Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
I co widzę?! Pomarańcze! Wielkie soczyste ... - do 2.06.2013

Pomarańcze?!
TRANSPORTER
21%
 21%  [ 9 ]
Yasmin
16%
 16%  [ 7 ]
Kto chodzi samotnie
7%
 7%  [ 3 ]
It's a joke
7%
 7%  [ 3 ]
Się kręci
7%
 7%  [ 3 ]
Siła sugestii
35%
 35%  [ 15 ]
Nie, nie lubie pomarańczy
4%
 4%  [ 2 ]
Głosowań: 22
Wszystkich Głosów: 42

Autor Wiadomość
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 19 Maj 2013, 23:33   I co widzę?! Pomarańcze! Wielkie soczyste ... - do 2.06.2013

Życzę przyjemnej lektury, zapraszam do komentowania i głosowania.
Na głosowanie są dwa tygodnie, czyli do 2 czerwca.

Cytat
TRANSPORTER

Kokpit przypominał dyskotekę. Na wszystkich panelach alarmowych migały kontrolki, piszcząc drażniąco. Pilot zawzięcie wywoływał przez radio kontrolera.
- Cargo 67 do Bazy Beta! Zgłoś się!
- Tu Beta – usłyszał wreszcie. – Odbiór.
- Mam awarię podstawowych systemów. Muszę awaryjnie lądować. Przesyłam koordynaty.
- Przyjąłem. Wysyłam ratowników. Powodzenia.
Bezskutecznie próbował ustabilizować lot maszyny. Leciał coraz niżej. Ze wszystkich sił starał się nie wpaść w korkociąg. Spod deski rozdzielczej zaczął sączyć się dym. Stracił całkowicie kontrolę.
- Szlag!
Rzucił się w kierunki przedsionka kokpitu. Drżącymi rękoma odbezpieczył kapsułę ratunkową. Z trudem się do niej wcisnął i zamykając właz uderzył pięścią w przycisk startu.
Kapsuła została wystrzelona w powietrze. Po chwili otworzył się spadochron. Lot był krótki. Kapsuła osiadła na gruncie, a właz się otworzył. Żar powietrza uderzył go w twarz.
Wyszedł i stanął po środku pustyni.
Cień, pomyślał. Nie ma cienia! Gdzie spadochron?
Biała płachta została automatycznie odczepiona od kapsuły w chwili lądowania. Zachłanny wiatr porwał ją natychmiast. Mógł tylko patrzeć, jak odlatuje.
Otaczał go jałowy krajobraz. Jak okiem sięgnąć rozciągało się morze rdzawego piachu, a nad nim bezchmurne niebo, na którym lśniło słońce i dwa rude księżyce.
W oddali zobaczył wygiętą przez wiatr smugę gęstego, czarnego dymu.
- Jimmy mnie zamorduje – westchnął. – A tak się cieszył, że udało mu się tanio przekupić celnika.
Wiedział, że nie było czego zbierać. Postanowił nie iść do wraku. Poza tym, ratownicy pewnie byli już w drodze. Najdalej za kilkadziesiąt minut będą na miejscu.
Słońce stało w zenicie. Jego czarne włosy przyciągały lejący się z nieba żar jak magnes. Szpilki słonecznych promieni kłuły niemiłosiernie.
Przeszukał kapsułę.
- Oczywiście! Ani kasku, ani wody, ani radia! – Kopnął ze złości w ścianę.
Czekał.
Dziesięć minut.
Trzydzieści.
Godzina.
Słońce paliło.
Zaczynał się martwić. Nawet gdyby nawigacja statku nie przesłała współrzędnych, powinni namierzyć sygnał z kapsuły.
Półtorej godziny.
Kolejny kwadrans.
I następny.
Może ratownicy też mieli awarię?
Żar lał się z nieba. Kapsuła nie dawała cienia. Powietrze parzyło oskrzela. Cholernie chciało mu się pić.
Siedział na progu kapsuły. Przez zmrużone powieki przyglądał się księżycom. Dean krążył po niższej orbicie i pozornie poruszał się szybciej. Właśnie powoli doganiał na nieboskłonie swojego młodszego brata, Samuela. Z powierzchni planety oba satelity wydawały się jednakowego rozmiaru.
Mijały kolejne minuty.
Dean wyprzedził Samuela.
Ścigające się pomarańcze, pomyślał. Ile bym teraz dał za takie dwie pomarańcze?
Kusiły. Ich skórka lśniła jak nawoskowana. Czuł ich cytrusowy zapach. Nadmiar soku rozsadzał je od środka, aż pękły Cudowny nektar wyciekał.
Wyciągnął rękę i chwycił jedną. Ścisnął mocno, przykładając owoc do łapczywie rozwartych ust.
Poczuł tylko wysypujący się z rękawa piach.
Jęknął z rozpaczy.
I zemdlał.

Gdy otworzył oczy, tuż nad nim wisiała ogromna pomarańcza. Był do niej przyczepiony kombinezon.
- Żyje – krzyknęła pomarańcza. – Dawaj nosze!
Po chwili pojawił się drugi cytrus. Wspólnie przenieśli go do statku.
- Pij – powiedział jeden z owocogłowych, podając manierkę.
Woda natychmiast przywróciła mu trzeźwość. W miejsce pomarańczy pojawiły się kaski ratowników.
- Jesteś cały? – spytał pierwszy.
- Chyba tak… Już myślałem, że nie przylecicie. Co tak długo?
- Długo? Minęła niepełna godzina.
- Niemożliwe!
- Możliwe, możliwe – powiedział drugi. – Nie tobie pierwszemu skwar i stres pomieszały w głowie. Miałeś pecha, dziś jest wyjątkowy ukrop!
- Ale najważniejsze, że żyjesz! – wtrącił pierwszy. – Wracamy do bazy.
Śmigłowiec ratunkowy wzbił się w powietrze i zawisł nad miejscem katastrofy. Wszyscy patrzyli przez okna na wrak. Kadłub był doszczętnie zniszczony, wkoło wciąż płonęły strzępy maszyny.
- Cały cholerny transport poszedł się je*ać.
- A co właściwie przewoziłeś? – spytał ratowniki.
- Pomarańcze – skłamał.


Cytat
Yasmin

Nadir szedł przez miasto i rozmyślał. Za trzy dni skończy dwadzieścia lat. Na balu z tej okazji będzie musiał wybrać żonę. Tak stanowi prawo, syn szaha musi obwieścić światu swój wybór w dzień dwudziestych urodzin. Tyle, że on nie chciał żony. Nie interesowały go dziewczyny. Kochał Ahmeda, syna bogatego kupca, ale taką miłość karano śmiercią. Miał dosyć tego życia i pustyni w około. Po chwili był na wypełnionym ludźmi bazarze. Wszedł do kramu sprzedawcy win. Ahmed czekał na niego.
- Zobacz – Ahmed podał mu bełt do kuszy. Duży i ciężki , pokryty dziwnymi znakami.
- Co to za znaki, nigdy takich nie widziałem?
- Bo nigdy nie było tutaj Nordyków, to bełt na smoki, sprowadzony z bardzo daleka.

Skrytobójca zabije jego wybrankę tym bełtem. Obcy i tajemniczy wróg zaatakuje w sercu jego ojczyzny. Prawo stanowi, że krzywdy muszą zostać pomszczone zanim będzie mógł ponownie dokonać wyboru małżonki. Wyruszy za morze by się zemścić i już nie powróci, rozpocznie nowe życie z Ahmedem.

Wrócił do pałacu, upił się do nieprzytomności z kuzynami przybyłym na bal.

Rano miał potworny ból głowy i pustynię w ustach. W misie koło łóżka leżały pomarańcze. Chwycił pierwszą, rozerwał, sok zalał mu ręce. Wgryzł się w soczysty miąższ. Słodko kwaśne, tak jak lubił. Chwycił następną. I jeszcze jedną. Opadł na łóżko. Po chwili poczuł się lepiej. Pomarańcze zawsze najlepiej pomagały na dolegliwości poalkoholowe. W okolicach południa był jak nowonarodzony.

Wieczorem miał spotkanie z nestorami wielkich rodów. Prawo nakazuje by w wigilię balu dwudziestych urodzin następca szaha spotkał się z nimi. Jedli i pili do późna. Opowiadali o zaletach swoich córek. Udawał, że słucha z zainteresowaniem. Każdemu starał się poświecić tyle samo czasu, tak trzeba.

Obudził się z potwornym bólem głowy i pustynią w ustach. Spojrzał za okno, już po południu, spóźni się! Szybko wyskoczył z łóżka. Udał się do na wpół zburzonej świątyni zapomnianego bóstwa Rat'arhmara.
- Myślałem, że się rozmyśliłeś – stary, pomarszczony czarownik uśmiechnął się na jego widok – nie zostało zbyt wiele czasu, musimy zaczynać jeśli chcemy przywołać ducha i stworzyć fantom przed balem. Siadaj tutaj i wpatruj się w płomień lampy oliwnej. Wyobrażaj sobie Yasmin, może być jaka chcesz, ale pamiętaj, że włosy muszą być czarne a oczy zielone. Myśl o niej ciepło, z uczuciem, musi być przywiązana do ciebie. Daj dłoń. - czarownik rozpoczął rytuał od nacięcia jego dłoni, popłynęła krew, w której umoczył rytualny nóż.
Prawdziwa Yasmin, córka Al'rashira ze znamienitego acz ubogiego rodu zginęła od ukąszenia żmii kilka lat temu ale nikt o tym nie wiedział, nikt się nie interesował biedakami mieszkającymi w dalekiej oazie. Nie wiedzieli też, że jej ojciec po tym postradał zmysły. Matka Yasmin zmarła przy porodzie. Idealna kandydatka na wybrankę, na ofiarę. Majątek rodzinny przejął ojciec Ahmeda, jeśli jesteś z pospólstwa dobrze jest mieć jakiś ród po swojej stronie, a jeszcze lepiej mieć bezwolną marionetkę. Śmierć Yasmin nie wywoła niepotrzebnych komplikacji.
Nadir wpatrywał się w płomień i starał się myśleć o dziewczynie. Kac go męczył. Chciało mu się pić. Czarownik intonował magiczne formuły, rytualnym nożem zarżnął po kolei siedem kóz. Ich krew spłynęła do zagłębienia w posadzce. Nadir zerknął na płynącą krew, czuł suchość w ustach. Jeszcze chwila, jeszcze trochę musi wytrzymać, musi się skupić i myśleć o dziewczynie. Myśleć o Yasmin. Czarne włosy, zielone oczy, potwornie chce się pić ale musi się skupić, potem się napije soku pomarańczowego. Yamin, potrzebuje Yasmin wskaże ją na balu jako wybrankę, i bełt dopełni reszty, wyjedzie i rozpocznie nowe życie.
Czarownik położył w zagłębieniu pełnym krwi spętaną owcę, która zastanie transformowana w dziewczynę. Zarzucił na nią pled, zaintonował mocną pieśń i zapalił kadzidła.
Nagły podmuch zdmuchnął płomień lampy, rozległ się grzmot.
- Rytuał się dopełnił, obejrzyjmy twoją narzeczoną – czarownik uniósł całun. Po chwili ryczał ze śmiechu, tak dorodnych pomarańczy dawno nie widział.


Cytat
Kto chodzi samotnie

Sok kapał mu z brody i spływał wąskimi stróżkami po dłoniach. Ahiravan pochłaniał namiętnie każdy kawałek, a jego oczy śmiały się i rozjaśniały, w miarę zaspokajanego pragnienia. Nie pamiętał ile już dni nie mieli nic w ustach. Nie pamiętał jak długo szli, bo dni zlewały się ze sobą tworząc nieprzeniknioną mgłę urywanych wspomnień. Kiedy wreszcie odeszli na tyle daleko by móc czuć się bezpiecznie... padli ze zmęczenia.
- A Ja!? - oburzyła się dziewczyna. - Wszystko jesz sam. Proszę.
- Ci... - upomniał ją, przykładając palec do napchanej owocem buzi.
- Co, ci? Nikogo tu nie ma, rozejrzyj się, jest PUSTO! Wszyscy nie żyją, albo uciekli.
Chłopak przełknął głośno, wytarł rękawem usta i wyjął z plecaka drugi owoc.
- O! - zawołała – Cudownie cudownie cudownie. Wiedziałam!
Chciał jej dać nożyk, ale rozerwała już skórkę, a zęby wbiła głęboko w miąższ. Jedzenie oderwało ją od rzeczywistości. Przymróżyła oczy, delektując się niespodziewaną przyjemnością i jękneła oblizując jędrne usta. Jej szyja wydawała się dłuższa jeszcze niż zwykle, pozwalając swym mięśniom i ścięgnom pracować monotonnym rytmem. Krople soku spływały, zostawiając na niej wilgotny ślad i wdarły się pod koszulę wzbudzając na całym ciele gwałtowny dreszcz, spazm zaspokojenia i radości. Przyglądał się jej uważnie z rosnącym... napięciem.
- Wycieraj się, jesteś cała mokra! Idziemy.
- Jeszcze nie... – Z jej twarzy zniknął uśmiech. Powoli wracała do otaczającego ją świata – Skąd je miałeś? Nie widziałam tych...
- Pomarańczy.
- Tak, pomarańczy, od... wieków.
- Nieważne. – Przez jego oczy przemknął cień. - Ruszaj się!
- Tak mi tu dobrze, Ahi. – Nie opierała się gdy ciągnął ją za rękaw – Zostańmy tu jeszcze... muszę odpocząć.
Wygramolili się wprost na ulicę. On, cały czas trzymał ją za rękę, a ona nie przestawała lamentować.
- Zamknij się! Znowu przez ciebie nas złapią. - Puścił ją tak gwałtownie, że upadła. Nie lubił tych chwil gdy mu się sprzeciwiała, gdy patrzył na nią zbyt... długo. – Wstawaj! Pamiętasz Waruna i Indrę? Pamiętasz?
- Tak.
- Wytrzyj nos i oczy, i... Cała się wytrzyj – nie mógł na nią już patrzeć. - Jutro poszukam czegoś do jedzenia, może nawet znajdę ci jakieś buty.
Ruszył ciągnąc ją za sobą, czując jeszcze w ustach i w myślach jej słodki smak. Za nimi drgało czerwoną poświatą miasto; przed nimi majaczyły już dzikie ostępy.
- Wrócimy tu jeszcze? – wyszeptała.
- Nigdy. Zostało tylko jedno miasto i... będziesz wolna.
Obróciła się, a w jej oczach zatańczyły rozszalałe płomienie umierających budynków.
- Nie chcę już tego robić.
- To nie twoja wina, Aditi. Dajesz im wolność i rozgrzeszenie, powinnaś się cieszyć.
Podmuch, gorącego wiatru pchał nadpaloną gazetę w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stali. Ahiravan i Aditi byli już jednak setki mil dalej.


Cytat
It’s a joke.

Cholerna wróżka mi przepowiedziała wygraną na loterii. I poszłam i zagrałam. W totka też, a co! Niby była jakaś kumulacja. No dobra, niech będzie choć zwrot kosztów. I nawet wygrałam. Dostałam pismo, że nagroda do odebrania… Trochę malutkim drukiem, nie miałam lupy, żeby toto przeczytać. Zignorowałam. Podanego dnia pojechałam po odbiór. Miasto portowe, jakieś zaułki, wąskie uliczki, jeden kierunek ruchu. Po czwartym zakręcie zgubiłam się. Ale dojechałam. Trzech smutnych panów czekało na mnie, w rękach mieli jakieś badylki, obślinili mi rękę „cmok nonsensem”. Sprawdzili dowodzik, dane się zgadzały, bo jak nie, jak tak? W końcu chyba wiem, kim jestem, nie? No i zaprowadzili. Na nabrzeże. Pokazali statek, duży był, trzeba przyznać. Poprowadzili na pokład, otworzyli ładownię i co? I pokazali wygraną. Spojrzałam i co zobaczyłam? Pomarańcze! Wielkie, soczyste pomarańcze! Pięćset ton!!!


Cytat
Się kręci

Patrząc jak za służącą zamykają się drzwi przypominał sobie jak dawno temu po raz pierwszy widział soczyste, duże pomarańcze, wesoło podskakujące w rytm jazdy konnej, a kobieta, które je wiozła nie była nawet w połowie świadoma uciesze, jaką mu sprawiała. A kiedy wreszcie się do nich dobrał. Ach, to było cudowne! Od tamtego czasu nie przepuścił żadnej okazji żeby się napatrzeć lub posmakować tych cudów. A dzisiaj, dzięki nim, a zwłaszcza jednej, zapisze się w annałach historii na stałe i zamknie wreszcie usta wszystkim profesorom, którzy twierdzili że plecie bzdury. Przede wszystkim zaś uciszy tego gbura Kopernika, który od lat nie zajmuje się niczym innym, tylko uprzykrza mu życie. Nikomu oczywiście nie powie, że to sprzątaczka zasugerowała by posłużyć się owocem w modelu, gdyż dzisiaj to ona właśnie przeszła tą swoistą inicjację, pierwszy raz w życiu widząc pomarańczowy cud natury.
- Nie mam niestety pomysłu czego użyć jako centrum – mówił – widzisz, Judyto, jeśli wyobrazisz sobie że ten seler to nasza ziemia, to brakuje mi tylko dużego, okrągłego i jasnego obiektu, wokół którego mógłbym nim kręcić. To nasz wszechświat.
Wiedział że nic nie zrozumiała, dlatego mógł jej to powiedzieć. Nikomu nie wyjawi tajemnej pracy, nad którą spędził ostatnio tyle czasu. Oczywiście sam model jest tylko zwieńczeniem wielu godzin żmudnych obliczeń, ale bez niego żaden z tych rzekomo najmądrzejszych ludzi nie będzie sobie w stanie wyobrazić o czym mówi.
Z każdą mijającą sekundą podniecenie w nim wzrastało. Serce biło mu coraz mocniej i dosyć późno udało mu się wyizolować odgłos kroczenia bosymi stopami po korytarzu. O mało się nie zapomniał i nie doskoczył do drzwi, ale w porę sobie uświadomił, że jeśli zrobiłby to dla kobiety, a zwłaszcza wywodzącej się z nizin społecznych, to mogłoby to zapoczątkować niebezpieczną tradycję. Nawet jeżeli wielokrotnie obiecał jej że się z nią ożeni. To ona! Judyta powolnie otworzyła drzwi, potwierdzając jego przypuszczenie że nie zdaje sobie sprawy z wielkości zadania, jakie jej powierzył.
- Przepraszam że trwało to tak długo...
- Nieważne, masz?
- ...to była ostatnia w tym roku, panie...
- Wspaniale! Szybko, daj mi ją!
- ... i miała bardzo twardą skórkę.
- Miała? – Czuł jakby ktoś uderzył go w brzuch, powoli tracił powietrze.
- Tak głuptasku, bez skórki smakuje znacznie lepiej.


Cytat
Siła sugestii

– Co wy tacy mokrzy? – zapytała ostro Alison, kątem oka obserwując asystentów znoszących metalowe skrzynie ze statku. – Ej, ty po lewej! Nie upuść tego!
– Włączyły się natryski przeciwpożarowe – wyjaśnił Harold, delikatnie wycierając okulary ręcznikiem. – Pan Lawrence dezaktywował je niemal natychmiast, ale obaj zdążyliśmy zmoknąć.
– Aha – odparła przełożona obojętnie. Asystenci starali się odkładać skrzynie ostrożnie, ale i tak metal łomotał za każdym razem, gdy któraś z nich dotknęła podłogi. Harold wzdrygnął się; odruch ten dziwnie pasował do jego aparycji. Skończył wycierać okulary i założył je na nos; teraz zabrał się za osuszanie dłoni. Był człowiekiem poświęcającym wiele uwagi dłoniom.
– Otwórz – rozkazała Alison, przenosząc wzrok na Lawrence’a. Flegmatyczny sposób mówienia Harolda irytował ją. Lawrence stanowił przeciwieństwo naukowca; był niskim mężczyzną o solidnej sylwetce, miał szorstką skórę i kwadratową twarz o zaciętym wyrazie. Jego włosy, zwykle nastroszone, teraz mokre i płasko przylegające do głowy włosy sprawiały, że wydawał się jeszcze niższy.
Lawrence kucnął przy skrzyni i zabrał się za odpieczętowywanie zabezpieczeń. Po chwili grzebania, dłubania i klikania odchylił wieko.
Nie spodziewał się pomarańczy. Spodziewał się naukowej aparatury, dysków z danymi, cybernetyki, pudełek z tysiącami mikroskopijnych robotów zanurzonymi w wodzie.
Ale nie pomarańczy.
– Hm – Harold swoim zwyczajem odchrząknął, poprawił okulary – Pomarańcze.
Lawrence podniósł się na nogi, unikając wzroku szefowej.
– Że co? Kpicie sobie?! – parsknęła. – Pozwalam wam wykorzystać każde środki, jakie tylko chcecie, przekonujecie mnie tą swoją siłą sugestii i ponoć niezbitymi faktami, że znaleźliście nielegalny instytut naukowy, a wy w zamian dajecie się złapać na byle przynętę? Nie zostało nic! Prawdziwy transport uciekł, a bazę wysadzili! I macie swoje nanoroboty wpływające na świadomość, chipy wszczepiane do mózgu!
– To tylko jedna skrzynia – powiedział Harold, jakby obrażony. – Nie wiemy, co jest w pozostałych.
– Za tę porażkę czeka was coś więcej niż wylanie z pracy – ciągnęła. – Sprawdźcie inne skrzynie i przeszukajcie ten statek. Porządnie. I zobaczmy, co ma do powiedzenia załoga.
* * *
– Załoga nic nie wie. Nie mają wszczepionej nawet zwykłej cybernetyki medycznej – oznajmił Lawrence ponuro, patrząc na ciemny ekran komunikatora. – Porażka. Czas to przyznać, schrzaniliśmy.
– Ty schrzaniłeś – Harold poprawił go uprzejmie. Wbił tępy, stołówkowy nóż głęboko w pomarańczę, aż trysnął sok. Wokół rozszedł się intensywny, cytrusowy zapach. – Pomyśl o tym inaczej. Powstrzymałeś przemytników pomarańczy.
Łatwo mu mówić, pomyślał Lawrence. Jego nie wyleją. Jest za dobry.
– Przemytnicy nie bawiliby się w fałszowanie odczytów. Przemytnicy nie montują aparatury do dekontaminacji w każdym pomieszczeniu. Coś mi tu nie gra.
– Wydaje ci się – stwierdził Harold i skrzywił się, gdy kropla soku trafiła go w szkło okularów. – Dobrze by było, gdybyś miał rację, ale nie masz. Zbadałem tę pomarańczę osobiście. Żadnej elektroniki, ukrytych chipów, brak nawet zwykłych modyfikacji genetycznych. Jedyne, co w tym nie gra, to jak mogłeś popełnić taki błąd.
Komunikator Lawrence’a nagle zapikał; Harold dostrzegł dziwny błysk w jego oczach. Naukowiec odłożył pomarańczę i wytarł dłonie, czekając na wieści.
– Przeszukali statek – oznajmił Lawrence dziwnym głosem. Uśmiechnął się krzywo, jakby niedowierzająco – Jak przewozi się nano- i mikroelektronikę, Haroldzie?
– W takich plastikowych pudełeczkach albo ampułkach, w wodzie destylowanej – odparł, jakby zniecierpliwiony. Czemu Lawrence o to pyta? Przecież dobrze wie.
Nagle zorientował się, że ciągle ma na okularach krople od soku. Zirytował się i zaczął wycierać je serwetką.
Lawrence zrobił pauzę, po czym oznajmił:
– Mają te twoje nanoroboty grzebiące w mózgu, manipulujące zdolnościami postrzegania. Część przepadła, ale zostało ich jeszcze mnóstwo. Szybko wyłączyłem te natryski.
Nagle Harold zrozumiał. Spojrzał na pomarańczę i wciągnął głęboko jej intensywny zapach.
– Siła sugestii, co?
Porażka. Czas to przyznać, schrzaniliśmy.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 20 Maj 2013, 10:48   

Tylko po jednym głosie dla każdego jest?
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 20 Maj 2013, 11:46   

mesiash, z podglądu ankiety widać, że każdy głosujący może wskazać tylko jedną opcję.
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:12   

:|
ehh zepsułam coś?
Co mam zmienić?
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37530
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:19   

ustaw ankietę tak by dało sie oddać tyle głosów ile jest opcji
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:35   

OK. teraz powinno być dobrze

Następnym razem będzie lepiej, zapamiętam,że to też trzeba usatawić :wink:
Tylko muszę pomyśleć nad jakimś równie dobrym tematem, bo pomarańcze jak widać obrodziły, sześć szortów, fajnie.


A tak w ogóle, podoba się coś komuś? Jakiś szort wybija się ponad pozostałe?
Jakieś komentarz?

Ja nie rozumiem Kto chodzi samotnie kompletnie nie łapię o co w tym chodzi :roll:
Trzeba będzie poczekać na wyjaśnienia tego kto to napisał.

Jak na pierwsze (drugie :wink: ) czytanie to chyba jeszcze nie mam faworyta, muszę jeszcze trochę pomyśleć.

BTW: głosów nie widać, tak ma być, zero sugerowania się głosami innych, zero stresu dla autorów, a potem wszyscy naraz zobaczą wyniki :mrgreen:
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37530
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:39   

konopia, wyluzuj
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:41   

Faktycznie nieźle, sześć to ładny wynik :bravo
Powoli czytam.

konopia, jesteś pewien, że nie będzie widać głosów? Nawet po kliknięciu tego drobnego druku Zobacz Wyniki?
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:44   

LadyBlack, po wypowiedzi konopii wnoszę, iż jest ryzyko że ma źle ustawioną płeć ;)

PS. też czytam
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
thinspoon 
Ming of Mongo


Posty: 2533
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:48   

konopia napisał/a

Ja nie rozumiem Kto chodzi samotnie kompletnie nie łapię o co w tym chodzi :roll:
Trzeba będzie poczekać na wyjaśnienia tego kto to napisał.


Koniec świata. Bóstwa indyjskie w roli głównej. Mają niski divine power level, bo muszą się wszędzie osobiście fatygować :wink:
 
 
thinspoon 
Ming of Mongo


Posty: 2533
Skąd: Wieliczka
Wysłany: 20 Maj 2013, 12:52   

mesiash napisał/a
LadyBlack, po wypowiedzi konopii wnoszę, iż jest ryzyko że ma źle ustawioną płeć ;)

PS. też czytam


No nie wiem, specjalnie przejrzałem kilka postów i widzę brak konsekwencji :)

Cytat

ehh zepsułam coś?


Cytat
Sorki, no pojechałem socjotechniką.


Cytat
Wygrałem


Może płeć zmienia się w zależności od dnia tygodnia?
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 20 Maj 2013, 14:43   

LadyBlack napisał/a
jesteś pewien, że nie będzie widać głosów? Nawet po kliknięciu tego drobnego druku Zobacz Wyniki?


Będzie komunikat, że wynik będzie widoczny po zakończeniu ankiety :mrgreen:

płeć mam ustawioną dobrze. Skąd te odmienne końcówki? - chyba autokorekta, nie zawsze kliknę gdzie chcę, czasem ręka się omsknie, czasem klikam szybciej niż doczytam do końca, czasem bez okularów siadam do kompa i wychodzą takie kwiatki.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 20 Maj 2013, 18:48   

Głos na TRANSPORTER. Duże stężenie krótkich zdań trochę działało mi na nerwy, ale kocówka mi się spodobała.
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
Nocturn 
Nocturn


Posty: 1591
Skąd: dokąd?
Wysłany: 20 Maj 2013, 22:35   

Uwaga będzie czepliwie ale mam nadzieję, że sprawiedliwie.
Postaram się pisać po jednym dziennie i być obiektywny (o ile tak się da)

Cytat
TRANSPORTER

Ha, krótkie zdania oznajmujące miały przyspieszyć akcję i wprowadzić napięcie. Ale jakoś nie do końca to wyszło.
Kontrolki migotały piszcząc. To jest jakieś koślawe. Nie do końca umiem powiedzieć co mi tu nie pasuje. Chyba, że te kontrolki mają wbudowane głośniki ;)
Cytat
Bezskutecznie próbował ustabilizować lot maszyny. Leciał coraz niżej. Ze wszystkich sił starał się nie wpaść w korkociąg. Spod deski rozdzielczej zaczął sączyć się dym. Stracił całkowicie kontrolę.

O rany!
Co tu jest podmiotem?
Pilot co leciał w maszynie? A czy to pilot wpadnie w korkociąg? Czy jego transporter? A potem jeszcze ten dym, który leci z pod deski rozdzielczej pilota? I ten dym traci całkowicie kontrolę. Zadziwiające O.o

Cytat
Biała płachta została automatycznie odczepiona od kapsuły w chwili lądowania. Zachłanny wiatr porwał ją natychmiast. Mógł tylko patrzeć, jak odlatuje.

Autor/Autorka zdecydowanie ma problem z podmiotem domyślnym zdań.
Proszę mi powiedzieć o co chodzi w ostatnim zdaniu? Kto mógł patrzeć i na co? Wiatr patrzył "nią"? Znaczy na kapsułę? Czy na białą płachtę?
Ja wiem autorze/autorko co chciałeś/chciałaś napisać. Ale tak nie można.

Cytat
Wiedział, że nie było czego zbierać. Postanowił nie iść do wraku. Poza tym, ratownicy pewnie byli już w drodze. Najdalej za kilkadziesiąt minut będą na miejscu.
Słońce stało w zenicie. Jego czarne włosy przyciągały lejący się z nieba żar jak magnes. Szpilki słonecznych promieni kłuły niemiłosiernie.

Zdania krótkie, oznajmujące i strasznie dużo przymiotników. Jakoś to się gryzie. A oprócz tego za dużo bezsensownych zmian tematu. I jeszcze te dziwne porównania. Jak żar z nieba się lejący może być przyciągany przez jego czarne jak magnes włosy?

Cytat
Nadmiar soku rozsadzał je od środka, aż pękły Cudowny nektar wyciekał.
Zabrakło chyba kropki.
Cytat
Wyciągnął rękę i chwycił jedną. Ścisnął mocno, przykładając owoc do łapczywie rozwartych ust.
Poczuł tylko wysypujący się z rękawa piach.
Jęknął z rozpaczy.

Spróbuj autorze/autorko jęknąć z ustami pełnymi piachu. I mam wrażenie, że bohater poczułby piach na języku a nie wysypujący się rękawa.
Cytat
Miałeś pecha, dziś jest wyjątkowy ukrop!

Nie rozumiem po co ten wykrzyknik na końcu i mam wrażenie, ze o pogodzie nie mówi się ukrop. Tylko o wodzie
Za słownikiem:
Ukrop
znaczenia:
rzeczownik, rodzaj męski
(1.1) wrzątek; ciecz (najczęściej woda) w stanie wrzenia (zamieniania się w parę)

Cytat
- A co właściwie przewoziłeś? – spytał ratowniki.

I znowu chochlik namieszał

Reasumując.
Pomysł mi się podoba. Wykonanie raczej mierne.
Myślę, że nie dam punktu, bo bardzo niedopracowane te spodenki
 
 
LadyBlack 
Babcia Weatherwax


Posty: 863
Skąd: z rubieży
Wysłany: 20 Maj 2013, 23:12   

Przeczytałam. I mam mieszane uczucia. Z jednej strony ciekawie, z drugiej tak, jakby nieco monotonnie.
TRANSPORTER - na plus. Sprawnie napisane, drobne tylko rzeczy do korekty, ciekawy pomysł. Ładnie zbudowany klimat, pomarańcze są, ale nie dominują nad całością. Dodatkowy atut to Sam i Dean :twisted:
Yasmin - dość ciekawe, inny klimat niż u poprzednika, inny pomysł, ale czegoś mi brakuje. Puenta niby zabawna, ale w sumie "ciężka". Plus za zdanie:Rano miał potworny ból głowy i pustynię w ustach. :mrgreen: - fajnie oddaje charakter Nadira. Zgrzyta mi rozbieżność między użytym słownictwem, a tematem. Gdyby to bardziej ustylizować językowo na Baśnie z 1001 nocy, byłoby miodzio.
Kto chodzi samotnie - nieźle pomieszane napięcie natury fizycznej :wink: z niepokojącym klimatem. Coś tu jest, coś się dzieje, ale co, to nie do końca łapię :?
It's a joke - faktycznie żart. Nie bardzo widzę jakieś walory literackie. Ot, żarcik, nawet dość sympatyczny :mrgreen:
Się kręci - pomieszane, przynajmniej dla mnie. Strasznie ;P: musiałam się skupić, by pojąc co, kto, komu i dlaczego. Poza tym przydałaby się dokładna korekta, brakuje dużo przecinków, literówki. Pomysł niezły, puenta niezła, ale powyżej puenty bym przerobiła to i owo :wink:
Siła sugestii - na plus. Podobało mi się wykonanie, przyjemnie płynne. Historia może nie rewelacyjna, ale ładnie poprowadzona.
Pierwszy i ostatni szort fajnie się łączą, tworzą klamrę :wink:
Głosy na TRANSPORTER i Siłę sugestii.
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 21 Maj 2013, 10:37   

Dzięki za pierwsze głosy!
LadyBlack, dzięki za opinie.
Nocturn, woow już nie mogę się kolejnych analiz zamieszczonych tutaj "spodenek".

Może ktoś jeszcze by się pokusił o tak szczegółową analizę?
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Nocturn 
Nocturn


Posty: 1591
Skąd: dokąd?
Wysłany: 21 Maj 2013, 11:13   

Yasmin
Niby wszystko ok. Niby nie ma czego sięczepić i nawet fajnie przedstawiony temat. Jakoś tak dowcipnie i przewrotnie. I temat fajnie wykonany.
Tylko ten tekst jest jakiś wymęczony.
Troszkę za dużo zaimków
Cytat
Skrytobójca zabije jego wybrankę tym bełtem

Bo zobacz autorze. Cały czas piszesz o wybrance i trzymając bełt w ręku. To czemu JEGO wybranka skoro wiemy że o nią chodzi i czemu TEN bełt skoro innego nikt nigdy nie widział?

Cytat
Wrócił do pałacu, upił się do nieprzytomności z kuzynami przybyłym na bal

Uwaga gremliny grasują. To już drugi tekst z literówkami.


Cytat
Chwycił pierwszą, rozerwał, sok zalał mu ręce. Wgryzł się w soczysty miąższ.

Jak ja nie lubie tak pisanego testu. Takich zdań używa się nie za często. Głownie do przyspieszenia akcji lub podkręcenia nastroju. Rozumiem, że to szort i autor/autorka próbował się zmieścić w limicie znaków, ale Ty Który Piszesz, wiedz, ze tekst bardzo na tym traci. Robi się niestrawny.

Sporo powtórzeń, które w krótki tekście rażą:
Prawo stanowi,lub nakazuje.
Potworny ból głowy i pustynia w ustach

Cytat
Wyobrażaj sobie Yasmin, może być jaka chcesz, ale pamiętaj, że włosy muszą być czarne a oczy zielone. Myśl o niej ciepło, z uczuciem, musi być przywiązana do ciebie.


taki mały bug ;) Może być jak chcesz czyli jak? Starą? młodą? martwą? żywą? Ubraną? Nagą? ....?
A, jednak nie do końca jak chcesz, bo ciepło. Eh jakoś zagmatwane.

W sumie bardzo, bardzo fajny pomysł. A mogło być tak pięknie .... Ale manieryzmy językowe aurora/autorki mnie drażnią na tyle, że raczej nie zapunktuje.
 
 
Nocturn 
Nocturn


Posty: 1591
Skąd: dokąd?
Wysłany: 21 Maj 2013, 12:20   

Kto chodzi samotnie

Oo. Autor /autorka ma plus za znajomości mitologii hinduskiej ;)
Czytalismy Rigwedę? Jeżeli tak to szanowny Pisaczu - kłaniam się :)


A teraz wracamy do tekstu.
Cytat
- Ci... - upomniał ją, przykładając palec do napchanej owocem buzi.

zamist buzi lepiej użyć słowa ust. Bo może się okazać, że przystawił palec do policzka. W końcu to też buzia. Niby wszyscy wiedza o co chodzi, ale jest to jakieś .... nieodpowiednie.

Cytat
- Co, ci? Nikogo tu nie ma, rozejrzyj się, jest PUSTO! Wszyscy nie żyją, albo uciekli.


Tutaj jest takie moje zboczenie. Mam straszną awersję to używania wielkich liter w środku tekstu o ile to nie jest jakiś akronim. Wykrzyknik wystarczy. Autorze nie zaśmiecaj tekstu

Cytat
Przymróżyła oczy

Całą sympatia dla autora właśnie wyparowała.
Jak można tak ordynarnego ortografa przepuścić w tekście?
Uh wstydź się autorze bo niedługo wyjdzie na jaw Twój nick. Uh!

Cytat
Jej szyja wydawała się dłuższa jeszcze niż zwykle, pozwalając swym mięśniom i ścięgnom pracować monotonnym rytmem

Absolutnie nie zrozumiałem tego zdania. Co to znaczy? Nie jest w stanie pojąć o co chodzi. Znaczy wiem co autor/autorka chciał/chciała napisać, ale to zdanie to jakiś koszmarek. Jej szyja pozwalała swym mięśniom pracować monotonnym rytmem wydawałą się dłuższa?
Nijak nie wiem.
Aha i ta szyja jest jeszcze dłuższa niż zwykle - no nic tylko teleskopowa żyrafa.

Cytat
Wygramolili się wprost na ulicę

Hm... słówko wygramolili się się sugeruje, że siedzieli w jakiejś dziurze. Został mi p[o tym zdaniu jakiś niedosyt. BO nie wiem gdzie siedzieli, że musieli sie z tego czegoś gramolić. Albo nie powinno się pisać takich wtrętów, albo wcześniej określić gdzie oni byli

Cytat
Puścił ją tak gwałtownie, że upadła.

Jakieś dziwne zdanie. Chodziło Ci pewnie o to, że Ahi się wkurzył i potrząsnął jej ręką, tak żę się przewróciła. Nie można puścić kogoś gwałtownie. Można kogoś puścić gwałtownie się odwracajac, albo odpychając ją. Ale samo puścić? I to tak, że się przewraca?

Cytat
Ruszył ciągnąc ją za sobą, czując jeszcze w ustach i w myślach jej słodki smak

Ha! Piąteczka. Tylko troszkę za duży skrót myślowy dla tych, którzy nie wiedzą kim był Ahiravan i Aditi i jakie mity o nich krążą.
będziesz musiał autorze wyjaśnić potem wszystkim o co chodziło.

Reasumując:
1) Błąd ortograficzny ! -50 do rispekta
2) Drobne ale wkurzające drażniątka - da się przeżyć
3) NIe jestem pewny jak traktować ten hermetyczny bądź co bądź tekst.

Podoba mi się ten tekst. Ale ten błąd ortograficzny!
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 21 Maj 2013, 13:24   

Nocturn napisał/a
Niby nie ma czego sięczepić


Rzep. ;P:
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
Nocturn 
Nocturn


Posty: 1591
Skąd: dokąd?
Wysłany: 21 Maj 2013, 13:43   

Lynx, cicho Koty!
Właśnie po to są To jest to co Nocturny lubią najbardziej. I w czym są całkiem niezłe.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37530
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 21 Maj 2013, 13:44   

TRANSPORTER, Yasmin, Siła sugestii
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37530
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 21 Maj 2013, 13:59   

Nocturn napisał/a
O rany!
Co tu jest podmiotem?
Pilot co leciał w maszynie? A czy to pilot wpadnie w korkociąg? Czy jego transporter? A potem jeszcze ten dym, który leci z pod deski rozdzielczej pilota? I ten dym traci całkowicie kontrolę. Zadziwiające O.o
bredzisz
Nocturn napisał/a
Nie rozumiem po co ten wykrzyknik na końcu i mam wrażenie, ze o pogodzie nie mówi się ukrop. Tylko o wodzie
Za słownikiem:
Ukrop
znaczenia:
rzeczownik, rodzaj męski
(1.1) wrzątek; ciecz (najczęściej woda) w stanie wrzenia (zamieniania się w parę)
bredzisz
Nocturn napisał/a
Bo zobacz autorze. Cały czas piszesz o wybrance i trzymając bełt w ręku. To czemu JEGO wybranka skoro wiemy że o nią chodzi i czemu TEN bełt skoro innego nikt nigdy nie widział?
bredzisz
Nocturn napisał/a
zamist buzi lepiej użyć słowa ust. Bo może się okazać, że przystawił palec do policzka. W końcu to też buzia. Niby wszyscy wiedza o co chodzi, ale jest to jakieś .... nieodpowiednie.
bredzisz
Nocturn napisał/a
Hm... słówko wygramolili się się sugeruje, że siedzieli w jakiejś dziurze. Został mi p[o tym zdaniu jakiś niedosyt. BO nie wiem gdzie siedzieli, że musieli sie z tego czegoś gramolić. Albo nie powinno się pisać takich wtrętów, albo wcześniej określić gdzie oni byli
bredzisz
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Starscreem 
Mechagodzilla


Posty: 661
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 21 Maj 2013, 14:19   

Nocturn napisał/a
Coś się coraz bardziej nakręcam na krwiste okropne paskudne rozrywanie tekstow. Logicznie, fabularnie, ortografinie (jak jakiś ortograf się znajdzie to już kaplica), interpuncyjnie.

To z innego wątku fragment, ale widzę, że dotrzymujesz słowa :D
Fidel-F2, nie miej mu za złe - słowo się rzekło (co by to był za nocny pożeracz dusz, jakby się kończyło na straszeniu), a każdy ma przecież jakiegoś swojego bzika ;) Niech się chłopak rozerwie :P

Sama na razie nie głosuję. Mam jednego faworyta, ale oprócz tego zastanawiam się jeszcze nad drugim głosem. Zaintrygowały mnie hinduskie wątki i muszę im głębiej w oczy zajrzeć, ale potrzebuję nieco czasu jeszcze :)
 
 
Arya 
Stefan Sławiński


Posty: 2628
Skąd: Lublin
Wysłany: 21 Maj 2013, 14:37   

Mój głos poszedł na Yasmin i Siłę sugestii.
 
 
Nocturn 
Nocturn


Posty: 1591
Skąd: dokąd?
Wysłany: 21 Maj 2013, 15:04   

Fidel-F2 napisał/a
bredzisz


Fidel-F2 napisał/a
bredzisz


Fidel-F2 napisał/a
bredzisz


Fidel-F2 napisał/a
bredzisz


Fidel-F2 napisał/a
bredzisz


Uwaga będzie równie treściwie:
Bełkoczesz

Aha i znowu mały ignor
 
 
Rafał 
.

Posty: 14552
Skąd: Że: Znowu:
Wysłany: 21 Maj 2013, 15:16   

To nie iść po chrupki i piwko? :?

A tak ładnie się zapowiadało, już się miałem rozsiąść wygodnie. :wink:
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 21 Maj 2013, 16:25   

Się kreci i Siła sugestii

Tym razem bez komentarzy :) Poczytam innych :D
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37530
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 21 Maj 2013, 19:52   

Nocturn napisał/a
Aha i znowu mały ignor
możesz się jeszcze fochnąć i tupnąć nóżką
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Nocturn 
Nocturn


Posty: 1591
Skąd: dokąd?
Wysłany: 21 Maj 2013, 20:43   

It’s a joke.
Heh coś mi ten pomysł przypomina :P

Szkoda, że tytuł zdradza a może o to chodziło?

Za krótko, żeby się przyczepić, bo w sumie nie ma za bardzo o co. Stylizowanie mnie, osobiście drażniące, ale do przyjęcia.
Plus za "cmok nonsensa" :P

Jest króciak, ale jakby go nie było. Przeczytałem, zapomniałem, przeczytałem jeszcze i znowu zapomniałem, a co!

Troszkę mnie ubawił.
Nie wiem czy punkt będzie, ale nie ma zdecydowanego sprzeciwu.
 
 
konopia 
Marudny maruda marudzący


Posty: 2032
Skąd: DN36
Wysłany: 22 Maj 2013, 11:48   

Jedyne które zostały mi w głowie po przeczytaniu to "Yasmin" i "Kto chodzi samotnie" może dlatego, że go nie zrozumiałem do końca, akurat ta mitologia jest mi obca.
_________________
Powinniśmy szanować poglądy religijne bliźnich, ale tylko w takim sensie i do takiego stopnia,
do jakiego szanujemy czyjeś przekonanie, że jego żona jest piękną kobietą, a dzieci bardzo mądre.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group