To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Literatura - Trudna i długa sztuka tworzenia :)

Tequilla - 13 Wrzeœśnia 2007, 21:09

Jolietka napisał/a
:mrgreen:
Nie jestem pisarzem (pisarką?) ale z racji uprawianego zawodu piszę artykuły do pism fachowych i naukowych czyli tworzę (proszę się nie śmiać).


Czasem to jest chyba nawet trudniejsze, niż puszczanie wodzy fantazji. A dziennikarstwo to też tworzenie ( chyba, że się układa gazetki promocyjne dla Tesco. To już insza inszość ;) :)

Navajero - 13 Wrzeœśnia 2007, 22:23

Jolietka napisał/a
Wynika z tego, że pisarze i naukowcy jednakowo przeżywają ból tworzenia.

Bez przesady. W tekstach naukowych liczy się merytoryka. W literackich ważniejsze są degustibusy czytelników. Osobiście większą frajdę mam z pisania tych drugich, naukowe są łatwiejsze ( IMHO rzecz jasna).

Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:09

:mrgreen:
Navajero napisał/a
Bez przesady. W tekstach naukowych liczy się merytoryka. W literackich ważniejsze są degustibusy czytelników. Osobiście większą frajdę mam z pisania tych drugich, naukowe są łatwiejsze ( IMHO rzecz jasna).

to znaczy, że tekst literacki może być pozbawiony sensu? Merytoryka to przecież nic innego jak sensowne przedstawienie wiedzy z konkretnego działu nauki (zagadnienia). Wydaje mi się , że pisarz musi bardzo rygorystycznie przestrzegać reguł jakie sam sobie nakłada (wykreowany świat, prawa nim rządzące, charaktery postaci itp), w przeciwnym wypadku Czytelnicy wybiorą mu błędy i niekonsekwencje i :cry: . Żelazna konsekwencja chociażby J. R. R. Tolkiena do dzisiaj robi wrażenie. Nie można niczego zarzucić F. Herbertowi czytając "Diunę" itd. Czy trafianie w gusta Czytelników nie pachnie .... marketingiem?

Tequilla napisał/a
Czasem to jest chyba nawet trudniejsze, niż puszczanie wodzy fantazji. A dziennikarstwo to też tworzenie


Czy trudniejsze? Nie wiem, ale na pewno inne. Puszczanie wodzy fantazji też ma swoje granice (to tak jak huk silników rakiet słyszany w kosmosie).

Gustaw G.Garuga - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:37

Ja piszę i opowiadania, i artykuły. Wolę pisać te pierwsze. Nie tyle z powodów merytorycznych (cokolwiek to znaczy), bo i przy opowiadaniach sporo czerpię z materiałów faktograficznych, a to bywa mordęgą. Chodzi o tworzenie pewnej nowej jakości. W końcu literatura to nie publicystyka. I zakres swobody jest jednak większy. W przypadku artykułów merytorycznych (cokolwiek to znaczy) jednak materia (fakty, dane, o których koniecznie trzeba wspomnieć itd.) rządzi autorem w większym stopniu, niż w opowiadaniach.
Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:49

Gustaw G.Garuga napisał/a
W końcu literatura to nie publicystyka. I zakres swobody jest jednak większy


:mrgreen:

no i recenzenci jakby inni ;P:

ale nie rozumiem
Cytat
artykułów merytorycznych (cokolwiek to znaczy)
z akcentem na
Cytat
cokolwiek to znaczy

:shock:

Navajero - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:51

Jolietka napisał/a
to znaczy, że tekst literacki może być pozbawiony sensu?

Nie, to oznacza tylko, że jeśli napiszesz tekst naukowy wg wszelkich reguł sztuki, to nikt Ci się tego nie bedzie czepiał, bo by się sam ośmieszył. Tekstu literackiego może się i tak czepnąć, nawet jeśli świat zostanie wykreowany w sposób konsekwentny, autor wykaże się wiedzą z zakresu historii, bronioznawstwa i czego tam jeszcze trzeba np. w utworach fantasy. Dlatego uważam, że pisanie tekstów literackich jest trudniejsze. Jednak także bardziej zabawne :)

Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:53

Navajero napisał/a
Nie, to oznacza tylko, że jeśli napiszesz tekst naukowy wg wszelkich reguł sztuki, to nikt Ci się tego nie bedzie czepiał, bo by się sam ośmieszył.

:roll:
i tu się mylisz
:roll:

Navajero napisał/a
Jednak także bardziej zabawne

co racja to racja
:D
nie upieram się, że tekst literacki jest łatwiejszy do napisania, chodzi mi o to, że nie może być pozbawiony sensu w przeciwnym wypadku nie będzie wiarygodny

Navajero - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:55

Jolietka napisał/a
:roll:
i tu się mylisz :roll:

Nie sądzę. Chyba, że sytuacja jest nienormalna, ale ja mówię o normie.

Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 20:58

Navajero napisał/a
Nie sądzę. Chyba, że sytuacja jest nienormalna, ale ja mówię o normie.


:mrgreen:
a znasz hasło: nie ważny temat ważny promotor ??

he, he, he
"10 lat w tym robię"

Piech - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:00

Navajero napisał/a
Jolietka napisał/a
to znaczy, że tekst literacki może być pozbawiony sensu?

Nie, to oznacza tylko, że jeśli napiszesz tekst naukowy wg wszelkich reguł sztuki, to nikt Ci się tego nie bedzie czepiał, bo by się sam ośmieszył.

Recenzenci tekstów naukowych jednak coś innego oceniają.

Gustaw G.Garuga - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:01

Jolietko, w nawiasie nawiązywałem do Twojej i Navajero wymiany zdań w kwestii merytoryki.
Navajero - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:03

Jolietka napisał/a
he, he, he
10 lat w tym robię

Najwyraźniej mamy inne doświadczenia w tym względzie.

Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:13

Recenzent i Czytelnik (, który też jest recenzentem o czy świadczą dyskusje prowadzone na naszym Forum) jest tez człowiekiem i ma swoje widzimisię tzn. nie jest obiektywny (tak do końca).
Navajero - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:14

Oczywiście, że nie. Chodziło mi o generalia :)
Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:23

koń jaki jest każdy widzi
:wink:

Zastanawiam się, czy Autor poddaje swój tekst jakiejś próbie spójności? Jak ona wygląda i czy przeprowadza ją sam? Czy może potrzebne jest spojrzenie z boku osoby trzeciej ?

Gustaw G.Garuga - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:26

Jaki autor? Wyekstrahowany, 100% Author, statystyczny i typowy?
Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:27

100% Author
oraz jako opcja
statystyczny i typowy

Navajero - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:28

Jolietka napisał/a
Zastanawiam się, czy Autor poddaje swój tekst jakiejś próbie spójności? Jak ona wygląda i czy przeprowadza ją sam? Czy może potrzebne jest spojrzenie z boku osoby trzeciej ?

Zależy pewnie od autora. Ja czytam swoje teksty przynajmniej kilkadziesiąt razy zanim puszczę je w obieg i testuję je na starannie wybranych króliczkach. Dopiero później idą do jakiegoś pisma. Bardzo sobie cenię uwagi osób trzecich. Ja czasem jestem zbyt zaangażowany, aby dostrzec pewne sprawy, które dla osób z zewnątrz są oczywiste.

Jolietka - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:30

Navajero napisał/a
Ja czasem jestem zbyt zaangażowany, aby dostrzec pewne sprawy, które dla osób z zewnątrz są oczywiste

czasami problem polega na tym, że pewne sprawy są zbyt oczywiste ...dla autora a niezrozumiałe dla osób z zewnątrz

Navajero - 14 Wrzeœśnia 2007, 21:34

Dlatego mam króliczki :)
Bellatrix - 18 Wrzeœśnia 2007, 22:29

o, ktos ma zludzenia na temat obiektywizmu w literaturze naukowej? :D Recenzent potrafi odwalic dobry artykul tylko z tego powodu, ze sie nie zacytowalo *jego* artykulu :D A jesli niedajboze podpadniesz czyms czlowiekowi, ktory pozniej recenzuje Twoj artykul naukowy, to moze sie okazac, ze z czystej zlosliwosci, nawet *najlepszy* artykul zrecenzuje w sposob "nie nadaje sie do tego pisma bo jest za dlugi/za krotki/za szczegolowy/za ogolny" itd. I wysylaj potem czlowieku do innego pisma a to trwaaa i trwaaaaaaa i trwaaaaaaaaa :P Swego czasu sie zdarzylo, ze profesorowi z ktorym wspolpracowalam, jeden artykul zostal "wciety". Znaczy, przyjety do publikacji, ale sie nie ukazywal. Gdzies go zawieruszyli :P Po 1.5 roku uzerania sie z nimi okazalo sie, ze zmeiniono obsade w strukturach czasopisma i uzeranie nalezy zaczac od nowa :D
Merytoryka, wbrew pozorom, nie jest rzecza decydujaca ;p

Navajero - 18 Wrzeœśnia 2007, 22:36

Bellatrix napisał/a
o, ktos ma zludzenia na temat obiektywizmu w literaturze naukowej? :D

Zależy czy mamy do czynienia z naukowcami, czy obszczymurkami udającymi naukowców. Poza profesorami zwyczajnymi i nadzwyczajnymi, są też - nienadzwyczajni. Ale chyba robi się lekki offtop :)

Bellatrix - 18 Wrzeœśnia 2007, 23:47

niestety, tych "obszczymurkow" jest pelno i, niestety, w nauce czesto jest tak, ze bardziej licza sie wplywy niz faktyczny potencjal naukowca.
Przyklad, miedzynarodowa konferencja. Pewien profesor X podczas wystapienia profesora Y (znanego, bogatego i wplywowego), gdy przyszla kolej na questions/comments zadal niezwykle celne i mocno niewygodne pytanie. Y costam jakos sie wytlumaczyl, ale oczywiste bylo, ze to jest spora luka w jego badaniach.
Potem, gdy z kolei X mial wystapienie, ow Y az nogami przebieral, zeby iXowi "dowalic". Nie wyszlo, X rzeczowo odniosl sie do czepliwego komentarza Y'ka.
No i mozna by powiedziec, ze ok, gdyby na tym sie skonczylo. Ale nie. Pozniej byly "obrady scislej czolowki" i trzeba bylo powolac do tej komisji jeszcze kogos, wyszlo, ze ten ktos powinien byc z kraju i o specjalizacji iX'a. Na co Y stwierdzil, ze "jego zona [ktora naukowo jest hm.. no kiepska;p] uwaza, ze X jest kiepskim naukowcem i lepiej wybrac kogos innego". Nikt nie smial Y'kowi podpasc i przeforsowac iXa. Smutne ale prawdziwe :P Podkreslam, szczebel miedzynarodowy, X jest Anglikiem, Y bodaj Szwajcarem :P

Jolietka - 19 Wrzeœśnia 2007, 07:29

Bellatrix napisał/a
nawet *najlepszy* artykul zrecenzuje w sposob nie nadaje sie do tego pisma bo jest za dlugi/za krotki/za szczegolowy/za ogolny itd.


:bravo
no i właśnie o to chodzi, to się nazywa brak obiektywizmu i "nieumiejętność zdystansowania" :mrgreen: No cóż rzecz ludzka. Widzę Bellatrix, że wiesz coś nas ten temat. Smutne jest to, że taka rzeczywistość na "dzieńdobry" obcina skrzydła młodym pracownikom naukowym. No, ale ja już młoda nie jestem .... :mrgreen:

elam - 5 Października 2007, 20:12

wlasnie przyszla mi taka mysl, ze pisarzy, jak i inne zawody, mozna podzielic na 3 kategorie:
1. "cudowne dzieci", mistrzow
2. rzemieslnikow
3. "natchnionych"

mistrz rodzi sie z naturalnym talentem, ma pisanie we krwi, latwosc formuowania mysli, niebanalne pomysly. siada, pisze, i bestseller gotowy
rzemieslnik zdobywa doswiadczenie powoli, musi wykazac sie praca, samozaparciem, poszukiwac... ale jest w stanie stworzyc dzielo godne nagrody Nobla, czemu nie. rzemieslnik moze stac sie artysta.
natchniony to ktos przecietny, komu nagle z nieba spada pomysl na glowe. ma wizje. trzeba umiec z tego skorzystac. taki czlowiek moze splodzic tysiac powiesci z potrzeby pisania, i oglosza go grafomanem... a moze napisze tylko jeden, ale za to - tekst stulecia...

Jolietka - 6 Października 2007, 13:33

myślę, że masz rację elam Dla mnie przykładem "cudownego dziecka" był Jimi Hendrix, który podobno nie znał nut, ale w "głowie coś mu grało". Po prostu mistrz, geniusz. Ale jego "warsztat muzyczny" był bez zarzutu i był (co najważniejsze) doskonalony. Podobna perełka to Janis Joplin. A van Gogh?
Rzemieślnik? Dla mnie to Henryk Sienkiewicz z całym szacunkiem dla Noblisty. I chyba nic tego nie zmieni.
Natchniony?
Podobno przepis jest taki: 10% to warsztat a 90% to talent
edit: :oops: oczywiście elam

Godzilla - 6 Października 2007, 13:47

Niektórzy twierdzą że odwrotnie, tyle że bez tych 10% talentu nie ma co startować z pozostałymi 90-ma i się katować robotą.
elam - 6 Października 2007, 13:49

:shock: nie jestem Bellatrix... :shock:
Jolietka - 6 Października 2007, 13:50

elam sorry, :oops: , ale jednym okiem patrzę na ekran a drugim na "bobo" jeszcze raz przepraszam
elam - 6 Października 2007, 13:56

niezamaco :)

a z tym natchnieniem, chodzi mi o to wlasnie, ze niekoniecznie talent... talent maja miszczowie, a czasem komus "przecietnemu", slepej kurze, zdarzy sie zlote ziarno...
i albo zostanie autorem jednego tytulu, albo rzemieslnikiem...
ja naleze do natchnionych :D pisywalam kiedys wiersze. BO MUSIALAM :mrgreen:
niektore sa niezle. inne - bosz, troche powyzej poziomu dna rowu Marianskiego.
wiec staram sie, pisze, pisze, pisze, pracuje nad stylem. Nobla nigdy nie dostane, ale pupy tez nie bede podcierac swoja tfurczoscia :)

wydaje mi sie, ze wazna jest tez pewna samoswiadomosc i znajomosc chocby odrobiny teorii literatury. zeby wiedziec, czy warto dac szanse jakiemus pomyslowi / tekstowi / sobie jako autorowi - czy tez moze lepiej odpuscic...



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group