Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Szorty Afrykańskie - "te drugie" - do 7 listopada

Wybierz pierwszy z drugich :)
Inni
40%
 40%  [ 9 ]
Za dziesięć lat stąd odejdzie, może za sto
31%
 31%  [ 7 ]
Koza ofiarna
9%
 9%  [ 2 ]
Źródło
0%
 0%  [ 0 ]
Detektyw Moretz
18%
 18%  [ 4 ]
Głosowań: 22
Wszystkich Głosów: 22

Autor Wiadomość
Bellatrix 
Batman


Posty: 531
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Października 2010, 20:16   Szorty Afrykańskie - "te drugie" - do 7 listopada

Jako, że limit szortów został przekroczony a uznaliśmy z Brajtem, że szorty drugie są warte pokazania, bonusowo dajemy mini-ankietę, w której możecie zagłosować na jeden, wybrany szort z tych, którzy autorzy oznaczyli jako "te drugie".

Miłej lektury:)

B&B



Inni

Nyasha biegła po życie. Przedzierała się przez wysoką trawę, tratując wyższe krzaki i co chwilę wpadając na ukryte między szerokimi liśćmi pnie palm.
Nie czuła bólu, zamiast tego jej serce szarpała narastająca rozpacz. Zło, o którym tyle słyszała i które kiedyś odarło ją z dzieciństwa, wróciło, przyszło po nią, niszcząc wszystko co miała, wyganiając z rodzinnego domu.
Mogła jedynie biec, byle dalej i dalej. Dostać się w pobliże Mwanzy, zatrzymać którąś z ciężarówek jadących z głębi lądu i wierzyć, że nie trafi na kolejnych szaleńców, że obcy ludzie pomogą jej i ochronią. Mimo wszystko.
Nad Jeziorem Wiktorii, tacy jak ona nie mieli lekkiego życia. Byli inni, odrzucani, wykpiwani, zawsze lżeni i poniżani. Mówiono, że są dziećmi diabła, wyklętymi i złymi, nazywano „zerami”. Jednak, od kilku lat nikt nie posuwał się dalej. Stare szamańskie gusła nie odbierały ludziom rozumu.
Teraz, kiedy bieda znowu zagościła w rybackiej wiosce, zło powróciło.

Wtargnęli do jej domu w środku dnia, roztrzaskując delikatne drzwi. Zalśniły naostrzone maczety, jak kiedyś…
W Nyashy odżyły uśpione wspomnienia. Oczy dziecka patrzyły wtedy bez zrozumienia, jak ojcu ucinano ręce i nogi, jak rozpruwano ciało, zbierano krew, obcinano włosy z martwej głowy. Dopiero jakiś czas później dowiedziała się o szamańskich wierzeniach, w których śmierć jej ojca, jego trzewia i członki, miały dać szczęście zdziczałym oprawcom. To, że wtedy przeżyła, zdawało się cudem. Była przecież, jak on. "Przejęła jego jasność", mówili lekarze z miasta.
Teraz ktoś o tym pamiętał.
- Nyasha, uciekaj! – stara matka krzyknęła i rzuciła się na intruzów.
Dwa potężne ostrza przecięły jej ciało.

Dziewczyna, wyczerpana i przerażona, wypadła z krzewów i drzew. Promienie słońca zaatakowały wściekle, paląc delikatną skórę. Czerwone oczy albinoski mrużyły się w blasku, nieprzyzwyczajone do bezpośredniego światła.
W którymś momencie źle skręciła, któreś bolesne uderzenie w łydkę sprawiło, że zatoczyła się, jezioro nie było już po prawej stronie. Nieprzytomna z bólu i zmęczenia, nieświadoma, wpadła wprost na ścigających.
Białe zęby zalśniły złowieszczo w ciemnych, spoconych twarzach. Błysnęły maczety. Na dwóch nadal utrzymywała się zakrzepła krew jej matki.
Nyasha opuściła głowę. Słońce, przed którym ukrywała się przez całe życie, piekło ją okrutnie. Na delikatnej, bladej skórze powoli tworzyły się bąble. Dziewczyna z szaloną desperacją chłonęła ostatnie, wyraźne uczucie. Ból.
Zamknęła oczy i wciągnęła powietrze – zapach kwiatów i jeziora.
Grupa czarnych rybaków - jej sąsiadów, ludzi, których znała - zbliżała się powoli. Rozluźnili się, widząc jej rezygnację.

Czy jej białe, przeklęte ciało przyniesie im szczęście?
Spojrzała po raz ostatni. Coś poruszyło się za czarnymi sylwetkami. Głuchy, głęboki pomruk zatrzymał ich w miejscu. Odwrócili się, przekrzykując nawzajem. Maczety wypadły z zaciśniętych rąk. Czarne ciała zagrały w słońcu i splotły w krwawym tańcu z czymś niepostrzeżenie szybkim i gwałtownym.
Nyasha nawet nie zdążyła zareagować. Przerażona, ale i zafascynowana widokiem, wciąż stała w bolesnych promieniach słońca. Słyszała te legendy, zawsze jednak uważała, iż opowiadane przez matkę historie miały jedynie dodać jej odwagi. Nie wierzyła, choć bardzo chciała. A teraz…
… widziała jak świeża krew odznaczała się wyraźnie na ogromnym pysku. Nad rozszarpanymi ciałami ogromny lew spojrzał na nią rozumnie i smutno.
Był biały.



Za dziesięć lat stąd odejdzie, może za sto

– Skąd to masz? – zapytałem, ale arabski sprzedawca, trajkocząc głośno do innego klienta antykwariatu, nie zwrócił na mnie uwagi. "Antykwariat" to raczej szumne określenie zadaszonego arkuszem blachy nędznego ślepego zaułka, liczyło się jednak to, co zgromadzono w porozstawianych na ziemi skrzyniach, pudłach, a nawet starej umywalce. Ozdoby, drobne przedmioty, naczynia i mnóstwo zwykłych śmieci. Słowem: skarby.
- Skad to masz, czlowieku!? – krzyknąłem, potrząsając połówką bransolety. Dla starego Araba jeszcze jeden kawałek starej blachy, a dla mnie być może fortuna: wygrawerowany, urwany w połowie litery „n” napis głosił:„Anthoine de Sain”. Jeśli to oryginał…
Sprzedawca spojrzał na mnie wreszcie, a uśmiech zniknął z jego ust.
– Na pustyni miejsce – odpowiedział łamaną angielszczyzną. – Tam znaleźć.
Czyżby znalazł to na pustyni?
– Był tam samolot? – Czy to możliwe, że dotarł na miejsce katastrofy? Minęło przecież ponad dwadzieścia lat!
– Stary samolot, katastrofa – potakiwał, wpatrzony we mnie czarnymi, głęboko osadzonymi oczami. – Przewodnik zaprowadzi.
– Dwa dni drogi. Umie pan jeździć na wielbłądzie? – wtrącił się mężczyzna, z którym rozmawiał wcześniej sprzedawca.
Jeśli to ten samolot, byłem gotów ujeżdżać choćby strusia.
– Ile to będzie kosztować? – spytałem.

***

Do oazy dotarliśmy już nocą.
Wielbłądy spały z wyciągniętymi na piachu szyjami, przewodnik zagrzebał się w swoim posłaniu, a ja siedziałem przed ogniskiem i rozmyślałem.
Gdybym był po prostu turystą, noc pod gołym niebem z gwiazdami błyszczącymi jak brylanty na granatowym niebie przepełniłaby mnie zapewne uniesieniem i poczuciem obcowania z nieskończonym, pierwotnym pięknem. Ja jednak myślami byłem na Ziemi, już w następnym dniu.
Byłem przy samolocie.
Czy możliwe, że będę tam pierwszy? Że żaden europejczyk nie trafił tam przede mną? Że to ja odnajdę samolot Antoine’a de Saint-Exupery’ego?
Zatopiony w myślach nie zauważyłem nawet, że rąbek słonecznej tarczy ukazał się nad szczytami wzgórz. W tej samej chwili przebudził się mój przewodnik.
– Ruszamy – rzucił.
Zacząłem gasić ognisko.

***

O zmroku stanęliśmy u stóp wysokiej na dobre dwadzieścia metrów wydmy. Wyglądało na to, że zabłądziliśmy. Przewodnik zeskoczył z wielbłąda i zabrał się za rozpalanie fajki.
– Dokąd teraz? – zapytałem.
– To tutaj – odparł, zaciągając się dymem.
Musiałem go źle zrozumieć. Albo on mnie.
– Gdzie samolot?
Wskazał ręką na wydmę i uśmiechnął się blado.
– W wydmie? To jakieś żarty!? – krzyknąłem. – Jak niby to stamtąd wydostaliście!? – Wyciągnąłem z kieszeni bransoletkę i potrząsnąłem mu nią przed nosem. – Urządziliście tu wykopaliska czy co?
Patrzył na mnie, jakby nie rozumiał w ogóle, co mówię i o co się wściekam. Naprawdę nie wiedział czy po prostu naciągnął mnie na okrągłe dwieście dolców?
– Tu miał być samolot, człowieku – mówiłem, chociaż nie wierzyłem już, że cokolwiek do niego dociera. – Samolot Antoine’a de Saint-Exupery’ego. Z niego wyciągnęliście tę bransoletkę, tak? Jest na niej jego nazwisko.
– Tak, proszę pana. To było dwadzieścia lat temu, ale samolot połknęła wydma. Pustynia daje i zabiera, nie słucha człowieka. Tylko Allah może jej rozkazywać. Za dziesięć lat wydma stąd odejdzie, może dopiero za sto.
Otworzyłem usta do odpowiedzi, ale zrezygnowałem. Nie miałem tak naprawdę nic do powiedzenia.
Wydawało mi się, że Arab uśmiecha się ironicznie i rozumiałem to doskonale. Chciwi głupcy nie zasługują na nic więcej, niż ironiczny uśmiech.
Na szczęście zbliżała się noc. Mogłem przynajmniej w spokoju popatrzeć na gwiazdy. Nigdzie mi się już nie spieszyło.


Koza ofiarna

Moi współplemieńcy tańczyli dookoła ogniska. Trzeba było prosić bogów o łaskę. W naszej wiosce zdarzyło się coś bardzo dziwnego.
- To znak od bogów – powiedział kapłan.
- Czy ich rozgniewaliśmy?
- Tak, tak! Są bardzo źli. Dlatego nasłali na nas spłaszczony księżyc, przywołali dzień i porwali twoją kozę. To ostrzeżenie.
To wszystko było bardzo dziwne. Nikt nie przypominał sobie, by kiedykolwiek rozgniewani bogowie robili coś takiego.
Trzeba było tańczyć w maskach i składać ofiary.
W dodatku rano proso na poletku okazało się być gdzieniegdzie ścięte. Kapłan od razu zaczął biadolić, że czeka nas kara za obrażanie bogów i żebyśmy natychmiast złożyli ofiarę. Ja już nie miałem z czego, bo moją kozę porwano.
To było naprawdę bardzo dziwne.
* * *
- Jakie mamy rozkazy, admirale?
Przywódca statku przyjął dumną pozę, słysząc swój nowy tytuł.
- Pozostawili nam wolną mackę.
Pierwszy oficer zaczął podskakiwać. Przyssawki z plaskiem odrywały się od podłoża statku.
- O, lećmy do Amekrzyki!
- Ameryki – poprawił go admirał. Na twarzy pierwszego oficera wykwitł ciemnofioletowy rumieniec.
- Tak, tak, o to mi chodziło. Lećmy do Ameryki.
- Nie – admirał skrzywił się, wysuwając mięsisty język.
- Dlaczego?
Admirał wywrócił jednym, wyłupiastym okiem.
- Są strasznie nudni. Jak już cudem uda im się nas zauważyć, robią tylko sensację, piszą artykuły o spisku rządu i mają wielką radochę. Zachowują się jak tlanpaliki, którym ktoś zerka do gniazda. Mają tak małe mózgi, że używają komputerów, by myślały za nich. Co za prostactwo! Musimy znaleźć cywilizację na naszym poziomie. Odwiedzimy inny kontynent. Może Afrykę.
* * *
- To jest ta świetna cywilizacja na naszym poziomie? – pierwszy oficer był zawiedziony.
- Nie oceniaj ich przedwcześnie. Może są tak rozwinięci, że przewidzieli nasz przylot, a te chatki i poletka to tylko kamuflaż – odparł z miną znawcy admirał.
Coraz bardziej się zniżali.
- Nie wygląda na to – powiedział pierwszy oficer – radary nie wykrywają elektroniki.
- Może ukryli dla niepoznaki…– admirał stracił pewność siebie - Jak można ich sprawdzić? Wysłać jakichś dyplomatów?
- Ja wiem. Suń się. – pierwszy oficer wepchnął się przed stery, ignorując oburzenie przywódcy. Zniżył statek. Widzieli już dokładnie, jak mieszkańcy wioski wskazują na latający spodek.
- Proszę cię, nie zrób czegoś idiotycznego! – poprosił admirał.
- Nie sądzę, aby byli szczególnie rozwinięci. Nic tu po nas.
- To oddal się od sterów na odległość co najmniej czterech fildiów. Zapominasz, kto tu rządzi.
Widząc jednak, że załoga doskonale się bawi, przestał protestować.
- Lecieliśmy tu na marne, to chcę mieć chwilę zabawy – pierwszy oficer nie ruszał się z miejsca – Pff… krów nie ma. O, jest koza.
Włączył promień przechwytujący. W wiosce zrobiło się jasno jak w dzień. Ludzie wyszli przed chaty i z niepokojem obserwowali lśniące, płaskie coś ze strumieniem światła i pędzącą w jego kierunku kozą.
- Daj już spokój – poprosił admirał.
- Chwila, chwila! Tam mieli jakieś pole.
Pierwszy oficer powycinał w prosie kręgi i z głupkowatym uśmiechem odszedł od sterów.
-Zidiociała galareta – mruknął admirał – wracamy na planetę macierzystą. Trzeba coś zrobić z tą kozą.


Źródło

Do wioski dotarli przed zmrokiem. Schowane w niewielkiej dolince skupisko krytych trawą chat łatwo mogli przegapić w ciemności. Mężczyźni stanęli nad krawędzią.
Jeden z nich kucnął, oparł strzelbę o kolano i wyciągnął zza pazuchy mapę. W gasnącym świetle dnia niewiele zdołał odczytać. Po chwili skinął na stojącego z boku przewodnika.
- Jesteś pewny, że to tu, Maundu?
Murzyn skinął głową.
- Tak, bwana Burns. Tu mieszka.
Mężczyzna spojrzał na leżącą poniżej wioskę.
- Wygląda na opuszczone miejsce. Wymarłe.
- Mądry Kufa jest samotnik - wydukał przewodnik. - Ale są tu ludzie. Pomocnicy. Oni śpią gdy noc.
Burns dotknął schowanego pod koszula medalionu z kości słoniowej. Pokiwał głową.
- Złóżmy więc wizytę Mądremu Kufie. Carson, Howe zapalcie pochodnie. Broń w pogotowiu. Maundu nie odstępujesz mnie na krok.
- Tak, bwana.
- Idziemy.
***
Tylko przed jedną z chat płonęło ognisko. Podeszli bliżej.
- Kuacha! – nie trzeba było wyciągniętej w zdecydowanym geście ręki, by ich zatrzymać. Ton skrzekliwego głosu był wystarczająco stanowczy.
Mądry Kufa stał tuż na granicy światła. Chude ciało okryte było prostą suknią. Wspierał się oburącz na drewnianym kosturze. Nie dostrzegli jego twarzy, ale czuli na sobie przenikliwy wzrok.
Maundu padł na kolana i schylił głowę mówiąc coś szybko. Burns skłonił się niedbale. Carson i Howe nie zareagowali, unieśli tylko wyżej pochodnie.
- Powiedz mu, dlaczego tu jesteśmy - polecił Burns.
Maundu wykonał polecenie, tłumaczył szybko od czasu do czasu pomagając sobie gestami. Wskazywał na Burnsa i jego kompanów, gdzieś za siebie. Starzec odwarknął krótko.
- Mądry Kufa pyta, dlaczego wy, stare białe ludzie, wierzą w bajki - przetłumaczył przewodnik.
- Powiedz mu, że w ostatnio kilkunastu ludzi przepadło z powodu tych bajek.
Maundu powiedział. Skrzekliwy śmiech starca przeciął ciemność niczym nożem. Odpowiedział coś, krztusząc się ze śmiechu. Potem wskazał gdzieś w bok.
- Hapa ni maji yako ya maisha.
Burns poszedł we wskazanym kierunku. Kilka kroków od ogniska spomiędzy kamieni biło źródło czystej wody. Uśmiechnął się.
- Pilnujcie go.
Schylił się, położył strzelbę na ziemi i nabrał wody w złożone dłonie. Wypił jednym haustem.
Nie poczuł nic. Dotarł tam, gdzie inni zawiedli. Napił się ze Źródła Życia i nic się nie zmieniło, choć gardło zaczęło go piec. Dopiero po chwili dotarł do niego skrzekliwy śmiech Mądrego Kufy. Odwrócił się.
Wioska rozbłysnęła światłem. Teraz przed każdą chatą płonął ogień, było jasno jak w dzień. A Kufa śmiał się dalej.
Z chat zaczęli wychodzić ludzie. Było coś nienaturalnego w ich chodzie, jakby nie do końca panowali nad swoimi ciałami. Śmiech Kufy grzmiał nad okolicą. W żołądku Burnsa coś się zagotowało.
- Ty sukin...
Rzucił się biegiem w kierunku Kufy. Carson i Howe patrzyli oniemiali. Burns wyciągnął ręce, chcąc pochwycić wysuszonego starca, ale nagle zwinął się w sobie. Ból podciął mu nogi, przewrócił, padł Kufie u stóp. Z góry patrzyły na niego przesłonięte bielmem oczy Mądrego.
- Chciwość was zabija. - To nie był głos szamana. Obok starca stał Maundu. Po zabobonnym strachu nie było śladu, mówił nienagannie po angielsku. - Szukałeś Wody Życia, Burns. A znalazłeś Wodę Życia po Śmierci. Tak jak inni.
Krąg postaci zacieśniał się. Carson strzelił pierwszy, ale choć jego cel został trafiony prosto w głowę, nie zwolnił marszu, chwycił Carsona i skręcił mu kark. Howe zemdlał.
Burnsa trawił ogień. Podniósł się z trudnością. I pokuśtykał w ciemność. Krąg postaci rozstąpił się przed nim.
- Wrócisz do nas! Wrócisz na pewno - krzyknął za nim Maundu. - Chciałeś odebrać nam naszą ziemię, więc zostaniesz z nią na zawsze. Na zawsze, Burns!
Mądry Kufa ciągle się śmiał.


Detektyw Moretz

Moretz umarł. Właściwie tak naprawdę nie umarł, lecz za pomocą mieszanki ziołowej i medytacji doprowadził się do stanu podobnego śmierci klinicznej. Opuścił jednak biologiczne ciało, które zobaczył wyciągnięte pod sobą na leżance. Na stoliku obok tkwiła figurka uszebti, o ledwo zaznaczonych ludzkich kształtach. Detektyw rozejrzał się i dostrzegł tunel, który nagle pojawił się w ścianie pokoju. No cóż, robota czeka. Nie zwlekając wleciał do tunelu i pozdrowił napotkanego na jego końcu strażnika. Wymówił po staroegipsku hasło dostępu, a wówczas strażnik przepuścił go do świetlistej bramy. I wtedy Moretz znalazł się na polnej drodze, prowadzącej wśród palm do płynącej w oddali wielkiej rzeki. Staroegipskie zaświaty stawały się ostatnio coraz bardziej popularne. Umożliwiały całkiem wygodne życie po życiu na Polach Jaru, a w ciągu dnia powrót do grobu i kontaktowanie się z żyjącymi krewnymi. Detektyw nie był tu po raz pierwszy, nie tracił więc czasu na podziwianie widoków, lecz ruszył raźno ku zachodowi.

Na granicy pustyni natknął się na dorodną sykomorę, a gdy podszedł bliżej, wprost z drzewa wyszła kobieta w obcisłej sukni i w dziwnym kapeluszu, ozdobionym krowimi rogami, między którymi znajdował się błyszczący, metalowy dysk. Bogini Hathor trzymała przed sobą tacę pełną jadła i napitku. Miłe powitanie, lecz jeśli detektyw nie chciał utknąć tutaj na zawsze, musiał się od niego grzecznie wymówić. Powiedział więc kilka magicznych formuł, a wówczas bogini zniknęła.

Szedł dalej. Od czasu do czasu natykał się na innych wędrowców. Wielu z nich pożerały krokodyle, węże albo drapieżne małpy. A przecież całkiem tanio można u kapłanów nabyć specjalne amulety i zaklęcia zabezpieczające. Cóż, zbytnia oszczędność nie popłaca. Nawet w zaświatach. W końcu dotarł do ognistego jeziora, nad którym zastał uzbrojonego w nóż krokodyla z głową barana. Moretz przywitał starego znajomego, który za bardzo nie wnikał w cel wizyty, lecz po krótkiej rozmowie przepuścił go do łodzi, ta zaś zabrała go na drugi brzeg. Tam, wyłożoną kamiennymi płytami drogą, dotarł do pałacu Ozyrysa.

W pałacu też już był znany. Anubis, Thot i Ozyrys dyskutowali, czy przepuścić go bez tych wszystkich formalności. Obok nich stała ogromna waga. Na jednej z jej szal leżało strusie pióro, na drugiej zaś skarabeusz, symbolizujący serce każdorazowego petenta. Tuż obok siedziała na podłodze pożeraczka, kłapiąc przed uchem detektywa krokodylimi zębami. Za takie przeżycia będę musiał sobie dodatkowo policzyć - pomyślał. W końcu Thot machnął ręką, przepuszczając go dalej.

Moretz ponownie znalazł się na brzegu Nilu, na którym zacumowana była Solarna Barka o kształcie półksiężyca, z trójkątnym żaglem i dużą kabiną boga Re pośrodku. Detektyw wsiadł do niej i popłynął na Pola Jaru, gdzie spędził na poszukiwaniach cały tydzień. Każdego dnia wsiadał do barki Re, żeby wrócić na Ziemię i kontaktować się z kobietą, która go wynajęła. Wieczorem wracał tą sama drogą razem z innymi zmarłymi. Jak oni otrzymał własną chatę i pole pełne zboża, usługiwała mu zaś ożywiona tutaj figurka uszebti. W końcu znalazł mężczyznę, którego szukał. O poranku śledził go aż do słonecznej barki, potem zaś aż do jego grobu i dalej, do domu, w którym mieszkała pewna rodzina. Wtedy miał już dowód i gdy tylko wrócili w zaświaty, rzucił na niego zaklęcie paraliżujące.

Zadanie wykonane. Odtąd człowiek ten nie będzie już mógł opuszczać zaświatów, aby straszyć rodzinę byłego pracodawcy, który zwolnił go tuż przed emeryturą.



edit: usunęłam kontrowersyjne słówko "sort" ;p
_________________
Rzuć mięsem, skomentuj szorty!
Ostatnio zmieniony przez Bellatrix 24 Października 2010, 21:09, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 24 Października 2010, 20:18   

A gdzie "żaden z powyższych"? ;)
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 24 Października 2010, 20:20   

Chal-Chenet, już z góry zakładasz, że żaden Ci się nie spodoba?
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 24 Października 2010, 20:22   

Trzeba się ubezpieczyć, a skoro jest to drugi garnitur, jest to bardziej prawdopodobne niż w przypadku regularnej edycji.
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 24 Października 2010, 20:24   

Chal-Chenet, eee one są regularne, tylko wymogowo zostały wycięte, nie znaczy, że są gorsze.
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
Mateusz Zieliński 
Indiana Jones


Posty: 448
Skąd: Płock
Wysłany: 24 Października 2010, 20:30   

Ciekawy pomysł z drugą ankietą, ale nazwa "drugi sort" rzeczywiście może być nieco myląca.

Poza tym, należy chyba jasno powiedzieć, że ten wątek jest pozakonkursowy. Bo co w sytuacji, gdy zwycięzca tej ankiety będzie miał więcej punktów niż pierwszy tekst z ankiety właściwej?

Ustalcie to teraz, bo później... będzie za późno. :wink:
_________________
Mój nick, to imię i nazwisko. Mówcie mi po imieniu...
 
 
Martva 
Kylo Ren


Posty: 30898
Skąd: Kraków
Wysłany: 24 Października 2010, 20:32   

Mam takie mgliste podejrzenia że frekwencję to ten wątek może mieć wyższą ;)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.

skarby
szorty
 
 
Sauron 
Bink


Posty: 1804
Skąd: Toruń
Wysłany: 24 Października 2010, 20:34   

moim zdaniem to dobry pomysł
_________________
Kupiec. Korzenny.
The dog park will not harm you.
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 24 Października 2010, 20:36   

Poczytamy, zobaczymy :wink:
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
brajt 
Komandor Koenig


Posty: 642
Skąd: GGFF
Wysłany: 24 Października 2010, 20:40   

Jak Bellatrix wróci, to się pozmienia i dopisze co trzeba. Wcześniej nie da rady. :)
_________________
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Ostatnio zmieniony przez brajt 24 Października 2010, 22:51, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Bellatrix 
Batman


Posty: 531
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Października 2010, 21:11   

nie ma opcji "żaden z powyższych" bo głos mamy tylko 1 i jest to "dodatek" do głównych szortów. Jak ktoś uzna, że mu się żaden nie spodoba to po prostu nie zagłosuje w tym temacie :P

I tak, ten wątek jest pozakonkursowy. Po prostu szkoda było "nie pokazać", podobały nam się :)
_________________
Rzuć mięsem, skomentuj szorty!
 
 
dziko 
Yoda


Posty: 949
Skąd: Warszawa
Wysłany: 24 Października 2010, 22:13   

Ciekawy pomysł z tą drogą ankietą. Wybór tekstów zadziwia - IMHO są średnio rzecz biorąc lepsze niż te w głównej, a jeden zdaje mi się najlepszy w edycji (ale to jeszcze muszę przemyśleć).

BTW: czy tylko ja mam wrażenie, że przyklejenie konkursowego wątku "zasadniczego" czyni go, paradoksalnie, trudniejszym do znalezienia :lol:
_________________
pozdrawiam - Bartek
Dzikopis
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 24 Października 2010, 22:24   

dziko napisał/a
BTW: czy tylko ja mam wrażenie, że przyklejenie konkursowego wątku zasadniczego czyni go, paradoksalnie, trudniejszym do znalezienia :lol:

Przykleiłam, żeby było łatwiej i nie mieszało się z wątkiem dodatkowym, ale w każdej chwili mogę odkleić.
 
 
merula 
Pani z Jeziora


Posty: 23494
Skąd: przystanek Alaska
Wysłany: 24 Października 2010, 23:18   

no to i tutaj zabawa się zaczęła. chwilowym absolutnym faworytem zostaje Detektyw Moretz.
_________________
Kobiety dzielą się na te, które nie wiedzą czego chcą i na te, które chcą, ale nie wiedzą czego.
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 25 Października 2010, 07:36   

Wybrać tylko pierwszy z "drugich". Niby proste. Wahałem się jednak pomiędzy dwoma pierwszymi. Wybrałem pierwszy z "drugich", ale drugi z "drugich" też wcale nie jest ostatni.

Głos idzie na Innych. A gdybym mógł oddać drugi, poszedłby na Za dziesięć lat...
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
brajt 
Komandor Koenig


Posty: 642
Skąd: GGFF
Wysłany: 25 Października 2010, 09:35   

Miałem dokładnie takie same odczucia. Punkt dostają Inni, a wyróżnienie Za dziesięć lat... Komentarze w późniejszym terminie.

Na oba opowiadania zagłosowałbym, gdyby znalazły się w głównej ankiecie i właśnie ze względu na wysoki poziom "drugich" tekstów zastanawialiśmy się, czy mimo wszystko nie wrzucić ich wszystkich razem. Ale 22 szorty to jednak za dużo.
_________________
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
 
 
baranek 
Wróbel galaktyki


Posty: 5606
Skąd: Toruń
Wysłany: 25 Października 2010, 09:47   

Przyznać muszę, że jestem osobą małego ducha i nie obce mi są niskie uczucia. Zdarza mi się różnym ludziom zazdrościć różnych rzeczy. Ale nie zazdroszczę autorowi, którego szort zwycięży tę dodatkową edycję dużą przewagą. Szczególnie jeśli jego 'pierwszy' szort mniej lub bardziej sromotnie przerżnie edycję 'główną'. Niby wygrana to wygrana, ale to jednak nie to samo.
_________________
Życie, ku*wa, jest nowelą.

"Pisze się po to, żeby było napisane" - Zygmunt Kałużyński
 
 
Matrim 
Kwiatek


Posty: 10317
Skąd: Zagłębie i Wielkopolska
Wysłany: 25 Października 2010, 09:48   

baranek, selekcji własnych tekstów też się trzeba nauczyć.
_________________
Scio me nihil scire.

"Nie dorastaj, to jest gupie i nie daje się cofnąć. Podobno." - Martva
 
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 25 Października 2010, 09:49   

Zawsze mozna zrobić dogrywkę :D Gorzej, jak będzie remis...
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 25 Października 2010, 09:51   

Ja z kolei się zastanawiam nad taką kwestią: czy gdyby w głównym głosowaniu można było głosować tylko na jedno opowiadanie, to wygrałoby to samo, które wygrywa w normalnym trybie? Mam wrażenie, że nie, ale nie mam czasu tego sprawdzić, niestety....
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
Ozzborn 
Naznaczony Ortalionem


Posty: 8409
Skąd: z krainy Oz
Wysłany: 25 Października 2010, 10:13   

baranek, napisałeś dokładnie to co ja chciałem, coś mi się widzi, że ten temat któremuś autoru zrobi kuku.
A przyczyna może być bardzo prozaiczna - mniej czytania...
_________________
Czerwony Prorok i Najwyższy Kapłan Ortalionowego Boga

'Irony is wasted on some people.'-T.Pratchett

"Ozzborn, pogódź się z tym. Twoja uroda jest Twoim przekleństwem." (c) baranek
 
 
shenra 
Wielki Kosmiczny Chomik Naczelna Biskupa


Posty: 24980
Skąd: z Nikąd
Wysłany: 25 Października 2010, 11:22   

Koza ofiarna, bo był zabawny i jedyny, który nie wyleciał mi z pamięci. ;P:
_________________
Chomikowo obłędnie, lekko neurotycznie w granicach perwersji. "Niuplać dzyndzla" :D specially for smert :D
Przesiądź się!
Przegubowy kotecek!
chomik w świecie
 
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 25 Października 2010, 11:43   

wcale niezły zestawik, odemnie punkt dla Za dziesięć lat..., ale i Inni nieźli. i Dedektyw mi się podobał.
W edycji podstawowej zagłosuję za czas jakiś - sporo czytania :wink:
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
Selena 
Frodo Baggins


Posty: 146
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 25 Października 2010, 13:21   

Oddaję głos na Innych

Ja także mam wrażenie, że niektóre teksty "drugie" są lepsze od tych "pierwszych".
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 25 Października 2010, 13:44   

Koza ofiarna, za humor.
Wyróżnienienie dla Innych.

Jakie tam drugie, toż to piewszorzędne szorty są. :)
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 25 Października 2010, 14:30   

W trakcie lektury Innych przemknął mi w pamięci pasek informacyjny, co go przeczytałem kilka dni temu na TVN24. Aby nie psuć zabawy czytającym i humoru Autorowi, nie powiem o czym informował ów pasek ;P:

Co do zapunktowanego opowiadania, to szort pełną gębą, z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem w postaci interesującej puenty. Opowiadanie nominowane natomiast, czyli to drugie w kolejności, też ma swoje walory, jest napisane świetnym, płynnym językiem. Zdania są przemyślane a sam temat, pomysł, idea, no, samting w tym względzie, warte rozwinięcia. Paradoksalnie ten naprawdę interesujący wątek fabularny stał się w moim odczuciu minusem tego opowiadania, bo zasługiwał na rozwinięcie, łaknął go, tymczasem został zawieszony w próżni. Nie nadano mu końcowego sznytu. Stał się ciekawą, rozbudzającą apetyt scenką, ale nie szortem, który przynosi sytość - to tyle w kwestii skomentowania tych dwóch opowiadań, które najbardziej misię...
 
 
 
lakeholmen 
Bard absurdu


Posty: 689
Skąd: Zasypane
Wysłany: 25 Października 2010, 14:52   

Mam coraz silniejsze wrażenie, że ten wątek doskonale odciąga od czytania tych "pierwszych" :) Ale przyznaję, że sam przy trzecim straciłem siły. Są dużo bardziej gęste niż te podsłuchowe...
_________________
Dzieła różne: opowiadania, eseje i wszystko inne
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 25 Października 2010, 15:01   

Też mam wrażenie, że zrobiła się ostra konkurencja między "afrykańskimi" wątkami. Co jakiś czas zaglądam na forum, by sprawdzić, jak tam głosowanie i ruch widzę głównie tutaj. :)
Bellatrix, brajt, jeśli będziecie prowadzić następną edycję, nie idźcie tą drogą. ;)
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 25 Października 2010, 15:03   

Stormbringer, nie mirmiłuj - to taka przystawka przd daniem głównym - jeszcze się i ta siedemnastka ruszy, jeno trzeba ją przeczytać,
a tu taka sympatyczna piąteczka na rozgrzewkę :wink:
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
brajt 
Komandor Koenig


Posty: 642
Skąd: GGFF
Wysłany: 25 Października 2010, 15:31   

Merula, Shenra, Agi, Selena, dalambert, terebka :bravo :bravo :bravo

Lakeholmen, przy 17 tekstach i dajmy na to 50 głosach, może się okazać, że na podium jest połowa z nich. Były już wcześniej edycje z jednym możliwym głosem, tak jak z dwoma i trzema, w zależności od ilości opowiadań. Ale ta koncepcja się chyba sprawdza - choć był jeden protest w postaci strajku włoskiego i głosu na wszystkie teksty łącznie ze swoim. :)
_________________
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group