Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
sprzedawca na Saturnie

punkt dla:
KIER
0%
 0%  [ 0 ]
KARO
79%
 79%  [ 19 ]
PIK
20%
 20%  [ 5 ]
Głosowań: 24
Wszystkich Głosów: 24

Autor Wiadomość
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 28 Maj 2007, 21:06   sprzedawca na Saturnie

KIER:

Wojtek miał swoje tajemne miejsce przy wizjerze awaryjnego luku towarowego. Kiedy już nie dało się wytrzymać, a cały świat robił na złość, dobrze było zaszyć się tam gdzie nikt nie zaglądał i patrząc na gazowego olbrzyma w dole wyobrażać sobie powrót na SQL17 czyli do domu, tego prawdziwego, z drzewami, zwierzętami i ... dziewczynami. Doprawdy, trudne jest dorastanie piętnastolatka w VII bazie handlowej sektora Theta. Gapiąc się w kłębiącą się leniwie w dole powierzchnię Saturna, myślami można było uciec daleko, wzrok opływał planetę nie zatrzymując się na terminatorze, nurkował w przestrzeń, kosmos był narkotykiem, pozwalał odpłynąć świadomości i sprowadzał wizje.

Wojtek organicznie nienawidził Senicjan. Ich fioletowe nozdrza pijaka z wydzieliną feromonalną spływającą wprost do jamy pokarmowej nieodmiennie budziły w nim obrzydzenie. Reszta obcych była do zaakceptowania, ale bez znajomości Senickiego, Wojtek mógł zapomnieć o zdobyciu patentu kupca. Cóż, taka karma, mawiał ojciec Wojtka i mrużąc oko prorokował mu karierę w służbach układu SQL. Jeżeli było dla Wojtka coś gorszego od kozożrących Senicjan, to chyba tylko quaziorganiczne egzoszkielety bojowe żołnierzy sił układu – nie do zdjęcia – perspektywa zaszycia się w obcą skórę do końca życia to było coś przerażającego. Gorsze nawet od ustnego z Senickiego.

Nie ma jak rozwalić się na gąbce izolacyjnej, porozwalać dookoła czytniki i rejestratory szkolne i pociągając sfermentowany napój regeneracyjny snuć plany ucieczki. Wzrok błądzi w przestrzeni, a umysł składa do kupy poszczególne elementy Planu – przez duże P.

Godzina zero nadciągnęła wraz z ogłoszeniem ostrzeżenia o wejściu bazy w rejon ogona komety Sheckleya-Wolfa. Ruch w przestrzeni został ograniczony do minimum i nawet pozaukładowe patrolowce zostały zadokowane pod główną osłoną A-GraV bazy. Wojtek od dłuższego czasu gromadził zapasy w kapsule ratunkowej odkrytej tuż obok awaryjnego luku. Kapsuła miała 100 dniowy system podtrzymywania życia i o zgrozo - senicki (bueee) napęd fazowy. Można było w ciągu tych stu dni odskoczyć naprawdę daleko – fazowy zmieniał stałą kosmologiczną i powodował kierunkowe zagęszczenie przestrzeni ignorując duperele typu gwiazdy. Jeszcze tylko kartka do rodziców, żeby się nie martwili, broń na wszelki wypadek i żegnaj bazo.

Siła przyśpieszenia wgniatała żołądek w nerki, nerki w kręgosłup, a kręgosłup w ramę fotela. Nie tak miało to wyglądać, nie tak, mokra, śmierdząca plama w spodniach, niemożność podniesienia ręki, policzki spływające na uszy i ból, potworny ból głowy, błyski światła i ciemność, cicha i ciepła ciemność.

W oddali coś wyło. Raz ciszej, raz głośniej, wszystko bolało, ale to koszmarne wycie stawało się nie do zniesienia. Otwarcie oczu spowodowało tylko nowy ból, Wojtek na oślep machnął ręką i wycie ucichło. Dla odmiany zaczęło burczeć, wszystko do samego początku poszło nie tak, co za cholerny pech, co się stało? Po godzinie od naszprycowania się expresantami pomału można było analizować krok po kroku całą historię lotu. Komputer świecił się cały od sygnałów uszkodzeń systemów, skanery przekazywały obraz jakiegoś układu pojedyńczego, gdzie do jasnej spiralnej był? Na wszystkich zakresach komunikacyjnych cisza. Co do diabła?

Tymczasem im więcej informacji spływało ze skanerów, tym większe przerażenie Wojtka, a kiedy udało się odczytać cały zapis historii lotu ... nic już nie było takie samo. Po awaryjnym starcie kapsuły układ ochrony życia wziął przelatujące bryły lodu ogona komety za wrogi ostrzał i włączył napęd fazowy. Kapsuła dosłownie przeorała jedno skrzydło bazy i przebiła Saturna. Mało tego skasowała większość sił flot okupacyjnych co równało się wypowiedzeniu wojny.

I tak się zaczęła pełna chwały droga bojowa Jego Ekscelencji Gubernatora Trzeciego Ramienia Galaktyki, Jedynego Przyjaciela Imperatora, Admirała Woyciecha I Zemskiego.
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
Ostatnio zmieniony przez elam 28 Maj 2007, 21:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 28 Maj 2007, 21:09   

KARO
TAK, JAK POWINNO BYĆ

Rakieta z impetem przydzwoniła w lodową powierzchnie księżyca. Nim zatrzymała się, wyryła półkilometrowy ślad.
– Morawiecki! Jak sterujesz, bałwanie!
– Nie dało się inaczej, panie rotmistrzu – odpowiedział Morawiecki. – Straciliśmy dwa silniki. Dało się wylądować tylko na twardo.
– Dobra, niech wam będzie. Wszyscy cali?!
Z trzewi statku dobiegły głosy załogi.
– Tylko Krzysztofeczko oberwał w bark. Nie domknął szafki w kambuzie, przy lądowaniu wyleciał garnek i walnął z czterema gie przyspieszenia. Nic wielkiego, rana już opatrzona.
Rotmistrz Rayewicz spojrzał na wskaźniki. Tlenu mieli sporo, więc zapalił papierosa. Wyszedł z centrali. Za drzwiami, po lewej, znajdowało się stanowisko radiowca.
– Undziakiewicz, co w eterze? – zapytał.
– Odbieramy automatyczną stację namiarową na Hyperionie. Więcej nic. Baza na Tytanie wejdzie w nasz zasięg dopiero za siedemnaście godzin.
– I nikogo w pobliżu?
– Nikogo. Jest szansa, że kręci się tu gdzieś Drwęcki, ale raczej odleciał zaraz po skończeniu manewrów.
Rayewicz strzepał popiół na podłogę. Opadał blisko pół minuty, wirując w powietrzu; grawitacja była tu bardzo niska.
– Zarządzam ciszę radiową, dopóki nie wejdziemy w zasięg Tytana. Nie daj Boże Drwęcki tu jest. Nie pozwolę, by ratował nas ten głupiec, byłby wtedy blamaż na cztery fajerki. Dobra, zobaczmy, co możemy zrobić sami. Janiak, zastąpicie Krzysztofeczkę i przygotujesz obiad. Morawiecki, idziecie ze mną, sprawdzić zbiorniki paliwa...
Nagle wtrącił się Undziakiewicz.
– Panie rotmistrzu, melduję, że złapałem słaby sygnał. Nadają z, chwileczkę... stąd, najdalej piętnaście kilometrów.
– Więc zrobimy inaczej. Undziakiewicz, stoicie na stanowisku, Janiak – obiad, reszta załogi skontroluje układy statku. Ja i Morawiecki idziemy na rekonesans.

Lodowy okruch, na którym wylądowali był jednym z wielu anonimowych księżyców pasterskich, które utrzymywały w stabilnej pozycji pierścienie Saturna. Pierścień „ich” księżyca, sam w sobie blady i niewielki, stąd też nie wyglądał interesująco: wąski pasek mgiełki, upstrzony jaśniejszymi iskierkami przecinał horyzont. Saturna z tej półkuli (umownie mówiąc, bo księżyc przypominał kartofla) nie było widać, słońce zaś miało wzejść dopiero za kilka godzin, więc Rayewicz z Morawieckim musieli oświetlać sobie drogę latarkami. Szli ostrożnie, gdyż długie cienie maskowały przeszkody. W oddali gwiazdy zasłaniało wzniesienie. Według Undziakiewicza sygnał dochodził stamtąd.
I rzeczywiście, podnóże rozświetlała latarnia. Dokoła latarni stało kilkanaście standardowych cylindrycznych modułów mieszkalno-roboczych, jakich setki produkowano na potrzeby kolonizacji Układu Słonecznego. Moduły były polskiej produkcji, zauważył przez lornetkę Morawiecki. Na boku każdego widniał emblemat zakładów w Stalowej Woli.
Podeszli bliżej; rotmistrzzadzwonił do drzwi śluzy największego modułu.
– Halo? – rozległ się głos w słuchawkach hełmu. – Z kim mam przyjemność?
– Mówi rotmistrz Stanisław Rayski z czwartego pułku ułanów międzyplanetarnych. Lądowaliśmy awaryjnie na tym księżycu. Potem złapaliśmy wasz sygnał i uznałem, że warto przyjść poprosić o pomoc – wytłumaczył.
– Zapraszamy – głos wybuchł entuzjazmem. – Proszę wchodzić. Panie Moryc, pan się ruszy i chwyci ta wajcha. Nu, jak inaczej klienci do sklepu wejdą?

Pomieszczenie było obszerne, ale do tego stopnia zapchane szpargałami i rozmaitym śmieciem, że Rayewicz z Morawieckim ledwie się w nim mieścili. A grube skafandry doskwierały bardziej niż zwykle.
Za ladą stanął szczupły, brodaty mężczyzna w chałacie.
– Aaron Sztern, do usług. Co panowie oficerowie chcą kupić?
– Sklep? – Rayewicz nie krył zdumienia. – Tutaj? Na Saturnie, to jest na księżycu Saturna?
– Czy ja pytam, co szwoleżerowie robią tak daleko od jednostki? Nie, bo nie wypada się za bardzo interesować cudzym geszeftem. A więc: co panowie kupują?
– Macie elementy rakiet?
– Czy mamy? Panie rotmistrzu!
Rayewicz kazał Moraiwckiemu połączyć się z rakietą przez radiotelefon.
– Halo, Undziakiewicz, jesteście? Odbiór.
– Tak jest, panie rotmistrzu. Odbiór.
– Wiadomo już, czy coś się zepsuło? Odbiór.
– Melduję posłusznie, iż znaleźliśmy pęknięcie w przewodzie pompy paliwa. Bez nowego nie polecimy. Odbiór.
– Coś jeszcze do naprawy? Odbiór.
– Melduję, że nic a nic, nawet portret Marszałka nie zerwał się z haczyka. Odbiór.
– Dobra, za jakieś dwie godziny przyniesiemy przewód. Bez odbioru.
Undziakiewicz nie usłuchał:
– Ale skąd, panie rotmistrzu…
Rotmistrz wyłączył radiotelefon.
– Panie Aaron, po ile macie rury od pompy paliwowej?
– Dwadzieścia złotych polskich.
– Raniusieńko sam raz. Bierzemy. Mój podwładny zaraz przyniesie pieniądze. Moraiwcki, co tak stoisz jak żona Lota?! Biegiem po pieniądze. Masz tu klucz do skrytki…


– Panie Aaron.
– W Czym mogę pomóc?
– Rura. Sprzedał mi pan rurę.
– Panie Moryc! Pan pokaże księgi… tak, tak… nu, sprzedałem.
– Ma za małą średnicę. Potrzebujemy przejściówki.
– Wie pan rotmistrz, coś się znajdzie. W rakiecie macie standardowe zbiorniki paliwa, czyż nie? W takim razie proszę, przejściówka. Należy się sto złotych.
– Trochę drogo – westchnął Rayewicz i dał geszefciarzowi banknoty.

– Panie Aaron…
– Szef poszedł na obiad – za lada stanął subiekt Moryc.
– Szelma wiedział, że będę chciał go ochrzanić. Ech, dobra… panie Mory, przejściówki, którą nam sprzedaliście nie da się za żadne skarby zamontować. Żaden śrubokręt nie pasuje.
– To nie moja wina, że szef zamawia tylko nietypowe rozmiary.
– Nie winię pana. Proszę nie gada i dać mi narzędzia. Komplet. Na pewno macie.
– Jak pan zgadł?

Ostatecznie Rayewicz kupił jeszcze tuzin przedmiotów potrzebnych do naprawy rakiety. Najdroższa (trzysta złotych za puszkę) była specjalna farba. Bez niej uszczelka (czterdzieści złotych) łącząca rurę z przejściówkę wchodziła w reakcję z klejem (siedemdziesiąt dziewięć złotych) złotych groziła zapłonem. Na szczęście starczyło pieniędzy w kasie i następnego dnia szwoleżerowie polecieli prosto do bazy na Tytanie, gdzie znajdował się punkt zborny dla uczestników manewrów.
– Jedno mnie zastanawia – rzekł Rayewicz do Undziakiewicza. – Po jaką cholerę żyd założył tam sklep. Przecież ludzie pojawiają się tam raz na dziesięć lat, a tacy frajerzy jak my jeszcze rzadziej. Po co, u licha.
– Chyba wiem, panie rotmistrzu. Przed manewrami piłem w kasynie podoficerskim z inżynierem ze Lwowa. Właśnie zatwierdzono plan terraformowania Tytana. Ten inżynier napisał pracę o tym, jak sprowadzić tam wodę.
– Skąd niby?
– Z pierścieni Saturna. To przecież tysiące brył lodu. Wody, tlenu i azotu ile dusza zapragnie. Założą bazę na jakimś pasterskim księżycu, skąd będą przy pomocy bom atomowych strącać te zmrożone okruchy na Tytana. Grad w skali kosmicznej.
Wtem rotmistrza oświeciło.
– Rozumiem, że pierścień, w którym oberwaliśmy jest na najlepszej orbicie względem Tytana. A tam, gdzie wylądowaliśmy, będzie baza.
– Tak jest, panie rotmistrzu – odpowiedział Undziakiewicz.
– Obawiam się, że budżet państwa tego nie wytrzyma.
Marszałek Piłsudski spoglądał z portretu wzrokiem bankruta.
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 28 Maj 2007, 21:10   

PIK :


- Co tam masz ?
- Sswieszszy toffa’. Ba’cco dob’y. Ssobaczczyszsz.
- Dobra, dobra, ale nie musisz się tak przybliżać.... fuj, czy wy paskudne pluskwiaki nigdy się nie myjecie?
- Ffoda jesst ssła dla Kodanóff. Kodan ssie czczesse, nie myje.
- Wiem, wiem.... bueerk! Dobra, pokazuj, co tam masz.
- Młode ssamiszszki p’ossto z Ziemi... Popaszsz tylko na ta ‘uda.
- Mówisz o tej rudej ?
- No tak móffie. Jaka ssg’abna. Szszszczczsz..szsz... czupła. I jakie ma ładne ‘ude ffute’ko...
- Faktycznie, wygląda na zadbaną.
- I młoda... jeszszsze sie ossffojji…
- No... ile chcesz za nią?
- Dwiesscie ffodanóff.
- Dwieście, za jedną rudą ulicznicę? No chyba sobie kpisz!
- Fff
- No dobra, dobra, poczekaj. Dam ci sto pięćdziesiąt.
- Fff
- Sto sześćdziesiąt, ale przestań się tak lubieżnie oblizywać. Ona ma być dla mnie, nie dla ciebie.
- Za sto szszsz…essszczeszszont to ja sobie wiesz co z nio z’obie? Dwiesscie albo nic.
- No dobra. Niech stracę. Masz.
- Fff.. chocc mała do klatki... beceszsz miecc noffego pana... wiciszsz ona sie ffcale nie boi... popaszsz jak sie wygina... poglasskajmy jo, o tak...
- Ej łapy precz od mojej samicy, pluskwiaku!
- Plusskffiaku, tak... typowy ziemiansski b’ak szszassunku dla obccych ´ass ... a przeceszsz gdyby nie my Kodany nie melibyssce tu ffcale handlu na Sssatu’ne. I co? Gdze byss kupił ssfojo ssamiszszke, cco?
- Gdzieś bym kupił. No. Dobra. Idziemy. Żegnam

- I co, mała? Masz już jakieś imię? Nie masz, co? Ładna jesteś... taka ruda... lubię rude. Nazwę cię Rita. Ładnie, nie? Spodoba ci się u mnie. Mam duży balkon.. Będziesz miała legowisko z widokiem na pierścienie. O widzisz, to już tutaj. Siedemnaste piętro, apartament 1786. Będę cię dobrze karmił i nie będziesz miała dużo roboty... Na siedemnaste piętro nie dociera zbyt wiele szczurów.
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 28 Maj 2007, 21:13   

no i juz, mozna glosowac

chyba, ze jeszcze ktos sie obudzi do 22giej :D
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 28 Maj 2007, 22:01   

Warto było poczekać bo poziom wysoki :) i nie mogę się zdecydować na kogo zagłosować :roll:
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
Dezerter666
[Usunięty]

Wysłany: 28 Maj 2007, 23:04   

Mój głos na PIK-a. Świetny, przemyślany short z genialną puentą. A do tego fajnie napisany dialog - obleśny sprzedawca aż staje przed oczami - he he.

W dalszej kolejności kier i karo

GOD SAVE THE SIN !
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 28 Maj 2007, 23:17   

KARO :D
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 28 Maj 2007, 23:22   

KARO sie staro... :D
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Słowik 
Cynglarz

Posty: 4931
Skąd: Kraków
Wysłany: 28 Maj 2007, 23:25   

Szkoda, że zabrakło ŻOŁĘDZIA do kompletu :mrgreen:
_________________
I'd rather have a bottle in front of me than a frontal lobotomy.
 
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 28 Maj 2007, 23:28   

ano...

coz, jesli ktos cos mi wysle na PW w nocy (bo juz ide spac) to moze jeszcze wkleje raniutko... :) jest czas do 7mej rano Slowik.... ;)
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Selithira 
Connor MacLeod


Posty: 1571
Skąd: Stamtąd
Wysłany: 28 Maj 2007, 23:29   

Głos na KARO :lol: Rozbawił mnie shorcik.
_________________
Wiedźma wie wszystko!!!
----------------------------------------------------
"Dobra zła droga nie jest zła." - koVaal :D
 
 
 
Alatar 
Nekroskop


Posty: 735
Skąd: Z trzewi duszy.
Wysłany: 28 Maj 2007, 23:35   

Ciężko się zdecydować. Karo.
_________________
"Bo najlepiej jest przykleić nos do szyby,
I wpatrywać się tak bardzo, bardzo mocno,
Aż pojawi się kraina Niby Niby,
Przecież w deszczu kwiaty i marzenia rosną"
 
 
 
Dezerter666
[Usunięty]

Wysłany: 28 Maj 2007, 23:40   

Selithira napisał/a
Głos na KARO Rozbawił mnie shorcik.




jeszcze Franka Dolasa zabrakło :mrgreen:
 
 
Selithira 
Connor MacLeod


Posty: 1571
Skąd: Stamtąd
Wysłany: 29 Maj 2007, 00:10   

Aha, dlaczego temat trafił do "Autostopem przez galaktykę"? Tak z ciekawości pytam, bo wszystkie poprzednie ankiety z szortami znajdowały się chyba w dziale "Powrót z gwiazd"? :)
_________________
Wiedźma wie wszystko!!!
----------------------------------------------------
"Dobra zła droga nie jest zła." - koVaal :D
 
 
 
elam 
Gremlinek


Posty: 11118
Skąd: kotlinka gremlinka
Wysłany: 29 Maj 2007, 06:21   

bo mi sie tak zrobilo przez psipadek...
_________________
Ten się śmieje, kto umrze ostatni.
 
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 29 Maj 2007, 07:15   

Przesunąłem wątek
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 29 Maj 2007, 08:23   

Przesunąłem, ale nie zagłosowałem ani nie skomentowałem, strasznie rozleniwiło nam się moderatorstwo ;P:

KARO, dobrze się czyta, bardzo dobrze :bravo
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 29 Maj 2007, 08:36   

Karo - poprawił mi humor od rana :D
Pik - też fajny :)
 
 
Czarny 
GrimMod

Posty: 5363
Skąd: IŁAWA
Wysłany: 29 Maj 2007, 09:01   

moderatorstwo nie komentuje i nie głosuje od początku zabawy (przynajmniej ja ;P: )
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 29 Maj 2007, 09:27   

Pik :) Chociaż Karo też nie jest złe :)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Azirafal 
Stalowy Szczur


Posty: 1030
Skąd: Warszawa
Wysłany: 29 Maj 2007, 09:52   

Karo all the way, baby! :)

Kier jakiś taki bez polotu, naszpikowany szczegółami i nazwami, co w szortach razi i przeszkadza :P

Pik nawet ok (rzeczywiście niezły ten sprzedawca), ale jakoś tak... no, brakuje klimatu czy czegoś :)
_________________
If you don't stand for something you'll fall for anything.
 
 
 
Ixolite 
Admirał Zwiebellus


Posty: 6116
Skąd: oni wiedzieli?
Wysłany: 29 Maj 2007, 11:05   

Karo :D

Kiera nie załapałem za bardzo o co biega.

Pik też bardzo dobry, ale Karo lepsze :D :bravo
_________________
Alchemia Słowa
Well, my days of not taking you seriously are certainly coming to a middle.
 
 
 
aqulka 
Sky Captain


Posty: 177
Skąd: Z wylęgarni
Wysłany: 29 Maj 2007, 14:44   

No ja tez zagłosowałam na Karo po dłuzszym (jakieś 15 sekund:)) zastanowieniu. Najlepsze w tej serii:)
 
 
Nexus 
Dragon Slayer


Posty: 1815
Skąd: Wrocław
Wysłany: 29 Maj 2007, 15:53   

Karo mnie spotka jak nie zagłosuje na Karo :mrgreen:
_________________
"- Have you ever retired a human by mistake?
- No.
- But in your position that is a risk."
 
 
 
hjeniu 
Wilq


Posty: 3913
Skąd: Zachodniopomorskie
Wysłany: 29 Maj 2007, 18:56   

KARO - II RP w kosmosie to je ano! :mrgreen:
_________________
Idioci są świetni. Nic dziwnego, że każda wioska chce mieć swojego by Dr. House
 
 
 
joe_cool 
Babe - świnka z klasą


Posty: 4817
Skąd: wrotzlaff
Wysłany: 29 Maj 2007, 20:10   

cóż, nie będę oryginalna - Karo. bazuje wprawdzie na jakimś skeczu, ale co tam.

pozostałe dwa też bdb.
_________________
"Work is the curse of the drinking classes." O.Wilde
 
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 29 Maj 2007, 21:56   

Ilość przeszła w jakość. Tylko 3 szorty, ale bardzo dobre.
A głos na KARO i duuuże . Więcej takich historyjek proszę.
:D
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
hijo 
Fziu Bździu


Posty: 6069
Skąd: Katowice
Wysłany: 29 Maj 2007, 22:07   

PIK po dłuższym namyśle zrozumiałem o co w tym chodzi :mrgreen:
_________________
God created Arrakis to train the faithful.
 
 
Miria
[Usunięty]

Wysłany: 29 Maj 2007, 22:11   

Karo. Ale PIK też fajny. Właściwie wszystkie trzy są niezłe. :)
 
 
Iscariote 
Wiedźmikołaj


Posty: 4787
Skąd: Łódź
Wysłany: 29 Maj 2007, 22:11   

Mało osób głosowało na PIKa, to postanowiłem wspomóc go swoim głosem :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group