Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Żywiołowe szorty - głosowanie do 12.09, godz. 20:30

Które szorty sprawiają, że jesteś w swoim żywiole?
1. Brama
3%
 3%  [ 3 ]
2. Traktat o bycie doskonałym (fragmenty)
6%
 6%  [ 6 ]
3. Schron
16%
 16%  [ 16 ]
4. Zasady magii
5%
 5%  [ 5 ]
5. Martwioł
15%
 15%  [ 15 ]
6. Flesz
7%
 7%  [ 7 ]
7. Woda i ogień
11%
 11%  [ 11 ]
8. Dotyk deszczu
13%
 13%  [ 13 ]
9. Susza
12%
 12%  [ 12 ]
Żaden z powyższych
9%
 9%  [ 9 ]
Głosowań: 43
Wszystkich Głosów: 97

Autor Wiadomość
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:31   Żywiołowe szorty - głosowanie do 12.09, godz. 20:30

1. Brama

W mieście Zelburg była brama. Powiedziałbyś - rzecz zwykła. Nie każda brama zakończona jest jednak takim samym zaczarowanym kogucikiem. Osoby oczytane doskonale wiedziały, że nazwać zelburską bramę zwykłą to tak jakby o nawałnicy powiedzieć „wicherek”.
Co takiego cudownego było w owej bramie? Ano, oprócz imponującej wysokości i niezliczonej ilości stromych schodów, poza pięknym, strzelistym, złoconym dachem, istniała pewna legenda, a może raczej przepowiednia. Co więcej, wykuta była tuż nad portalem, a brzmiała dokładnie tak:
Cztery razy cnota,
Ogień, powódź oraz słota.

No i weź to zinterpretuj... Byłoby trudno, gdyby nie dwa fakty.
Po pierwsze - blaszany kogucik zawsze piał, ilekroć bramą przechodził cnotliwy mężczyzna. Zdarzenia takiego nie pamiętali jednak najstarsi mieszkańcy, co więcej, pracowity kurak nie odzywał się także wtedy, kiedy bramą przechodzili pobożni kaznodzieje, choćby nawet najdostojniejsi biskupi.
Po drugie - obok inskrypcji znajdowała się niewielka płaskorzeźba przedstawiająca samą bramę i przechodzących nią ludzi.
Jednemu rozważnemu kupcowi, imieniem Andrzej, nasunęła się pewna interpretacja, którą uznał za właściwą. Otóż, zdawało się, że kiedy bramą przejdzie czterech cnotliwych mężczyzn, kur po wielu latach oczekiwania rozśpiewa się jak nigdy, a następnie wystąpią trzy smutne zjawiska: ogień, powódź oraz słota.
Andrzej był mężczyzną w średnim wieku. Często przyjeżdżał do Zelburga aby sprzedawać w nim swoje towary, lecz żywił doń wielką niechęć. W zasadzie, pragnął się zemścić za czyny pewnego mieszczanina. Teraz, kiedy zatrzymywał konia przed siedzibą zakonu żebraczego, w jego umyśle zdążył już dojrzeć zmyślny plan.
- Daj mi ojcze - mówił do starego zakonnika, potrząsając przy tym pełną sakiewką - czterech najpobożniejszych zakonników, takich, którzy brzydzą się cielesnością, a jedynym ich zajęciem jest ciągłe zmartwienie.
Braciszek roześmiał się, pożądliwie patrząc na kabzę.
- Jeśli można wiedzieć - zapytał - do czego waść ich potrzebujesz?
- Chcę zemścić się na Zelburgu, przeprowadzając cnotliwą czwórkę przez bramę i sprowadzając w ten sposób na miasto wszelkie możliwe nieszczęścia.
- Oj... - zasępił się zakonnik. - Niestety muszę odmówić.
Kto wie, co rozstrzygnęło o odmowie - brak cnotliwych zakonników czy też troska o mieszkańców miasta? Andrzej podejrzewał to drugie, wiedział też, że zakonnicy byli hipokrytami.
Wiele nie myśląc, udał się do największego w okolicy urzędu. Urzędnicy słyną wszak z pracowitości, a kiedy są zapracowani, nie mają czasu na cielesność.
Zobaczył tam rozpasane brzuchy, walające się po ziemi butelki oraz resztki jedzenia. Z góry dochodziły rubaszne śmiechy i zaśpiewki. Opuścił więc urząd, nie zamieniając z nikim ani słowa.
W końcu skierował się do miejsca, w którym znalazł odpowiednich ludzi - do cechu matematyków. Matematyk istota dziwna - tak silnie poświęca się nauce i obliczeniom, że nie ma czasu na picie ani kobiety. Ba! Jedyne z czym kojarzy mu się „spółkowanie” to całkowanie.
Wziął więc czterech matematyków i ruszył, by dokonać straszliwej zemsty. Kiedy tylko pierwszy z piegusków postawił stopę w cieniu bramy, blaszany kogut zaczął wariować - cały drżał i gdakał w niebogłosy.
Gdy wszyscy przeszli, rozbrzmiały alarmowe trąbki. Ktoś krzyczał:
- Nie dajcie dojść ogniowi do prochowni!
- Ratunku! Rzeka zalewa moje pola!
Na dodatek rozpętała się potężna burza i jął padać srogi deszcz.
Andrzej uśmiechnął się i szarpnął lejce swojego wałacha. Pędził przed siebie, zostawiając rozwścieczony Zelburg daleko w tyle. Miał powód do radości - dokonał dwóch wspaniałych rzeczy. Pierwsze - zemścił się, drugie - dowiódł, że przepowiednie mogą czasem mówić prawdę.


2. Traktat o bycie doskonałym (fragmenty)

Zanim podam przepis na byt idealny, zerwę pewną zasłonę iluzji. O ile definicja materii jako wszystkiego o niezerowym tensorze napięć-energii, czyli – mówiąc prościej – obiektów obserwowalnych w jakikolwiek sposób jest prawdziwa, tak tęgie umysły nieudolnie próbują objąć energię swoimi myślami. Otóż nie jest to nic innego, ani też nic więcej, jak zbiór dusz. Te dzielimy na trzy typy:
– tabula rasa – dusze, którym nie udało się połączyć ze światem materialnym;
– nieświadome, żyjące w iluzji;
– świadome, posiadające wiedzę, jak po materialnej śmierci kontenera przejść do kolejnego.
Trzeci typ jest odpowiedzialny za fenomeny i sprawy niewytłumaczalne przez naukę, a pozostałe układają się w pola energetyczne opisane przez jajogłowych. Każde zachwianie równowagi między typami dusz ingeruje w sferę materii, przez co wszelkie teorie się sypią. Poważniejsze interwencje potrafią nieźle namieszać. Pamiętam, jak w XI wieku założyłem szkołę alchemików… Świat poradził sobie z tym, dzieląc elementarne cząstki na kwarki, leptony i inne śmieci. Inny przykład: miesiąc temu dr R. Pohl obliczył, iż promień protonu jest o 35 attometrów krótszy, niż wynikało to z poprzednich badań, co zbiegło się w czasie z odejściem mojego wielopokoleniowego przyjaciela z ośrodka materialno-energetycznego.
Występują tylko te dwie sfery, a przynajmniej w obrębie tych sfer nie jesteśmy w stanie stwierdzić istnienia innych. Wszelkie bóstwa idą w odstawkę – wiwat agnostykom! Umysł ludzki zaś, to nic innego, jak dusza sterująca neuronami.
Każdą duszę należy rozpatrywać w kilku spektrach, którym to nieświadomi przypisali symbolikę żywiołów. (…) By stać się bytem idealnym, należy przejść próby wszystkich żywiołów.
Próba wody: dać życie – zadbać o potomka.
Próba ognia: odebrać życie w walce – fizycznej czy energetycznej – bez znaczenia.
Próba ziemi: „z prochu powstałeś, w proch się obrócisz” – dokonać żywota ciała.
Próba powietrza: odrodzić się w innym ciele.
Im więcej przejść między sferami, tym trudniej się odrodzić. Niewielu doszło do czwartego kontenera, ale jest i na to sposób: należy przejść do dziecka, które się spłodziło, zanim do płodu przypałęta się inna dusza. Działa – żyję od kilkunastu stuleci.
Pięciożywiołowa interpretacja energii – jak np. chińska – jest błędna. Japoński, wybijający się w Azji raiton też okazał się ślepym zaułkiem. Po latach dowiodłem, że żywiołów jest sześć, a próby pozostałych są w ośrodku energetycznym. (…) Próba żywiołu vitalis nie zależy od nas – wystarczy, że nasza dusza zostanie zainicjowana.
Zgodnie z zasadą symetrii, jak się zapewne domyślacie, szóstym żywiołem jest necrosis. Jego próbą – a tej jako jedynej nie przeszedłem – jest odejście, autodestrukcja swego jestestwa z ośrodka materialno-energetycznego. Tak samo, jak niezbadana jest przyczyna powstania nowej duszy, tak niewiadomym jest, co nastąpi po próbie necrosis; co określa pełność, doskonałość bytu. Czy to będzie koniec egzystencji wraz z destrukcją świadomości, czy też stan bezkresnego zawieszenia, a może ogarnięcie umysłem istoty wszechrzeczy?
Jako jeden z nielicznych przeszedłem pięć poprzednich prób, a moim orężem były badania, eksperymenty, wieki ślęczenia nad księgami oraz wymiana doświadczeń z innymi wiedzącymi. Po raz pierwszy trafiłem na nieprzekraczalną barierę.
Niewiedza. Najlepsza iluzja dla tych, którzy kontrolują nieświadomych i najlepsze kłamstwo dla tych, którzy chcą pozostać nieświadomymi. Brak możliwości poznania. Najgorszy stan dla świadomych, wręcz udręka. Mój obecny kontener jest bezpłodnym starcem. Boję się.


3. Schron

Kobieta zaszyła się w najdalszym kącie schronu; pięcioletni chłopczyk wtulił się w nią ufnie, przerażony i zmęczony. Facet w dresie patrzył na nich przez chwilę, po czym znowu zagłębił się w tępe rozmyślania. Stał tuż przy drzwiach i miałem przeczucie, że myśli nad ucieczką. W przeciwieństwie do niego, leżący na podłodze, imponujący grubas sprawiał wrażenie, jakby miał tu pozostać na wieki. Chłopak w marynarce – dziobaty, młody menedżer – stał na środku, jakby wciąż liczył uciekające mu gdzieś na górze pieniądze. Orbitujący wokół niego dziadek, z twarzą wykrzywioną ciągłym niezadowoleniem, bez ustanku międlił niezrozumiałe słowa. To on zaczął.
- Co to się porobiło. – zaskrzeczał. - Wcześniej takich anomalii nie było… żeby tak nagle…?
- Takie gadanie… – dresiarz zakpił i dziadek natychmiast spiorunował go wzrokiem.
- Chłopcze, w zimie było zimno, w lecie było ciepło, ale żeby takie burze, że aż trąby? U nas? I to kilka…?
- Jakie trąby? – grubas zapiszczał zdziwiony. – Trąby powietrzne?
- Nie widzieliście, to się nie dziwię, że nie rozumiecie…
- O czym pan mówi? – głos kobiety doszedł z ciemnego kąta. – To przez pożary? Podobno w ich wyniku…
- … pewnie jakieś pożary były, ale…
- A nie powinno być. – menedżer wtrącił lekko zdezorientowany. – Rozbłyski były zapowiadane. I na dodatek całkiem dobrze przewidziano ich moment.
- Oszalał pan? – dziadek spojrzał na młodego. – Jakie rozbłyski?
- Nie słyszałam o rozbłyskach. – kobieta poparła starego, wciąż tuląc dzieciaka. - Co to jest? Czy to ma jakiś związek…
- … to co pani tu robi? – młody przerwał jej w pół słowa.
- Pożary… lasy na południu, po suszy… wokół tych baz, co tam… Nie widział pan dymu? Podobno może być toksyczny. – rozejrzała się zdziwiona i dodała. – Nie widzieliście? Co z wami?
- Toksyczny… tak. – grubas wtrącił się znowu. – Ale to opad deszczu znad…
- … a kometa… - nieśmiały jęk dresiarza przerwał resztę rozmowy. – Ktoś z was słyszał o komecie?
Zapadła cisza.
Nawet dziadek przestał międlić po nosem. Przyglądali się sobie w niemym niezrozumieniu. W dość obszernym, ale ciemnym pomieszczeniu starego schronu dało się wyczuć narastającą panikę. Najpierw kobieta, potem grubas i menedżer, na końcu staruszek i dresiarz, wszyscy spojrzeli na mnie. Z jakąś niezdrową nadzieją, że jednym słowem wyjaśnię im sytuację.
Mówienie w tym momencie o wulkanie i spadających na miasto bombach lawy nie wydawało się dobrym pomysłem. Milczałem więc udając, że nie widzę pytania w ich oczach.
Po chwili wrócili do kuriozalnej sprzeczki, każdy ze swoją historią, coraz bardziej rzucając się nawzajem do oczu.
- … kazali chować się przed dymem…
- … jakim dymem? W ulewie…
- … no i ta kometa, jak walnie, to normalnie może…
- … nie ma i nie było żadnych pożarów!
- … i daj spokój z tą kometą, kretynie!
- … rozbłysk niesienie…
- … pier…
- … co wy gadacie?! Tornada! - dziadek krzyknął najgłośniej. - Nawet jeżeli nie wychodziliście z klimatyzowanych nor, musieliście je widzieć w …
- … nie wiem, co oglądałeś, ale …
- Chwila! – wtrąciłem się głośno. Zamilkli. – Poczekajcie!
Patrzyli na mnie zdenerwowani, ale i z wyraźną nadzieją.
- Każde z nas, tam na górze, widziało co innego, prawda? – spytałem.
Pokiwali głowami niecierpliwie.
- Ja w PolSat-InRoom. - powiedziałem. - Mówili, że wybuchł wulkan.
- Następny! - staruszek roześmiał się brzydko. - InRoom i wszystko jasne… Lewicowy, tendencyjny chłam…
Spojrzałem na resztę. Zrozumieli szybciej niż dziadek.
- Holo-24…
- TVN3D…
- TVAround…
- …


4. Zasady magii

Na "Wielki Konkurs Mistrzów Magii" odległe prowincje przysłały do stolicy królestwa swoich najznamienitszych czarodziejów.

Ze złotych równin Auraverdii przybył kawaler d'Ebestiac, zwany "Wielkim Malarzem Iluzji". D'Ebestiac zamienił bezdomnego kota w jednorożca, sam przybrał postać pięknej dziewicy, dosiadł magicznego rumaka, po czym jeździec i wierzchowiec rozpłynęli się w powietrzu.

Z czarnych gór Mortumbrii przybył Drahenbolt, znany jako "Ten, Który Rozkazuje Diabłom". Drahenbolt narysował dwa pentagramy, przywołał dwa demony, kazał im stoczyć krótką walkę, po czym odesłał bestie z powrotem do Otchłani.

Z zielonych wiosek Menelii przybył Joozeq, tytułujący się "Przyjacielem Czterech Żywiołów". Joozeq usiadł na ziemi, obalił flaszkę samogonu, zapalił fajkę, po czym się mocno zaciągnął.

* * *

Dziesięć lat później. Wieża czarownika Neesgretha.

- Trzy zasady obowiązują w każdej ze szkół, choć najprościej je wyjaśnić na przykładzie magii żywiołów - czarownik uśmiechnął się, widząc, że troje uczniów słucha jego wykładu uważniej niż zwykle. - Zasada harmonii mówi, że nie powinniśmy naruszać naturalnego porządku magicznych mocy. Gdyby elementalista skupił się wyłącznie na niszczącej sile ognia, zaburzyłby harmonijną koegzystencję żywiołów. Zasada proporcji podpowiada, że powinniśmy używać tylko tyle magii, ile jest niezbędne dla osiągnięcia godziwego celu. Wywołanie trzęsienia ziemi, by przypodobać się żądnej wrażeń gawiedzi, byłoby bardzo szkodliwą przesadą. Zasada interakcji sugeruje, by zamiast rozkazywać, starać się raczej współpracować z mocami. Lepsze od wywołania wichury jest umiejętne wykorzystanie istniejącego wiatru, elementalista powinien raczej przypominać sprawnego kapitana żaglowca niż miotającego piorunami kapryśnego półboga. Podczas konkursu, o którym wam opowiadałem, Joozeq nie tylko zadrwił sobie z próżności pozostałych uczestników i organizatorów. Pokaz tego potężnego czarodzieja był również metaforycznym przypomnieniem trzech zasad magii.
Neesgreth przerwał na chwilę, by zwilżyć usta dwoma łykami miodu z kryształowego kielicha.
- Swoją drogą - kontynuował dygresję - powinniście też poznać dalsze losy uczestników konkursu:

Dziwaczny popis d'Ebestiaca wzbudził u niektórych widzów podejrzenia, które potwierdziły się kilka miesięcy później. Okazało się, że używał on iluzji do uwodzenia niewinnych chłopców i zmuszania ich do sodomicznych praktyk. Wykastrowany i oślepiony iluzjonista gnije teraz w najgłębszym z królewskich lochów.

Dwa lata po konkursie, przeżarty pychą Drahenbolt postanowił dać pokaz walki trzech demonów na pustynnym zamku Aetopekh. Na skutek drobnego błędu w inkantacji diabły wyzwoliły się z magicznych okowów, rozszarpały czarnoksiężnika i zabiły wszystkich trzystu mieszkańców twierdzy.

Joozeq z Menelii do dziś cieszy się dobrym zdrowiem i podróżuje po krańcach znanego świata. Jeśli zdecydujecie się zgłębiać arkana magii żywiołów, na pewno go kiedyś spotkacie...


5. Martwioł

Wieczna mgła, tumult cichej, nieustającej walki wody i niewody, spowijała tamę. Chłopak przekradał się powoli wzdłuż zwieńczenia potężnej budowli. Miał nadzieję, że nie zmylił kierunku, że we mgle nie zawrócił i nie dotrze z powrotem do brzegu. Ciasny kombinezon ochronny, od stóp schowanych w elastycznych, szczelnych butach, po głowę opatuloną kapturem, nie krępował ruchów, ale przeszkadzał. Świat za plastykową szybą maski, wydawał się oddalony, oglądany przez wąską szczelinę. A przecież właśnie teraz chłopak musiał być czujny; obserwować wszystko dookoła, nie dać się zaskoczyć.
Gdzieś po lewej stronie, tam, gdzie za krawędzią rozpościerała się niewidoczna tafla martwej wody, mignęła sylwetka.
Chłopak przystanął, serce ścisnęło się w piersi.
Czy to duch wysuszonego? Ulotny cień bezwodnego, lekkiego ciała? Chłopak słyszał o tych zjawach, legendarnych i przerażających pozostałościach okrutnej siły martwiołu. Z dwojga złego, wolał już spotkać nabrzmiałe upiory topielców, jakich niemało widywano nad zalewem, jeszcze przed tym, nim po drugiej stronie tamy pojawiła się niewoda.
Racjonalna część jego myśli podpowiadała coś innego – Oni!

Pojawili się dwa lata temu, kiedy stara zapora zagroziła katastrofą. W owym czasie ewakuowano już wioski poniżej tamy i czekano na wielką falę. Przybysze - nieznani, ale przyjaźni i pomocni - nie potrafili naprawić budowli, ale mogli, jak twierdzili, zatrzymać spiętrzoną wodę.
Sprowadzili martwioł, śmiertelnego wroga grożącego wioskom żywiołu, i wlali go w Kotlinę. „Gdy tama padnie, dwie siły unicestwią się nawzajem”, kłamali.
Tama nie runęła, a zamiast tego u jej stóp przybywało niewody. Martwioł ogarnął stare koryto, rozrósł się do rozmiarów szerokiej rzeki, rozlał na wioski, najpierw te niższe, potem te osiadłe na stokach okolicznych gór, później podszedł wysoko pod tamę, niemal zrównując się z lustrem prawdziwej wody po drugiej stronie, wraz z nią utrzymując wielką budowlę.

„Do czasu!”, chłopak myślał w podnieceniu. W ramionach tulił mocno, niczym największy skarb, wypchany dynamitem woreczek. Jeszcze parę kroków, jeszcze trochę…
Woda i niewoda szumiały gdzieś, po obu stronach, jakby czekały na główne starcie, jakby wyczuwały jego zamiary i szykowały się do ostatecznej bitwy. Ich opary, niczym pierwsze wojska toczyły swój bój na nieustającym froncie.

Cienie wyrosły dookoła.
Duchy? Nie! To Oni!
Pochwycili go i obezwładnili. Ktoś krzyknął widząc niebezpieczne zawiniątko. Przerażony chłopak poczuł, jak silne ręce ciągną go w bok, zrywają maskę. Odsłonięta skóra wybuchła potwornym bólem, jakby ktoś zdzierał mu ją z czaszki. Pamiętał zasłyszane rady - zacisnął powieki, zamknął usta. Nie zdołał zatkać nosa…
- Głupcze. Nawet nie rozumiesz, co mógłbyś… - usłyszał jedynie, zanim mgła niewody wysuszyła mu uszy.
Wyrwał się, potknął i zatoczył w martwioł. Spadał w nieskończoność, coraz mniej świadomy, coraz mniejszy, coraz bardziej popiołem niż ciałem. I wreszcie w umierającej świadomości pojawiła się myśl – ostatnia, desperacka, radosna:
„Choć trochę. Własnym ciałem, własną wilgocią, unicestwię zło. Choć trochę.”
Niewoda zamknęła się nad nim, wlała w niego, wgryzła w skórę i mięśnie, spopieliła krew, rozbiła w pył wszystko czym był. Zmieszały się nienawistne materie – żywioł, z zawartym w nim na równi życiem i śmiercią oraz czysta śmierć martwiołu.
Padła równowaga spajająca wodę.
Życie w niej umarło. Pozostała śmierć.
Powierzchnia złego jeziora zafalowała radośnie, wciąż rosnąc.


6. Flesz

Wszystko się zaczęło od wypadku, pięć lat temu. W drodze powrotnej z pracy w mego fiacika wjechał opel Astra. Pamiętam niewiele: markę oraz kolor karoserii – była biała jak flesz. Błyskawica, która pojawiła się tuż za ostrym zakrętem i wyłączyła mnie na kilka dni. Gwałtowne wyładowanie, które miało mi już towarzyszyć przy każdym przeskoku jako bezpośrednia zapowiedź samego cofnięcia się, ale także tego, co się działo w innym czasie, bądź innym wymiarze – tym właściwym.
Flesz. Niewiele więcej pamiętam. Rozbłysk światła na upiornie białej Astrze, wybuch oraz ludzi, którzy pojawili się niemal natychmiast i wyciągnęli mnie z płonącego auta. Trwający ułamek sekundy zwiastun czegoś niezwykłego, tak wtedy, jak i teraz.
Wypadek zostawił po sobie trwalszy ślad, niźli ten fizyczny. Odebrał mi zdrowie i na zawsze zmienił życie. Dał jednak coś w zamian – za złamany kręgosłup, za poparzone w trzech czwartych ciało, za cierpienie, za życie spędzone na wózku inwalidzkim. Przeskoki, których nie chcę, które z chęcią zamieniłbym z powrotem na zdrowe ciało.
Pierwszy raz flesz pojawił się jeszcze w szpitalu, w czasie długotrwałych, jakże męczących rehabilitacji. Nie czułem na sobie ugniatających me ciało palców pielęgniarki, mimo że bardzo się starałem to sobie wmówić. Nie czułem nic. W pewnym momencie oślepiło mnie odbicie czegoś olśniewającego, krótkie jak błysk migawki aparatu fotograficznego. A potem wróciła ciemność. Dotknęły mnie dłonie pielęgniarki i odpłynąłem wprost w wydarzenia, widziane nie swoimi oczyma.
Zobaczyłem kobietę, przyglądającą się swoim zakrwawionym udom – byłem tą kobietą. Widziałem dziecko, noworodka, otulonego w przesiąkniętą czerwoną wilgocią szmatę. Widziałem moje własne, drobne kobiece dłonie tulące do piersi poruszające się zawiniątko. Na koniec zobaczyłem czarną czeluść studzienki kanalizacyjnej w jakiejś ciemnej podmiejskiej uliczce i usłyszałem plusk wody oraz zgrzyt na powrót zamykanego włazu.
A potem był pożar. Huczący żywioł, który przywrócił mnie do rzeczywistości. Płonął szpital. Przeżywałem po raz kolejny to samo. Tylko, że tym razem zdołano mnie wyciągnąć bez dodatkowego uszczerbku.
Od pierwszego przeskoku wkrótce minie pięć lat. Nie potrafię powiedzieć, ilekroć w tym czasie spoglądałem na przeszłe wydarzenia oczyma innych ludzi. Za każdym razem powracałem w świat płomieni, z którego uchodziłem z pomocą kogoś obcego – promyk życia w żywiole obliczonym na niszczenie, nieświadomie wywoływanym przez moje nowe zdolności. Flesz.
Staram się ograniczać. Nie pozwalam się dotykać innych ludziom. Nie myślę o ich małych grzeszkach, czy wielkich zbrodniach. Niech gniją w bagnie zapomnienia.
Bóg mi świadkiem, jak bardzo się staram. A jednak…
Tydzień temu zobaczyłem go po raz drugi w życiu. Poznałem po nazwisku na plakietce. Człowiek w policyjnym mundurze. Ten sam, który posadził mnie na wózku inwalidzkim. Ten, który uczynił ze mnie potwora bez skóry niemal na całym ciele, wytykanego palcami, którym straszy się dzieci.
Wtedy, pięć lat temu los nie dał mi czasu, bym mógł go zobaczyć. Znacznie później, podczas krótkiej rozprawy sądowej, zobaczyłem go na sali, całego i zdrowego – z wypadku wyszedł bez zadraśnięcia.
Jeszcze tylko ten jeden raz. Po raz ostatni spojrzę w przeszłość czyimiś oczyma – zajrzę do wnętrza białego opla Astry. A w swoim czasie i swojej rzeczywistości, chyba po raz pierwszy z pełną premedytacją, rozniecę ogień…


7. Woda i ogień

Wracam ze szkoły. Powoli otwieram drzwi, rozglądam się... nie ma nikogo, więc mam trochę czasu dla siebie. Ściągam buty i płaszcz. Wchodzę do kuchni, żeby zagotować wodę. Oj, znowu brudno, lepiej tu szybko posprzątam...

Wycieram mokry stół, zmywam lepkie plamy na podłodze. Wyłączam gaz pod czajnikiem - błękitny ogień, który jako dziecko tak długo potrafiłam oglądać. Herbata to moja odtrutka na zimę. Para unosi się nad kubkiem, bijące od niego ciepło powoli mnie rozgrzewa. Wiem, że to będzie najmilsza chwila dnia.

***

Z korytarza słyszę znajomy głos. Otwieram drzwi, schowana za nimi, by uniknąć powitania. Ojciec siada ciężko w kuchni. Pomagam mu z zapalniczką. Trochę przemokła i początkowo płomień nie może zaskoczyć. Udało się. Papierosy... jakoś nigdy nie korciło mnie palenie. Czasem, w myślach, wciąż czuję na sobie ich żar. Dawno temu skutecznie oduczył mnie płakać.

***

Za oknem jest już ciemno. Ćma wlatuje przez nie, zwabiona światłem lampki. Zanurzona w książce, kątem oka obserwuję ojca z głębi swojego pokoju. Jest coraz bliżej dna butelki. Jej stan, jak klepsydra, odmierza płynący czas. Koniec. Ściąga spodnie i skarpetki, zamiera, jakby zastanawiał się nad czymś. Wygląda na zmęczonego. Zapala się we mnie iskierka nadziei... gaśnie równie szybko, jak się pojawiła. Spłoszony owad ucieka tą samą drogą.

***

Spłukuję z siebie ostatnią godzinę dnia. Zimne strugi wody studzą ciało, lecz wspomnienia prędko nie przestaną parzyć. Zdarza się jeszcze, że w łóżku ronię kilka łez. Spływające po twarzy krople niosą ukojenie, gdy mi go najbardziej brak. Ale to i tak za rzadko, zbyt mało. Znacznie częściej po prostu pieką mnie oczy. Z dnia na dzień, pożoga wstydu coraz bardziej wypala z nich emocje.

***

Noc. Miliony kropel deszczu stukają o szybę. Nagły błysk. Chowam się pod kołdrą, burza od dziecka wywołuje we mnie lęk. Żarówka latarki nie świeci tak mocno, jak bym chciała. Tonę w morzu myśli. Dreszcze, rozpalone czoło... Gorączka, tylko tego brakowało. Ale do szkoły trzeba będzie iść.

"Woda i ogień", co za głupi temat na wypracowanie. Przecież nie napiszę, że moja codzienność krąży wokół nich. Czasem są wszystkim, czego mi potrzeba. Czasem nienawidzę ich z całego serca.


8. Dotyk deszczu

Wicher szalał wokół klifu. Przeganiał siekące deszczem stalowe chmury i szalejące w dole morskie fale, naginał do ziemi wątłe trawy rosnące na szczycie, zawodził potępieńczo w szczelinach skał.
Tuż przy krawędzi urwiska stało dwóch mężczyzn.
- Nie pozwolę ci skoczyć, Ignis - postawny czarnobrody mężczyzna bez trudu przekrzyczał huczący wiatr. Deszcz ściekający z brunatnego płaszcza tworzył wielką błotnistą kałużę.
Drugi, młodzieniec z płomiennorudą czupryną, zaśmiał się w głos. Mimo siekącej ulewy wydawał się być suchy. Rudych loków nie dosięgła ani jedna kropla.
- A co zrobisz? Powstrzymasz mnie?
- Jeśli będę musiał.
- Nigdy nie byłeś mi przyjacielem, Terr. Niszczyłem wszystko to, co ty stworzyłeś. Skąd ta nagła troska?
- Nigdy nie życzyłem ci śmierci.
- Mnie jest wszystko jedno, więc czemu tobie nie może być także? Nie chcę dłużej być tym, czym się stałem. Chcę w końcu poczuć jej dotyk na mojej skórze, rozumiesz? Dotyk jedynej kobiety, której pragnę, a której dotknąć nie mogę. - Uniósł dłoń. Zacinające krople znikały z sykiem tuż nad jego skórą. - Widzisz? Tak blisko, prawie, ale nigdy do końca. To może doprowadzić do obłędu - zachichotał.
- Potrzebują całej naszej czwórki, Ignis.
- A tak. Zawsze racjonalny Terr. Niewzruszony jak te skały. - Chłopak spoważniał. - Mam już dość, rozumiesz to? Chcę czegoś dla siebie! Chcę jej, choć przez chwilę! Odsuń się, Terr.
- Ignis…
- Odejdź. Albo zostań, wszystko jedno. Ja zdania nie zmienię.
Czarnobrody skinął głową ze smutkiem.
- Niech będzie - wyszeptał i klasnął w dłonie.
Ziemia pod jego stopami zafalowała tworząc błotniste bąble. Pękały z głośnym mlaśnięciem uwalniając wypełzające ze środka poczwary. Niektóre na dwóch nogach, inne na pięciu, jeszcze inne pełzające wśród traw. Wszystkie toporne, zrodzone z ziemi i skał. Otoczyły rudego młodzieńca.
Wiatr wstrzymał oddech.
Jak na komendę monstra zacieśniły krąg. W ich wnętrznościach zrodził się rumor, podobny do odległego łoskotu burzy. Z chrobotem, powłócząc nogami zbliżały się do chłopaka.
Ten rozłożył szeroko ramiona i odchylił głowę. Odetchnął głęboko.
- Tańcz, Ogniu, tańcz... - W jego dłoniach błysnęło oślepiające światło i palce rozjarzyły się migotliwym płomieniem. Ruszył do ataku.
Kąsał z prędkością błyskawicy, gdzie nie dotknął, tam glina wysychała i kruszyła się, kamienie upadały w błoto. Krople deszczu z sykiem zamieniały się w parę. Ale glinianych potworów było zbyt wiele, pojawiały się kolejne, pokonane powstawały. Krąg zacieśniał się nieustępliwie, ogień bladł, wybuchy jasności były coraz rzadsze. Wreszcie ustały całkowicie.
Terr podszedł do miejsca walki. Gliniane stwory odsunęły się, tworząc szpaler prowadzący do środka. Czarnobrody wiedział, co zobaczy. Nie było innego wyjścia. Tylko tak można było zdusić ogień.
W samym środku kręgu stał kopiec. Świeżo usypana mogiła z gliny, błota i kamieni. Terr przyklęknął. Na jego jedno skinienie niewidzialna siła odsunęła grudy ziemi, odtoczyła głazy.
Ignis leżał na plecach. Oczy miał zamknięte. Deszcz powoli zmywał ziemię z jego twarzy, moczył włosy. Dłonie spoczywały w zagłębieniach powoli wypełniających się lodowatą wodą.
Terr dotknął twarzy chłopaka. Na ustach rudzielca zastygł słaby uśmiech.
- Mam nadzieję, że zdobyłeś to, czego tak pragnąłeś. - Czarnobrody spojrzał w górę na burzowe chmury przewalające się nad urwiskiem. - Płacz, siostro, nad tym, który poświęcił wszystko dla jednego twojego dotyku.
Deszcz wzmógł się zalewając okolicę strumieniami wody.


9. Susza

Susza trwała już stanowczo zbyt długo. Starsi plemienia pokornie odprawiali jednak swoje modły. Wierzyli, że ich cierpliwość zostanie wkrótce nagrodzona. Zebranych w rytualnym tańcu mędrców łączyła jedna myśl, to samo pragnienie. Ciążyła na nich ogromna odpowiedzialność. To od siły ich wiary zależało przetrwanie całej wioski.

Nagle, chwiejąc się nieco, do tipi wpadł jeden z młodszych wojowników. "Stało się!" zawołał. "Jesteśmy uratowani!". Zgromadzeni w środku mężowie wychodzili jeden po drugim, by nacieszyć się łaską Wielkiego Manitu i radować wraz ze swymi rodzinami. Okrzyki triumfu słychać było w całej dolinie. Zabawa trwała do białego rana. A z nieba wciąż lała się woda ognista.
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
dalambert 
Agent Chaosu


Posty: 23516
Skąd: Grochów
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:33   

Witchma, i Ty to nazywasz mini edycja? Wcale przyjemny zestaw :!:
_________________
Boże chroń Królową - Dalambert
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:35   

Mało żywiołowo podeszliście do pisania i tylko dziewięć tekstów nadeszło, ale za to jakich :)
Zapraszam do głosowania. Nie przyjmuję tłumaczeń w stylu: "nie zdążyłem/am wszystkiego przeczytać", macie po szorcie na każdy dzień + pięć dni na dumanie, kogo wyróżnić.

Cytat
Witchma, i Ty to nazywasz mini edycja? Wcale przyjemny zestaw :!:


Wiesz, liczyłam na więcej ;)
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
Ostatnio zmieniony przez Witchma 29 Sierpnia 2010, 20:48, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:35   

Tym razem zagłosuję w miarę na początku, żeby się nie powtórzyła sytuacja z poprzedniej edycji... ;)
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:44   

Chal, fakt. Nie napisałeś (:() to chociaż zagłosuj :)

Oczywiście gdyby autorzy zauważyli jakieś błędy, to czekam na wiadomość.
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:44   

Pierwszy tekst przeczytałam.
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 20:46   

Cytat
Chal, fakt. Nie napisałeś (:() to chociaż zagłosuj :)

Spokojna Twoja, rozczochrana. ;)
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Arya 
Stefan Sławiński


Posty: 2628
Skąd: Lublin
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:00   

Martwioł, Flesz i Dotyk deszczu
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:02   

Arya jako pierwsza otrzymuje żywiołowe imię - Szybka Jak Błyskawica :D :bravo
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Zagubiony 
Langolier


Posty: 251
Skąd: Ożarów Mazowiecki
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:08   

Ciekawe shorty. Jak na razie mam podejrzenia co do autorstwa tekstu czwartego i naburmuszyłem się na tekst pierwszy za to przedstawienie matematyków :twisted:

Witchmo - wracaj do żywiołowych avków - edycja jeszcze się nie skończyła ;)
_________________
Weapons are just tools. True strength lies within me.
Heishirō Mitsurugi

Forever Lost
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:13   

O, Zagubiony się odnalazł :)

Zagubiony napisał/a
mam podejrzenia co do autorstwa tekstu czwartego


Pisz na PW, jestem ciekawa, czy masz rację :)

Zagubiony napisał/a
wracaj do żywiołowych avków


Wolę sobie popatrzeć, jak grzecznie głosujecie :)
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:17   

Przeczytałem i muszę powiedzieć, że ostatnie zdanie w całej dziewiątce ubawiło mnie setnie, bo się go nie spodziewałem :lol: :lol: :lol:


Głosy muszą się jeszcze uleżeć.
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:27   

terebka, chrzczę Cię Dryfujący w Zadumaniu :)
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 21:34   

Jak zdryfuję z powrotem do portu, natychmiast zagłosuję :wink:


edit: literka
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
brajt 
Komandor Koenig


Posty: 642
Skąd: GGFF
Wysłany: 29 Sierpnia 2010, 22:57   

W wielkim skrocie - Schron, Martwioł i Dotyk Deszczu
_________________
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 08:52   

brajt, dziękuję Ci, Zamieniony w Słuch :)

Dziękuję także dwóm Tajemniczącym z Żywiołami :D
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:10   

Ciekawa edycja, mało szortów i nawet niezły poziom, w tym 2 szorty naprawdę wybijające się.
Po kolei:

Brama - hmmm, pomysł w sumie nienajgorszy, ale wykonanie fatalne. Bardzo źle się to czytało, całkiem jak wypracowanie z polskiego jakiegoś niezbyt rozgarniętego małolata...

Traktat o bycie doskonałym (fragmenty) - wyjątkowo toporne i nudne. Nie dla mnie

Schron - doskonałe, genialny pomysł!! Zdecydowany PUNKT.

Zasady magii - niezbyt porywające, w dodatku irytowały mnie te niby zabawne imiona magów.

Martwioł - bardzo fajne, choć bardzo mroczne. Ale podobało mi się. PUNKT.

Flesz - nie za bardzo zrozumiałem... Co ten gość niby robił w tych fleszach? O co chodziło z tą babką i dzieckiem? Nie kumam.

Woda i ogień - wow, mocne. Ale nie dla mnie.

Dotyk deszczu - nie najgorsze, ale na punkt nie zasługuje.

Susza - bardzo szortowy szrot. I nieciekawy.
 
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:14   

marcolphus, dzięki :) Kto następny?
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:20   

marcolphus, to Ty byłeś jednym z tych dwóch NN-ów? Bo liczba głosujących, że tak nieelegancko zauważę, nie drgnęła.
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
 
 
 
terebka 
Filippon


Posty: 3843
Skąd: Nowogródek Pomorski
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:32   

Brama - Wszystko jasne, tylko że do takiego właśnie zakończenia prowadziły wszelkie ścieżki. Zero zaskoczenia.
Traktat o bycie doskonałym (fragmenty) - Zbyt skomplikowane technicznie jak dla mnie.
Schron - Przegadane.
Zasady magii - To też nie to. Nie poruszyło mnie.
Martwioł - Dobre, choć nie porywające. Z pewnością najlepsze jak dotąd.
Flesz - Zabawy z czasem. Trochę mało oryginalne.
Woda i ogień - Nie poruszyło.
Dotyk deszczu - Ciekawa interpretacja tematu. I choć pomysł zdaje się być niewykorzystany do końca, tekst się wybija.
Susza - Zawartość szorta w szorcie powalająca. Ostatnie zdanie walnęło mnie mocno między uszy.

Punkty: Martwioł, Dotyk deszczu, Susza
_________________
SZORTAL
Szortal Na Wynos - Wydanie Specjalne
Ostatnio zmieniony przez terebka 30 Sierpnia 2010, 09:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:32   

Traktat o bycie doskonałym (fragmenty) - temat możnaby spokojnie rozwinąć w większym tekście, bo w szortowej pigułce wyszło to niestety trochę za sucho, ale spodobała mi się pointa. I za nią punkt.

Drugi głos dla Schronu. Za coraz bardziej aktualny absurd.
 
 
marcolphus 
Batman


Posty: 514
Skąd: Kraków
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:33   

terebka napisał/a
marcolphus, to Ty byłeś jednym z tych dwóch NN-ów? Bo liczba głosujących, że tak nieelegancko zauważę, nie drgnęła.

Nie, dopiero teraz zagłosowałem (bo zapomniałem) ;-)
_________________
What Codringher Hears
 
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:43   

terebka, dopłynąłeś :) :bravo

Stormbringer, Człowiek o Żywiołowym Nicku :D :bravo

marcolphus, Zmagający się z Pamięcią ;) :bravo
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Matrim 
Kwiatek


Posty: 10317
Skąd: Zagłębie i Wielkopolska
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:45   

Ale się głosy sypią :) Oby tylko znów nie wyhamowały po dwóch dniach :(
_________________
Scio me nihil scire.

"Nie dorastaj, to jest gupie i nie daje się cofnąć. Podobno." - Martva
 
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:56   

Matrim, ciiiiiiiiiiiiiiiiiii... nie zapeszaj :)
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Matrim 
Kwiatek


Posty: 10317
Skąd: Zagłębie i Wielkopolska
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 09:57   

<puk_puk_puk> w pusty łebek :)
_________________
Scio me nihil scire.

"Nie dorastaj, to jest gupie i nie daje się cofnąć. Podobno." - Martva
 
 
 
Nina Wum 
King Kong


Posty: 840
Skąd: Warszawa
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 11:50   

Przeczytane, zagłosowane.

Brama - widząc taki wstęp, spodziewałam się jakiegoś przewrotnego rozwinięcia tematu.
Tymczasem fabuła zmierza do najbardziej oczywistego rozwiązania jak po sznurku. Szkoda.

Traktat o bycie doskonałym - powiało filozofią. :) Podoba mi się kontrast między chłodem intelektualnych wyżyn, na które zabrnął podmiot opowieści, a brutalną przyziemnością konstatacji. Daję punkt.

Schron - Świetne dialogi - "oddane z życia", jak to się kiedyś mówiło. :) Ale puenta ciut płaska jak na mój gust.
Zasady magii - przypomina wschodnią przypowieść. Za bezpretensjonalność, lekki styl i niewymuszony, figlarny humor (kawaler d'Ebestac :D ) - przyznaję punkt.
Martwioł - punkt za ambitne założenie, które w pełni się udało, oraz za niesamowicie plastyczny język.
Flesz - nie przemówił do mnie ten tekst. Sprawia wrażenie poskładanego z podpatrzonych w różnych miejscach patentów, które niestety nie chcą współgrać.
Woda i ogień - nie przepadam za taką tematyką. Obecność żywiołów sensu stricto w tekście jest dyskusyjna - tę historię można by równie dobrze podciągnać pod zupełnie inny temat.
Dotyk deszczu - ładny, malowniczy obrazek, ale nie przekonał mnie.
Susza - zwięzłość jest cnotą. :mrgreen: Ubawiłam się, ale na punkt to trochę za mało.
_________________
www.ninawum.com
A tu moja biżuteria: https://www.etsy.com/shop...rty?ref=si_shop
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 13:28   

Nina Wum, :bravo Pięknie się to głosowanie zaczyna, kto następny?
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
TellMeMore 
Gollum

Posty: 4
Skąd: Piła
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 16:57   

Moje pierwsze szorty w życiu :)

Brama - początek ciekawy, ale potem zmarnowany potencjał.
Traktat o bycie doskonałym (fragmenty) - jako szort wyszło sucho, chciałbym przeczytać to w postaci większego opowiadania.
Schron - pomysł interesujący, bardzo dobre dialogi, ale brakowało tego "czegoś"
Zasady magii - tekst lekki, lecz humor związany z imionami jakby wymuszony.
Martwioł - ten tekst najbardziej do mnie przemówił.
Flesz - ciekawy tekst, lecz nie wszystkie trybiki w tej maszynie do siebie pasowały.
Woda i ogień - mocny tekst, ale nie w moim klimacie
Dotyk deszczu - bardzo dobrze napisane, lecz podczas czytania towarzyszyła mi myśl "oklepane"
Susza - plus się należy za spełnienie w stu procentach idei szorta : ) Ostatnie zdanie mnie ubawiło, ale jednak kilku poprzednim tekstom nie dorasta do pięt.
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 30 Sierpnia 2010, 17:19   

TellMeMore, dziękuję za komentarze. Głosowałeś już wcześniej anonimowo...? (wiesz, porządek w papierach musi być... bo jak xan4 wróci i zobaczy, że się rachunki nie zgadzają... może bić trzcinką ;P: )
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group