Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Urbi et Orbi
Autor Wiadomość
Raf 
Gollum

Posty: 4
Wysłany: 25 Marca 2006, 13:20   

Do koleżanki Emilii:

Przeczytałem z zainteresowaniem teoretyczny opis walk z nożownikiem i ewentualnych ran - powiem tylko, teoria teorią a praktyka praktyką - sam (z racji zawodu) stykam się z przeróżnymi rodzajami ran i innych urazów - jakże często przemyka mi przez myśl zdanko "...ale to przecież niemożliwe..." ale jednak. To co teoretycznie (a często niestety praktycznie) dość jasne, że przeciętny a nawet szkolony nieuzbrojony człowiek w niespodziewanym zetknięciu z atakiem nożownika teroretycznie ma małe szanse przeżycia czy wyjścia bez poważniejszych obrażeń, ale to właśnie owo życie pokazuje, że jest jednak inaczej, że są ludzie, ktorzy mniej lub bardziej skutecznie sobie w takim przypadku poradzili. Oczywiście są to pewne wyjątki ale czyż nie trudno sobie wyobrazić, że bohater naszego opowiadania jest takim wyjątkiem? - chyba nie.
I nie ma co specjalnie wnikać w takie szczegóły jak przebieg walki i jej realność - bardziej oddajmy się nastrojowi i tempie opowiadania, niż na zimno analizujmy najdrobniejsze szczegóły. Nie jestem za bezpodstawnym schlebianiem autorom czy pisarzom w ogóle ale przesadna krytyka to dokładnie to samo co zagłaskanie na śmierć - tyle że z innego bieguna. A poza tym wszystkim, z literaturą to jak z muzyką, coś co dla jednego jest genialne dla drugiego jest zwykłą tandetą - jednoznacznej recepty wartościującej nam te rzeczy, aby to było oczywiste dla wszystkich, nie ma.
 
 
lavojtek 
Kapitan Kirk


Posty: 1113
Skąd: Southampton
Wysłany: 28 Marca 2006, 02:15   

Drodzy Urbi et Orbi. Przeczytalem ostatnio Panzergeist a ze bardzo mi sie historia o nawiedzonym czolgu spodobala, pospieszylem opowiedziec ja zonie. Najpierw stwierdzila ze juz chyba nie mam co robic ze takie "bzdety" wymyslam. Jako dowod pokazalem wasz tekst :D Na co ona ze pewnie cala ta wasza przygoda skonczyla sie pod tym sklepem i zostala zmyslona wspolnie z miejscowymi po uzyciu paru win w kartonie :mrgreen: No i jak tu ja przekonac? O Czerwonych wrozbach nawet juz nie wspominam :mrgreen:

P.s. Wybaczcie stylistyke posta, rodem z Przyjaciolki czy innego Zwierciadla :twisted:
_________________
"Każdy zna jakąś Klarę Barcelo"
 
 
 
reginald 
Sky Captain


Posty: 191
Skąd: Bromberg
Wysłany: 28 Marca 2006, 09:08   

Raf napisał/a
Do koleżanki Emilii:

Przeczytałem z zainteresowaniem teoretyczny opis walk z nożownikiem i ewentualnych ran - powiem tylko, teoria teorią a praktyka praktyką - sam (z racji zawodu) stykam się z przeróżnymi rodzajami ran i innych urazów - jakże często przemyka mi przez myśl zdanko ...ale to przecież niemożliwe... ale jednak. To co teoretycznie (a często niestety praktycznie) dość jasne, że przeciętny a nawet szkolony nieuzbrojony człowiek w niespodziewanym zetknięciu z atakiem nożownika teroretycznie ma małe szanse przeżycia czy wyjścia bez poważniejszych obrażeń, ale to właśnie owo życie pokazuje, że jest jednak inaczej, że są ludzie, ktorzy mniej lub bardziej skutecznie sobie w takim przypadku poradzili. Oczywiście są to pewne wyjątki ale czyż nie trudno sobie wyobrazić, że bohater naszego opowiadania jest takim wyjątkiem? - chyba nie.
I nie ma co specjalnie wnikać w takie szczegóły jak przebieg walki i jej realność - bardziej oddajmy się nastrojowi i tempie opowiadania, niż na zimno analizujmy najdrobniejsze szczegóły. Nie jestem za bezpodstawnym schlebianiem autorom czy pisarzom w ogóle ale przesadna krytyka to dokładnie to samo co zagłaskanie na śmierć - tyle że z innego bieguna. A poza tym wszystkim, z literaturą to jak z muzyką, coś co dla jednego jest genialne dla drugiego jest zwykłą tandetą - jednoznacznej recepty wartościującej nam te rzeczy, aby to było oczywiste dla wszystkich, nie ma.


Kurcze może znowu off-top, ale przed chwilą przeczytałem suchą, merytoryczną i naukową analizę walki podpisana przez Emilkę i mnie wgięło. Jako kolejny z domorosłych karateków, którzy "coś tam w życiu ćwiczyli" nie mogę się zgodzić aby ten opis stawiał kropkę nad "i", a jednocześnie przesądzał o daleko posunietej fantazji autorów. Tak jak kolega wyżej mialem do czynienia z przypadkami, gdzie delikwenci po walce z użyciem noża wracali zwycięsko i nie było to wynikiem wszechstronnego przygotowania, tylko sporej dawki szczęścia i innych pobocznych czynników. Co mądrzejsi sensei, si-fu zawsze radzą, aby na widok noża zwiewać, ale w sytuacjach krańcowych są sposoby na przytrzymanie przeciwnika (np pasem od spodni), które dają jakąś szansę na conajmniej wytargowanie czasu. Poza tym nie sam nóż czyni z kogoś niebezpiecznego przeciwnika. Są ludzi, którzy jak to wyłożył Ziemiański w Achai "wygrywają samym wzrokiem" i postawą przed walką. Czasami bezwzględnośc i zawziętość działąją deprymująco na przeciwnika, pozbawiając go chęci walki nawet gdy jest w posiadaniu noża. Taki zwykły "niedzielny nożownik" jakim mógł być chłopek z opowiadania reprezentuje właśnie dla mnie taki typ. Tymczasem Enka może być czubem które widok własnej krwi doprowadza do szału (pomijam szczegół techniczny upływu krwi, bo rzeczywiście tutaj walka nie potrwałaby zbyt długo - już zawodnik z rozwalonym nosem, łukiem, ustami nie bije się zbyt długo - założyłem,że rana była płytka). Co do osławionego kopnięcia z półobrotu to myślałem nad dwoma wariantami: kopnięcie wyprowadzane na wprost, bądź też zamachowe, zahaczające przeciwnika. Obydwa kopnięcia wymagaja dosyć dobrego przygotowania, zarówno pod wzgledem techniki jak i też rozwinięcia siły i elstyczności pewnych mięśni. Szczególnie ostatni rodzaj, najbardziej widowiskowy wymaga bardzo dobrego rozciągnięcia i zgrania wielu partii ciała, aby mógł coś znaczyć w walce, inaczej zamienia się w efektowny, ale nieefektywny "wiatrak". Jeżeli Enka chciał "zawsze tego spróbować" to stawiam pierwsze. W tym przypadku opisane "zdjęcie nosa z twarzy" mogło być zmiażdzenim chrząstki nosa, które jest mozliwe w specyficznych warunkach, chociaż jako efekt uboczny, a nie zamierzony (do ataków na tę część twarzy stosuje się raczej techniki z użyciem rąk i jest to dosyć popularny sposób szybkiego załatwienia sprawy w stylach opierajacych się na natychmiastowym przechodzeniu do full-contact). Dlatego jestem skłonny uwierzyć w opis walki i dać wiarę w przysłowiowy łut szczęścia, którym łaskawie obdarzyli Enkę autorzy, natomiast nie jakieś specjalne umiejętności karate milicjanta z lat 80'tych. Mam tylko nadzieję, ze Enka nie będzie ciągle taki niepokonany i trafiać będzie na sytuacje w których w wychodzeniu z opresji dopomoże mu, tak podkreślana przez Autorów intelignecja i szósty zmysł, bo inaczej sam dołączę do obozu "wielbicieli inaczej". Pozdrowienia dla Autorów i Emilki
 
 
urbi et orbi 
Tomy Bombadile


Posty: 31
Skąd: Kraków
Wysłany: 28 Marca 2006, 19:34   

lavojtek napisał/a
Drodzy Urbi et Orbi. Przeczytalem ostatnio Panzergeist a ze bardzo mi sie historia o nawiedzonym czolgu spodobala, pospieszylem opowiedziec ja zonie. Najpierw stwierdzila ze juz chyba nie mam co robic ze takie bzdety wymyslam. Jako dowod pokazalem wasz tekst :D Na co ona ze pewnie cala ta wasza przygoda skonczyla sie pod tym sklepem i zostala zmyslona wspolnie z miejscowymi po uzyciu paru win w kartonie :mrgreen: No i jak tu ja przekonac? O Czerwonych wrozbach nawet juz nie wspominam :mrgreen:

P.s. Wybaczcie stylistyke posta, rodem z Przyjaciolki czy innego Zwierciadla :twisted:


Takie historie są w całej Polsce. Nawet ktoś na forum to wspomniał. Odnośnie sformułowania "bzdet" to z pewnego punktu widzenia uważmy je za komplement. co do czerwonych wróżb to jest to tak szczwanie napisane, że tak naprawdę my piszemy, że też w sumie nie wiemy, jeśli idzie o historię Kazimierza Mijala. Próbujemy podawać źródła w tekście, ale nie zawsze to jest możliwe ze względu na jego luźny charakter. Pamiętamy, ze dawaliśmy rónież dodatkowe źródła zainteresowanym na forum.
Co do stylu, rzecz jasna się nie przejmuj, to w końcu forum SFFH a nie dyskusja akadamicko - literacka a w nasze historie wierzymy, uważając je za dość zabawne. Przekaż pozdrowienia dla żony i pamiętaj o słowach Koheleta, że "Mądra żona to skarb i dobra żona to skarb". a jeśli że Twoja żona dzieli twoje pasje przynajmniej w tym stopniu, że wypowiada się na tematy, które je podsuwasz, to znaczy, ze i dobra jest i mądra, o czym sam świetnie wiesz. Pozdrawiamy
_________________
galeria do "Hipotezy Śladu" na:
http://urbietorbi.zbiorkom.net/
 
 
urbi et orbi 
Tomy Bombadile


Posty: 31
Skąd: Kraków
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 12:55   

W nawiązaniu do posta Emilii w wątku o publicystyce. Cytaty z Emilii kursywą :

Niektórzy lubią analizować. My też.

Widzimy to, co dla nas najważniejsze. Nawet gdybyśmy chcieli zobaczyć coś innego.

Postanowiłam być łaskawa

Orbitowski upił się ze szczęścia a Urbaniuk dał na mszę dziękczynną. :lol:

i wstrzymać się od negacji wartości badania osobników wykreowanych nie posiadających autentycznej osobowości. Zostałby autorom jedynie Erich von, który wprawdzie osobowość jak najbardziej posiada, ale jest postacią mocno kontrowersyjną.

Co do analizowania postaci realnie nie istniejących to pozwolimy sobie robić to jednak dalej, biorąc pod uwagę fakt, że Zygmunt Freud analizował był mityczną postać Edypa, tak jak by była to postać realnie istniejąca, określając jej problemy psychiczne i strukturę osobowości. Podobnie postępował np. Rene Gerard w Sacrum i przemoc. Emilka jest dla nas oczywiście wielkim autorytetem ale klasycy psychologii osobowości większym. :D

Przymknęłam więc oko i w świetle tego co o metodzie badania wiem, uznałam to twierdzenie za uzasadnione. Jednak autorzy zbyt optymistycznie założyli, że będę skłonna bez zastanowienia przyjąć ich kolejną tezę. Mówią mi więc, że dzięki temu testowi można uzyskać wyobrażenie, co dla ludzi danej epoki jest najważniejsze. Takie podejście do tematu jest już zbyt karkołomne, nawet gdy traktuje się go z lekkością właściwą popularnemu artykulikowi. Test Rorschacha opracowany w 1921 roku, dotyczy ludzi nam współczesnych.

Tutaj rzeczywiście jest to nasza wina. :cry: Nie chcieliśmy się rozpisywac na temat psychologicznego pojęcia projekcji. Uważaliśmy, że chwyt z tekstem w miarę sensownie przybliży o co chodzi. Projekcja zaś jako zjawisko psychologiczne dotyczy w równym stopniu nas, jak i osób sprzed wieków. C.G. Jung analizując postacie Orygenesa i Tertuliana (Bodajże w Aionie) nie brał niestety pod uwage faktu, ze w ich czasach nie istniało współczesne pojęcie osobowości, a pierwsze psychoanalityczne kozetki miały powstać dopiero za mniej więcej 16 wieków. Podobnie jest z dinozaurami, które nigdy niesłyszały o węglu c-14, amimo to mogą być dzięki niemu skutecznie datowane (ich zwłoki znaczy, żeby była zupełna jasność i żebyśmy nie mieli zadnych, w ogóle, wątpliwości). :twisted:

Nie mam żadnego powodu uznawać, że sprawdziłby się tak samo w epoce baroku, oświecenia czy romantyzmu.

Test Rorschacha to raczej dyskusyjne. Ale na ten temat moglibyśmy się kłócic. Ale zjawisko projekcji, na którym ten test jest oparty – jak najbardziej.

Takie uzasadnianie wizji, urojeń, halucynacji czy nawet racjonalnych obserwacji to czysta spekulacja, której nie można potwierdzić żadną metodą.

Jeśli ktoś życzy sobie tekstów które są ciężkimi naukowymi klocami, to informujemy, że my nie robimy kloców, ale raczej bobki, a jeśli ktoś chce czytać naukowe diatryby, w któ®ych nie mam zadnych wątpliwości, to u nas nie ma czego szukać. 8)

Przekładanie zaś wyników per analogiam jest równie wiarygodne, jak osiągnięcia agentów KGB z anegdoty, którzy z powodzeniem przesłuchali mumię egipską na okoliczność jej pochodzenia.

Pokładamy wielką wiarę w KGB

Nie zgadzam się z U&O, ale nie przekreślam tego co mają mi jeszcze do powiedzenia. Pożartowaliśmy - może dalej pójdzie im lepiej i się zrehabilitują. Muszę więc przebrnąć przez sztampowe streszczenie głównych wątków ufologicznego kanonu: od rodzimego Wolskiego z Emilcina, przez proroctwo Ezechiela, aż po rzadziej przywoływane starcie widmowych armii w okolicy Rothenburga. Takie rewelacje z wypiekami na twarzy czytała naiwna, dwunastoletnia Emilka, która jak każda mała dziewczynka odeszła, bezpowrotnie ustępując miejsca zdecydowanie bardziej wymagającej Emilii.

Nie każdy jest takim mądry i oczytany jak Emilia :D

Biorąc pod uwagę analizę językową wskazującą na mierne wykształcenie autora, anonimowość tekstu i nieformalność tłumaczenia - jest to źródło autentyczne archiwalnie, ale wątpliwej jakości merytorycznej.

Dla opisywanie historii Polski niewątpliwie, dla opisywania rzeczy widywanych na niebie, raczej tak.

Relacja niepotwierdzona historycznie, usankcjonowana jedynie pobieżną zgodnością faktograficzną z późniejszym tekstem Henryka Rzewuskiego i mogąca ewentualnie inspirować fragment „Pana Tadeusza” to raczej zbyt mało, by traktować ją poważnie.

Tekst Rzewuskiego jest dużo późniejszy i w praktyce nie zawiera elementów zbieżnych wprost. Według nas miało się zachowac raczej przekonanie o możliwości czynienia przez księdza Marka cudów „w przestworzach”. Co do „Pana Tadeusza” to jako żywo żeśmy o nim nie pisali, pisaliśmy natomiast o „Księdzu Marku” Juliusza Słowackiego. Zdajemy sobie sprawę z tego, ze w podręcznikach polonistyki postacie Słowackiego i Miciekiwcza są blisko i można je pomylić. Jeśli ktoś ma jakieś informacje o występującej w „Panu Tadeuszu” postaci czarującego księdza Marka to prosimy o sygnał w naszym wątku. :P

Bo czym tak naprawdę U&O dysponują poza legendą, bajką, urojeniem. Przez historię piśmiennictwa od jej początków do dziś przewinęły się całe tabuny satyrów, cyklopów, syren, diabłów, czarownic na miotłach, smoków, kikimor i innych dziwadeł.

Jeśli ktoś miałby jakies informacje dotyczące obecności Kikimor np. podczas bitwy nad Bzurą, bitwy pod Maciejowicami czy głosowania Konstytucji III Maja to również prosimy o kontakt. A poza legendą, bajką i urojeniami mamy do dyspozycji tylko przekonanie że świat w którym,w szystko jest policzone i przepuszczone przez pepitkę oraz zanalizowane do kości byłby cholernie nudny.

Powiem na to, że znacznie bliższe są mi dowody zawarte przez Marię Konopnicką i Selmę Lagerlof w ich książkach na temat życia i działalności krasnoludków ponieważ nie były spisane pod wpływem stresu.

Jur łelkam

Wnioski, jakie Orbitowski i Urbaniuk wysnuli ze swoich dywagacji kompletnie mijają się z tym, co ja odczytałam z ich artykułu.

Cóz, każdy orze jak może. Czytania również to dotyczy. :D


A odczytałam jedynie, że mają głęboką potrzebę pisania.

Mamy informację, ze część czytelników SFFH ma głęboka potrzebę czytania tego, co my napiszemy. :D :D


Co zatem jest dla mnie najważniejsze? Wychodzi na to, że robienie Orbitowskiemu i Urbaniukowi na złość.

Cieszymy się, że dajemy ludziom cel w życiu.
Darz bór, alleluja!
_________________
galeria do "Hipotezy Śladu" na:
http://urbietorbi.zbiorkom.net/
 
 
Gustaw G.Garuga 
Bakałarz

Posty: 6179
Skąd: Kanton
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 12:56   

Nie wiem, kto taką myśl sformułował, chyba Arystoteles, ale głowy nie dam. Otóż nie zawsze to, co prawdziwe, jest prawdopodobne. Nawet, jeżeli "w prawdziwym życiu" emerytowi uda się na łopatki rozlożyć bezszyjego bandziora z nożem, to nie znaczy, że w literaturze taki opis wypadnie przekonująco.

To tak na boku, bo w kwestii meritum nie zabieram głosu :)
 
 
Emilia 
Batman


Posty: 507
Skąd: Poznań
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 13:29   

Cytat
urbi&orbi: W nawiązaniu do posta Emilii w wątku o publicystyce.

Dziękuję, że się mną zajmujecie, ale ja jestem dzisiaj smutna...
Poczytam sobie jutro... Dobrze?

Dziękuję...
_________________
- Dokąd idziesz?
- Odnoszę wrażenie.
 
 
Hauer 
Yoda


Posty: 914
Skąd: Dagobah
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 14:13   

Emilia napisała:
Cytat
Fantazy ma swoją poetykę a poltical czy inne fiction swoją. Jesli godzę sie aby ktoś latał na Gwchirze, albo gadał z Entami, walczył z Barlogiem czy kochał sie w elfach to nie oczekuję prostych rozwiązań z podręcznika fizyki tylko bajki. Jeśli ktoś osadza fabułę w konkretnym świecie i czasie z całą jego fizycznością to niech chociaż pozory logiki i prawdopodobieństwa zachowa.
Popieram wszystkimi konczynami.

NURS napisał:
Cytat
gdyby opisywac prawdziwie walki, to by nie było co opisywac, bo to młocka jest i nic wiecej. Turnieje karate wygrywa sie najprostszymi akcjami, judo to ciąganie sie po macie, zapasy także, zwłaszcza kiedy naprzeciw staje dwóch równych sobie zawodników.
Też racja. A myślisz, ze łatwo opisąc taką "młockę" w atrakcyjny sposób?
Mnie osobiści juz się przejedli wymiatajacy bohaterowie zabijajacy wrogów pomimo 10 dziur w brzuchu. Mam też dośc opisów walki w stylu: błyskawiczne ruchy uniki i finty, a przeciwnicy już w 5 minut lezeli pokonani (ktoś kto coś takiego pisze nie wie chyba ile trwa 5 minut...). Prawdziwą dobrą "młóckę" o której piszesz naprawdę trudno jest opisac. Trudno też stworzyć w czytelniku wrażenie, ze bohater staczający całkiem realnie i prawdopodobnie wyglądajacą walkę jest dobrym fighterem. Opisanie dobraj "młocki" to trudne zadanie. I jeszcze jedna uwaga doycząca
Cytat
ludzi, ktorzy potrafia zrobic 100 pompek, rozbic blok betonu, złamać deskę
nie wierzę, ze rozbijają bloki betonu, albo łamią deski. Nie mnie nabierac na takie triki :roll:
 
 
 
Piech 
Hieronim Berbelek


Posty: 3569
Skąd: Poznań
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 14:30   

Cytat
Podobnie jest z dinozaurami, które nigdy niesłyszały o węglu c-14, amimo to mogą być dzięki niemu skutecznie datowane

Rozumiem, że to przenośnia, ale dinozaury i węgiel 14 chyba nie pasują. Połowiczny okres rozpadu C14, to coś koło 6000 lat, a ostatnie dinozaury wymarły kilkadziesiąt milionów lat temu. To tak gwoli ścisłości, żeby się mylne stereotypy nie utrwalały.
_________________
Nie wyrabiam psychicznie, gdy skarpetki są nie do pary.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 14:35   

Cytat
GGG: Nawet, jeżeli w prawdziwym życiu emerytowi uda się na łopatki rozlożyć bezszyjego bandziora z nożem, to nie znaczy, że w literaturze taki opis wypadnie przekonująco.

Najprawdziwsza prawda. W moim miasteczku pięć lat temu emeryt został napadnięty przez dwóch wyrostków chcących dźgnąć go nożem. Ranny, zdołał odebrać jednemu nóż i obydwu poranił. Jeden i drugi dostał w tętnicę udową. Obydwaj się wykrwawili na śmierć. Sam dziadek dwa dni później powiesił się w szpitalnej łazience. Opisane w jakimkolwiek opowiadaniu byłoby to odebrane niewątpliwie jako wybujała fantazja.
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 14:59   

Hauer.
Opisanie atrakcyjnie walki polegającej na kilkuminuttowym zwarciu (Octagon celuje w tym) mija sie z celem. autor ma opisac walkę tak, żeby czytelnik poczuł sie usatysfakcjonowany. bohater, jak samo slowo wskazuje, to ktoś lepszy, kto przezywa przygody nieosiagalne dla przeciętnego człowieka. skoro akceptujemy duchy, demony, to akceptacja faktu, że reakcja postaci na kopnięcie nie musi byc podręcznikowa, nie powinna być niczym dziwnym
dyskusja jak to bywa, zeszła z tego tematu na udowadnianie, czy da sie dana rzecz wykonac, czy nie. a to akurat ma niewiele wspolnego z tematem podstawowym. bo autor moze napisac, ze Enka cuda robi, bo to miesci sie w konwencji.
Natomiast co do lamania, deska, jak kazdy wie ma włókna, jesli ułozyc ją wzdluz wlókien, to zaden problem ze zlamaniem. Za berserkowych czasow, lamalo sie co popadnie, cegły też. to wylko kwestia techniki (z betonem to jednak moze byc przegięcie :-)
 
 
Piech 
Hieronim Berbelek


Posty: 3569
Skąd: Poznań
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 15:06   

Cytat
W moim miasteczku pięć lat temu emeryt został napadnięty przez dwóch wyrostków chcących dźgnąć go nożem. Ranny, zdołał odebrać jednemu nóż i obydwu poranił. Jeden i drugi dostał w tętnicę udową. Obydwaj się wykrwawili na śmierć. Sam dziadek dwa dni później powiesił się w szpitalnej łazience. Opisane w jakimkolwiek opowiadaniu byłoby to odebrane niewątpliwie jako wybujała fantazja.

Pamiętam tę historię, tylko nie pamiętałem, że tak się zakończyła. Szkoda. Miałem nadzieję, że temu panu włos z głowy nie spadnie.
_________________
Nie wyrabiam psychicznie, gdy skarpetki są nie do pary.
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 15:10   

Był też taki emeryt z Warszawy, który za kims się ujął i też kogos zabił. Też go zaszczuli dziennikarze.
 
 
Hauer 
Yoda


Posty: 914
Skąd: Dagobah
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 17:22   

Cytat
Opisanie atrakcyjnie walki polegającej na kilkuminuttowym zwarciu (Octagon celuje w tym) mija sie z celem. autor ma opisac walkę tak, żeby czytelnik poczuł sie usatysfakcjonowany. bohater, jak samo slowo wskazuje, to ktoś lepszy, kto przezywa przygody nieosiagalne dla przeciętnego człowieka.
Gwarantuje Ci NURS, że przecietny człowiek ne przeżyje kilkuminutowej walki. ...kondycyjnie (nawet nasz mistrz olimpijski ledwo sie trzyma na nogach w 9-tej minucie :wink: ). Zaś dowolny zawodnik startujący w Oktagonie (itp) moze "przeciętnego człowieka" pozawijać jak agrawkę i zmienić w mielonkę w nie wiecej niż 10 sek. 8)
 
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 18:02   

Czy to, o czym mnie zapewniasz ma jakies odniesienie do tekstu literackiego, to że zawodnik Octagonu pozwija w agrafke mnie albo ciebie? Nie. Zreszta nikt nie twierdzi, że jest inaczej. Pytanie podstawowe brzmi, czy autor musi opisywac walkę w sposób absolutnie ralny. Ja twierdzę, że nie i co więcej, takich opisów praktycznie nie ma, bo sztuka ma pokazywac wyidealizowane obrazy klasycznych sytuacji, a nie smiermiężne.
a w kwestii octagonu chodzilo o ilustrację widowiskowości, dwóch spelcionych, często długo lezących nieruchomo facetów to żaden obraz do opisu, prawda?
 
 
Pako 
Adam Zamoyski


Posty: 10680
Skąd: Gliwice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 18:07   

Realistyczny opis? Nie... po pierwsze byłoby to niestrawne, po drugie długie jak diabli i spowalniałoby akcję. Po trzecie nie byłoby to takie znowu efektowne, a o to też przecież chodzi w czytaniu - żeby było efektownie, przynajmniej czasami. Dlatego zupełnemu puryzmowi opisowemu mówię nie. Aczkolwiek lubię, jak walki trzymają się realności, czyli bohater nie skacze po dachach budynków (chyba, że jest to wpisane w realizm świata wykreowanego).
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 18:17   

Tutaj akurat nie mielismy z tym do czynienia :-)
 
 
Pako 
Adam Zamoyski


Posty: 10680
Skąd: Gliwice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 18:22   

A nie wiem, opka nie miałem okazji przeczytać, także nie mogę się wypowiedzieć dokładniej, mówię jedynie jak uważam w całokształcie. Jeśli coś się wpisuje w realia świata i tych realii się trzyma, a dodatkowo walka jest względnie efektowna i dynamiczna, to jest dobra. A dalej już mi obojętnie, czy to prawdopodobne w 100% czy też tylko w 95%. Byle jakoś tam prawdopodobne było :)
 
 
urbi et orbi 
Tomy Bombadile


Posty: 31
Skąd: Kraków
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 21:23   

Piech napisał/a
Cytat
Podobnie jest z dinozaurami, które nigdy niesłyszały o węglu c-14, amimo to mogą być dzięki niemu skutecznie datowane

Rozumiem, że to przenośnia, ale dinozaury i węgiel 14 chyba nie pasują. Połowiczny okres rozpadu C14, to coś koło 6000 lat, a ostatnie dinozaury wymarły kilkadziesiąt milionów lat temu. To tak gwoli ścisłości, żeby się mylne stereotypy nie utrwalały.


czeski bład. Mysleliśmy całun turyński, napisaliśmy dinozaury.
_________________
galeria do "Hipotezy Śladu" na:
http://urbietorbi.zbiorkom.net/
 
 
Hauer 
Yoda


Posty: 914
Skąd: Dagobah
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 21:31   

Cytat
chodzilo o ilustrację widowiskowości, dwóch spelcionych, często długo lezących nieruchomo facetów to żaden obraz do opisu, prawda?

Eno Ty piszesz o przeciwnikach prezentujacych wyrównany poziom. Natomiast walka jednego takiego "stworka" z dwoma przeciętniakami moze być baaaaardzo widowiskowa.
Walke dwóch wyrówancyh przeciwników tez mozna ciekawie opisać.
 
 
 
Urbaniuk 
Indiana Jones


Posty: 404
Skąd: Kraków
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 22:23   

Emilio nie bądź smutna. Pogoda się poprawi i wszysto wyda się lepsze. :)
_________________
"Pies i klecha - Tancerz" - ejndżels ar kaming.

http://urbietorbi.zbiorkom.net/
http://urbaniuk.blox.pl/
http://www.orbitowski.pl/
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 5 Kwietnia 2006, 22:47   

Hauer, a ty w kółko swoje :-) Jasne, ale z doświadczenia, a widziałem tego tony na żywo i na kasetach, walka prawdziwa to nie balet, a ludzie oczekuja baletu. widzialem i znam nawet osobiscie człowieka, który musial wyjechac z tego kraju, bo posterunek postanowil dac mu nauczkę. no i poległ :-) widzialem tez człowieka, który przyjechal sie z nim sprobowac, brał cięgi takie, że filmy karate wysiadaja. A wstawal i chcial wiecej. i to było w realu, nie w filmie.
mozna mnozyc te przykłady, ale w tej dyskusji ważne jest cos innego - autor ma prawo tak zmienic walkę, żeby wygladala widowiskowo a nie zgodnie z najdrobniejszym szczególem podręcznikowym - zaznaczam, ze każdy podrecznik mowi co innego i twierdzenia fachmana od Emilii obali inny fachman. Można postawic tekstowi zarzut, że nudny jest, ale że jest do bani, bo bihaterowie nie zachowuja się jak przecietny facet trafiony w nabiał, to nadużycie. spójrz na tekst, który ci sie spodobal, tam walki sa dokladnie w tym stylu, majster mieczy, kosi ludzi, jak zboże. Tez bajka. w tłumie nie wiesz, kto ci kosę w plecy wsadzi.
 
 
Hauer 
Yoda


Posty: 914
Skąd: Dagobah
Wysłany: 6 Kwietnia 2006, 12:46   

Cytat
spójrz na tekst, który ci sie spodobal
Jakby tam było wiecej "koszenia" to bym chyba nie strawił.
Przymknąłem na to oko bo świat był nieco magiczny, a to jest chwyt, który duzo moze usprawiedliwić.
Cytat
walka prawdziwa to nie balet, a ludzie oczekuja baletu.
Hm, no właśnie: czy oczekują? Ktos robił jakieś badania? Jak dla mnie to w opku wcale nie musi być opisu walki. A jak już jest to moze być całkiem realny. "Balety" mnie akurat zniechęcają. Nie zgadzam sie też ze stwierdzeniem, ze "realny opis spwolni akcję opka".
 
 
 
NURS 
Ojciec Redaktor


Posty: 18950
Skąd: Katowice
Wysłany: 6 Kwietnia 2006, 18:09   

Rzeczywistośc równoległa tez dopuszcza wiele odstępst, a tu akurat nie dopuściłeś żadnego marginesu :-)
BTW w Żertwie nie ma baletów, jest chaotyczna napieprzanka, jak na zabawie w remizie.
 
 
Hauer 
Yoda


Posty: 914
Skąd: Dagobah
Wysłany: 6 Kwietnia 2006, 18:25   

BTW poszliśmy w off top na temat: "czy walka ma byc opisana realnie czy tez autor ma prawo ...itd"
Myslę, ze jak autor stara sie opisac walke realnie to powinien się do tego przyłożyc, a jak nie potrafi to moze sie ograniczyc do: "po chwili wszyscy trzej lezeli na ziemi". Mnie np. to raczej nie przeszkadza jesli opowiadanie nie jest budowane wokół tak opisywanych bojowych umiejetności.
 
 
 
Emilia 
Batman


Posty: 507
Skąd: Poznań
Wysłany: 9 Kwietnia 2006, 14:38   

Urbi&Orbi troszkę o was zapomniałam :oops: więc piszę dopiero dzisiaj. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że zajmowałam się czytaniem literatury z numeru. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)

Cytat
Emilia: Widzimy to, co dla nas najważniejsze. Nawet gdybyśmy chcieli zobaczyć coś innego. Postanowiłam być łaskawa

U&O: Orbitowski upił się ze szczęścia a Urbaniuk dał na mszę dziękczynną.

Spieszę z wyjaśnieniem mojej postawy: odwiedziłam sobie stronę Łukasza Orbitowskiego i jak przeczytałam o początkach marskości wątroby, to wtedy postanowiłam być łaskawa. Taki odruch. Widzę jednak, że martwiłam się niepotrzebnie, bo z Orbitowskim wcale tak źle nie jest skoro jeszcze może (pić oczywiście). Myślę, że msza dziękczynna to był świetny pomysł. Jarosław Urbaniuk to prawdziwy przyjaciel Orbitowskiego. Dobrze mieć Urbaniuka.
Cytat

Emilia: i wstrzymać się od negacji wartości badania osobników wykreowanych nie posiadających autentycznej osobowości. Zostałby autorom jedynie Erich von, który wprawdzie osobowość jak najbardziej posiada, ale jest postacią mocno kontrowersyjną.

U&O: Co do analizowania postaci realnie nie istniejących to pozwolimy sobie robić to jednak dalej, biorąc pod uwagę fakt, że Zygmunt Freud analizował był mityczną postać Edypa, tak jak by była to postać realnie istniejąca, określając jej problemy psychiczne i strukturę osobowości. Podobnie postępował np. Rene Gerard w Sacrum i przemoc. Emilka jest dla nas oczywiście wielkim autorytetem ale klasycy psychologii osobowości większym.

Girard według obiegowej opinii jest wrogiem psychoanalizy i strukturalizmu, a jego teoria jest radykalnie różna od paradygmatów, obowiązujących w etnologii czy antropologii kulturowej. Sądzę jednak, że stosunek, w jakim Girard pozostaje do psychoanalizy jest bardziej złożony. To, co narzuca się w pierwszym rzędzie, to krytyka Freuda i jego następców za zaniechanie genialnej intuicji zawartej w „Totem i tabu”, a dotyczącej fundamentalnej roli mordu na ojcu prymitywnej hordy, dokonanym przez synów z zazdrości o matkę. Wszystko byłoby jasne gdyby Girardowska krytyka nie odnosiła się do konsekwencji wynikających z tego faktu, a dotyczących np. zakazu kazirodztwa. Nie chodzi bowiem o próbę zmycia przez morderców winy, lecz o zapobieganie konfliktom, wynikającym z nakładania się ról społecznych w rodzinie, gdy np. przez kazirodztwo syn staje się jednocześnie mężem. Zdaniem Girarda mit o Edypie nie został nigdzie rzetelnie przez Freuda zanalizowany, pomimo swej symbolicznej funkcji w nauce o kompleksach. Gdyby do takiej analizy doszło, Freud musiałby, jak twierdzi Girard, gruntownie przekształcić swą teorię. Sama przemoc jako ciemna siła u Girarda podobna jest jednak do Freudowskiego Thanatosa, umiejscowionego obok popędu seksualnego w najgłębszej warstwie osobowości człowieka. Prawdę mówiąc nie do końca jasny jest też u Girarda charakter pierwotnej przemocy. Więc jak widać wasze odwołanie jest dość problematyczne.

Cytat
Emilia: Przymknęłam więc oko i w świetle tego co o metodzie badania wiem, uznałam to twierdzenie za uzasadnione. Jednak autorzy zbyt optymistycznie założyli, że będę skłonna bez zastanowienia przyjąć ich kolejną tezę. Mówią mi więc, że dzięki temu testowi można uzyskać wyobrażenie, co dla ludzi danej epoki jest najważniejsze. Takie podejście do tematu jest już zbyt karkołomne, nawet gdy traktuje się go z lekkością właściwą popularnemu artykulikowi. Test Rorschacha opracowany w 1921 roku, dotyczy ludzi nam współczesnych.

U&O:Tutaj rzeczywiście jest to nasza wina. Nie chcieliśmy się rozpisywac na temat psychologicznego pojęcia projekcji. Uważaliśmy, że chwyt z tekstem w miarę sensownie przybliży o co chodzi. Projekcja zaś jako zjawisko psychologiczne dotyczy w równym stopniu nas, jak i osób sprzed wieków. C.G. Jung analizując postacie Orygenesa i Tertuliana (Bodajże w Aionie) nie brał niestety pod uwage faktu, ze w ich czasach nie istniało współczesne pojęcie osobowości, a pierwsze psychoanalityczne kozetki miały powstać dopiero za mniej więcej 16 wieków. Podobnie jest z dinozaurami, które nigdy niesłyszały o węglu c-14, amimo to mogą być dzięki niemu skutecznie datowane (ich zwłoki znaczy, żeby była zupełna jasność i żebyśmy nie mieli zadnych, w ogóle, wątpliwości).

„W "Aionie" ponownie podjąłem problem Chrystusa. Nie chodziło mi już jednak o kwestię paraleli, jakie można by dlań znaleźć w Geistesgeschichte, lecz o konfrontację postaci Chrystusa z psychologią. Poza tym nie ujmowałem Chrystusa jako postaci wolnej od wszystkiego, co zewnętrzne, lecz chciałem pokazać wielowiekowy rozwój treści religijnej, którą on uosabia. Było też dla mnie rzeczą ważną, by zbadać, w jaki sposób astrologia mogła przepowiedzieć nadejście Chrystusa, jak był on rozumiany w duchu swego czasu i w ciągu dwóch tysięcy lat ery chrześcijańskiej.” C. G. Jung

Studium twórczości C. G. Junga wymaga albo podobnej erudycji, albo przynajmniej równie rozległego zakresu zainteresowań. W przeciwnym razie niezliczone amplifikacje Junga pozostaną nieczytelne. Nie dysponuję ani jednym, ani drugim i nie mam nawet takich aspiracji. Jestem, też przekonana Łukaszu, mimo całego szacunku do pracy, jaką włożyłeś w swoje studia filozoficzne, że również nie dysponujesz takimi przymiotami. Powoływanie się na dorobek Junga nie oznacza więc, że automatycznie masz rację.

Okres połowicznego rozpadu izotopu C 14 to 5730 lat. Zakres granicznym radiowęglowej metody datowania wynosi obecnie 70 000 lat (niedawno do 40 000). Dokładność tej metody może wahać się w zakresie ok. 5000 lat. Dalej dopowiedzcie sobie sami.

Cytat
Emilia: Takie uzasadnianie wizji, urojeń, halucynacji czy nawet racjonalnych obserwacji to czysta spekulacja, której nie można potwierdzić żadną metodą.

U&O: Jeśli ktoś życzy sobie tekstów które są ciężkimi naukowymi klocami, to informujemy, że my nie robimy kloców, ale raczej bobki, a jeśli ktoś chce czytać naukowe diatryby, w któ®ych nie mam zadnych wątpliwości, to u nas nie ma czego szukać.

Nie do końca rozumiem wasze określenia: "kloce", "bobki" (Co to za język?).
Trudno jest napisać poważny tekst nie znając znaczenia używanej terminologii. Biorąc też pod uwagę wasze dziwne słownictwo, żadna poważniejsza publikacja wam nie grozi.

DIATRYBA (Słownik wyrazów obcych, WP)
etym. - gr. diatribē - spędzanie czasu; popularny wykład filozoficzny w formie rozmowy urozmaiconej anegdotami; od diatríbein - ścierać; spędzać czas; zob. dia-; tríbein trzeć

Początkowo wypowiedź filozoficzna utrzymana w przystępnej formie, obficie korzystająca z tzw. przykładów z życia, cytatów poetyckich, anegdot czy przysłów. Była ulubioną formą wypowiedzi cyników na tematy etyczne, za jej mistrza uważany jest Bion z Borystenes (III w. p.n.e.). Obecnie w sensie szerszym diatryba to zbliżony do pamfletu krytyczny, polemiczny utwór literacki lub przemówienie utrzymane w tonie napastliwym.

Cytat
Emilia: Przekładanie zaś wyników per analogiam jest równie wiarygodne, jak osiągnięcia agentów KGB z anegdoty, którzy z powodzeniem przesłuchali mumię egipską na okoliczność jej pochodzenia.

U&O: Pokładamy wielką wiarę w KGB

A to muszę was zmartwić, bo na świecie zaszło trochę zmian - KGB nie istnieje od października 1991 r.

Cytat
Emilia: Nie zgadzam się z U&O, ale nie przekreślam tego co mają mi jeszcze do powiedzenia. Pożartowaliśmy - może dalej pójdzie im lepiej i się zrehabilitują. Muszę więc przebrnąć przez sztampowe streszczenie głównych wątków ufologicznego kanonu: od rodzimego Wolskiego z Emilcina, przez proroctwo Ezechiela, aż po rzadziej przywoływane starcie widmowych armii w okolicy Rothenburga. Takie rewelacje z wypiekami na twarzy czytała naiwna, dwunastoletnia Emilka, która jak każda mała dziewczynka odeszła, bezpowrotnie ustępując miejsca zdecydowanie bardziej wymagającej Emilii.

U&O:Nie każdy jest takim mądry i oczytany jak Emilia

Dwunastoletnia Emilka (pisałam wyraźnie) – Emilia już takich banialuk nie czyta.

Cytat
Emilia: Relacja niepotwierdzona historycznie, usankcjonowana jedynie pobieżną zgodnością faktograficzną z późniejszym tekstem Henryka Rzewuskiego i mogąca ewentualnie inspirować fragment „Pana Tadeusza” to raczej zbyt mało, by traktować ją poważnie.

U&O: Tekst Rzewuskiego jest dużo późniejszy i w praktyce nie zawiera elementów zbieżnych wprost. Według nas miało się zachowac raczej przekonanie o możliwości czynienia przez księdza Marka cudów „w przestworzach”. Co do „Pana Tadeusza” to jako żywo żeśmy o nim nie pisali, pisaliśmy natomiast o „Księdzu Marku” Juliusza Słowackiego. Zdajemy sobie sprawę z tego, ze w podręcznikach polonistyki postacie Słowackiego i Miciekiwcza są blisko i można je pomylić. Jeśli ktoś ma jakieś informacje o występującej w „Panu Tadeuszu” postaci czarującego księdza Marka to prosimy o sygnał w naszym wątku.

Wiem, kim był Juliusz Słowacki, natomiast o waszym „Miciekiwczu” chętnie posłucham, bo w liceum nie doczytałam. Może inne podręczniki mieliśmy?

Uściślijmy sobie jedną sprawę. Nie kwestionuję postaci Marka Jandołowicza i do dramatu „Ksiądz Marek” Słowackiego moja wypowiedź absolutnie nie nawiązuje.

Odnoszę się natomiast do tego fragmentu waszego artykułu, którego powyżej się wypieracie.
Cytuję:
„Ta anonimowa relacja nie jest potwierdzona historycznie i prawdopodobnie nie zwrócilibyśmy na nią uwagi, gdyby nie dwa teksty powstałe w okresie zdecydowanie późniejszym, lecz zaskakująco z nią zbieżne. Pierwszy, Pamiątki Soplicy Henryka Rzewuskiego, jest zbiorem stylizowanych na polski barok gawęd, z których część opisuje wydarzenia w Barze. Stał się zresztą bezpośrednia inspiracją dla Adama Mickiewicza przy pisaniu Pana Tadeusza.”

Ponieważ nie trzymam numerów papierowych cytat jest fragmentem jaki mam zachowany na dysku. Proszę więc sprawdzić go w oryginale numeru, bo ja takiej możliwości nie mam. Jeśli się pomyliłam chętnie przeproszę.

Cytat
Emilia: Bo czym tak naprawdę U&O dysponują poza legendą, bajką, urojeniem. Przez historię piśmiennictwa od jej początków do dziś przewinęły się całe tabuny satyrów, cyklopów, syren, diabłów, czarownic na miotłach, smoków, kikimor i innych dziwadeł.

U&O:Jeśli ktoś miałby jakies informacje dotyczące obecności Kikimor np. podczas bitwy nad Bzurą, bitwy pod Maciejowicami czy głosowania Konstytucji III Maja to również prosimy o kontakt. A poza legendą, bajką i urojeniami mamy do dyspozycji tylko przekonanie że świat w którym,w szystko jest policzone i przepuszczone przez pepitkę oraz zanalizowane do kości byłby cholernie nudny.

Służę pomocą: podczas bitwy nad Bzurą wyły syreny, w bitwie pod Maciejowicami brał udział potomek szewca Dratewki, Konstytucję III Maja diabli wzięli, a kikimora w tym czasie do waszego tekstu „Pana Tadeusza” dopisywała. :lol:

Kikimora to powszechnie występująca w mitologii słowiańskiej zmora, mora, dusiołek.

Ponieważ w opowiadaniu „Żertwa...” nawiązywaliście do tej mitologii, myślałam, że jesteście przygotowani i rzeczy oczywistych nie trzeba wam tłumaczyć.
Zawsze jednak można się odwołać do Sapkowskiego i jego sagi o Wiedźminie – tam wprawdzie kikimora jest pająkowatym stworem, ale może bardziej przemówi do waszej wyobraźni.
Do poematu symfonicznego „Kikimora” Anatola Ladowa z 1910 roku nie odsyłam, bo to dla was byłoby chyba zbyt trudne.

Cytat
Emilia: A odczytałam jedynie, że mają głęboką potrzebę pisania.

U&O: Mamy informację, ze część czytelników SFFH ma głęboka potrzebę czytania tego, co my napiszemy.


Ja też bardzo ich lubię. :)

Cytat
Emilia: Co zatem jest dla mnie najważniejsze? Wychodzi na to, że robienie Orbitowskiemu i Urbaniukowi na złość.

U&O: Cieszymy się, że dajemy ludziom cel w życiu.
Darz bór, alleluja!

Las jest piękny i też bardzo lubię spacery po nim. We wszystkim trzeba jednak mieć umiar. Proponuję żebyście od czasu do czasu wychodzili z lasu np. do biblioteki, wtedy mogłabym z wami podyskutować, bo tłumaczenie spraw oczywistych jest na dłuższą metę nudne.
_________________
- Dokąd idziesz?
- Odnoszę wrażenie.
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 9 Kwietnia 2006, 18:26   

Cytat

Emilia: A to muszę was zmartwić, bo na świecie zaszło trochę zmian - KGB nie istnieje od października 1991 r.


No to musze Cię odrobinę zmartwić. KGB jak najbardziej istnieje.

EDIT: Nie chcę wyjśc na adwokata kogokolwiek, ale muszę zauważyć, że pomimo istnego nawału informacji - tak naprawdę nie odpowiedziałaś na wiele tez duetu U&O.

Przykład:
Cytat

U&O: Co do analizowania postaci realnie nie istniejących to pozwolimy sobie robić to jednak dalej, biorąc pod uwagę fakt, że Zygmunt Freud analizował był mityczną postać Edypa, tak jak by była to postać realnie istniejąca, określając jej problemy psychiczne i strukturę osobowości. Podobnie postępował np. Rene Gerard w Sacrum i przemoc. Emilka jest dla nas oczywiście wielkim autorytetem ale klasycy psychologii osobowości większym.


Odpowiedziałaś notką biograficzną Girarda. Ad rem? Nic.
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
urbi et orbi 
Tomy Bombadile


Posty: 31
Skąd: Kraków
Wysłany: 10 Kwietnia 2006, 11:38   

Przekleiliśmy to co napisałaś do dokumentu i wyszło nam 5 stron. Nie będziemy się już bawić w szerokie cytowanie, żeby nie zagracać forum. Zapomnienie o nas rzecz jasna wybaczymy, tym bardziej, ze mamy wrażenie, iż jednak pamiętasz. Orbitowski utrzymuje, że „mienie” Urbaniuka, to jednak mała radości a kłopot spory.
Dzejes odpowiedział na Twój tekst dotyczący Girarda i nie mamy absolutnie nic do dodania, poza tym, to francuz(Girard nie dzejes, zebys miała jasność, co równie mocno ma się do poruszonego przez nas tematu, co Twoja wypowiedź.
Bardzo podoba nam się, to że wklejasz fragmenty tekstów Junga, tym bardziej, że Jung jest ok ale my odwoływaliśmy się do introwersji i ekstrawersji na przykładzie Terturliana i Orygenesa a nie do tak radykalnie symbolicznej postaci jaką jest Jezus. Więc Twoja wypowiedź jest znów nie na temat.
Co do izotopów to rzeczywiście nasza pomyłka, powinniśmy zapytać Romka Pawlaka, on się na tym rzeczywiście zna. Silę Twojego argumentu zmniejsza jedynie to, że nie osłabia on meritum wypowiedzi i znalazł się wcześniej w poście Piecha.
Nie będziemy tłumaczyć, na czym polega różnica między kocem a bobkiem, sięgnij sobie do słownika języka polskiego. Oczywiście przełożenie tych pojęć na rozmiary i ciężar gatunkowy tekstu może przekraczać Twoje możliwości.
Co do tego, że żadna poważna publikacja nam nie grozi, to nie uważamy, żebyśmy publikowali do końca poważne rzeczy, a po drugie, w żadnym stopniu nie zależy to od Ciebie. Biorąc pod uwagę Twój ciepły i otwarty stosunek do tekstów zamieszczanych w SFFH to z pisma zostałyby jedynie okładki i ewentualnie Twoje listy, gdyby był dział Listy do redakcji, a Ty byś je tam wysyłała.
Dziękujemy serdecznie za definicje diatryby, również jesteśmy podłączeni do internetu (nie wszczepem do mózgu tylko kablem, żebyś nie miała wątpliwości interpretacyjnych).
Co do KGB odpowiedział Ci Dzejes, ale w tym miejscu ujawnia się ciekawy pokaz Twojego myślenia. Najpierw podajesz przykład anegdoty z mumią przesłuchiwaną przez KGB, a kiedy my odpowiadamy w formie żartu o naszej wielkiej wierze pokładanej w KGB, Ty mówisz, ze KGB nie istnieje. Tu się zgadzamy - mumia była przesłuchiwana przez nieistniejące KGB. Chociaż oczywiście moglibyśmy stwierdzić, że po prostu jak zwykle mijasz się z tematem.
Co do tego, że Emilia już banialuk nie czyta, mamy bolesne wrażenie, że Emilia niczego nie czyta, a tylko przegląda i wyraża mocne opinie.
Odnosząc się do literówki „Miciekiewicz” to możemy tylko zacytować słowa Antoniego Słonimskiego „tonący brzydko się chwyta”.
Cytujemy nasze zdanie: „Pierwszy [tekst – przyp. U&O] „Pamiątki Soplicy” Henryka Rzewuskiego jest zbiorem stylizowanych na polski barok gawęd z których część opisuje wydarzenia w Barze.” Kolejne zdanie jest wtrętem dotyczącym tekstu, a nie inspiracji wydarzeniami w Barze. „Stał się zresztą bezpośrednia inspiracją dla Adama Mickiewicza przy pisaniu „Pana Tadeusza”. Wyciągamy dwa wnioski.
1. zdanie to według nas znaczy: jest jakiś tekst stylizowany na barokową gawędę który dotyczy również wydarzeń w Barze, a przy okazji (co czytelnikowi sugeruje słowo „zresztą” był bezpośrednią inspiracja dla „Pana Tadeusza”. Czy teraz to zdanie jest już dla Ciebie jasne, czy mamy je rozebrać na głoski?
2. Coś Ci się gruntownie pomyliło, zresztą nasze dyskusje zaczynają wprowadzać wogóle klimat gruntownego pomylenia.
Dziękujemy Ci serdecznie za informację co to jest kikimora, nie musisz nam tłumaczyć, czym ona jest choćby dlatego, że jest to wiedza powszechnie dostępna. Nie wiemy po co to napisałaś, prawdopodobnie tylko po to, żeby się dowartościować. Mamy jednak wrażenie, że i tak Ci ciężko idzie. Gdybyś czytała książki w których cytowane są źródła, lub same teksty źródłowe a nie opracowania, to wiedziałabyś, że nie istnieje coś takiego jak polska mitologia, ale jedynie podania, często ludowe. Dawaliśmy w Żertwie do najpełniejszej naszym zdaniem kwerendy tego typu źródeł, czyli książki Konlankiewicza „Dziady. Teatr święta zmarłych”. Nie radzimy Ci jednak jej czytać, gdyż przez większość tekstu niewiele się dzieje, są również w niej obrazki, które mogą wywołać nerwicę.
Bardzo nas cieszy, że chodzisz na spacery do lasu. Niektóre lasy bywają piękne. Ale zastanawiamy się, skąd Ty możesz o tym wiedzieć. Przecież Ty nie potrafisz spojrzeć na las, nie słuchasz jak szumi, nie potrafisz go ująć jako żyjącego organizmu, w który się wchodzi i w którym się jest. Jeśli stosujesz do oglądu lasu takie metody, jakie w analizie tekstów w SFFH to prawdopodobnie zajmujesz się lizaniem kory, ryciem ściółki, liczeniem igieł i krzyczeniem na jodłę, ze jej istnienie jest niemożliwe, bo jej cztery igły nie mają dokładnie takiego kształtu jak w książce.
Darz bór, alleluja!!!
_________________
galeria do "Hipotezy Śladu" na:
http://urbietorbi.zbiorkom.net/
 
 
Emilia 
Batman


Posty: 507
Skąd: Poznań
Wysłany: 10 Kwietnia 2006, 18:10   

U&O cieszę się bardzo, że wasza wypowiedź zawiera mniej złośliwości a więcej sensu. Czy nie można tak od razu? Chociaż nie do końca, bo przyznam, że fragmentu, w którym powołujecie się na Dziejesa nie rozumiem. Kto to jest? Może to znowu jakaś wasza literówka, albo sobie kpicie, nie znalazłam żadnych informacji na temat Dziejesa, który ma mi coś rzekomo wyjaśnić. Sprawa Girarda pozostaje więc otwarta.

Jestem sobie skromną czytelniczką, która uwielbia przyrodę i nie analizuje jej tylko chłonie. Jak pisałam - w życiu dobry jest umiar więc w SFFH i na forum nie chłonę waszych i innych tekstów tylko dla odmiany analizuję. Robię to tak, jak potrafię i na tyle, ile wiedzy posiadam. Nie jestem erudytką i jak wspomniałam w poprzedniej wypowiedzi (przy kwestii Junga) nie mam takich aspiracji. Jeśli posłużę się czasem opracowaniem, ujmy mi to nie przynosi, bo w tym celu się je sporządza. Filozofia na grunt której swoje pierwsze uwagi (chaotyczne i niedokładne) sprowadziliście, jest dziedziną, trudną, rozległą i nieznaną dokładnie nie tylko mi ale też większości ludzi. Mogłabym to potraktować jako nieuczciwe zagranie biorąc pod uwagę, że jedna wasza połowa, nie wiem lepsza czy gorsza, z racji wykształcenia jest specjalistą zawodowym w tej dziedzinie (rany, wyszło to jakbym mówiła do dwugłowego smoka). Mogłabym, ale nie traktuję, ponieważ nie chodzi mi o rywalizację z wami (co sobie już od poprzedniego numeru fałszywie założyliście i zaczęłam być brzydko atakowana). Przyznaję, że bywam złośliwa (która kobieta nie jest) najczęściej jednak wtedy i tam, gdzie odpowiedź lub żart przybiera postać lekceważenia lub osobistej wycieczki. To, że się na forum trochę pomądrzę jest dla mnie odskocznią od farb, kredek czy fotografii i stanowi miłą rozrywkę, a nie walkę. W momencie jednak, gdy ktoś taki jak wasz „smok dwugłowy” usiłuje mnie pożreć za to, że nie zachwycam się tekstem, który mi się nie podoba, zaczyna to być męczące.
Publikujecie w piśmie, które kupuję i dobrowolnie bierzecie udział w forum, na którym wypowiadam się zamiast słać listy do redakcji, bo jest to przejaw nowoczesności. Nie ja podlegam ocenie i nie moje teksty są omawiane. Jeśli gdzieś błądzę w swoich sądach, czy czegoś nie rozumiem i możecie mi wyjaśnić róbcie to ładnie. Inaczej wychodzi na to, że nie mogąc znieść krytyki - mądrej lub nie – uprawiacie pyskówkę.

Przykłady? Proszę bardzo:
„Miciekiewicz” okazuje się nieszczęsną literówką, gdy wam osobisty przytyk w stosunku do mnie nie wyszedł i teraz odwracacie kotka ogonkiem, że to ja się czegoś chwytam?
Kikimora też okazuje się teraz „w porządku”, bo odpowiedziałam kpiną na waszą kpinę i efekt spalił wam na panewce (przy okazji - pisałam o mitologii słowiańskiej, a nie polskiej - i taka istnieje - mam nawet na jej temat książki).
To samo jest z użyciem określeń „kloce” i „bobki” w zamierzeniu niegrzeczne w stosunku do mnie, za które zemściło się nieumiejętne przez was użycie definicji diatryby.

Wybaczcie, ale zachowujecie się jak chłopcy w młodszych klasach, którzy gdy ciągną dziewczynkę za warkoczyk to jest fajnie, ale jak dostaną piórnikiem w łeb, to wtedy im krzywda się dzieje. Jeśli „rozmowy” ze mną mają mieć ten poziom to niczego mimo mojej prośby od numeru 4 SFFH nie zrozumieliście i cały czas się ośmieszacie.

W przypadku Junga teraz oczywiście twierdzicie, że chodziło wam o introwersję i ekstrawersję.
Cytat
U&O: Projekcja zaś jako zjawisko psychologiczne dotyczy w równym stopniu nas, jak i osób sprzed wieków. C.G. Jung analizując postacie Orygenesa i Tertuliana (Bodajże w Aionie) nie brał niestety pod uwage faktu, ze w ich czasach nie istniało współczesne pojęcie osobowości, a pierwsze psychoanalityczne kozetki miały powstać dopiero za mniej więcej 16 wieków.

To proszę mi wskazać, w którym miejscu i co to ma wspólnego z projekcją w sensie w jakim użyliście tego terminu w artykule. Po prostu znowu usiłujecie kręcić, bo wam się argument wymyka.

Na koniec skoro we fragmencie tekstu, który cytowałam jest wymieniony Adam Mickiewicz i „Pan Tadeusz” czego poprzednio się wypieraliście, to błędu nie popełniłam. Jeżeli nie rozumiem o co wam chodziło, to w przyszłości piszcie jaśniej, bez wtrąceń i rozwlekania tematu. Teraz już nie ma szans, bo nie mogę odnieść się do kontekstu, gdyż z numeru 5 SFFH zachowałam sobie tylko opowiadanie Agnieszki Rogowskiej.

Pozostaje więc tylko kwestia Girarda, gdyż nie wiem o co wam w końcu chodzi oraz jakiegoś Dziejesa (o którym przyznaję nie mam pojęcia).
_________________
- Dokąd idziesz?
- Odnoszę wrażenie.
 
 
Pako 
Adam Zamoyski


Posty: 10680
Skąd: Gliwice
Wysłany: 10 Kwietnia 2006, 18:15   

Emilio, zapewne miało być dzejesa :P Patrz posty powyżej :)
Ale nie znam kontekstu całego, czytam dorywczo, to może to nie prawda.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group