Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Polska fantastyka, a reszta świata
Autor Wiadomość
Adon 
Wiedźmin


Posty: 4755
Skąd: Londyn
Wysłany: 3 Lutego 2014, 11:17   

Ja tu widze kompleks u Ciebie, dziko. :lol:
Padnijmy na kolana - o, wielki wspanialy Zachodzie, karm nas pulpa i hamburgerami.
 
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 11:20   

dziko napisał/a
Twierdzenie, że sukces komercyjny ma się nijak do jakości jest właśnie bardzo polskie i postsocjalistyczne (żaden Amerykanin czegoś takiego by nie powiedział) - socjologowie wylali hektolitry atramentu na ten temat, więc nie będę się rozwodził.

Ależ Amerykanie też mają z tym problem – chociażby skasowanie bardzo dobrego serialu Firefly po jednym sezonie, a wybitnego serialu Twin Peaks po dwóch, podczas gdy rzeczy dużo gorsze trwają i trwają. Philip Dick nie był Polakiem, a brak komercyjnego sukcesu doskwierał my prawie całe dorosłe życie.

I tak, psychologizujesz. My tu szukamy obiektywnych przyczyn, dlaczego trudno przebić się polskiemu autorowi w kręgu anglojęzycznym (i nie tylko polskiemu, i nie tylko postsocjalistycznemu), ty stosujesz jakąś mętną, amatorską psychoanalizę ducha narodowego.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 3 Lutego 2014, 11:57   

Dyskusja na temat twórczości Martina przeniesiona do jego wątku
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 3 Lutego 2014, 12:21   

Dlaczego trudno przebić się polskiemu autorowi u anglosasów? IMO też kwestia wiary. Znajomy znajomego zrobił bardzo dobry biznes w stanach, poszło mu w miliony, kupił sobie chałupkę w dobrej, hiperreprezentacyjnej dzielnicy, próbował się wgryźć w "towarzystwo". Nikt, ale to absolutnie nikt, nie wierzy w to, że jest Polakiem, ewentualnie zgadzają się na jego żydowskie pochodzenie. Jeżeli nie jest z trzeciego pokolenia to musi być Żydem. To jest absolutnie wykluczone, żeby postać znikąd odniosła sukces. Jeżeli fakty mówią inaczej, to należy je ignorować.
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 12:44   

Zróbmy eksperyment myślowy.
Nureczka dokonała wiekopomnego odkrycia z zakresu fizyki kwantowej, stawiającego na głowie całą współczesną naukę. Nureczka znalazła wydawcę i co? Dzieło jest w stanie zrozumieć 10 ludzi na świecie, a i to podchodzą doń z wielkim sceptycyzmem (jak to naukowcy) i dzieło wyśmiewają, ergo nakład leży sobie w magazynach i się kurzy. Nureczka nie odnosi sukcesu komercyjnego. Co prawda 300 lat po śmierci nureczki działo zostaje odkopane i staje się podstawą przewrotu technologicznego - ludzkość podbija Galaktykę i okolice, znajduje skuteczne lekarstwa na raka, AIDS, biegunkę i katar, a do tego pokonuje problem głodu. Każde dziecko wie kim była nureczka i jakie miała zasługi dla ludzkości. Nureczce już jest raczej wszystko jedno, a jej spadkobiercy też mają z tego figę z makiem, bo prawa autorskie dawno wygasły.
Sukces komercyjny równy zeru. Czy to znaczy, że opus magnum nureczki nie było dziełem wielkim?
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 12:46   

Wiesz, 90% amerykańskich Żydów przywędrowało do USA z terenów między Łodzą a Kijowem, więc mają tam zaburzone postrzeganie :mrgreen:
A pisanie literatury to nieco inna rzecz niż biznes. Bariera językowa jest trudna do przeskoczenia.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
charande 
Blade


Posty: 1398
Skąd: Lublin
Wysłany: 3 Lutego 2014, 12:59   

Polską prozę, zwłaszcza tę trochę bardziej wyrafinowaną (im dłuższe zdania, tym gorzej), trudno jest elegancko tłumaczyć na angielski, bo ma zupełnie inną melodię. Podobnie ma się rzecz z pisaniem po angielsku, kiedy ktoś jest przyzwyczajony do pisania po polsku. Ja znam angielski naprawdę świetnie, praktycznie jak native speaker (część językową egzaminu GRE zdałam z wynikami, jakich nie osiąga duża część studentów amerykańskich), a nie umiem się przełamać do prób pisania prozy w tym języku, choć bez problemu napisałam w nim pracę doktorską. Inne konstrukcje zdaniowe, inne zabiegi stylistyczne, nawet dialogi (pal sześć inny zapis, ale w polskiej prozie inaczej się operuje didaskaliami, Anglosasi piszą 100 razy "said", a my: powiedział, rzekł, krzyknął, warknął, rzucił... itd.) Język literacki, prowadzenie narracji różni się od artykułów naukowych czy pisania publicystyki - autor tworzący w innym języku jest przyzwyczajony do operowania innymi "narzędziami" przy budowaniu opisów, napięcia, humoru, użycie jednego słowa o nieodpowiednim odcieniu znaczeniowym od razu zgrzyta. Dlatego zupełnie mnie nie dziwi, że niewielu autorów jest w stanie pisać w języku innym niż macierzysty. Do jakości ich prozy ma się to nijak.

Poza tym, sorry, ale sukces komercyjny a jakość prozy to SĄ dwie różne rzeczy. Jeśli ktoś mi powie, że Trudi Canavan pisze genialne fantasy... :roll:
_________________
Hałas w sieci - www.agnhalas.pl
The Thistle Queen - www.agnhalas.com
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:03   

W sumie, jak czytam posty dziko, to jestem bardzo kontent, że mamy odmienne zdania. Lepiej się poczułem.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:04   

Wiesz, możesz postąpić jak Kosiński: wejść w symbiozę ze sztabem ghostwriterów :mrgreen:
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
ketyow 
Jim Raynor


Posty: 11344
Skąd: z domu
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:05   

Pisać zgodnie z realiami ekonomicznymi itp. to jeszcze nie równa się pisać ciekawie. Chyba o to chodziło na początku. Martin pisze po prostu tak, że chce się czytać, a to to decyduje o sukcesie, a nie poprawność historyczna, ekonomiczna itp. Sporo z naszych rodzimych fantastów, gdyby startowała z tej samej pozycji co Martin na rynku wydawniczym, mimo że pisze zgodnie z realiami eko itp. nie odniosłaby i tak żadnego sukcesu, bo po prostu brakuje im zdolności do wciągającego opowiadania ciekawych historii. Co z tego, że np. Kres opisze bardzo skomplikowaną bitwę i to rozplanowując ją sobie godzinami na planszy i układając faktycznie możliwe sposoby jej rozegrania, skoro potem opisze to w nużący dla czytelnika sposób? Tzn. Kresa czytałem tylko pierwszy tom Szereru, dlatego mi posłużył za przykład - był niezły, ale nie był raczej zbytnio wciągający. I chyba taka powinna być książka, żeby odniosła komercyjne sukcesy - wciągająca. Żebym nie mógł jej odłożyć na półkę, bo by mnie z niej ciągle wołała. Tego wielu naszych autorów nadal zrobić nie potrafi.
_________________
http://ketyow.deviantart.com
http://www.biblionetka.pl/
 
 
 
Adon 
Wiedźmin


Posty: 4755
Skąd: Londyn
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:06   

charande napisał/a
Anglosasi piszą 100 razy said, a my: powiedział, rzekł, krzyknął, warknął, rzucił... itd.

Dokładnie na to samo ostatnio zwróciłem uwagę i zastanawiałem się, jak to jest że ich nie rażą ciągłe powtórzenia w tekście. Chyba przez to, że wszędzie się plączą rodzajniki i one "wytłumiają" (to moja teoria, która jest całkiem moja, na podobieństwo teorii o brontozaurach).

A Trudi... :lol:
 
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:16   

Ziuta napisał/a
Wiesz, 90% amerykańskich Żydów przywędrowało do USA z terenów między Łodzą a Kijowem, więc mają tam zaburzone postrzeganie :mrgreen:
To jest właśnie tamtejsza teoria trzeciego pokolenia sukcesu. Pierwsze pokolenie imigrantów haruje ciężko i umiera młodo nabawiając się po drodze suchotów i odcisków na kolanach, ale i kształcąc dzieci urodzone już na terenie stanów. Drugie pokolenie ma już lepiej, zna angielski, ale jest nadal dziećmi emigrantów i wyżej *ja nie podskoczy. Ma prawo ciężko harować i kształcić swoje dzieci. Dopiero ich dzieci - to trzecie pokolenie - ma konstytucyjne prawo do odniesienia sukcesu, wszelkie odstępstwa od tego modelu są karane śmiercią. Co najmniej. :wink:
A. Polityczna poprawność hamuje mnie, ale i popycha. Powyższe nie dotyczy Żydów.

Tak mi to tłumaczą znajomi osiadli już i okrzepli w stanach, dużo jest tu ściemy, ale i jakaś prawda przebija.
Ostatnio zmieniony przez Rafał 3 Lutego 2014, 13:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:18   

Trudi :mrgreen:
Kiedyś w okolicach ukazania się Szortal Fiction wpadłem na wiekopomny pomysł, że skoro tylu ludzi chwaliło mój szort-szmonces, to czas uderzyć z nim w świat. Przetłumaczyć na plain English, wysłać do jakiegoś e-zina, który płaci (a tam płacą) i tylko liczyć dolary. Może w jakieś wolne się zabiorę do roboty.

A jeśli tłumaczenia, to tak poradził sobie Auden:
Cytat
Silly girl, listen!
But she doesn't listen
While the village roofs glisten,
Bright in the sun.
Silly girl, what do you do there,
As if there were someone to view there,
A face to gaze on and greet there,
A live form warmly to meet there,
When there is no one, none, do you hear?
But she doesn't hear.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:20   

Rafał, z tym, że smoking [podobno] dobrze leży dopiero w siódmym pokoleniu.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:20   

ketyow cały czas twierdzę to samo. Gra o tron to pierwszorzędne czytadło. Tekst się łyka. No ale jego bitwy i strategiczne/ taktyczne koncepty były ciężkie do zniesienia.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:22   

baranek, oczywiście, ale jeszcze nikt ze znajomych nie doszedł do tego etapu :lol:
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:24   

ketyow napisał/a
Martin pisze po prostu tak, że chce się czytać,

Jak widać, nie każdemu.

ketyow napisał/a
Tego wielu naszych autorów nadal zrobić nie potrafi.

Podobnie jak wielu autorów piszących po angielsku (albo po chińsku, albo w suahili).

ketyow napisał/a
bo po prostu brakuje im zdolności do wciągającego opowiadania ciekawych historii.

Podobnie jak wielu autorom piszących po angielsku (albo po chińsku, albo w suahili).

ketyow napisał/a
był niezły, ale nie był raczej zbytnio wciągający

Mnie wciągnął. W przeciwieństwie do Martina.

Nadal nie rozumiem, skąd pogląd, że dobre książki piszą tylko anglosasi. Mam wrażenie, że piszą oni zarówno dobre, jak i złe książki. Podobnie jak autorzy piszący po polsku (albo po chińsku, albo w suahili).
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Luc du Lac 
Cynglarz

Posty: 4924
Skąd: Wrocław
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:27   

Fidel-F2 napisał/a
ketyow cały czas twierdzę to samo. Gra o tron to pierwszorzędne czytadło. Tekst się łyka. No ale jego bitwy i strategiczne/ taktyczne koncepty były ciężkie do zniesienia.


zupełnie tak samo jak np. u Wegnera - ale cóż z tego ;) ?:)
nie na tym "polega" literatura fantasy - która w 99% przypadków padnie w starciu z logiką i naszą rzeczywistością (po przekształceniu)
 
 
Adon 
Wiedźmin


Posty: 4755
Skąd: Londyn
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:28   

nureczka napisał/a
Nadal nie rozumiem, skąd pogląd, że dobre książki piszą tylko anglosasi. Mam wrażenie, że piszą oni zarówno dobre, jak i złe książki. Podobnie jak autorzy piszący po polsku (albo po chińsku, albo w suahili).

To jest właśnie sedno, do którego niektórzy nie potrafią dojść.

Luc du Lac napisał/a
która w 99% przypadków padnie w starciu z logiką i naszą rzeczywistością (po przekształceniu)

Bzdura. Albo nie, inaczej. Te 99% w takim razie nie warto czytać. Ale to samo jest z SF i ogólnie z resztą literatury.
 
 
 
Melfka 
Langolier


Posty: 295
Skąd: Virginia
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:31   

charande napisał/a
w polskiej prozie inaczej się operuje didaskaliami, Anglosasi piszą 100 razy said, a my: powiedział, rzekł, krzyknął, warknął, rzucił... itd.

Z tego, co mi się udało zaobserwować, są dwie szkoły właśnie - jedna nakazuje pisanie tylko "said", bo wypowiedź sama w sobie powinna sugerować, w jaki sposób jest wypowiadana, a druga pozwala na różnicowanie środków wyrazu.

Adon napisał/a
Dokłądnie na to samo ostatnio zwróciłem uwagę i zastanawiałem się, jak to jest że ich nie rażą ciągłe powtórzenia w tekście.

Mnie zawsze bardziej raziło powtarzanie "he" i "she", bo to nie dość, że powtórki, to jeszcze zaimki. Ale u nich język tego wymaga.

charande napisał/a
Język literacki, prowadzenie narracji różni się od artykułów naukowych czy pisania publicystyki

Ale tak samo jest w ojczystym, prawda? To, że miało się piątkę z polskiego na maturze, albo napisało 40 poważnych pracy naukowych nie gwarantuje, że tekst literacki będzie napisany "porządnie".
Tak jak i w przypadku języka ojczystego trzeba się uczyć pisać teksty literackie, tak i w języku obcym. A ponieważ w przypadku języka ojczystego mamy lepszy start, bo jesteśmy nim otoczeni w bardziej "naturalny" sposób, zaczynanie niejako "od zera" jest na pewno czynnikiem demotywującym.
Do tego, jak wspomniała charande, wszelkie te subtelności i niuanse językowe, które nam umykają, nie ułatwiają sprawy.
Dlatego choć uważam, że jak ktoś zaprze, to się da (a raczej - chcę głęboko wierzyć, gdyż na etapie "zapierania się" właśnie jestem), to rozumiem wszystkich tych, którzy zostają przy języku ojczystym.

Zgadzam się z Ziutą, że
Ziuta napisał/a
brakuje nam kogoś w rodzaju Lavie Tidhara albo Kena Liu – czyli dwujęzycznego autora zakorzenionego w tamtym fandomie, ale nie zrywającym kontaktu z naszym. Może wśród emigrantów do Wielkiej Brytanii urodzi się ktoś taki.

Tyle, że zanim taki dorośnie, to moda na "egzotykę" już minie.
_________________
O pisaniu i innych nałogach
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:39   

Melfka napisał/a
Tyle, że zanim taki dorośnie, to moda na egzotykę już minie.

Może nie, jeśli utrzyma się napływ do fandomu nowej emigracji. Azjatów, Latynosów, rozmaitych przybyszy z Bliskiego Wschodu.

Luc du Lac napisał/a
nie na tym polega literatura fantasy - która w 99% przypadków padnie w starciu z logiką i naszą rzeczywistością (po przekształceniu)
Adon napisał/a
Bzdura. Albo nie, inaczej. Te 99% w takim razie nie warto czytać. Ale to samo jest z SF i ogólnie z resztą literatury.

Tu chyba chodzi o mylenie porządku literackiego z hobbystycznym. Ale autorzy fantastyki sami są sobie winni, że zapędzili na terytoria, na których łatwo o klęskę.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
Luc du Lac 
Cynglarz

Posty: 4924
Skąd: Wrocław
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:39   

sam tytuł tego tematu i dyskusja - jak żywo wyjęty z syndromu oblężonego miasta/twierdzy, przez lata tłuczonego w F/NF ;)

powrót do korzeni ;)
Parówa byłby dumny :)
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:43   

Luc du Lac, jeśli pisarz opisuje koncepcję strategiczną albo manewr na polu bitwy, to chciałbym, żeby to miało sens. Bo jak nie potrafi to niech po prostu napisze, że była bitwa i kto ją wygrał. Może dodać, że po zastosowaniu cwanego manewru. Ale niech go nie opisuje.

Jeśli dzieli się armię i przeciw znacznie silniejszemu wrogowi wysyła się własną słabszą, z mniejszymi zdolnościami manewrowymi na polu bitwy i mówi się że na jej czele stoi szczwany cwaniak a na dodatek przeciwnik ma się zorientować w naszych manewrach jak najpóźniej to oczekuję jakiejś wojny podjazdowej, okopania się, fałszywych danych podsuniętych, niszczenia furaży, taborów, no w sumie czegokolwiek, jakiegoś działania. Jednak gdy w zamian ta armia goni dzień i noc by jak najszybciej zewrzeć się z przeciwnikiem i uderza zmęczona (pamiętamy, że przeciwnik jest znacznie silniejszy), daje czas na organizację obrony i nie ma nijakiej koncepcji co z tymi wszystkimi słabymi stronami zrobić no to sorry.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
nureczka 
Mama Pufcia


Posty: 6205
Skąd: Nowa Iwiczna
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:47   

Fidel-F2 napisał/a
Może dodać, że po zastosowaniu cwanego manewru. Ale niech go nie opisuje.

Albo niech napisze, że "nadludzkim wysiłkiem" :)

Czuję, że mi się pogarsza - znowu zgadzam się z Fidelem. Idę zarezerwować cykl sesji u psychoanalityka. Myślicie, że jest jeszcze dla mnie nadzieja?
_________________
Zapraszam do odwiedzania mojej strony oraz bloga
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:47   

ketyow napisał/a
Co z tego, że np. Kres opisze bardzo skomplikowaną bitwę i to rozplanowując ją sobie godzinami na planszy i układając faktycznie możliwe sposoby jej rozegrania, skoro potem opisze to w nużący dla czytelnika sposób? Tzn. Kresa czytałem tylko pierwszy tom Szereru, dlatego mi posłużył za przykład - był niezły, ale nie był raczej zbytnio wciągający. I chyba taka powinna być książka, żeby odniosła komercyjne sukcesy - wciągająca. Żebym nie mógł jej odłożyć na półkę, bo by mnie z niej ciągle wołała.

Kresa łyknęłam całego, bez popijania, a u Martina w okolicy Uczty dla wron poczułam znużenie. Oba tomy Tańca ze smokami kurzą się na półce i wcale mnie do nich nie ciągnie.
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:50   

Fidel-F2 napisał/a
Jednak gdy w zamian ta armia goni dzień i noc by jak najszybciej zewrzeć się z przeciwnikiem i uderza zmęczona (pamiętamy, że przeciwnik jest znacznie silniejszy), daje czas na organizację obrony i nie ma nijakiej koncepcji co z tymi wszystkimi słabymi stronami zrobić no to sorry.
Cytat
Z powodu wąskiej i błotnistej drogi armia polska przemieszczała się w szyku długiej, wielokilometrowej kolumny. Po 4-milowym nocnym marszu przednia część polskiej kolumny marszowej (pułk Zborowskiego) znalazła się ku własnemu zaskoczeniu przed pogrążonym we śnie, nieświadomym zagrożenia nieprzyjacielem. Żółkiewski napisał w swych wspomnieniach, że gdyby reszta wojsk zdążyła na czas, można było uderzyć na przeciwnika, którego większość żołnierzy była jeszcze nieubrana. Pochód polski znacznie opóźniły dwa wzięte falkonety, które zawaliły drogę, nie pozwalając części wojsk na kontynuowanie marszu. Ponadto idąca komunikiem jazda zostawiła daleko w tyle posuwającą się wolno piechotę. Około godziny 3 nad ranem 4 lipca zmęczone przemarszem pierwsze oddziały polskie dotarły pod Kłuszyn[8].
Wiem, że to dwie różne bajki, ale różnie bywa.
 
 
Ziuta 
Nerwus


Posty: 5748
Skąd: Krzeslav's Hills
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:51   

Luc du Lac napisał/a
sam tytuł tego tematu i dyskusja - jak żywo wyjęty z syndromu oblężonego miasta/twierdzy, przez lata tłuczonego w F/NF :wink:



powrót do korzeni :wink:

Parówa byłby dumny :)


A co w tym dziwnego? My z niego wszyscy.
_________________
Jeśli istnieją narodowe mity, narodowe świętości, to konieczność panowania nad Polską jest właśnie taką świętością dla Rosji - Stanisław Cat-Mackiewicz
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:52   

Luc du Lac napisał/a
sam tytuł tego tematu i dyskusja - jak żywo wyjęty z syndromu oblężonego miasta/twierdzy, przez lata tłuczonego w F/NF ;)

powrót do korzeni ;)
Parówa byłby dumny :)

Tytuł nadawałam przy dzieleniu tematu i jest adekwatny do dyskusji.
Nie widzę natomiast oblężonej twierdzy, wprost przeciwnie, dążenie do otwarcia się na świat również z podażą, nie tylko popytem.
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 3 Lutego 2014, 13:53   

nureczka napisał/a
Dzieło jest w stanie zrozumieć 10 ludzi na świecie, a i to podchodzą doń z wielkim sceptycyzmem (jak to naukowcy) i dzieło wyśmiewają, ergo nakład leży sobie w magazynach i się kurzy.


Wybaczcie, ale Wasze argumenty stają się coraz bardziej kuriozalne. Co ma wspólnego przełomowa praca naukowa z literaturą rozrywkową (o takiej rozmawiamy)? Naukowiec ma coś przełomowego odkryć, dla dobrego pisarza absolutnym priorytetem chyba być powinno, by jednak jego powieść została zrozumiana przez więcej niż 10 czytelników na świecie. Czy może się mylę... :roll:

To, na co zwróciła uwagę charande, jest oczywiście bardzo ważne. Ja również mam na swoim koncie parę tekstów po angielsku czy rozdział w anglojęzycznej monografii (i to wydanej przez Springera) ale jeśli chodzi o prozę po angielsku to nie miałbym odwagi porwać się nawet na drabbla. Angielski to niesamowity język, czasem zdaje się prymitywny, czasem szokuje bogactwem, jest genialny jeśli chodzi o słowotwórstwo (genialnie zlepiają się słowa). I tu właśnie dochodzimy do problemu - język jest ważny i ma wpływ na to, czy lepiej lub gorzej będzie wyglądał w nim taka a taka proza. Ponoć nieco podobna jest kwestia z niemieckim, który jest z kolei wręcz stworzony do uprawiania filozofii (tak słyszałem, nie wiem, bo nie znam niemieckiego).

To jedno, druga to mentalność - tu też są wielkie różnice między Anglosasami a nami i również mi się wydaje, że w kwestii literatury rozrywkowej na plus dla Anglosasów. Może to kwestia etosu kolonizatora, odkrywcy, może coś tam jeszcze - ale uważam, że coś takiego istnieje. Nie oznacza to, że Polak nie może napisać dobrego fantasy, ale oznacza to, że czysto statystycznie w kraju gdzie 38 milionów ludzi ma słabsze narzędzie nie będą powstawały lepsze produkty niż w kraju, gdzie 300 milionów ludzi na lepsze narzędzie.
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 3 Lutego 2014, 14:03   

dziko, gdyby rynek oznaczałby kształtowanie popytu tylko przez jakość nie istniałby marketing, a i ekonomia byłaby mało istotną gałęzią nauki. A raczej tak nie jest.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group