Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Wszystko płynie - głosowanie do 20.05

Który szort jest najbardziej porywający?
Wszystko płynie
20%
 20%  [ 6 ]
Na drugim brzegu Drwęcy
20%
 20%  [ 6 ]
Posprzątane
0%
 0%  [ 0 ]
W pogoni za...
10%
 10%  [ 3 ]
Moloch
31%
 31%  [ 9 ]
Żaden mi się nie podoba
17%
 17%  [ 5 ]
Głosowań: 24
Wszystkich Głosów: 29

Autor Wiadomość
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 6 Maj 2012, 21:47   Wszystko płynie - głosowanie do 20.05

Rozpoczynamy głosowanie, zapraszam do oceniania i komentowania.
Jeżeli coś zepsułam przy przekopiowywaniu to pisać.
Powodzenia autorom!

Wszystko płynie

– Wszyso… pynie... – Franciszek siedział na tyłach starej fabryki, a jego umysł w trzech czwartych znajdował się już w zupełnie innej rzeczywistości.
– Że co, Franuś? – zapytał Zdzisek, który był tylko odrobinę w tyle w maratonie zwanym potocznie „zapij robala”. Mężczyzna właśnie wkraczał na niebezpieczne, kręte ścieżki, na których napotykał trudne pytania o sens istnienia.
– Wszyso pynie.
– Aaa… „Wszystko płynie”. Chodzi ci, mój drogi Franciszku, o odpowiedź na fundamentalne pytanie, zadane przez starożytnych? Powiem ci, że ono też nie daje mi spokoju. „Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?” Oto nurtujące mnie problemy.
– Ne… – Franek spróbował unieść dłoń. Efekt był taki, że o mało nie wybił sobie palcem wskazującym oka.
– Nie? To może, chcesz wiedzieć dokąd zmierza świat i dlaczego wszystko ciągle się zmienia? Weźmy, na ten przykład, taką wódkę. Teraz jest, a za chwilę, jej nie ma. Znika w nas, ale zostaje przetworzona na płyny ustrojowe, a potem wraca do Matki Ziemi. I tak dalej i tak dalej…
– Taa – Twarz, Franciszka, którą zdobiła siatka zmarszczek przypominająca system kanałów na spalonej słońcem pustyni, próbowała przekazać jakąś wyjątkowo ważną ideę. Język niestety zupełnie nie chciał go słuchać.
– Rozumiem cię doskonale, bracie – ciągnął dalej Zdzisek, przyglądając się małym zielonym ludzikom i dostojnie ubranym Elfom, którym Alkoholowy Amok otworzył wrota do naszego świata. – Ten cały pęd za bogactwem i władzą przyprawia mnie o mdłości. – powiedział, po czym zwrócił większą cześć śniadania. Otarł usta wierzchem dłoni i kontynuował: – Trza umieć BYĆ, proszę szanownych Elfów. – Uniósł palec do góry, jak belfer przekazujący uczniom ważne prawdy.
– Hyyp! – podsumował głośnym czknięciem Franciszek.
– A ten cały Rząd? To nic nie robią, żeby było lepiej. Obiecywali „Zieloną Wyspę”, a mamy „Zielone *beep*”. Drożyzna, brak mieszkań dla młodych, ropa niemal po sześć złotych… – Machnął ręką. – Tamci też by nic nie zdziałali. Zamiast zająć się sprawami państwa wszędzie by stawiali pomniki. I pewnie ruszyli do wojny z Ruskimi.
– Hyyp! Hyyp!
– A te emerytury? Sześćdziesiąt siedem lat dla mężczyzn i kobiet. Wyobrażasz sobie, Franuś, kierowcę autobusu, w takim wieku? Albo ratownika na basenie? Niedoczekanie! – Wstał i pogroził pięścią pterodaktylowi, który majestatycznie płynął między obłokami. Pominął fakt, że mieszkał u matki, samochodu nie posiadał, a na emeryturę nie miał co liczyć, bo od trzydziestu lat uprawiał pasożytnictwo społeczne.
Franek sobie nie wyobrażał. Za to od dwóch minut chwytał się powietrza, usilnie próbując podnieść zadek.
– Prze… Prze…
– Tak, tak. Wszystko przewróciło się do góry nogami. Nastąpił tragiczny upadek moralności i…
– Wszystko płynie, ty idioto! – Nieziemską siłą woli Franek wykrzesał z siebie ostatnią iskrę trzeźwości.
Zdzisek przerwał wywód zaskoczony wybuchem kolegi. Mętnym wzrokiem spojrzał w kierunku, który wskazywał trzęsący się palec. Na ziemi, tuż obok nogi Zdziska, leżała przewrócona butelka po samogonie. Ostanie krople magicznego napoju właśnie wsiąkały w piach.

Na drugim brzegu Drwęcy

Stanąłem nad brzegiem Drwęcy i popatrzyłem… No, na nią popatrzyłem. Na rzekę.
Chciałoby się napisać o rwącym nurcie. Taaaaa… Albo, lepiej nawet, o szerokich, leniwie płynących wodach. Ale Drwęca to nie Amazonka. Ani nawet cichy Don.
Gdybym się dobrze rozpędził…
I gdybym solidnie się wybił…
Gdybym ważył ze dwadzieścia kilo mniej…
I gdybym miał akurat wiatr w plecy…
Wtedy być może bym prawie, prawie przeskoczył na drugi brzeg.
Mógłbym też po prostu przejść po pobliskim moście. Ale nie o to przecież chodziło.
Zdjąłem buty i podwinąłem nogawki spodni. Nie wiem dlaczego. Tak jakoś wydało mi się to słuszne, chociaż w kontekście tego co zamierzałem zrobić, co miałem nadzieję zrobić – zupełnie niepotrzebne.
Odetchnąłem głęboko kilka razy. Rozłożyłem szeroko ręce i zamknąłem oczy. A potem ruszyłem.
Jeden krok, drugi, trzeci… Ciągle sucho. Nie wytrzymałem i zerknąłem na boki.
Dziwnie to wyglądało. Z prawej strony coś jakby niewidzialna tama, z lewej rzeka płynęła sobie dalej jakby nigdy nic. A w środku ja w takim wąskim korytarzyku.
Przecież powinno być jakieś spiętrzenie, jeziorko jakieś małe powinno się zrobić. Albo co. A reszta wody powinna popłynąć sobie w cholerę i zniknąć. Raczej. Ale nie, nic z tych rzeczy. Tylko ten cholerny korytarzyk. Dziwne. Choć, jeśli się nad tym przez chwilę zastanowić – nie najdziwniejsze w tym wszystkim.
Powolutku przeszedłem po suchym dnie rzeki i wyszedłem na drugi brzeg. Za moimi plecami fale Drwęcy zamknęły się z cichym pluśnięciem.
Moj żesz ty Bożuńciu!
Faktycznie, nie się dwa razy wejść do tej samej rzeki.

Posprzątane

Ledwie przestąpił próg mieszkania, oświeciło go. Kinga na pewno mu wybaczy, będzie musiał się tylko postarać. Zaczął od starcia kurzu z mebli i posegregowania płyt na półce. Alfabetycznie, ma się rozumieć. Przy literce „L” zwątpił.
Po części za sprawą Freda, który zaczął dzikie harce w swojej klatce. Świnka morska nie lubiła Jacka, a właściwie nikogo nie lubiła. Skurwiel, pomyślał Jacek. Pogroził zwierzątku pięścią i skupił się na przygotowywaniu obiadu. Mycie, krojenie, filetowanie. Patelnia, rondel, jajko na posadzce. Nie szło mu. Za cholerę. Na dodatek Fred, jakby śmiejąc się z niego, stawał się coraz głośniejszy. Najzwyczajniej w świecie naigrywał się z chłopaka. Ja mu dam!, krzyknął i dał. Klatka zatrzęsła się, gdy uderzył w nią rzucony z całych sił but. Na chwilę wszystko ucichło.
Gdy pieczeń wylądowała w piekarniku, Jacek zabrał się za pranie. Wpakował do wiekowej pralki rzeczy z kosza. Nasypał proszku. Rzucił okiem. Dosypał proszku. Potem uruchomił odpowiedni program i wrócił do kuchni. Opróżnił kubek z kawą. Wyszedł na balkon zapalić. Chwilę pogrzebał w necie i…
Pralka ziewnęła przeciągle, oznajmując, że skończyła pracę. Jacek podniósł klapę i zaczął wygrzebywać rzecz po rzeczy, ciuch po ciuchu. Bluzka, skarpeta, podkoszulek, futrzana czapka. Futrzana… co? Szybko pognał do kuchni i prawie się posrał. Klatka stała pusta, a drzwiczki były uchylone. Znów spojrzał na czapkę, którą odruchowo wziął ze sobą. *beep*! Czapka z pazurkami?! Posprzątane…

W pogoni za...

Zbliżam się do tafli. Z daleka wygląda na chłodną, twardą i niedostępną. Kryształowe wrota broniące wstępu do innego świata. Świata, z którego zostałam porwana przez pragnących należnej mi korony rywali. Brama mogąca pozwolić mi wreszcie opuścić to posępne więzienie. Komnata zwierciadeł, komnata cudzego życia. Tyle lat patrzyłam, jak bliskie memu sercu osoby przeżywają wzloty i upadki, nie mogąc dać im znać, że tu jestem, że o nich myślę, że nie zniknęłam…

Przez długi czas czułam bezsilność i wściekłość. Ileż razy próbowałam zniszczyć otaczające mnie lustra. Ale magiczny kryształ był niewzruszony. Poddałam się. Przyjęłam do wiadomości, że nic nie odmieni losu. Na wieki pozostanę uwięziona w tym okrutnym miejscu, a ci, których kochałam odejdą w zapomnienie. Jednak nic takiego się nie działo. Obserwowałam ich życie i jakaś cząstka mnie zawsze była w nim obecna. Nie pogodzili się ze stratą. Dzięki temu znalazłam w sobie wolę walki. Obmyśliłam plan ucieczki.
Brakowało mi odwagi, energii, tej siły witalnej, która pobudzała wszystko do niekontrolowanego wzrostu. W mojej rodzinie moc przekazywana od pokoleń była ogromna. Ja jednak nie potrafiłam wykrzesać w sobie nawet iskry. Wiedziałam, że ten, który zamknął mnie w lustrzanym królestwie odebrał mi moc, ale nie mógł jej unicestwić. Gdy to zrozumiałam, postanowiłam działać. Hołubiłam każdą sekundę życia ukochanych, smakowałam ją zmysłami, choć byłam tak daleko i jednocześnie tak blisko. Dotykałam tych samych kielichów, wznosiłam toasty. Mój lustrzany koń przemierzał krainy, zdobywał lądy
i wygrywał bitwy niosąc mnie na swym grzbiecie. Stąpałam po tej samej, zielonej, mokrej od rosy trawie co mój ukochany. Oddychałam tym samym powietrzem, mimo iż nozdrza wypełniał zapach niewoli. Kumulowałam każdą nitkę energii, która rodziła się w mym ciele
i syciłam się jej istnieniem. Wiedziałam, że wystarczy nie poddawać się i za kilka lat uda mi się zgromadzić moc potrzebną do przełamania kryształowej tafli. Wiary dodawały mi obrazy
z luster, historie, których nie przeżyłam, ale uczestniczyłam w nich, jakby były moimi. Wątpliwości i obawy przed nieuchronną rzeczywistością rozwiewały uśmiechy na twarzach, ciche szepty mojego imienia, którego nie słyszałam już wieki. Umysł zdeterminowany chęcią powrotu napędzał mnie jak nigdy. Z każdą minutą czułam przypływ energii, która rozsadzała czaszkę. Jednak widziałam, że jeszcze brakuje mi siły.

W końcu nadszedł dzień spełnienia. Czekałam na niego jak zmęczone słonecznym dniem płatki kwiatów na zbawienny deszcz. Moc krąży w żyłach, niczym mleczno-złota magia. Wypełnia każdą komórkę, manifestuje gotowość do przejścia. Podniecenie sięga zenitu, ale jednocześnie trawi mnie obawa przed fiaskiem. Zbliżam się do lustra. Tafla faluje, drga pod dotykiem dłoni. Zanurzam się w gęstą, kleistą maź. W gumę, która rozciąga się przy każdym nacisku. Odradzam się w łonie kryształowego zwierciadła. Rozdzieram materię krępującą dostęp do nowego, a zarazem starego świata. Wypełzam z otchłani pułapki.
Krok, zachwiany, niestabilny jak pierwszy gest nowonarodzonego dziecka, pełen wątpliwości, nieufności. Wróciłam, odnalazłam drogę. Pokonałam okrutny los... I spojrzałam na świat. Po raz pierwszy i po raz ostatni. Świat zginął wraz z toksycznym tchnieniem zagłady. Zostałam oszukana, odebrano mi życie po raz drugi. Uwierzyłam w kłamstwo lustrzanego odbicia. Panta rei, nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki, ani nie przeżyjesz życia dwa razy…


Moloch

Czarna dziura płynie łeb w łeb z golden retrieverem, mija ich leniwym ruchem marksizm, ścigają go gruszki, miłości, czasowniki i wymiary.
Pozytony minęły ogórkową, na kolejnym zakręcie woda bierze wewnętrzną krawędź po krawędzi zewnętrznej, płynąc z prądem szybciej od chmury tachionów.
Płynie tędy nawet Tutaj, Dzisiaj i Wczoraj, płynie tędy i Tam i Przedtem i Potem i Wtedy i Nigdy i Nigdzie. Wszystko tędy płynie. Nawet Nic.
– Restart, do jasnej cholery, restaaaart! – krzyczą głośniki, syrena wyje, kogut obraca się wściekle.
– Jeszcze trochę, a będzie można ugotować z nich zayebiście warzywny rosół – mruknął Johnes, zagryzając cygaro.
– Mięsa nie zabraknie. – mruknąłem, zerkając w stronę wyjeżdżającego z Molocha wózka. Tłuścioch spadał niemalże z obu jego stron jednocześnie.
W milczeniu ruszyliśmy do kawiarni, kolejna porcja przesłuchań dopiero jutro.
– Zgłodniałem.
– Mhm. Reflektujesz na warzywną?
– Coś ty, do sekcji szpitalnej za daleko.



Ilu oddałoby za nasze posady żony, kończyny albo nawet psy? Miliony.
Kawiarnia, wódka na stole, jazz płynie z głośników. Pracowaliśmy dzisiaj dwie godziny, zjedliśmy za pieniądze Pentagonu, pijemy z funduszy DARPA, półroczny urlop minie nam na podróżach, dniówka przekracza PKB niejednego afrykańskiego zadupia. Tylko co z tego?
– W CERNIE przynajmniej wiedzieli. Higgs. Tu i tu, tyle a tyle GeV’ów, wykonamy miliard zderzeń i wiemy – jest albo nie ma. A my? – Jhones charknął tylko, nalał.
– Niby nam płacą, ale… Zresztą, sam nie wiem, czy nie rzucić tego cholerstwa. Nudzę się, wiesz, Jhones? Chciałbym wreszcie coś zrobić. Zmienić! Polej-no, śmiało, śmiało… – Jak zwykle tylko zagryzł mocniej cygaro i łypnął spode brwi zrośniętych.
– Twoja dniówka…
– Tak, tak, przekracza dochód matki szefa z dwustu klientów. Ale – nuda, Jhones, nuda.
– Wleźże do Molocha, zawsze jakaś odmiana.
– Mówisz…? – zaintrygował mnie teraz. Spojrzałem nań bacznie.
– Co się gapisz? No jasne, że odmiana. Z frustrata w warzywo, droga wolna. – znowu charknął, popił, cygaro.
Westchnąłem i przejrzałem się w wypolerowanym blacie.
Mark Sadman, 48. Koordynator projektu „Exodus”.
Byłem tu, kiedy pierwszy raz odpalono tunel Molocha. To było w dwa lata po udowodnieniu twierdzeń Platona, równoległy wszechświat, Idee i te sprawy. Fundusze mieliśmy nieskończone, bo jaki projekt może dać większe korzyści niż taki, który pozwala podejrzeć wszystkie inne, przyszłe i obce, projekty w formie Idealnej?
I tym sposobem siedzę tu i patrzę codziennie na to samo: wprowadzają do kabiny człowieka, oplatają gęsto mackami przewodów, zatrzaskują grodzie. A potem przez tunel płyną Idee, dziurka od klucza zostaje odsłonięta, człowiek podgląda inny wszechświat. I co? W najlepszym wypadku zostaje z niego kompost, w najgorszym – niszczy aparaturę wewnątrz.
Obudził mnie kuksaniec w bok.
– Idź już spać, Mark.



– Zrobił to.
– Mhm. Kretyn.
– Siedzi tam od godziny, Moloch idzie pełną parą, na powierzchni wyblankowało z prądu pół sektora.
– Kretyn, mówię. Ale jak się wytoczy, to za szkody raczej i tak nie odpowie. Zresztą…
– Patrz!
Jhones, zagryzając cygaro, patrzył.
Moloch zwolnił, aparatura ucichła powoli, kończąc pracę z głośnym syknięciem – to hydrauliczne siłowniki otworzyły olbrzymie grodzie.
Mark wyszedł powoli, idealnie trzymając pion. Gestem powstrzymał zgraję medyków i techników, spojrzał się w dal, odchrząknął.
– Znalazłem. Znalazłem Szczęście. Jest jak drzewo, składa się z wielu innych idei, ale główna, ten pień Szczęścia… – Krew chlusnęła na betonową posadzkę z uszu i nozdrzy, z cichym plaśnięciem upadły gałki oczne. Nie żył jeszcze zanim puściły mu zwieracze.
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
Ostatnio zmieniony przez Sauron 6 Maj 2012, 22:04, w całości zmieniany 6 razy  
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 6 Maj 2012, 21:57   

W ankiecie nie uwzględniono opowiadania "Posprzątane".
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 6 Maj 2012, 22:03   

Rzeczywiście, hańba mi...
Poprawiłam i teraz nie chce wczytać opcji "Żaden się nie podoba"... poprawiam i poprawiam a ankieta mnie ignoruje... Uparta jakaś.
Edit: Dobra, mam, ale jestem mniej więcej tak ogarnięta jak Jar Jar, więc możliwe, że coś jeszcze jest nie tak.
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 6 Maj 2012, 22:15   

Posp... znaczy przeczytane. Hm. Gdybym miał w tej chwili zaptaszkować którąś opcję, byłaby to właśnie ta ostatnia. :|

Poczekam. Może się uleży.
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 7 Maj 2012, 13:41   

pierwsze wrażenie - nie jest dobrze, jeszcze dam temu poleżeć i pomyślę, ale na razie widzę kandydata na półpunkta, dwa na pograniczu i dwa na minus
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Arya 
Stefan Sławiński


Posty: 2628
Skąd: Lublin
Wysłany: 7 Maj 2012, 16:59   

Moloch.
 
 
B.A.Urbański 
Komandor Koenig


Posty: 605
Skąd: Wawa
Wysłany: 7 Maj 2012, 17:30   

Przeczytałem wszystkie, ale zgadzam się, że jeśli mam dać jakiś punkt to muszą poleżeć.
_________________
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!

B.A. = Bad Attitude
but you can just call me B.A.
 
 
mesiash 
Sedecimus


Posty: 1855
Skąd: Stolica
Wysłany: 9 Maj 2012, 09:29   

Na drugim brzegu Drwęcy , tylko dlatego że jako jedyny mnie nie odrzucił, nie zniesmaczył, nie zmęczył i był w miarę przejrzyście napisany.
_________________
The difference between "space-based clean power station" and "unimaginably powerful orbiting death ray" is mostly semantics and hope. - ponoć Asimov
 
 
Kruger 
Zombie Lenina


Posty: 476
Skąd: Wrocław
Wysłany: 9 Maj 2012, 11:45   

Dałem na Molocha.
Jakoś tak - lubię (jak wiecie) z jakąś historią miec doczynienia, a tu jest najciekawsza.
Tylko prześwięcam autora za to zdanie:
Cytat
Nie żył jeszcze zanim puściły mu zwieracze.

Raczej: Nie żył już, gdy puściły mu zwieracze.
Bo jeśli "nie żył jeszcze", tzn. że potem zaczął znów żyć :)
_________________
Niespełniony ałtor a także troll, tetryk i maruda.
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 10 Maj 2012, 14:21   

Kruger, a może " Nie żył, jeszcze zanim puściły mu zwieracze"?

Przeczytałam. Ogólnie- dziwnie. Też musi się uleżeć.
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 10 Maj 2012, 17:50   

Dobra. Uleżało się. Punkt dla Molocha.
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 11 Maj 2012, 08:18   

A ja czegoś w Molochu nie rozumiem: skoro człowiek po wyjściu z kabiny albo nie żyje, albo jest warzywem to w jaki sposób te inne światy są podglądane?? Robią to te przewody, którymi jest oplatany?? Jeżeli tak, to po co ten człowiek w kabinie?? Nie kapuję tego...
_________________
What Codringher Hears
 
 
 
Kruger 
Zombie Lenina


Posty: 476
Skąd: Wrocław
Wysłany: 11 Maj 2012, 10:15   

Fakt, Lynx, przecinek również załatwia sprawę.
_________________
Niespełniony ałtor a także troll, tetryk i maruda.
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 11 Maj 2012, 10:29   

Przeczytałam i niestety nic mnie nie porwało, dobrze chociaż, że i diabli mnie nie wzięli.
Najbliżej punktu był "Moloch".
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 11 Maj 2012, 11:06   

Jako gospodyni edycji będę świecić przykładem i napiszę krótkie komentarze.
Wszystko płynie
Jakoś tak nie lubię tekstów, w których główną rolę grają pijacy, menele i tym podobne osobniki. Na korzyść szorta przemawia język, czytało mi się szybko i bez problemów. Nad punktem się zastanowię.
Na drugim brzegu Drwęcy
Z morzami też się tak czasem robi.
Cytat
Mógłbym też po prostu przejść po pobliskim moście. Ale nie o to przecież chodziło.

To o co? Bo jakoś tak nie mogę zrozumieć :(
(chwilę później) Aaa... w sensie chciał sprawdzić, czy da się wejść dwa razy do tej samej rzeki?
Posprzątane
Rzeczywiście, świnka morska to prawdziwe wcielenie zła, uosobienie okrucieństwa i żądzy krwi, niosąca śmierć bestia.
Cytat
Pralka ziewnęła przeciągle, oznajmując, że skończyła pracę.

A to ciekawe... może powinna wcześniej chodzić spać? Chyba, że to z moją pralką jest coś nie tak, a ziewanie to normalna dla tych urządzeń metoda porozumiewania się.
W pogoni za...
Bohaterka za dużo smęci. Ja rozumiem, że jej sytuacja była delikatnie mówiąc nieciekawa, ale nie wywołała we mnie żadnych emocji czy czegoś. Zaklinałam ją tylko, żeby skończyła ględzić.
Cytat
Świat zginął wraz z toksycznym tchnieniem zagłady.

Cooo? :shock:
Moloch
Pierwsze skojarzenie to statek - gigant z powieści Waltera Moersa.
Cytat
Czarna dziura płynie łeb w łeb z golden retrieverem, mija ich leniwym ruchem marksizm, ścigają go gruszki, miłości, czasowniki i wymiary.
Pozytony minęły ogórkową, na kolejnym zakręcie woda bierze wewnętrzną krawędź po krawędzi zewnętrznej, płynąc z prądem szybciej od chmury tachionów.
Płynie tędy nawet Tutaj, Dzisiaj i Wczoraj, płynie tędy i Tam i Przedtem i Potem i Wtedy i Nigdy i Nigdzie. Wszystko tędy płynie. Nawet Nic.

Tak.
Jakoś tak mi nie podszedł. Przeczytałam drugi raz i było bardziej zrozumiale, ale nadal trochę męczące.
Poza tym, nie rozumiem w czym problem, odpowiedź na wszystkie pytania nękające ludzkość jest znana już od pewnego czasu, to 42.

Nad punktami się jeszcze zastanowię.
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
Buka 
Gollum

Posty: 16
Skąd: z nienacka
Wysłany: 11 Maj 2012, 20:14   

Po dłuższym zastanowieniu... Moloch
_________________
Always Look On The Bright Side Of Life
 
 
Adrianna 
Luke Skywalker


Posty: 209
Skąd: Warszawa
Wysłany: 12 Maj 2012, 17:08   

Wszystko płynie - Przegadany żart. Do tego rozmowa meneli jakoś mnie nie wciągnęła. Na plus to, że nieźle napisane - lekko się czytało.

Na drugim brzegu Drwęcy - Nawet fajny pomysł. W pewnym momencie trochę niejasno to napisane, ale mimo wszystko czytało się nieźle.

Posprzątane - Ble. A poza tym to jakoś nie chwyciło - nie interesuje mnie historia upranej świnki morskiej... I nie bardzo widzę, czemu by miała... Dla mnie też troszkę "obok" zadanego tematu.

W pogoni za - Trochę przegadane i zbyt egzaltowane, moim zdaniem. Ale jest jakiś kawałek opowieści, temat wykorzystany całkiem nieźle.

Moloch - Ciężko mi się to czytało. Za drugim podejściem stało się trochę jaśniejsze, ale pomysł nadal "nie chwycił". I sama końcówka mam wrażenie, że stylistycznie odstaje.

Ostatecznie, po dłuższym zastanowieniu punkty pójdą na Na drugim brzegu Drwęcy i W pogoni za... Nie zachwyciły mnie, ale były lepsze od reszty. A trudno mi spośród nich zdecydować, który bardziej zasługuje.
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 14 Maj 2012, 21:33   

Połowa czasu już za nami, a zarówno z komentarzami, jak i głosowaniem słabo. Niedługo zapomniany przez wszystkich, zaniedbany wątek szortowy ucieknie od nas, wyewoluuje w nieznającego litości potwora i będzie nam niósł śmierć i zniszczenie w zemście za zrujnowaną młodość. Pomyślcie o tym. to ogromna odpowiedzialność.
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 15 Maj 2012, 19:32   

Nie wiem w jaki sposób oceniają króciaki inni, to znaczy - trochę wiem, ale u mnie to wygląda tak:
Czytam raz, jeśli mi się jakiś podobał na tyle, żeby zapunktować - punktuję, jeśli nie - to nie. Wszystko. Nie ma odleżyn, nie ma drugiego czytania [chociaż często wracam do tekstów już po zakończeniu głosowania].
Nie wiem, czy to dobra taktyka, ale mnie odpowiada.
Tym razem bez punktów z mojej strony.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 15 Maj 2012, 21:38   

A ja tam uważam, że masakry nie ma, a nawet gorzej bywało :)

Zapunktuję Wszystko płynie za sympatyczną prostotę i Molocha za zakręcenie...
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
Lynx 
Wyduldas Napfluj


Posty: 7038
Skąd: znad morza
Wysłany: 16 Maj 2012, 09:30   

Uleżało się. Głos na:

Wszystko płynie
_________________
http://zrozumiecswiat.pl/7.html
 
 
tullia 
Jaskier


Posty: 92
Skąd: w-m
Wysłany: 17 Maj 2012, 15:15   

Jakoś ciężko było tym razem się zdecydować.

Punkty:
Wszystko płynie
Moloch
 
 
J.Tanar 
Jaskier


Posty: 74
Skąd: na północ od czakramu
Wysłany: 18 Maj 2012, 00:34   

Punkt na Molocha.
 
 
Matrim 
Kwiatek


Posty: 10317
Skąd: Zagłębie i Wielkopolska
Wysłany: 18 Maj 2012, 10:07   

Zdecydowanie Moloch.
_________________
Scio me nihil scire.

"Nie dorastaj, to jest gupie i nie daje się cofnąć. Podobno." - Martva
 
 
 
agnieszka_ask 
marzenie


Posty: 6284
Skąd: Leprechaundia
Wysłany: 19 Maj 2012, 10:54   

Wszystko płynie - raczej mnie nie zaskoczyło. już po kilku zdaniach wiadomo, że chodzi o butelkę.
Na drugim brzegu Drwęcy - żyło, żyło i zdechło.
Posprzątane - moja pralka tez ziewa, jak skończy prać ;) , no może raczej wzdycha :D
W pogoni za... - w pogoni za sensem chyba. mniej wydumanego słownictwa, a więcej treści i będzie wiadomo, o co autorowi chodzi.
Moloch - mógłby być ciekawą historią, ale wyszedł zagmatwany i mętny.

punkt dla Wszystko płynie, a raczej dla jego postaci drugoplanowych.
_________________
najlepszym filozofem jest ten, kto potrafi się śmiać :D
 
 
Freja 
Luke Skywalker


Posty: 201
Skąd: Łódź
Wysłany: 20 Maj 2012, 00:42   

Moloch - najciekawsza historia.
 
 
Marcin Robert 
Orient Men


Posty: 1476
Skąd: Nowy Targ
Wysłany: 20 Maj 2012, 16:19   

Punkt będzie tylko jeden, dla: Na drugim brzegu Drwęcy.
 
 
B.A.Urbański 
Komandor Koenig


Posty: 605
Skąd: Wawa
Wysłany: 20 Maj 2012, 19:51   

Punkt na Moloch i Na drugim brzegu Drwęcy.
_________________
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!

B.A. = Bad Attitude
but you can just call me B.A.
 
 
Ziemniak 
Agent dołu


Posty: 5980
Skąd: Kraków
Wysłany: 20 Maj 2012, 20:52   

Na drugim brzegu Drwęcy.
_________________
Starzejesz się gdy odgłosy, które wydawałeś kiedyś w trakcie seksu wydajesz obecnie wstając z łóżka
 
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 20 Maj 2012, 20:53   

Na drugim brzegu Drwęcy.
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group