Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Polska fantastyka, a reszta świata
Autor Wiadomość
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:03   

Rafał, bardzo dobry cytat, bo coś z czegoś wynika i to jest przedstawione. I o to mi tylko chodzi. Zachowania bohaterów nie musza być sensowne, ale pisarza muszą.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:06   

Cytat
Zachowania bohaterów nie musza być sensowne, ale pisarza muszą.
Hm, to jest sedno sprawy. Tylko na ile jest to związane z potencjałem do odniesienia sukcesu?
 
 
Melfka 
Langolier


Posty: 295
Skąd: Virginia
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:08   

dziko napisał/a
I tu właśnie dochodzimy do problemu - język jest ważny i ma wpływ na to, czy lepiej lub gorzej będzie wyglądał w nim taka a taka proza

A moim zdaniem (jako osoby próbującej pisać w dwóch językach) jedyne, co ma wpływ to poziom znajomości języka i użyte narzędzia (stylistyka, rytm opowieści itd.). Cała reszta brzmi dla mnie trochę jak osobiste preferencje (bo ja np. słyszałam, że niemiecki to najgorszy język do wyznawania miłości - a jakoś ludzie wciąż sobie w nim miłość wyznają i nikt nie narzeka).

dziko napisał/a
Nie oznacza to, że Polak nie może napisać dobrego fantasy, ale oznacza to, że czysto statystycznie w kraju gdzie 38 milionów ludzi ma słabsze narzędzie nie będą powstawały lepsze produkty niż w kraju, gdzie 300 milionów ludzi na lepsze narzędzie.

Statystyka - tak. Jeśli założymy, że jedna osoba na 30 milionów pisze dobre fantasy, to rzeczywiście, na naszego jednego pisarza będzie przypadało 10 tamtejszych. Ale gorsze/lepsze narzędzie? Nie.
_________________
O pisaniu i innych nałogach
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:12   

dziko napisał/a
Wybaczcie, ale Wasze argumenty stają się coraz bardziej kuriozalne.

Pokazuję ci tylko, że sukces komercyjny ma się nijak do jakości dzieła. W każdej dziedzinie.

dziko napisał/a
dla dobrego pisarza absolutnym priorytetem chyba być powinno, by jednak jego powieść została zrozumiana przez więcej niż 10 czytelników na świecie.

Znasz słowo "przerysowany"?
Odwołam się do innych dziedzin sztuki, bo tam to dobrze widać: Wielka Fuga Beethovena (op. 133) była zrozumiała w jego czasach mniej więcej dla 10 osób.
Niewątpliwie przyśpiewka "Tańcowała Magda z Wickiem wybiła mu zęby cyckiem" była znacznie bardziej wciągająca, o czym świadczy jej wieloletnia popularność na wszystkich weselach od Tatr do Bałtyku.
Jak widzisz, oba dzieła przetrwały próbę czasu. Myślę, że "Magda z Wickiem" nadal ma szersze grono odbiorców co niewątpliwie świadczy o wysokiej klasie utworu.
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Adon 
Wiedźmin


Posty: 4755
Skąd: Londyn
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:23   

Ja słyszałem, że do uprawiania literatury to tylko greka, a nie jakieś tam popierdółki i kwiczenie po łacinie. No nikt mi nie wmówi, że ci z innymi narzędziami mogą snuć dobre opowieści. Jeden ślepiec udowodnił, a reszta co twierdzi inaczej *beep*, za przeproszeniem, się zna. :lol:

A i jeszcze mi się skojarzyło, więc zacytuję:
"W XVII wieku, język polski był bardzo popularny we wschodniej części Europy. Posługiwało się nim wiele narodów zamieszkujących tereny Rzeczypospolitej, oraz był używany w krajach ościennych. Języka polskiego często uczyli się kupcy niemieccy i czescy. Używano go na dworze Moskiewskim (podobnie jak popularne były tam polskie stroje i meble). Używała go również kancelaria Chanatu Krymskiego w celu sporządzania dokumentów."

Gdyby nie zawirowania historii dziś byś, dziko, twierdził razem ze wspomnianym Sabatinim, że nie ma to jak język polski, żeby snuć opowieści. :wink:
 
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:24   

Melfka napisał/a
Statystyka - tak. Jeśli założymy, że jedna osoba na 30 milionów pisze dobre fantasy, to rzeczywiście, na naszego jednego pisarza będzie przypadało 10 tamtejszych. Ale gorsze/lepsze narzędzie? Nie.

Ja bym nawet poszerzyła tę myśl: jeśli założymy, że 10% wszystkich książek to pozycje wybitne, a 1% to arcydzieła, to biorąc pod uwagę liczbę rodzimych użytkowników języka, przegrywamy z anglikami na starcie.
Na pocieszenie, licząc w sztukach oni mają też znacznie więcej gniotów (jeśli założymy stały odsetek grafomanów). I tak oto można udowodnić wyższość literatury polskiej nad anglojęzyczną - oni rocznie wydają znacznie więcej gniotów niż my :mrgreen:
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:24   

dziko napisał/a
dla dobrego pisarza absolutnym priorytetem chyba być powinno, by jednak jego powieść została zrozumiana przez więcej niż 10 czytelników na świecie. Czy może się mylę...

Mylisz się ;P:
A poważnie: przykładasz argumenty ekonomiczne do zjawisk artystycznych. Do tego masz odchył w kierunku masowej produkcji. Wielu producentom zależy na tym, żeby ich produkt nie docierał do masowego odbiorcy, tylko pozostał niszą dla małej grupki snobów. Lecz wróćmy do sztuki. Dość znaną obelgą wśród muzyków jest zarzut komerchy – pierwsze dwie płyty miał dobre, ale potem się sprzedał, komerchę odstawia itp. Wielu artystów, w tym pisarzy, bardziej niż sprzedaż i dotarcie do milionów ceni sobie swobodę wypowiedzi. Bo to jest chyba sens sztuki – swobodna artystyczna ekspresja.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:31   

nureczka napisał/a
Jak widzisz, oba dzieła przetrwały próbę czasu. Myślę, że Magda z Wickiem nadal ma szersze grono odbiorców co niewątpliwie świadczy o wysokiej klasie utworu
Są i wariacje. Ja śpiewam. Tańcowała gróbo baba z Wickiem, wybiła mu śtyry zymby cyckiem'
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:37   

Adon napisał/a
Ja słyszałem, że do uprawiania literatury to tylko greka, a nie jakieś tam popierdółki i kwiczenie po łacinie. No nikt mi nie wmówi, że ci z innymi narzędziami mogą snuć dobre opowieści. Jeden ślepiec udowodnił, a reszta co twierdzi inaczej *beep*, za przeproszeniem, się zna.


Adon :bravo
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:37   

nureczka napisał/a
Pokazuję ci tylko, że sukces komercyjny ma się nijak do jakości dzieła. W każdej dziedzinie.


Całkowicie mieszasz porządki. Nie istnieje coś takiego jak sukces komercyjny w nauce (tzn. istnieje, ale mierzy się go np. tzw. impact factor publikacji czy - bardziej frywolnie - wielkością otrzymanego grantu, a nie liczbą czytelników). Przerzucanie się nieadekwatnymi i skrajnymi przykładami nie ma sensu. Przypominam, że my cały czas mówimy o literaturze rozrywkowej. Literaturze komercyjnej z definicji. Moja argumentacja absolutnie nie odnosi się do nauki, wysokiej sztuki itd.

I wówczas, twierdzę, że sukces komercyjny jest statystycznie skorelowany z jakością dzieła. Są oczywiście dzieła dobre i niedocenione i złe przecenione, to tzw. "szum losowy", ale chodzi o korelację. Przypuśćmy jednak, jak twierdzisz, że ma się całkiem nijak. Otóż, wówczas, nie możemy być pewni nawet tego, że jakakolwiek wydana książka jest lepsza od jakiejkolwiek niewydanej (np. z szuflady piętnastolatka-grafomana) bo przecież już samo wydanie i zaliczka autorska to jest olbrzymi sukces komercyjny w stosunku do niewydania. Czyż nie?

Ziuta - ciekawy przykład z muzykami. Tak się składa, że wiem z pewnego źródła, który polski muzyk ma najwyższą gażę za występy i nie, w żadnym razie nie jest to jakaś Doda, Feel czy coś w tym stylu... W muzyce nie ma najmniejszej potrzeby dokonywać poświęcenia "ambitność" vs. "kasa"... jak ktoś jest naprawdę dobry.
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:45   

Nie powinienem, ale coś powiem, bo mi się skojarzyło, najwyżej też nakrzyczycie na mnie, jak na dziko. To, czy dzieło sztuki jest dobrej jakości, zależy zarówno od dzieła sztuki, jak i tego, kto jakość próbuje ocenić. Ta sama piosenka będzie dla połowy ludzkości szmirą, a dla drugiej arcydziełem, a za sto lat odwrotnie albo wręcz wszyscy ją zapomną. To samo dotyczy obrazów, książek i różnych innych rodzajów sztuki. Niestety istnieje też takie kryterium jakości, jak "ilość ludzi, którym robi dobrze", i wtedy Tyskie będzie lepsze, niż najlepsza IPA i co poradzimy? No nic. I nie chodzi o reklamę, po prostu IPA jest dla mnóstwa ludzi zbyt gorzka.

A co do języka, zdecydowanie istnieją języki, w których jedne rzeczy jest łatwiej pisać, niż inne. Wiersze w stylu Poświatowskiej lepiej się pisze po polsku, piosenki Lennona zdecydowanie po angielsku (po polsku nie ma takich krótkich słów i tyle). No za ChRL Cliff Richard nie dałby radę wyśpiewać tylu szlagierów po polsku.

A tak z ciekawości spojrzałem na pierwsze fantasy, które mi przyszło do głowy(Conan, sorry) porównałem oryginał "Za czarną rzeką" i polskie tłumaczenie. To są inne melodie. Nie będę tu teraz dowodził, że to ma znaczenie, jeśli chodzi o łatwość i skuteczność pisania, ale różnica istnieje.

Poza tym, że każdy język ma swoje wiekopomne dzieła, które tworzący w nim czytali i siłą rzeczy są nimi mniej lub bardziej zapłodnieni lub zainspirowani. To też ma wpływ, ale z pewnością są ludzie, którzy potrafią dokładnie policzyć, ilu angielskojęzycznych pisarzy czytało Londona, Melvilla, Scotta (dajmy na to), a ilu jakichś ich polskich odpowiedników...
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:46   

dziko napisał/a
Przypominam, że my cały czas mówimy o literaturze rozrywkowej. Literaturze komercyjnej z definicji.

Cały czas mówimy o literaturze.

dziko napisał/a
Przypuśćmy jednak, jak twierdzisz, że ma się całkiem nijak. Otóż, wówczas, nie możemy być pewni nawet tego, że jakakolwiek wydana książka jest lepsza od jakiejkolwiek niewydanej (np. z szuflady piętnastolatka-grafomana) bo przecież już samo wydanie i zaliczka autorska to jest olbrzymi sukces komercyjny w stosunku do niewydania. Czyż nie?

Masz rację. Nie możemy. W szufladzie może leżeć "Proces" Kafki albo "Zebrane R.R. Martina kwity do pralni". Albo cokolwiek.
Z przyczyn oczywistych, dużo łatwiej jest pokazać, że zła książka odniosła sukces, niż że świetna książka się nie wybiła (żebym się o książce dowiedziała, musiałaby się najpierw wybić).
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:50   

lakeholmen napisał/a
To, czy dzieło sztuki jest dobrej jakości, zależy zarówno od dzieła sztuki, jak i tego, kto jakość próbuje ocenić.

Ależ masz rację. Toteż gdyby dziko napisał, że on prywatnie woli fantasy amerykańskie (chińskie, eskimoskie albo hinduskie), nikt by się nie czepiał. Jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki.
Kontrowersję budzi stwierdzenie, że polscy pisarze z definicji są gorsi od angielskich, bo nie są angielscy (czego koronnym dowodem ma być większa sprzedaż dzieł anglojęzycznych).
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:56   

lakeholmen napisał/a
A tak z ciekawości spojrzałem na pierwsze fantasy, które mi przyszło do głowy(Conan, sorry) porównałem oryginał Za czarną rzeką i polskie tłumaczenie. To są inne melodie. Nie będę tu teraz dowodził, że to ma znaczenie, jeśli chodzi o łatwość i skuteczność pisania, ale różnica istnieje.

Który oryginał? – bo po śmierci Howarda mocno przeredagowywał je L. Sprague de Camp.
Które tłumaczenie? – bo polscy translatorzy bardzo swobodnie traktowali oryginały (czy raczej oryginały przeróbek L. Sprague de Campa).
Jeśli więc mielibyśmy już brać się za analizowanie przekładów Conana, to proponowałbym edycję Del Reya i oparte na nim tłumaczenie Tomasza Nowaka. Całą reszta to nie Conan, ale najwyżej fanbojska przeróbka przeróbki.

lakeholmen napisał/a
Wiersze w stylu Poświatowskiej lepiej się pisze po polsku, piosenki Lennona zdecydowanie po angielsku (po polsku nie ma takich krótkich słów i tyle).

Wiersze w stylu Eliota lepiej pisze się po angielsku (tyle długich i skomplikowanych słów), piosenki Czerwonych gitar zdecydowanie po polsku.

dziko napisał/a
Tak się składa, że wiem z pewnego źródła, który polski muzyk ma najwyższą gażę za występy i nie, w żadnym razie nie jest to jakaś Doda, Feel czy coś w tym stylu... W muzyce nie ma najmniejszej potrzeby dokonywać poświęcenia ambitność vs. kasa... jak ktoś jest naprawdę dobry.

Masz irytującą manierę powoływania się na prywatne źródła. Jakiś muzyk, jakieś kasyno, w którym to bywałeś nie tylko w strefie dla wszystkich. Tak się składa, że je z innego źródła wiem, że twoje źródło fantazjuje, że hej, a ten polskim muzyk gra za marne grosze, żeby spłacić alimenty.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 3 Lutego 2014, 15:25   

Ziuta napisał/a
Który oryginał? – bo po śmierci Howarda mocno przeredagowywał je L. Sprague de Camp.


Ja patrzylem tutaj http://gutenberg.net.au/ebooks06/0600741.txt
Nie wiem czy aż tak bardzo mi zależy, żeby sprawdzić sugerowane przez Ciebie tłumaczenie, się okaże.

Ziuta napisał/a

Wiersze w stylu Eliota lepiej pisze się po angielsku (tyle długich i skomplikowanych słów), piosenki Czerwonych gitar zdecydowanie po polsku.


Ja u Eliota nie widzialem tak dużo długich słów, ale może patrzyłem nie na te wiersze, za to Czerwone Gitary to niestety w Polsce raczej wyjątek, jeśli chodzi o tekściarstwo w tym stylu, co raczej potwierdzałoby tezę, że taki pop pisze się łatwiej po angielsku. Ale może chodzi o coś zupełnie innego, bo polska muzyka rozrywkowa to temat na zupełnie osobną jeremiadę.
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 15:44   

Conan z gutenberga wydaje się okej. A co do tłumaczy, tak to pisał Nowak:
Tomasz Nowak napisał/a
W przypadku Howarda „robotę” poprawiaczy wykonali nie tylko dotychczasowi polscy edytorzy, ale również rozmaici „ulepszacze”, zajmujący się nader aktywnie jego tekstami od połowy lat pięćdziesiątych. W efekcie uzyskaliśmy to, co mieliśmy dotąd. Tymczasem oryginały, „odgruzowane” w pocie czoła przez Patrice’a Louineta są takie, jakie są.
Howard nie stosuje całościowej stylizacji (tak uwielbianej przez niektórych w przekładzie Czai), nie pisze także gładkimi okrągłymi zdankami (jakie kochają inni w tłumaczeniu Królickiego). Pisał dużo, a więc szybko, czasem chaotycznie, ale z nerwem, którego znamię stanowią obficie stosowane, bardzo rozbudowane epitety. Pisał spontanicznie, a więc niekiedy niechlujnie, burząc szyk zdania, z dużą ilością powtórzeń, przez co dobitnie podkreślał niektóre elementy. Pisał językiem prostym, niekiedy wręcz płaskim, wstawiając tylko od czasu do czasu „wyrafinowane”, poetyckie słowa czy frazy, mające podbić wartość jego twórczości. Owszem, co widać, przykładał wielką wagę do terminologii związanej z historią czy do nazw broni i uzbrojenia. Z rzadka jedynie stosował jakiekolwiek archaizmy.


Ale nie będę się wykłócał o jakieś szczegóły. Może kiedyś poszukam jakichś w miarę przystępnych książek o teorii przekładu :) Wiem, że każdy język ma swoją specyfikę, ale z drugiej nie uważam, żeby polszczyzna miała jakiś feler, który ją z miejsca dyskwalifikuje w konkurencji "dobra literatura popularna".
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 3 Lutego 2014, 15:51   

Ziuta napisał/a
Wiem, że każdy język ma swoją specyfikę, ale z drugiej nie uważam, żeby polszczyzna miała jakiś feler, który ją z miejsca dyskwalifikuje w konkurencji dobra literatura popularna.


Zapewne polszczyzna jako język nie ma takiego feleru, natomiast ciekawe byłoby zastanowienie się, jak nieobecność (przez długi czas) paperbacku jako formy wydawania książek (z wyjątkiem tygrysków i niektórych kryminałów) wpłynęła zarówno na postrzeganie tego, co warto pisać, jak i co godzi się czytać. U nas przyznanie się do czytania harlequina jest rodzajem heroicznego coming outu.
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 15:58   

Mam na strychu cały karton :D Mama czytała, zanim przerzuciła się na szwedzkie kryminały. Zresztą teraz pulpa przejdzie na czytniki, po co marnować drzewa.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 16:01   

Osobiście uważam, że język, jako narzędzie, rzeczywiście ma znaczenie w przypadku tekstów śpiewanych. Niewątpliwie łatwiej jest zaśpiewać "Mamma mia" niż "Szumią jodły na gór szczycie". Stąd do poezji śpiewanej dobrze nadają się np. włoski i rosyjski (ale już z marszami kiepsko, bo przy zmiennym akcencie wojsko musiałby uciesznie podskakiwać). Pod tym względem wygrane są języki o przewadze samogłosek. Taki Włoch czy Rosjanin, nawet jak mówi to też śpiewa. Nie znaczy to, że w innych językach się nie da, ale trzeba włożyć więcej pracy.
Natomiast jeśli chodzi o opowieść, to nie sądzę, żeby język miał znaczenie. Epos rycerski możne być po francusku (Pieść o Rolandzie), niemiecku (Pieśń o Nibelungach), rosyjsku (Słowo o pułku Igora) itd. (Chociaż właściwie te historie też pierwotnie śpiewano...)
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 16:15   

Kiedyś próbowałem po amatorsku przetłumaczyć teksty Jegora Letowa tak, by dało się śpiewać. Masakra. Lepiej wziąć tematykę i napisać od nowa do melodii.

nureczka napisał/a
Natomiast jeśli chodzi o opowieść, to nie sądzę, żeby język miał znaczenie. Epos rycerski możne być po francusku (Pieść o Rolandzie), niemiecku (Pieśń o Nibelungach), rosyjsku (Słowo o pułku Igora) itd. (Chociaż właściwie te historie też pierwotnie śpiewano...)

Skomplikowana sprawa. Taką Zbrodnie i karę mógłby napisać Amerykanin (najlepiej ktoś w typie Faulknera :omg: ), Francuz, albo Niemiec. Co do Polaka miałbym wątpliwości. Ale czeskiej Zbrodni i kary sobie nie wyobrażam.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
charande 
Blade


Posty: 1398
Skąd: Lublin
Wysłany: 3 Lutego 2014, 17:07   

Język angielski lepszym narzędziem do pisania prozy? No nie, przedmówcy już słusznie napisali, że guzik prawda. Więcej ludzi pisze po angielsku, więc i liczba piszących dobrze jest większa (bo czy udział procentowy - tu bym polemizowała). Dodatkowo wydają ich większe wydawnictwa, dysponujące większą kasą (bo rynek większy), więc i pieniądze na promocje są większe. Natomiast nie rozumiem kompletnie, w jaki sposób angielski miałby się lepiej nadawać do pisania prozy niż polski (czy niemiecki, czy rosyjski, czy francuski) :roll:
_________________
Hałas w sieci - www.agnhalas.pl
The Thistle Queen - www.agnhalas.com
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 3 Lutego 2014, 17:32   

charande napisał/a
Natomiast nie rozumiem kompletnie, w jaki sposób angielski miałby się lepiej nadawać do pisania prozy niż polski (czy niemiecki, czy rosyjski, czy francuski) :roll:


Chyba aż tak drastyczna teza to nie padła, mam nadzieję. Byłaby raczej trudna do obrony. Można by ewentualnie rozpatrzyć jej wariant, że po angielsku łatwiej piszę się szmirę ;-)
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 17:32   

charande, piję trochę do tego artykułu Dehnela. Język to przecież nie tylko słownictwo z gramatyką, ale i cały bagaż kulturowy. Może więc są języki, w których jakiś temat brzmiałby dziwnie, albo wręcz niemożliwy bez wyrzeczenia się przez autora własnego dziedzictwa kulturowego. Rzuciłem przykład ze Zbrodnią i karą, bo dzięki niej i innym powieściom Dostojewskiego język rosyjski pasuje do opowieści o Wielkim Grzeszniku. Z kolei stereotypowa literatura czeska potrafi opowiadać co najwyżej o małym draniu.
Major (chyba, jaki on miał stopień?) Reich-Ranicki wywołał kiedyś spore poruszenie dokonując podziału na wielkie i małe literatury. Wielkie literatury to, na przykład, rosyjska, angielska, amerykańska, francuska, niemiecka, włoska. One opowiadają o rzeczach wielkich. Natomiast cała reszta to małe literatury, które dostarczają kulturze światowej regionalnego kolorytu, prowincjonalnych epizodów, lokalnej obyczajowości.

Oczywiście polska fantastyka byłaby Wielką Fantastyką (obok angielskiej, amerykańskiej, rosyjskiej i japońskiej).
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21971
Skąd: Szmulki
Wysłany: 3 Lutego 2014, 17:52   

Warto przeczytać "Młot na fantastykę anglo-amerykańską", czyli "Fantastykę i Futurologię" Lema. Co prawda nie pisze on o fantasy, bo albowiem tę mistrz miał w serdecznym poważaniu (z niewielkimi wyjątkami) i sprawa dotyczy co najwyżej lat siedemdziesiątych, ale warto. Napisał rzecz na tyle skutecznie, że Amerykanie wyrzucili go ze swego związku pisarzy sf. Prawda boli.
No a potem człek napotyka wypowiedzi tu na forum i ręce, nogi i inne członki opadają.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 3 Lutego 2014, 17:59   

Podsumowujac, gdyby nie Rosjanie i Polacy, nie byloby w ogole o czym rozmawiac....
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 18:21   

Kruk Siwy, mam FiF, regularnie ją podczytuję. Rzeczywiście młot na fantastykę anglosaską. Ale trzeba dodać, że Lem potrafił być stronniczy, złośliwy i wybiórczy. Dicka w pierwszym wydaniu zjechał. Dopiero w drugim przyznał, że dostał jego słabsze kawałki. Ciekawe, jakby, gdyby żył i wykazywał zainteresowanie SF, zaopiniował Wattsa albo Strossa.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 18:23   

lakeholmen napisał/a
Podsumowujac, gdyby nie Rosjanie i Polacy, nie byloby w ogole o czym rozmawiac....

Ktoś tu wspominał o Rosjanach? Bo ja osobiście broniłam fantasy eskimoskiej.
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 3 Lutego 2014, 18:24   

Ziuta wspominal
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
B.A.Urbański 
Komandor Koenig


Posty: 605
Skąd: Wawa
Wysłany: 3 Lutego 2014, 18:26   

Ziuta napisał/a
Ale trzeba dodać, że Lem potrafił być stronniczy, złośliwy i wybiórczy. Dicka w pierwszym wydaniu zjechał

Też nie przepadałbym za gościem, który pisze na mnie donosy ;)
_________________
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!

B.A. = Bad Attitude
but you can just call me B.A.
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 18:31   

nureczka napisał/a
Bo ja osobiście broniłam fantasy eskimoskiej.

Ekhem, "eskimosi" to stary (na pewno był u Iwaszkiewicza w Dziennikach) eufemizm na jakby starszych braci w wierze. Ile u nas wydają fantastyki izraelskiej? Kojarzę tylko Lavie Tidhara. :mrgreen:
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group