Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Ostatnio czytane
Autor Wiadomość
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 24 Czerwca 2019, 09:17   

Poczytuję niespiesznie "Tajemnicę Edwina Drooda" i jestem wkurzony, bo rzecz dość mi sie podoba a mam przecież świadomość, że "Drood" jest niedokończony.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Beata 
Indiana Jones


Posty: 433
Skąd: deformacja IU
Wysłany: 24 Czerwca 2019, 16:21   

No nie wiem. Wydaje mię się, że Simmons jednakowoż zakończył. ;P:
NSMP, bo mię skonfundowałeś.

W ramach dołączania do grupy, przeczytałam Tapatiki. Olśnienia nie było (trochę się spóźniłam z lekturą), ale doceniam świetnie wykreowane postaci i relacje pomiędzy. Bardzo dobra robota, ani razu fałszem czy nienaturalną sztucznością nie zadźwięczało. I bez dydaktycznego smrodku. :)

Edytowałam.
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
  
 
 
Luc du Lac 
Cynglarz

Posty: 4924
Skąd: Wrocław
Wysłany: 24 Czerwca 2019, 17:12   

Mnie zawsze w Tapatikach odrzucało to że leżały na półce literatury "dla dzieci"
Jednakowoż, jeżeli takie pozycje cie interesują - to polecam Gwiezdne Szczenię ;) też W sumie dla dzieci
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 27 Czerwca 2019, 18:45   

ooo, to o kulonkach, dobre było, czytałem ponad 30 lat temu :D
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 7 Lipca 2019, 14:28   

Wikingowie - Jerzy Cepik

Powieść historyczna, raczej młodzieżowa, acz w trochę innym rozumieniu niż to się pojmuje dzisiaj, o odrobię mylącym tytule. Z jednej strony niby opowiada o przygodach Wikingów (ale też nie tylko), choć nietypowych bo z Wolina, ale w szerszej perspektywie przedstawia historię i procesy powstawania państwa polskiego za władztwa Mieszka I.

Rzecz składa się z trzech części: Wikingowie, Książę Mieszko i Pochód Polan ku morzu. Pierwsza z nich przypomina w swej konstrukcji sagi skandynawskie czyli rodzaj opowieści nadętej, monotonnej i nudnej, na poły mitologicznej. Stanowi rodzaj bazy do zawiązania intrygi, poznajemy również bliżej głównych bohaterów aspektu przygodowego. Ciężko mi się te fragmenty czytało. Dwie pozostałe to już zwyczajne powieści historyczne starszej daty, wciągnęły mnie bardzo elegancko. Oczywiście wszystkie trzy są powiązane fabularnie i przeplatając się, stanowią jedną, wielowątkową, opowieść.

Twarde dane na temat tego okresu to zbiór bardzo skromniutki, skutkujący całą rzeszą rozmaitych hipotez, pomiędzy którymi szwendają się też i te o udziale Wikingów w tworzeniu państwa Mieszka I. Cepik zgrabnie pozbierał owe fakty i hipotezy, a wypełniając luki i białe plamy własną wyobraźnią, stworzył opowieść bardzo koherentną. Oczywiście mamy tu stan wiedzy historycznej z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Jednakże, autor prezentuje bardzo zdroworozsądkowe podejście do oglądu procesów historycznych czy motywów działania postaci historycznych. Nie pierniczy mistycznych kocopołów o "pokornym przystępowaniu do wiary w miłosiernego Ukrzyżowanego Zbawiciela" czy innych tego typu farmazonów. Cepikowy Mieszko to wizjoner, który jednak stoi twardo na ziemi, a chrześcijaństwo to dla niego narzędzie jak każde inne.

Cepik ma swój styl, dodatkowo rzecz powlekł dość mocną stylizacją językową. Mnie to się czytało fajnie, ale nie widzę w dzisiejszym świecie zbyt wielu czytelników tej książki. Młodzież odbije się od niej jak groch od ściany. Jeśli kiedykolwiek o tej pozycji usłyszy.

Dla staruszka takiego jak ja, rzecz bardzo smaczna.
8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 8 Lipca 2019, 11:49   

Strach przed ciemną wodą - Craig Russell

Kryminał pomieszany z thrillerem. W Hamburgu odnajdywane są kolejne zwłoki. Komisarz Fabel ma coraz więcej roboty, bo kolejne trupy pojawiają się w trakcie śledztwa w ilościach niemal hurtowych. Rzecz toczy się sprawnie, żwawo i chyżo, bez czasu na nudę i choć tu i ówdzie można by się przyczepić do logiki wydarzeń (acz szczerze powiedziawszy już nie pamiętam co to było), to słuchało się tego przyjemnie.

Oprócz warstwy kryminalnej mamy społeczny komentarz. Autor zdaje się zwracać uwagę czytelnika na sytuację ekologiczną Ziemi, problematyczny rozwój społeczeństwa informatycznego, dwuznaczną role międzynarodowych korporacji posiadających ogromną władzę i możliwości oraz sekt wyłączających myślenie "zainfekowanych" członków. Nic ekstrawaganckiego, ale bez blamażu.

Literacko rzecz przeprowadzona adekwatnie do rodzaju literatury. Bez udziwnień stylistycznych czy formalnych, warsztatowo rzetelnie, z lekkością. Podobnie wygląda konstrukcja bohaterów. Autor na nic się nie sili, postacie wypadają przekonująco.

Zastrzeżenie mam jedno. W trakcie rozwoju fabuły, autor wytwarza w czytelniku oczekiwanie na wielki finał. Zapowiedzi są gromkie i entuzjastyczne, spodziewamy się buk z grabem wiedzą czego. Otrzymujemy jednak sensacyjkę dość skromną, co w pewnym sensie ma pozytywny wydźwięk, bo w tym rozwiązaniu jest jakaś oryginalność, i pozostajemy z pewnym niedosytem.

Odsłuchałem w świetnej interpretacji Andrzeja Mastalerza.
7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 11 Lipca 2019, 10:43   

Krwiopijcy - Christopher Moore
Cykl: Love Story (tom 1)

Miał być Blues Kojota ale nie miałem dostępu, chwyciłem Krwiopijców. Miłość międzygatunkowa ludzi i wampirów oraz życie powszednie opowiedziane w parodystycznym stylu mieszanki Vonnegutowego dystansu, fasonu komedii lat osiemdziesiątych i szczypty absurdu.

Literacko zgrabna i lekka, humorystycznie również. Jest to humor stonowany i wysublimowany, przy okazji którego lekko unosimy kącik ust miast śmiać się w głos. Choć są momenty gdy do tego uśmiechu dołączamy podziw intelektualny.

Postacie specyficzne, interesujące. Te drugoplanowe ciekawsze.

Pomiędzy fabularnymi zwrotami, które są, odnajdziemy trochę obserwacji człowieka i społeczeństwa. Momentami bardzo zgrabnych.

W sumie sympatyczna pozycja na lato, krótka, szybko przecieka, specjalnie nie obciąża mocy obliczeniowych. Raczej nie będę kontynuował cyklu. Autora owszem.

6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
ihan 
iHan Solo


Posty: 8631
Skąd: Tarnów-Kraków
Wysłany: 14 Lipca 2019, 09:38   

Księgarnie zalegają książki Virginii C. Andrews. Cykle główne, cykle poboczne, cykle poboczne cykli pobocznych. W zamierzchłej przeszłości postanowiłam, ze nie tknę dopóki nie zdobędę książki matki: Kwiatów na poddaszu, a że były jakieś komplikacje z prawami do niej i brak było wznowień trochę potrwało, ale właśnie niedawno się wznowiła. W kategorii: "najgłupsza książka" myślę, że zdobyła by miejsce pierwsze. I następnych kilka, by co najmniej zamknąć pierwszą dziesiątkę. To jest pramatka wszelkich Zmierzchów, Greyów i wszystkiego, co radośnie wielu lubi określać, nie wiedzieć czemu, jako literatura kobieca. Bohaterowie nie ewoluują, nieważne czy mają lat 7 czy 17, zachowują się i wyrażają identycznie. Ale przynajmniej konsekwentnie są głupi niemożebnie. Nic się kupy nie trzyma, nie jest nawet minimalnie prawdopodobne, deusy ex machina występują stadami, by za chwilę pojawić się jako stado goniące stado poprzednie i ustępujące przed następnymi stadami. W obliczu tego, że rozrosło się toto w cykle cykli, powinno być chyba zaklasyfikowane do kategorii koszmarny horror bibliofila. Ostrzegam, nie zbliżajcie się.
_________________
Boże chroń mnie przed ludźmi wykształconymi ponad swoją inteligencję.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Lipca 2019, 14:14   

Glatz - Tomasz Duszyński

Klasyczny, modny dziś, kryminał retro. Kłodzko, rok 1920, kolejne trupy. Do pomocy miejscowej policji wysłany zostaje kapitan Wilhelm Klein, pomieszanie Philipa Marlowe'a, Sherlocka Holmesa i Rambo. Oprócz odrobinę przerysowanego głównego bohatera, reszta postaci zgrabna i adekwatna do typu literatury.

Rzecz toczy się wartko, czytelnik niespecjalnie ma czas na zastanawianie się. Główną siłą powieści jest atmosfera, trochę noir, międzywojennego, prowincjonalnego miasteczka. Komplikacja intrygi też jest stosownie zawikłana, rozmaite zmyłki i sugestie, jednak czytelnik nie ma szans na rozgryzienie rzeczy zbyt wcześnie. Niemniej logika fabuły, choć bez wyraźnych kiksów, momentami trzyma się na chciejstwie autora. Daje się to przełknąć bez bólu, raczymy się w tym czasie innymi aspektami powieści.

Warsztatowo rzecz zupełnie poprawna acz szału nie robi i dalszą pracę nad materią można autorowi zalecić. Oczywiście tu i ówdzie natkniemy się na poczucie humoru naszego literata. I nie będziemy rechotać, ale nieraz uśmiechniemy się z uznaniem. Czasem są to żarty bardzo nieoczywiste, nie wszyscy czytelnicy je dostrzegą. Te podobały mi się najbardziej.

Autor niestety nie ma pojęcia o pracy z psami.

Podsumowując, nie jest to wybitne dzieło ale dostarcza wszystkiego co obiecuje. Dałem się wciągnąć narracji i słuchałem z dużym zaangażowaniem.

Odsłuchałem w świetnej interpretacji Filipa Kosiora.

Autorem jest forumowy Dusza.
7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 22 Lipca 2019, 10:16   

Wrzesień - Tomasz Pacyński

Gatunkowo, powieść jest mieszanką post-apo, jednak takiego bardziej pełzającego, i fantastyki militarystycznej ale zrobionej swoiście czyli bez drużyny/plutonu/kompanii twardzieli przemierzających szlaki wszelkich możliwych frontów. Mamy tu samotników, z których każdy na swój sposób próbuje odnaleźć się w dramatycznych okolicznościach i złapać trochę szczęścia, poczuć potrzebnym i wartościowym, ale nie w obronie jakiejś tam ludzkości lecz w mikroskali, bo całą resztę i tak już trafił szlag, a nawet jeśli nie, to trafi lada dzień. I nawet jeśli wbrew całemu cynizmowi świata, wbrew wszelkim racjonalnym przesłankom. Nie w imię jakiegoś głupiego boga czy jeszcze głupszej ojczyzny, lecz dochowania wiary sobie czy, jeszcze lepiej, na pohybel *beep*.

Lektura powtórzona po wielu latach, robi jeszcze większe wrażenie. Celność profetyczna Packa zadziwia i przeraża. Niestety, z każdym dniem, jego wizja staje się coraz bardziej aktualna. Diagnoza cywilizacji, nadzwyczaj dorzeczna, ukazuje społeczeństwo tępym motłochem, hołotą z idiotycznymi hasłami w rodzaju boga, honoru i ojczyzny na sztandarach. Te dewizy/frazesy, wymyślone po to by trzymać w ryzach maluczkich, a gdy trzeba, bez trudu szastać ich krwią, na kartach Września objawiają całą swą obłudną naturę.

Dodatkowo autor zabiera głos na temat zmian klimatycznych, ekologii czy powszechnego konsumpcjonizmu. Na potrzeby artystycznego przekazu te zjawiska są odrobinę wyolbrzymione czy przyspieszone, ale jest to zrobione sensownie i kto wie jak to będzie naprawdę.

Słabszą stroną powieści jest aspekt fabularny, to w zasadzie ciąg scenek budujących świat przedstawiony, służących przedstawianiu poglądów. Owszem łączą się w logiczną całość ale nie w sposób typowy dla klasycznie pojmowanej fabuły.

Cechą charakterystyczną powieści są bardzo rzetelnie potraktowane aspekty militarne.

Pióro Packa jest lekkie, zadziorne, niepozbawione humoru, czasem dosadnego, czasem subtelnego. Czyta się to z wielką przyjemnością.
10/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 22 Lipca 2019, 10:16   

Przeczytałem Reverte dwie powieści: Falco i Eva. Gdybym miał pisać recenzję zatytułował bym ją: Mordując na lewo i prawo.. Glówny bohater chadza sobie po Lizbonie, licznych miastach hiszpańskich a nawet po Tangerze i tu sobie kogoś zareza a tam zastrzeli. Krew cieknie strumieniami, litrami innych płynów raczy się bohater. Uzywa kobiet, w zasadzie atakując wszystko co na drzewo nie ucieka, choć oczywiście preferuje pięknotki. A wszystko to naturalistycznie z licznymi szczegółami.
Ech.
A jednak rzecz się czyta. Bo Reverte to rzemieślnik pierwszej kategorii. I coś tam przekazał o wojnie domowej w Hiszpanii, która ja mam za jedną z bardziej okrutnych w nowożytenj historii,
Czy czekam na trzecią opowieść z Falkiem w roli głównej? I tak i nie. Czekam, bo czekam na każdą ksiązkę Revertego, ale osobiście wolalbym, żeby Falco ostatniej przygody nie przeżył.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 22 Lipca 2019, 10:32   

Fidel-F2 napisał/a
Słabszą stroną powieści jest aspekt fabularny, to w zasadzie ciąg scenek budujących świat przedstawiony, służących przedstawianiu poglądów. Owszem łączą się w logiczną całość ale nie w sposób typowy dla klasycznie pojmowanej fabuły.


I dlatego choć uznaję "Wrzesień' za rzecz ciekawą to nie zamierzam jej powtarzać.

Fidel-F2 napisał/a
Cechą charakterystyczną powieści są bardzo rzetelnie potraktowane aspekty militarne.


Tak, to prawda. Pacyński wiedział, gdzie można popuścic wodze fantazji, a gdzie dobrze jest mocno stanąć na ziemi.

Ciekawy człowiekiem był, miałem okazję poznać Go niedługo przed śmiercią. Organizowalem mu spotkanie w klubie, w którym prowadziłem księgarnię. Umawialiśmy sie na następny raz...
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 23 Lipca 2019, 16:10   

Berserk. Spowiednik - Paweł Majka

Kolejny tom umieszczony w rzeczywistości berserku, wirusa który zamienia ludzi w zombiepodobne, krwiożercze stwory. Po jakimś czasie epidemia mija, zostają niedobitki. Oprócz tego, wirus u części tych którzy przeżyli, wyzwala szczególne cechy czy umiejętności, na poły magiczne, na poły wytłumaczalne naukowo. Są one bardzo różne w swym działaniu. Oczywiście nikt nic nie wie dokładnie, to tylko domysły na podstawie obserwacji efektów. Rzeczywistość ta jest bardzo wygodna dla autora bo w kolejnych tomach można stworzyć dowolną mutację, której efekty będą pasowały do zamyślonej fabuły i jednocześnie w żaden sposób nie będą zaburzały świata przedstawionego. Po dwóch tomach widać, że Paweł powoli buduje drużynę postaci o wyjątkowych zdolnościach. Coś na kształt komiksowych cudaków spod znaku Marvela czy coś w podobie. Tyle, że jest to ontologicznie o wiele lepiej obmyślone. Perspektywy tak zarysowanego świata są w zasadzie nieograniczone. Podejrzewam, że kolejne tomy będą się pojawiały, póki będzie zapotrzebowanie na tego typu lekkie, niespecjalnie angażujące pozycje postapokaliptyczne.

Fabuła jest bardzo prosta. Facet budzi się po berserku, poszukuje syna. Trafia do komuny, gdzie dowiaduje się, że syn nie żyje, wraz z grupą innych dzieci został zamordowany z nieznanych powodów. Bohater prowadzi śledztwo, znajduje winnych i wyjaśnienia.

Kreacja rzeczywistości jest przemyślana, zaś bohaterów na tyle na ile wymaga ten rodzaj literatury, czyli niespecjalnie. Wszystko raczej trzyma się kupy. Paweł ma giętkie pióro, tego typu proza nie jest dla niego wyzwaniem. Dla czytelnika też nie jest to wyzwanie. Szybka, lekka przygodówka bez specjalnej głębi. Literacka konfekcja. Świetna do słuchania w aucie.

Wysłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Masiaka.
6/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 25 Lipca 2019, 16:30   

Sargon. Wybrańcy Inanny - Krzysztof Milczarek

Sargon Wielki stworzył pierwsze w ludzkiej historii imperium. Imperium akadyjskie obejmowało ziemie Mezopotamii i niektórych sąsiadujących tereny. Nie znamy jego dokładnych rozmiarów, istnieją różne hipotezy. Nie przetrwało bardzo długo, raptem wiek z hakiem. I choć do dzisiaj nie możemy odnaleźć jego stolicy, wiemy o jego historii całkiem sporo biorąc pod uwagę, że rzecz działa się grubo ponad cztery tysiące lat temu.

Krzysztof Milczarek pozbierał całą naszą wiedzę na temat Sargona, jego potomków i ich władztwa i przedstawił ją w postaci powieści wzorowanej na starożytnych eposach, próbując patrzeć na świat oczami ówczesnych postaci. Moim zdaniem udało mu się to bardzo akuratnie. Oznacza to, że powieść jest pełna patosu, bohaterowie są ekstremalnie koturnowi, bogowie, demony i wszelkie inne stwory światła i ciemności, mimo iż pozostają poza ziemską fizycznością, są jak najbardziej realni a oba światy przenikają się i wpływają na siebie. Bogowie pod względem natury i charakteru niespecjalnie różnią się od ludzi. Cechują ich podobne ambicje, namiętności, wady i zalety. Ludzie są beneficjentami i ofiarami boskich kaprysów, wszelkie powodzenia i niepowodzenia zależą od woli i działań tych potężnych istot.

Fabuła jest zapisem historii imperium akadyjskiego i losów jego władców, brak tu dodatkowych wątków dramatycznych czy przygodowych.

Tu i ówdzie pobrzmiewają nuty danikenowskie, na szczęście dość subtelnie, bez narzucania tego rodzaju (nad)interpretacji.

Pozycja w zasadzie jedynie dla fascynatów tematem. Pozostali mogą mieć duży problem z przebrnięciem.
8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
  
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 29 Lipca 2019, 12:10   

Opowieści sieroty. W ogrodzie nocy - Catherynne M. Valente

Opowieści dziwnej treści. Doczytałem coś do sto trzydziestej strony i uznałem, że wystarczy. Nie to że zagmatwane, albo że trudny język (choć tu jest śmiesznie o czym za chwilę) czy coś innego specjalnie utrudniającego czytanie. Po prostu odechciało mi się. Uznałem, że szkoda życia na coś co mnie w ogóle nie obchodzi, jest nijakie, nie wykazuje jakiegoś sensu. Logika niektórych opowieści jest zerowa, nawet nie za bardzo starałem się śledzić fabułę bo tam nie wynikało nic z niczego. Czyli baśniowa koncepcja świata, myśleć nie trzeba. Daje to treściową pustkę, ujętą dla niepoznaki w formę rozdętą, przeładowaną metaforyką, często nieudaną, pozbawioną sensu. U Valente wszystko musi byś jak coś innego. Wojownik nie może być po prostu szybki. Musi być szybki jak wilk, wilk musi być silny jak byk, byk, wielki jak góra a góra milcząca jak otchłań. I na dodatek ten wilk to nie może być po prostu wilk. To musi być wilk o lśniącej sierści. Bo wiadomo, wilki o zmatowiałej sierści tak szybkie nie są. Takie rzeczy to za dużo dla mojej wyobraźni. Po przeczytaniu takiego konceptu, mózg przestaje śledzić opowieść autorki a podsuwa mi watahę siedzącą na polanie posrebrzonej światłem księżyca, okrągłego jak bochen chlebowy wypieczony z wielkopolskiej pszenicy, żętej sierpami błyszczącymi jak wypolerowany miecz piastowskiego drużynnika na chwilę przed wyprawą na germańskiego oprawcę. Przed każdym wilkiem, matowym jak z dawna nieużywany talerz cynowy z wiana trzeciej zony czwartego syna hrabiego marchii Dolne Kąty Zaraz Za Lasem, stoi słoiczek z żelem. Z żelem o barwie wody siarkowego jeziora o spokojnej toni, prześwietlanej promieniami lipcowego słońca w popołudniowej porze. I każdy z tych wilków, z namaszczeniem i zrozumieniem powagi sytuacji, nakłada błyszczącą substancję niewielkimi porcjami i doprowadza futro do lśnienia przy pomocy zajęczego omyka. I mózg mój biedny, sterroryzowany żelowymi asocjacjami, podsuwa Grease w wilczej obsadzie i widzę jak wilk z twarzą Travolty, odziany w skórzaną kurtkę, zamiata parkiet wilczą wersją Olivii i puszystym, pysznym ogonem.
Ergo mamy tu pretensjonalny styl dwunastoletniej dziewczynki, próbującej pisać tak, jak według niej powinna pisać duża dziewczynka.

Fakt, że przy lekturze odrobinę się pośmiałem z niezamierzonych śmieszności.

Tu i ówdzie problemy na froncie prac translatorsko-redakcyjnych. Zdarzają się zdania pisane po polskiemu.

Okrutne marnowanie papieru.
2/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 31 Lipca 2019, 14:43   

Invictus - Marcin Ciszewski

W czasie bitwy Warszawskiej manewr znad Wieprza nie wypala, Polacy przegrywają. Związek Radziecki podbija całą Europę zaprowadzając wiadomy ustrój. Jedynie Wielka Brytania oparła się inwazji. Jednak jakiś czas potem i ona ulega. W czasie tzw. Wojny Angielskiej siły radzieckie niszczą większą część floty USA na Atlantyku. Zaraz potem japoński atak na Hawaje niszczy Flotę Pacyfiku. Tym razem lotniskowce niestety stały w porcie i przepadły. W tym momencie Rosja Radziecka wysyła flotę inwazyjną w kierunku wschodniego wybrzeża. Dysproporcja pomiędzy siłami przeciwników jest ogromna. Stanom został co prawda gigantyczny hiperpancernik przy którym Yamato wygląda jak kaczuszka, ale poza tym jakieś marne resztki. I na pokładzie tego giganta, główny bohater ma bronić wolnego świata przed totalitarnym zamordyzmem.

Książka nie pozbawiona jest wad ale ma też i pewne zalety. Przede wszystkim autor, choć znany jest z pisania książek wojennych, ma mizerne pojęcie o działaniach na morzu. Widać, że poczytał sporo ale przyswoił średnio. Popełnia sporo błędów, wiele rzeczy można by dyskutować. Druga sprawa to katastrofalny stan gospodarki czy armii USA jaki odnajdujemy na kartach powieści. Nawet zakładając kompletną głupotę i złą wolę amerykańskich polityków, przedstawiona sytuacja jest skrajnie nieprawdopodobna z wielu względów. Z drugiej strony, Sowieci przedstawiani są jako strona prężna i doskonale zorganizowana, po czym podejmowane przez nich działania ukazują ich jako niedorobione niedojdy. Szczerze mówiąc, po rozebraniu na drobiazgi i zbadaniu rzeczy, nic się tu kupy nie trzyma. Od przedstawienia głównego bohatera, poprzez konstrukcję rzeczywistości geopolitycznej, organizację dowodzenia flot, dowodzenia w walce, logistykę czy sprawy techniczne z punktu widzenia fizyki.

Ale umówmy się, nie o to chodziło w tej powieści. Cały ten słabo poskładany kram potrzebny był autorowi tylko po to, by uzyskać scenę dla zaprezentowania starcia kolosalnego pancernika, w zasadzie pozbawionego jakiegokolwiek wsparcia, z flotą jednostek słabszych, źle dowodzonych ale jednak niezwykle licznych. No i zaprezentował. W sumie przyzwoicie ale bez szału. Nie czułem zapachu prochu, poszczególne etapy walki przyjmowałem raczej ze spokojem, bez emocji. Zwłaszcza, że walka była bardzo krótka. Dwa w sumie dość nijakie starcia i po ptokach. Finito la commedia.

Dość śmieszną sprawą jest, że w zasadzie Stany uratowali Polacy. Oficerem artylerii na hiperpancerniku i głównym autorem przewag militarnych był Polak. Felczerką i pilotem samolotu kierowania ogniem w krytycznej chwili była córka Piłsudskiego. A Skalski, jako pilot Wildcata z jedynego lotniskowca dowodził oraz dokonywał niebywałych wyczynów. A wcześniej, jakiś niewielki oddział artylerii, z kilkoma pukawkami, nieustraszenie bronił Paryża i osłaniał Amerykańców, którzy przyjechali pomagać a musieli uciekać. Słabe to odrobinę.

Zaletą tego typu powieści jest lekkość pióra i wartkość akcji. I to Ciszewskiemu dość sprawnie wychodzi. Choć autor wplata w tekst rozważania dotyczące krótkowzroczności, głupoty, chciwości i ogólnego s-syństwa polityków, to robi to zręcznie i nie zaburza narracji. Czyta się to szybko i z zainteresowaniem. Zwłaszcza przez fascynatów rozmaitych morskich opowieści.

Z pewnością nie jest to całkiem typowa powieść z pod znaku military-SF jako, że sama walka to niewielki procent całości. Reszta to głównie przygotowania, wewnętrzne zmagania głównego bohatera z samym sobą i liczne retrospekcje przedstawiające świat i przygotowujące grunt.

Jako ciekawostkę mamy tu najgorszą w historii literatury, zagrzewającą do boju, przemowę wodza przed bitwą.

Rzecz dla niszowego czytelnika.
7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 9 Sierpnia 2019, 11:40   

Mroczna arena - Mario Puzo

Kończy się wojna, Walter Mosca, amerykański żołnierz, wraca do domu. Ale nie potrafi się odnaleźć. Z rodziną się nie dogaduje, dawna dziewczyna już nie smakuje. Załatwia sobie robotę w amerykańskiej administracji cywilnej zarządzającej strefą okupacyjną. Wraca do Niemiec.

Powieści antywojenne zazwyczaj skupiają się na bezsensie i okrucieństwie samej wojny, przeżyciach frontowych, dramatach przeżywanych w okopach, w obozach, itp. Puzo zostawia to wszystko a skupia się na konsekwencjach. Wojny już co prawda nie ma, ale pozostawiła po sobie zgliszcza w każdym możliwym aspekcie zwłaszcza w psychice tych co przeżyli. Zachowania i postępki amerykańskich, bohaterskich obrońców wolności, są bardzo podobne do zachowań dopiero co pokonanych i właśnie sądzonych zbrodniarzy wojennych. Przytłaczająca bieda zmusza ludzi do wszelkich poniżeń, do zdrady przyjaciół, do trudnych wyborów moralnych. Głód zmusza do prostytucji. Do tego wszystkiego bezduszne przepisy i regulacje w połączeniu z małością ludzi, często zamiast nieść ład i porządek są przyczyną tragedii. Autor wyraźnie pochyla się nad losem dzieci, które mimo, iż nie można zarzucić im niczego, często cierpią najbardziej. U Puzo nie ma wygranych, wojna niszczy wszystko i wszystkich. Nie ma przed nią i jej skutkami ucieczki.

Proza Puzo, mimo, że to debiut, jest bardzo dojrzała. Autor przedstawia bardzo bogaty wachlarz sytuacji i zachowań, jednocześnie nie podejmuje się przedstawiać jednoznacznych osądów. Bo takich być nie może. Życie nie składa się z prostych, jednoaspektowych zdarzeń. Zawiłość splotów okoliczności często stawia nas w sytuacji bez wyjścia, gdy żaden z wyborów nie wydaje się słuszny.

Tego typu proza powinna być lektur szkolną, w miejsce niewiele wartych i mało zrozumiałych dziś Mickiewiczów czy innych Słowackich. Zwłaszcza w dobie narastania rozmaitych nacjonalizmów i patriotyzmów, które stają cię domeną ludzi głupich i prymitywnych, mających proste i bezmyślne odpowiedzi na wszystko.

Rzadko trafia się lektura tak satysfakcjonująca.

Książki odsłuchałem w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Solarza.
10/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 13 Sierpnia 2019, 11:34   

Teoria wszystkiego, czyli krótka historia Wszechświata - Stephen Hawking

Książka króciutka, lecz nasączona treścią. Tytuł mówi wszystko. Autor przedstawia prawa i teorie dotyczące powstania, istnienia, mechanizmów czy celu wszechświata w ujęciu kosmologicznym tudzież ontologicznym. Rzecz jest pozbawiona całego matematycznego aspektu sprawy, który z jednej strony jest sednem rzeczy a z drugiej jest całkowicie niezrozumiały dla powszedniego człowieka. Praca Hawkinga jest mocno popularyzatorska, i jak sądzę zrozumiała, dla czytelnika-laika, choć część przedstawionych pojęć i mechanizmów przekracza możliwości wyobraźni przeciętnej jednostki. Myślę, że autorowi udało się znaleźć idealny środek godzący te sprzeczności. Prościej się po prostu nie da bez utraty sensu wywodu. Tak czy siak lektura wymaga skupienia i pewnej jednak wiedzy, bez tego szkoda zaczynać.
9/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Luc du Lac 
Cynglarz

Posty: 4924
Skąd: Wrocław
Wysłany: 13 Sierpnia 2019, 11:50   

poczytaj Feynmana wykłady z fizyki - zdumiewające jak przejrzyście można tłumaczyć fizykę. Oczywiście do pewnego momentu :)
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 13 Sierpnia 2019, 21:25   

Fidel-F2, polecam "Piękno wszechświata" B. Greene. O tej książce pisałam tutaj.
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
gorbash 
Ufol


Posty: 4629
Skąd: Kraków
Wysłany: 14 Sierpnia 2019, 06:35   

Fidel-F2, ja jeszcze lubię Marcusa Chowna.
_________________
You say coke I say caine.
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 14 Sierpnia 2019, 08:20   

Dzięki wszystkim za polecanki, ale to był raczej wypadek, lektura przy okazji, zupełnie nieplanowana. Nie zamierzam drążyć.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 28 Sierpnia 2019, 08:31   

Przebudzenie Lewiatana - James S.A. Corey

Wszyscy czytają, to niech będzie, że i ja. Nie ma co o fabule bo i tak wszelkie zaskakujące zwroty akcji są już tajemnica poliszynela. Powiedzmy tylko, że obmyślana niegłupio, raczej pozbawiona dziur logicznych. Co do gatunku to kosmiczna strzelanka z aspiracjami, a tak naprawdę, to historia piracka, dla niepoznaki oprawiona w maskę SF, gdzie pas to Antyle, Ziemia to Anglia a Mars robi za kolonie amerykańskie.

Rzecz jest skrojona dość przyzwoicie, nie brak tu elementów dynamicznej akcji, ale i można znaleźć również próbę ataku na jakieś głębsze aspekty. Nie, żeby było to co wybitnego, ale wystarczy by nie mieć odczucia obcowania z płaskim pustostanem. Do tego wyraźne, cechujące się pewną przemyślaną przestrzenią, dające się lubić postacie. Również konstrukcja rzeczywistości podbitego Układu Słonecznego zgrabna i grająca swoją rolę rzetelnie.

Forma narracyjna z zamysłem, dywersyfikująca spojrzenia na rzeczywistość, gra bardzo ładnie.

Lekkie zastrzeżenia mam do czysto literackiego aspektu. Rzemiosło i nic więcej, bez specjalnej błyskotliwości. Może to jednak być w jakiś stopniu efekt pracy tłumacza. Nierzadko zdarzają mu się kalki językowe i jakieś takie niezgrabności.

Sumując, Przebudzenie Lewiatana to zgrabne, dynamiczne czytadło w konwencji bliskiej space-opery. W swojej kategorii wagowej sprawdza się bardzo dobrze.

Może to efekt mojej niewielkiej wyobraźni, może kunsztu twórców serialu ale adaptacja telewizyjna zrobiła na mnie wyraźnie lepsze wrażenie.

7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 5 Wrzeœśnia 2019, 18:11   

Wojna Kalibana - James S.A. Corey

W zasadzie wszystko to co można powiedzieć o tomie pierwszym można i o drugim. Wciągająca przygodówka w kosmosie z nieźle wymyślonym światem i bohaterami. Literacko niewybitna, fabularnie w porządku, jest kilka poziomów, choć tu i tam pewne skróty i naciągania gumy się zdarzają. Tłumaczenie kulejące.

Tradycyjnie brak tu wielkiej głębi ale rozrywka przednia.

7/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 10 Wrzeœśnia 2019, 16:56   

Czerwony sztorm - Tom Clancy

W pełni tego słowa literatura militarna. Sednem i główną zawartością są rozmaite starcia na lądzie morzu i w powietrzu. Mamy perspektywę polityczną, strategiczną, taktyczną i punkt widzenia poszczególnych jednostek czy nawet żołnierzy. Pełne możliwe spektrum. I jest to napisane świetnie, czyta się z zapartym tchem. Pełno tu akcji, detali technicznych, wszystkiego co tygryski lubią najbardziej.

Literacko poprawnie, nie o dzieło sztuki chodzi w tego typu literaturze.

Zastrzeżenia mam trzy.
Pierwsze i największe to powody rozpętania wojny. Terroryści zadają cios gospodarce paliwowej ZSRR, którego konsekwencje będą odczuwane przez lata. Politbiuro w celu uzupełnienia braków postanawia przejąć siłą, na własność, bliskowschodnie zasoby ropy. Mając świadomość, że NATO nie będzie patrzeć spokojnie na tego typu zagrywki, postanawia wyeliminować NATO. No i mamy wojnę. Jest to tak kuriozalne, że trudno wyobrazić sobie głupszy scenariusz. Ale umówmy się, to tylko zagajenie, na które możemy spokojnie przymknąć oko.
Drugie zastrzeżenie dotyczy drobiazgu. Nie wiedzieć czemu radzieccy politycy i dowódcy, w rozmowach między sobą, używają nazw kodowych NATO. Spodziewałby się, że Wołodia zagadując do Saszy nazwie Tu-22, Tu-22 albo Tupolewem 22 albo dwudziestką dwójką albo jakoś tak. Ale nie, Wołodia gadając z Saszą używa natowskiego określenia Backfire. Nie wiedzieć czemu.
Trzecie zastrzeżenie mam do tłumacza. No słabe to strasznie, kalka na kalce. Wrogów non stop nazywamy niedobrymi chłopcami (dobrze, że nie umorusanymi kotami), pociski moździerzowe to kule, i tego typu kwiatki. Szkoda.

Dla fascynatów tego rodzaju literatury rzecz obowiązkowa.
8/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 16 Wrzeœśnia 2019, 18:51   

Przeczytaj Bonda Kocioł. Polska kontra Niemcy i Francuzi. Dobre, choć miejscami bardzo amerykańskie.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 16 Wrzeœśnia 2019, 23:55   

Juź obwąchiwałem.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 19 Wrzeœśnia 2019, 08:14   

Wrota Abaddona - James S.A. Corey

Wygląd na to, że autorzy mieli koncepcję na dwa pierwsze tomy, w miarę zamkniętą historię. Potem okazało się, że rzecz się sprzedaje i trzeba pisać kontynuację bo szkoda żeby taka kupa zielonych się marnowała. W efekcie dostajemy powieść o wiele słabszą od swych poprzedniczek. Pierwsze tomy miały przemyślaną fabułę, dynamiczną akcję, bardzo dobrze skonstruowanych bohaterów i świetne tło. Z tego wszystkiego, we Wrotach Abaddona, zostało tylko tło. Fabuła jest pokraczna, nielogiczna, ciągnięta na siłę głównie chciejstwem twórców, mniej następstwami przyczynowo-skutkowymi. Trafiają się bzdury od których zgrzytamy zębami. Przy tym wszystkim akcja siada, rwie się, nuży. Główni bohaterowie z poprzednich tomów, Holden i jego załoga, zostali odsunięci na drugi plan. Na pierwszym zaś mamy bohaterów nowych, którzy jakościowo są stworzeni o dwie klasy gorzej, papierowi, często będący po prostu personifikacją stereotypowych cech, z kulawymi motywacjami, dając postacie bez cienia indywidualizmu. A nawet te bardziej rozbudowane, jak Clarissa Mao, są niezgrabne i nieprzekonujące, w ich charakterystyce wieje sztucznością.
Oczywiście nie jest to książka zupełnie beznadziejna, momentami wraca klimat poprzednich części, ale są to raczej epizody i nie ratują sytuacji.

Pod względem literackim/tłumaczenia, rzecz pozostała na poprzednim poziomie, odpowiednio średnio/słabo.

Biorąc powyższe pod uwagę, plus lekkie przejedzenie tematem, myślę, że będzie to moje ostatnie spotkanie z tym uniwersum. Postanowienie nie ma charakteru ultymatywnego, ale musiałyby zaistnieć bardzo opresyjne warunki bym wrócił.

4,5/10
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
ketyow 
Jim Raynor


Posty: 11344
Skąd: z domu
Wysłany: 19 Wrzeœśnia 2019, 11:08   

A do którego tomu warto czytać?
_________________
http://ketyow.deviantart.com
http://www.biblionetka.pl/
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37515
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 19 Wrzeœśnia 2019, 11:45   

Jak dla mnie, dwa pierwsze. Żona dotarła do czwartego, mówi, że jeszcze słabszy. Nie będę sprawdzał.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group