Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Po drugiej stronie - głosowanie do 29.12.2013

Jak Ci się podoba po drugiej stronie?
...
8%
 8%  [ 3 ]
Arahja
5%
 5%  [ 2 ]
Audiatur et altera pars
8%
 8%  [ 3 ]
Gnida
8%
 8%  [ 3 ]
Ktoś obudził potwory
11%
 11%  [ 4 ]
NBP
5%
 5%  [ 2 ]
Po drugiej stronie
0%
 0%  [ 0 ]
Polemika
25%
 25%  [ 9 ]
Raj
5%
 5%  [ 2 ]
Terapia małżeńska
11%
 11%  [ 4 ]
Z pamiętnika
8%
 8%  [ 3 ]
Ta jedenastka przegrałaby nawet z polskimi piłkarzami!
2%
 2%  [ 1 ]
Głosowań: 16
Wszystkich Głosów: 36

Autor Wiadomość
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 15 Grudnia 2013, 22:36   Po drugiej stronie - głosowanie do 29.12.2013

Oto i one!
Z drugiego końca galaktyki, z odległych zakamarków wyobraźni ośmiorga autorów dotarło do nas jedenaście szortów! Jest egzotycznie, niespodziewanie i politematycznie! Czytajcie, oceniajcie, chwalcie i krytykujcie (byle łagodnie). Przez dwa tygodnie cała drużyna do waszej dyspozycji, drodzy czytacze :)

Edit: W tym cieście jest rodzynek - stusłówko :)



------------------------------------------------------------------------------------------------------

...


Lipcowe, upalne popołudnie. Promienie słoneczne przesmykują przez koronę śliwy; na trawie rozedrgana mozaika światłocienia; wielka balia, obok babka ze swoją obszernością i pustym już wiadrem. Pasiasta zapaska, kwiecista chustka, wielkie piersi w beżowym biustonoszu, pofałdowana biel brzucha - no wskakuj - woła z uśmiechem.

...drewniana ciężarówka, na której pace można usiąść...

Ja nie chcę! Ja chcę do domu!! Maaaamo!!!

K*rwa! Nie będę codziennie wysłuchiwać nowych uwag! Poczekaj, wróci ojciec!

...problemy emocjonalne... trzeba pracować...

...podbieraj, podbieraj...

Podaj! No poodaaaj!! Nie graj sam! Sierpniowy wieczór miękkimi konturami zgania nas z boiska, czerwona oranżadka z foliowego woreczka skutecznie gasi pragnienie. Jak dobrze.

Pierwszy września, siódma klasa, ...przywitajcie... nowa koleżanka... Ewa..., stoję oniemiały, chłodny wietrzyk owiewa mi kark, czuję niemal każdy przepływający atom.

Długie miesiące przyglądam się ukradkiem. Uwielbiam moment, gdy spostrzega, że na nią patrzę, uciekam wtedy wzrokiem.

Sala gimnastyczna, tłum, półmrok, błyskają światła, Nights In White Satin. Trzymamy się za ręce, w pewnym momencie przyciąga mnie i obejmuje. Niezbyt wielkie, ale niewyobrażalnie jędrne piersi napierają na mój wszechświat. Gdy płuca znów zaczynają działać, wdycham zapach skóry i włosów. Cóż za narkotyk! Jutro przestawię kilka gór. Za oknem listopadowa plucha.

Najszczęśliwsze dwadzieścia sześć miesięcy życia. Do jutra - mówi z uśmiechem, całuje mnie w nos i odwraca się na pięcie. Krok, drugi, krótkogwałtowny pisk, głuche uderzenie..., stoję i patrzę, światło zmienia się na czerwone...

...zielone, czerwone, zielone, czerwone..., mróz szczypie policzki.

W ostatniej chwili zadziałały jakieś instynkty, cięcie było płytkie, szloch, otwierające się drzwi łazienki, poszarzały płaszcz osuwa się po futrynie.

Za drzwiami gwałtowne szepty, po czym słychać delikatne puk-puk. Zrobić Ci herbaty? Cisza ...a może kanapkę? Cisza...

...cisza, cisza, cisza...

? Biotechnologię

K*rwa! Na wódkę nie ma, a wy chleb kupujecie!?

Jeśli odpowiada Panu..., witamy na pokładzie...

Pani Marto..., inspektor..., proszę spełnić wszelkie życzenia...

Zimny marmur, zimny maj. Ewa... żyła... tragicznie..., to już jutro, będziecie musiały jakoś się dogadać - szepczę i zapalam prosty znicz.

Ja Marta, biorę Ciebie...

...ostry zapach środka dezynfekującego, jacyś ludzie, zieleń w środku, zieleń za oknem, przeciągły krzyk, słabo mi... ...wchodzę do cichej, półmrocznej salki, niewielki, podłużny tłumoczek patrzy na mnie wielkimi, nieruchomymi oczyma, patrzę i ja, łzy płyną mi po twarzy, za oknem zaczyna się pierwsza letnia burza...

...ma-ma, ta-ta, pierwsze LEGO, pierwsze wędkowanie, pierwsza awantura...

...załatwmy to jak ludzie cywilizowani... Załatwmy.

...raz w tygodniu, pranie, prasowanie, sprzątanie. Jadał będę na mieście.

Gratuluję..., dyrektor departamentu..., gabinet, sekretarka, służbowy...

...biała bez cukru..., notuję..., och nie musiałeś...

Najdłuższe półtorej sekundy, krople rozpryskują się na szybie, mogłem naprawić ten cholerny ABS, jeezu..., tyle rzeczy niezałatwionych..., Ewa..., huk, cisza...

...miednica..., wielokrotnie..., walka, walka, walka, ...może Pan odłożyć kule...

Pozłacany zegarek? Naprawdę??? ...co będziesz?..., ulga i przerażenie, ...powędkuję, pojadę do Włoch, zawsze chciałem..., nagły, potworny ból..., cisza....

...pik...pik...pik... powoli unoszę powieki ...pik... sterylna przestrzeń, biały sufit, posapująca maszyna ...pik...pik...pik... powoli opuszczam powieki ...pik...............................................

za oknem nie ma już nic



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Arahja

"Mój dom murem podzielony,
Podzielone murem schody...
"
Dlaczego Kult? Bo akurat dzisiaj mam ochotę na Kult. Pewnie, że z winyla. I co z tego, że trzeszczy. Nie chcesz - nie słuchaj.
"...po lewej stronie łazienka,
Po prawej stronie kuchenka...
"
Pamiętasz koncert Kultu w listopadzie dziewięćdziesiątego trzeciego? Pamiętasz tę małą Natalkę? Rany, jaka ona była piękna! Ale ty: "Nie! Daj spokój. Pijana jest, a ty upalony. Zostaw ją." Poszła wtedy z Maćkiem. Do dzisiaj są razem. Mają trzy córki. Najstarsza niedługo rodzi. Tak, tak... Mała Natalka będzie babcią. I wciąż jest piękna. A ja wciąż ją kocham...
" ...moje ciało murem podzielone,
Dziesięć palców na lewą stronę...
"
Nienawidzę cię, wiesz. Ciągle jesteś przy mnie, ciągle się we wszystko wpieprzasz i wszystko mi psujesz. Tak jak wtedy, kiedy nie było co palić i zbieraliśmy kiepy na bulwarze. Pamiętasz tę saszetkę? Dwanaście tysięcy złotych i pięćset dolców. Mogłem się ustawić na długi, długi czas. Tylko, że ciebie ruszyło sumienie. "Kupa forsy. Ktoś pewnie rozpacza z tego powodu. Ktoś już na pewno zgłosił taką zgubę. Trzeba to oddać na policję." Do dzisiaj nie wiem, czy gliny znalazły właściciela. Czy w ogóle szukali, czy po prostu podzielili cały ten szmal między siebie. Ale pamiętam jak na mnie patrzyli, kiedy wychodziliśmy z posterunku...
" ...drugie dziesięć na prawa stronę,
Głowy równa część na każdą stronę...
"
Ale już dość, wiesz? Mam cię dość. Od kiedy? Od zawsze, od tej koszmarnej chwili, w której pojawiłeś się w moim życiu. Chcę się nareszcie od ciebie uwolnić. Mogę się nareszcie od ciebie uwolnić. Wolność? Po co mi wolność? Nie, no... Wystarczy. Koniec.
" ...lewa strona nigdy się nie budzi,
Prawa strona nigdy nie zasypia...
"
"Arahja" też się kończy. Słuchaj, bo to nasza pożegnalna piosenka. Czujesz ten chłód na skroni. Owszem, lufa. Nie wiedziałeś, że mam rewolwer? I bardzo dobrze, że nie wiedziałeś, bo pewnie zmusiłbyś mnie, żebym go wyrzucił. A tak, mogę wreszcie zakończyć ten koszmar. Żegnaj!
" ...na każdą str... na każdą str... na każdą str..."



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Audiatur et altera pars

Tik tak, tik tak... - miarowe uderzenia zegara punktowały upływające sekundy. Pomyślałem, że trzeba się wreszcie zdecydować - właśnie mijała pierwsza minuta po północy. Westchnąłem. Powoli przekroczyłem granicę i wijącą się ścieżką ruszyłem w mrok lasu. Wraz ze zbliżaniem się do serca kniei narastało moje podekscytowanie, miarkowane jedynie wrażeniem bycia niepożądanym gościem. Szepty, szmery i dziwne trzaski stawały się coraz częstsze, budząc we mnie pierwotne lęki. Gnany strachem przyspieszyłem kroku. Od czasu do czasu wpadałem na ciągnące się wzdłuż ścieżynki krzewy jagodowe. Rozgniecione jagody zostawiały na ubraniu ciemne smugi, w półmroku niepokojąco przypominające krew. Wreszcie puszczańskie szepty zaczęły ustępować słodkiej cichej muzyce. Przed sobą dostrzegłem prześwit.

- Jest! - pomyślałem - Zaczarowana polanka w sercu puszczy!

Ostrożnie się rozejrzałem...



Na ściętym pniaku siedziała zjawiskowej urody niewiasta, a z trzymanego w jej delikatnych dłoniach fletu wydobywały się nieziemskie dźwięki. Piękno jej gry zahipnotyzowało mnie do tego stopnia, że prawie nie zwróciłem uwagi na wystające spomiędzy jej włosów gałązki oraz zakończone korzeniami nogi. Zbudziły się we mnie zapomniane wspomnienia z dzieciństwa - zapachu wiosennych kwiatów, natury i swobody. Z trudem odrywając wzrok od źródła muzyki dostrzegłem zasłuchane leśne stworzenia: ptaki, wiewiórki, zające, sarny, wilki i rysie, a nawet - ku memu olbrzymiemu zdumieniu - autentycznego leśnego smoka. Jak wszelkie zgromadzone stworzenie dałem się ponieść muzyce. Ocknąłem się w momencie, gdy melodia stała się gniewna i gwałtowna. Dookoła zapanowało poruszenie, nawet smok skierował na mnie swe olbrzymie błękitne oczy. Pomyślałem, że najwyższy czas coś powiedzieć:

- O Pani, zawsze chciałem ujrzeć jak grasz, dlatego przebyłem magiczną granicę, aby dotrzeć na drugą stronę. Pragnę choć raz Ciebie wysłuchać, by móc zapamiętać to piękne wydarzenie do końca życia.

Leśna Pani spojrzała na mnie smutno nie przerywając jednocześnie gry. Miałem silne wrażenie, iż pragnie coś przekazać. Melodia przyspieszyła i zaczęła się rwać. Poczułem rozdzierający smutek zbliżającego się końca, ostatecznego i nieodwołalnego.

- Dlaczego? - pomyślałem - Dlaczego coś tak pięknego musi się kończyć?

Finał nastąpił bez ostrzeżenia. Kącikiem oka dostrzegłem poruszenie i nagle światła zgasły.

- Smok! Ale... - me myśli zaczęły się rwać.

Zapadając w ciemność dosłyszałem jeszcze przenikliwy szept:

- Wysłuchałeś drugiej strony. Ale czy usłyszałeś?

*

Muzyka ustała... Zbudziłem się zlany potem. Ekran laptopa zalewał pokój delikatną zieloną poświatą, a okienko informowało o zakończonym odtwarzaniu. Spojrzałem na tapetę pulpitu i przypomniałem sobie sen. Bo to był tylko sen? - pomyślałem z lekką obawą. Na pasku zadań dojrzałem otwarty dokument - "Planowany przebieg autostrady...". Zamarłem. Po dłuższej chwili głęboko odetchnąłem i zabrałem się do przeróbek. Może z drugiej strony jednak warto zachować puszczańską ostoję?
_________________________________
Uwaga autora. Zawarta w tekście ilustracja jest fragmentem darmowej tapety dostępnej m.in. na stronie: tapetyczne.pl



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gnida

W dłoni stygła broń, a ja ciężko dyszałem.
Ze snu wyrwał mnie chłód. Wokół panowała ciemność. Dotkliwa i nieswoja. Ani pod sobą, ani nad sobą nie czułem niczego, lecz wiedziałem, że leżę. Moje ciało zesztywniało, a głowa makabrycznie bolała.
To jednak nie był mój jedyny problem. Umysł, karmiony bodźcami próżni wraz z narastającą niepewnością tworzył przede mną obrazy, których treścią była kobieta w czerwieni, przerażona i mówiąca do mnie. Bałem się. Bałem dlatego, że nie pamiętałem tej osoby. Patrzyłem w przerażone oczy, a one nic mi nie mówiły. Błagała mnie na kolanach, a ja nie mogąc nawet drgnąć, trwałem nieruchomy. I czekałem, nie wiedząc na co.
Zacząłem do niej mówić, ale szło mi nieudolnie. Głos stawał się zawiesiną pośród bezdennej nicości - nim dosięgał kobiety, markotniał, słabł i cichł. Oczekiwała reakcji. Chciałem zareagować. Nie mogłem.
Wokół nas nie było niczego i nikogo.
Po chwili, choć czułem, jakby trwała wieczność, spostrzegłem, że koszula, którą mam na sobie, przesiąkła krwią. W moim ciele tkwił pocisk. Zabiłem się? Straszne pytanie. Przeszedł mnie dreszcz. Może ktoś mnie zastrzelił? Ona? Dlaczego więc trzymam w ręku pistolet? Nie broniłem się? Nie walczyłem?
Otaczający mnie mrok stał się wówczas zrozumiały - umarłem, a tak wygląda śmierć, druga strona życia. Z tymże widokiem nie zgadzała się jednak postać nieznajomej. Wciąż drażniła mnie swoim spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym rozterki i tęsknoty, ale jednocześnie nieprzyjemnie głębokim. Szeptałem, później krzyczałem, aby odeszła, ale nie odchodziła.
Czas płynie inaczej, gdy nie wiesz ile godzin minęło, ile dni albo lat. Momentami myślałem, że już znam jej imię, że mogę je wypowiedzieć. Wtedy zapomniałem. Starania na próżno. Wszystko wracało do stanu wyjściowego, a we mnie wzbierała złość. Utknąłem na zawsze. Ileż tak można? To żart?!
Dajcie spokój. Wygraliście. Mogę już zniknąć, czy mam trwać tak wiecznie? Zrozumiałem, że nie żyję, więc nie potrzebuję tu być. Halo? Ktokolwiek?
Głucha cisza.
Przeładowałem broń. Umrzeć dwa razy nie sposób, to i mogę strzelać. Najpierw w nią, później w siebie. Wtem naszła mnie myśl. To już raz się zdarzyło! Cholera, ale kiedy, gdzie? Uścisk ciemności nieco zelżał, ciężar ciała zmalał. Napływ emocji rozjaśnił umysł.
Przypomniałem sobie! Celowałem, by odebrać życie kobiecie, ale ostatecznie odebrałem je sobie. Jeżeli pojmę dlaczego, zrozumiem sens mojego pobytu tutaj. Odrzuciłem pistolet - jak głaz runął w dół, ku ciemności. Chcę wiedzieć o sobie wszystko.
Zamknąłem oczy. Myślałem o życiu, które przeżyłem. O tym, jakie było niegodziwe, parszywe i brudne. Wszystko mi się przypomniało - każdy pojedynczy przekręt, kłamstwo, zdrada. Kim ja, do cholery, jestem? Czy ten drań to ja? A ta kobieta... jest bliższa memu sercu niż ktokolwiek inny. Celuję w nią, by zabić. Jak tak można?! Jestem śmieciem! Nic niewartym śmieciem. Zastrzeliłem się, bo zrozumiałem. Po drugiej stronie, po stronie, gdzie nad życiem dominuje śmierć, wszystko jest wyraziste. Żywot przybiera formę kliszy, a wokół znajduje się ciemnia. Wywołuję obrazy przeszłości jak marne zdjęcia. Krzywię się, przeglądając je.
- Przepraszam - rzekłem w końcu, niemal zdławiony pogardą do samego siebie. - Przepraszam. Odejdź. Wszystko zrozumiałem. Zostanę tutaj, a ty wracaj i żyj dalej. Przepraszam... Przepraszam...
Powtarzałem to jak mantrę. Każde "przepraszam" kierowałem do tych, których skrzywdziłem, bądź skrzywdziłbym, gdybym nadal żył. Kobieta oddalała się, aż zniknęła zupełnie.
Druga strona, śmierć, wybrała dobrze.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ktoś obudził potwory

Nie wiem dlaczego wyhaftowana w jakiś wzorek czapeczka i fartuszek miałyby chronić przed potworami. Ale to działa i to jest najważniejsze w tej chwili.
Któregoś dnia obudziło mnie walenie do drzwi zamku. I tu też, za cholerę nie wiem, dlaczego mieszkam w zamku. Nie ważne zresztą. Wstałam, spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam dwoje ludzi, ubranych w białe, haftowane pastelowymi kolorami, czapeczki i śmieszne fartuszki. Od tych słodkich kolorków aż mnie zemdliło. Wpuściłam ich, bo jakoś tak, wydawali mi się znajomi.
- Chodźcie na kawę, opowiecie, co się stało.
- To ważne - powiedział mężczyzna. - Potwory się obudziły, a to jest nasza jedyna ochrona. I podał mi paczuszkę.
- Są straszne, mają macki, mieszkają pod ziemią, atakują z zaskoczenia! - tym razem głos zabrała kobieta.
- A zęby mają? - nie mogłam powstrzymać ironii.
- Nie lekceważ zagrożenia.
Po jakimś czasie w moim zamku zebrała się całkiem spora grupka ludzi. Głownie znajomych. W czasie ataku potworów stawaliśmy szeregiem na wprost wejścia, trzymając się za ręce, ubrani w te śmieszne ubranka. I potwory odchodziły. Absolutnie nie wiem dlaczego.
Ale logika Troskliwych Misiów działa po tej stronie rzeczywistości. I supermarkety też.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

NBP

Di obudziła się z potwornym bólem głowy. Za mało wypiła. Zdecydowanie wolała budzić się pod wpływem. Należało wtedy tylko strzelić setkę, zapalić papierosa, napić się kawy i świat znów należał do niej.
Może nie jest za późno - pomyślała - i zaczęła powoli macać otoczenie w celu znalezienia jakiejś niedopitej butelki. Wczorajszy błąd można było jeszcze naprawić. Koło łóżka po swojej stronie nie znalazła jednak niczego interesującego. Heroicznie przewróciła się na drugi bok i aż przymrużyła oczy z bólu. Oślepiona blaskiem sufitu zaczęła szukać po omacku. Nagle jej ręka trafiła na coś zimnego i lepkiego. Z przerażeniem otworzyła oczy. Kur*a. Wyrwało się jej bezwiednie. Po drugiej stronie łóżka leżało coś bladego, porośniętego kręconymi włoskami. Podparła się dygocącymi rękoma próbując wstać. Udało jej się dopiero po dłuższej chwili. Nie pamiętała - dotarło do niej, że znowu nie pamiętała niczego z ostatnich kilku godzin. Okrążyła łóżko. Blisko samej krawędzi leżał bez ruchu około pięćdziesięcioletni klient baru, w którym pracowała. To, że zdarzało jej się z kimś przespać nie było jeszcze złe, ale trup i akurat taki będący szanowanym ojcem wielodzietnej rodziny, z żoną będącą w kolejnej bliźniaczej ciąży, było już problemem. Miał chyba na imię J. - pomyślała - i mówił, jak to było? - że perspektywa posiadania nowej pary pociech wyzwoliła w żonie instynkt obronny objawiający się zażądaniem osobnej sypialni zamykanej na klucz, co z kolei zmusiło go do szukania szczęścia gdzieś indziej? Na Hadot "używanie rąk w celach samozadowolenia seksualnego" uważano za poważne wykroczenie, co wynikało z głębokiego przeświadczenia o marnowaniu życiodajnego nasienia. Chociaż oficjalne przyznawanie się do romansów nie należało do dobrego tonu (wg. założeń systemu uzyskanie statusu małżonka oznaczało, że zdążyłeś się już wyszaleć), to jednak możliwość pochwalenia się kochankami zwiększała prestiż mężczyzny. Dla Di ta cała sytuacja była jednak katastrofą. Wieczorem miało się odbyć rozstrzygnięcie konkursu na Najgorszą Barmankę Planety. Dziewczyna z dumą nosiła aż dwa takie tytuły. Trzeba było mieć prawdziwy talent, aby być najpopularniejszą barmanką pomimo olewania klientów, picia w pracy, zamykania baru przed czasem, czy fałszowania alkoholu oraz rachunków. Musiałeś mieć to coś, co przyciągało gości jak muchy i nie chodziło tylko o seks na zapleczu - bo już nie jedna kariera posypała się z powodu ciąży, czy choroby. Zdobycie trzeciego tytułu oznaczało status żywej legendy, ale także przymusową rezygnację z ukochanej profesji, odwyk, oraz co gorsze - nielimitowany wiekiem "awans" na etat żony i matki. Dziewczyna nie była na to gotowa. Próbowała się pilnować w tym roku i do wczoraj była tuż poza pierwszą piątką. Teraz wszystko mogło się jednak zmienić. Musiała działać. Bez zastanowienia wybrała jeden z numerów w TVfonie. Po chwili oczekiwania na ekranie pojawiła się męska twarz. Di powiedziała tylko jedno słowo "Przyjdź".
Pojawił się po kwadransie. On - nie pamiętała imienia, zapisała Go tylko pod kątem użyteczności - był w niej zakochany po uszy. Di zwięźle przedstawiła mu plan, po czym On odszukał pojazd J. i przeniósł do niego ciało. Potem zajął się pozorowaniem wypadku, pożegnalnym listem i zacieraniem śladów. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem za kilka godzin J. zostanie wpisany do rejestru samobójców. Jeszcze tylko trzeba zająć się świadkami. On włamał się do systemu monitoringu i namierzył kilka osób, które mogły widzieć Di i J. razem. Zapowiadał się długi dzień.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po drugiej stronie

Po jednej stronie masz twarz - oczy do patrzenia, nos do wąchania, uszy, aby słyszeć i usta do mówienia, jęczenia, całowania, krzyku, radości, kaszlu, gwizdania, jedzenia itd. W ustach masz zęby do gryzienia i żucia, oraz język - giętki, taki do zwijania w rurkę, mlaskania, lizania, udawania konika, miłości francuskiej, próbowania wina, pokazywania, że świat jest fajny, bądź masz go gdzieś. Gdy język jest zdrowy, jest różowy jak świeżo otwarty pączek róży. Gdy jest chory, może się zażółcić, albo zbieleć tak jak u Miley Cyrus. Wygląda wtedy na tyle jak pasożytniczy ślimak z kosmosu, że masz ochotę podejść z nożyczkami i go odciąć. Po drugiej stronie tułowia także masz otwory wraz z prowadzącymi do nich częściami ciała. Jednak o nich praktycznie w ogóle się nie mówi. Prawie nie znajdziesz wzmianek na ich temat w literaturze romantycznej, za to większość przekleństw jest zbudowana właśnie na porównaniu do ich funkcji bądź wydalanych produktów. Bez nich nie byłoby też markiza de Sade. Absurdalnie, o ile można żyć, pracować, znaleźć miłość itd. bez oczu, uszy, czy języka, o tyle funkcjonowanie z jakimikolwiek komplikacjami związanymi z dolnymi otworami, a szczególnie tym wspólnym dla obydwojga płci, jest dosyć kłopotliwe. Prawie każdy się zgodzi, iż bezpośrednie dostarczanie pokarmu do żołądka wydaje się bardziej estetyczne niż przyczepiony do brzucha worek stomijny. Nie chodzi tu bynajmniej o sam widok, ale o to, co się stanie, gdy worek się np. odczepi, czy zacznie przeciekać. Skąd te rozmyślania? Pracuję nad sztucznymi odchodami, które mają pomóc ludziom cierpiącym na problemy jelitowe. Pobieram i selekcjonuję różne szczepy mikroflory jelitowej, a następnie wraz ze współpracownikami z laboratorium staramy się dobrać optymalną kombinację pożywki, jak najlepiej imitującą ludzkie ekskrementy. Co jakiś czas musimy zutylizować efekty naszej pracy. Przed wylaniem do miejskiej kanalizacji wszystkie mikroorganizmy muszą zostać dokładnie zabite. Najczęściej sterylizujemy w nocne weekendy, kiedy większość ludzi nie pracuje i nie przeszkadza im unoszący się z autoklawów smród szamba. Przeciętnemu człowiekowi sztuczny stolec kojarzy się z produktem Made In China kupionym dla kawałku, mi - z próbą leczenia ciężko chorych ludzi. Efekty naszej pracy są bezpieczniejsze dla biorców, niż podawanie prawdziwego kału. Niestety niezależnie od ilości pozytywnych wyników przekładających się na poprawę jakości życia pacjentów, jest to temat, którym nie mogę pochwalić się w czasie rodzinnego obiadu czy rozmowy ze znajomymi. Nie mogę też ponarzekać, że miałam ciężki dzień czy weekend. Zawsze już po kilku sekundach rozmowy słyszę "Przestań, to obrzydliwe!".
Jakiś czas temu wtłoczone tabu dotyczące mojej pracy zaczęło mi się kojarzyć z udawanym sukcesem państw zachodu w sprawie obniżenia zanieczyszczenia środowiska. Według mnie zostało to osiągnięte głownie poprzez przeniesienie do biedniejszych rejonów "najbardziej toksycznego" przemysłu. Z jednej strony bezmyślna radość zachodnich ekologów, piękna niczym wypudrowana barokowa dama w peruce, z drugiej - brud, syf i więcej zanieczyszczeń na skutek nieprzestrzegania norm, aby jeszcze zwiększyć wydajność i zysk.
No nic, dość tych rozmyślań. Patrzę w lustro na zadbaną kobiecą twarz. Poprawiam makijaż lekko drżącą ze zdenerwowania ręką. Idę dzisiaj na randkę w ciemno. Najbardziej boję się pytania o pracę. Nie chcę znowu unikać tematu czy kłamać. Z drugiej strony, uśmiechnęłam się ironicznie do swojego odbicia, tak jest łatwiej.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Polemika

Dysputa trwała od wielu już godzin. Uczeni to przekrzykiwali się wzajemnie, groźnie strosząc wrzdyle, to znów łagodnieli i miarowo kołysząc brządlami wymieniali rzeczowe argumenty. Normalka. Jak to na uniwersytecie.
- Powiadasz tedy drogi Hrrwungu, że świat, w którym przyszło nam firbilić nasze pszczyngle, wcale nie jest okrągły niby furblina, jeno płaski jakoby naleśnik?
- Tak właśnie uważam miły Dhhnanie. Do takiego wniosku doprowadziły mnie zarówno liczne obserwacje, jak i wielce skomplikowane obliczenia.
- Rzeknij mi zatem, drogi Hrrwungu... Skoro my zamieszkujemy jedną stronę owego "naleśnika", cóż twoim zdaniem znajduje się po drugiej jego stronie?
Hrrwung zmarszczył krzaczaste strzeszele i odpowiedział:
- Dżem. Prawdopodobnie malinowy.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Raj

Był doskonały i dlatego tak bardzo pasowało do niego to imię.

Zdawał sobie z tego sprawę. Tak samo jak z faktu, iż ktokolwiek na niego spojrzał od razu pragnął mieć go tylko dla siebie. Otoczenie, w jakim przebywał, często się zmieniało tak samo jak właściciel, ale nie był z tego faktu niepocieszony. Uwielbiał być w centrum uwagi.

Wiedział też o klątwie, jaka go spotkała. Ktokolwiek na niego spojrzał, zaczynał być obiektem gwałtownych deformacji ciała, choć Rajowi nigdy nie udało się dostrzec żadnej prawidłowości. Członki niektórych ludzi najpierw wydłużały się, innych od razu się kurczyły. Ostatecznie każdy kończył tak samo, wystarczyło odpowiednio wiele razy na niego spojrzeć.

Nigdy nikomu o tym nie powiedział. Bał się, że zaczną na niego patrzeć jak na dziwoląga. Bał się odstawienia w ciemny kąt, gdzie nikt go nie zobaczy. Stworzony został tak pięknym właśnie po to, by ludzie mogli wypełnić tą pustkę pełną próżności patrząc się na niego.

Byli też ludzie, którzy zerkając w jego stronę robili okropne miny, jakby widzieli jakiegoś potwora, ale Raj widział, że sami byli potworami.

Prawdziwą przykrość sprawił mu jednak pewien mały człowiek, który najpierw pokazał mu język, a potem rzucił w niego kamieniem, tłukąc go na kawałki.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Terapia małżeńska

Kowalski opadł na fotel i rozłożył "Super Ekspres".
- Może byś chociaż buty zdjął!? - syknęła małżonka.
Nie dosłyszał, skupiony na lekturze. Spośród z pozoru nieistotnych plotek, jego analityczny umysł wyłuskiwał istotne informacje o scenie politycznej, skomplikowanej sieci relacji i wątłej równowadze sił. Odpowiednio wykorzystując zdobytą wiedzę, za lat pięć, może dziesięć, Kowalski na pewno zrobi karierę. Nie dla siebie, rzecz jasna, ale dla innych. Będzie tak naprawdę pierwszym politykiem, który skutecznie oczyści to bagno i zbuduje mocne fundamenty społeczeństwa obywatelskiego...
- Śmiecie byś wyniósł, bo śmierdzą - piskliwy głos żony zdemolował mozolnie budowaną koncentrację.
Wynieść śmiecie - jakże Kowalski chciałby to zrobić! Ale słaby wzrok i daltonizm sprawiały, że miał problem z sortowaniem i wrzucaniem odpadów do właściwych pojemników. A wrzucając nie tam gdzie trzeba, robi więcej szkody niż pożytku. Nie, nie mógł sobie na to pozwolić - ekologia, troska o Matkę Ziemię i zrównoważony rozwój stanowiły dla niego priorytet równie wielki jak naprawa polskiej sceny politycznej. Niewątpliwie, jego serce było w połowie biało-czerwone, a w połowie zielone.
- Przynieś mi piwo z lodówki! - czule poprosił, żartobliwie stylizując się na bezdusznego macho.
Nie to, że lubił piwo. Właściwie w głębi duszy był abstynentem. Ale konsumpcja piwa to świetny sposób na wsparcie polskiego rolnictwa, bo Unia Europejska ostatnio po macoszemu traktowała producentów chmielu - za niskie dopłaty, by produkcja się opłacała. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że pokrzywdzonymi byli głównie plantatorzy z biedniejszych regionów Polski, jak choćby z Lubelszczyzny, skąd pochodziła żona...
- Sam sobie przynieś, moczymordo! - warknęła...
bzzzzzzzzzzzzzz....
Pstryk!

*

Kowalska była blada jak trup, gdy doktor Trzaska odpinał jej z czoła elektrody. Terapeuta dał kobiecie chwilę na złapanie oddechu, po czym rzekł:
- Klasyczne terapie małżeńskie okazywały się często stratą czasu. Teraz jednak, dzięki empato-neuro-projektorowi, wszystko staje się proste. Zamiast słuchać mojego przynudzania, po prostu może pani spojrzeć na wszystko oczyma swojego męża i sama ocenić, jak się sprawy mają. Jakże wiele daje taka krótka wirtualna wizyta po drugiej stronie, nieprawdaż?
Kobieta ciężko przełknęła ślinę.
- Tttak... Wychodzi na to, że byłam strasznie gł... - ugryzła się w język i parę sekund milczała, ważąc słowa. - Trochę niesprawiedliwa...
Trzaska tylko delikatnie się uśmiechnął.

*

Gdy Kowalska opuściła gabinet, terapeuta odczekał jeszcze dwie minuty, po czym podniósł słuchawkę telefonu i wystukał numer.
- Witam, panie Kowalski - Tak, wszystko załatwione... Nie, nie trzeba dodatkowych sesji. Wysłałam panu emaila z numerem konta, przelew zagraniczny na Isle of Man... He, he... Nie, to nie jest żadna "Wyspa faceta", chodzi tylko o podatki... Dwa tysiące euro, jak się umawialiśmy... Tak... Dziękuję, wzajemnie! Wszystkiego dobrego na, w jakimś sensie, nowej drodze życia...
Rozłączył się i odłożył słuchawkę.
- Wizyta po drugiej stronie... nieco podkolorowanej - mruknął do siebie, kontemplując brylanty na tarczy niedawno nabytego Rolexa. - Ale nie czepiajmy się szczegółów.



------------------------------------------------------------------------------------------------------

Z pamiętnika

Zimowe chłody zawsze przypominają mi Boże Narodzenie sprzed kilku lat. Poprzedzająca je jesień okazała się dla mnie momentem przełomowym, kiedy podjąłem decyzję, iż koniecznie muszę zmienić coś w swoim życiu. Decyzja, jak to przeważnie bywa, została wymuszona okolicznościami. Niestety urodziłem się jako kaczka mięsna i właśnie osiągałem rozmiary głównego dania podczas świątecznego obiadu. Piszę niestety, ponieważ od urodzenia chciałem być nioską i całą energię, jaką ma w swoim ciele pisklę, poświęcałem na udowodnienie, iż idealnie nadawałbym się do tej roli. Dopiero na nowej fermie jedna z kaczek uświadomiła mi, że jako chłopiec nie mam na to szans. Był to pierwszy raz w moim życiu, kiedy prawdziwy świat brutalnie rozdarł utkaną przez mnie pajęczynę marzeń. Pamiętam ten okres przez mgłę żalu wypełniającą serce. Z letargu, w jaki popadłem, wyrwała mnie inna kaczka, która zmusiła mnie do jedzenia, twierdząc, że jeżeli nie przybiorę na masie, to tafię TAM. Pomimo bólu i goryczy postanowiłem poddać się losowi, zawiesić głodówkę i spróbować żyć dalej. Kolejne tygodnie upłynęły mi głównie na jedzeniu, rozmowach towarzyskich oraz patrzeniu wraz z innymi młodymi kaczkami przez dziurkę w ogrodzeniu na świat po Drugiej Stronie. O ile większość kumpli dosyć szybko straciła nim zainteresowanie, o tyle ja zacząłem wypytywać przelatujące ptaki o informacje dotyczące warunków życia oraz topografii. Początkowo nie rozumiałem, czemu tamte ptaki nie chcą zostać z nami. W końcu zawsze mieliśmy masę jedzenia, odpowiednią opiekę zdrowotną oraz ocieplane lokum. Tajemnica wyjaśniła się pewnego jesiennego dnia, kiedy część z nas po prostu zniknęła, by już nigdy nie powrócić, a z domu karmicieli rozszedł się zapach mokrego pierza oraz pieczonej kaczki. TAM nabrało wtedy realnego kształtu, i zrozumiałem, że aby uniknąć losu znajomych muszę opuścić Tutaj. Kolejny raz świat moich marzeń został zburzony. Dotychczas wydawało mi się bowiem, że jeżeli zaakceptuję przeznaczenie i będę układną kaczką, uda mi się spokojnie zestarzeć ciesząc karmicieli swoim dobrym zachowaniem oraz radosnym kwakaniem na ich widok. Dotarło także do mnie, iż nie mam czasu do stracenia i muszę zacząć działać jak najszybciej. Od tego momentu co noc pracowicie poszerzałem dziurkę w ogrodzeniu, aż zmieniła się w otwór. Aby sprawa nie wyszła na jaw, maskowałem go patykami i liśćmi. Modliłem się też, by nie przyszli po mnie za wcześnie. Wychudzony ciężką pracą i bezsennością miałem na szczęście ciągle zbyt małą masę, by zakwalifikować się do TAM. Nie uciekłem jednak od razu, gdy otwór był gotowy. Przez kilka dni starałem się jeść jak najwięcej, aby zgromadzić zapasy na przerażającą podróż na Drugą Stronę. O mało nie skończyłem przez to w TAM, jednak wiem, że to ryzyko było potrzebne. Pewnego dnia karmiciel przyszedł, spojrzał na mnie, obmacał i z satysfakcją krzyknął "No!". Wiedziałem, że tej nocy muszę uciec.
Ucieczka i okres tuż po niej były koszmarem i nie chcę ich wspominać. Do wiosny dotrwałem jako szkielet kaczki. Przemierzyłem piechotą kilka kilometrów (nie lubię latać, ani pływać) aż dotarłem do miejsca, o którym mówiły dzikie ptaki. Tam zostałem przyjęty do komuny zwanej "Miejską". Szybko zostałem lokalną gwiazdą. Byłem większy, biały i do tego znałem pewien trik. Łapałem jedzenie w powietrzu, co doprowadzało karmicieli do euforii. Jedną parę wytrenowałem tak, że przychodziła do mnie co 2-3 dni. Chociaż bywało ciężko, teraz wiem, że zmiany są w życiu konieczne i niczego nie żałuję.





------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że podoba Wam się po drugiej stronie :)
Wszystkie braki spacji miedzy wyrazami a znakami interpunkcyjnymi biorę na siebie - mea culpa.
Zapraszam i zachęcam do głosowania i komentowania!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37526
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 15 Grudnia 2013, 23:33   

Szorty z ilustracjami, he, he, z zaimplementowaną reklamą. :P
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 08:36   

:mrgreen: są w konkursie elementy eksperymentalne. Pewnie się nie przyjmą na stałe, ale idą święta, to sobie pomyślałam - co będę ludziskom odmawiać radochy? ;)
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 09:28   

Jestem rozczarowany, że nie ma wierszy... :mrgreen: :wink:
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:21   

Głos poszedł na czy kropki.


E. Brak podglądu wyników to celowy zabieg?
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:34   

Fidel-F2 napisał/a
Szorty z ilustracjami, he, he, z zaimplementowaną reklamą. :P


ale za to jaki ładny i pasujący do całości :) ciekawi mnie co było pierwsze, czy rysunek pasował, czy short został do niego dokrojony.

ps. poza tym chyba lepiej podać z źródło, jak się używa prac innych ludzi?
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:35   

Jak na razie to przebrnąłem przez tytuły z ankiety, zobaczyłem obrazek i na razie chyba tyle :)

Ciekawie się zapowiada.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37526
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:35   

@Czaga

nie ma potrzeby się tłumaczyć ;P:
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:42   

Fidel-F2 napisał/a
@Czaga

nie ma potrzeby się tłumaczyć ;P:


ale to nie moje, a żałuję :) ładnie się czyta. Tak jak wdzianka i dżem malinowy. Wymienione kropki są też bardzo dobre. Ale potrzebuję więcej czasu do oceny. Mam dzisiaj nastrój na naleśniki więc mogę być nieobiektywna :)
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:43   

baranek napisał/a
Brak podglądu wyników to celowy zabieg?


Tak - jest bardziej ekscytująco :mrgreen:
Zawsze jakiś procent osób oddaje głosy anonimowo, więc nie można być pewnym wyniku do samego końca. I też przed przeczytaniem wszystkich szortów człowiek się nie sugeruje cudzym zdaniem.
Jeśli bardzo będziecie chcieli, żeby wyniki były widoczne, to można zmienić.

Blue Adept, było napisać coś swojego 8) Możesz dla rekompensaty komentować szorty wierszem :omg:

Dzięki, baranku, za pierwszy głos :)
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37526
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:44   

Czaga napisał/a
ale to nie moje
przyjmijmy
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:47   

Starscreem, ja jako szortowy beton wolałem tradycyjne rozwiązanie, ale kłócił się nie będę.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 10:52   

Starscreem napisał/a
Możesz dla rekompensaty komentować szorty wierszem :omg:



przeczytałam kropki jeszcze raz, i nieustannie kojarzy mi się z piosenką Grzegorza Turnaua o Marcie.

Na parapecie wsparta
siedzi w niebieskiej sukni
nazywa się na pewno
na pewno Marta
lub może jeszcze smutniej
siedzi w otwartym oknie
i czyta stare wiersze
przebrzmiałe bezpowrotnie
jak pocałunki pierwsze
litery drukowane
przed jej oczami skaczą
w jej sercu niezakochanym
jesienny dzień się zaczął
na parapecie wsparta...
spogląda obojętnie
w ulicę spowszedniałą
tam gdzie dziewczyny
skrzętnie
sprzedają swoje ciało
spogląda i zazdrości
i w dłoniach oczy chowa
że nawet takiej miłości
los jej nie podarował
nie podarował
na parapecie wsparta
siedzi w niebieskiej sukni
nazywa się na pewno
na pewno Marta
lub może jeszcze
smutniej


terapia małżeńska- chociaż pomysł fajny i mi się podoba, nie działa tylko w jedną stronę. Ta kobieta jakaś głupia bądź zahukana musiała być :/.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 11:24   

[...] - drażniący króciak. Drażni emocje. Drażni wyobraźnię. Bardzo pozytywnie drażni, dlatego u mnie zapunktował. Owszem, zmieniłbym w tym króciaku ostatnie zdanie :)

Arahja - taaaa... Pewnie, że gdyby to ode mnie zależało, dalej rylibyśmy króciaki na glinianych tabliczkach pokrytych woskiem. Jako szortowy beton i zadeklarowany przeciwnik postępu w dziedzinie szortopiśćtwa w ogóle, ze szczególnym uwzględnieniem szortopiśćtwa na forum Latająca Holera, dziękuję niniejszym Autorowi/Autorce tego króciaka za niedołączenie do tekstu ścieżki dźwiękowej. Mimo to - bez punktu.

Audiatur et altera pars - ambitnie i pro. Przesadzone. Nawet ja, jako szortowy beton, nie mam nic do obrazków w tekście, ale tutaj... Cóż, dla mnie ten obrazek zabił tego króciaka. Autor/Autorka zdecydował się na ilustrację - git. Tylko po co opisuje mi potem co na tym obrazku widzę? Czy może inaczej - nie dowierzając mojej wyobraźni, lub swojej umiejętności narracji, podkreśla obrazem to co wcześniej opisał/a słowami? Po co? Nie zagrało mi to. Niby tekst spoko, ale oceniam całość, nie fragmenty. Bez punktu.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 11:55   

baranek napisał/a
[...] - drażniący króciak. Drażni emocje. Drażni wyobraźnię. Bardzo pozytywnie drażni, dlatego u mnie zapunktował. Owszem, zmieniłbym w tym króciaku ostatnie zdanie :)



kurcze, a dla mnie wygląda jak opis przeciętnego życia. Tylko jeszcze bardziej depresyjny niż jest, albo inaczej obdzierający życie z wszystkich niedepresyjnych rzeczy jakie w nim są. Człowiek próbuje sobie poradzić z rzeczywistością, ogarnia jakichś partnerów, dzieci, pracę i niezależnie od włożonej w to pracy i tak się wszystko wali jak w Breaking Bad. Najlepiej sobie od razu strzelić w głowę, bo nieliczne chwile radości nie są warte mdłego budyniu codzienności okraszonego zgniłymi owocami chorób, niepowodzeń i katastrof życiowych.
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 12:11   

Czaga napisał/a
... i tak się wszystko wali jak w Breaking Bad. (...) chwile radości nie są warte mdłego budyniu codzienności ...


Te Twoje porównania mnie roz*ebywowują na łopatki :D
Jako lekarstwo na mdły budyń dr Starscreem zaleca naleśniki z dżemorem malinowym :mrgreen: i kaczkę z żurawiną w pieczonym jabłuszku :twisted: Jakby nie pomogło - należy się skontaktować z Najgorszą Barmanką Planety - ona ma różne syropy na mdłości :D
 
 
CzterySilnia 
Frodo Baggins


Posty: 116
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 12:15   

Mnie ... nie urzekło. Nie dlatego, że ma słabą treść (bo ta jest okej i do niej zarzutów nie mam), ale przez formę... Rozumiem...rozumiem, że to celowe, ale....za dużo....niedbała forma. Pytajniki na początku akapitu? Można było tego uniknąć. Takie smaczki nie obniżają samej wartości tekstu, ale wygląd sprawia wrażenie, jakby napisał to ktoś z gimnazjum, który dopiero poznaje tajniki interpunkcji. Byłby punkt, ale niestety nie ma.
_________________
Zerknij na mojego bloga :)
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 12:23   

Starscreem - to przez taką ilość artystycznej prozy w poniedziałek rano (I myśleć trzeba!) . :) dżemu po ręką nie mam ale herbatę z malinami mogę skombinować :)
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:09   

Hmm, baranek ma rację co do ilustrowania "Audiatur...". Autor/autorka zapewne chciał/a się trochę powygłupiać i wprowadzić odmianę w ten szary wszechświat literek. Ale nawet jako szortowy gips uważam, że to przesada. Zdecydowana przesada. Poza tym, ten szort bardziej pasowałby do wcześniejszego tematu. No i treść. Czyżby autorka - bo sądząc po treści i stylu to najprawdopodobniej kobieta - była jakąś nawiedzoną eko-zwolenniczką roślinek? Osobiście uważam, że wydawanie setek milionów złociszy aby ominąć siedlisko rzadkiego gatunku chrabąszcza jest bezsensu. W ostatecznym rozrachunku jest również bardziej nieekologiczne. Przecież kilka kilometrów autostrady więcej, to i większe zniszczenia. Lepiej wykorzystać te miliony na działalność ekologiczną w innych miejscach. W mojej opinii kierując się taką logiką jak w szorcie najbardziej ekologiczne byłoby chyba wybicie dziewięciu dziesiątych ludzkości. Dlatego podsumowując - brak punktu.

E: literówka.
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:20   

Blue Adept, Ty łobuzie jeden! Nie próbuj mi tu rozpętać zielonej wojny!
Nad pomysłem ukatrupienia 90% populacji naszego nikczemnego gatunku proponuję głosować w osobnym wątku - mi się podoba. Mam nawet długą listę kandydatów do odstrzelenia w pierwszej kolejności :twisted:
 
 
Blue Adept 
Borg


Posty: 1543
Skąd: Warszawa
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:30   

Starscreem - Wojna jest smakowita, a ludzkość jeszcze lepsza. ;P: :wink: No i za prawdę warto cierpieć. :twisted:
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37526
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:35   

Blue Adept napisał/a
No i za prawdę warto cierpieć
podrośniesz to Ci przejdzie
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
CzterySilnia 
Frodo Baggins


Posty: 116
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:36   

Oj, Fidel, ostrzeżeń Ci przybyło ^^.
_________________
Zerknij na mojego bloga :)
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37526
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:39   

O, faktycznie! nie zuważyłem
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 13:58   

Gnida - to mi się po prostu nie podobało. Nie potrafię określić dlaczego. Jakoś nie zagadało. No i nie wiem, czy odrzucony pistolet może runąć inaczej niż w dół.
Ktoś obudził potwory - absolutnie, ani trochę nie zrozumiałem.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 14:05   

Audiatur et altera pars - jest trochę słodkie, ale równie dobrze może być napisane przez faceta. Sporo z nich jest w środku tak miękkich jak masło stojące poza lodówką, tylko udają twardzieli. Oazę bym pominęła, bo nie ma to jak wkurzyć duchy natury. Niezależnie od tego co jest napisane w Biblii (że niby człowiek jest panem natury, czy inne farmazony) jedno dobre tsunami, czy wybuch wulkanu pokazują gdzie jest nasze miejsce. Poza tym niezależnie od naszych działań Ziemia, jako całość, sobie poradzi. To my będziemy udupieni, bo zniszczymy ekosystem pozwalający nam na życie. -punkt.

Polemika
- oj chyba tak - bo mnie rozbawiła :) - punkt

punkty dostaną wtedy, kiedy zdecyduję się co będzie trzecie.

Terapia wydawał mi się zabawna + odpowiada mi styl, ale ta kobieta jest tak stereotypowo głupia, a facet oczywiście przebiegły, jakby ktoś odwrócił płciowo przysłowie "gdzie diabeł nie może tam babę pośle", albo pisał to pod wpływem starych reklam środków do czyszczenia, gdzie kobieta szoruje podłogę jak głupi osioł, aż tu nagle wpada facet z cudownym środkiem i wszystko naprawia. Dodatkowo z dość licznych doświadczeń moich znajomych wynika, że terapię małżeńską przeprowadza się w parach - więc punktu nie będzie.
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 14:08   

baranek napisał/a
Gnida - to mi się po prostu nie podobało. Nie potrafię określić dlaczego. Jakoś nie zagadało. No i nie wiem, czy odrzucony pistolet może runąć inaczej niż w dół.
Ktoś obudził potwory - absolutnie, ani trochę nie zrozumiałem.


bez grawitacji może w dowolnym kierunku :) tylko wtedy trzeba by było napisać "poleciał"

to jest druga strona :) kto wie co tam się dzieje, szczególnie, że on chyba leży unosząc się. Bo skoro pistolet poleciał jak głaz w dół, to albo się unosi, albo tam jest przepaść, albo pole magnetyczne ustawione selektywnie na ciało, a nie na metal.

ale też mi coś tu zgrzyta :(
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 14:20   

Czaga napisał/a
Terapia (...) Dodatkowo z dość licznych doświadczeń moich znajomych wynika, że terapię małżeńską przeprowadza się w parach


No tak, ale oni chodzą na współczesne terapie. A my tu mamy do czynienia z terapią przyszłości. Można też się pokusić o domniemanie, że żona zarzuciła marszałka focha na męża i nawet na terapii nie chciała go widzieć ;) Tak więc ja tutaj problemu nie widzę.

Tak samo nie czuję, że czymś nienormalnym jest naiwna kobieta i cwany facet. Mało to takich przypadków w przyrodzie? I odwrotnych też nie mniej. Jak i wszelkich innych możliwych kombinacji.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 14:27   

NBP - pomysł całkiem spoko. Wykonanie trochę szwankuje. Nawet na etapie wizualnym. Dla mnie, jako czytelnika, byłoby po prostu łatwiej, gdyby Autor/ka częściej używała entera. Ja wiem, ze nie chodzi o to, żeby czytelnikowi było łatwiej. Że czasami Autor/ka chce zmusić czytelnika do jakiegoś wysiłku, ale może niekoniecznie w ten sposób, hę? No i ta postać "Onego" tak trochę mętnie podana. Moim zdaniem tekst do poprawienia, ale warto go poprawić.
Po drugiej stronie - po zupełnie drugiej stronie, chciałoby się powiedzieć. Żeby nie powiedzieć: podejście do tematu od d*py strony. Humor. Nieco fekalny. Mocno fekalny. Początek jakby picassowski, te uszy i oczy po jednej stronie... Sprawdziłem w lustrze - nieprawda. No i najpierw te rozważania na temat twarzy, a potem przejście na drugą stronę tułowia. Twarz nie znajduje się na tułowiu, po żadnej z jego stron. Zdecydowanie nie do końca przemyślany tekst.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Goria 
Borg

Posty: 1520
Skąd: Wawa/Amberg
Wysłany: 16 Grudnia 2013, 14:45   

Starscreem napisał/a
Czaga napisał/a
Terapia (...) Dodatkowo z dość licznych doświadczeń moich znajomych wynika, że terapię małżeńską przeprowadza się w parach


No tak, ale oni chodzą na współczesne terapie. A my tu mamy do czynienia z terapią przyszłości. Można też się pokusić o domniemanie, że żona zarzuciła marszałka focha na męża i nawet na terapii nie chciała go widzieć ;) Tak więc ja tutaj problemu nie widzę.

Tak samo nie czuję, że czymś nienormalnym jest naiwna kobieta i cwany facet. Mało to takich przypadków w przyrodzie? I odwrotnych też nie mniej. Jak i wszelkich innych możliwych kombinacji.


za dużo było! Na szczęście można się już teraz rozwodzić oraz rozstawać, i coraz więcej kobiet to wykorzystuje :) . Chociaż potem rośnie pokolenie facetów- synów wychowywanych przez kobiety i też są *beep*.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group