Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Spotkanie z panem Jackiem Inglotem
Autor Wiadomość
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 3 Czerwca 2006, 21:05   Spotkanie z panem Jackiem Inglotem

Słuchając przemowy, jaką pan Jacek Inglot wygłosił ostatnio na spotkaniu autorskim w jednym z łódzkich Empików, doszedłem do wniosku, że gdyby tak oceniać literaturę fantastyczna według słów tego człowieka, to literatury fantastycznej by nie było wogóle.

„...Bo fantastykę w większości piszą niedouczeni studenci, którzy czytają książki innych niedouczonych studentów. Jeden kretyn z drugim weźmie i przeczyta dwa tomiki trzeciego kretyna i już myślą, ze umieją pisać. A na dodatek kolejny debil im to wydaje. I powstaje tylko papier na przemiał – 90% fantastyki to papier toaletowy...”

Są to słowa przytoczone dosłownie, bez żadnego koloryzowania. I teraz się zastanawiam – co ci młodzi ludzie, ci biedni niedouczeni studenci-kretyni (ja tez się do nich zaliczam) powinni zrobić, żeby Inglot i ludzie jemu podobni spojrzeli na nich łaskawym okiem? Naprawdę czułem się dotknięty, gdy pan Jacek rozwodził się nad postępującym debilizmem młodzieży szkolnej i studentów. Nie wiem też czemu nasz szacowny prelegent twierdził, że w dzisiejszych czasach wydawane jest wszystko - ot, jakiś szczeniak zapisze parę stron i za tydzień jest to w pismach albo w księgarniach. A tymczasem to tyczy właśnie "starej wiary" - my, młodzież aspirująca, musimy się naprawdę napracować, by wydano chociażby jedno nasze opowiadanko, a są to niekiedy lata ciężkiej pracy i czekania. A tacy jak pan Inglot, którzy mieli swój czas jeszcze za poprzedniego ustroju, teraz wypisują, za przeproszeniem, pierdoły, spokojnie jadąc na dawnej sławie jak na siwej kobyle.

Gdy jedna z uczestniczek spotkania - Marta Markowska, córka zasłużonego fondomowego działacza, Piotra Raka, zadała panu Jackowi pytanie – przecież w końcu żaden wielki pisarz nie żyje wiecznie i może, zamiast krytykować, należałoby pomóc jakoś ukształtować to następne pisarskie pokolenie – otrzymała odpowiedź, że talentu to on nikogo nie nauczy, a poziom dzisiejszej młodzieży jest tak żałosny, że i tak nie warto.

I to jest właśnie problem dzisiejszej fantastyki – są ludzie obdarzeni prawdziwym talentem. Posiadający niesamowite pomysły i potrafiący snuć opowieści wręcz magiczne. Ale co z tego, skoro brak im warsztatu? Skoro genialne, ale niepoprawnie napisane teksty trafiają na wydawniczy śmietnik, bo ich autorów nikt nie pokierował? W szkole nie uczą, jak naprawdę pisać, więc dlaczego pan Inglot, skądinąd nauczyciel-polonista, oczekuje cudu?

Pisarzy, którzy starają się wychować następne pokolenie, jest bardzo niewielu. Feliks W.Kres do niedawna prowadził na łamach miesięcznik „Science-Fiction” galerię Złamanych Piór, w której próbował odpowiednio ukształtować pisarskie zapędy mas. Andrzej Pilipiuk i Romuald Pawlak organizują warsztaty pisarskie. Jacek Dukaj czasami odpowiada na maile, by kilkoma celnymi uwagami zrecenzować tekst. Ale to kropla w morzu potrzeb. Na jednego szczęśliwca, którego tekst zostanie wyłowiony przez czyjeś życzliwe oko, w ciemności i zapomnieniu pozostanie tysiąc innych, już mniej szczęśliwych. A jeśli spróbują się zwrócić do starych mistrzów o pomoc – biada im!
Poszedłem kiedyś do Andrzeja Sapkowskiego prosić, by rzucił okiem na jeden z moich pierwszych tekstów i dał mi może jakieś wskazówki. Zmieszał mnie z błotem nawet nie spojrzawszy. Anna Brzezińska rozkłada ręce i z żalem stwierdza, że ona prowadzi wydawnictwo, a nie kurs dla początkujących. Jacek Inglot miesza z błotem już chyba profilaktycznie, zapobiegawczo.

Odnoszę wrażenie, że stara wiara polskiej fantastyki po prostu nie może się pogodzić z tym, że nieubłaganie nadchodzi pisząca młodzież. Dlatego też awangardzistów młodego pokolenia – jak choćby Pilipiuka, czy Przybyłka – traktują jak śmieci.
A tak naprawdę – pan Inglot i jemu podobni – którzy ogłaszają się jedynymi wartościowymi pisarzami, ostoją gatunku, boją się nas.

I słusznie. Inglot pluje na dzisiejsza masówkę, w której rozczytuje się młodzież – ale to właśnie ta masówka rozwija zainteresowanie fantastyką. Inglot narzeka na brak głębokiej fantastyki o kilku dnach – ale to właśnie taka prosta rozrywka napędza umysły początkujących, by samemu owo drugie dno tworzyć. Inglot psioczy, że Pilipiuk pisze jedna książkę w trzy tygodnie – i dzięki temu, w przeciwieństwie do rzeczonego pieniacza cały czas utrzymuje zainteresowanie fanów.

Panie Jacku, pana czas się kończy. Wszyscy wiedza, kto to Pilipiuk, ale o Inglocie nikt już nie pamięta. Powie pan, że to tylko ta bezmózga młodzież, że starsi pamiętają... Ale to młodzież zajmuje miejsce starych smoków – czy się pan z tym godzi, czy nie. Na potkaniu opowiadał pan, jakie miała dla pana znaczenie pomoc Andrzeja Drzewińsikiego. Mógł pan mieć takie samo znaczenie dla setek tych, którzy czekają tylko, by ktoś pokazał im drogę. Mógł pan być pamiętany jako mistrz dla młodzieży – pisarz i nauczyciel. A tymczasem...
_________________
9Tails
 
 
 
Dunadan 
Abraham van Helsing


Posty: 10250
Skąd: Warszawa/Tomaszów Maz
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 00:09   

Hmm... Aquilion, poruszyłeś fajny temat... choroba - istnieją serwisy gdzie można zamieszczać swoje zdjęcia, obrazy, animacje itp sztukę i gdzie można uzyskać krytykę na poziomie, gdzie można się dowiedzieć co robię źle a co dobrze, co poprawić co zostawić itd... ale jak się chce dowiedzieć czy się pisze dobrze czy źle i czemu pisze się źle to nie ma takiej siły... trzeba mieć szczęście. No ale taka jest już natura literatury... zwłaszcza w dzisiejszym świecie, w którym żyje ponad 6 mld ludzi. To jest olbrzymi ocean i siłą rzeczy ogromna masa młodych twórców musi utonąć...
_________________
www.badelek.com

Luck yourself
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 00:26   

Po prostu, kiedy słucham osób podobnych do pana inglota, szlag mnie trafia. Naprawdę cięzko pracuję nad moimi tekstami i za głupka się nie uważam - nie tylko ja. Więc dlaczego taka osoba próbuje mi wmówic, że jestem kretynem, nieukiem i wogóle nie powinienem sie dotykac pisania, pomimo, że nawet na oczy nic mojego nie widziała? Dlaczego pisarz, którego książki nie dośc, że wybitne nie są, to jeszcze ukazują sie raz na sporo lat, uważa tych, którym się poszczęściło i znaleźli rzesze wiernych fanów, za przygłupów nie wartych uwagi?
Przez taką zawisc i przekonanie o własnej doskonałosci, cierpimy my - ci, którzy własnie próbują zaistniec ze swoimi tekstami. Starzy mistrzowie powinni byc rzeczywiscie mistrzami - mentorami i nauczycielami młodego pokolenia, a jesli nie, to niech chociaż nie uprzykrzają nam życia :/

Chciałem wysłac ten tekst do redakcji, ale doszedłem do wniosku, że i tak raczej go nie umieszczą... Wiec zamiesciłem go tu. i mam nadzieje, ze dosc osób go przeczyta, zanim cenzura go wytnie :P ,
_________________
9Tails
 
 
 
baron13 
Mistyk

Posty: 1053
Skąd: Festung Breslau
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 00:41   

Drogi Aquilionie. Rzecz skomentuję tak: Aczkolwiek Jacek jest jaki każdy widzi, wali między oczy, zazwyczaj, niestety prawdę. I za to go kochamy. Rozumiem twoje zdziwienie, że w dzisiejszych czasach znalazł się ktoś, kto opinii publicznej nie chciał przyklasnąć i że, jak to Jacek, wyraził to tak bezpośrednio. Wszelako, trudno mu zaprzeczyć, nawet wedle relacji zapewne niedokładnej i kto wie, czy nie tendencyjnej. Kiepsko jest z pisaniem młodych. Co prawda ktoś wygrywa, ale ten pierwszy ma 12 na setkę. Młodym ludziom się wydaje, że odkrywają ameryki, a to sławy na jeden sezon. Otóż powiem Ci tak: teza, że w szkołachnie uczą jak pisać... Oj uczą. Najpierw wogóle uczą składać literki. A potem na polskim można się nauczyć CHOLERNIE DOBRZE pisać. Natomiast nie uczą, jak uzyskać tzw szybki sukces wydawniczy. To zasadnicza różnica.

Prze sam fakt, że wybrażasz sobie, że ktoś by Cię nauczyć, jak pisać widać, że nie rozumiesz o co biega w tej zabawie. Owszem w USA są popularne szkoły pisania, ale tam się sprzedają najdziwniejsze rzeczy, na przykład tzw instalacje wykonywane przez koty, czyli nowoczesna sztuka, którą tworzą szczając do kuwet. Są koty, które robią to artystycznie i ludzie, którzy zamiast wypieprzyć g... do kibla to sprzedają i są tacy co kupują.

Można się nauczyć elementarza. Tego elementarza ludzim brakuje. Że ma być wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Że ma być jakiś wyrazisty bohater. Konflikt. Że ma być linia napięcia. No... jak w Antygonie. Wbrew pozozrom elementarzem jest to, że klasyczne rozrywkowe opowiadanie pisze się od końca. Od sceny finałowej. Do wymyślenia sceny finałowej potrzebny jest właśnie talent. Ale nie tylko. Potrzebny jest tzw. dobry gust. Trzeba sobie go wyrobić. Gust pozwala odróżnić pomysły banalne od ciekawych, czy wulgarnych. Warsztat pozwala zazwyczaj doprowadzić do sceny finałowej, lecz gust jest niezbędny, by zrobić to z jajem. Potrzebna jestwiedza, żeby pomiędzy sceną finałową, a wstępem nie pisać rzewnych pierdołów. Potrzebne są wreszcie własne przemyślenia, żeby wszystko razem wzięte było jakąś dyskusją o tym co dotyczy ludzi. To ten pieprzony uniwersalizm utworu, o którym się u mnie ciągle mówiło na lekcjach. W XIX wieku angielski satyryk, nazwiska nie pomnę napisał utwór bodaj "Kto zabił gila". Musiał się tłumaczyć, że nie miał niczego konkretnego na myśli. Potem Disney nakręcił film oparty na tym chyba wierszu. Disney też się musiał tłumaczyć. Dobre kilkadziesiąt lat później (pewnie koło setki). To znaczy że utwór o skrytobójstwie zachował swą aktualność... Jak zostać dobrym pisarzem? Zadbaj o swoją głowę. Czy wiesz jak Hamlet hamletyzował? A dla czego Ofelia miała iść do klasztoru? Czy Jófek K był rewolucjonistą?
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 01:04   

Szanowny Baronie...

Zużywasz bardzo dużo słów, ciut za duzo, jak na mój gust. Wiem co chciałem napisac i wiem o co mi chodziło. I widze, że z nas dwóch to nie akurat ja nie wiem, o co chodzi. Z ciekawosci zapytam: czy ty może piszesz? Jesli tak, to chylę głowe przed geniuszem, który nie potrzebuje ani nie potrzebował chociazby porady kogoś bardziej doświadczonego. Jeśli nie piszesz, to raczej ostrzegałbym przed wydawaniem takich opinii. W końcu po coś istnieje Klub Twórców, przez który przewinęli sie chociażby Kres, Pilipiuk, czy Lewandowski. Ba, sam Inglot wspomniał, że nieoceniona mu była pomoc bardziej doswiadczonego kolegi. mimo, ze był juz wtedy po studiach polonistycznych.
Uwazasz, że szkoła uczy pisac? I to nawet cholernie dobrze? Znowu chyle czoła, tym razem przed polonistą, z którym miałeś do czynienia. Niestety, znakomita większośc nie ma takiego szczęścia i w najlepszym razie trafia na polonistę, który nie dołuje, kiedy ktoś go przewyższy umiejętnościami.
Wypisujesz jakies dziwne rzeczy o pisaniu tekstu od sceny finałowej i guście. czym jest ten twój Dobry Gust? Uwazasz, że masz Dobry Gust, a wszyscy, którzy nie piszą według twojego wyznacznika już tego Dobrego Gustu nie mają? Kurcze, toz to jakies brednie!
Rozumiem, że pewnie jestes kolegą pana Inglota, ale niechaj będa pewne granice. Nie chce, żeby nagle pan Jacek zszedł z piedestału, na którym sam sie umiescił i zaczał niańczyc wszystkich, którzy próbują coś osiagnąc w tej dziedzinie... Ale niech nas chociaż nie gnoi!
A nad swoją głową to ja, nie bój sie, pracuję. Może opinia, ze za pisanie biorą sie kretyni, którzy kartkowali innych kretynów, jest powszechna, ale prosiłbym o nie używanie jednej miary wobec wszystkich, bo to ciut krzywdzące.
_________________
9Tails
 
 
 
Dunadan 
Abraham van Helsing


Posty: 10250
Skąd: Warszawa/Tomaszów Maz
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 02:23   

Cycaty Barona

Cytat
teza, że w szkołachnie uczą jak pisać... Oj uczą. Najpierw wogóle uczą składać literki. A potem na polskim można się nauczyć CHOLERNIE DOBRZE pisać. Natomiast nie uczą, jak uzyskać tzw szybki sukces wydawniczy. To zasadnicza różnica.


Popieram. Tylko jakoś tak nigdy nie mogłem się nauczyć dobrze pisać mimo ze miałem debeściarską nauczycielkę w LO... ot, jakaś taka awersje
Cytat

Prze sam fakt, że wybrażasz sobie, że ktoś by Cię nauczyć, jak pisać widać, że nie rozumiesz o co biega w tej zabawie. Owszem w USA są popularne szkoły pisania, ale tam się sprzedają najdziwniejsze rzeczy, na przykład tzw instalacje wykonywane przez koty, czyli nowoczesna sztuka, którą tworzą szczając do kuwet. Są koty, które robią to artystycznie i ludzie, którzy zamiast wypieprzyć g... do kibla to sprzedają i są tacy co kupują.

Ożeszty... nic tylko wyjechać do USa - byłbym bogaty!
Cytat

Potrzebny jest tzw. dobry gust. Trzeba sobie go wyrobić. Gust pozwala odróżnić pomysły banalne od ciekawych, czy wulgarnych. Warsztat pozwala zazwyczaj doprowadzić do sceny finałowej, lecz gust jest niezbędny, by zrobić to z jajem.


Znaczy się takie sumienie jakby? tu też popieram. Kiedyś popełniłem ze trzy teksty w tym jeden to początek mega powieści. Darowałem sobie a teraz się wstydzę sam przed sobą. Ale w głowie ciągle krzątają się pomysła...
Cytat

Czy Jófek K był rewolucjonistą?


Masz na myśli tego Gawrona?, tfu! Kafkę? nie wiem nie znam. Pamietam tylko taką scenę z jakiegoś filmu - facet pojechał chyba do RPA albo innego Afrykańskiego kraju ogarniętego wojną domową i tam go złapała policja i go przesłuchują. Po paru godzinach durnych przesłuchań facet mówi: "Nie no... jak u Kafki" a na to przesłuchujący policjant: "Mów! kto to jest Kafka!?". No, jakoś tak to było...
_________________
www.badelek.com

Luck yourself
 
 
mawete 
bosman


Posty: 13096
Skąd: Lublin
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 09:23   

Aquilion: hmmm... jak to napisać....?
1. Jacek I. Nie chce uczyć młodych ludzi sztuki pisania? Wolno Mu.
2. Jacek I. wypowiada swoje prywatne zdanie o obecnej literaturze? Też Mu wolno.
3. Tobie wolno się z tym zdaniem nie zgadzać? Jak najbardziej.
4. Przeczytaj ostatnią książkę Andrzeja P. (Operacja Dzień Wskrzeszenia) - to może zrozumiesz o czym mówił.
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 09:28   

mawete napisał/a
Aquilion: hmmm... jak to napisać....?
1. Jacek I. Nie chce uczyć młodych ludzi sztuki pisania? Wolno Mu.
2. Jacek I. wypowiada swoje prywatne zdanie o obecnej literaturze? Też Mu wolno.
3. Tobie wolno się z tym zdaniem nie zgadzać? Jak najbardziej.
4. Przeczytaj ostatnią książkę Andrzeja P. (Operacja Dzień Wskrzeszenia) - to może zrozumiesz o czym mówił.


ad 1. Nie każę Mu, ale niech chociaż nie gnoi.
ad 2. Wolno Mu. Ale jesli on wyraża swoje zdanie publicznie, to ja tez mam do tego prawo.
ad 3. Własnie to czynię. Tk jak On, publicznie.
ad 4. Jeśli dobrzez zrozumiałem sens twojej wypowiedzi, chodzi ci o jakośc Dnia Wskrzeszenia?
_________________
9Tails
 
 
 
mawete 
bosman


Posty: 13096
Skąd: Lublin
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 09:41   

Dobrze zrozumiałeś... Tylu błędów logicznych nie znalazłem w jednej książce już dawno. Sam pomysł oceniam jako bardzo ciekawy, ale wykonanie fatalne... Po prostu zabrakło chyba czasu i chęci na odpowiednią korektę. Oczywiście uznaję że jest to Fantastyka a nie "Pan samochodzik i..." :mrgreen: I dlatego nad kupnem następnej książki Andrzeja P. się 3 razy zastanowię. Jacka I. kupię w ciemno.
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 09:52   

Cóż, nie mogę powiedziec, bym Dzień Wskrzeszenia odebrał bardziej pozytywnie niz ty... Ale Andrzej napisał książki takie, jak Kuzynki, Księżniczka, zbiorek "2586 kroków", czy niektóre z Jakubów - i są to pozycje do których ciagle wracam. Bo odciskają się w umysle głeboko - pomysłem, nastrojem, wykonaniem, humorem. Natomiast ksiązki pana Jacka wywoływały u mnie, co najwyżej, przelotne zainteresowanie.
Dlatego też, nawet jesli Andrzej wypusci trzy gnmioty pod rząd, to czwarta ksiązke i tak kupię, bo będę pamietał tych pozycjach doskonałych, które stworzył. Sapkowskiego osobiscie i prywatnie nie cierpie, ale jego ksiązki czytam i do nich wracam, bo też zostawiły ślad. A ksiązki Inglota? Cóz, nie spieszy mi sie do wydawania pieniędzy na dzieła autora, który, nie dośc, że nie potrafi wykrzesac ze mnie wiekszych emocji, to jeszcze mnie obraża,
_________________
9Tails
 
 
 
baron13 
Mistyk

Posty: 1053
Skąd: Festung Breslau
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 09:54   

Kafkę "wypada znać". Ale nie tylko. "Proces" jest tak skonstruowany, że przenikają się światy rzeczywisty i nierzeczywisty. Nie wiem czy to horror, ale jest to coś znacznie lepszego od Kinga. Czytasz i orientujesz się, że takie rzeczy się dzieją wkoło Ciebie. No i wtedy zaczynasz się bać.To nie jest czysta rozrywka, (wcale nie jest rozrywka, średnio czytelnik po Kafce ma doła) ale refleksja o tym jak działa nasz świat. A tak na marginesie, moim zdaniem kompletnego lejka, oprócz "Procesu", "Zamku" Kafka popełnił regularną grafomanię, czy prawie grafomanię, opowiadania "Kolonia Karna", czy bodaj "Doktor". Lepsze niż "Cmentarz Zwierząt" Kinga, ale King jest epigonem i to marnym, tego nurtu grozy, który pojawił się w Europie na przełomie wieków. Jest taka antologia "Spotkania poza czasem", tam jest wybór austryjackich pisarzy tego nurtu.
 
 
Romek P. 
Pan na Literkach


Posty: 4363
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 10:30   

Problem nie w tym, że Jacek źle pisze - "Quietus" kiedyś bardzo mi się podobał - problem w tym, że on dyskredytuje konkurencję w sposób niegodny. Próbuje podnieść w oczach odbiorców poziom swojego pisarstwa poprzez deprecjonowanie tekstów cudzych, dowodząc że są gorsze. A to już jest nie w porządku.
_________________
Strona autorska: http://romualdpawlak.pl
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 10:40   

Ot, własnie to Romku. To mnie własnie wkurza - podeptac innych, żeby zostac przy wolnym korycie. Zresztą, pamiętam swego czasu awantury z nim, kiedy na łamach któregoś z pism (Fantastyka to była albo Fenix, głowy nie dam, a archiwalia siedzą w bibliotece klubowej i się do nich nie dopcham) pisał recenzje, bardzo zresztą niepochlebne, tylko na podstawie tego, co było napisane na okładce.
_________________
9Tails
 
 
 
Urbaniuk 
Indiana Jones


Posty: 404
Skąd: Kraków
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 12:18   

Aquilion z tym recenzowaniem spotkania jest taki problem że nie ma tekstu do któego można by się odwołać i stwierdzić co Inglot rzeczywiście powiedział. Z doświadczenia, niestety równez osobistego, wiem że różnym ludziom wkłada się w usta różne rzeczy. Parę razy zdarzyło mi się usłyszeć jakobym mówił rzeczy przedziwne, i choć często mówię to o przeinaczenie łatwo.
Z drugiej strony spotkałem inglota i przeczytałęm parę jego biadoląco-agresywnyc tekstów i to co piszesz idealnie pasuje do tego co pisał i mówił do tej pory więc, niestety, prawdopodobnie nie wypaczyłeś jego słów :)
"Panie Jacku, pana czas się kończy." Ja osobiscie uważam że skończył się już dość dawno, a w najlepszych momentach Inglot osiągał co najwyżej wyższych rejonów stanów średnich.
I właściwie to wszystko prawda i rację ma Romek, inglot zachowuje się niegodnie, ze swej strony mogę dodać że równiez niesmacznie i bez klasy, ale kogo to właściwie obchodzi? Jak mówi mądra księga: "zostawcie umarłym, grzebanie
umarłych". Aquillon pisze: "Odnoszę wrażenie, że stara wiara polskiej fantastyki po prostu nie może się pogodzić z tym, że nieubłaganie nadchodzi pisząca młodzież." Ja uważam ze już nadeszła, a miejsce pilipiuka (swoją droga taka młodzież to on już nie jest), na liście sprzedaży w empiku, powoduje tzw."pełną jasność"(na wczoraj - trzecie miejsce w Krakowie).

Nat6omiast co do tego że 90 % fantastyki to paier toaletowy, Inglot ma rację, bo w ogóle 90% literatury to papier toaletowy. Przy takich ilościach wydawanych książek, trudno żeby było inaczej. Problem polega tylko na ocenie co tym papierem jest a co nie jest. Ten sam autor może przecież wydac świetne dzieło, a później pogrążyć sie w produkcji chłamu.

A co do niechęci w pomocy przy pisaniu, ocenie itp. to wynika ona z tego ze fantastyka, w przeciwieństwie do tzw. głównego nurtu, jest miejscem realnej konkurencyjnej walki. Głównonurtowcy dostaja kasę z naszych podatkó, na to żeby na organizowanych przez państwowe instytucje warsztatach "uczyć pisania"(Matko Boska, czego oni tam uczą!). W fantastyce na szczęście jest inaczej. Nauka pisania trwa dłużej (poza wyjątkami), ale dzięki temu mniej jest sezonowych gwiazdeczek, wypromowanych przez media.
_________________
"Pies i klecha - Tancerz" - ejndżels ar kaming.

http://urbietorbi.zbiorkom.net/
http://urbaniuk.blox.pl/
http://www.orbitowski.pl/
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 12:53   

Macie Urbaniuk rację! Argument, że 90% czegos to papier toaletowy, dotyczy także czasów świetności Jacka. I Złotego wieku i każdego wieku. Z tezą, że młodzi to same gnioty pisza, nie to co my/oni, to grube nieporozumienie. Jest w pokoleniu 2000 kilka nazwisk, które spokojnie dorównuja poziomem fali 80.
_________________
Bez gwiazdy nie ma jazdy! www.robertjszmidt.pl
Nowe na stronie: premierowy fragment "Pól dawno zapomnianych bitew) i nowy wpis na blogu.
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 13:07   

Żeby było jasne - nie chodzi mi o to, żeby nagle starzy pisarze rzucali się do pomocy próbującej swoich sił młodzieży. Wiem jak działa rynek. Jest konkurencja i koniec. Ale niech to będzie uczciwa konkurencja. Kiedy ja zająłem drugie miejsce w konkursie literackim, to jakoś przełknałem gorycz porażki i zdobyłem sie na naprawdę szczere gratulację dla autorki zwycięzkiej pracy. Natomiast, z tego co mi wiadomo, Jacek Inglot strasznie pokłócił się z Markiem S.Huberathem, gdy ten w 1997 otrzymał nagrodę im.Janusza A.Zajdla, a Inglot też był nominowany.
Zasadniczo chodzi mi tylko, że jesli nie pomaga, to niech chociaz nie przeszkadza. Bo obelg względem mojej osoby (nie z nazwiska, ale zaliczam sie wszak do pokolenia "studentów-kretynów") i osób których cenię (a Pilipiuka, Pawlaka i Przybyłka cenie, a to własnie im dostało się najostrzej) znosic nie zamierzam.
I jeśli pan inglot wyraża swoje zdanie na forum publicznym, to czuje sie w obowiązku wzgledem samego siebie, żeby odpowiedziec mu w taki sam sposób.
_________________
9Tails
 
 
 
Emilia 
Batman


Posty: 507
Skąd: Poznań
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 13:34   

Aquilion, dostałeś wskazówkę jak pisać od człowieka, kóry sporo na ten temat wie. Czy jednak ją zauważyłeś?

Cytat
baron13:Można się nauczyć elementarza. Tego elementarza ludzim brakuje. Że ma być wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Że ma być jakiś wyrazisty bohater. Konflikt. Że ma być linia napięcia. No... jak w Antygonie. Wbrew pozozrom elementarzem jest to, że klasyczne rozrywkowe opowiadanie pisze się od końca. Od sceny finałowej. Do wymyślenia sceny finałowej potrzebny jest właśnie talent. Ale nie tylko. Potrzebny jest tzw. dobry gust. Trzeba sobie go wyrobić. Gust pozwala odróżnić pomysły banalne od ciekawych, czy wulgarnych. Warsztat pozwala zazwyczaj doprowadzić do sceny finałowej, lecz gust jest niezbędny, by zrobić to z jajem. Potrzebna jestwiedza, żeby pomiędzy sceną finałową, a wstępem nie pisać rzewnych pierdołów. Potrzebne są wreszcie własne przemyślenia, żeby wszystko razem wzięte było jakąś dyskusją o tym co dotyczy ludzi. To ten pieprzony uniwersalizm utworu, o którym się u mnie ciągle mówiło na lekcjach. (...) Jak zostać dobrym pisarzem? Zadbaj o swoją głowę. Czy wiesz jak Hamlet hamletyzował? A dla czego Ofelia miała iść do klasztoru? Czy Jófek K był rewolucjonistą?

Z twoich wypowiedzi wnioskuję, że zacietrzewienie w atakach na pana Inglota (nieobecnego tu zresztą) nie pozwoliło ci jej dostrzec.
Odpowiedz sobie na pytania: Czy tobie naprawdę chodzi o doskonalenie warsztatu? Czy baron13 lub ktokolwiek z ludzi mogących pomóc zechce poświęcić ci jeszcze raz swoją uwagę?
_________________
- Dokąd idziesz?
- Odnoszę wrażenie.
 
 
Romek P. 
Pan na Literkach


Posty: 4363
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 13:42   

Emilio, twój wkład w tę rozmowę doceniam, bo rzeczywiście - kwestie warsztatowe umknęły, i dobrze, że je przypominasz. Ale pomimo wszystko nie wyjaśnia to nadal postawy Inglota, który wyciera sobie moim nazwiskiem gębę, nie uważasz? Co gorsza, ja wiem, że mojej ksiązki, "Innych okrętów", nie czytał. Więc wypowiada się na zasadzie tego, że gdzieś zobaczył recenzję albo okładkę obejrzał.

Miara obowiązuje obie strony tak samo.
_________________
Strona autorska: http://romualdpawlak.pl
 
 
Orbitoski 
Horrorman


Posty: 783
Skąd: Krakau
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 13:53   

Podpisuję się pod tym, co jarek napisał i to wcale nie tylko dlatego, że jesteśmy z jednego miasta. a skoro Jacek Inglot wali bez ogródek, to mam nadzieję, że również mi wolno. Mianowicie, co daje Jackowi Inglotowi prawo do takiej oceny? oczywiście, kazdy ma prawo wyrazić swoją opinię, ale wszystko wskazuje na to, że intencja Jacka było stworzenie opozycji "On" "Oni", a może "On" "My", bo przecież większośc autorów publikujących w SFFH ma przyjemnośc do ludzi młodych się zaliczać, Jacek ma za to inne przyjemności. Nie przypominam sobie tekstu Jacka Inglota, któryby upublicznił w ciągu ostatnich 4, 5 lat i który odniósłby sukces artystyczny, komercyjny, lub - co najwazniejsze wzbudził jakąs wrzawę, dyskusję. Teraz ukazał się "Inquisitor", którego nawet miałem na biurku recenzenckim i jest bodajże wznowieniem sprzed dekady. Odmówienie Inglotowi umiejętności literackich byłoby szaleństwem. Co z tego jednak, jesli tworzy On literaturę wydestylowaną z wszelkich emocji i to w przerażający sposób?
Innymi słowy - prawo do swojej opinii Jacek Inglot ma i basta, ale w Jego dokonaniach literackich, czy też dotychczasowym przebiegu kariery nie widzę niczego, co uprawnia Go do pouczania innych.
_________________
Nie jest dobrze

www.orbitowski.pl
"Nadchodzi" nadchodzi w lutym.
 
 
Dunadan 
Abraham van Helsing


Posty: 10250
Skąd: Warszawa/Tomaszów Maz
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 13:53   

baron13 napisał/a
Kafkę wypada znać.


Ja wiem, sporo mam takich książek/filmów/płyt które wypada znać ale siakoś tak... Do Procesu zabrać sie nie mogłem przez dłuyższy czas włąśnie ze względu na dołujący klimat - choroba, mam wystarczajacego dołą w normalnym świecie a tu jeszcze takie coś każą czytać... pf! kiedyś dorosnę to przeczytam :D
Co do samego tematu. Jak powiedziano papier toaltewy zawsze był ( hehe nawet wt6edy gdy pisali na glinianych tabliczkach też? :D ) i było go tyle samo - tyle że procentowo...
_________________
www.badelek.com

Luck yourself
 
 
Ixolite 
Admirał Zwiebellus


Posty: 6116
Skąd: oni wiedzieli?
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 14:00   

Ja tak z punktu widzenia zwyklego, szarego czytelnik, powiem tak: kazdy ma prawo do formulowania opinii, moze to robic w sposob w jaki mu sie podoba, ale musi sie liczyc z konsekwencjami. Natomiast nie podoba mi sie kiedy ktos przypuszcza ataki na jakies srodowiska, czy konkretne osoby, bez poparcia w postaci mocnych argumentow. A z relacji Aquilliona takie wlasnie odnioslem wrazenie.

Oczywiscie ciezko mowic o konkretach, kiedy komentuje sie relacje z drugiej reki, ale sa pewne zasady prowadzenia dyskusji i wyrazania opinii, ktorych wydaje mi sie, ze nalezaloby przestrzegac, by byc traktowanym powaznie.
_________________
Alchemia Słowa
Well, my days of not taking you seriously are certainly coming to a middle.
 
 
 
Pako 
Adam Zamoyski


Posty: 10680
Skąd: Gliwice
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 19:54   

Czy i ja mogę coś powiedzieć? Grafomanię. to cholernie do mnie kierował słowa pan Jacek. I przy całym szacunku do jego osoby (czytałem chyba jego dwa opka, ale nie pamiętam, nie mam pamięci do tytułów opowiadań), pier...teges bzdury. Bo jednak jak spojrzę na Rogożę (hyhy) Orbita, Pawlaka (może nie do końca młody ;) ale jednak świeży autor stosunkowo) czy kilku innych pewnie, to jednak pozom jest wysoki.
Co do Pilipiuka - też nowe pokolenie pisarzy to jest w sumie. Z początku zaczął ostro - Wędrowycz. Kuzynki też dobre. Księżniczka ok. Dziedziczki niedorobione. Ale niedorobione dwie ksiażki nie oznaczają, że w końcu nie weźmie się do roboty i nie napisze czegos przyzwoicie znowu.

Ot.. podpisuję się pod zdaniem Urbaniuka, Orbita, Pawlaka i kto tam jeszcze ich popierał ;)
 
 
baron13 
Mistyk

Posty: 1053
Skąd: Festung Breslau
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 22:23   

Moi kochani. W szczególności kandydaci na pisarzy. Nie umiecie słuchać krytyk. To raz. Dwa, to trzeba sobie powiedzieć coś o tak zwanym getcie. To co ludziom z getta (sądzę, ze w porywachmożna zaliczyć doniego jakieś ~ 20 000 ludzi na całą Polskę) wydaje się znakomite, to tym z poza getta... Syn mojego kolegi podrzucił książkę z gatunku hitów swojemu tacie, żeby sobie znakomitej literatury poczytał a tata pyta mnie, jako chyba współwinnego, bo się zaliczam do tej paczki "co to jest!? Dziecko lepiej by napisało!" Zacząłem czytać... No i musiałem przyznać. Z tym dzieckiem to była ciut przesada, ale absolwent podstawówki, uczeń I klasy liceum (starego liceum), to tak. Szczególny problem zrobił się w działce "fantazy". Z niejasnych powodów każdemu się zdaje, że takie cóś, to każdy napisać może. Jeszcze 15 lat temu nakład minimalny to, bywało, że drukarnia wyliczała na jakieś 5000 egzemplarzy. 20 lat temu, za czasów minionego ustroju, nie schodziło się z 15 000, 30 000. To powodowało, że jednak książki przechodziłyprzez redaktorów. Autor dostawał w skórę, musiał przepisywać, dopisywać, zmieniać. Jak zabierał się po raz drugi do pisania, to ostro główkował, czego się tam w tej cholernej red-akcji mogą przywalić. Teoretyczniedzisiaj powinno pisarzowi zależeć na dobrych recenzjach, bo za tym idzie kasa. Teoretycznie pisarz powinien chcieć zarobić. Tymczasem pisarz zachowuje się jak młody, uwielbiany przez salony poeta. Jak mu coś pokazać paluchem uznajeto za atak. Czasami mam wrażenie, że największa różnica pomiędzy starym i młodym pismakiem polega na tym, że stary już wie, że zapewne coś napieprzył i prosi innych o to, żeby mu pokazali paluchem. A młody się obrazi.
 
 
Pako 
Adam Zamoyski


Posty: 10680
Skąd: Gliwice
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 22:33   

Baronie, też masz sporo racji, w tym co piszesz. Nie przeczę.
Ale widzisz.. mi osobiście nie o to idzie, czy jest tak, czy inaczej - bo fakt, fantasy to obrszerny dział i popularnych książki dla młodzieży to wg mnie też w dużej części ksiażki mierne są. Chociaż kumplom się opdobają. De gustibus.
Chodzi jednak o to, że Inglot uogólnił (podarjuję sobie pan, bo jednak jest z naszego getta, a tu przyjęło się bez panowania) i to strasznie, pomijając książki ciekawe i napisane dobrze (Pawlak), tak jak i opowiadania rozrywkowe czysto, choć tez z jajem, interesujące, a do tego przez autorów, których stać na napisanie opowiadania toczącego się po granicy - grafomania-geniusz. Wpadając wgeniusz ostatecznie.
Nie powiem, żeby Inglot nie miał cienia racji - jak patrzę na to, co kiedyś isa puściła na rynek, albo inne wydawnictwa, też mi się wydaje, żę trochę nie tak jest, jak byc powinno. Ale cholera.. polonista i pisarz powienien uważać na to, jak mówi. Nie wyzywać od razyu wszystkich od niedouczonych studentów.
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 22:36   

Drogi baronie. Ty tak na poważnie? Przecież choćby na forum F dokonują się na róznej maści wannabe pisarzach czyny straszliwe. I nie zauważyłem, by ludzie odbierali to jako atak. Podobnie w innych miejscach.
Skąd więc
Cytat
Nie umiecie słuchać krytyk.
? Przecież właśnie praktyka dowodzi czegoś wprost przeciwnego. Skąd te autorytatywne stwierdzenia?

Generalnie uważam, że właśnie fantastyka, owo getto trzyma poziom warsztatowy.
Popatrz na majnstrim. Co tam jest wydawane, co tam jest uznawane za nowatorskie i odkrywcze... Wystarczy, by moczymorda z czterdziestką na karku wydał wspomnienia wspólnych ze znajomymi z Krakowa pijatyk, by dostał nominację do Nike :lol:
A mówiąc poważnie - przeanalizuj kategorię "powieść". Ile książek tam umieszczonych rzeczywiście nią jest?
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Ixolite 
Admirał Zwiebellus


Posty: 6116
Skąd: oni wiedzieli?
Wysłany: 4 Czerwca 2006, 23:15   

Ten cały tak zwany "mainstream" to jest moda, bo wiele tytułów noszących dumne miano "mainstream", jak się im dobrze przyjrzeć, można by spokojnie zaszufladkować jako fantastykę. Często o przyporządkowaniu decyduje wyłącznie nazwisko.

Ja zresztą wogóle nie wiem co "mainstream" ma oznaczać? Książki, które czyta "większość"? W takim razie Harry Potter sie kwalifikuje. Harlequiny pewnie też.

A takie plucie na młodych, czy początkujących autorów też jest trochę nie na miejscu. Każdy kiedyś zaczyna i debiuty są lepsze lub gorsze. Nie każdy ma ten błysk hm... geniuszu, który pozwala zaistnieć w świadomości szerszej grupy czytelników i krytyków, ale też i nie każdy zostaje wieszczem. Wielu autorów zostaje w licznej grupie twórców, którzy po prostu solidnie wykonują swoją robotę, dostarczając innym rozrywki, a czasem i podstaw do głębszych przemyśleń. Czy to znaczy, że są 'be'?
_________________
Alchemia Słowa
Well, my days of not taking you seriously are certainly coming to a middle.
 
 
 
Urbaniuk 
Indiana Jones


Posty: 404
Skąd: Kraków
Wysłany: 5 Czerwca 2006, 00:10   

Dzejes; "Generalnie uważam, że właśnie fantastyka, owo getto trzyma poziom warsztatowy." Niestety tak jest, w tzw. głównym nurcie ukazują się takie potworki że pani Błądek by się nie powstydziła, ale o ile w fantastyce ludzie potrafia to w dużej mierze dostrzec, to w majnstrimie, nikt nie ma odwagi krzyknąc że król jest nagi.

Co do nagrody Nike, to po prostu szkoda gadać.
_________________
"Pies i klecha - Tancerz" - ejndżels ar kaming.

http://urbietorbi.zbiorkom.net/
http://urbaniuk.blox.pl/
http://www.orbitowski.pl/
 
 
Aquilion 
Jaskier


Posty: 68
Skąd: Łódź
Wysłany: 5 Czerwca 2006, 08:14   

Poniższy tekst jest komentarzem Andrzeja Pilipiuka do dyskusji. Prosił mnie o umieszczenie go, co też czynię:
--

podsumuję jakoś tę dyskusję - bo mnie zainteresowała.

Inglot ma prawo uważać że młodzież skretyniała - ba może nawet
wyciągać ten wniosek z własnego doświadczenia. nie zgodzę sie z nim
popelnił błąd interpretacji - ale polonista ma prawo nienawidzić
chemii i matematyki. wiec i nie potępiam go.

widzę to tak: za komuny 10% uczniów szło do liceum, 20% do technikum
70% kanalizowały zawodówki. Klasa robotnicza była potrzebna a partia
swoją progeniturę i tak kształciła na trochę innych zasadach.

jesli Inglot zaczął nauczycielić (ale mi sie fajne słowo wymyśliło) w drugiej
połowie lat osiemdziesiątych to mógł się cieszyć znajdując wśrod
swoich licealistów masę inteligentnych dzieciaków.

komuna sie skończyła i nastapiło niemal natychmiastowe przetasowanie
rynku. padła natychmiast większość zawodówek. jak grzyby po deszczu
wyrosły dzisiątki nowych liceów, w niektórych technikach zrobiono też jako
dodatek klasy licealne.

siłą rzeczy do większej łychy koparki nabrało się więcej szlamu.

liczba inteligentnych dzieciaków nie zmiejszyła się - ale uległa
poważnemu rozcieńczeniu. W dodatku powstało dość szybko kilka
liczących sie liceów - można powiedzieć elitarnych. kilka wróciło z
niebytu na który skazała je komuna - one odessały najzdolniejszych.

i biedny Inglot nagle zaobserwował że młodzież zgłupiała - a ona nie
zgłupiała tylko dostał gorszy sort, niższe stężenie. do piwa ktoś mu
nagle dolał mocno cholorowanej wody. miał zatem prawo sie zaksztusić
albo i zwymiotować. nagle musiał uczyć ludzi którzy
normalnie trafili by do zasadniczej zawodowej... jeśli jego liceum
stało w kiepskiej dzielnicy i nie było wysoko na listach rankingowych
z roku na rok ten sort był gorszy. prawa rynku.

zresztą na studiach było podobnie - jeśli na archeologii zamiast 20
osób przyjmuje sie nagle 150 na dzienne + 150 na wieczorowe + 150 na
zaoczne to stopień rozcieńczenia intelektu łatwo można wyliczyć...

a szukać diamentów w szlamie Mu się widać już nie chce.

***

nikt nikogo nie zmusza do uczenia innych podstaw zawodu.
skoro Inglot nie chce - albo sie np boi - albo nikt Mu za to nie płaci
- to Jego sprawa.

może natomiast powinien sie wstydzić? bo skoro 90% fantastyki to makulatura - to
wypadało by zrobić coś dla podniesienia jakości. jesli pisą ja
niedouczeni to może trzeba ich douczyć? orderów za to nie
będzie - ale moze chociaż dla satysfakcji?

poza tym by uczyć należy jeszcze posiadać talent pedagogiczny, powołanie etc.
decyzja Inglota o rezygnacji z pracy w szkolnictwie i poświeceniu się
pisaniu bryków pokazuje poniekąd jakie są Jego wybory życiowe.

postawa którą przyjął jest konsekwentna. nie lubi uczyć (a może mu sie
znudziło?), nie umie, nie chce - więc sie za to nie zabiera. To logiczne.
Zatem za co go mamy potępiać!? ;-P

ja niewiele umiem ale sie za to zabieram, bo talent pedagogiczny
posiadam i daję mu upust niezalżnie od posiadanej wiedzy i jej pewnych
niedostatków. do tego nieliczne wskazówki są więcej warte niż
całkowity brak wskazówek.

można spojrzeć na to inaczej - pisanie jest czynnością podlegającą
regułom rzemiosła. tego nie uczymy się w szkole - ale szukamy sobie
mistrzów i przejmujemy ich wiedzę. czasem sa to mistrzowie których
znamy tylko z tego co napisali - analizujemy ich książki zastanawiając
sie jak udało im sie uzyskać taki a nie inny efekt. czasem są to
mistrzowie żyjący - których mozna zapytać wprost i uzyskać wskazówki.

mam swoich uczniów. niektórzy sa już nieźli, inni będą w przyszłości a
inni sie przedwcześnie wypalą. Taka kolej rzeczy. W średniowiecznym
cechu na samodzielnych majstrów też było sie w stanie wykierować może
10% najlepszych. obchodziłem niedawno 10 lat pracy twórczej.
bede zadowolony jeśli za kolejne 10 lat 1/4 Polskiej
fantastyki stworzą ludzie których ja podszkoliłem. może za 10 lat
ujawnię "listę Pilipiuka". a może i nie będzie czego ujawniać?

talent? może nie da sie go nauczyć. nie wiem - nigdy nie próbowałem
nikogo uczyć od zra. Ja wybrałem tych którzy dobrze rokowali.

mistrz żyje poprzez swoich uczniów.

nie wiem ile jeszcze książek wypłodzę ku utrapieniu moich wrogów.
pewnie nie więcej niż kolejne 30 - wydolność ludzkiego mózgu jest jednak
ograniczona. zatem mam przed sobą jeszcze dekadę pracy
A potem - cóż przejdę sobie spokojnie na emeryturę. ktoś
będzie musiał przejąć po mnie pałeczkę. a p oco obarczać tak
odpowiedzialnym zadaniem jednego człowieka jeśli może to być zespół?

niektórzy osiągną tyle co ja, inni wiecej, jeszcze inni mniej.
ale wierzę że suma ich dokonań będzie imponująca. to jest budowla
którą wznoszę. pomnik mojej pychy, zuchwalstwa człowieka który
przyszedł znikąd z zamiarem przekaształcenia rzeczywistości wedle
swojego widzimisię.

pomnik zderzenia woli i determinacji z oporem materii.
pomnik pokonania słabości ducha i ciała.

"wieża ze słów" - jakby npisała p. I.Żółtowska

i jednocześnie pomnik pokory - bowiem nie zbudowałbym go gdyby nie
wiedza przekazana mi przez ludzi z klubu twórców.

w przekzywaniu kunsztu (dobra na uzytek malkontentów nazwjmy to małpią
zrecznością przy obsłudze tokarki) jest także pewna Magia.
głęboko współczuję Inglotowi, Sapkowskiemu, Dukajowi etc etc
że nie było Im dane jej poczuć.

ci ludzie odcisnęli swój ślad w piaskach czasu. odcisną go jeszcze
pewnie mocniej. Ja chcę odcisnąć ślad całej armii. wydepać nie ścieżkę
śladów ale cały wązwóz wybity stopami tych których poślę w drogę.

i jednoczęsnie bedzie to ślad który stanie się swojego rodzju hołdem
wobec tych którzy skierowali mnie w pewnym kierunku.

***

Uczę innych dlatego że przez 10 pierwszych lat nie miał mi kto pomóc.
i dla tego że gdy złapałem kontakt z fandomem warszawski klub twórców udzelił mi
bardzo poważnej i bezinteresownej pomocy - więc poczuwam sie do
konieczności spłacenia tego długu wobec kolejnego pokolenia...

a przy okazji będę miał z tego kupę radochy.

wierzę w rynek i konkurencję. Jestem człowiekiem leniwym. Im ostrzej
będą mnie podgryzać młode wilki tym bardziej sam bede musiał się
postarać. Dla nieustannego podnoszenia jakości moich dzieł
koinkurencja jest zbawienna bowiem dopiero realne zagrożenie wybija
mnie z marazmu.

jak to ładnie napisano w jednym z komiksów "wielu jest powołanych lecz
niewielu wybranych". więc jestem za tym by dać każdemu szansę. innymi
słowy pokazać mu co knoci - i jak z tego czy innego błedu wybrnąć
a czy wykorzysta tę wiedzę czy nie - to
już zależy głównie od niego. hoduję sobie konkurencję? trudno. to
znaczy bardzo dobrze. niech konkurują. Ze mną z Sapkowskim, z
Inglotem. niech pozagryzają nas - starych zredów w walce o przestrzeń
życiową.

bo tak naprawdę liczy się dobro czytelnika - a w przypadku morderczego
strcia on najiecej wygra.

i jednocześnie minione pięć lat przyniosło zmiany - fantastka przestała
być walka o wydarcie dla siebie kawałka tortu (czyli grupki 1500 fanów
którzy kupią Inglota albo Huberatha).

nie tylko jest wiecej przestrzeni życiowej, więcej czytelników, większe nakłady, wyższe
honoraria etc. ale weszlismy na ładna tendencję wzrostową. coraz
wiecej ludzi zaczyna interesować sie polską prozą fantastyczną. W tej
sytuacji każdy następny genialny pisarz jest nie tylko konkurntem ale
i bezcennym sojusznikiem. im wiecej ksiazek - dobrych książek - tym
wiecej czytelników.

dołożyłem swoja cegiełkę - są ludzie który polską SF xzaczlei
czytać bo wpadł im w ręce "wędrowycz", "kuzynki" i temu podobne
disco-polo polskiej fantastyki które uprawiam.

***

uczyć? oczywiście. tylko czego. nauka pisania nie sporwadza się do
podania definicji - "jeśli na pierwszej stronie jest blondynka w lesie
na czwartej umieść myśliwego". uporządkujmy to trochę: można podać
trochę ogólnych wskazówek - w cyklu felietonów "piszemy bestselera"
zawarłem większość tego co potrafię na ten temat powiedzieć.

można z grubsza wytłumaczyć że tytuł powinien zachęcać czytelnika, ze
książka poza akcją musi zawierać jakiś wypełniacz etc. mozna dac
wskazówkę ze scena dynamiczna dla lepszego efektu powinna być
poprzerywana zdaniami statycznymi etc etc.

natomiast w jakiej proporcji mieszać mordobicia i opisy przyrody nie potrafię
podpowiedzieć. to zależy od wyczucia piszącego, od jego talentu,
geniuszu czy jak to tam nazwać.

może od wprawy?

byc może istnieją szkoły z których wychodzi sie z umiejętnością
pisania. ja do takich nie uczeszczałem ani o takich nie słyszałem.
wszyscy moi uczniowie na początku pokazują poziom opanowania
polszczyzny przejęty od swoich polonistów. jest to poziom rozpaczliwy
i żałosny. jest to poziom za który tym nauczycielom nlaeżaloby odbiera
prawa wykonywania zawodu i branżowe emerytury.

90% czasu przy pracy z młodymi to wytykania błedów kompletnie
podstawowych. błędów których na codzień nie widzimy a za które
redaktor uwali tekst po pierwszym akapicie. Błędów których eliminacji
powinna uczyć szkoła...

pozdrawiam
Andrzej Pilipiuk
_________________
9Tails
 
 
 
baron13 
Mistyk

Posty: 1053
Skąd: Festung Breslau
Wysłany: 5 Czerwca 2006, 08:52   

Niestety, nie mam tak dobrego samopoczucia, jeśli chodzi o to co prezentuje polska fantastyka. Przyczyna jest dość banalna, chyba sprawdziłem. To nie jest tak, że jak coś jest niezrozumiałe, dziwaczne, inne, to do luftu. Niestety, ze sztuką jest kłopot. Picasso malował bohomazy, dziś te bohomazy pojawiają się w MTV. Nikt nie ma wątpliwości, że Picasso wielkim malarzem był, nawet jak nie rozumie i mu się kompletnie nie podoba, bo Picasso potrafił malować "jak z fotografii". Ja słucham późnego Schoenberga, chichram się do urywków Ullisesa. Na kilkunastu "artystycznych" tekstach, jakie popełniłem, przekonałem się w którym kierunku zwrócono strzałkę gradientu. Wiem, z doświadczenia, że jak się przyłożyć, to okazuje się, że "głównonurciarze" cudownie zaczynają akceptować fantastykę. Sam zaś popełniłem coś takiego: http://www.fahrenheit.eisp.pl/archiwum/f24/30.html
Nieszczęście w tym, że to coś kosztowało mnie wiele główkowania, albowiem wiedziałem, że wbrew pozorom sięgam po formę raczej klasyczną. Wiem z doświadczenia, że istnieje coś takiego, jak TRUDNA FORMA. Na przykład dla współczesnego czytelnika jest nią to coś, czym został napisany Pan Tadeusz, albo Odysea. Po prostu z braku osłuchania i na skutek rymowania, które bez przerwy coś tam w łepetynie absorbuje, po pewnym czasie wysiada uwaga i kierowca zasypia za kierownicą. Na przeciwnym biegunie Miron Białoszewski i Rozkurz. Spróbujcie zrobić analizę “wiersza” (cytuję z pamięci) “Armata – trata , tata”. Nabijałbym się ale mnie samego nachodziło pisanie takich dziwadeł. Diabli wiedzą w którym momencie jest to niczym , w którym, tanim kiczem, a w którym zaczyna w tym “coś być”. To jest tak, że jeden potrzebuje orkiestry dętej, inny zadowoli ię pojedynczymi skrzypcami. A gra na skrzypcach jest prosta, wystarczy w odpowiednich momentach w odpowienim miejscu przycisnąć strunę na gryfie i odpowiednio pociągnąć smyczkiem.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 5 Czerwca 2006, 09:29   

Znalazł się dobry pretekst do dyskuty o stanie rodzimej fantastyki. Z kwestii urażonych ambicji i obużeń osobistymi wycieczkami gładko zjechaliśmy na grząski teren kondycji literatury w ogólności. Jest tak, że jeden pisze, a drugi czyta. I ocenia. Na ogólną klasyfikację utworu składa się suma głosów czytelników wyrażona w głosowaniu portfelami. Tak to widzę z pozycji przeciętnego czytacza. Natomiast gusta decydujące o osobistym odbiorze danego utworu mogą stanowić o jakości dyskusji nad danym dziełem. Tzn: jeśli rzecz traktuje o d.upie Maryny przydybanej w chaszczach przez krasnoluda z mieczem to i dyskusja będzie adekwatna. Może trafić w gusta przeciętnego czytelnika i być wykupiona na pniu, ale i dyskutantów będzie mało, a sama dyskusja ograniczy się do załamywania rąk nad stanem umysłowym czytelników i odsądzania autora od czci i wiary. Powiem wam jedno: mam to gdzieś. Ja konsumuję.
BTW:
Nie mogę się powstrzymać i nie skomentować kawałka Andrzejowego:
Cytat
PILIPIUK:jak to ładnie napisano w jednym z komiksów wielu jest powołanych lecz niewielu wybranych.

Ten komiks to Ewangelia bodajże św.Mateusza :mrgreen:
Pozdrowienia dla Andrzeja
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group