Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Szorty - "Bez przebaczenia" - do 17. VIII.

Komu zostanie wybaczone?
1. SEX AFERA
0%
 0%  [ 0 ]
2. TAK KOLOROWO
9%
 9%  [ 5 ]
3. Bez przebaczenia
0%
 0%  [ 0 ]
4. Po znajomości
13%
 13%  [ 7 ]
5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne
11%
 11%  [ 6 ]
6. Ostatnia posługa
7%
 7%  [ 4 ]
7. Trudno być Bogiem
13%
 13%  [ 7 ]
8. Przynieście mi głowę mordercy
13%
 13%  [ 7 ]
9. Nauczymy cię wszystkiego
7%
 7%  [ 4 ]
10. ...a milczenie złotem
16%
 16%  [ 9 ]
11. Zemsta
3%
 3%  [ 2 ]
12. Kwadratowy człowiek
3%
 3%  [ 2 ]
Głosowań: 29
Wszystkich Głosów: 53

Autor Wiadomość
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 3 Sierpnia 2008, 21:18   Szorty - "Bez przebaczenia" - do 17. VIII.

Komu zostanie wybaczone?
Macie 12 możliwości i dwa głosy.
Z przyjemnością oddaję wam te oto teksty:


SEX AFERA
Breaking News, Semiranda V, January 18th
Dzisiaj w Senacie Federacji odbyło się glosowanie nad wprowadzeniem do powszechnego użytku nowej substancji chemicznej – neuro-stymulatora, znanego pod popularną nazwą SEXONE. Według opinii prof. Naizu Senko, szefa zespołu wdrożeniowego, jest to olbrzymi przełom w rozwoju ludzkiego gatunku. SEXONE jest katalizatorem transferu międzyfazowego umysłu. Proces prowadzi się w układzie heteroseksualnym, czyli między osobnikami innej płci, powodując kondensacje intelektualną obu osobników. Testy IQ wykazały wykładniczy wzrost przyswajania i przetwarzania informacji na poziomie najsilniejszych jednostek obliczeniowych na świecie. Do chwili obecnej popęd seksualny człowieka był motorem wielu zachowań społecznych. Ale dzisiaj udało się połączyć pierwotny instynkt człowieka z niesamowitym potencjałem intelektualnym.
Senat, w ciągu swojej 300 letniej działalności, reprezentowany przez 1881 Senatorów, po raz pierwszy podjął jednogłośnie decyzję o masowej produkcji SEXONE. Jednocześnie Senat zadecydował o powołaniu Specjalnej Komisji związanej z tzw. aferą Kinseya. Przypominamy, że Albert Kinsey był jednym ze współpracowników prof. Naizu Senko. Kinsey prowadził badania nad efektami ubocznymi SEXONE.

News, Herion III, January 23rd
Zamieszki i demonstracje na stacji Herion III spowodowały chwilowe zatrzymanie tej największej giełdy towarowej. Straty były ogromne. Władze lokalne podjęły działania prewencyjne, zatrzymując ponad tysiąc demonstrantów. Nasza korespondentka rozmawiała z niektórymi zatrzymanymi. Oto nagrany materiał:
- Witam państwa, mówi Kathy Canighan z kanału CAT, przede mną stoi pracownik doków na stacji Herion III, Stan Kovalsky, dzien dobry Panu! –
- Witam – burknął.
- Czy może Pan nam powiedzieć dlaczego demonstrujecie? –
- NIE ROZUMIESZ SUKO DLACZEGO? SPROBUJ SEXONE, OD RAZU BĘDZIESZ WIEDZIAŁA !! – rycząc, rzucił się na reporterkę. Bardzo sprawnie podwinął jej sukienkę i jednym ruchem zdarł majtki. Kobieta znieruchomiała, była kompletnie zaskoczona, kiedy do ust wsunął jej ampułkę z SEXONE. Musiała być pod wpływem tego katalizatora, bo błyskawicznie i bez żadnych zahamowań dosiadła swojego niedoszłego oprawcę. Sex na oczach milionów telewidzów był brutalny i zwierzęcy. Jęki i sapania wzbierały na sile. Wtem Kathy Canighan spojrzała wprost do kamery. Wiedziała, dokładnie wiedziała dlaczego...

----------------

TAK KOLOROWO
Adam wyszedł z lasu, przeleciał nad polaną i przygotował sanie. Następnie wsiadł, rzucił odpowiednie hasło dziobakom i przejechał przez jezioro zamrożone na zielono. Żaby stonowały mróz na kolor, przez co było łatwo i przyjemnie.
Obowiązujące w saniach światła cofania zapaliły się, gdy zawracałem, by wjechać w odpowiednio ukryte miejsce. Mieszka tam moja ukochana Ewa. Niestety była martwa.
Zmartwiło go to, więc wyszedł aby się przewietrzyć. Tam też zauważył, że obok hondy Jazz Ewy, stoi całkiem nowe Audi TT.
Zastanowiłem się nad tym przypalając fajkę.
- Znowu się puszczała – krzyknąłem zdenerwowany – Dobrze jej tak! Ma za swoje!!!
Przeszedł nad brzeg jeziora i strzepnął swoje niezadowolenie z zaistniałego faktu do niebieskiego jeziora. Dlaczego niebieskiego nie wiedział. Z gatunków zwierząt nie znał nikogo w tym kolorze, a na górze nikt się nie pluskał .
Naciągnąłem mocniej czapkę na uszy i wszedłem do mieszkania Ewy. Znalazłem tam dowód świadczący o bytności w lokalu mojej osobistej narzeczonej klanu Caramcuś. Klanu, który poszukiwał mnie bezskutecznie i 5 lat temu wydał na moje ciało wyrok śmierci.
Dowodem tym, była kartka przybita do wypiętego tyłka Ewy. Napis na niej brzmiał: Jeszcze Cię znajdziemy Craiu!!! Wykrzykniki były zrobione krzywo.
- Moja biedna Ewa – żalił się u jej stóp – oddała życie za mnie, ale mnie nie zdradziła. Och cudna kobieta!
Wyniosłem jej ciało i utopiłem w żółci jeziora, które niedawno opanowały kanarki. W międzyczasie nowe Audi wybuchło, z powodu bomby podłożonej w środku, a mnie urwało prawą nogę. Powiedziałem więc:
- Aj – i roześmiałem się głupio jak ten Głupi Jasio z Koziej Wólki, co go w 1524 roku krowa kopnęła.
Spojrzał i powiedział:
- Dureń jeden.
Spakowałem się szybko i wróciłem do domu. Szykowałem się do ucieczki, bo na pewno ta głupia małpa wszystko wypaplała.
Powyciągał z szafy całą broń i ponakładał na siebie. Następnie wyjął bittera i wypróbował go na ścianie.
- Działa – powiedział z zadowoleniem gdy ściana rozsypała się i w drobinach wpadała do brązowego jeziora, obok topiących się powoli niedźwiedzi.
Natychmiast w miejscu byłej ściany ustawił się szereg umundurowanych, cesarsko-królewskich strzelców wyborowych. Na ich czele stał pułkownik w ładnej czapce. Była prawie doskonała, pióropusz był wykonany z piór ptaka dziwaka, a całość powleczona pastelową skórą Ewy. Brakowało jej tylko ozdobnych ząbków buniki. Pułkownik podniósł szablę i strzelcy przygotowali swoje karabiny.
- To nie wbijecie mnie na pal ? – spytałem wzruszony niedoskonałością czapki pułkownika.
Szabelka opadła i rozległa się salwa. Starał się stanąć godnie, lecz mu to nie wyszło, bowiem:
• Był bez śniadania,
• Stał na jednej nodze,
• Nie był Schwarzeneggerem i trudno mu było z tą bronią,
• Nie w głowie mu był ładne stanie.
Upadłem i w pośpiechu ściągałem kamizelkę kuloodporną. Gdy włożyli strzały do łuków, stanąłem oparty o kule wyciągnięte z bittera. Pułkownik rzekł:
- Cel pal! – i był po wszystkim.
Gdy wracali przez białe jezioro i oddawali swoje maczugi łabędziom, nawet słonko się uśmiechnęło. Wszędzie zapanowała niewinność.

----------------

Bez przebaczenia
- Ostatniej niedzieli fałszywie oskarżyłem sąsiada mojego, Wieczoraka Jerzego, a mianowicie, że niby on, że w polu robił – mówiący to chłop przełknął ślinę.
Proboszcz skinął głową na wikarego. Ten podszedł do klęczącego, zabrał trzymany przez niego mieszek i przyniósł go do złoconego tronu. Proboszcz jednym ruchem wysypał na dłoń monety. Od razu widać było, że same miedziaki, do tego oberżnięte.
Cisnął je z nieskrywaną niechęcią w stronę północnego wyjścia. Na ten znak, do chłopa od razu podbiegło trzech rosłych ministrantów. Jeden z nich zręcznym kopniakiem zamknął mu usta, tak, by tamten nie zdążył nawet nic powiedzieć.
Wywlekli go ze świątyni, w ślad za jego miedziakami. Na drogę i dalej, na rozstaje, skąd już dobrze słychać było odgłosy przycinania desek i wbijania gwoździ. Szpaler krzyży, stawianych w regularnych dwunastokrokowych odstępach, sięgał już prawie do sąsiedniej wsi.
Cywilizacja regionu postępowała.

----------------

Po znajomości
Na ostatnim piętrze jednego z najstarszych budynków Nowej Moskwy obudził się mężczyzna. Powoli otworzył oczy. Wraz ze światłem, które ujrzał, zaczął odzyskiwać świadomość. Rozejrzał się ze zdziwieniem.
Miał na sobie tylko szorty i był w komorze kriogenicznej.
Lekko pchnął przeszklony właz, który ustąpił z sykiem. Komora była masywnym cylindrem, stojącym niemal pionowo, wystarczyło więc zrobić krok przed siebie. Przebudzony ostrożnie wystawił na stopę na zewnątrz. Nawet nie poczuł chłodu posadzki.
Naprzeciwko cylindra było okno, za którym rozciągała się panorama miasta. Szyba zajmowało niemal całą ścianę. Mężczyzna podszedł do niej i stanął oniemiały. Na zewnątrz srebrzyste wieżowce pięły się do chmur. Kolorowe poduszkowce przemykały między ich monumentalnymi cielskami. Ile to już lat?, pomyślał. I uświadomił sobie, że niemal nic nie pamięta. Po chwili wysiłku zdołał przypomnieć sobie swoje imię.
- Francis – szepnął z ulgą.
Zatem obudził się z zamrożenia. Ale chwileczkę, ktoś musiał przecież wyłączyć program! Francis odwrócił się w stronę komory i zamarł.
Obok urządzenia siedział na krześle starszy człowiek. Założywszy nogę na nogę i wbijał w niego wzrok.
- Kim pan jest? – wydusił z siebie Francis.
- Kimś, kto bardzo się cieszy, że wreszcie pana odnalazł – odparł tamten.
- Odnalazł? Jak to?
- Widzi pan – głos tamtego był spokojny – wynajęto mnie, bym pana wytropił. Trochę to zajęło, ale jak widać cierpliwość popłaca. Pamięta pan swoją żonę?
- Ja… - Francis zająknął się zaskoczony.
- Niech się pan skupi. Musi pan pamiętać, co zrobił pan swojej żonie i dzieciom. Takich rzeczy się nie zapomina. Zrobił pan to, a potem zahibernował się, żeby uniknąć kary.
I wtedy, w jednym oślepiającym błysku, Francis sobie przypomniał. Ostrze, krew, krzyki. Zobaczył wszystko, jakby było to wczoraj.
Może zresztą było.
Francis pobladł i zachwiał się.
- Widzę, że pamięć wraca – skwitował starzec, wstając. W opuszczonej dłoni trzymał pistolet.
- Co pan robi?
- Zamierzam dokończyć zlecenie.
- I zastrzeli mnie pan?
- Nie będę musiał. Wystarczyło, że obudziłem pana na czas.
- Nie rozumiem.
- Widzi pan te poduszkowce w dole? To ekipa porządkowa. Zajmuje się wyburzaniem niezamieszkanych wieżowców. Zaraz wysadzi ten, w którym właśnie jesteśmy. Wybrał pan sobie wyjątkowo niefortunną kryjówkę.
Francis spojrzał we wskazanym kierunku. Dopiero teraz zauważył, że większość pojazdów za oknem wygląda trochę podejrzanie.
- Mam w to uwierzyć? – żachnął się. – Pan też zginie!
- Poradzę sobie. A pana uznają za przypadkową ofiarę. Oczywiście jeśli w ogóle przekopią gruzowisko.
- A nie wystarczyło zostawić mnie śpiącego?
- Bezbolesna śmierć? To by było za proste.
- Do cholery, kto pana wynajął? – Francis zacisnął pięści i tylko widok broni powstrzymał go przed skoczeniem tamtemu do gardła.
- Powiedzmy, ze robię to po znajomości.
- Co to ma znaczyć?
- To, że jedno z dzieci przeżyło – odparł starzec, unosząc pistolet. Trzymał go zaskakująco pewnie.
Francis pobladł.
- Niech to szlag, jesteś moim synem? – jęknął.
Tamten uśmiechnął się spokojnie.
- Spałeś dłużej niż myślisz, dziadku.
Po czym przestrzelił Francisowi kolana i wyszedł.

----------------

Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne
Opowiem wam bajkę, nie, nie o kocie, co palił fajkę, zresztą sami posłuchajcie.
Jarosław pędził dość ponury żywot. W sumie był przecież trollem, odrażającą poczwarą, której wszyscy się bali. Poza tym mieszkał pod mostem, co rzecz jasna nie nastraja zbyt optymistycznie do życia. Zimno, wilgotno i szaro, generalnie nieciekawie. Nic więc dziwnego, że troll Jarosław był wiecznie nabzdyczony, ba wręcz wrogo nastawiony do ludzi.
Ta ich ciągła wesołość i dobry humor irytowały go straszliwie. Doprawdy działały na niego jak płachta na byka, gdy tylko był świadkiem radości, czy to podróżnych na moście, czy okolicznych mieszkańców to wnet napierał na nich z gracją rozwścieczonego buhaja, po to tylko by im dokuczyć na wszelkie możliwe sposoby.
Pewnego razu zniweczył pobliską uprawę soi, obżerając się niemożebnie. Całymi garściami pakował pożywne nasiona do gęby, napychając swój obmierzły kałdun po brzegi. Za nic miał lament rolników, wcześniej cieszących się ze sprzyjającej pogody. Kiedy indziej ukradł krowę ze stada pasącego się na łące nieopodal, jedynie dlatego, że pastereczka doglądająca bydła była wielce urodziwa. Porwaną rogaciznę zżarł na surowo, wraz z gnatami, aż tłusta ślina ściekała mu po pysku.
O zaczepianiu przygodnych podróżnych przeprawiających się przez most nie ma co nawet wspominać. Grabieże, pobicia, obnażanie się w miejscu publicznym, a nawet napastowanie - to był sposób Jarosława na odreagowanie marności własnej egzystencji.
Jego ohydny proceder nie pozostał w okolicy bez echa. Myli się jednak ten, kto sądzi, że trolla Jarosława zgładził jakiś dzielny śmiałek, królewicz na białym koniu, ewentualnie rycerz dosiadający bojowego rumaka, lub szewczyk chcący zostać bohaterem. Nic z tego. Jarosław sczezł w samotności pewnej srogiej zimy, do końca pozostał wredny i gruboskórny, nawet konając złorzeczył słońcu, że śmie świecić. Nikt nie wyciągnął do niego przyjaznej ręki, ani nie pomógł w potrzebie. Los bywa bowiem sprawiedliwy i nie przebacza złym ludziom, a trollom tym bardziej.
Morał z tego taki, że… a figa, sami wyciągnijcie wnioski, drogie dziatki.

----------------

Ostatnia posługa
Niewiele już pozostało z dawnego świata. W cieniu betonowych szkieletów leżą ludzkie, a wiatr przegania przez radioaktywną pustynię wszystko, czego tylko zdoła dosięgnąć – śmieci, gałęzie, szmaty. I mnie.
Czy jestem ostatni? Ilekroć przechodzę przez ruiny miast, zasiedlone przez znikczemniałych ludzi i popromiennych mutantów zastanawiam się, czy moi bracia zapomnieli o wierze, czy też po prostu tułają się tak jak ja, próbując sprostać wyzwaniom nowej rzeczywistości, która najwyraźniej nie potrzebuje już duchownych. Nie potrzebuje? Przecież tak naprawdę nic się nie zmieniło, ludzie – może tylko bardziej okrutni – wciąż są egoistami, wciąż potrzebują kogoś, kto komu mogą przekazać wszystkie strachy i żale, komu mogą wykrzyczeć złość. Wciąż jestem potrzebny, bo niewielu już wokół frajerów, którzy z własnej woli pozwolą zawracać sobie głowę takimi pierdołami jak wyrzuty sumienia po morderstwie rodzonego brata. Świat nie przebacza, a i ludzie już dawno przestali się tym przejmować. Trzeba być twardym, iść do przodu i dobijać ciężkim butem tych, którzy upadli – czy to z naszą pomocą czy bez niej – uważam, że należy im się podobny akt łaski, w końcu skracanie cierpień zawsze uważane było za humanitarne.
Uśmiecham się czasem gdy pomyślę, że być może świat właśnie bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje księdza, zwłaszcza takiego z powołaniem. Mi wszystko jedno, czy słucham płaczliwych skarg słabeusza, który użala się na własny los zamiast pójść skopać komuś tyłek, czy niewybrednych przekleństw mutanta, który pluje po równo – nienawiścią i własnymi zębami. Każdego należy wysłuchać i nie jest ważne, jaką formę spowiedzi wybrał. „Przed Bogiem wszyscy są równi” – powtarzam sobie i w wierze znajduję siłę, by co dnia próbować uczynić świat nieco lepszym miejscem. Niemalże codziennie wysłuchuję przynajmniej jednej osoby. A gdy spowiedź się kończy, bez zbędnych rozważań wyciągam Rozgrzeszenie, nabite poświęconymi kulami. Patrzę spokojnie w oczy grzesznika, uśmiecham się i pytam:
– Z przebaczeniem czy bez?
Trzeba dokończyć to, co zaczęła wojna. W imię Ojca i Syna i Bomby Atomowej.

----------------

Trudno być Bogiem
Świat składa się z nieprzeliczonej masy przeciwieństw i kontrastów, współistniejących i nawzajem się przenikających. Choćby, oklepane do bólu stwierdzenie o świetle i cieniu.
Truizmy i banały? Owszem. Ale na przykład dziś. Wcześniej z powodu upału praktycznie całe miasto wznosiło modlitwy o deszcz, a teraz klnie z powodu ulewy.
Z resztą zupełnie niepotrzebnie, bo deszcz za chwile minie. No tak. Ale oni nie mogą o tym wiedzieć.
Na razie jeszcze całkiem nieźle kapie, więc przeczekam gdzieś chwile i może coś zjem?
O, choćby tu, w tej wietnamskiej knajpce, przypominającą społemowską lub geesowską restauracje z lat 80tych.
Zamówię, u ledwo mówiącej w języku Mickiewicza i Słowackiego starszawej Wietnamki, polskie piwo i tureckiego kebaba.
I będę obserwował jej młodziutka koleżankę, śliczną jak marzenie o azjatyckim pełnym światła uśmiechu i drobną jak filigranowa figurka z kości słoniowej, wyrzeźbionej ręką starego mistrza.
To jak roznosi tace pełne talerzy z frytkami i smażona kiełbasą. A następnie stawia je przed wielkimi czerstwymi robotnikami w kraciastych koszulach, którzy przyszli tu coś zjeść w czasie przerwy na pobliskiej budowie kolejnej stacji metra. Czekając pozawieszali odblaskowe kamizelki na oparciach swoich krzeseł, a ochronne plastikowe kaski położyli pod nimi.
Z podobnym mojemu zdziwieniem patrzą na malutkie, mniejsze od nich nawet gdy siedzą i pochylają się nad szklanka piwa, egzotyczne zjawisko.
Coś z zupełnie innego zakątka świata, co jakimś dziwnym kaprysem okoliczności trafiło między te betonowe koszmary poprzedniej epoki które od jakiegoś czasu przeglądają się w szklano aluminiowych fasadach nowiutkich do nieprzyzwoitości produktów nowej.
Ale w tej chwili ta starsza rzuca w swej gulgotliwej mowie jakąś uwagę i magia chwili pryska.
Filigranowa dziewczyna znika w czeluści zaplecza, a mi pozostaje szum chropawych rozmów przy sąsiednich stolikach i skwierczenie tłuszczu dochodzące z kuchni.
Przez otwarte drzwi dostrzegam, ze deszcz zgodnie z oczekiwaniem zamienił się w delikatne pokropywanie, więc mogę dopić piwo i wyjść naprzeciwko mej Psyche.
Krótki spacer ulica z której deszcz zmył zapach miasta kończy się na przystanku tramwajowym gdzie widzę jak kolorowa i futurystycznie wyglądająca maszyna spotyka pordzewiałe i obłażące ze zbyt wielu warstw farby, kanciaste wagoniki.
Ta pierwsza cicha i szybka prowadzona jest przez młoda i ładną blondynkę, ubrana w rozkosznie kusą koszulkę na wąskich ramiączkach i z wielkimi okrągłymi kolczykami w uszach. Która nie przerywając żucia gumy, prawdopodobnie umawia się przez trzymana w reku komórkę na kolejna zabawę. Doskonale pasuje do reszty pasażerów tego tramwaju, bez wyjątku młodych i pełnych życia.
Dla kontrastu ten który z potępieńczym rumorem i chyba tylko cudem się po drodze nie rozsypując, nadjechał z przeciwnej strony, jest prowadzony przez obdarzoną trwała pamiętającą pochody pierwszomajowe i podobnym makijażem, nemezis Berlioza. A wypełniony jest jadącą gdzieś w sobie tylko wiadomym celu, kolonią geriatryczną.
Ale oto i moja Pani.
- Hej, kochanie! Widzisz? Przegnałem dla Ciebie deszcz.
- Zawsze idziesz na łatwiznę! A tyle razy ci mówiłam żebyś kupił parasol. Ale ty musisz wiedzieć lepiej i mnie nie słuchasz! No co tak się gapisz i wywalasz gały?! Teraz już nie ma przebacz. I idziemy do domu. Jestem głodna. Mam nadzieję że przygotowałeś coś normalnego do jedzenia? A nie znowu tą całą ambrozję i nektar?

----------------

Przynieście mi głowę mordercy
Desmond położył zakrwawiony worek na stole przed donem. Stary przywódca gangu podniósł wzrok na najemnika.
- To on? – spytał władczym tonem.
- We własnej osobie, don Felipe. Oto morderca pańskiego syna.
- Pokaż – padł suchy rozkaz.
Na te słowa najemnik rozwiązał worek. Wewnątrz tkwiła głowa młodego mężczyzny. Na martwej twarzy zastygł grymas bólu.
Przez dłuższą chwilę don Felipe w milczeniu przyglądał się „prezentowi”.
- Dobra robota – stwierdził wreszcie. Desmond miał wrażenie, że głos przywódcy trochę się uspokoił. Niezbyt częste u najbardziej bezwzględnego człowieka w prowincji.
- Cała przyjemność po mojej stronie – kurtuazyjnie odparł najemnik. Gdy lekko się skłonił, zabrzęczały klamry spinające dwa potężne miecze na jego plecach.
- Gdzie go dopadłeś?
- Piętnaście staj na północ od Corl Eon. Wędrował z magiem i jakimś dezerterem, ale nie stanowili przeszkody.
- Znakomicie – skwitował don, przeczesując palcami siwe włosy. – Czy cierpiał?
- Zgodnie z pańskim poleceniem.
- Dobrze się spisałeś, Desmondzie – padła ponowna pochwała. Najemnik poczuł, jak mimo strachu przed srogim przywódcą, zaczyna być z siebie dumny. Sam capo di tutti capi jest z niego zadowolony! To ci dopiero! – Widzisz – ciągnął don Felipe – ten człowiek znieważył moją rodzinę. Znieważył tak mocno, że zwykłe przeprosiny nie byłyby wystarczające. Honor nade wszystko, Desmondzie. Honor i kodeks.
- Cieszę się, że mogłem pomóc – odparł najemnik.
- Oj, pomogłeś – powiedział don, po czym niespodziewanie klasnął w dłonie i zawołał: - Giuseppe!
Tuż obok nich wyrósł nagle przygarbiony lokaj w wytartym surducie.
- Czym mogę służyć, mój panie? – spytał uniżonym głosem.
- Zabierz to stąd – don wskazał na worek. – I zorganizuj pogrzeb.
- Jak pan sobie życzy.
- Tylko porządny, do kroćset!
- Oczywiście, mój panie – szepnął lokaj. Następnie zabrał pakunek ze stołu i zniknął.
- Czy mogę o coś spytać? – odezwał się Desmond, gdy zostali sami.
- Oczywiście.
- Dlaczego po tym wszystkim chce go pan normalnie pochować?
Odpowiedziało mu milczenie. Don mierzył najemnika zimnym wzrokiem, aż w końcu odezwał się.
- Bo mój syn powinien mieć odpowiednią ceremonię. Tyle i tylko tyle jestem mu winien.
Desmond poczuł, jak podłoga usuwa mu się spod nóg.
- S… syn? – wyjąkał.
- Owszem. Złamał rodzinny kodeks, splamił mój honor. Takich rzeczy nie wybaczam, jakem don Felipe!
- Ale mówił pan, że to on zabił…
- Nie wierz we wszystko, co słyszysz, Desmondzie. Ktoś musiał odnaleźć mojego syna, a żaden z najemników nie chciał się podjąć tej roboty. Dobrze wiedzieli, kogo mieli szukać i co to oznacza. Dlatego wynająłem ciebie. Nie jesteś z tych stron, więc mój mały fortel miał szansę powodzenia – don z zadowoleniem pogładził się po brodzie.
- Jak pan mógł? – wycedził Desmond, wiedząc, że ryzykuje.
- Ja mogę wszystko – z uśmiechem odparł don. – A ty masz mały problem.
- Problem?
- Owszem. Będziesz musiał o tym wszystkim zapomnieć.
Desmond wpatrywał się w dumne oblicze przywódcy. Ale wdepnąłem, wściekał się w myślach. Niech to wszyscy diabli!
- Oczywiście – przytaknął w końcu.
- Wspaniale – ucieszył się don. – A teraz zmiataj stąd, zanim się rozmyślę. Tu jest twoja zapłata.
Rzucił na stół skórzaną sakiewkę. Desmond zabrał ją i wyszedł.
Gdy najemnik się oddalił, don Felipe wezwał do siebie trzech najlepszych ludzi. Stanęli przed jego obliczem w pełnym rynsztunku, oczekując rozkazów. Szef popatrzył na nich z satysfakcją, po czym rzekł:
- Przynieście mi głowę mordercy.

----------------

Nauczymy cię wszystkiego
- Kochanie, idź do tatusia.
- Mamo...
- Idź, proszę cię. Inaczej się nie uspokoi.
Dziewięciolatka zsuwa się z łóżka, poprawia piżamę i idzie do kuchni. Uderza ją fetor trawionego alkoholu. Chwieje się, ale wchodzi.
- Mój aniołek - Mętne oczy siedzącego przy stole mężczyzny skupiają się na córce. - Podejdź bliżej.
Dziewczynka obserwuje przesuwające się po podłodze stopy. Stoi, chce stać, ale zdradzieckie nogi kroczek po kroczku zbliżają ją do ojca.
- Jestem z ciebie taki dumny – Słowa ulatują pod sufit na spirytusowych obłoczkach. -Odbijają się od żyrandola i pękają – Zawsze było mi źle, wiesz?
- Wiem tato. Mówiłeś...
- Zawsze źle – Mężczyzna kryje twarz w dłoniach, zaczyna szlochać.
Nagle chwyta córkę, zrywa się z krzesła unosząc dziecko w górę, zatacza się, uderzają w lodówkę. Śmiech zlewa się z płaczem.
- Kupię ci kucyka! Chcesz?! No powiedz! Chcesz?! - krzyczy potrząsając bezwładnie majtającą rękami i nogami kukiełką.

***
- Musimy uciekać!
- Ale mama została!
- Uciekamy! - Chuda, czarna jak heban nastolatka biegnie przez pole ciągnąc za sobą wierzgającego chłopczyka. Gonią ich strzały i krzyki mordowanych.
- Nie mogę!
- Musisz! - krzyczy dziewczyna oglądając się na brata.
- Nie mogę, naprawdę. - rzęzi malec plując krwią. Potyka się i pada na twarz.
Siostra staje wpatrując się w ranę na plecach brata. Mała, czysta, okrągła, tuż pod prawą łopatką.
- Nie mam siły – szepcze leżący.
Mija kilka odliczanych strzałami sekund. Dziewczyna odwraca się wolno i biegnie dalej. Musi uciekać.

***
Meble art deco, biblioteczka wypełniona tysiącami tomów, obrazy szacownych przodków i siedzący w ogromnym fotelu mężczyzna – zbliżający się do sześćdziesiątki szpakowaty pan doskonały.
- Wal się! Dwadzieścia pięć lat życia i dopiero teraz rozumiem! - pokolenie młodsza wersja siedzącego miotała się po salonie. Brązowa statuetka za trzeci wynik egzaminu magisterskiego rozbija ogromne lustro.
- To ty jesteś nienormalny! Ty! Zawsze było Ci mało! Cokolwiek zrobiłem – mało!

***
- Czy rozumie pani co oznacza podpis pod tym dokumentem? Czy rozumie pani, że oddaje się pani do dyspozycji programu „Challenger”, swoją przyszłość i przeszłość, zdrowie i życie?
- Oczywiście.
- To pytanie jest częścią procedury, musiałem je zadać.
Mundurowy kładzie na biurku kontrakt. Kobieta oddycha głęboko i podpisuje.
- Gratuluję, została pani częścią programu...
Słowa rozpadają się na atomy, biurko razem z nimi, podłoga, budynek, świat znika w nicości. Zawieszona w niej postać zwija się w kłębek. Śni o statku mknącym przez przestrzeń.
...
Bladoniebieski żel wypływa na zewnątrz, a kobieta zrywa się na nogi rozrywając kokon. Wykrztusza, wymiotuje żelem. Zamiast ubrania przewody oplatające blade ciało.
Rozgląda się. Rzędy kokonów, kolumny istnień. Tuż obok dziewczynka najwyżej dziesięcioletnia kuli się w ochronnej kąpieli. Mały chłopiec zaciska piąstki młócąc nieistniejącego przeciwnika. Mężczyzna pieści nieistniejącą kochankę. Dziesiątki, setki fałszywych uczuć, precyzyjnie zaplanowanych jeszcze na Ziemi.
Kobieta odpina kable i wychodzi z kokonu. Idzie między śniącymi. Staje przy chudej nastolatce. Obserwuje jej gwałtowne ruchy, przypatruje się czarnej skórze.
Pochyla się nad tabliczką z opisem. Model: 013/A Trening rozpoczęto: 01.04.2154 Program wdrażany: Kapitan misji.
- Witam na „Challengerze” - mówi starzec w zgniłozielonym kombinezonie wchodząc do komory treningowej. Kuśtyka. Patrzą na siebie bez słowa.
- Jak... jak możecie? - Kobieta osuwa się na kolana. - Nigdy tego nie wybaczę! Nigdy!
- Wiem – odpowiada mężczyzna. - Ja do dziś nie wybaczyłem.

----------------

...a milczenie złotem
- Najpierw to myślałem, że mi się wzrok posypał. Całkowicie traciłem ostrość przy czytaniu. Dopiero po jakimś czasie się kapnąłem, że litery rozmazują się tylko na nazwach własnych. Ciężko mi się było połapać w fabule i ciągle musiałem wracać po kilka stron. W takim tempie książkę czytałbym z miesiąc. – Marcin starał się tłumaczyć wszystko spokojnie i po kolei, ale co chwilę tracił wątek i się zacinał. Czuł się nieswojo w tym... gabinecie. Jeszcze do wczoraj, kiedy to znalazł w skrzynce maila z reklamą, nie miał pojęcia, że istnieje taki twór jak Instytut Medycyny Weterynaryjno-Bibliofilnej. A dzisiaj zdążył już odsiedzieć w poczekalni rzeczonego Instytutu dwie godziny w towarzystwie chmary innych chorych moli książkowych. I wszystko tylko po to, by dostać się do pokoju, który bardziej przypominał tandetny sklep ezoteryczny niż przychodnię.
- I co było dalej? – zapytała pani doktor, którą ledwie widział zza stosu szpargałów na biurku. Na dodatek opuszczone rolety sprawiały, że lekarka była niemal zupełnie anonimową rozmówczynią.
- Wydało mi się to trochę dziwne, ale zwaliłem wszystko na zmęczenie. Tylko że potem było gorzej. Normalnie takie białe plamy mi się w książkach robiły. Czytam, a tu nagle znika mi cały akapit albo i pół strony. Sąsiad powiedział, że to zaćma. Poszedłem do okulisty, ale według niego nic mi nie jest. Dał mi tylko jakieś krople na wszelki wypadek.
- Pomogły? – pani doktor wydała się autentycznie zainteresowana.
- No... na początku tak mi się zdawało. Przeczytałem sześć tomów książki i nic się nie działo, nawet do połowy siódmego dotarłem i wtedy litery zaczęły biegać. Tak szybko się zamieniały miejscami, nie sposób było przeczytać jednego słowa. Zawsze jak otwierałem na sto pięćdziesiątej ósmej stronie, zaczynały szaleć. Nie żartuję – zapewnił, kiedy dotarło do niego, jak idiotycznie brzmi jego opowieść. – Boję się, że nigdy się nie dowiem, czym jest to cholerne Oko Jelenia...
Marcin westchnął ciężko, próbując zebrać siły przed najtrudniejszą częścią swojej historii. Pani doktor tylko coś mruknęła i zapisała kilka słów na jakimś świstku.
- Ale najgorsze było dopiero przedwczoraj. – Przełamał się w końcu niefortunny pacjent. - Dzieciak na skrzyżowaniu dał mi jakiś darmowy dziennik, a on mi się normalnie rozpadł w rękach. Najpierw tak cały popękał, a potem rozsypał się w pył. Myślałem, że to przypadek, ale jedenaście egzemplarzy pod rząd...? Dzieciak prawie padł ze zdziwienia. Nie wiem, co robić. W domu wziąłem z półki kolekcjonerskie wydanie Wiedźmina i box za prawie trzy paczki poszedł się... przeminął z wiatrem – Marcin zreflektował się w ostatniej chwili. – Akurat przeciąg był – uśmiechnął się głupkowato, po czym zamilkł zasępiony.
- Pomoże mi pani? – zapytał, kiedy cisza była już nie do zniesienia.
Pani doktor machnęła ręką, jakby odpędzała natrętną muchę i rolety zwinęły się z trzaskiem. Marcin spojrzał w czarne jak noc oczy i...
...rozpoznał dziewczynę z autobusu numer 701. Pamiętał ją doskonale. Czytała jedną z jego ulubionych książek. Próbował zagadać – Świetna rzecz. Niesamowite, jak długo Stephen zwodził policję i całą rodzinę.
Wtedy książka zamknęła się z hukiem.
Marcin przypomniał sobie nienawistne spojrzenie dziewczyny i zrozumiał, że było ono czymś znacznie gorszym.
- Wybacz – wydusił.
- Nigdy... – odparła stanowczo. - Następny proszę!


----------------

Zemsta
- Kto tam!? – krzyknął naukowiec. Zawołanie niosło ze sobą coś więcej niż ciekawość. Tak naprawdę chciał ryknąć „Kto mi do cholery przeszkadza?”, ale nie pozwoliła na to kultura osobista.
- Musisz mi pomóc!
- To ty? Proszę! – profesor Thomas nagle zmienił ton. Pretensja i złość ustąpiły śliskiej wazelinie. - Usiądź, napijesz się? – zaczął biegać wokół zawalonego papierami i elektronicznym sprzętem podłużnego stołu.
- Przejdźmy do rzeczy.
- Jak sobie życzysz, Alfredzie.
Gość chwilę pomilczał, następnie chrząknął i powiedział cicho:
- Nie skąpiłem forsy na twoje badania.
- Nie skąpiłeś i jestem ci wdzięczny. Ale... co to ma do rzeczy? Chcesz zrezygnować?
- Ależ nie, stary przyjacielu. Moja niewyczerpana fortuna nie ucierpi na tych kilku milionach rocznie.
- Kilkunastu...
- Nieważne.
- A więc?
- Pati mnie zdradza. Od początku, od dwóch lat.
- Żartujesz?
- Mam dowody. Głupi myślałem, że to jedyna kobieta, która była ze mną nie ze względu na pieniądze. Sam rozumiesz, zemsta musi być słodka, dlatego Pati jeszcze o niczym nie wie. Co proponujesz?
- Ja?
- Do cholery, muszą się na coś przydać twoje badania!
Thomas wstał, zrobił parę niezgrabnych kroków wokół stołu i powiedział tonem tak patetycznym, na jaki go było stać:
- Wynalazłem wehikuł czasu.
- Więc jednak udało się? Gratuluję!
- Przeprowadzam ostatnie testy, dokonuję poprawek.
- Co więc proponujesz dla Pati: przyszłość czy przeszłość?
- Przeszłość. Nie ryzykuj przyszłości.
- Niby czemu?
- Pomyśl. Jeżeli wehikuł został już wynaleziony, znaczy, że za jakiś czas może być ogólnie dostępną maszyną. Wtedy Pati gotowa wrócić i...
- Jasne, masz rację. Średniowiecze da radę?
- Oczywiście.

- Fredzio, misiaczku, dokąd mnie zaciągnąłeś? Tu jest tak ponuro.
- Niespodzianka. Usiądź w fotelu i zapnij pasy.
- Oj, nie mogę się ruszyć!
- Poznaj mojego przyjaciela, profesora Thomasa. Ten miły pan wyprawi cię daleko stąd. Odbędziesz podróż życia.
- Dokąd? Sama?
- Do średniowiecza. W nagrodę za to, co mi zrobiłaś. Mareczka ukarzę inaczej.
- Och!
- Radzę trzymać się fotela. Zadziała trochę jak katapulta. Pani rozumie, wehikuł musi do nas wrócić – powiedział Thomas, dotykając dłonią przełącznika. Nie zdążył jednak uruchomić machiny, gdyż właśnie zadzwonił telefon i naukowiec postanowił opuścić pomieszczenie.
Nieszczęśni kochankowie zostali sami.
- Nie pozwól mnie skrzywdzić, przepraszam! – łzy i trwoga stanowiły jedno.
- Dlaczego tylko średniowiecze? – Alfred przyjrzał się skali i ustawił przełącznik całkowicie w lewo. – Uciekaj do początku czasu! Taka odległość pozwoli mi zapomnieć o tobie na zawsze!

Huk i błysk oznajmiły światu, że dokonano epokowego eksperymentu. Alfred upadł na podłogę, to samo spotkało wracającego Thomasa.
- Coś ty zrobił?
- Odesłałem ją na początek.
- Chodź na taras, szybko!
Alfred nie wiedział, cóż przyjaciel mógł mieć na myśli. Wkrótce jednak o wszystkim się przekonał:
- Co to ma znaczyć? – oglądał niebo z opuszczoną szczęką.
- Twoja Pati.
- Nie rozumiem.
- Przed Wielkim Wybuchem świat był mały jak ziarenko, a materia...
- Kumam.
- Znalazła się tam Pati. Właściwie stanowiła ciało obce. Nie znaczące jeśli chodzi o gęstość materii, ale istotne, biorąc pod uwagę objętość.
- Zaczynam rozumieć.
- W Wielkim Wybuchu cząstki Pati zlały się z pierwotną materią, która dodała im kopa.
- Ślady Pati są wszędzie?
- Najgorsze, że wehikuł nie wrócił.
Alfred sposępniał, spoglądając na piwne niebo, które przejęło kolor od oczu Pati. Wciągnął w płuca więcej powietrza i poczuł muśnięcie wiatru od wschodu – niosącego ze sobą woń ulubionych perfum.

----------------

Kwadratowy człowiek
Dzwonek budzika zderzył się z ciszą niczym meteor lecący w górnych warstwach atmosfery, płonąc zbyt długo. Ręka Roberta nabrała samodzielności i rozmachem uderzyła w nocną szafkę. Strażnik snów spadł na podłogę, milknąc do następnej wizyty u zegarmistrza. Zaklął szpetnie. Niezły początek dnia. Zmógł się i z wysiłkiem uniósł się na łokciu. Kac jak cuchnący kloszard natrętnie żebrał o porządnego klina. Mrużąc oczy, łypnął bezmyślnie na oblaną porannym brzaskiem sypialnie. Promienie słońca podskakiwały na meblach w takt tańczących firanek. Zapowiadał się wietrzny dzień. Odrzucił pierzynę jak niechcianą kochankę, zwlókł się z łóżka, po czym kołysząc ciałem dla złapania równowagi, ruszył na stronę by złożyć kanalizacji swój bursztynowy dar. Już dochodził do łazienki, kiedy trafił na niewidzialną przeszkodę. Zmełł przekleństwo. Podrapał się raz po głowie, a raz po pupie, nic mądrego nie przychodziło mu na myśl. Głową ciężką i obolałą potrząsał co chwila jak zsiadłym mlekiem, o którym marzył w tej chwili. - No dobra, sezamie otwórz się, bo się zleje ! - powiedział nad wyraz przekonywająco. I naparł z całych sił na tę upierdliwą i nietaktowaną przeszkodę. Nic nowego się nie wydarzyło, oprócz tego ze zlał się w gacie. Przekleństwa zabębniły sprośnym echem, jedno za drugim odbijając się od niewidzialnej ściany. - Pufff - pryknął na koniec, ze złości. Tak nie może być, spojrzał na swoje mokre slipy, starał się trzymać fason. Ale ani mokre slipy ani stanie w kałuży własnego moczu nie miały szansy z suchym pyskiem. Suszyło go jak diabli. Dłonie zacisnęły się w pięści. Wściekłość została nagrodzona, ale ta niewidzialna ściana widocznie miała go w głębokim poważaniu. Zmęczony, z obolałymi knykciami, pacnął na podłogę. Co za cholera jedna!- spierzchnięte usta przeleciał jęzorem. Zrezygnowany, rozmarzył się - podchodzi do lodówki i wyjmuje Żywca. Wyobrażenie było tam mocne jak wczorajsza zawartość procentowa alkoholu w jego organizmie. Bez udziału świadomości, jak w transie, jego ciało wykonało szereg czynności motorycznych. Po chwili upragnione piwo wlewało się szerokim strumieniem wprost do jego gardła. Ocknął się, co za ulga, dreszcz rozkoszy przebiegł od lędźwi aż po czubek głowy.A mówią, że seks jest najlepszym lekarstwem. Chyba nie powinienem tyle pić, szczęśliwy skierował się do łazienki, licząc na uczciwy prysznic. Ale znowu trafił na niewidzialną przeszkodę. To przecież niemożliwe, umysł wchodził we właściwe obroty. Czy ja nadal śpię? Uszczypnął się i jednocześnie syknął z bólu. Czerwony ślad na dłoni niezbicie dowodził, że jest w błędzie. Odstawił pustą już butelkę po piwie, i delikatnie, pełen obaw, wysunął ręce przed siebie. Poczuł stanowczy opór, żadnych innych wrażeń jakby ta przeszkoda był z niczego. Kucnął, to samo. Przesuwał się wzdłuż niej, rysując w głowie jej kształt. To był kwadrat. Dwa na dwa metry. Najprawdziwszy kwadrat. Czy jestem nadal normalny, samoocena wyraźnie go nie zabolała. Musiał się z kimś podzielić tym odkryciem, ale przypomniał sobie, że komórkę zostawił w łazience, nie miał trzymetrowej "wizy". Żachnął się. Mam! - ta myśl wyraźnie poprawiła mu humor. W kuchni, obok mikroweli stało radio na baterie. Dziwne. Szum na wszystkich częstotliwościach. Niepokój niczym nie zahamowany wtargnął w jego świadomość jak wzbierająca górska rzeka w czasie ulewnych deszczów - nie było żadnej tamy, teraz wodospad wszystkich strachów spadał na niego z ogromnej wysokości. Tknięty złym przeczuciem, podszedł do okna. Ulica była, ale...Jak martwy może być cmentarz? Dziesiątki stojących samochodów, a w nich lub obok nich kilkunastodniowe zwłoki ludzi, w różnych śmiertelnych pozach. To był teatr jednego widza, tylko aktorzy odeszli na zawsze. Gdzieniegdzie powalały się martwe zwierzęta - ptaki, psy, koty. I ta cisza, żadnego bzyczenia much, czy w ogóle owadów...Nie, nie to jakiś makabryczny żart - przecież wczoraj wszystko było normalnie, a ci na dole nie żyją od dłuższego czasu, spałem tyle? Co jest? Ogarnęło go otępienie...po dłuższej chwili poczuł jak zapach moczu bił z jego gaci niczym wychodek u Pana Kazia na działce. Marzył o prysznicu, żeby w końcu zmyć z siebie to wszystko. Wyobrażenie było tak silne jak poprzednie...i znowu bez udziału świadomości, w transie, spokojnie minął niewidzialną barierę, wszedł do łazienki, i od razu wskoczył pod prysznic. Kiedy zimna woda smagnęła jego skórę, wróciła świadomość. Teraz do niego dotarło, że jest cień szansy, że jednak można się przemieszczać. Przypomniał sobie o komórce. Dostrzegł ją na umywalce, podłączoną do gniazdka zasilającego, bateria była wyczerpana. Bóg nam nie wybaczył...
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 3 Sierpnia 2008, 23:24   

Zostałem muzą :mrgreen:
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 10:52   

jak mnie wkurza ten mój bezprzewodowy internet, opisałem się jak bąk a on w tym czasie się rozlaczył i wszysto poszło w niebyt, drugi raz mi się nie chce więc będzie w skrocie

1. SEX AFERA - nie kumam
2. TAK KOLOROWO - albo to eksperyment, język pasuje do treści, albo... nie to niemożliwe, żeby ktoś tak pisal na poważnie
3. Bez przebaczenia - eee..., ile można?
4. Po znajomości - nuda
5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne - to i publicystyka personalna sie trafiła, pasowało by do Adshiego ale język lekko za sprytny.
6. Ostatnia posługa - eee..., ile mozna?
7. Trudno być Bogiem - trafiło do mnie, autentycznie mnie wciągnęło.
8. Przynieście mi głowę mordercy - niby w porządku ale przeszło jakoś obok mnie.
9. Nauczymy cię wszystkiego - nie kumam zakończenia.
10. ...a milczenie złotem - dowcip w stylu - Podaj jakąś okrągła liczbę. 256. - ale opis choroby sympatyczny.
11. Zemsta - ok.
12. Kwadratowy człowiek - fabułka fajna ale znów nie kumam zakonczenia. Tytułu tez nie kumam.

Puknty dla Trudno być bogiem i Tak kolorowo, myślę, że to jednak eksperyment, tego typu twórczość nazywam 'puddingiem śliwkowym' i w czasach licealnych miałem przyjemność z pisania tego typu rzeczy.
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 12:49   

Pierwszy raz przeczytałam szorty i kompletnie nie wiem, na kogo oddać głos :roll:
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 13:04   

Zawsze będzie ktoś pokrzywdzony, ale mam nadzieję, że autorzy nie zastosują się do tematu wątku i przebaczą brak głosu. :D
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 14:33   

Witchma napisał/a
Pierwszy raz przeczytałam szorty i kompletnie nie wiem, na kogo oddać głos :roll:


Aż tak źle/dobrze* ?

* - niepotrzebne skreślić

:wink:
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Witchma 
Jokercat


Posty: 24697
Skąd: Zgierz
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 14:36   

dzejes napisał/a
Aż tak źle/dobrze* ?


dzejes, jestem skonfundowana do tego stopnia, że nie jestem w stanie powiedzieć :D
Niektórych szortów chyba nie zrozumiałam :roll:
_________________
Basically, I believe in peace and bashing two bricks together.

"Wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać."
/Maria Czubaszek/
 
 
 
dzejes 
prorok


Posty: 10065
Skąd: City
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 15:05   

To czytać, czytać i jeszcze raz czytać! Bo jak nie, to...

... nie zrozumiesz ;)
_________________
If we shadows have offended,
Think but this, and all is mended,
That you have but slumber'd here
While these visions did appear.
 
 
Stormbringer 
Marsjanin


Posty: 2243
Skąd: inąd
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 16:21   

Witchma napisał/a

Niektórych szortów chyba nie zrozumiałam :roll:


Więc głosuj na pozostałe. ;)
 
 
ilcattivo13 
Wirtualny Suwalski Niedźwiedź


Posty: 17772
Skąd: Suwałki (k. Dowspudy)
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 17:05   

dzisiaj metafizyka do mnie nie trafia, dlatego punkty idą dla "Ostatniej posługi" - bo dzień w którym nie zagłosuję na P-A będzie Dniem Sądu Ostatecznego (podobnie jak dzień , w którym zacznę prasować swoje koszulki) i dla "Przynieście mi głowę mordercy" (minimalnie, ale wygrało z "Po znajomości").
_________________
DVRVM CACANTES MONVIT VT NITANT THALES
 
 
Fearfol 
Pilot Pirx


Posty: 1098
Skąd: Przylesie Większe-Wałcz
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 17:07   

dla mnie bezapelacyjnie pierwsze miejsce to "Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne",

wreszcie powiew świeżości, miła odmiana od grającego pierwsze skrzypce (nie tylko w tej serii) nurtu SF. Mimo to nie udało się uniknąć rozczarowań. Historia trolla mogłaby być bardziej urozmaicona, (osobiście) uważam że końcówka nie wywarła takiego wrażenia jakiego powinna. Najprawdopodobniej miała być przewrotna (tzn. bajka miała kończyć się inaczej niż inne, sam/'a autor/'ka to zaznaczył/'a) a wcale tego ""przewrotu" nie odczułem.

no i największe rozczarowanie jakie dostarczył mi ten tekst : Dlaczego tak krótko?
autorze/autorko zlituj się proszę nad moją duszą i dostarcz kolejnej porcji przygód trolla Jarosława w następnych edycjach.
 
 
 
xan4 
Tatuś Muminków


Posty: 5116
Skąd: Dolina Muminków
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 17:46   

Jadę na zasłużony urlop, więc szybko komentarz,
nie wiem czy mi się wydaje, czy z edycji na edycję im więcej tym gorzej ...?
1. SEX AFERA - nie zrozumiałem,
2. TAK KOLOROWO - zabawa słowem, eksperyment, ciekawe dla ilu osób?
3. Bez przebaczenia - spodobał mi się język, opowieść, temat nie bardzo,
4. Po znajomości - nie porwała mnie ta opowieść o dziadkobójcy,
5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne - spodobała mi się kanwa baśni, opowieści, zanadto nalatuje polityką, słaba mało zaskakująca, nie mająca zaskakiwać puenta,
6. Ostatnia posługa - język miał być patetyczny? jakoś do mnie nie trafiło,
7. Trudno być Bogiem - no i tutaj barokowo jak i w poprzedniej opowieści ale jakże inaczej, zgrabne.
8. Przynieście mi głowę mordercy - w porządku, zaraz mi się zorro przypomniał, nie wiem czemu,
9. Nauczymy cię wszystkiego - nie moje klimaty, jak dla mnie totalnie niezrozumiałe,
10. ...a milczenie złotem - dobrze opowiedziane, zakończenie jakieś dziwne,
11. Zemsta - miło się czyta, ale nie trafiło do mnie,
12. Kwadratowy człowiek - to takie coś w stylu krótkiego solo anatola m., krótsze i o wiele słabsze,

podsumowując:
punkt dla Przynieście mi głowę mordercy i Trudno być Bogiem, na trzecim miejscu byłoby ... a milczenie złotem, a resztę shortów pomińmy milczeniem ...
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 17:52   

chłopaki, nie wiecie kto to troll Jarek? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 17:53   

Jak dla mnie naprawdę dobra edycja, ale moje głosy muszą jeszcze dojrzeć, na pewno parę shortów będzie się o nie biło.

Co do Trolla, niektórzy odbiorą to tak, inni inaczej, i w tym cały urok. Nie każdy jest na bieżąco z pewnymi sprawami. :)
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Fearfol 
Pilot Pirx


Posty: 1098
Skąd: Przylesie Większe-Wałcz
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 18:39   

no niestety :cry: mniemam że sprawa trolla to efekt któregoś z konwentów.
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 18:41   

Ale chyba najważniejsze, że i bez tych wszystkich niuansów itede, itepe, cały czas czyta się dobrze, prawda?
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Agi 
Modliszka


Posty: 39270
Skąd: Wielkopolska
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 18:42   

Na razie serdecznie ubawiłam się przypadkami trolla :mrgreen: Nie mam wyrzutów sumienia, skoro Muza też się śmieje.
 
 
Soulless 
Jaskier


Posty: 72
Skąd: Gdynia
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 21:25   

I ja zaglosowalem, oczywiscie nie na siebie :)
A na kogo to powiem chyba po ujawnieniu, zeby nie dawac wskazowek :)
Na jeden tekst zaglosowalem dla klimatu swiata, ktory mi podszedl dosc mocno, a na drugi dla warsztatu chyba, wszystko jak najbardziej subiektywnie :D
_________________
Za jakie winy ktoś nas tu zesłał, okaleczając nas i zostawiając tylko te marne siedem, czy osiem zmysłów?
 
 
 
czterdziescidwa 
New Avenger


Posty: 1310
Skąd: Warszawa
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 22:09   

Ostatnia posługa - "a wiatr przegania (...) śmieci, gałęzie, szmaty. I mnie. " Podoba mi się ten początek, ale na punkt za bardzo oklepany temat.
Trudno być Bogiem - brakuje mi kilku przecinków.
Nauczymy cię wszystkiego -PUNKT , ale bardziej by mi się podobało gdyby została tylko ostatnia scenka.
Kwadratowy człowiek - brakuje mi kilku enterów ;)
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 4 Sierpnia 2008, 23:25   

Pierwsza 6 szortów za mną, reszta na później. 8)

Fearfol napisał/a
dostarcz kolejnej porcji przygód trolla Jarosława


Jarosławie do dzieła :!: :twisted: :wink: :mrgreen:
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Adanedhel 
Mroczny Kwiatuszek


Posty: 15705
Skąd: Land of the Ice and Snow
Wysłany: 5 Sierpnia 2008, 09:23   

Przeczytane :mrgreen:

SEX AFERA - że tak powiem: wassup?
TAK KOLOROWO - to dobre jest to. Na pewno nie jest na poważnie, ale nieźle wymyślone i zrobione. Eksperyment się udał. Rozbawiło mnie nawet.
Bez przebaczenia - no, tego... Rozumiem, że wiele osób nie przepada za Kościołem. Ja też nie przepadam. Ale bez przesady, no.
Po znajomości - nie trafiło. Poza tym, mogłoby być więcej "od autora".
Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne - hihi. Dobre. Wykorzystanie forumowych niuansów pierwsza klasa.
Ostatnia posługa - mogę skwitować tak samo, jak "Po znajomości".
Trudno być Bogiem - dobre. Ciekawe tylko, jaki to bóg ;)
Przynieście mi głowę mordercy - brakuje jeszcze ryby i byłby "Ojciec chrzestny"...
Nauczymy cię wszystkiego - autentycznie nie zrozumiałem.
...a milczenie złotem - niezłe. Ciekawa choroba. Chyba mogłaby mnie doprowadzić do myśli samobójczych. I ta kobieca mściwość ;)
Zemsta - no nie wiem. Niby zgrabne, ale też nie trafiło.
Kwadratowy człowiek - nie kumam.

Punkty dla TAK KOLOROWO i Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne. Ogółem najlepiej wypadały te shorty, gdzie w jakiś sposób nagięto temat ;)
 
 
Fearfol 
Pilot Pirx


Posty: 1098
Skąd: Przylesie Większe-Wałcz
Wysłany: 7 Sierpnia 2008, 16:02   

coś cicho w temacie, widać w "ciepłych krajach" towarzystwo siedzi.
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 7 Sierpnia 2008, 16:06   

Właśnie! Głosować, bo ja Was nie rozpieszczam tak jak Adanedhel! :)
Tym razem na głosowanie mieliście dwa tygodnie.
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
agnieszka_ask 
marzenie


Posty: 6284
Skąd: Leprechaundia
Wysłany: 7 Sierpnia 2008, 17:45   

1. SEX AFERA - eee, aha. no jakby się tak zastanowić, to może, ale jakoś tak, no sama nie wiem.
2. TAK KOLOROWO - w przeciwieństwie do poprzedników, nie uważam tego za eksperyment, słowem to się bawił Białoszewski, jak również nic mnie w tym nie rozbawiło. może autor/autorka po zakończeniu konkursu wyjaśni "o so chodzi"?
3. Bez przebaczenia - "Cywilizacja regionu postępowała", czy autor/autorka jest pewien/a, że to właśnie o słowo "cywilizacja" chodzi?
4. Po znajomości - O! to jest dobre.
5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne - morał z tego taki, że chyba zacznę broić, może w tedy o mnie też ktoś coś napisze :roll: , a właśnie, co z Latającą Holerą?
6. Ostatnia posługa - pachnie wtórnością
7. Trudno być Bogiem - no widzicie mężczyźni, a wy pewnie myśleliście, że Boga to nie dotyczy. ps. głodna się zrobiłam i mam ochotę na kebaba, znaczy się opowiadanie do mnie przemówiło :)
8. Przynieście mi głowę mordercy - Włoch, który mówi " kroćset", ktoś tu się zagalopował :mrgreen:
9. Nauczymy cię wszystkiego - ale to jest całość, czy oddzielne opka?
10. ...a milczenie złotem - hehe, ja też nie cierpię kiedy ktoś rozmawia o fabule książki, którą właśnie czytam. naprawdę fajne opowiadanko :)
11. Zemsta - fajne, ale krótkie. temat można by rozwinąć.
12. Kwadratowy człowiek - tak samo jak do autora/autorki "tak kolorowo" mam prośbę, żeby po konkursie wyjaśnić, co autor miał na myśli :)

punkciki ode mnie idą do tfurców szortów pt.: "Po znajomości" i "Trudno być Bogiem".
Szczególne :bravo dla "Bajeczki..." oraz rzeczonego Jarka, naszej forumowej muzy, za wyczyn, który był wstanie aż tak poruszyć serca i umysły naszych pisarzy :lol:
_________________
najlepszym filozofem jest ten, kto potrafi się śmiać :D
 
 
Jaden Kast 
Indiana Jones


Posty: 400
Skąd: Zabrze
Wysłany: 7 Sierpnia 2008, 19:21   

1. SEX AFERA - po przeczytaniu drugi raz chyba już wiem o co chodzi, ale i tak nie podnosi to opka w rankingu
2. TAK KOLOROWO - pewnie poprzednicy mają rację mówiąc, że jest to eksperyment, nawet ciekawy, ale dla mnie 'odrobine' za chaotyczny
3. Bez przebaczenia - temat wałkowany po raz -nasty, albo i więcej, a jednocześnie tekst nie posiada niczego, czym by się wśród tej masy wyróżniał
4. Po znajomości - ciekawe, zgrabnie napisane PUNKT
5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne - forma ciekawa, ale fabuła tylko dla znających kontekst, więc bez punktu
6. Ostatnia posługa - żeby nie kopiować - patrz punkt 3
7. Trudno być Bogiem - fajne, miło się czyta PUNKT
8. Przynieście mi głowę mordercy - niezłe, w czasie czytania też miałem jakieś mimowolne skojarzenia ze starym Zorrem, ale czegoś zabrakło
9. Nauczymy cię wszystkiego - pomysł chyba był bardzo dobry, ale w wykonaniu chyba czegoś zabrakło, bo jakoś nie mogę tego poskładać w całość
10. ...a milczenie złotem - ciekawe, ale nie przemówiło do mnie
11. Zemsta - dobry pomysł, było blisko punktu
12. Kwadratowy człowiek - zbyt udziwnione
 
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 7 Sierpnia 2008, 19:42   

Dobrze, dobrze! Dzięki za głosy!
Kto następny?
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Tomcich 
Tigana


Posty: 6557
Skąd: Ino
Wysłany: 8 Sierpnia 2008, 00:18   

Przeczytałem resztę i mogę skrobnąć parę słów. :D

1. SEX AFERA - :roll: No taaak, :roll: jak to mawiał mój znajomy z Białorusi - czasami to się można nawet zaje*ać na śmierć. :?

2. TAK KOLOROWO - :shock: Nie wiem co autor brał przy pisaniu :roll: jedno jest pewne stuff musiał być mocny. :mrgreen: Niestety jednak, :? autor trafił na daltonistę ;P:

3. Bez przebaczenia -
Achaaa. Ten ZUY kościół, czyli nuda w temacie. Adashi :?: ;P:

4. Po znajomości - :wink: Oj cierpliwy ten wnusio, cierpliwy. Mnie by się tyle nie chciało czekać i mścić za nie swoje krzywdy. :roll:

5. Bajka pt. Trolla Jarosława przypadki okrutne - Niektórzy odczytają to tak , inni pewnie tak , a kolejni jeszcze inaczej. I to jest fajne :D nie wiem na ile zamierzenie, ale autorowi wyszedł szort wielointerpretacyjny. :mrgreen:

6. Ostatnia posługa -
Znowu ten ZUY kościół. Hmm, :roll: choć teraz to chyba tylko P-A APOSTOŁ :wink: Adashi :?: ;P:

7. Trudno być Bogiem - :) Niespieszne, opisowe, nie dla mnie. :wink: . Ale tak z ciekawości - skoro wychodzi naprzeciw swej Psyche to EROS jest tym bogiem? :wink:

8. Przynieście mi głowę mordercy - :D Spodobało mi się. Niby domyśliłem się wszystkiego od początku (tzn. wiedziałem, że ten bounty hunters ma przegwizdane i o jego głowę będzie się toczyć rozgrywka), ale czytało się bardzo przyjemnie. Przed oczyma miałem taki obrazek tylko w lekko fantasy wydaniu. :mrgreen:

9. Nauczymy cię wszystkiego - :roll: też tak do końca nie skumałem o co chodzi. :roll:

10. ...a milczenie złotem - :D Kobiety są straszne kiedy się mszczą. :mrgreen:

11. Zemsta - :D Całkiem fajne.

12. Kwadratowy człowiek - Autor lubi porównania. :wink: A poza tym to też nie do końca kumam. :roll:

Ostatecznie głos idzie na Bajkę oraz Godfathera :wink: O punkt walczyły jeszcze Zemsta i milczenie
Howgh, DIXI i rzekłem 8)
_________________
- Jak tam życie?
- Muchom by się spodobało..
 
 
 
Fidel-F2 
Wysoki Kapłan Kościoła Latającego Fidela


Posty: 37529
Skąd: Sandomierz
Wysłany: 8 Sierpnia 2008, 00:21   

Tomcich, Ojciec Ch. w deche
_________________
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Adashi 
Cyberpunk


Posty: 16753
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: 8 Sierpnia 2008, 00:43   

Tomcich napisał/a
Achaaa. Ten ZUY kościół, czyli nuda w temacie. Adashi :?: ;P:

Tomcich napisał/a
Znowu ten ZUY kościół. Hmm, :roll: choć teraz to chyba tylko P-A APOSTOŁ :wink: Adashi :?: ;P:

Ah, ten ZUY Adashi :lol: Tomcich, lubię Cię stary, tylko się nie zdziw później ;P:
_________________
Wysłano z Atari
 
 
Chal-Chenet 
cHAL 9000


Posty: 27797
Skąd: P-S
Wysłany: 8 Sierpnia 2008, 07:40   

Dzię-ku-je-my!!! :D

Następny, proszę. ;)
_________________
Nobody expects the SPANISH INQUISITION!!!

http://zlapany.blogspot.com/
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group