Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Długie i skomplikowane historie - głosowanie do 29.01

Która krótka-długa opowieść najlepsza?
1. Złota Spirala Galaktyki
13%
 13%  [ 12 ]
2. Howgh
4%
 4%  [ 4 ]
3. Opowieść, którą znam tylko ja
20%
 20%  [ 18 ]
4. Oto Człowiek
1%
 1%  [ 1 ]
5. Pamiętniki z iście szlacheckim ro-dowodem
6%
 6%  [ 6 ]
6. No, co? Zapomniałem po prostu
11%
 11%  [ 10 ]
7. Dwanaście prac Levinsona. Praca 4: Butelka irkucka
17%
 17%  [ 16 ]
8. Złota płyta
15%
 15%  [ 14 ]
9. Pasożyt
5%
 5%  [ 5 ]
Łeee...za krótkie i nieskomplikowane...
4%
 4%  [ 4 ]
Głosowań: 45
Wszystkich Głosów: 90

Autor Wiadomość
Mateusz Zieliński 
Indiana Jones


Posty: 448
Skąd: Płock
Wysłany: 16 Stycznia 2012, 14:30   Długie i skomplikowane historie - głosowanie do 29.01

I oto nadchodzą najkrótsze spośród długich i skomplikowanych historii:

---------------------------------------------------------------------------------------------------------


1. Złota Spirala Galaktyki

- To długa i skomplikowana historia, kochanie - wydukał Roman, jednym okiem zezując na leżącą obok szesnastoletnią blondynkę a drugim na stojącą w drzwiach sypialni żonę.
- Opowiesz ją na rozprawie rozwodowej, obleśny karaluchu! - wysyczała czerwona z wściekłości połowica. - Albo przed Świętym Piotrem, bo chyba zaraz cię zabiję!
- Zaufaj mi, skarbie! Potrafię to wszystko logicznie wytłumaczyć...
- O, nie wątpię! Powinnam posłuchać ostrzeżeń mamusi, że ten poczciwy Romanek wywinie kiedyś niezły numer. Ciekawe z iloma uczennicami się dotychczas przespałeś?
- Bożena, daj sobie spokojnie wyjaśnić - mężczyzna zrobił niezdarny unik przed lecącym w jego kierunku wazonem.
- To ja już chyba pójdę, panie profesorze - wymamrotała pod nosem blondynka, po czym zeskoczyła z łóżka i zaczęła pośpiesznie zbierać bieliznę z podłogi.
- Zrozum, kochanie, tu chodzi o bezpieczeństwo naszej planety - zdesperowany Roman wyrzucał z siebie słowa w tempie karabinu maszynowego. - Nauczanie fizyki w liceum to tylko przykrywka dla mojej prawdziwej funkcji. Jestem głównym negocjatorem z ramienia ludzkości w Wielkiej Radzie Galaktycznej. Niedługo czerwona osobliwość pochłonie trzecią część Drogi Mlecznej i musimy skoordynować przeniesienie Układu Słonecznego w nowe miejsce...
Rzucony taboret z impetem odbił się od wezgłowia łóżka.
- Joasia też nie jest zwykłą uczennicą, w jej ciele zamieszkuje axyriański konsul Rady. To wszystko bardzo skomplikowana operacja, zajmujemy się tym już parę lat. Negocjacjami, znaczy się, nie tym co myślisz, skarbie...
Porcelanowa patera rozbiła się pół metra nad głową mężczyzny.
- Bo widzisz - kontynuował, łapiąc oddech. - Przeniesienie układu planetarnego wymaga izomorficznej transpozycji względem większego atraktora grawitacyjnego. Podczas tego niezmiernie ciekawego procesu, na skutek oporu superstrun, skróci się chronowektor i wystąpi paradoks Lagrange'a-Birkmanna. Oznacza to, że nawet gdybym cię teraz zdradził, według ziemskiego pojmowania czasoprzestrzeni do żadnej zdrady nigdy nie doszło!
- Jeszcze kanalia bezczelnie kręci! - Bożena rozbieganym wzrokiem szukała narzędzi mordu. - Nie łżyj w żywe oczy, choć raz bądź mężczyzną!
- Ale o tej zdradzie to tylko takie teoretyzowanie - Roman już lekko ochrypł. - Joasia, znaczy się axyriański konsul, pomagała mi jedynie rozwiązać pewien problem natury kognitywnej. Zabieg transpozycji jest technicznie tak skomplikowany, że ziemska semantyka go nie ogarnia. Bym mógł koordynować proces po naszej stronie, konieczna okazała się przebudowa neuronów mojego mózgu, a pierwszym ku temu krokiem jest wszczepienie mikroorganizmów do modyfikacji mitochondrialnego DNA. Przyznaję, z zewnątrz to mogło wyglądać jak seks oralny, ale... Bożena, co ty wyprawiasz!? Nie wygłupiaj się, zostaw ten pałasz - Roman zrobił się biały jak kreda, gdy żona zdjęła ze ściany pamiątkę po pradziadku. - Nie, zrozum, nieee!

* * *

Zastanawiacie się: jak to możliwie, że Ziemia wciąż istnieje? Na szczęście w tej sprawie mieliśmy rezerwowego negocjatora i w ostatniej chwili przenieśliśmy Układ Słoneczny na drugi kraniec Drogi Mlecznej.

P.S.
Oczywiście, poza garstką wtajemniczonych, nikt tego nie zauważył.

P.S. 2
Roman został pośmiertnie odznaczony Złotą Spiralą Galaktyki i żyje spokojnie u boku Bożeny, podtrzymując znajomość z axyriańskim konsulem w ciele blondwłosej Joasi. Tak właśnie działa czasoprzestrzenny paradoks Lagrange'a-Birkmanna.

P.S. 3
A wy, kobitki, na przyszłość bardziej ufajcie swoim facetom, bo inaczej świat czeka zagłada!


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


2. Howgh

- To długa i skomplikowana historia synu, jednak dziś, w dniu twoich 14 urodzin, jesteś już gotów na usłyszenie prawdy.
Kiedyś, było nas więcej. Setki różnych plemion, porozrzucanych po świecie. Każdy miał swój język, swoje obyczaje, swoje prawo i swoich bogów. No, ci akurat czasem byli wspólni, gdyż plemiona często były ze sobą na różne sposoby spokrewnione, ale i tak bardzo często dochodziło do bratobójczych walk. Wiem że ciężko w to uwierzyć, zwłaszcza teraz, gdy żyjemy w zamkniętych rezerwatach i jest nas zaledwie garstka, ale kiedyś cała ziemia należała do nas, a różne waśnie między ludźmi rozwiązywane były właśnie poprzez użycie broni. Zanim wszystko zaczęło się walić, każde plemię miało nagromadzone mnóstwo broni i zapasów, które pozwoliłyby na prowadzenie długoletnich wojen. Cały nasz świat był już na skraju konfilktu, który na pewno pochłonąłby mnóstwo istnień, ale powstrzymało nas pojawienie się gości.
Obcy przybli z miejsca, o którym krążyły legendy. Nikt nie wierzył że istnieje tam życie. Wiedzieliśmy że technologicznie i kulturowo wyprzedzają nas o setki lat. Szybko nauczyli najzdolniejszych z nas porozumiewać się z sobą, samemu jednak niechętnie poznając nasze dialekty. To powinno obudzić w nas pierwsze podejrzenia co do celu ich wizyty, ale przecież zapewniali nas o swoich pokojowych zamiarach. Opowiadali o bogactwach miejsc, z których pochodzą. Tych, które są na ich ziemii. Musisz wiedzieć że oni również nazywali siebie ludźmi, i my w to uwierzyliśmy. Uwierzyliśmy, choć w tej chwili, patrząc z perspektywy czasu wiemy, że żaden człowiek nie potrafiłby posunąć się do takiego okrucieństwa.
Zaczęło się niewinnie. Ot, grupka pijanych przybyszów zaczepia jedną z naszych kobiet. Ktoś staje w jej obronie i zostaje zabity na miejscu. W ruch idzie prymitywna (w porównaniu do obcych) broń i wybucha drobny bunt. Okazało się że społeczeństwo już dawno miało dość obcych, którzy traktowali wszystko jak własne. Byliśmy zaskoczeni, że obcych zabija się z taką samą łatwością jak naszych. Ogarnął nas szał mordowania, i poza wojownikami obcych, zaczęliśmy atakować ich siedliska, w których ukrywały się ich samice i potomstwo. Nie było litości dla niczego i nikogo. Strącaliśmy posągi ich bogów, paliliśmy ich dobytek, bezcześciliśmy ciała ich poległych i dopuszczaliśmy się naprawdę okrutnych rzeczy.
Tak samo szybko jak wszystko się zaczęło, tak samo szybko się skończyło. Wszystko trwało zaledwie kilka dni, w czasie których do walki poderwało się raptem kilka tysięcy osób, ale to i tak nic w porównaniu z siłą i szybkością odwetu. Wirus zrzucony na ziemię zabił połowę z nas zanim zorientowaliśmy się że coś się dzieje. Zainfekowani umierali w męczarniach, zarażając prawie wszystkich w około. W odwecie za naszą głupotę, obcy zabili prawie wszystkich mieszkańców naszej ziemii. Niektórzy z nas mieli szczęście i przeżyli. Widocznie jesteśmy odporni na tą truciznę.
Po zamknięciu w obozach, wszystko to, co nas kiedyś dzieliło, przestało mieć znaczenie. Wciąż bije w nas żar tamtych dni, jednak odpowiedzialność za to co się stało z naszym ludem, z naszą rasą... To właśnie jest to, co odbiera nam całkowitą chęć do walki.
Mam nadzieję synu, że nie gardzisz mną teraz, gdy się dowiedziałeś kto sprowadził zagładę na naszą rasę.
- Tato?
- Tak?
- Czyli to co mówią to nieprawda?
- A co mówią?
- Że to my pierwsi wystrzeliliśmy atomówki w kierunku Marsa.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


3. Opowieść, którą znam tylko ja

– To długa i skomplikowana historia – nucę. Słowa mi się mylą, drętwiejący język nie panuje nad rytmem. – Opowieść, którą znam tylko ja…
Daję sobie spokój ze śpiewaniem, sięgam po odtwarzacz. Wciskam play i ten sam utwór leci dzisiaj już chyba po raz setny. Głos młodej kobiety wchodzi w przeciwfazie do leniwie wybrzmiewających nut wurlitzera, a ja wpatruję się w szklankę z resztką szkockiej na dnie i bardzo, ale to bardzo staram się nie płakać.

To długa, pogmatwana historia…

Poznaliśmy się jako dzieci. Dorastaliśmy na jednym podwórku, razem bawiliśmy się w berka i chowanego, wisieliśmy do góry nogami na trzepaku, wspinaliśmy na drzewa w parku. Kasia była śliczną dziewczyną o kasztanowych włosach i zaraźliwym śmiechu, ja – okularnikiem z twarzą nakrapianą piegami. Ona szefowała naszej paczce, ja służyłem za popychadło.
Do podstawówki trafiliśmy jednej, ale do różnych klas. Przestaliśmy się widywać, bo koleżanki Kasi wyśmiewały się ze mnie bez litości ile razy widzieliśmy się na korytarzu. Nie to, żebym im się dziwił. Kaśka była ode mnie sympatyczniejsza, ładniejsza i inteligentniejsza. Musiałem przy niej wyglądać jak skrzyżowanie Pinokia z Plastusiem. Dałem sobie spokój, szczególnie że od chwili kiedy Kaśka skończyła trzynaście lat, wokół niej wiecznie kręciła się grupka przystojnych, wysportowanych chłopców. Sądząc po tym, jak się do nich uśmiechała, odpowiadało jej to.
Później nasze drogi się rozeszły, a ja spotkałem diabła i zacząłem zgłębiać tajniki czarnej magii.
Wszystko po to, by stać się kimś wyjątkowym.
Wszystko po to, by wreszcie mnie zauważyła.

Nigdy nie przestałem się nią interesować. W przerwach między studiowaniem sztuk tajemnych śledziłem jej losy. Kiedy poznawałem uroki i klątwy, ona studiowała na ASP. Nagrała bluesową płytę w dniu, w którym trafił w moje dłonie tom poświęcony białej nekromancji. Ja zgłębiałem możliwości telekinezy, a Kasia ruszyła w podróż dookoła świata u boku swojego amerykańskiego narzeczonego. W chwili, kiedy zdołałem przetransfigurować bryłkę ołowiu w złoty okruch, zagrała w swoim pierwszym filmie.
Zawsze byłem o krok za nią. Nigdy nie dość wspaniały i wyjątkowy, żeby wrócić do jej życia i zająć miejsce, o którym marzyłem.
W końcu ruszyłem w podróż, która miała dać mi wiedzę i moc, o jakich nie śniło się innym ludziom. Odwiedziłem Peru, Madagaskar, Birmę. Mieszkałem z Beduinami, uczyłem się magii od afrykańskich szamanów, pod okiem fakirów doskonaliłem sztukę iluzji. Przeczytałem każdy poświęcony magii tom istniejący na Ziemi.
Kiedy wróciłem, dowiedziałem się, że Kasia umiera. Zaskoczony, spojrzałem w lustro i odkryłem, że stoi przed nim starzec. Minęło wiele, wiele lat.
Długo się wahałem, nim zdecydowałem się odwiedzić ją w szpitalu. Znalazłem Kaśkę słabą i wycieńczoną chorobą. Siwe włosy otaczały pomarszczoną twarz. A jednak, kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i westchnęła z ulgą.
– Jesteś – powiedziała. – Tak chciałam cię jeszcze zobaczyć. Teraz już mogę odejść.

I teraz siedzę sam, starzec z głową pełną bezużytecznej magii, piję szkocką bez lodu i słucham płyty, której nigdy wcześniej tak naprawdę nie słuchałem. Głos Kasi miesza się z dźwiękami elektrycznego pianina, a ja spijam słowa z jej ust i zastanawiam się, jak mogłem zmarnować swoje życie.

To długa, pogmatwana historia
Opowieść, którą znam tylko ja
O dziewczynie w sukience barwy róż
I o chłopcu, co odjechał w siną dal


Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że w tej piosence mogła śpiewać właśnie o mnie.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


4. Oto Człowiek

To długa i skomplikowana historia. Kiedy tam wszedłem, zmieniło się wszystko. Zobaczyłem lustra, a w nich własne, rozmazane odbicie. Zajmowały cały korytarz, który ciągnął się w nieskończoność. Z każdej strony, otaczały mnie bezkształtne postacie, które chciały mnie dopaść. Poruszałem się po omacku, wsłuchując we własne kroki, które były coraz wolniejsze. Bose stopy, szeleściły na śliskim podłożu, jakbym stąpał po miniaturowych drobinach morskiego piasku. Ledwo mogłem złapać oddech. Zobaczyłem korytarz, błyskał jasnym światłem, ściany miał powleczone granitem. Znowu wpadłem w ciemność, zmienił się też układ dróg, byłem w zupełnie innym miejscu. Sufit ociekał czarną jak smoła mazią. Usłyszałem mocarne głosy, niezrozumiałe niczym dudniące w przestrzeni echo. Zobaczyłem uzbrojonych wojowników, było ich dwudziestu czterech, jak prezbiterów. Ominąłem ich, nie poruszyli się ani trochę.

Pobielony tynk, opadał na kleistą posadzkę. Siedem kolejnych kroków i znowu zakręt. Potem bieg pod górę po śliskiej podłodze, a dookoła powalająca zieleń, piętrzących się pod sufitem, aksamitnych malunków. Na nich drzewa, które wyginały się jak żywe. Miałem wrażenie, że ich liście spadają mi pod nogi. Zobaczyłem pędzącego byka, zboczyłem z drogi. Ktoś się poruszył, był osłonięty brezentem i głośno syczał. Usłyszałem ryk wielkiego lwa, zobaczyłem ptaka w locie i swoje martwe odbicie. Stanąłem, wpatrując się w nie. Lustro pękło i rozsypało się na drobne kawałki. Poczułem odór śmierci. Odwróciłem się i zobaczyłem ciemność, która jak czarna dziura, chłonęła całe światło. Cofnąłem głowę, poszukując jasności. Mglista poświata szkarłatnego ognia, cudownie nade mną falowała. Krzywiła się i zaginała niczym w mistrzowskim tańcu. Wchłonęła mnie, upadałem na plecy. Próbowałem krzyczeć, ale nie mogłem wydobyć z siebie głosu.

Kobaltowe ściany, chybotały się jak ogromne budynki, podczas silnego trzęsienia ziemi. Siedem trąb, zadęło. Usłyszałem tętent galopujących koni, poczułem w ustach smak krwi. Zakręt w prawo, następny w lewo. Rozwidlenia i krzyżówki. Pieprzony labirynt. Odwróciłem się, zobaczyłem jeźdźca na śnieżnobiałym koniu, który mnie ominął. Drugiego na czerwonym, purpurowe płomienie, strzelały spod jego kopyt. Trzeciego na karym, ten płynął w powietrzu, i czwartego na sinym, który przyniósł ze sobą śmierć. Zamknąłem oczy, zacząłem się modlić. Kiedy rozwarłem powieki, ich już nie było. Miałem wrażenie, że kręcę się w kółko, a droga poskręcana jest niczym serpentyna.

Siódma trąba, tubalnie dudniła. Ściany pulsowały, ociekając krwią. Czułem ból, kiedy ich dotykałem. Wtedy mnie olśniło. Zobaczyłem ludzką złość, a potem krzywdę, która karmiąc się nią, rosła niewyobrażenie. Cierpienie, było tego skutkiem. Łzy spływały mi po zimnych policzkach, a piekielny okrzyk, rozdzierał gardło. Wszystko zaczęło się kręcić. Szalało niczym w wirówce, a ja byłem w samym tego środku niczym w oku cyklonu. Ja jestem Alfa i Omega, usłyszałem. Chodź ze mną. To Biały Bóg, przemówił, wyciągając do mnie swoje najjaśniejsze ręce. Niemy, Czarny Bóg, stał obok. Patrzył tysiącem zdradliwych ślepi niczym pięćset jadowitych żmij, i ciągle kusił. Jasność zmieszała się z mrokiem, a cisza z hukiem silniejszym od tysiąca piorunów. Wskazówki zegarów, kręciły się w przeciwną stronę, a potem wszystko stanęło. Palec to Boży. Zobaczyłem wielobarwną tęczę, która usłała słoneczne niebo, paletą cudownych barw. Na jej tle wznosiły się białe jak papier gołębie. Mocno trzepotały skrzydłami…


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


5. Pamiętniki z iście szlacheckim ro-dowodem

To długa i skomplikowana historia, na którą natrafiłam przeglądając zapiski hrabiego Józefa, dotyczące rzekomego samobójstwa jego trzynastej żony Anastazji. Wysoki Sądzie, bardzo zaciekawiła mnie ta sprawa i postanowiłam zagłębić się w temat rzetelnie i dogłębnie. Właściwie zanurkowałam w odmęty pokręconego umysłu i równie pokręconej teorii, którą hrabia wysnuwał na kartach tajnego pamiętnika. Pamiętnika, który znalazłam wydrążając sporą dziurę w zabytkowej ścianie sypialnej komnaty Józefa, będącej obecnie własnością Muzeum Narodowego Dziedzictwa Kulturowego w Przygwizdkach. Otóż, według nieszczęsnego trzynastokrotnego wdowca, małżonka zmarła nagle w trzydziestą wiosnę życia niechcący wypadając z okna, po wcześniejszym wypiciu zatrutego wina, zjedzeniu najeżonego odłamkami szkła steku, zażyciu nadmiernej ilości środków nasennych oraz nieprecyzyjnym i nonszalanckim podcięciu sobie żył. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, ponieważ hrabia należał do koła tyranów popołudniowych, nocnych dręczycieli, a także posiadał honorowe członkostwo Stowarzyszenia Sadystów Pospolitych. Jednak Anastazja pomimo licznych wad męża, kochała go miłością bezwarunkową. Czy mam na to dowody? Oczywiście, Wysoki Sąd zechce spojrzeć na dowód numer piętnaście, dziennik hrabiny spisany jej własną ręką, co potwierdza ekspertyza grafologiczna. Ewidentnie każde zawarte w nim słowo świadczy o tym, że kobieta ta była bezgranicznie oddana mężowi, także wysnuwane przez niego teorie, że popadła w depresję spowodowaną jego oziębłością i prawdopodobnie niepowodzenie spłodzenia potomka z sześćdziesięcioletnim hrabią popchnęły ją do odebrania sobie życia. Jak czytamy w wywodach Józefa, podejrzewał on Anastazję o romans kuzynem Walerym, który bywał częstym gościem w ich posiadłości. Brak związku ze sprawą. Wspomina także, że nie omieszkał przedyskutować tej kwestii z damą swego serca. Argumentami w trakcie tejże wymiany zdań były mosiężny świecznik, zabytkowe lustro oraz szpilki do włosów babci Anastazji, które to zupełnym przypadkiem wbiły się w delikatną dłoń hrabiny. Wysoki Sąd zapewne zauważył diametralną rozbieżność wersji wydarzeń opisywanych przez obojga małżonków. Dodatkowo dowód numer dwadzieścia trzy, zeznania świadków kucharki Grety i jej pomocnicy Anny nasuwają uzasadnione podejrzenia, że to właśnie Józef zatruł wino i nafaszerował szkłem stek przygotowany dla żony, gdyż był widziany na terenie kuchni w noc tragedii, co jak zaznaczyła Greta nigdy wcześniej nie miało miejsca. Nic dziwnego, poprzednie dwanaście żon hrabiego zginęło w plenerze, również w skutek nieszczęśliwych wypadków. Jedynie Anastazja uniknęła tego losu, ze względu na odziedziczoną po matce agorafobię.
Hrabina zamierzała zwolnić Józefa z przysięgi małżeńskiej, gdy na jaw wyszedł jego romans z panną Wiolettą. W pozwie znalezionym między kartami pamiętnika Józefa zaznaczyła, że nie żywi urazy do męża i pragnie dla niego jedynie szczęścia, a skoro ona nie może mu go zapewnić przekazuje to zadanie innej. Problem polegał na tym, że intercyza zawierała zapis, iż jedna ze stron dziedziczy całość majątku jedynie w przypadku śmierci drugiej. Pozew rozwodowy oczywiście nigdy nie dotarł do kancelarii, ukryty przez Józefa w noc, kiedy zamordował żonę – przerwałam wywód, gdyż na sali zmaterializowała się niezwykła para.
- Kochanie, myślisz że w to uwierzą? – półprzezroczysty Józef ucałował żonę w spłaszczone od upadku czoło.
- A co za różnica? – Anastazja poprawiła cięcia na nadgarstkach. – Dzisiaj rocznica, obowiązki wzywają.
Co powiedziawszy otworzyła okno i z gracją przez nie wyskoczyła.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


6. No, co? Zapomniałem po prostu

- To długa i skomplikowana historia. Kiedyś opowiedziałem ją nawet koledze. Razem śmialiśmy się tak, iż ludzie zatrzymywali się pod oknem bloku i wpatrywali w nie z obawą, że dzieje się coś złego. Nie wiem, czemu aż tak bardzo się śmialiśmy. Nie jest ona zbyt śmieszna, to bardziej taki suchar. Długi i skomplikowany, że można się pogubić przy opowiadaniu. Rozumiecie mnie, prawda?
Większość wybałuszyła oczy bardziej, niż już miała. Ja jednak kontynuowałem, nie zważając na to.
- Ale przynajmniej można nad nią długo myśleć. Może jest nawet pouczająca? Nie wiem, lecz gdy pierwszy raz ją usłyszałem, musiałem dłuższą chwilę się zastanowić. Nie no, naturalnie, że zrozumiałem. Po prostu daje ona do myślenia. Nawet teraz, gdy przypomnę sobie o niej, głowię się nad jej niektórymi aspektami. Wiecie, te niektóre momenty są takie… no po prostu są skomplikowane. Trudne. Wiece, o których momentach mówię, prawda?
Wszyscy przecząco pokręcili głowami. Dopiero wtedy sobie przypomniałem. Uderzyłem się otwartą głową w czoło, a drugą podrapałem po karku.
- Kurde, trzeba było od razu mówić, że jej wam nie opowiadałem…


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


7. Dwanaście prac Levinsona. Praca 4: Butelka irkucka

To długa i skomplikowana historia.
Gary Levinson urodził się w środę. Był nie w ciemię bity przez pierwsze trzy lata życia. Dopiero potem matka zaczęła profilaktycznie łoić go smyczą na żmije, podarowaną jej przez wujecznego stryja ze strony matki, czyli samego Ezrę Dodge’a, sławnego tresera polarnych trzmieli, przez Inuitów zwanych numinukami.
Numinuki nie jadały byle czego: żywiły się lodowymi łakociami takimi jak luśki, bącle czy kiszone śledzie Vasa, importowane na Grenlandię aż z dalekiego Irkucka. Śledzie odławiano tam jako pospolite szkodniki konkurujące ze szczurami oraz ibisami syberyjskimi, które, odkąd średnia temperatura wzrosła o 1,7 promila, zmieniły trasy przelotów, a międzylądowanie urządzały w tej właśnie zatęchłej mieścinie bez jednego nawet motelu na godziny.
Tam też rozpoczęła się historia wynalazku zwanego przez trzynaście pokoleń dziurą na mole, a dopiero potem ochrzczonego zaszczytnym mianem butelki irkuckiej. To w tej właśnie butelce żony kolejnych dwunastu merów potajemnie gromadziły w czasie epidemii dżumy, trądu i czarnej ospy wydzieliny swych dymienic celem wytworzenia paneuropejskiej broni biologiczno-chemicznej, zwanej również Rozwiązaniem Ostatecznym Kwestii Bułgarskiej i Subsaharyjskiej.
Butelka irkucka: wieki średnie stały pod znakiem wojen prowadzonych o tę relikwię. Jej zawartość była przedmiotem wielu spekulacji. Niejeden śmiałek stracił wzrok i owłosienie wokół pępka, próbując odcyfrować instrukcję obsługi oraz gwarancję producenta zapisane w każdym z hieroglificznych języków Chin i państw ościennych, jak również w trzynastu zaginionych językach Ameryki Łacińskiej, jak linguoguano czy południowomorawski. Niestety, żadna rękojmia nie potrafiła zagwarantować nietykalności cielesnej człowieka, który spróbowałby otworzyć butelkę irkucką. Zdarzały się zarówno wypadki poparzeń, jak i utraty zmysłu powonienia czy ostrości wzroku o ponad cztery dioptrie.
Również Gary Levinson padł ofiarą tajemnej klątwy, ulegając deformacji, która na ponad dwanaście lat oszpeciła jego pokryte ospowatymi bliznami oblicze. Zyskał dzięki temu sławę, jako Maryla Rodowicz Renesansu, pozował też wielu sławnym portrecistom tej epoki: Vasco da Gamie (z łasiczką) czy Fernando Vincenziemu z Latencji (z przepaską na oku i listkiem figowym). Pretendował również, ku oburzeniu Świętej Inkwizycji, do Nagrody Nobla w nieoficjalnych dziedzinach bałwochwalstwa i hennoterapii abrazjalnej. W tej drugiej konkurencji zdobył też nagrodę Grammy i z urzędu kandydował do rosyjskiej Dumy Państwowej, zajmując ostatnie miejsce w okręgu Donieckim. Mimo to, paradoksalnie, pokonał w cuglach zasiadającą od dwunastu lat w parlamentarnych ławach kobyłę miejscowego popa.
Jako poseł wygłosił dwie interpelacje. Obie dotyczyły wysokości akcyzy na biopaliwo z cykorii. Został za te wystąpienia pozwany przez Ligę Ochrony Wołka Zbożowego imienia J. Konarskiej i skazany na dwanaście lat ciężkich robót. Za złe sprawowanie połowę kary zamieniono na dożywotnie kierowanie gimbusem szkoły dla upośledzonych artystycznie dyslektyków w Manaus.
Nasz bohater wydał ostatnie tchnienie na zakręcie szosy nad przepaścią pełną krabów wełnistych oraz łupków roponośnych. W katastrofie śmierć poniósł też miejscowy anonimowy alkoholik, śpiący w bagażniku gimbusu po odbyciu aktu nierządnego z bratem syna żony męża dyrektora gimnazjum dla dzieci pułku im. Synowej Porucznika Che Guevary.
Kości Levinsona do dziś bieleją w gablocie Muzeum Jajka i Pisanki w Bogocie.
Gdyby nie on, dalej byłbym drwalem.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


8. Złota płyta

To długa i skomplikowana historia, której początek miał miejsce sto pięćdziesiąt milionów kilometrów od Słońca. Wszystko wskazywało na to, że za chwilę nastąpi koniec pewnego etapu. I nikt nie mógł temu zapobiec.
Z ukrytych w ścianie głośników wybrzmiewały ostatnie takty „Ognistego ptaka” Stravinskiego. Załoga „Podróżnika” wpatrzona w ekrany komputerów milczała, w napięciu oczekując na atak, którego celem była bezbronna planeta. Statek leciał kursem przechwytującym, ale od momentu wyjścia z nadświetlnej wiadomo było, że jest za późno. Jednostka obcych stale przyśpieszając parła ku Ziemi. I wciąż pozostawała poza zasięgiem dział „Podróżnika”.
Błysk rozświetlił przestrzeń. W zupełnej ciszy – komputer pokładowy z jakiegoś powodu wstrzymał odtwarzanie muzyki – patrzyli jak potężne strumienie energii miotane z dział statku obcych docierają do powierzchni błękitnego globu. Planeta w ciągu kilku sekund, pociemniała i rozbłysła jasnoczerwonym spazmem. Po niespełna minucie z Ziemi pozostał jedynie szybko rozpraszający się obłok gazów i pyłu. Fala uderzeniowa prześliznęła się po osłonach obu statków. Jednostka obcych zamigotała niebieskawym światłem i weszła w nadświetlną. Ktoś na mostku odezwał się zduszonym głosem:
- Czas wracać do domu.
Jashek, kapitan „Podróżnika” spojrzał za siebie i już chciał odpowiedzieć: „Tu był nasz dom”, ale powstrzymał się. Zacisnął dłonie na oparciu fotela i syknął:
- Ścigamy ich! Gosha, wyznacz kurs.
Nawigatorka potwierdziła rozkaz. Statek jęknął cicho przeskakując w nadprzestrzeń. W niewielkiej odległości przed „Podróżnikiem” znajdowała się jednostka obcych. Najwyraźniej nie spodziewali się pościgu – silniki przeszły w tryb lotu międzygwiezdnego, statek powoli nabierał prędkości.
- Kapitanie?… - zapytała półgłosem Gosha.
- Przechwytujemy – odpowiedział ze spokojem.
* * *
Spotkanie Rady Bezpieczeństwa odbywało się w New New Yorku, siedzibie Narodów Zjednoczonych na Marsie, skolonizowanym przez ludzi po tym, gdy okazało się, że Ziemia wchodzi w epokę lodowcową. Ludzie opuścili zamarzającą powoli Ziemię, pozostawiając na niej urządzenia badawcze.
Carver otrząsnął się z zamyślenia i uniósł rękę, aby uspokoić kłócących się polityków. Głosy umilkły. Stojący na stole termos z kawą włączył się i płyn zaczął szumieć. Carver nabrał powietrza i przemówił stanowczo:
- Nie będzie żadnej inwazji. Ani z naszej strony, ani z ich strony. To pokojowo nastawione istoty…
- Dlatego nas zaatakowały? – przerwał Barent. Zebrani spojrzeli na siedzącego przy końcu stołu Jasha, jedynego obecnego na sali świadka zniszczenia Ziemi przez obcych. Wojskowy wytrzymał spojrzenia zgromadzonych i uśmiechnął się niewyraźnie do Carvera. Przewodniczący rady odpowiedział lekkim skinieniem głowy i wrócił do wyjaśnień:
- Jak państwu wiadomo kapitan Jash nie zniszczył statku obcych. Ruszył w pościg z zamiarem przejęcia. I wtedy załoga zorientowała się, w jakim kierunku leci. – Carver przerwał i spojrzał na wojskowego. Kapitan przemówił:
- Jednostka obcych obrała kurs odchylony o ponad trzydzieści trzy stopnie od ekliptyki, wprost ku gwieździe Ross 248…
- Czy to nie tam leciał Voyager 2? – zapytała Johns.
Jash potwierdził. Rozległy się głośne szepty. Carver zignorował je i stwierdził:
- Obcy, którzy, nawiasem mówiąc, wyglądają jak ziemskie zajęczaki, przestraszyli się, kiedy dwadzieścia lat temu przechwycili Voyagera i odczytali przekaz umieszczony na pokładzie sondy. Powiedzieli, że uważają nas za agresywną rasę.
- Jak to, przecież na złotej płycie znalazły się tylko pozdrowienia! – zawołała Johns.
- I zdjęcie Buszmena polującego na króliki.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


9. Pasożyt

To długa i skomplikowana historia. Pasożyt, który zagnieździł się w moich wnętrznościach, lada chwila osiągnie dojrzałość i wyjdzie na zewnątrz, zabijając przy okazji żywiciela. Jeśli by się zastanawiać, dlaczego mam go w bebechach, winą należałoby obarczyć Kate.
Nie mam głowy do wspominania. Za godzinę, może mniej, będę martwy. Wiem, że tak będzie, bo widziałem jak umierał Jack, Stan, a potem Jane i Lilly. Było tak, jak w tym starym filmie o obcym, który spustoszył kosmiczny statek. Z tą różnicą, że nasz pasożyt nie zmienił się w krwiożerczą, ociekającą żrącym kwasem bestię, ale odpełzł niezainteresowany truchłem. Wygląda groźnie, ale po opuszczeniu ciała żywiciela jest powolny i nieporadny, a swoim byłym kokonem nie interesuje się w ogóle. Co w sumie jest dla mnie niewielkim pocieszeniem…
Jak tak dzisiaj się zastanawiam, Tom, który wszczepił mi to świństwo, już na początku studiów był trochę dziwny. Niewiele mówił, jeszcze rzadziej się uśmiechał. Ale to, że jest zauroczony Kate, widać było jak na dłoni.
Przeszkadzało jej to. Jego cielęce oczy, uśmiechy i nieśmiałe zaloty działały na nią jak płachta na byka. Była w głupi sposób okrutna, jak wiele kobiet w tym durnym wieku. Chciała się go pozbyć i zabawić jego kosztem. Pasował do roli ofiary.
Zwabiła Toma do pustej sali gimnastycznej. Popędził jak na skrzydłach, pewnie nie wierzył swojemu szczęściu. Przypuszczam, że nie dowierzał w to, co się dzieje nawet wtedy, gdy zdjęła stanik i poprosiła, żeby się rozebrał. Zrobił to rzecz jasna. Widziałem, jak z emocji drżą mu ręce.
Wparowaliśmy do sali, kiedy był już nagi. Zanim uciekł, zdążyliśmy narobić zdjęć. Jack już wcześniej kręcił wszystko swoją wypasioną kamerą. Oczywiście w odpowiedni sposób, by Tom wyszedł na obleśnego zboczeńca, a Kate na zbałamuconą cnotkę. *beep*, jacy byliśmy głupi…
Jeśli Kate chciała się pozbyć Toma, udało jej się w stu procentach. Postraszony publikacją zdjęć i filmów stał się jeszcze bardziej niewidoczny niż wcześniej. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, by wypowiedział po tym wszystkim chociaż jedno zdanie poza salą wykładową.
Jakimś trafem na pierwszą misję zakwalifikowaliśmy się prawie w tym samym gronie, w jakim tej feralnej nocy spotkaliśmy się w sali gimnastycznej. Był też Tom – specjalista od obcych form zafascynowany pasożytami. Brakowało tylko Kate, która oblała egzaminy. Szkoda, bo chętnie bym jej teraz podziękował za to wszystko.
Stacja badawcza, na którą trafiliśmy, nie była złym miejscem. Za dnia badaliśmy formy życia, jakie rodziły się na tej dziwnej planecie, ale po godzinach dało się całkiem znośnie żyć. Ba, od czasu do czasu dało się też zabawić. Używek – jak zawsze tam, gdzie zawędrują ludzie – nie brakowało.
Po jednej z libacji obudziliśmy się wszyscy w sali odpraw ledwie przytomni i z wielką dziurą w pamięci. Dokładnie rzecz biorąc nie wszyscy – brakowało Toma.
Zaobaczyliśmy go po odpaleniu wideowiadomości, którą nam zostawił. Beznamiętnie wyjaśnił, że każdy z nas ma w ciele nowego lokatora. Pasożyta, którego badaliśmy od kilku tygodni. Wszczepił go każdemu z nas w różnych odstępach czasu, byśmy czasem nie umarli jednocześnie. Wyraźnie podkreślił, że taki był jego zamiar. Nie mam ochoty pisać o tym, co działo się później. Wystarczy, że widziałem to na własne oczy.
Nie wiem, czy ktoś przeczyta tę wiadomość. Próbowałem skontaktować się z Ziemią, patrolem, kimkolwiek, ale sukinsyn zamknął nas w bazie i zlikwidował łączność. Chcę, żeby ktoś wiedział, co tu się stało i dorwał tego zwyrodnialca.
Żałuję wielu rzeczy, ale najbardziej...


---------------------------------------------------------------------------------------------------------


9 tekstów. 9 głosów.
Zapraszam do komentowania i głosowania.
Koniec zabawy 29.01 około godz. 20.30.
_________________
Mój nick, to imię i nazwisko. Mówcie mi po imieniu...
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 16 Stycznia 2012, 14:51   

Wstępnie przeczytałem wszystkie i ... o matko! Albo niewiele trzeba by zaspokoić mój gust, albo jest naprawdę bardzo wysoki poziom. Punkty dam jakoś później, bo muszę przeprowadzić eliminację i prawdopodobnie przeczytać każdy jeszcze raz.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 16 Stycznia 2012, 15:05   

Przeczytane. Ze trzy punkciaki już na dzień dobry się objawiły. Dam jeszcze szansę innym się uleżeć.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Arya 
Stefan Sławiński


Posty: 2628
Skąd: Lublin
Wysłany: 16 Stycznia 2012, 19:48   

Howgh, Opowieść, którą znam tylko ja, No, co? Zapomniałem po prostu i Złota płyta.
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 16 Stycznia 2012, 21:59   

Liczyłem na dużo szortów na dobrym poziomie, bo temat wydawał się ogólny-łatwy. Szortów nie za dużo, ale poziom faktycznie dobry, przyjemnie się czytało. Nad głosami jeszcze pomyślę, bo coś tam oscyluje na granicy punktu/wyróżnienia :)
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 15:10   

<ocena mode on>

Złota Spirala Galaktyki - takie sobie, pewnie miało być śmieszne. Nie było.
Howgh - nie za bardzo zrozumiałem puentę
Opowieść, którą znam tylko ja - absolutnie GENIALNE!!! PUNKT, PUNKT, po trzykroć PUNKT!!! Wszystko mi się podobało!!! Ojej!!!!!1111jedenjedenjeden
Oto Człowiek - nie, taki bełkot to nie dla mnie
Pamiętniki z iście szlacheckim ro-dowodem - podobnie jak w Howgh - nie rozumiem puenty
No, co? Zapomniałem po prostu - j.w.
Dwanaście prac Levinsona. Praca 4: Butelka irkucka - strasznie skomplikowane to fakt. Poziom absurdu naprawdę duży
Złota płyta - nawet dobre. Niby w miarę oczywiste, ale jednak daje radę. Na zachętę - PUNKT
Pasożyt - bardzo dobre!!! Drugi najlepszy szort, zdecydowanie!! Również wszystko mi się podobało. PUNKT!!!

No i tyle.
<ocena mode off>
 
 
 
Haskeer 
Jaskier


Posty: 70
Skąd: owni
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 16:31   

Narazie tylko czytam. Na punkty nadejdzie czas.


I tak na marginesie:
marcolphus, co to znaczy "j.w.?"
_________________
- Będziesz przekazywał prawdy moje - głos pierwszy.
- Ale ja nie jestem Mojżeszem - głos drugi.
- A kto ci powiedział, durniu, że ja jestem Bogiem - głos pierwszy.

- Grzegorz Drukarczyk
 
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 16:46   

Haskeer napisał/a
co to znaczy j.w.?
jak wyżej...
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Haskeer 
Jaskier


Posty: 70
Skąd: owni
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 17:10   

Ah... Dzięki :B
_________________
- Będziesz przekazywał prawdy moje - głos pierwszy.
- Ale ja nie jestem Mojżeszem - głos drugi.
- A kto ci powiedział, durniu, że ja jestem Bogiem - głos pierwszy.

- Grzegorz Drukarczyk
 
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 17:22   

Dokładnie, dzięki shenra za pomoc w wyjaśnieniu. :wink:
_________________
What Codringher Hears
 
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 17:34   

marcolphus, nie ma sprawy. Byłam pod ręką :D
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Adrianna 
Luke Skywalker


Posty: 209
Skąd: Warszawa
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 18:27   

Z zasady nie przepadam za miniaturami, więc moja ocena może być trochę dziwna - mam tendencję do patrzenia na krótkie formy pod podobnym kątem jak na opowiadania. Niemniej zajrzałam tutaj, przeczytałam - najpierw co nieco, potem resztę - i stwierdziłam, że swoje dwa słowa komentarza dorzucę. A co! :D

Złota Spirala Galaktyki - Nic ciekawego. Ni to śmieszne, ni wciągające. Może faceta, który miewa podobne problemy z żoną i szesnastolatkami to wkręci, mnie niestety nie.
Howgh - Jakoś nie... Wepchnięcie za długiej historii w zbyt krótką formę. Tutaj jest jakaś masa faktów przedstawiona albo raczej zaraportowana... No i nic z tego nie wynika.
Opowieść, którą znam tylko ja - Świetne. Po prostu. Brawa dla autora/autorki - najlepszy utwór w tym zestawieniu i to jak dla mnie pozostawiający wszelkie "numery dwa" daleko w tyle.
Liryczne, poruszające, sprawnie zamknięte, z przekazem. Ekstra. PUNKT
Oto Człowiek - Głęboko i beztreściowo. Nie wiem, co autor do mnie mówił.
Pamiętniki z iście szlacheckim ro-dowodem - Czytało się fajnie, wywód dobrze poprowadzony, typ historyjki należący do lubianych przeze mnie... Tylko to zakończenie. Jakoś do mnie nie trafia.
No, co? Zapomniałem po prostu - Zabawne potraktowanie tematu, ale dla mnie zabawa formą to nie wszystko. Rzeczywiście jest krótko i jest to, czego temat wymagał. Ale dla mnie to wciąż za mało.
Dwanaście prac Levinsona. Praca 4: Butelka irkucka - Pokręcone, ale zabawnie się czytało. Zestawienie z końcówką kompletnie z powietrza, ale ten kontrast jakoś mi podpasował. Rzeczywiście jest długo, skomplikowanie... I schodzimy gwałtownie na ziemię. Będzie PUNKT
Złota płyta - Niezbyt to skomplikowane. Do tego mało zaskakujące i jakoś niezbyt płynnie mi się czytało.
Pasożyt - Też niby nic szczególnego, ale dobrze napisane. Wiarygodny narrator, sprawna opowieść. Jak na tak krótką formę, to autor zdołał sporo treści przekazać i zarysować z lekka bohaterów. To dla mnie dość ważne. PUNKT
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 21:34   

Przeczytałam część tekstów konkursowych. Najbardziej ubawił mnie, chociaż w sposób chyba przez autora niezamierzony No, co? Zapomniałem po prostu:
Cytat
Uderzyłem się otwartą głową w czoło, a drugą podrapałem po karku.

Rozumem, że bohater miał trzy głowy, z tego jedną otwartą, a drugą z paznokciami. Chyba, że do drapania po karku służyły zęby?
 
 
RedActor 
Jaskier


Posty: 87
Skąd: Lublin
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 21:37   

Dałem trzy punkty:

Złota Spirala Galaktyki nie jest to może arcydzieło, ale pomysł nawet fajny. Na lekki uśmiech. Może być

Opowieść, którą znam tylko ja Lekko smętne, nastrojowe. Ciekawa historia. Podobało się, tylko końcowa piosenka mogłaby by być ciut lepsza. Poza tym w porządku.

Złota płyta - Może nie odkrywcze, ale całkiem przyjemne. Zrobiło dobre wrażenie przy pierwszym kontakcie i o to chodzi.

Dziekuję ;)
_________________
Prwdzw twrdzl n ptrzbj smgłsk
 
 
Mateusz Zieliński 
Indiana Jones


Posty: 448
Skąd: Płock
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 23:10   

No... wróciłem.
A tu widzę, zabawa toczy się własnym rytmem.

Arya, marcolphus, Adrianna, RedActor, dzięki za głosy...
NN-om też.

Agi, autor No, co? Zapomniałem po prostu cichutko zapytuje, czy możemy zedytować ten głupi błąd? Ja bym nie zmieniał. Fajnie jest, obecna wersja daje do myślenia, poza tym jest w regulaminie zapis o edycji cytowanych treści, ale...? Darujemy mu?
_________________
Mój nick, to imię i nazwisko. Mówcie mi po imieniu...
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 17 Stycznia 2012, 23:36   

Przeczytałam. Pomyślę i dam głos ;)
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 05:58   

Mateusz Zieliński napisał/a
Agi, autor No, co? Zapomniałem po prostu cichutko zapytuje, czy możemy zedytować ten głupi błąd? Ja bym nie zmieniał. Fajnie jest, obecna wersja daje do myślenia, poza tym jest w regulaminie zapis o edycji cytowanych treści, ale...? Darujemy mu?

Mateuszu, proponuję nie ruszać już tekstu.
Autor, mam nadzieję, nie umrze ze wstydu, za to zapamięta, że napisany tekst czytamy przed wysłaniem.
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 10:57   

jak na razie przczytane ;
1, 3, 6, 8, 9, - i wszystkie "czytalne" niektóre nawet bardzo :D
Pacanie sie głową w głowę w 3 nawet śmiesznie wyszło, choć nie zamierzone,
jak na teraz najbardziej do mnie mówią 3 i 8 . Popunktuję jak doczytam resztę :wink:
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
brajt 
Komandor Koenig


Posty: 642
Skąd: GGFF
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 15:15   

3. Opowieść, którą znam tylko ja
9. Pasożyt

Z naciskiem na to pierwsze, ale oba wyraźnie lepsze od pozostałych.
_________________
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
 
 
Kruger 
Zombie Lenina


Posty: 476
Skąd: Wrocław
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 16:22   

Najbardziej mi się. W poniższej kolejności.

Pasożyt
Złota Spirala Galaktyki
Opowieść, którą znam tylko ja
_________________
Niespełniony ałtor a także troll, tetryk i maruda.
 
 
tullia 
Jaskier


Posty: 92
Skąd: w-m
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 20:41   

Punkty:

Opowieść, którą znam tylko ja - ładne, ciut sentymentalne, ale dla mnie to nie wada, bo sama sentymentalna jestem od niemowlęctwa. :wink:
No, co? Zapomniałem po prostu - mimo tych głów (autor chyba zresztą wybrał proroczy tytuł ;P: ). Choć od początku wiadomo do czego to zmierza, nawet sympatyczne.
Złota płyta - dobrze napisane, pomysł może nie był porywający, ale dość fajny.
Pasożyt - fajny pomysł, lubię takie klimaty. Poza tym udało się tu zawrzeć sporo treści, bez wrażenia streszczenia i przynudzania.
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 21:42   

Jak już pisałem, poziom dobry :)

Oryginalny nie będę. Punkty dla:

1. Opowieść, którą znam tylko ja - nie przepadam za sentymentalizmem w szortach, ale tutaj mi to nie przeszkadza. Bardzo zgrabny twist, czy raczej anty-twist, człowiek spodziewa się jakiejś nekromasakry, a tu… No mocne, mocne…

2. Złota płyta - zgrabne. Lubię obcych na wesoło.

Na wyróżnienie zasługuje Howgh - dobry pomysł, ważne przesłanie, ale historia ciut za prosta.

Gdybym miał zgadywać autorów, to miałbym pewne typy przy Opowieści, Dwunastu pracach i Złotej płycie, ale niezbyt mocne.

Swoją drogą, ciekawe czy ktoś zwrócił uwagę na podobieństwo na ogólnej płaszczyźnie Opowieści, którą znam tylko ja i Pasożyta. Jednak w tym drugim tekście uwiera mi totalna przewidywalność - motyw zemsty frajera jest strasznie oklepany, przynajmniej dla kogoś, kto lubi czasem obejrzeć amerykański film klasy C.
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
Mateusz Zieliński 
Indiana Jones


Posty: 448
Skąd: Płock
Wysłany: 18 Stycznia 2012, 22:42   

brajt, Kruger, tullia, dziko, dzięki za głosy.

Mamy lidera. Całkiem zasłużonego, przyznaję.


A głowa głową zostaje... ;P: Naród to lubi!
_________________
Mój nick, to imię i nazwisko. Mówcie mi po imieniu...
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 19 Stycznia 2012, 10:22   

Howgh zaliczone - dalej rzecz czytalna, sądze, ze to naprawdę niezła edycja "sie zrobiła " :)
Pamiętniki z iście szlacheckim ro-dowodem. No tu mam problem "merytoryczno-logiczno- prawdopodobieństwowy" . Z jakiej paki znalazca pamiętników zawraca fupę jakiemuś sądowi , skoro rzecz dotyczy wypadków sprzed wieków, chyba, ze rozprawa dotyczy zniszczenia zabytkowej substancji, przez beztrosko wiercącego dziury w historycznych murach bezczelnego poszukiwacza skarbów, który usiłuje się tłumaczyć treścią znalezinego manuskryptu.
Ukarać łobuza za niszczenie dóbr kultury, nie zaś zawracać głowę bidnym duchom i zmuszać takowe do popisywania się przed gawiedzią palestrancką ;P:
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
Mateusz Zieliński 
Indiana Jones


Posty: 448
Skąd: Płock
Wysłany: 22 Stycznia 2012, 23:09   

Cisza zaległa, ankieta zamarła.
To teraz ja!

Moje głosy idą na Złotą Spiralę Galaktyki (uśmiałem się... tekst "z zewnątrz to mogło wyglądać jak seks oralny" kupił mnie w 100%) i Opowieść, którą znam tylko ja (a tu lekko wzruszyłem i jakoś tak miałem przed oczami Forresta Gumpa, nie wiem dlaczego).
_________________
Mój nick, to imię i nazwisko. Mówcie mi po imieniu...
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 23 Stycznia 2012, 08:30   

Daję punkty: No, co? Zapomniałem po prostu, Złota płyta

chciałbym dać więcej, ale musiałbym wtedy dać ich z sześć, a to by się minęło z celem ;)

Pasożyt i Opowieść, którą znam tylko ja są baaardzo dobre, ale też tematy takie niezbyt twórcze i dlatego to nie one się znajdują wymienione powyżej.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Mateusz Zieliński 
Indiana Jones


Posty: 448
Skąd: Płock
Wysłany: 23 Stycznia 2012, 23:21   

Dzięki, Mateusz. Dzięki, mesiash.
_________________
Mój nick, to imię i nazwisko. Mówcie mi po imieniu...
 
 
RedActor 
Jaskier


Posty: 87
Skąd: Lublin
Wysłany: 25 Stycznia 2012, 14:09   

No jak już prowadzący sam sobie gratuluje, to nie jest dobrze :D
_________________
Prwdzw twrdzl n ptrzbj smgłsk
Ostatnio zmieniony przez RedActor 25 Stycznia 2012, 21:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Marcin Robert 
Orient Men


Posty: 1476
Skąd: Nowy Targ
Wysłany: 25 Stycznia 2012, 17:49   

Jedno bardzo mi się podobało. Reszta... Muszę jeszcze raz się przyjrzeć, to może coś wybiorę.
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 25 Stycznia 2012, 23:42   

Opowieść, którą znam tylko ja, No, co? Zapomniałem po prostu.
1 - pasuje mi klimat, 2 bo krótko, zwięźle i na temat.

O pozostałych:
Złota Spirala Galaktyki- nie lubię usprawiedliwiania

Howgh- ale o sso chozi?

Oto Człowiek- podobnież

Pamiętniki z iście szlacheckim ro-dowodem - nawet ciekawe, ale pointa absolutnie poza moim zrozumieniem

Dwanaście prac Levinsona. Praca 4: Butelka irkucka - nie zrozumiałam, szukać mi się nie chciało

Złota płyta - jako, że zawziętość jest brzydka, moje drogie dzieci, dlatego z króliczka zrobimy... pasztecik.

Pasożyt - nieco skojarzył mi się z obcym. Jakbym już to gdzieś, kiedyś... czyli subiektywne wrażenie wtórności.
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group