Powrót z gwiazd - Związki partnerskie - za i przeciw
Martva - 1 Lutego 2013, 10:43
No to mamy pewną rozbieżność. I to sporą. Ups.
jewgienij - 1 Lutego 2013, 10:44
Rafał napisał/a | Do tej pory ludzie, przeważnie starsi, przedstawiali mi się w stylu to jestem ja, a to jest mój konkubent, bo związki nieformalne w naszym kraju mają swoją tradycje i są prawnie umocowane jako związki, które tworzą osoby bliskie - ma to kolosalne znaczenie w prawie mieszkaniowym. |
Konkubent brzmi w naszych uszach źle.
Ja jako dzieciak częściej słyszałem, że ktoś żyje "na kocią łapę" i było to złe, podobnie jak być "kociarzem", czyli Świadkiem Jehowy albo również po prostu nie chodzącym do kościoła. Wszystko to nie były neutralne terminy.
Presji społecznej nie możemy lekceważyć. Nawet ja słucham od rodziny, że prawdziwy ślub to kościelny, no i wesele, inaczej to się nie liczy.
Kiedy moja rodzina przyjmowała księdza, to wciąż truł rodzicom, że ślub cywilny to tak jakby nie byli małżeństwem - i było to za komuny. Zostało to we mnie, mimo żem ateista. Zmierzam do tego, że sama idea ślubu - czy kościelnego, czy tego gorszego cywilnego - psychicznie stanowi społeczną presję, a nie każdy chce się czuć pod presją. Stąd między innymi też pomysły innych rozwiązań, żeby między uczucia ludzi nie wchodziły wymagania tradycji rodzinnych, żeby pozbyć się tego ciśnienia, a mimo to być pełnoprawnym związkiem. Nie jest to, zdaję sobie sprawę, najsilniejszy ani tym bardziej rozstrzygający argument na niekorzyść małżeństwa, ale warto o nim też wspomnieć, skoro gadamy.
Anonymous - 1 Lutego 2013, 10:45
Rafał napisał/a | Ja jestem przedkonkordatowy, cywilny nie miał większego znaczenia, gdzie bądź zawierany, różnicy żadnej nie robił. |
Ale po co tak się wykręcasz? Dostałeś przywileje, biorąc ślub, wszystko jedno, jaki. Nie musiałeś latać po notariuszach. A teraz siedzisz sobie wygodnie i odmawiasz innym prawa do uzyskania takich przywilejów, wysyłasz do notariusza i linkujesz wywiad z Giertychem na poświadczenie swojej opinii. Czytałeś zawartość linku Martvej? Wcześniej też wrzucała informację o tym, że jednak nie wszystko da się załatwić notarialnie, a Ty dalej swoje.
Cytat | - To prawda, że niewiele kwestii da się załatwić poprzez różne oświadczenia notarialne, mimo to jednak dociekanie, jak wiele spraw da się w ten sposób załatwić, jest moim zdaniem ubliżające - mówi Przemysław Szczepłocki, prawnik współpracujący z akcją Miłość nie wyklucza. - Osoby, które chcą nas do tego zmusić, zakładają, że homoseksualiści są wykształconymi prawnikami, z dużą ilością wolnego czasu i pieniędzy na notariusza. Czy mamy latać z każdą kupioną pralką czy sokowirówką do kancelarii notarialnej, żeby po latach, w razie rozstania, nie okazało się, że jeden z partnerów zostaje w samych trampkach?
W kancelarii notarialnej na warszawskiej Woli sporządzenie dokumentu upoważniającego mnie, bym była informowana o stanie zdrowia partnerki w szpitalach, kosztuje ok. 150 zł. Drugie tyle musiałaby zapłacić Ania, by móc dowiadywać się o mnie. Miła pani z kancelarii od razu jednak uprzedza: - Możemy taki dokument sporządzić, ale nie ma żadnej gwarancji, że lekarz będzie go respektował. Bywa bardzo różnie.
Testament: do 300 zł na osobę. |
Martva - 1 Lutego 2013, 10:54
prawnik napisał/a | Osoby, które chcą nas do tego zmusić, zakładają, że homoseksualiści są wykształconymi prawnikami, z dużą ilością wolnego czasu i pieniędzy na notariusza |
Niepotrzebnie to do homoseksualistów zawęził, w sumie.
mesiash - 1 Lutego 2013, 10:55
Miria, a ty czytałaś ten artykuł?
Cytat | Czy lekarz będzie respektował taki dokument, nie jest już jednak oczywiste. - To zależy od nastawienia personelu medycznego [...] Co wtedy pozostaje? Teoretycznie dochodzenie swego prawa na drodze sądowej.
|
To nie wina dokumentów, a ludzi.
PS. Testament napisany ręcznie ma taką samą wartość jak podpisany przez notariusza wydruk. Nawet bez świadków.
Lis Rudy - 1 Lutego 2013, 11:01
Miria, wczoraj wieczorem dostarczyłaś mi argumentu który nawet dla mnie, sceptyka związków partnerskich, mógłby być argumentem przeciwko małżeństwu.
Chodzi o rozwód i nieprzyjemności z nim związane.
Za to Ci dziękuję.
Gustaw G.Garuga - 1 Lutego 2013, 11:03
Niektórzy zachowują się trochę tak, jak gdyby to Polska była pionierem jakiegoś nowego rewolucyjnego porządku społecznego, jak gdyby to wszystko była jedna wielka niewiadoma, itd. Tymczasem takie rozwiązania są już od pewnego czasu stosowane w większości krajów europejskich, które najwidoczniej uznały, że jakieś przywileje tym osobom się należą, które je wypróbowały, zaoferowały swoim obywatelom. A u nas nie! U nas musi być grajdołek, musi być zaścianek, załamywanie rąk, dzielenie włosa na czworo, zawiść.
Skończyłem dziś czytać książkę Michaela Sandela "Justice: What's the Right Thing to Do?", gdzie jest ciekawie i przekonująco wywiedzione, jak należy traktować małżeństwa i związki partnerskie wobec ich roli w społeczeństwie. Przez moment zastanawiałem się, czy nie zreferować tutaj tej linii argumentacji. Ale nie ma sensu, i tak nic to nie da, stracę tylko czas.
Martva - 1 Lutego 2013, 11:12
Gustaw G.Garuga napisał/a | Niektórzy zachowują się trochę tak, jak gdyby to Polska była pionierem jakiegoś nowego rewolucyjnego porządku społecznego, jak gdyby to wszystko była jedna wielka niewiadoma, itd. Tymczasem takie rozwiązania są już od pewnego czasu stosowane w większości krajów europejskich, które najwidoczniej uznały, że jakieś przywileje tym osobom się należą, które je wypróbowały, zaoferowały swoim obywatelom. |
Prawda? Czytałam kawałek wywiadu z Cameronem i byłam pod wrażeniem. W Wielkiej Brytanii konserwatyści potrafią poprzeć nawet nie związki partnerskie, tylko małżeństwa homo, a w Polsce przedstawiciele partii która czasem udaje liberalną zachowują się tak że mi szczęka opada ('wolałabym żeby w Polsce nie było homoseksualistów, ale niestety są'). Urzekło mnie jedno zdanie że jak ludzie chcą żyć w związkach, to to jest dobre i powinno im się to ułatwić, ale nie mogę go teraz znaleźć
Rafał - 1 Lutego 2013, 11:26
Miria napisał/a | Ale po co tak się wykręcasz? Dostałeś przywileje, biorąc ślub, wszystko jedno, jaki. Nie musiałeś latać po notariuszach. | Słucham? Przecież napisałem, że wszystko jedno po czym się lata, urzędach, notariuszach, co tam sobie chcesz. Miria napisał/a | A teraz siedzisz sobie wygodnie i odmawiasz innym prawa do uzyskania takich przywilejów, wysyłasz do notariusza | Miria, halo tu Ziemia, rozmówcy Ci się mylą, ja nikomu niczego nie odmawiałem. Miria napisał/a | Czytałeś zawartość linku Martvej? Wcześniej też wrzucała informację o tym, że jednak nie wszystko da się załatwić notarialnie, a Ty dalej swoje. | Oczywiście, a Ty czytałaś projekty ustaw? Przynajmniej tyle? Jedna opinia nie jest wiarygodna, dla równowagi można ją przykryć opinią całkowicie odmienną co pokazałem i co zostanie? Będziemy wiedzieć tyle co nic, ja przynajmniej nie wybieram sobie tego co jest dla mnie wygodne ignorując odmienne zdania, a staram się rzecz ogarnąć całościowo. Nie wciskaj mi proszę nie moich poglądów.
Wydaje mi się, że gdyby naprawdę komukolwiek zależało na wprowadzeniu związków partnerskich zrobiłby to w ramach rozszerzenia istniejącego porządku prawnego nowelizując np. ustawy o notariacie, kodeksie rodzinnym i opiekuńczym, kodeksie cywilnym itp. Związki zaczęłyby w końcu funkcjonować i zrobiłoby się normalnie. A w wydaniu obecnym mamy temat spalony na starcie, bo to zaraz wyskakują a to gejowskie małżeństwa, a to homoseksualne adopcje i robi się cyrk, a gdzie cyrk tam polityka więc logiki za grosz. A temat dawno można by załatwić, tylko mam wrażenie, że nikomu z polityków na tym nie zależy, bo ważniejszy jest efekt polityczny.
mesiash - 1 Lutego 2013, 11:29
Gustaw G.Garuga, Martva, słyszałem że w niektórych krajach Arabskich dopuszczalne jest wielożeństwo, a w USA wolno obywatelom posiadać broń palną bez występowania o pozwolenie.
Czy nadal uważacie że to dobry argument?
Anonymous - 1 Lutego 2013, 11:35
mesiash napisał/a | To nie wina dokumentów, a ludzi. |
No nie do końca, o tym już gdzieś wcześniej było.
Gustaw G.Garuga napisał/a | Skończyłem dziś czytać książkę Michaela Sandela Justice: What's the Right Thing to Do?, gdzie jest ciekawie i przekonująco wywiedzione, jak należy traktować małżeństwa i związki partnerskie wobec ich roli w społeczeństwie. Przez moment zastanawiałem się, czy nie zreferować tutaj tej linii argumentacji. Ale nie ma sensu, i tak nic to nie da, stracę tylko czas. |
Zreferuj, bo brakuje nowych wątków i zaczynamy się kręcić w kółko. Pewnie nikt przez to zdania nie zmieni, ale może da do myślenia?
Rafał, wybacz, ale dyskutować z Tobą dalej nie zamierzam.
Rafał napisał/a | nie wybieram sobie tego co jest dla mnie wygodne ignorując odmienne zdania, a staram się rzecz ogarnąć całościowo |
To mnie tylko bardzo rozśmieszyło.
EDIT: Lisie, proszę bardzo.
Lis Rudy - 1 Lutego 2013, 12:47
najnowszy sondaż radia TOK FM dotyczący związków partnerskich:
http://www.tokfm.pl/Tokfm...erskich.html#MT
Romek P. - 1 Lutego 2013, 13:01
Takie sondaże są bezwartościowe w chwili, kiedy rozmawiamy o rozwiązaniach, które z zasady nie mają dotyczyć wszystkich.
Anonymous - 1 Lutego 2013, 19:21
Wiem, że nie da się porównywać UK z PL. Nie ta liga. Polska to jednak nadal ciemnogród. Podoba mi się że tu w UK jest coś takiego jak związki partnerskie. Składając jakiekolwiek zeznanie do urzędu (skarbowego, urzędu pracy, jakiegokolwiek innego), pytają nie o to czy jesteś żonaty/zamężna, tylko czy masz partnera/partnerkę. Żeby nie dyskryminować tych, którzy żyja razem bez ślubu, bo tak wolą.
A tak poza tym, moglibyście tyle samo energii i czasu poświęcić na pisanie postów okołoliterackich i okołofantastycznych. Sześć stron obrażania się nawzajem i strzelania fochów w cztery dni... szacun...
Chal-Chenet - 2 Lutego 2013, 00:45
Romek P. napisał/a |
Takie sondaże są bezwartościowe w chwili, kiedy rozmawiamy o rozwiązaniach, które z zasady nie mają dotyczyć wszystkich. |
Sama ich wartość poglądowa jest znacząca. Sondaże pokazują nastroje społeczeństwa, dlatego nie są bezwartościowe. Nazywanie ich tak jest nie na miejscu. I nic do rzeczy nie ma, czy sprawa dotyczy wszystkich, czy nie. Sondaże są i były przeprowadzane w wielu sprawach "zamkniętych" i jakoś wszystko zawsze grało.
Romek P. - 2 Lutego 2013, 08:56
Tylko że, o ile pamiętam, demokracja to nie jest zaspokajanie potrzeb większości, lecz wszystkich grup. I w tym sensie (i tylko w tym) to, że większość myśli inaczej, naprawdę nie ma znaczenia. Chyba, że faktycznie uważasz, iż należy takie sondaże traktować jako wiążące, czyli budujemy społeczeństwo, w którym schlebiamy tylko większości. Można i tak...
O sondażach można zresztą długo i smacznie, bo nie wiem, czy naprawdę chciałbyś honorować i uwzględniać w prawodawstwie wszystkie ich wyniki.
Chal-Chenet - 2 Lutego 2013, 11:55
Ale ja nie w sensie egzekwowania. Po prostu warto też na takowe sondaże spojrzeć, bo oddają co na dany temat myśli społeczeństwo. A chyba nie sugerujesz, żeby całkowicie ignorować jego głos? Nieważne za jak bardzo zaściankowy byś go nie uznał.
Broń Buk nie chcę przekładać na prawodawstwo wszystkich wyników sondażowych, nic takiego zresztą nie napisałem.
No a demokracja to mimo wszystko także zaspokajanie potrzeb większości. W głosowaniach wszelakich chyba jednak wygrywa ten, kto osiągnie większość. No, chyba, że mam nieaktualne dane.
Witchma - 2 Lutego 2013, 12:06
Chal, ja odczytuję te wyniki tak, że 70% nie są potrzebne tego typu związki. I fajnie, oni z tego nie muszą korzystać, ale zostaje circa about 10 milionów osób. Czy należy ich zdanie zignorować...?
Romek P. - 2 Lutego 2013, 12:08
Chal-Chenet napisał/a | A chyba nie sugerujesz, żeby całkowicie ignorować jego głos? Nieważne za jak bardzo zaściankowy byś go nie uznał. |
Mam wrażenie, że nie ogarniasz, czym jest demokracja
Ja nie mam społeczeństwa za zaściankowe. Natomiast bardzo daleko mi do uznawania, że większość jest Bogiem, kształtującym rzeczywistość dla mniejszości. Po prostu.
Chal-Chenet - 2 Lutego 2013, 12:45
Romek P. napisał/a | Natomiast bardzo daleko mi do uznawania, że większość jest Bogiem, kształtującym rzeczywistość dla mniejszości. |
Mnie przecież też. Zresztą jakie są efekty, gdy większość wybiera, odczuwamy na własnej skórze za rządów Platformy. Widząc to, nie mógłbym twierdzić, że większość jest bogiem.
Witchma napisał/a |
Chal, ja odczytuję te wyniki tak, że 70% nie są potrzebne tego typu związki. I fajnie, oni z tego nie muszą korzystać, ale zostaje circa about 10 milionów osób. Czy należy ich zdanie zignorować...? |
Skądże. Nikomu nie chcę zabierać prawa do szczęścia osobowego. Przecież tego nie postuluję. Dla mnie raczej te wyniki świadczą o oporze społecznym, którego nie można tak łatwo zignorować. Jeśli ci, którzy chcą zmienić status związków partnerskich chcą coś zmienić, nie mogą ich przekrzykiwać i wyzywać, takie podejście tylko umacnia okopy.
Romek P. - 2 Lutego 2013, 14:08
I tam, wyzywanie się to nasz sport narodowy
Lis Rudy - 2 Lutego 2013, 14:56
krisu napisał/a | Sześć stron obrażania się nawzajem i strzelania fochów w cztery dni... szacun... |
Polak potrafi
corpse bride - 2 Lutego 2013, 15:05
O, znowu ciekawa dyskusja. Podobnie jak Gustaw GG jestem zdania, że wszystkim, niezależnie od orientacji należy się małżeństwo (lub odpowiednik o innej nazwie z tymi samymi dokładnie prawami), łącznie z możliwością adopcji. Posiadanie ojca i matki jest ważne, ale po pierwsze, dom dziecka tak jak to wygląda teraz jest gorszy od czegokolwiek, po drugie osoby samotnie wychowujące dzieci jakoś to jednak robią i nikt im dzieci nie zabiera. W innych krajach nawet samotni ludzie mogą adoptować, o ile mają silny krąg rodzinny. Ważniejsze, niż to, żeby mieć opiekunów dwojga płci jest to, żeby było ich dwoje (lub większa rodzina), bo jednemu rodzicowi jest po prostu ciężej i dziecko to odczuwa. Poza tym przy jednym rodzicu nie obserwuje związku pomiędzy dorosłymi, z którego ma się uczyć.
Zastanawia mnie też, że tak u nas ludzie grzmią o tym, że dziecko ma mieć ojca faceta i matkę kobietę, żeby mieć wzorce obu płci, a nikt nie dba o tym, żeby personel żłobków i przedszkoli, gdzie dzieci spędzają lwią część czuwania był obojga płci. Co jest standardem np. w krajach skandynawskich. I czego dzieci się z tego uczą? Że od zajmowania się dziećmi są tylko kobiety.
Rafał, jest różnica między ślubem cywilnym w urzędzie, a załatwianiem spraw u notariusza. Głównie taka, że ślub to PAKIET i po złożeniu kompletu podpisów nie martwisz się już o nic. A u notariusza załatwiasz każdą sprawę osobno i to nie wszystko się da, o czym było w linku Martvej. No i jakoś ci nie wierzę, że ta część ślubu nie miała dla ciebie takiego znaczenia, bo gdyby nie miała, to byś go nie brał, nie mógłbyś dzielić nazwiska z żoną itd. Ślub kościelny jest sakramentem, ale nie daje niczego w świetle prawa (mówię o przed konkordatowych).
Myślałam też o tym, po co związek partnerski heteroseksualistom. Bo ktoś o to pytał. Przyszły mi do głowy takie rzeczy:
1. Ślub to brzmi dumnie, ale i groźnie. Ja sama ożeniłam się jakiś czas temu (kombo konkordatowe), ale nadal dziwnie się czuję myśląc o sobie jako o żonie i raczej się nie afiszuję swoim stanem cywilnym. Dlaczego wzięłam w takim razie ślub? Z miłości, aby symbolicznie podkreślić nasz związek oraz dla korzyści prawnych.
2. Rozwód. Widziałam jeden (moich rodziców) na własne oczy i gdybym miała więcej wątpliwości na temat tego, czy wytrwam w moim związku, to nie brałabym ślubu, żeby nie musieć przechodzić rozwodu. Dla mnie zresztą wystarczyłaby zmiana przepisów dotyczących rozwodów, żeby nie była to taka gehenna.
ihan - 2 Lutego 2013, 22:36
Problem, że pakiet uprawnień typu: dziedziczenie, prawo do informacji o zdrowiu, prawo o podejmowaniu np. decyzji o operacji, nawet prawo do wydania ciała i decyzji o pogrzebie przysługuje wyłącznie małżeństwom (lub rodzinom "genetycznym"), docelowo ma przysługiwać związkom partnerskim. Nie ma możliwości rozdzielnego, lub osobnego nabycia tych praw, albo wcale (dziedziczenie), albo w sposób jednoznaczny, gdzie decyzja nie zależałaby od czyjegoś widzimisię. Po co związki partnerskie heteroseksualistom, oprócz podanych wyżej argumentów? Bo te prawa potrzebne są także osobom, które nie mają ochoty udawać , że są małżeństwami, nie będą uprawiać seksu i robić dzieci, chcą mieć szansę swobodnego mieszkania razem i opieki nad sobą, decydowania o wspólnym majątku i życiu drugiej osoby. Naprawdę, nie pojmuję czemu tylu ludziom to przeszkadza i koniecznie muszą w to mieszać religię, moralność i czort wie co jeszcze.
joe_cool - 2 Lutego 2013, 23:12
Na szczęście wielu ludziom nie przeszkadza. Podoba mi się ta akcja, bo jest bardzo pozytywna.
Anonymous - 2 Lutego 2013, 23:22
Akcja super, mam ją w lajkach, podobnie jak "Miłość nie wyklucza":) A propos internetowych akcji, zastanawiam się nad wysłaniem walentynki do posłanki Pawłowicz.
Rafał - 4 Lutego 2013, 01:05
corpse bride napisał/a | No i jakoś ci nie wierzę, że ta część ślubu nie miała dla ciebie takiego znaczenia, bo gdyby nie miała, to byś go nie brał, nie mógłbyś dzielić nazwiska z żoną itd. | Tak dla jasności, jak brałem ślub to nie było żadnego wyboru. Musiał być najpierw cywilny, a dopiero potem mógł być kościelny. Cywilny to była taka rejestracja urzędowa, coś jak rejestracja samochodu, natomiast prawdziwy ślub odbył się dopiero w kościele - 17 lat temu to było ihan napisał/a | Bo te prawa potrzebne są także osobom, które nie mają ochoty udawać , że są małżeństwami, nie będą uprawiać seksu i robić dzieci, chcą mieć szansę swobodnego mieszkania razem i opieki nad sobą, decydowania o wspólnym majątku i życiu drugiej osoby. | To jest bardzo poważny argument za nadaniem praw takim związkom dwu czy nawet więcej osób, państwo nie powinno utrudniać ludziom życia, IMO czepiamy się szczegółów, czy to ma być sąd, urząd czy notariusz to jest zupełnie nieważne (choć najprościej byłoby scedować to na notariaty).
Gustaw G.Garuga - 4 Lutego 2013, 17:25
mesiash napisał/a | Gustaw G.Garuga, Martva, słyszałem że w niektórych krajach Arabskich dopuszczalne jest wielożeństwo, a w USA wolno obywatelom posiadać broń palną bez występowania o pozwolenie. |
Co do wielożeństwa, nie jestem z zasady na nie, choć trzeba by na pewno zadbać o odpowiednią ochronę prawną itd; niemniej była tu wcześniej mowa o takich próbach w Holandii, podobno się nie udało. Broń w USA - trup na trupie. Czyli obie "analogie" chybione, bo albo były to rozwiązania nieudane, albo szkodliwe; w przypadku zaś zalegalizowanych w wielu krajach europejskich związków partnerskich nie zaobserwowano o ile wiem nagminnych rozpadów takich związków ani wzrostu śmiertelności w wyniku przemocy. Porównujmy to, co da się porównywać, a nie wyskakujmy z jakimiś odczapnymi przykładami.
Miria napisał/a | Zreferuj, bo brakuje nowych wątków i zaczynamy się kręcić w kółko. Pewnie nikt przez to zdania nie zmieni, ale może da do myślenia? |
Może zeskanuję odpowiednie strony i tu wrzucę?... Zobaczę.
Rafał napisał/a | najprościej byłoby scedować to na notariaty |
To uwłaczające godności chciących się wiązać ludzi.
BTW, demokracja, w której wszystko podporządkowane jest większości, to dyktat tłumu. Prawdziwa demokracja dba także o dobrostan mniejszości. Tylko tak można osiągnąć prawdziwą wolność społeczeństwa.
Z innej półkuli:
http://www.chinadaily.com...nt_16199853.htm
Rafał - 5 Lutego 2013, 07:49
Gustaw G.Garuga napisał/a | To uwłaczające godności chciących się wiązać ludzi. | Serio piszesz o godności? Nasza kultura twierdzi, że nie ma czegoś takiego, a jak już być musi to powinna być organizowana we własnym zakresie i w obrębie własnego M4.
Romek P. - 5 Lutego 2013, 09:25
Rafał, serio piszesz o godności?
Załamałeś mnie teraz...
Mały cytat:Cytat |
Polska Konstytucja już w swojej preambule stwierdza istnienie przyrodzonej godności człowieka. Art. 30 Konstytucji charakteryzuje ją jako przyrodzone, niezbywalne i nienaruszalne źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest jedyną konstytucyjną wartością, która nie może być ograniczona i jedną z klauzul generalnych stanowiących podstawę interpretacyjną całego systemu prawa.
Trybunał Konstytucyjny i szereg konstytucjonalistów stoi na stanowisku, że metaklauzula godności człowieka jest pierwotna wobec aktu prawnego, który o niej explicite stanowi, w związku z tym nie może zostać derogowana (usunięta) z systemu prawa. |
Link do całości:
http://pl.wikipedia.org/w..._cz%C5%82owieka
|
|
|