Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Szorty - Jaki jest Wasz ulubiony FILM?

Które z tych FILMÓW zasługują na Oscara?
Znalezisko na zapleczu
2%
 2%  [ 2 ]
Po wernisażu
7%
 7%  [ 6 ]
Laterna magica
14%
 14%  [ 12 ]
Oczy
1%
 1%  [ 1 ]
Wielki błąd
0%
 0%  [ 0 ]
Nowa droga
0%
 0%  [ 0 ]
Jej widok
15%
 15%  [ 13 ]
Jim
7%
 7%  [ 6 ]
Pościg
10%
 10%  [ 9 ]
Obcy
0%
 0%  [ 0 ]
Remake
5%
 5%  [ 5 ]
Dożywotni film
5%
 5%  [ 5 ]
Space-Western
1%
 1%  [ 1 ]
Niecodzienne aspekty biwakowania nocą
5%
 5%  [ 5 ]
Kolor jej oczu
2%
 2%  [ 2 ]
Koszałki-Opałki
4%
 4%  [ 4 ]
Co by było, gdyby...
9%
 9%  [ 8 ]
Student
1%
 1%  [ 1 ]
Urwał mi się film
5%
 5%  [ 5 ]
Głosowań: 33
Wszystkich Głosów: 85

Autor Wiadomość
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 5 Października 2008, 21:37   Szorty - Jaki jest Wasz ulubiony FILM?

ZNALEZISKO NA ZAPLECZU

Tak może być? No, nareszcie! Niby tylko trzy, ale ich wypełnienie potrafi zmęczyć... I może wreszcie potraktujesz mnie po ludzku, hm? O, chcesz wiedzieć, skąd się wziąłem? Jak najbardziej, chętnie, męczą mnie niedawne wspomnienia. Przede wszystkim: byłem scenografem. Co? Że na filmie się nie znasz i nie lubisz? Film nieważny, ważne, że się przy takim jednym zatrudniłem - fabuła jakaś nędzna, nic już z konspektu nie pamiętam. Jak kiesa pusta, to i u niezależnych trzeba próbować... Pierwsze zdjęcia miały być na dworcu kolejowym w... - nie wiem, co za licho podpowiedziało reżyserowi taką dziurę (nie pytał się!), grunt, że blisko Warszawy. Zjechaliśmy się rankiem i zajęliśmy kawał peronu, przedzielonego zresztą budyneczkiem poczekalni - zamkniętej na cztery spusty i z częściowo zamalowanymi oknami. Do tego niedawno malowanej, brak bazgrołów wręcz raził w oczy, wyobrażasz sobie coś takiego na dworcu?! Bezsens, tylko przejście tarasuje, powinni otworzyć, skoro tak dbają. Już mieliśmy zaczynać, gdy pojawił się niezapowiedziany deszcz, ulewa wręcz. Na to wszyscy hyc! pod dach i dalej się nudzić. Ledwo co nabiłem fajeczkę, jak oświeciło - nomen omen - oświetleniowca, by w tejże poczekalni się przed przenikającym wiatrem schronić. Wymysł durny, niezły syf tam mógł być, ale podchwyciliśmy, nawet ojciec reżyser (od czarnej koszuli i białego krawata tak nazywany). Ze drzwiami poszło łatwo, świecimy do środka - nic nie widać. Ki czort? Reflektorki wcale takie słabe nie były. Jeden technik wzruszył ramionami - wszedł, reszta czeka. Nie wiem, czemu szybko straciliśmy go z oczu - nagły skowyt wzmocniony echem naprawdę potrafi zmrozić. Chcieliśmy już zbluzgać kawalarza, jak wyleciały ze środka kości i czaszka. Powiało grozą wprost z tandetnego horroru. Mało reżyser pod pociąg nie wpadł. No i wyobraż sobie - fejeczkę chowam, wąsem szkiełka poprawiam, chwytam reflektorek i statyw jak maczugę - ruszam tam, licho zbrodnicze ubić! Sztubak ze Szmulek istny, takiemu to tylko grabarza oglądać. Faktycznie coś wewnątrz cholernie nie ten teges było - wchodzę, prawie nic nie widzę, nic nie czuję pod nogami, ledwo ścianę zmacałem, nikogo nie mam w zasięgu, sam jedyny! Nie wiem, gdzie wejście! Patrzę, a na ścianie robaczki arabskie, to pismo ichnie, starannie kreślone. Osłupiałem - to lepsze niż talibowie w Klewkach czy Kiejkutach! Nie napatrzyłem się - rozjarzyły się, aż oczy zabolały - straciłem jakiekolwiek czucie, dalej pamiętam tylko chaos, paniczne poszukiwanie jak najmniejszego pomieszczenia, strach!

Tak, tak, niezła historyjka, jasne... Banialuki, powiadasz, jakbyś mnie nie widział. Dolej mi tu piwa i zakręć wreszcie butelkę, niedobrze mi się robi od patrzenia. Nie trząś też, chcę wypocząć, rozumiesz? A, pamiętaj: następnym razem żadnych życzeń, nie jestem tak durny, jak ci z lampek!
_____________________________


PO WERNISAŻU

Wernisaż był udany. Dużo zwiedzających. Prasa, telewizja, znaczący goście, przyjaciele… Autor zdjęć obsypywany pochwałami rósł we własnych oczach.

***

Kamera płynnym ruchem omiata ekspozycję, z tłumu gości wyławia kobietę, która spaceruje po sali. Ogląda zdjęcia. Nagle zatrzymuje się przed jednym z nich wyraźnie poruszona. Fotogram przykuwa jej wzrok, choć pośród innych nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest na nim mężczyzna. Może znajomy… W końcu odwraca się i przeciska w pobliże artysty. Nerwowo łapie go za rękaw.
- To zdjęcie… Kiedy… gdzie je pan zrobił?
Ten spogląda we wskazanym kierunku. W jego oczach pojawia się zdziwienie.
- To? Nie robiłem tego zdjęcia…
Jest zaskoczony i zdziwiony. Kobieta znów patrzy na zdjęcie. Po chwili wycofuje się i pośpiesznie opuszcza galerię.

- Widziałeś tę kobietę?
- No… Dziennikarka…
- Nieważne! Będzie bohaterką mojego filmu. Mam go już w głowie. Chcesz posłuchać? Zacznie się tak, jak widziałeś.
A dalej…

Kobieta próbuje otworzyć drzwi mieszkania, ręce jej drżą, nie trafia do zamka, klucze wypadają z brzękiem. Wreszcie otwiera. Zapala światło, rzuca torebkę w kąt, w pokoju wtula się w głęboki fotel.
- To przecież niemożliwe. Byłam na jego pogrzebie… Tam… Ile to już lat? Pięć? Skąd więc to zdjęcie? Chyba miesza mi się w głowie… Tak… Muszę to zrobić… Jutro…
Wstaje z fotela energicznie, podjęła decyzję.


Ona ma w sobie jakąś tajemnicę. Podążymy jej śladem. Film będzie czarno-biały, w stylu… niemieckiego ekspresjonizmu. Wiesz, Fritz Lang, a szczególnie Murnau. To mnie kręci.

Następnego dnia rano kobieta wsiada do dalekobieżnego autobusu. Kupuje bilet u kierowcy. Zajmuje miejsce przy oknie. Nie zwraca uwagi na współpasażerów. Nieobecnym wzrokiem patrzy w okno. Autobus zbliża się do jakiegoś miasteczka.
Kobieta podrywa się z siedzenia.
- Może się pan tu zatrzymać?
Wysiada. Skręca z szosy i wchodzi w bramę cmentarza. Kieruje się ku bocznej alejce. Idzie między grobami. W miejscu, do którego zmierza, widzi ekipę grabarzy. I… rozkopany grób.
Jak zahipnotyzowana wpatruje się w odrzuconą na bok nagrobną płytę.
- Lepiej nie pytać. My tu tylko robimy porządek. Mówi jeden z robotników.
Inny przygląda się kobiecie uważnie.
- A pani to chyba była na pogrzebie tego, co tu leżał. Zapamiętałem, bo z pani ładna kobitka. Tego nieboszczyka podobno ktoś ukradł - dodaje konfidencjonalnie. Ale to dziwne – szepcze dalej - bo trumna była nienaruszona. Teraz to policja się tym zajmuje. Ale co oni tam mogą wiedzieć. To jakaś diabelska sprawa.
Twarz kobiety robi się coraz bledsza.
Nie odezwawszy się słowem, odchodzi.
- Też dziwna jakaś! – burczy grabarz i wraca do swojej roboty.

Zmrok. Cicho i spokojnie. Kobieta idzie ulicą. Zbliża się do swego domu. Sięga do torebki po klucz. Nagle, w świetle latarni dostrzega… mężczyznę z fotografii. Człowieka, którego pięć lat temu odprowadziła na cmentarz. Słyszy jego szyderczy szept.
- Myślałaś, że nie wrócę?


- I jak?
- No wiesz… Nieźle. A ten mężczyzna to…?
- To już widz musi sobie dośpiewać…

***

Komunikat w lokalnej prasie:
Tej nocy w parku znaleziono ciało znanej dziennikarki. Przyczyna zgonu jest niejasna. Policja poszukuje świadków. Ostatni raz widziano denatkę trzy dni temu na wernisażu w galerii FotoArt.
_____________________________


LATERNA MAGICA

- Wynoś się bękarcie! – wściekły, czerwony na twarzy piekarz złapał chłopca za kołnierz i otworzywszy drzwi od sklepu z impetem cisnął na ulicę, jak worek zgniłych kartofli.
Często tak się kończyło. Pan Stanley był bardzo czujny i chyba szczególnie uprzedzony do umorusanych dwunastolatków, pozornie bezcelowo plączących się po jego królestwie pieczywa. W końcu bułka kosztowała dwa centy! Za trzy jeden nikiel.
- Znowu – pomyślał z goryczą Tom, lecąc nad chodnikiem.
Ale to był już ostatni raz.
Kierowca czarnego Forda model A, był tak zaskoczony, że nie zdążył ani zahamować, ani nawet wcisnąć klaksonu. Chłopiec odbił się od pokrywy silnika i nienaturalnie skręcony upadł na ziemię. Z jego ust, cienkim strumyczkiem, zaczęła sączyć się krew.
- To nie jest naprawdę! – przemknęło mu przez myśl.
Nic go nie bolało. Jego brudne, drobne ciało leżało częściowo na jezdni, częściowo na chodniku, a najbardziej w rynsztoku.
Dookoła zbierał się tłum. Ludzie wymachiwali rękami, wskazywali go palcami, coś krzyczeli. W jego głowie panowała jednak cisza – widział tylko obraz.
Obraz, obrazy... przez moment przed oczami stanęli mu Huck i Mark. Uświadomił sobie, że on jest ostatni. Hucka pobił na śmierć policjant, Mark umarł na zapalenie oskrzeli. Przeziębił się i umarł. W domu się tak nie zdarzało...
W domu było bezpiecznie, dopóki nie pojawił się czarownik.
* * *
- Panie Daniels, niech pan nam pozwoli wyczyścić konia!
- Taaa? A... a ile za to chsessie?
- Dziesiątaka?
- I na ssóż wam potsszebny taki ma-jątek?
- Bo przyjechał czarownik z Magiczną Latarnią!
- Szszary... szszary... szszary-mary?
- Tak, panie Daniels. I pokazuje... obraz!
- Obrass?
- Ruchomy obraz! Wszędzie wiszą plakaty „Szybcy, bogaci i szczęśliwi! Przyjdźcie zobaczyć Magię Wielkiego Miasta! Światła i samochody, ruch, gwar i dolary! Piękne kobiety, eleganccy mężczyźni, kolie, diademy, nesesery i garnitury! Tylko dzisiaj, tylko raz, tylko jeden nikiel od osoby!...”
- A wy umiessie szytaś?
- Pani Collins nam przeczytała... Powiedziała, że na pewno nie pójdzie, bo to głupie. Ale potem sprawdzała pieniądze. Panie Daniels, to jest magia, niech pan da nam zarobić!
- Massie... massie tu dychę i iśśie sobie... Tylko ko-nia mi zosstawcie w sspokoju!
- Naprawdę?
- Taaa... w sspoko-ju. I... i właśśiwie...
- Tak panie Daniels?
- I nie iśśie tam!...
- Jak to? Gdzie mamy nie iść?
- Do tego sz-szarownika... To nie jesst ma-gia... To jesst szszarna magia... Hrrrr...
- Zasnął?
- Zasnął.
- Dziękujemy panie Daniels.
- Cicho! Bo go zbudzisz...
- Szszarna magia, ssaprawdę powiadam...
* * *
To było takie odległe, zamglone i nieprawdopodobne. Ludzie mówią, że magia nie istnieje, że czarownicy są tylko w bajkach, że to nie nasz świat.
A jednak, rację miał pan Daniels.
To było magiczne i działało. Ale było złe.
Czar przeniósł ich do miasta, ukazał blichtr, rozbłysł pozłotą, rozbudził apetyty.
A potem magia wystawiła rachunek: za jednego dime’a – tysiąc razy więcej, za wypieki na policzkach – rumień gorączki, za marzenie – śmierć.
Rację miał pan Daniels. On wiedział, bo wcześniej ta sama magia zabrała mu trzeźwość, rodzinę i dom. Przed wyjazdem do miasta nie był taki.
I ostrzegał ich.
* * *
Tom nie czuł bólu, nie mógł się poruszyć, ale oczy chłonęły obrazy – wystawy, samochody, ludzie...
Ludzie coś krzyczeli, tłoczyli się. Było ich wielu, byli piękni. Chłopcu wydawało się, że otaczają go wróżki i królewicze.
- Czary... – pomyślał, a potem zgasła Laterna Magica.
_____________________________


OCZY

- Co ty wyprawiasz! Wciąż rysujesz jedno i to samo.
Nauczyciel ze złością szarpnął arkusz i porwał go na strzępy. Faktycznie, nie odrobiłam zadania. Spod mojej ręki wychodziło zawsze to samo. Oczy. Kiedy narysowałam je po raz pierwszy, nawet mnie pochwalono. Cóż z tego, jeśli nie potrafiłam wydobyć z siebie nic innego. Gdy tylko dotykałam papieru, linie i plamy układały się wciąż w to samo. Oczy. Wyraziste, z ciemną linią brwi. Pozostałej części twarzy nie było.

***
Co sprawiło, że dopadło mnie to wspomnienie, nie wiem. Zwykle, wracając z pracy, myślę o niezakończonych artykułach i sprawach. Dlaczego dziś stało się inaczej? Kiedyś chciałam być malarką, ale moja przedziwna przypadłość, sprawiła, że porzuciłam myśl o artystycznej karierze.

Przekręciłam klucz w zamku. Odwiesiłam do szafy płaszcz, weszłam do pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na starym szkicowniku. Tyle lat, a nie zdecydowałam sie go wyrzucić. Zamyślona, drgnęłam na dzwonek u drzwi. Nie spodziewałam się nikogo.
Za drzwiami stał mężczyzna. Ciemne okulary przysłaniały górną część jego twarzy.
- Ki… kim pan jest?
Nie odpowiedział. Wszedł bezceremonialnie. Było w nim coś demonicznego. Kiedy zdjął okulary, zmartwiałam. Ten człowiek nie miał oczu! Patrzył na mnie dwoma pustymi oczodołami. Stałam sparaliżowana.
- Zabrałaś moje oczy, teraz musisz mi je zwrócić! - rzucił gardłowym głosem.
Znieruchomiałam, jak zwierzątko hipnotyzowane przez kobrę.
- Rysuj! – rozkazał.
Bezwolnie sięgnęłam po szkicownik i ołówek. Z linii i plam, wyłaniać się zaczęły, takie same jak kiedyś, oczy. Wraz z kolejnymi pociągnięciami ołówka mężczyzna… zaczął odzyskiwać brwi, powieki, źrenice. Jednocześnie coś złego zaczęło dziać się z moim wzrokiem. Gęstniała mgła, świat się zawężał. Widziałam coraz mniej, aż otoczyła mnie nieprzenikliwa czerń.
- Zobaczysz teraz, jak to jest! - dotarł do mnie chrapliwy szept.
Zdrętwiała, usłyszałam jeszcze skrzyp zamykanych drzwi. Zostałam sama.
Dotknęłam ręką twarzy. W miejscu, gdzie były kiedyś moje oczy, znalazłam pustkę.

Nie czułam bólu. Nie widziałam nic, za to w mojej wyobraźni, zaczęły przewijać się, jak kadry filmu, obrazy jaskrawe i wyraziste. Jakbym była w kinie. Wpatrzona w ekran, oczekująca dreszczu emocji…

***
Widzę, jak kilkuletnia dziewczynka wdrapuje się na krzesło. Na stole leżą kredki, papier, nożyczki. Zaczyna rysować, po chwili sięga po nożyczki i coś wycina. Jest bardzo skupiona na swoim zajęciu, nie dostrzega, że do pokoju wchodzi mężczyzna.
– Ładnie rysujesz!
Na dźwięk głosu dziewczynka podnosi wzrok. Nieznajomy zbliża się do niej, a w jej oczach rośnie strach. Jest sama. Kiedy mężczyzna pochyla się nad nią, chce go odepchnąć. W jednej sekundzie, mężczyzna zwijając się z bólu, pada na podłogę. W jego oczach tkwią nożyczki.

Gdy wracają rodzice, dziewczynka siedzi skulona na krześle, patrząc w jeden punkt. Na stole leżą rysunki i wycięta z papieru lalka. Nie rozumieją, co się stało. Następnego dnia, gdy stan dziecka się nie zmienia, wiozą ją do lekarza. Jednego, drugiego, trzeciego… Wreszcie do znanego hipnotyzera.

***
- Co się z tobą dzieje? Jesteś potrzebna w redakcji!
- Nie widzisz?! Nie mam oczu!
- Oczu?! Żarty się ciebie trzymają. Przyznaj się, że zaspałaś po wczorajszym…
- Nie! Wczoraj, kiedy wróciłam z pracy, zdarzyło się coś strasznego!
- Coś ty? Przecież wczoraj razem byliśmy w kinie, a potem…
_____________________________


WIELKI BŁĄD

Przesłuchanie zarejestrowano 20 września 2489 roku.
Pytania zadaje Generał John McInley Jr. z wywiadu zjednoczonych planet Układu Słonecznego
Odpowiada Profesor Andrew Zephyr z wydziału archeologi Uniwersytetu Ziemskiego

- Panie profesorze otrzymaliśmy informacje o przełomowym odkryciu archeologicznym z drugiej połowy XXI wieku. Czy może nam Pan zdradzić jakie to odkrycie?
- Dotarliśmy do kolekcji nośników optycznych oraz drukowanych książek poświeconych pewnej fikcyjnej postaci, ikonie dwudziestowiecznej kultury, o której istnieniu dotychczas nie wiedzieliśmy. Badania przeprowadzone pod kątem tego odkrycia wykazały, że pod koniec lat sześćdziesiątych dwudziestego podjęto szereg działań, których celem było usuniecie z ludzkiej kultury i pamięci bohatera książek i filmów i wszystkiego co z nim było związane. W trakcie trwającej wiele lat akcji praktycznie to się udało.
- Dlaczego podjęto próbę zniszczenia fragmentu kultury?
- Jak zwykle za podjęciem tak poważnej decyzji stały, jak wtedy uważano, poważne przesłanki. W pierwszej połowie XXI wieku odkryto na Marsie pewien dokument pozaziemskiego pochodzenia. Wynikało z niego, że istoty pozaziemskie, o dalece bardziej rozwiniętej kulturze i technologii, po obserwacjach poczynionych na Ziemi zaniechały prób nawiązania kontaktu. Decyzję podjęły ze względu na istnienie w świadomości i kulturze ludzi tej właśnie postaci.
- Czy według Pana to był wystarczający powód?
- Sądząc, że istoty pozaziemskie podróżujące w przestrzeni kosmicznej zostawiły wskazówkę dla Ziemian, co powinni uczynić by nawiązać kontakt, Ci podjęli jak zwykle drastyczne i mocno przesadzone działania. Jak widać skuteczne. Na ponad czterysta udało się wymazać fragment dorobku kulturalnego ludzkości. Jak dzisiaj wiemy, do kontaktu między nami a kosmitami nie doszło. Wynika z tego, że przybysze spoza Układu Słonecznego musieli mieć specyficzne poczucie humoru.
- Czy nie uważa Pan, że takie podejście do sprawy nie jest zbyt lekceważące? Mogą nas obserwować istoty dalece bardziej od nas rozwinięte, które potrafią pozostać niewykryte.
- Nie należy do moich kompetencji wypowiadanie się jakie podejście do sprawy jest w tej sytuacji właściwe, ale po zapoznaniu się z odkrytym materiałem dochodzę do wniosku, że kosmici puścili do nas oczko. Zapraszam do obejrzenia odnalezionej przez nas kolekcja i lektury dokumentacji dotyczącej tej akcji, a może zrozumie Pan, dlaczego mówię o poczuciu humoru istot pozaziemskich.
- Na pewno to uczynię. Czy może mi Pan jeszcze na koniec powiedzieć, jak nazywała się ta postać, którą poznam w tych materiałach?
- Bond, James Bond.
_____________________________


NOWA DROGA

Obejrzałem kiedyś pewien Film. Za jego sprawą całe moje życie się zmieniło. Choć siedziałem w ciasnym pokoiku przed malutkim telewizorem o śnieżącym ekranie, zdawało mi się, że duszą sięgam chmur. Za sprawą Filmu odkryłem zupełnie nowy świat, piękny w swojej prostocie i kolorystyce, a zarazem dziki i groźny, zamieszkały przez niesamowite stworzenia, jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Byłem zarazem tu, na tapczanie okrytym brązowym kocem, jak i tam – w świecie innym niż wszystkie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że dotychczasowe życie straciło sens, przyjaźnie nic nie znaczyły, a kolekcja amatorskich filmów przyrodniczych pozbawiona była wartości w porównaniu z nowym światem. Pochłaniałem kolejne kadry w nadziei, że Film nigdy się nie skończy.
Wszystko zaczęło się, gdy siedziałem pod sklepem z puszką piwa; wtedy ujrzałem ją po raz pierwszy. Dziewczynka o złotych lokach szła za rączkę z ojcem, który pieczołowicie i zacięcie ćwiczył mięsień piwny. W przezroczystej siatce z Biedronki dostrzegłem pudełko z filmem DVD, które jaśniało jak samo słońce.
Wtedy moje życie zmieniło się na zawsze. W bocznej uliczce znalazłem wypożyczalnię DVD, której jeszcze nie zamordowały Torrenty i Wielka Wyprzedaż w MediaMarkt. Film lśnił na półce. Porwałem pudełko , wyszarpałem właścicielowi płytę z rąk. Zostawiłem stuzłotowy banknot, nie żądając reszty. Odprowadzało mnie zdziwione spojrzenie właściciela. Drzwi trzasnęły przy zamknięciu.
Wspomnienia odeszły, a na ich miejscu pojawił się Film. Podjąłem decyzję. Wygrzebałem z szafy portfel z oszczędnościami. Wystarczyły na podróż. Miałem już cel w życiu. Znaleźć się w świecie Filmu. Zabrałem jeszcze bandaż I dwa plastry, na wypadek, gdyby doszło do katastrofy samolotu.
Wypełniała mnie nadzieja, że dziewczynę też tam spotkam.
Obrałem nową drogę życia.

**

Stałem na trasie wylotowej z Hollywood. Płakałem. Zabrano mi nowy świat, a uczynił to Niszczyciel Marzeń. Gdy zostałem wykopany z planu przez ochroniarzy, producent powiedział:
- Do kurwy nędzy, ile razy miałem powtarzać? Poszukaj sobie etatu w Power Rangers. Nie potrzebujemy więcej Teletubisiów!
_____________________________


JEJ WIDOK

Przyspieszyła kroku. Dwie kobiety przystanęły patrząc na nią ze zgrozą i lękiem. Rozpoznały, na pewno, nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Wiedziała, że nie ma sensu pytać „dlaczego". I tak nie odpowiedzą, w najlepszym wypadku bąkną jakąś przepraszającą formułkę i oddalą się szybkim krokiem. Czuła, że dłużej nie wytrzyma. Za co...? Musi się dowiedzieć, wbrew umowie, wbrew ostrzeżeniom, wbrew wszystkiemu.
***
Interes był fantastyczny. Nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Wynagrodzenie oferowane za główną rolę w tym filmie było dożywotnią pensją, o wysokości pozwalającej spełniać większość jej finansowych zachcianek. Za jedną rolę! Dla niej, początkującej aktorki, to było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. A jednak. Podpisali, wypłacili zaliczkę. Zdjęcia szły jak z płatka, profesjonalizm ekipy urzekł ją. Jedyną psującą humor rzeczą był punkt w kontrakcie wyraźnie zabraniający jej obejrzeć ów film. Nie dość, że w miarę posuwania tempa pracy nabierała ochoty by podziwiać się na wielkim ekranie, to fabuła nurtowała ją coraz bardziej. Poszczególne sceny sprawiały wrażenie kompletnego braku związku, wypowiadane kwestie nie dawały się ułożyć w żaden logiczny ciąg. Ale umowa wiązała, dla tych pieniędzy skłonna była poświęcić próżność i ciekawość.
***
- Proszę wybaczyć, odrzuciliśmy pani CV.
- Niestety, na to miejsce już kogoś mamy.
- Nie, nie będziemy mieć dla pani pracy. – Dyrektor zbladł, patrząc na nią. – Proszę więcej tu nie przychodzić.
Zacisnęła usta i wybiegła, trzaskając drzwiami. Wszędzie to samo. Nikt nie chciał jej zatrudnić ani w branży ani nawet jako kasjerki w supermarkecie. Rozumiała już czemu dostała taką sumę za film. Przewidzieli, że nie dostanie nigdzie pracy. „Ciekawe, czy przewidzieli też reakcje przechodniów?” – myślała z goryczą. Nawet rodzina nie chciała mieć z nią nic wspólnego. Na pytania „dlaczego” usłyszała tylko:
„-Widzieliśmy TEN film.” I nic więcej. Jakby to miało starczać za wszystkie tłumaczenia.
***
Zbliżała się do kasy w nieskończenie wolnym tempie. Wrogie spojrzenia, pełne lęku i nienawiści... nie, zaraz! Przecież oni jeszcze nie wiedzą, nie widzieli! Dopiero za dwie godziny...
Na salę szła sama, nawet bileter gdzieś zniknął. Zawieszone na ścianach plakaty szeleściły ostrzegawczo, targane podmuchami nieistniejącego wiatru. Usiadła w ostatnim rzędzie. Kino świeciło pustkami, nocny seans nie bił rekordów popularności. Światło gasło powoli, jakby dając ostatnią szansę na ucieczkę. Zacisnęła nerwowo dłonie na oparciu fotela.
„To już. Za chwilę się dowiem.” – pomyślała, jednocześnie czując paniczny strach przed poznaniem tej tajemnicy. Ktoś usiadł obok. Biała plansza rozświetliła ekran, zobaczyła własne nazwisko, wypisane rozchwianymi literami. Zerknęła na sąsiada.
Reżyser!
Uśmiechał się lekko, jakby doskonale o wszystkim wiedział.
- Dlaczego...? – zapytała szeptem, w którym strach mieszał się z żalem, pretensjami i wściekłością.
Odwrócił powoli głowę do niej, w dalszym ciągu uśmiechając się osobliwie. W półmroku jego oczy świeciły dziwnym blaskiem. Nachylił się i zaczął mówić do ucha, nie, wprost do mózgu, wwiercając się słowami, których istnienia obawiała się w najgorszych koszmarach.
Jedno, zatrwożone spojrzenie na ekran.
Wiedziała, że mówił prawdę.
Zerwała się i pobiegła przed siebie, przez korytarz, schody, ulicę, byle dalej od tych słów, od widoku...
Zatrzymała się, zdyszana.
Nie da się uciec.
Od widoku...
Ostrożnie podniosła głowę i spojrzała na szybę wystawową.
- NIE! – krzyknęła, uderzając pięściami w swe odbicie. Zadrgało i pękło, rozsypując się na miliony kawałków.
_____________________________

JIM

- Proszę pana! Proszę pana!
Siwiutki staruszek obrócił się na wołanie i posłusznie zatrzymał. Ręka zadrżała na lasce, gdy poprawiał chwyt. Około trzydziestoletni mężczyzna podbiegł do niego.
- Przepraszam, że niepokoję. Możemy chwilę porozmawiać?
- Kim pan jest?
- Usiądźmy na chwilę, wszystko panu wyjaśnię. Może tu niedaleko – wskazał ręką pobliską kafejkę. – Ja stawiam.

***

- Nazywam się Kyle Reese. Pan kiedyś wyreżyserował film, prawda? I napisał scenariusz. I później jeszcze jeden, drugą część, znaczy – zaczął nieskładnie.
- Tak, zdarzyło mi się. Nawet dwa razy, o którym razie pan mówi?
- No, nie pamiętam dokładnie tytułu. Taki był kiedyś aktor bardzo znany i on tam grał, najpierw złego, potem dobrego. On potem jeszcze raz zagrał w tym filmie, ale to już nie pan reżyserował.
- Tak. Później powstały jeszcze cztery kolejne części i serial. Wiem o jakim filmie pan mówi. Ale co z nim?
- No bo to wszystko prawda. Znaczy w tym filmie. Ja przybyłem z przyszłości.
Dziadek nachylił się konspiracyjnie do przybysza.
- To musi pan chronić Sarę Connor, a nie tracić czas na rozmowy ze mną – podpowiedział z wesołym błyskiem w oku. Ale mężczyzna nie stracił rezonu.
- Ja wiem, że ciężko w to uwierzyć. Zresztą nie chodzi o szczegóły. W pierwszej części moja postać ginie, a w drugiej niszczony jest prototyp chipu, który miał doprowadzić do buntu maszyn. I my to wszystko zrobiliśmy. Ale to jeszcze nie wszystko, musi być jeszcze coś.
- Jacy my?.
- My, ludzie ocaleli po buncie. No przecież pan wie, dwa filmy pan nakręcił.
- Przyjmijmy przez chwilę, że to co pan mówi to prawda. Że uwierzyłem w pańskie słowa. Czego pan ode mnie oczekuje?
- My dokładnie obejrzeliśmy pana filmy. Rozłożyliśmy na czynniki pierwsze. I to co pan pokazał w filmie, później się sprawdziło. Ale te następne filmy to *beep*, nic tam nie ma. A ja wiem, że pan na pewno ma w głowie dalszy ciąg, wie pan jak się ta historia zakończyła.
- Leo utonął, Kate przeżyła – dziadek mruknął do siebie.
- Słucham?
- Nic, do siebie mówię. Proszę mnie posłuchać. Wszystko co miałem do powiedzenia już dawno powiedziałem w filmach. To było przecież ponad 50 lat temu. Od tego czasu nakręciłem wiele filmów, a do tamtego tematu nie wracałem.
- Ale to był film, który przyniósł panu największą sławę. Film, dzięki któremu stał się pan znany na całym świecie. Film, który na stałe trafił do historii. Niemożliwe, że nie myślał pan o dalszym ciągu. Musiał mieć pan w głowie koncept. Bez niego zginiemy!
- No w zasadzie, to rzeczywiście kiedyś o tym myślałem. – przyznał reżyser. Nagle spojrzał podejrzliwie na rozmówcę. – A pan przypadkiem nie jest ze studia? Ja teraz zdradzę panu tajemnicę, pan zaraz to spisze i nakręci film, a ja będę miał figę.
- Nie, nie. Niech pan spojrzy.
Wyciągnął z kieszeni żółtą półprzezroczystą kostkę. W środku był trójwymiarowy hologram ze słynną podobizną Arnolda Schwarzeneggera.
- To ostatnie wydanie, jeszcze przed buntem, już po epoce Blu-Ray. Rozdzielczość jak w kinach, zresztą pan wie.
Zamyślony starzec obracał przez chwilę kostkę w dłoniach.

- Może pan to zatrzymać. To jak, powie mi pan?
Dziadek skinął głową. I powiedział.

***

M950 do centrali. Podaję namiary na serce ludzkiego ruchu oporu. Przygotować się do ataku.

***

James Cameron wyciągnął telefon, który mógł zadzwonić tylko na jeden numer.
- Dzień dobry panie prezydencie. Tu Jim. Maszyny skontaktowały się ze mną. Czas rozpocząć projekt Judgement Day.
- Rozumiem. Jak ich poznałeś?
- Mam swoje sposoby – powiedział reżyser obracając w rękach kostkę z hologramem.
_____________________________


POŚCIG

Obudziłem się zlany potem. Miałem chyba jakiś koszmar, w głowie pozostała mi jedynie myśl: „omiń śmieciarkę”. Ze zdziwieniem stwierdziłem, iż leżę w obcej pościeli. Mało tego, łóżko także nie było moje, a jak potem się okazało także mieszkanie. Brawo za błyskotliwą dedukcję Sherlocku – skarciłem się w myślach. Wczoraj musiała być nielicha impreza, skoro nic nie pamiętam. Czas zebrać się w garść i znikać. Wskoczyłem w spodnie i buty. Gdy wciągałem sweter usłyszałem walenie w drzwi. Nachalne, agresywne walenie. Przełknąłem ślinę... a jednak nie byłem wczoraj grzeczny. Czas zmierzyć się z odpowiedzialnością. Podszedłem do drzwi i otworzyłem zamek. Drzwi odskoczyły pod wpływem kopniaka, z impetem mijając o milimetry mój nos. Do środka wtargnął łysy dryblas w skórzanej kurtce. Drugi pozostał w progu.
- Oddawaj film skurwielu! Tym razem nam nie uciekniesz. - zawyrokował łysy.
Nie wiedziałem kim byli ci dwaj i czego ode mnie chcieli ale postanowiłem tego nie wyjaśniać, tylko od razu przejść do planu B – spierdalać. Pierwszemu umknąłem, w ostatniej chwili unikając imadłowego uścisku, drugi zaś zaparł się barami o futrynę drzwi ponuro się uśmiechając. Błyskawicznie dałem nura między jego nogami i w chwilę potem znalazłem się na korytarzu. Ruszyłem schodami w dół. Po przemierzonych sześciu piętrach skręciłem w drzwi, które okazały się być wyjściem na zewnątrz. W samą porę, bo złapałem zadyszkę. Wypadłem przed budynek i rozejrzałem się nerwowo za moim autem. Niestety nigdzie go nie było, ponadto nie miałem pojęcia gdzie się znajduję. To chyba jakaś południowa dzielnica, gdzie praktycznie nigdy nie bywałem. Nie miałem wiele czasu na myślenie, gdyż za mną było słychać już głośny tupot glanów. Zauważyłem czarne audi z otwartymi drzwiczkami. Przebiegłem te dwadzieścia metrów najszybciej jak mogłem, omijając leżący na chodniku gruz. W stacyjce dyndały kluczyki. Dlaczego mnie to nie zdziwiło? Poprawka. Dlaczego cała sytuacja zdawała się mnie nie zaskakiwać. Owszem nie miałem pojęcia co się dzieje, ale wszystkie ruchy wykonywałem jakby instynktownie. Tak jakby tak miało być. Zupełnie jakbym skądś to znał.
Gdy ruszałem z piskiem opon, prześladowcy zaopatrywali się w pojazd za pomocą cegłówki. Czyżbym na dodatek rąbnął im wóz? Zatem musieli to być wyjątkowo durne osiłki, ale teraz mi nie odpuszczą swojej bryki. Gnałem przed siebie, nerwowo naciskając pedały podczas manewrów mijania. Czerwony ford moich nowych przyjaciół był zaledwie kilka metrów za mną. Muszę coś szybko wymyśleć. Nagle zauważyłem śmieciarkę wyjeżdżającą tyłem z bocznej alejki. Tak jak myślałem, kierowca ciężarówki nic nie zauważył i pakował się na jezdnię. Idealnie. Lekko zwolniłem, by w odpowiednim momencie dodać gazu i wykonać ryzykowny manewr wymijania. Zmieściłem się na styk, a ford został po drugiej stronie barykady. Spojrzałem za siebie śmiejąc się dziko, dając upust emocjom. Gdy obejrzałem się z powrotem do przodu, zauważyłem wybiegające na jezdnię dziecko. Skręciłem kierownicą, ale auto wpadło w poślizg i tylko zwiększyłem pole rażenia. Przez te kilka sekund, które dzieliły mnie od tragedii, nagle wszystko wydało się jasne. Wyszarpałem z kieszeni kliszę – owy tajemniczy film, którego szukali tamci. Tym razem udało mi się minąć śmieciarkę... Odszukałem pierwszy kadr, który przedstawiał leżącego mnie w łóżku. Oślepiło mnie bijące z niego światło...
Obudziłem się zlany potem. Miałem chyba jakiś koszmar, w głowie pozostała mi jedynie myśl: „nie oglądaj się za siebie”.
_____________________________


OBCY…

Żołnierz siedział oparty o pień drzewa obserwując przedpole. Upał i wilgoć doprowadzały go do szału. Spod źle dopasowanego hełmu spływały strugi potu, mundur lepił się do ciała. Co chwilę poprawiał ślizgający się w dłoniach karabin. Widać było, że się męczy. Obok siedzieli koledzy z oddziału z takimi samymi smętnymi minami.

Zaraz się zacznie. Jak zachowaliby się bohaterowie z filmów z czasów mojego dzieciństwa? Muszę być twardy, tak właśnie tak, twardy i zdecydowany. I bezwzględny. Wszyscy patrząc na mnie muszą widzieć, że jestem twardzielem. Tak, cholernym twardzielem. Hm, ale co robi taki twardziel? Będę krzyczał, albo nie, pomyślą, że się boję. Nie moment, dobre to jest, to będzie taki wściekły krzyk.

Zobaczył ruch. Atakowały. W kierunku żołnierzy niesamowicie szybko biegły czarne stwory. Sprawiały wrażenie jakby poruszały się nie dotykając ziemi. Wielkie obłe łby kiwały się miarowo w rytm kroku we wszystkich kierunkach. Przyglądając się im odnosiło się wrażenie, jakby były z gumy, były nieprawdopodobnie wręcz elastyczne. Żołnierze poderwali się i otworzyli ogień. Wizg karabinów mieszał się z jękami padających stworów. Jeden z komandosów zaczął krzyczeć obłąkańczo idąc w kierunku przeciwników. Nagle wszystko ucichło, na ekranie pojawił się obraz kontrolny z odtwarzacza.

- O żesz w mordę, przeżyłem potwora z gąbki w Wiedźminie, ale tego nie zdzierżę, kto jeszcze kręci taki chłam? – Adam poderwał się wściekły z sofy.
- Na mnie nie patrz, to ty chciałeś oglądać „Obcy vs kosmiczni marines”. – Wzruszyła ramionami żona.
_____________________________


REMAKE

Myślałem, że pójdziemy do nowego studia. Komputery potrafią dzisiaj zrobić wszystko – tworzyć galaktyki, planety, miasta. Ożywiać dawno zmarłych ludzi, albo powoływać do życia nieistniejące kreatury. Jednak Lazarus poprowadził mnie do starej opuszczonej hali zdjęciowej. Kiedy weszliśmy do środka, nozdrza podrażnił mi nieprzyjemny, słodkawo-zgniły fetor padliny.
Mój przewodnik powoli, z pietyzmem przerzucił po kolei wszystkie wajchy oświetlenia.
Nie wierzyłem własnym oczom, w ustach poczułem suchość a w gardle gryzącą zgagę.
Na środku pomieszczenia ktoś pousadzał i porozkładał szczątki... zwłoki, szkielety.
Mój umysł bronił się dzielnie, ale intuicja powoli przeistaczała się w pewność. Rozpoznałem złote loki Marilyn, gigantyczny brzuch Marlona Brando, a inny niedawno zmarły wielki aktor był jeszcze całkiem świeży.
- Lazarus! Ty popaprańcu, to ciebie szuka cała policja w kraju? Ty hieno...
- Cicho... cicho. Popatrz teraz!
Lazarus stanął za kamerą, na oko z początków dwudziestego wieku. Delikatnie ujął korbkę i powoli, jednostajnie zaczął kręcić.
Grzechot urządzenia natrętnie rozbrzmiał w pustej hali.
- Skąd masz tę kamerę? – zapytałem, wciąż stojąc jak wmurowany, choć moje nogi były już w połowie drogi na Alaskę.
- Zostawiłem sobie... Na pamiątkę... Stare, dobre czasy...
- Lazarus, ile ty właściwie masz lat?
Uśmiechnął się tylko, a ja usłyszałem niepokojące, miękkie trzeszczenie, stękania i jęki.
W gwiazdorskich truchłach coś się poruszyło.
_____________________________


DOŻYWOTNI FILM

Tam stało kino. Wielkie gmaszysko obsrane guanem. Wysypaliśmy się z pociągu, a bileterzy, podobni do siebie jak dwie krople wody, bacznie śledzili każdy nasz ruch. Ustawili się w dwa równoległe szpalery, tworząc szeroką aleję. Sunęliśmy nią czwórkami, szurając buciorami po betonowym chodniku.
Okazałem swój bilet i wkroczyłem do środka, by po raz pierwszy doświadczyć Dzieła. W powietrzu unosił się drażniący nozdrza fetor moczu. Usiadłem obok nieznajomej kobiety na niewygodnej ławce, podpartej rozsypującymi się cegłami.
Rozejrzałem się. Przed nami olbrzymi ekran falował pustką. Kilkaset jednakowo ubranych osób w milczeniu oczekiwało na seans. Podejrzewałem, że większość z nich nieprzypadkowo znalazła się tutaj po raz kolejny.
Kino powoli wypełniało się krytykami Dzieła. Światła reflektorów czujnie omiatały przestrzeń, przetrząsały każdy ciemny kąt, wyłapując maruderów, brutalnie poganianych przez bileterów.
Nagle z głośników, wiszących na poplamionych ścianach, popłynęły uroczyste fanfary. Zerwały się krótkotrwałe oklaski. Czarna wstęga przecięła na pół biały ekran, pojawił się tytuł filmu: „O dwóch takich, co ukradli księżyc”.
Nie miałem już żadnych wątpliwości - zostanę najwierniejszym widzem.
Odsiaduję dożywocie.
_____________________________


SPACE-WESTERN

Jack był aktorem. Takim, jakich potrzeba w każdym filmie, czyli w miarę solidnym, w sam raz do roli drugo-, trzecioplanowej. Bez szans na rozgłos i sławę, ale z głodu na pewno nie umierał.
Szczerze mówiąc wiodło mu się całkiem nieźle od czasu, gdy zapanowała moda na space-westerny. Była ona związana z planami kolonizacji Marsa. Co prawda pierwsze bazy naukowe zostały założone już w połowie XXI wieku, ale dopiero dwa lata temu rząd ogłosił, iż dobiega końca proces przygotowania atmosfery planety do warunków, umożliwiających powszechne zaludnienie. Z miejsca pojawiły się porównania do zdobywania Dzikiego Zachodu. Jeszcze zanim zaczęto przygotowywać kolonistów, powstały pierwsze space-westerny, które na bazie zaistniałej sytuacji robiły furorę. Istotą filmów było wymieszanie realiów współczesnych z tymi znanymi z klasycznych filmów o Dzikim Zachodzie. I tak w nowych produkcjach istniały miasteczka, w których porządku pilnował szeryf ze staroświeckim rewolwerem, ale zamiast na koniu, przemierzał okolicę na maszynie, kroczącej na trzech parach pedipulatorów. W saloonie za barem stał android, który podawał starą, dobrą whisky i burbona. Zamiast na pociągi, napadano na porty kosmiczne. Generalnie stara konwencja w nowym opakowaniu. A ludzie walili do kin miliardami.
Wszystko to było wodą na młyn dla Jacka, który dzięki temu na brak zajęcia nie narzekał. Sprawy finansowe miały się tak dobrze, że kupił już całkiem przytulny domek w niezbyt przeludnionej okolicy oraz prześliczny pierścionek, który chciał dać swojej ukochanej Jenny.
Jenny...
Nie powinien był jej zabierać na plan zdjęciowy. Doskonale wiedział, że Paul, główny gwiazdor nowego filmu to prawdziwy pies na baby, mało która mogła mu się oprzeć. Ale skąd mógł przypuszczać, że jego Jenny okaże się zwykłą zdzirą? Przecież mówiła, że go kocha. Przecież on dla niej już miał pierścionek.
A teraz było za późno. I wszyscy się naśmiewali, bo Paul w dodatku załatwił dla Jenny jakąś rólkę w tym samym filmie. Jack co dzień widział ich razem i co noc wył z bólu i wstydu.
Nadszedł dzień kręcenia finałowej sceny. To miała być kulminacja kolejnego murowanego hitu. Wszyscy na stanowiskach, przygotowani do wielkiej strzelaniny, w której Paul, jako szlachetny szeryf, wybija co do nogi podłych bandytów. Jack, grający jednego z nich, był podekscytowany chyba jeszcze mocniej niż pozostali. Tym bardziej, że załatwienie ostrej amunicji do kopii staroświeckiego Smith & Wesson’a graniczyło w dzisiejszych czasach z cudem.
_____________________________


NIECODZIENNE ASPEKTY BIWAKOWANIA NOCĄ

- Wywołałeś film? - spytała Masza, gdy tylko Andriej przekroczył próg mieszkania.
- Tak, ale coś się spieprzyło.
- Jak to?
- Zdjęcia z biwaku są w porządku, ale te nocne diabli wzięli.
- Niech to szlag, przecież ustawienia były dobre! Nie kituj, że nic nie widać!
- Mówię ci, jak jest.
- Lepiej pokaż - zniecierpliwiła się dziewczyna. - Sama sprawdzę.
Andriej podał jej kopertę przyniesioną od fotografa.
- Co właściwie było na tych zdjęciach? - spytał stryj Siergiej, który z fotela obserwował sytuację.
- A, szkoda gadać - odparł chłopak. - Byliśmy w sobotę nad jeziorem. Wie stryjek, ognisko, namioty...
- Wyobraź sobie, że kiedyś byłem w waszym wieku. Połowę studiów pod namiotem przesiedziałem. Do rzeczy.
- No więc w środku nocy obudziły nas światła. Myślę sobie: pewnie motorówka. Wychylam się z namiotu, a tam coś wisi nad wodą.
- Jak to: wisi?
- Nie wiem, unosiło się w powietrzu. Może sto metrów od nas.
- Jak wyglądało?
- Było kuliste, ale na początku blask był taki, że nie dało się przyjrzeć. Potem jakby przygasło i wyglądało jak wielka żarówka. No to ja wtedy złapałem aparat, filtry i machnąłem całą kliszę fotek. Ale, cholera, żadne nie wyszło. Niektóre są zupełnie szare, na innych widać jakieś czarne krawędzie, czy diabli wiedzą co. Wszystko jest za bardzo rozmazane.
- A to ci historia - pokiwał głową stryj.
- Te dwa pasują - odezwała się znienacka Masza znad wertowanych zdjęć.
- Pasują? - zdziwił się Andriej.
- Sam zobacz - odparła dziewczyna, podstawiając mu pod nos dwie fotografie. Na jednej z nich widniała część czarnej elipsy. Do miejsca, gdzie kształt wychodził za krawędź zdjęcia Masza przystawiła drugie. Pasowało jak ulał. Obie fotografie tworzyły całość, choć nadal zupełnie nie było wiadomo, co przedstawiają.
Andriej przyglądał im się przez chwilę w skupieniu, obracając to w jedną, to w drugą stronę.
- Chwilunia - rzucił wreszcie, po czym przykucnął i położył zdjęcia na środku podłogi. Następnie zabrał Maszy plik pozostałych fotografii i uważnie go przejrzał. W końcu wyciągnął jedną i umieścił przy tamtych dwóch.
- Boże... - jęknęła dziewczyna, natychmiast siadając obok. - Daj mi kilka, też spróbuję.
Podzielili się i w milczeniu zaczęli szukać kolejnych elementów układanki.
Obrazek powstawał na ich oczach, krawędź przy krawędzi, kształt przy kształcie. Rozmazane
formy zaczęły tworzyć całość. Stryj aż wychylił się z fotela, by móc lepiej widzieć te manewry.
W miarę jak obraz rósł, Andriej czuł, że coraz bardziej trzęsą mu się ręce. Drżącymi palcami umieścił ostatni fragment i powoli wstał. Masza tez się podniosła. Była śmiertelnie blada. Oboje bali się odezwać.
- Czy ktoś, poza fotografem, widział kliszę? - spytał stryj.
- Nie - odparł niewyraźnie chłopak.
- To dobrze. Spal ją. Razem z tym bałaganem - mężczyzna ruchem głowy wskazał układankę.
Andriej ponownie wbił wzrok w podłogę. Wpatrywała się weń stamtąd przedziwna głowa o niezdrowo jasnej cerze i wielkich oczach. Te oczy były upiorne. Ogromne, hipnotyzujące czernią.
Twarz rozciągała się w sumie na kilkanaście fotografii. I nie należała do człowieka.
Ale nie to było najgorsze. Istota nie miała uszu, ale Andriej mógłby przysiąc, że, niech ją wszyscy diabli, uśmiechała się od ucha do ucha.
_____________________________


KOLOR JEJ OCZU

Jej oczy. Tak bardzo pragnę ujrzeć kolor jej oczu.
- Och Oskarze, kocham cię ponad wszystko… - Szepcze mi do ucha, wtulając się w moje ciało.
Chcę jej coś odpowiedzieć, ale nie potrafię. Cały czas myślę tylko o jednym:
Zielone, piwne, brązowe? Dlaczego nie mogę tego dostrzec?
Rozglądam się dookoła. Stół, dywan, ściany, szafy, nasze odbicie w lustrze. Wszystko w czerni i bieli. Czy tak było zawsze?
- Oskarze, masz taki dziwny wyraz twarzy… Uśmiechnij się, przecież to nie film, nasza miłość jest prawdziwa!
Film.
Czarno-biały film.

Osiągam niemal boską moc. Przecież to tylko film. Gdy człowiek jest świadomy, iż śni, jest w stanie w owym śnie dokonać niemal wszystkiego. Wystarczy tylko poznać prawidłowości, jakimi rządzi się ten świat. Nie potrafię co prawda tworzyć nowych miejsc ani postaci, poza tymi, które już wcześniej zostały sfilmowane i wprowadzone do mojej rzeczywistości, a tym bardziej nadać wszystkiemu kolorów, za to do perfekcji opanowałem sztukę niszczenia. Obracam więc wszystko i wszystkich w proch i pył, pozostawiając przy życiu wyłącznie moją ukochaną, którą wcześnie oddałem w objęcia Morfeusza. Leży w błogiej nieświadomości, otoczona gruzami tego, co dawniej było naszym domem.

Wysłannik Siły Wyższej zjawia się pod postacią przeciętnego, niczym się niewyróżniającego mężczyzny. Średniego wzrostu, krótko obciętego, z okularami na nosie.
- Dobra, jakie są twoje żądania?
- Przecież doskonale wiecie. – Odpowiadam, po czym spoglądam na moją ukochaną.
Mężczyzna potwierdza skinięciem głowy.
- Tak, wiemy. Ale jesteśmy ciekawi, czy to wszystko? Tylko tego pragniesz?
- Tak.
Zdejmuje okulary i wyjętą z kieszeni spodni chusteczką zaczyna je czyścić. Milczy przez chwilę, wyraźnie nad czymś się zastanawia.
- To się chyba da załatwić. – Odpowiada w końcu. – Co prawda będziemy to musieli jakoś wytłumaczyć, głęboką symboliką, czy innym banałem… Niech będzie, zgadzamy się. – Wkłada z powrotem okulary i wyciąga rękę w moją stronę. Uścisnąłem ją. – Dobiliśmy więc targu panie Oskarze.
Odwraca się i rusza w stronę, z której wcześniej przyszedł.
- Dlaczego po prostu nie wyrzuciliście mnie na śmietnik? – Rzucam za nim.
- Co by było, gdyby ktoś pozbył się kilkadziesiąt lat temu Ricka Blaine’a? Z niektórych postaci po prostu się nie rezygnuje. Tyle.
Rozmowa dobiega końca, między nami nie pada już ani jedno słowo więcej.

Jej oczy. Jej piękne, błękitne oczy.
_____________________________


KOSZAŁKI-OPAŁKI

Doszedłem do wniosku, że coś jest ze mną nie tak. Podczas ostatniego miesiąca wszystko było jeszcze w porządku: piwo lało się strumieniami, dookoła kręciły się młode i napalone panienki, które bardzo uprzyjemniały chłodne noce. Bywało, że budziłem się koło pierwszej, a gdy się odwracałem, natykałem się na drugą... Można było po prostu przyjemnie spędzić czas, nie martwiąc się o kolejny dzień. Nie było żadnych problemów, po prostu gdy tylko wychodziłem z domu, przyjemne chwile same się wokół mnie gromadziły. Było jak w filmie.
No cóż… Byłem, kim byłem. „Król nocy”. Taki miałem przydomek. Sęk w tym, że to było nudne! A przynajmniej takie się powoli stawało. Ile bowiem można? Zawsze mieć wszystko, co się tylko chce? Powoli wkrada się monotonia, zniechęcenie. Ciąg przyjemności z czasem przestaje dostarczać jakiejkolwiek radości. Inaczej: każdy, najlepszy nawet serial zaczyna się nudzić po którymś z rzędu sezonie…
Tak właśnie miałem. Postanowiłem więc, że zostanę foką. Na szczęście moja ojczyzna jest w tych kwestiach bardzo tolerancyjna. Nikt nikomu nie wchodzi w paradę, jeśli sprawa wkracza w rejony prywatne. Postęp techniki sprawił z kolei, że bez przeszkód można dokonać takiej, hmm, wymiany? Transformacji? Nie wiem jak to ująć, w każdym razie wiadomo o co chodzi.
Jak to wyglądało? Jak doszedłem do takich wniosków? Nie było w tym niczego specjalnego. Siedziałem lekko znudzony na fotelu i kontemplowałem swoje życie. Nie wiadomo skąd, w mojej głowie pojawiła się myśl: „Pojutrze będę foką.” Ta nagła refleksja zachwyciła mnie swoją prostotą i bezsensownością. Dlaczego niby miałbym to zrobić? Żeby pływać sobie po morzach? Żeby podrzucać nosem piłkę? Żeby wydawać odgłosy w stylu „Yhmmmm, yhmmmm”? Nie. Odpowiedź była głupsza. Żeby nie być komarem. Bo jakaż to przyjemność być komarem? Latasz sobie i brzęczysz, pijesz krew z jakiegoś człowieka i go nieodmiennie wkurwiasz... Bo taka jest prawda. Życie komarów to prawie jak żywoty świętych. Prześladowani i zabijani. Mimo całej nudy mojego dotychczasowego życia, ten scenariusz nie wydawał się być zbyt zachęcający. Z tej perspektywy foka była wyborem ze wszech miar trafnym…
Otworzyłem oczy i podniosłem głowę. Za oknem słońce świeciło już pełną mocą.
Bosh… co za porąbany sen. Monty Python przed snem to nie był jednak trafiony pomysł. Jeszcze ta gorączka i ciężkostrawne żarcie. Cóż, bycie kinomaniakiem i oglądanie filmu do poduszki może skończyć się niekiedy niezłą schizą…
_____________________________


CO BY BYŁO, GDYBY...

"Wchodzę do małej sali kinowej, w półmroku dostrzegam moje ulubione miejsce. Rozsiadam się wygodnie w fotelu, dziś nie prosiłem o nic do jedzenia. Czekam z niecierpliwością, aż „Stary Przyjaciel” włoży taśmę do projektora. Po chwili wśród trzasków wydobywających się z głośników rozpoczyna się seans.

„Na ekranie przesuwają się kadry, chwile z życia, mojego życia. Widzę moment własnych narodzin i okres wczesnego dzieciństwa. Dorastam. Kamera robi zbliżenie na scenę, w której mając zaledwie kilka lat wraz z kolegami idę zimą na lodowisko, w pewnym momencie tchórze, bojąc się wejść na zamarzniętą powierzchnię jeziora. Ujęcie pokazuje jak kryjąc swój strach zaciągam kolegów na „sanki”…. „

Stop – wznoszę wysoko rękę, „Stary Przyjacielu” proszę pokaż mi, co by było gdybym wtedy nie stchórzył.

„Obraz ciemnieje i znów pokazuje moment wejścia na zamarznięte jezioro, tym razem nic nie mówiąc podążam za Jankiem, najodważniejszym z naszej klasy, Janek odbiega kawałek od nas, odwraca się i macha ręką abyśmy się pośpieszyli. Głośny krzyk chłopca przerywa ciszę, lód pod Jankiem pęka i cała postać zapada się pod sobą. Strach nas paraliżuje. Przerażeni położyliśmy się na lód, nie mogliśmy już pomóc Jankowi, utonął…..”

Drogi Janku uratowałem Ci wtedy, życie, a mimo to Ty przez resztę podstawówki wypominałeś mi tamto tchórzostwo. – Podsumowuję. Daje sygnał „Przyjacielowi”, aby kontynuował.

„Przeskakują jedna po drugiej klatki filmu, akcja zatrzymuje się na następnej scenie. Jest maj, świeżo po maturze. Idąc wraz z kolegami przez miasto mijam kolekturę. W pewnym momencie odwracam się i przetrzepuję kieszenie szukając drobnych. Kolega podbiega do mnie, mówiąc, że zdążę jeszcze w życiu zagrać, a tak nie starczy mi pieniędzy na dzisiejszy wieczór. Rezygnuję, więc i odwracam się z powrotem, idziemy do pubu. Za pieniądze, które miałem w kieszeni stawiam sobie piwo. Spędzamy mile czas, aż do rana.”

Przerwij proszę, pokaż mi, co by było gdybym jednak zagrał wtedy w kolekturze – mówię podekscytowany.

„Film cofa się do momentu, w którym stoję pod kolekturą, po chwili wchodzę do środka, wybieram losowe wytypowanie numerów. Z kuponem w ręku wracam do domu, nie stać mnie już było na wieczór przy piwie. Leżę na sofie, pogrążony w myślach. Nie mogę długo usnąć, żałuję, że nie zabrałem się z przyjaciółmi. Po ogłoszeniu wyników, okazuje się, że trafiłem szóstkę, wygrałem dużo pieniędzy, moje życie diametralnie się zmieniło….”

Szkoda, naprawdę szkoda, gdybym wiedział wtedy to, co teraz…… no cóż, dość już na dzisiaj – macham „Staremu Przyjacielowi”, aby zakończył projekcję, ten pokazuje mi świetny film, chce, aby został dziś dłużej – Wiem! – Siadam z powrotem na fotel - Chciałbym wiedzieć, co by było gdybym teraz wyszedł z kina – „Stary Przyjaciel” ponownie nakłada taśmę, uruchamia projektor.

„Na ekranie widzę dobrze mi znane wnętrze sali kinowej, po chwili obserwuję jak opuszczam budynek i wsiadam do auta, samochód rusza, na szerokiej ulicy, moje auto zderza się z innym pojazdem. Oglądam swoje zakrwawione ciało, i to jak przybyli na miejsce lekarze bezskutecznie próbują mnie reanimować, umieram …”

Lepiej będzie jednak, jak zostanę dzisiaj dłużej. "
_____________________________


STUDENT
- Idziesz dzisiaj z Aśką do kina? – głos Rafała oderwał mnie od podziwiania chmur burzowych za oknem.
- Chyba raczej na film – odparłem smętnie.
- Cały czas nad nią pracujesz? – uśmiechnął się – Jakby co, to ja nockę spędzam u Ewy, więc pokój masz wolny.
Odgłos pierwszego grzmotu zbiegł się z końcem wykładu. Z ulgą wyszliśmy z małej salki wykładowej na korytarz. Kolejny grzmot i zgasło światło. Wtedy ją dostrzegłem! Blada twarz, gdzieś na krawędzi spojrzenia. Ruszyłem w jej stronę, lecz wpadłem w strumień studentów wylewający się z sal wykładowych. Gdy dotarłem na miejsce nikogo nie było. Nie pierwszy raz zresztą.
Zerknąłem na zegarek. Do spotkania z Aśką pozostały 2 godziny, a musiałem jeszcze iść do akademika i się do niego przygotować.
*
-PUK, PUK!
- Wlazł!
Odetchnąłem głęboko i otworzyłem drzwi pokoju sąsiadów z segmentu. Kuba Sienkiewicz z pewnością opisywał ich pokój w „Przewróciło się”
- O sso chodzi? – spytał Fenol.
- Cześć. Macie pożyczyć szampon? - zagadałem
- Szampon? – Fenol podrapał się po głowie po czym zwrócił się do współlokatora – Te, Chlor, mamy szampon?
Na twarzy zapytanego można było zauważyć wysiłek.
-Szampon? Chyba tego jeszcze nie piliśmy. Ale mamy świeżą trawę jakbyś miał ochotę.
Wycofałem się z pokoju. Cóż, chłopaki nie na darmo nosili swoje ksywki.
*
Po odprowadzeniu Aśki wracałem wolnym krokiem do akademika. Idąc ulicą kątem oka uchwyciłem w szybie odbicie bladej twarzy. Odwróciłem się błyskawicznie, lecz nikogo nie było w pobliżu. Skąd ją znałem? Czułem, że odpowiedź kryje się gdzieś na granicy podświadomości.
*
Gdy otwierałem drzwi do pokoju z sąsiedniej dwójki wytoczył się Chlor.
- Oooo Buba wrócił! Coś taki smętny? Właź do nas. Fenol nowe grzybki z rodzinnych lasów przytargał. A jak nie chcesz to dobra faja czeka. No właź i mów co Cię gniecie.
*
Siedziałem w pokoju u sąsiadów i powoli pociągałem eksperymentalnego dyma. Za oknem znowu zbierało się na burzę. Chlor opowiadał jak to po nowych proszkach barwnie słyszał dźwięki, a ja powoli przysypiałem. Nagle noc rozświetliła błyskawica. W jej świetle dojrzałem za szybą bladą twarz. Wraz z ogłuszającym grzmotem otwarło się okno oraz drzwi, a powstały przeciąg wessał zjawę do środka i wyrzucił na korytarz. Zerwałem się z łóżka i ruszyłem za nią. Tym razem mi nie ucieknie! Musiałem usłyszeć odpowiedzi na tyle nie zadanych pytań. W korytarzu było ciemno i tylko w okolicy wind można było dostrzec białą poświatę. Pobiegłem w tamtym kierunku i próbowałem ją złapać. Zwinnie się wywinęła i po chwili poczułem chwyt palców na swoim ramieniu. Jakby ktoś rozpalonym imadłem je ścisnął! Jęknąłem z bólu i opadłem na kolana, czułem jak tracę siły. Po chwili usłyszałem za sobą jakiś szept i zauważyłem promień światła uderzający w zjawę. Ta rozpłynęła się w ciemności, a ja bezwolnie opadłem na podłogę i zemdlałem.
*
- Ty jeszcze w wyrze? Wstawaj, już późno! – głos Rafała brzmiał wyjątkowo irytująco – Znowu z nimi chlorzyłeś? Opamiętaj się Buba bo źle skończysz. Wyglądasz coraz gorzej. Co Cię do nich tak ciągnie?
Puściłem resztę jego gadki mimo uszu. Bardziej mnie ciekawiło co się wydarzyło po moim rozstaniu z Aśką i dlaczego mam poparzone ramię. Znowu, cholera, ten urwany film.
*
Tymczasem za ścianą toczyła się rozmowa.
- O, magnesik się obudził. Znowu oberwał. Mogłeś się lepiej postarać Michał.
- Spoko, nic nie pamięta. Lucek pewnie na dole się wkurza, że stracił kolejnego gońca. Który to już w tym miesiącu?
- Piąty. Ciągną do niego jak muchy do *beep*. Mamy szczęście, że go namierzyliśmy.
_____________________________


URWAŁ MI SIĘ FILM

- Urwał mi się film...
- Naprawdę nic nie potrafisz sobie przypomnieć? Pamiętaj, że za składanie fałszywych zeznań grozi wysoka kara – śledczy próbował się wwiercić w chory mózg Skatha sowimi ślepiami, które sprawiały wrażenie lamp potrafiących prześwietlić każdą tajemnicę.
Skath siedział bez ruchu, zaciskając w kieszeni kciuki. Tępy wzrok zaczepił na niewidzialnej ściennej rysie, umysłem błądził gdzieś daleko poza ponurym pomieszczeniem. Odpowiadał krótko, wręcz automatycznie, najczęściej powtarzał nic nie wnoszącą do sprawy formułkę:
- Urwał mi się film.
Zdawało się, że śledczy miał pecha: nie dosyć, że Skath był zdegenerowanym alkoholikiem, to na dodatek jego umysł zdradzał oznaki daleko posuniętej degradacji. Pytania i odpowiedzi przypominały pomykające na płaszczyźnie dwie proste równoległe. W świecie matematyki Euklidesa nie przetną się nigdy...
Na szczęście świat realny jest bardziej skomplikowany. Skath nawet nie zdawał sobie sprawy, że śledczy wie już prawie wszystko.

Mieszkał w sutenerze na peryferiach. Miał paru przyjaciół, z którymi systematycznie wymieniał niską, comiesięczną rentę na dziesiątki obrazów, jakie w głowie malował najpodlejszy alkohol. Teraz, gdy zaczęła się nim interesować policja, druhowie pijackich zwidów pochowali się głębiej w nory, czekając zapewne, aż wszystko ucichnie.

Po przesłuchaniu wrócił do śmierdzącego pomieszczenia, gdzie, zupełnie nie przejmując się obecnością Skatha, o dominację bezczelnie walczyły ścienne grzyby ze szczynami.
- Urwał mi się film – zaczął bredzić do siebie, otwierając tajemną skrytkę w podłodze. Stały tam nienaruszone czarnogodzinne flaszki, a w głębi leżała ona – największa tajemnica Skathowego życia. Zapadłby się ze wstydu, gdyby ktoś ją odkrył – skrywaną pasję, której nie był w stanie przeszkodzić alkoholowy amok i degradujący się umysł. Starodawna kamera wideo. Cieszył się, że pasji nie odkrył nawet śledczy, chociaż przecież wspomniał mu o filmie... Skath sięgnął nerwowo w głąb skrytki i wyciągnął zdezelowaną kasetę wideo z urwaną taśmą.
- Wciągnęło się cholerstwo, będę musiał kupić nową – powiedział do siebie, jednakże po chwili wahania znalazł w śmieciach resztki butaprenu i niezdarnie skleił taśmę. Podłączył kamerę do rozsypującego się telewizora i sprawdziwszy, że nikogo w pobliżu nie ma, włączył film. Własny, niedokończony film.

Sala sądu rozbłysła fleszami, wśród zgromadzonych rozległ się gwar. To nienawiść granicząca z pragnieniem samosądu czy tylko emocje podgrzewane przez środki przekazu? A może po prostu zwykła ciekawość?
- Przyznajesz się do pięciokrotnego zabójstwa?
- To był film, sądzie wysoki. Jedyna rzecz, jaką kochałem.

Siedzący w ostatnim rzędzie nieznany scenarzysta z Fabryki Snów zacierał ręce. Proces przebiegał po jego myśli: Skath zostanie uznany za niepoczytalnego i umieszczony w zakładzie zamkniętym. Wydobyć go stamtąd nie będzie trudno.
- Taki talent nie może się zmarnować – szepnął do siebie. – Stworzymy duet, który olśni wszystkich producentów horrorów.
Scenarzysta zamknął oczy, by zredagować w wyobraźni prasowe nagłówki: „Koniec zombie. Nadchodzi era Williama Skatha”.
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 5 Października 2008, 21:41   

Uff... Macie. 19 szortów. Rekord. Dobre są.
Po chwili zastanowienia zdecydowałem, że ze względu na taką ilość dam Wam do dyspozycji trzy głosy. Jeśli nie chcecie tylu możecie zawsze oddać jeden lub dwa.
Na głosowanie macie oczywiście dwa tygodnie. I nie wiem, co by jeszcze dodać. Może...

GŁOSUJCIE.

Aha. I wszystkie reklamacje, jeśli jakieś się znajdą, przyjmę jutro. Za chwilę idę paść na pysk.
 
 
JacAr 
Yoda


Posty: 890
Skąd: przychodził, kto go znał?
Wysłany: 5 Października 2008, 21:55   

Super -> jest z czego wybierać :)
a teraz, adehadaczku bądź łaskaw zdjąć swój podpis, bo rzucę pawika :)
Czas na Witchme :)
Do dzieła!
_________________
www.sepy.com.pl
 
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 5 Października 2008, 22:02   

No tośmy zaszaleli. :D Poczytam jutro, bo mi już niedzieli nie wystarczy. ;)
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 5 Października 2008, 22:30   

ło matko i kiedy my to przeczytamy :D
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 5 Października 2008, 22:41   

Adanedhel napisał/a
Na głosowanie macie oczywiście dwa tygodnie.


Szczegół techniczny: zakończenie ankiety za: 20 Dni, 22 Godzin, 57 Minut - to nie są dwa tygodnie. ;)
 
 
JacAr 
Yoda


Posty: 890
Skąd: przychodził, kto go znał?
Wysłany: 5 Października 2008, 23:20   

To może to 3 tygodnie? Nie? Wypadałoby jakoś tak do 26...
W każdym razie lepiej zabrać się za czytanie :)
_________________
www.sepy.com.pl
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 6 Października 2008, 00:33   

Tym razem, dla odmiany, zagłosuję na początku głosowania.

Znalezisko na zapleczu - Nie zainteresowało mnie w ogóle.
Po wernisażu - Czytało się znakomicie. Dobrze napisane i intrygujące. Dodatkowy plus za końcówkę.
Laterna Magica - Fajny pomysł na połączenie dwóch światów. Interesujące.
Oczy - Da się przeczytać, ale nic poza tym. Nie rusza mnie ta historia.
Wielki błąd - Generalnie nic specjalnego. Ale dowcipna końcówka pozostawia dobre wrażenie.
Nowa droga - Nieprzekonujące. Jak dla mnie bohater ma zbyt błahy powód by zmieniać całe życie.
Jej widok - Mam mieszane uczucia. Historia jest niesamowicie wciągająca, ma znakomity wręcz klimat, jednak brak puenty w moim odczuciu szkodzi temu shortowi. Czasem niedomówienie jest najlepszym zakończeniem, ale nie jestem pewny czy w tym przypadku też...
Jim - Fajne nawiązanie. Zgrabnie napisane i interesujące.
Pościg - Niby szybki i akcyjny short, ale jednak jakiś taki... mdły? Nie podobało mi się za bardzo.
Obcy... - Przeczytać się da bezboleśnie, forma jest, ale treść nie robi kompletnie żadnego wrażenia.
Remake - Reguła mówi, że rimejki są z reguły słabsze. Tak też jest tutaj. Nie trafiło do mnie w ogóle niestety.
Dożywotni film - Szybko, sprawnie, dowcipnie i z niezłym pomysłem. Dobrze się to czyta.
Space-western - Dobrze napisane, ale nie rusza. Stara historyjka o zazdrości w nieco innych realiach.
Niecodzienne aspekty biwakowania nocą - Podoba mi się ten pomysł. Lubię takie historie, ta też mi się dosyć podobała.
Kolor jej oczu - Nie rusza. W ogóle. Przeszedłem obok tego tekstu.
Koszałki-Opałki - Chyba nieco za duży absurd jak na mój gust.
Co by było, gdyby... - Ciekawy pomysł, shorcik nieźle napisany, ale końcówka taka jakaś banalna. Nieco psuje ogólne dobre wrażenie.
Student - No może być, chociaż tak nie do końca. Pomysł niezły, wykonanie przyzwoite, puenta w miarę też, ale jakieś to letnie. Ani ziębi ani grzeje.
Urwał mi się film - Dobry short. Interesujący. Z gatunku tych, które do mnie trafiają.


PUNKTY: Po wernisażu; Jej widok (jednak klimat zrobił swoje); Urwał mi się film
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 6 Października 2008, 08:00   

JacAr napisał/a
To może to 3 tygodnie? Nie?


Do tego właśnie zmierzam. :) Bo nie wiem, czy tak sobie Adanedhel zaplanował. Jak dla mnie mogą być 2 tygodnie, w końcu to tylko 7 shortów więcej niż zwykle. ;)
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 6 Października 2008, 09:17   

Znalezisko na zapleczu - nie skumalem
Po wernisażu - wtórne, ze zęby bolą
Laterna magica - ani cienia fantastyki, w zasadzie brak puenty, mistrzowskie, PUNKT
Oczy - nuda, wtórność
Wielki błąd - przeciętniak
Nowa droga - yyyy??? no i ???, kiepścizna
Jej widok - zaczyna interesujaco a kończy kupą, brak jakiegokolwiek pomysłu na zakończenie
Jim - sympatyczne ale totalnie przewidywalne
Pościg - sensacja wciąga ale sensu i logiki nie znajduję
Obcy - kompletna pustka, kicha
Remake - jakiś pomysł jest ale wykonany tak, że nie wiadomo o co chodzi
Dożywotni film - ???
Space-Western - jak cię mogę, wtórne, puenta przegadana, zchrzaniona
Niecodzienne aspekty biwakowania nocą - banalne,nie zaciekawiło, i te filtry... :| . Plus za 'film' w innej wersji.
Kolor jej oczu - nie pojąłem co autor mial na myśli
Koszałki-Opałki - nudne pierdoły bez sensu
Co by było, gdyby... - ale po co ta gadka?
Student - scenki rodzajowe przyjemne, chociaż kanciaste, w sumie przeciętność z małym plusem
Urwał mi się film - poprawne, ale nie zachwyciło

Jeden punkt - Laterna Magica. Bez punktu ale bez tragedii również - Student, Urwal mi sie film, Jim. Czytanie reszty to strata czasu.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 6 Października 2008, 09:17   

Adanedhel napisał/a
Macie. 19 szortów. Rekord.


:bravo To teraz czas pobić kolejny rekord w liczbie głosujących :D

Dobrze, że jest sporo czasu, będę czytać na raty, a potem się okaże, które szorty w ogóle pamiętam ;)
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Bairam 
Jaskier


Posty: 72
Skąd: z czasu i przestrzeni
Wysłany: 6 Października 2008, 09:23   

O rany! Aż dziewiętnaście spodenek do czytania :bravo
No, to się za nie zabieram :D
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 6 Października 2008, 10:04   

Stormbringer napisał/a
Szczegół techniczny: zakończenie ankiety za: 20 Dni, 22 Godzin, 57 Minut - to nie są dwa tygodnie.

Heh. Szefostwo, nie można tego zmienić jakoś?
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 6 Października 2008, 10:28   

Znalezisko na zapleczu - niekoniecznie. Taka historyjka jedna z wielu.
Po wernisazu - Ciekawe, klimatyczne, chociaz zabraklo mi lepszej koncowki
Laterna Magica - swietne. Bardzo dobry klimat, mocna puenta i dobrze napisane. PUNKT!
Oczy - dobre, chociaz za dziwne moim zdaniem.
Wielki Blad - fajnie sie czyta. Ale zeby to jeszcze jakis wiekszy sens mialo...
Nowa droga - sweitna puenta (chociaz Teletubisie powstaja nie w Hollywood, a w brytyjskim studiu BBC, o czym wielbiciel tych postaci powinien wiedziec). Wczesniej jest memlanie majace do tej puenty doprowadzic.
Jej widok - szkoda, ze brakuje zakonczenia. Wczesniej jest znakomity pomysl sprawnie przelany w tekst. PUNKT
Jim - Znowu niekoniecznie. Taka tam historyjka.
Poscig - dobre, chociaz zyskuje dopiero po drugim przeczytaniu. Tuz za podium.
Obcy - opowiadanie mniej wiecej na poziomie filmu ogladanego przez bohatera.
Remake - jakies takie obrzydliwe.
Dozywotni film - a to z kolei dretwe na maksa (mam podejrzenie, ze trzy kolejne teksty napisala jedna osoba, ciekawe czy sie sprawdzi)
Space-western - fajne, chociaz wtorne. Ale dobrze podane. Dobra, choc przewidywalna puenta. PUNKT
Niecodzienne aspekty biwakowania noca - za bardzo kojarzy mi sie z klepanymi masowo mlodziezowymi horrorami. Zamiast standardowego zestawu: zamaskowany facet plus narzedzie zbrodni, tym razem zapozyczenie z japonsko-tajlandzkich produkcji w postaci zestawu zdjec.
Kolor jej oczu - przekombinowane. I slabo sie czytalo.
Koszalki-opalki - nawiedzony sen najaranego studenta (a nie, to bedzie potem, chyba sie komus tytuly pomylily ;) ). Nie polecam
Co by bylo gdyby - Dobry pomysl, ale slabo napisane. Nie moglem wciagnac sie w fabule. Szkoda, bo podobalo mi sie od strony pomyslu, ale technicznie nie podeszlo.
Student - kolejny nawiedzony sen studenta tym razem rodem z amerykanskiego remaku japonskiego horroru. Jak cie moge.
Urwal mi sie film - mi sie urywal czytajac to opowiadanie. Zdecydowanie nie moj klimat.
_________________
5 zdań na temat
 
 
MOFFISS 
Connor MacLeod


Posty: 1576
Skąd: Okolice wawki
Wysłany: 6 Października 2008, 12:04   

wow, 19 opowiadanek, to chyba rekord świata?
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 6 Października 2008, 12:10   

MOFFISS, zgadza się, teraz trzeba dobić do 50 głosujących :D
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 6 Października 2008, 12:21   

Na razie jest 3. Co daje wszystkim glosujacym ogromne pole do popisu :)
_________________
5 zdań na temat
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 6 Października 2008, 12:52   

Tym trzem głosującym należy się piwo. A gdzie pozostałych 47?
 
 
rumeli 
Narzeczona Frankensteina


Posty: 304
Skąd: że znowu!
Wysłany: 6 Października 2008, 13:03   

Niesamowita edycja. Po przeczytaniu 19 szortów może głowa rozboleć. Dałem radę. Na recenzje się nie rzucę, powiem tylko, że punkty idą na "Urwał się film" i "Znalezisko na zapleczu". W tej edycji takie klimaty podeszły mi najbardziej. Ahoj! ;P:
_________________
Cnota jest w sercu, a nie gdzie indziej - Balzac
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 6 Października 2008, 14:29   

Adanedhel napisał/a
Stormbringer napisał/a
Szczegół techniczny: zakończenie ankiety za: 20 Dni, 22 Godzin, 57 Minut - to nie są dwa tygodnie.

Heh. Szefostwo, nie można tego zmienić jakoś?

Zmienić można, pytanie: w jakim kierunku?
Skrócić? Wydłużyć?
 
 
hrabek 
Kapo di tutti frutti


Posty: 12475
Skąd: Szczecin
Wysłany: 6 Października 2008, 15:10   

Mialy byc 2 tygodnie, wiec chyba skrocic.
_________________
5 zdań na temat
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 6 Października 2008, 15:51   

Agi napisał/a
Skrócić? Wydłużyć?

to zależy co :D
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 6 Października 2008, 16:18   

Agi, skrócić. Żeby do niedzieli za dwa tygodnie było głosowanie. Jak matołek wbiłem 21 dni i tak wyszło, a miało być 14.

rumeli, dziękujemy (ja, pomocnicy ;) oraz autorzy) za głosy. Dawać dawać. Nietrudno zagłosować :)
 
 
ilcattivo13 
Wirtualny Suwalski Niedźwiedź


Posty: 17772
Skąd: Suwałki (k. Dowspudy)
Wysłany: 6 Października 2008, 22:26   

Tym razem oddałem dwa głosy - na "Jima" i "Studenta". Pozostałe szorty były albo niezrozumiałe, albo niedokończone, albo zwyczajnie nudne.
W dodatku większość wpisuje się w konwencję horroru/grozy, a ja uważam, że w tak krótkim utworze nie da się porządnie zbudować klimatu. Drodzy Autorzy, może lepiej będzie, jak następnym razem napiszecie coś wesołego?
_________________
DVRVM CACANTES MONVIT VT NITANT THALES
 
 
cutler 
Jaskier


Posty: 84
Skąd: Poznan
Wysłany: 7 Października 2008, 00:15   

Lec goł:

ZNALEZISKO NA ZAPLECZU – średniawka. Widać, że na siłę pisane. W paru miejscach chyba miało być zabawnie. Wyszło dość sztywno i... sztucznie. Mnie nie zaintrygowało.

PO WERNISAŻU – fajny pomysł, aczkolwiek lepiej chyba „brzmiałby” w długim opowiadaniu. Niemniej szort ciekawy, z przysłowiowym jajem. Dobry językowo. Czyta się!

LATERNA MAGICA – zaiste, magia w tym szorcie jest, zwłaszcza na końcu. Trochę niedopowiedzeń, to też in plus. Nie spodobał mi się natomiast dialog z panem Danielsem. Drętwy nieco, przez co utwór na wspomnianej magii niepotrzebnie traci.

OCZY – interpunkcja raczej leży i kwiczy. Psuje radochę czytania. Niebanalny pomysł i choć z lekka odbiega od tematyki można na to przymrużyć... oczy. Do połowy czyta się świetnie i już myślałem, że to mój faworyt będzie. Niestety, przy końcu chyba nieco przekombinowane, a sama końcówka bez polotu.

WIELKI BŁĄD – gdy już prawie zacząłem chrapać podczas czytania, ocuciła mnie końcówka tekstu. Jajcarska. Można się uśmiechnąć.

NOWA DROGA – tu chyba też miało być wesoło przy końcu... Ale w porównaniu z poprzednim szortem nie było. Bardzo jałowy tekst.

JEJ WIDOK – lubię tajemnicę, niedopowiedzenia i rwaną narrację, zwłaszcza w krótszych utworach. W przypadku JEJ WIEDOK jednak zbyt wiele tego wszystkiego, można się nieźle pogubić. Plus za nastrojowość.

JIM – nie kupuję głównego dialogu. Kupuję zaś pomysł i zakończenie. Gdyby doszlifować, byłby godny szort!

POŚCIG – językowo solidne. Czyta się migiem i z zainteresowaniem. Kiedy jednak na drogę wyskoczyło dziecko pomyślałem, że zaraz utwór się posypie. Ale nie posypał się. Zaś co do snu – mimo banalności konceptu, wyszło ciekawie i za to spory plus.

OBCY – szort pisany dla jaj, jak widać. Szkoda, że pointa jakaś taka sucha.

REMAKE – jest klimat i jest mocne zakończenie. Poza tym dobry myk z Marylin i Brando. Podobało się się. PUNKT

DOŻYWOTNI FILM – z dużą dozą ironii, zaskakujące, sprawnie pociągnięte. Sam koncept zresztą niczego sobie. Podobało mi się. PUNKT

SPACE – WESTERN – krótkie i nudne. Raczej nie wydobędę plusów.

NIECODZIENNE ASPEKTY BIWAKOWANIA NOCĄ – solidna robota. Klimat w dechę, takież samo wykonanie. Zakończenie pojechane po bandzie. Respekt. PUNKT

KOLOR JEJ OCZU
– nie wiem o czym traktuje utwór. Językowo kiepsko. In minus, zdecydowanie.

KOSZAŁKI – OPAŁKI – kolejny tekst o niczym.

CO BY BYŁO, GDYBY... – ciekawy koncept, ale to wszystko. Gdyby rozbudować utwór, zrobić z tego pełnowymiarowe opko... może czytałoby się z rosnącym zainteresowaniem. Idea zawarta w szorcie zacna, ale ujęta zbyt dosłownie, może i ciut prostolinijnie.

STUDENT – średniawka. Momentami zabawne, ale to za mało, aby tekst czytało się z zainteresowaniem. „Cię” z wielkiej litery??? Jak ja tego nie lubię, arrrghh! Interpunkcja kuleje, styl nierówny. Koncept rozmywa się. Zdecydowanie średniawka.

URWAŁ MI SIĘ FILM – ciekawy tekst, z jajem napisany. Gdyby można było cztery głosy oddać, ostatni oddałbym właśnie na ten szort.
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 7 Października 2008, 08:21   

Dziękuję kolejnej dwójce głosujących. Sześciu razem. Następne głosowanie sponsoruje cyfra "7".

I dziękuję szefostwu za skrócenie terminu. No. To teraz macie jeszcze 12 dni na głosowanie :)
 
 
JacAr 
Yoda


Posty: 890
Skąd: przychodził, kto go znał?
Wysłany: 7 Października 2008, 08:25   

no właśnie tu jest ból - jednemu głosujacemu gratulujesz.
ja oddałem pusty glos niechcący. Czy to sie da jakoś cofnać?
mam swoje typy, a tu taka wtopa... chcialem zobaczyć wyniki i wcisnąłem nie to co trzeba :(
_________________
www.sepy.com.pl
 
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 7 Października 2008, 09:15   

JacAr, obawiam się, że przepadło...
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 7 Października 2008, 09:23   

no, trochę za blisko to jest, mnie też się kiedyś tak udało zrobić :(
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 7 Października 2008, 09:26   

A ja przeczytałam już 6 szortów :) Na raty łatwiej, a wygrają te, które przetrwają próbę czasu w mojej pamięci ;P:
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group