Strona Główna


UżytkownicyUżytkownicy  Regulamin  ProfilProfil
SzukajSzukaj  FAQFAQ  GrupyGrupy  AlbumAlbum  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Winieta

Poprzedni temat «» Następny temat
Warhammer 40k i Dawn of War
Autor Wiadomość
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 13 Maj 2007, 11:27   

Sasori napisał/a
Fajnie byłoby poczytać o orkach, uwielbiam tych chłopakuf :]


A ktoś gra w 40k na stole? Ja mam zgraję Orkuf właśnie. Częściowo pomalowaną. Na razie czekam (do sierpnia?) na nowy kodeks do nich.
Książek nie mam, ale jeśli byś chciał coś poczytać, Sasori, o chopakach, to mogę zaproponować moją bardzo starą i skromną próbę fanfikową... :oops: :

Ostatni z oddziału

Zaczęło się. Znowu.
Oddech, poszarpany, niczym kompanijny sztandar, wybija w płucach wyłom wielkości moździerzowej lufy. Ukrywam się za pniem starego drzewa i przytuliwszy do szorstkiej kory staram się ów oddech powstrzymać, uspokoić. Rozgrzane tchnienie roztapia śnieżne plomby, tkwiące w bruzdach spękanej kory. Ku stalowemu niebu wznoszą się kłęby gorącej pary.
Nieznośny, rozszalały oddech. Zdrajca.
Jakby chciał wskazać wrogom moją pozycję, albo, co gorsza, zdradzić przed resztą oddziału. „Patrzcie! Tu jestem, ukryty za tym grubym drzewem. Tak się boję, że chyba nie będę umiał zza niego wyleźć. Spójrzcie, jak nerwowo oddycham. Tak płytko, że każdy kolejny haust staje mi kością w gardle i dławię się... tak się dławię, że chyba umrę. Tutaj... za tym pieprzonym, kochanym drzewem. Moim nowym domem i grobem”.
Szlag! Muszę powstrzymać drżenie rąk. Wyjmuję spod pancerza łańcuch, na którym kołysze się żelazny nieśmiertelnik. Spoglądam na wyryte słowa, jak gdybym chciał sobie przypomnieć nazwisko martwego żołnierza, którego oblicze już dawno zatarł w pamięci okrutny czas. Ale to moje nazwisko. Szeregowy Horst Gabnah. Jeszcze żywy, powłóczący nogami i zmarznięty na kość, cholerny trup. I co ja powiem mojej Larsne?
Sięgam po wiszący na tym samym łańcuchu medalionik z topionego szkła. Z wierzchu ma powłokę barwy ognistego poranka. Ciche kliknięcie i medalik otwiera się na dwoje, ukazując łagodną twarz ukochanej.
Moja Larsne.
Mieliśmy się pobrać na wiosnę. Teraz nie wiem nawet, czy doczekam pierwszych roztopów. Gdybym się rozpłakał, łzy z pewnością zamarzłyby pod powieką, a gdyby kumple zobaczyli, że rozbeczałem się jak baba?
Nie. Sierżant musiałby wrzeszczeć i uderzyłby któregoś z nas. Pewnie mnie.
Słyszę ruch kolegów z oddziału. Pośpiesznie zamykam medalionik i nerwowo chowam pod płytę pancerza. Zbierają się w szczelinie pod korzeniami bezlistnego olbrzyma. W środku sierżant, na klęczkach, podpiera się na rękojeści piłomiecza. Po chwili dołączam do nich, tak samo przerażony, jak reszta. I tak samo jak oni, z miną skupioną na próbie ukrycia lęku za wszelką cenę.
Zbieramy się w ciszy.
Nie potrafię odpędzić natrętnych myśli. „Co ja tu robię? Biedny, roztrzęsiony poborowy. Niech to wszystko cholera...”. Jesteśmy bandą żółtodziobów, z poważnymi brakami w sprzęcie i wyszkoleniu. Ledwo oderwani od spódnic żon, kochanek i matek. Jak dzieci wysłane do kopalni z zabawkowymi łopatkami, którym kazano kopać jak najgłebiej, nie tłumacząc co mamy czynić, gdy dostaniemy się do rudy. I co z nią dalej zrobić, gdy zdołamy już wydobyć cenny surowiec? Co dalej?
Jeden z naszych staje na czujce, a reszta oddziału łapczywie chłonie każde słowo sierżanta, wyszeptane zachrypniętym głosem.
- Wróg jest blisko. Od teraz, za każdym drzewem czai się śmierć, rozumiecie? Wywiad donosi o zgrajach osobników zwanych przez ich własny gatunek komandosami. W przeciwieństwie do reszty tych bestii, ci potrafią się skradać i przemieszczać w ciszy i ukryciu, aż do ostatniej chwili.
Aż do ostatniej chwili... Wiem aż nadto dobrze, co to oznacza. O szturmach orków opowiadano w gwardii legendy. A weterani, którzy przeżyli takie ataki, należeli do rzadkości i gdy wspominali orczą szarżę, głos im się łamał, a w oczach zapalały chłodne ogniki... Przeszywa mnie nagły dreszcz. Ale chyba nie jestem w tym osamotniony. Każdy spuszcza wzrok, szukając czegoś w śniegu. Niektórzy wyciągają papierosy.
Wiem, że to rutynowy patrol. Ale mam nieznośne przeczucie, które nie opuszcza mnie, od kiedy weszliśmy do tego przeklętego lasu, że stanie się coś złego. Po twarzach kolegów wnioskuję, że to samo musi dręczyć pozostałych.
Przesuwamy się w ciszy, na jaką tylko stać niedoszkolonych żołnierzy gwardii. Śnieg skrzypie pod butami i mam wrażenie, że każde chrupnięcie rozchodzi się echem w promieniu paru kilometrów. Czasem przystajemy na chwilę, by nasłuchiwać. Gdy opieram dłoń o stare, niemiłosiernie rachityczne drzewo, mój wzrok pada na jakiś znak wyskrobany w korze.
- Paco! – wydaję z siebie najgłośniejszy szept, na jaki mogę się zdobyć – Paco, podejdź tu.
Podchodzi. Przygląda się znakowi i wzrusza ramionami.
- Wygląda na skrzyżowane toporki.
Kiwam głową z aprobatą, bo w niewyraźnych, prymitywnych rytach dostrzegam dokładnie to samo. Odwracamy się, by zawołać sierżanta, lecz to co widzę przyprawia mnie o mdłości. Wszyscy już zobaczyli. Gapią się, sparaliżowani, z pełnym przerażenia wzrokiem, nie mogąc wykonać najdrobniejszego ruchu.
Na śniegu, w krwistej aureoli, leży, zastygła w masce przestrachu, głowa sierżanta.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, spomiędzy drzew uderza w nas piekielnie gorący strumień płynnego ognia, w huku, jaki towarzyszy otwieraniu silnika odrzutowego. Nagle, nieznośna, odrętwiająca cisza zamienia się w pandemonium grozy i wydzierającego trzewia przerażenia. Paco osuwa się przede mną, niczym upuszczona lalka, pozbawiony twarzy po serii ogłuszająco terkoczącego karabinu. Wielkokalibrowe pociski świszczą koło uszu, łomocząc o drzewa i powalając moich towarzyszy. Ogień, krew, huk wybuchów i wrzask zalanych posoką gardeł. Suchy chrzęst rozrywanych ciał, rozdzieranych mięśni i gruchotanych kości. Jęk osłupiałych, miażdżonych twarzy. To już nie są moi koledzy, to parodie ludzi, szmaciane lalki rozszarpywane potwornie wielkimi dłońmi karykaturalnych stworzeń. Brutalny gwałt na człowieczeństwie.
Biegnę tak szybko, jak jeszcze nigdy w życiu. Jakbym miał dogonić gwiazdy, w ich oszałamiającym wyścigu przez czas. Biegnę, a moje uszy rozdziera wrzask. Paniczne wołanie o pomoc. Bez słów. Jak pierwotny krzyk człowieka, który odkrył, że nie jest sam w ciemnej jaskini i jeżeli ujdzie z życiem, jego umysł nie wróci już do normalnego stanu. Po chwili orientuję się, że to ja krzyczę. Tracę oddech, ślina zalepia mi przełyk i padam na kolana. W śniegu pojawiają się czerwone kropki. Chyba jestem ranny...
Hałas. Obracam głowę i widzę z całą przejrzystością, jaką tylko mogą osiągnąć przysłonięte krwawą parą oczy, że nie jestem sam. POTWORY. Jak z dziecięcych bajań. Stoją przede mną i chyba się uśmiechają. Gdyby nie nagły skurcz w boku, pewnie flaki wywróciłyby mi się na wierzch. Nie szukam broni, bo wiem, że została daleko w tyle. Leży w śniegu i lśni krwistą poświatą, jako symbol mojej hańby. Żywy pomnik tchórzostwa jej właściciela, który nie oddał nawet jednego, zafajdanego strzału.
Osmalona lufa orczego miotacza płomieni wyszczerza się w zagadkowym uśmiechu patrząc wprost na mnie. Błekitny płomyk na zapalniku żarzy się kojąco stałym słupem, niczym miniaturowy, świetlisty, anielski miecz. Słyszę niski, gardłowy śmiech.
Działam jak we śnie, gdzie wszystko dzieje się jakoś nienaturalnie. Zawleczka wyskakuje niemal sama. Zupełnie, jakby czuła, że jest już jedyną przeszkodą na drodze ku przeznaczeniu. Granat nie toczy się. Znika w głebokim śniegu pod stopami orka z miotaczem i zastyga w ciszy. Cały świat zastyga w ciszy, ale tylko na mgnienie oka. Eksplozja rozrywa zdumionego obcego i uwalnia gehennę, którą dźwigał w beczce na plecach, oblewając ogniem zaskoczonych towarzyszy.
Zrywam się do biegu, by uciec z tego koszmaru i żyć. Na Imperatora! Czy to się dzieje naprawdę? Czy właśnie otrzymałem kredyt na życie?
NIE.
Dociera to do mnie z mocą wbijanego w plecy ostrza. Tak ciężkiego, że osuwam się na ziemię siadając na piętach. Walcząc z zalewającą płuca posoką odchylam się do tyłu i spoglądam w niebo, czyste i piękne, jak w dniu, gdy poznałem moją Larsne.
Do licha, prawie o niej zapomniałem. Co ja jej teraz powiem?
Wielka, jeszcze dymiąca sylwetka przysłania nagle całe niebo. Małe, czerwone ślepia wwiercają się we mnie, jakby chciały wydrążyć duszę. Słyszę wolne, ociekające złością słowa, wypowiedziane niewiarygodnie niskim, charkotliwym głosem. Słowa złamane obcym akcentem i ciężkie, jak ostateczność.
- Niezgorży rzut, mały...
Pocałunek chłodnej lufy na czole. Kliknięcie. Huk.
Co ja powiem mojej Larsne?

Koniec
 
 
Nexus 
Dragon Slayer


Posty: 1815
Skąd: Wrocław
Wysłany: 13 Maj 2007, 23:49   

Dabliu, zastanawiałem się nad zakupem, ale ceny są powalające. Za Dreadnoughta Space Marines 190 PLN to chyba lekka przesada... ale kusi... oj kusi :)
A fanfika zaraz przeczytamy... siedząc pod Stertą Spluff :D
_________________
"- Have you ever retired a human by mistake?
- No.
- But in your position that is a risk."
 
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 14 Maj 2007, 08:54   

Nexus napisał/a
Za Dreadnoughta Space Marines 190 PLN to chyba lekka przesada...


Pomyśl, że to tylko 190 PLN :wink:

Ale poważnie, to niestety ceny mamy te same, co brytole. Tylko pensje cokolwiek nie te...
Ja z orkami mam o tyle dobrze, że tam wiele można praktycznie samemu wystrugać. Każdy ork wygląda inaczej, a z green stuffu można zrobić cuda, i taka armia ma własny, niepowtarzalny charakter. Żeby nie być gołosłownym (nie, to nie moja armia):

GORFRAG'S ORKS

Waaagh Grimfang

nightserpent's orks Polecam!

Nobz

motorpool

A to moi ulubieńcy - Sneeky Kommandos. Waaagh!

 
 
Nexus 
Dragon Slayer


Posty: 1815
Skąd: Wrocław
Wysłany: 14 Maj 2007, 18:36   

Dabliu, normalnie dziękuję Ci! :mrgreen: Sneeky Kommandos spowodowali u mnie niekontrolowany wybuch śmiechu. Aż rodzina przyszła zobaczyć o co chodzi. I śmieję się co i rusz spojrzę na zdjęcie. Podoba mi się kamuflaż na "Ultramarine'a" :mrgreen:
(dalej się śmieję).
Dabliu, Ty też kusisz :mrgreen: , a naszą "zieloną facjatkę" powinniśmy zamienić na :ork: :D
_________________
"- Have you ever retired a human by mistake?
- No.
- But in your position that is a risk."
 
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 14 Maj 2007, 18:58   

Rzuć okiem na cuda Forge Worldu. Tam to dopiero Braci Pancerników, znaczy Dreadnaughty, robią. W szczególności te chaosu, po prostu czad. Zwłaszcza dredzio Nurgle'a...
Albo Death Korps of Krieg...
 
 
Nexus 
Dragon Slayer


Posty: 1815
Skąd: Wrocław
Wysłany: 15 Maj 2007, 21:03   

Byłem, byłem i widziałem :bravo Ślinię się na Aeronautic Imperialis... ale maszynki! Mrauuu!
Widzę, że kręcą Cię armie Ciemności i Chaosu :) Dobrze by się nam grało, bo ja jakbym kupował to Ultramarinów :D
_________________
"- Have you ever retired a human by mistake?
- No.
- But in your position that is a risk."
 
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 15 Maj 2007, 21:52   

W juniwersie ni mo dobrych, prócz orkuf :mrgreen:

A poważnie, w WH40k wszyscy są mroczni i źli. Po prostu jedni bardziej, a inni mniej :)
Ale Ultramaryny to rzeczywiście chyba jako jedyny zakon nie mają niczego naprawdę mrocznego lub tragicznego w swej historii. Bo co zakon, to bardziej pogięty...
Ultramarines są w klimacie "rzymskim". Po Herezji Horusa z ich legionu, poza oryginalnym zakonem utworzono większość obecnie istniejących. Cała reszta to niedobitki po dawnych legionach...
W Adeptus Astartes, znaczy... Space Marines, najfajniejsze jest to, że to nadludzie z dwoma sercami i takimi tam... No i to, że to takie quasi-klony Imperatora. No i ten ich fanatyzm. Chociaż z drugiej strony żrą się z inkwizycją, bo w przeciwieństwie do powszechnie uznanej religii, oni jako jedyni nie uznają boskości Imperatora. Oni po prostu wiedzą, że to taki super-mega nadczłowiek, ale jednak człowiek. Przez to kilka zakonów inkwizycja już zlikwidowała. Z drugiej strony, tylko oni są w stanie stawać okoniem względem Ordo Hereticus, bo nikt inny nie ma takiej siły i niezależności. Ale popadam w jakieś dywagacje... zastrzelcie mnie :wink:
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13820
Skąd: FF
Wysłany: 15 Maj 2007, 22:27   

Na pewno zastrzelić? Może wystarczy skończyć pogaduszki i wziąć się za handel? :)
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
 
 
Nexus 
Dragon Slayer


Posty: 1815
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 00:33   

gorat, chcesz dołączyć? :P Chyba nie było wątku o WH40k na forum, pewnie dlatego z książek przeszliśmy na tematy ogólne :D
_________________
"- Have you ever retired a human by mistake?
- No.
- But in your position that is a risk."
 
 
 
Sasori 
Nekroskop


Posty: 706
Skąd: Poznań
Wysłany: 16 Maj 2007, 11:07   

Dabliu - klimatyczne opowiadanko :D Kwestia orka to esencja orkowatości :]
_________________
Hey don't stop now, you're just getting to the good parts!
 
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13820
Skąd: FF
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:16   

Nexus: wystarczy założyć w odpowiednim dziale, a nie się wykręcać.
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:34   Warhammer 40k i Dawn of War

W związku z dyskusją rozpoczętą w tym wątku, zakładam temat, w którym będzie można porozmawiać sobie o tym fascynującym uniwersum i grach z nim związanych. WH40k to przede wszystkim gra bitewna, rozgrywana na stole przy użyciu figurek, ale można też zagrać w kilka wersji komputerowych, m.in. "Dawn of War". Jeśli kogoś interesuje ten chory, niesamowity świat, to służę skromną wiedzą.

Uprzejmie proszę moderatorstwo o przeniesienie z zalinkowanego topicu postów niezwiązanych bezpośrednio z handlem, do tego tematu. Dziękuję :)
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:37   

Cztedziestka nudną jest... bitewniak żondzi!
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:38   

Czy możnaby przenieść tę duskusję, poczynając od mojego pierwszego postu w tym temacie, tutaj?
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:43   

Kruk Siwy napisał/a
Cztedziestka nudną jest... bitewniak żondzi!


Czy przez bitewniak rozumiesz WH Fantasy Battle? Jeśli tak, to technicznie czterdziestka jest o wiele bardziej dynamiczna, elastyczna i różnorodna. Jeśli chodzi o świat, to już w ogóle nie ma porównania. Czterdziestka jest zdecydowanie dla tych "starszych dzieci". Historia uniwersum czterdziechy jest fascynująca i pełno w niej tragicznych i mrocznych epizodów. WH Fantasy jest w tym sensie o wieeele uboższy. Klasyczne Low Fantasy + Chaos...
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:51   

Łe tam. Najbardziej mnie zawsze rozśmieszało to strzelanie sobie w twarz z super broni o zasięgu ani chybi kilometrów... No i te czołgi... wygrzebane ze śmietnika wyobraźni na kształtach figurek (tyranidzi hehe) kończąc.
No ale dla każedego inny raj... Tak sobie walnąłem coby dyskusja rumieńców nabrała.
Uwielbiałem malować figurki do Battla. Figurki do 40 tki po prostu były nudne...
A grałem i tak w swój system - Epoka Napoleońska ale to już inna para kaloszy i inny wątek.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
gorat 
Modegorator


Posty: 13820
Skąd: FF
Wysłany: 16 Maj 2007, 12:57   

Wycięte.
_________________
Początkujący Wiatr wieje: Co mogę dla kogoś zrobić?
Zostań drzewem wiśni.
---
鼓動の秘密

U mnie działa.
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:35   

gorat napisał/a
Wycięte.


Dzięki :)

Kruk Siwy napisał/a
Łe tam. Najbardziej mnie zawsze rozśmieszało to strzelanie sobie w twarz z super broni o zasięgu ani chybi kilometrów... No i te czołgi... wygrzebane ze śmietnika wyobraźni na kształtach figurek (tyranidzi hehe) kończąc.
No ale dla każedego inny raj... Tak sobie walnąłem coby dyskusja rumieńców nabrała.
Uwielbiałem malować figurki do Battla. Figurki do 40 tki po prostu były nudne...


1. Ja uważam za nudne malowanie np. stu bretonów ;P:
2. No, jeśli orkosy w czterdziestce nudno się maluje, to ja już nie wiem... rzuć okiem kilka postów wyżej...
3. Czterdziecha to Space/Science/Techno Fantasy z dużą ilością Dark i Epic :wink: Tam ma być KLIMAT! Stąd czołgi przypominające z deczka hybrydy pierwszo- i drugo-wojennych, symbolika Imperium i umundurowanie oficerów Gwardii Imperialnej to mieszanka Wehrmachtu i Armii Czerwonej, na polu walki bolter i "latarka" spotykają się z piłomieczem itd.
4. W przeciwieństwie do Battle'a, zasady czterdziechy przyjmują większą umowność. Pewne rzeczy należy sobie po prostu wyobrazić, stąd np. w walce wręcz figurki po prostu muszą być w odpowiednim zasięgu, bo walka wręcz to kotłowanina, bicie i strzelanie z przyłożenia i z niewielkiego zasięgu, rzucanie granatów, urwanych kończyn itd. W Battle'u wszystkie modele muszą się stykać co do milimetra, co sprawia, że walka wręcz staje się na maksa odrealniona. Tak jakby szyki w walce w ogóle nie falowały i każda rasa stosowała taktykę a'la "testudo".
Powtarzam - WH40k jest o wiele bardziej klimatyczny, w grze zaś oferuje o wiele więcej dynamizmu i elastyczności oraz większe pole dla wyobraźni. Taktyka jest mniej matematyczna niż w Battle'u (gdzie istnieją jedyne "słuszne" armie i taktyki, z którymi nie ma szans walczyć i gdzie herosi zbytnio naruszają równowagę rozgrywki), za to bardziej intuicyjna, szybsza i wymagająca więcej własnej inicjatywy i pomysłowości, niż liczenia cali i tabelek. W Battle'u gracze (zwykle młodsi niż w WH40k) kłócą się o byle milimetr różnicy, bo zasady nierzadko determinują takie zachowanie.
W czterdziestce piękne jest to, że już wygrywasz, a tu nagle dwa Land Speedery koszą ci z "katarynek" (Assault Cannonów) cały oddział, bo się głupio wystawiłeś. W Battle'u nie ma szans na takie dynamiczne zmiany, bo armie ruszają się po stole jak muchy w smole.
No i klimat... Imperium jest przesiąknięte rasizmem, fanatyzmem i innymi "izmami". Generalnie, mi przypomina państwo III rzeszy, z kultem fuhrera - znaczy Imperatora, a do tego z wszechwładną inkwizycją. Tyle że tu nie płoną zwykłe stosy, nawet obozy koncentracyjne z XX wieku to betka - tu płoną całe planety, destrukcji ulegają całe systemy, tutaj unicestwia się całe światy za herezję. W takim uniwersum, gdzie to jest właśnie ta pozytywna strona konfliktu, trudno jest mówić o dobrych i złych.
Battle sprząta... ;P:
Ostatnio zmieniony przez Dabliu 16 Maj 2007, 14:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Khorne_S 
Stalowy Szczur


Posty: 1036
Skąd: Duxun
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:41   

No i największy plus 40-stki.
Tu można walczyć i pojedyńczym oddziałem i całą armią wide Epic lub nawet w kosmosie (Ghotic).
W bitwewniaku tego się nie da właśnie przez tą matematykę oddziałową ;P: :bravo
_________________
"We will be like a cat in the night. Fast, silent, and deadly!"
Darth Cateus
 
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:44   

Grałeś w Warzone? Wiem, że kolesie od 40 tki mieli go generalnie w "poważaniu" ale mnie podobało sie bardziej od rzeczonej czterdziechy. Może dlatego że tam ścierały się drużyny albo co najwyżej plutony i wtedy stopień umowności nie przekraczał akcepowalnego (przeze mnie) progu. A figurki (te z konca istnienia producenta) były całkiem, całkiem - taka piechota okopowa np.) No i koszt bardziej ludzki...

A malowanie bretończyków... sam miód (oczywista piechote robiło się techniką przyspieszoną ale rycerze - mniam!).
Generalnie widzę że mam doczynienia z prawdziwym fanem 40 tki toteż dalsza dyskusja nie bardzo ma sens, bo dla mnie i 40 i Battle to ylko etap w historii gier strategicznych co prawda bardzo miły ale jednak...
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Khorne_S 
Stalowy Szczur


Posty: 1036
Skąd: Duxun
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:49   

Tak podobał mi sie Warzone :) I przyznaje bardzo żałuję że system umarł.
Osobiści najbardziej własnie mi brak bitewniaków do góra plutonów.Gdzie nie ilość ale jakość jest najważniejsza. Chyba najbliżej tego była "Necromunda" ale system też umarł
_________________
"We will be like a cat in the night. Fast, silent, and deadly!"
Darth Cateus
 
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:51   

Kruk Siwy:

W Warzone grałem i bardzo fajny był to system. Miał świetne zasady. Tylko świat mocno "czerpał" z czterdziestki. Ale grało się miło.

Tak naprawdę to jestem fanem świata czterdziestki i figurek. Grywam bardzo rzadko (w tej chwili w ogóle). Ale zawsze chętnie udowodnię wyższość 40-stki nad Battlem :D
Battle też fajny, ale do czterdziechy się nie umywa ;P:
Podyskutować o przewagach jednego nad drugim zawsze można, ale to wątek o 40-stce, więc jedynym słusznym poglądem, jest pogląd "pro-czterdziestkowy" :wink:

Edit: Piechota okopowa - mniam :D - do dziś mam sierżanta i kolesia z minigunem...
Ostatnio zmieniony przez Dabliu 16 Maj 2007, 14:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Khorne_S 
Stalowy Szczur


Posty: 1036
Skąd: Duxun
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:54   

A nie pro 20 lub pro 30 lub 50 ??
No to ja się nie łapie bo mam ledwo 31 latek ;P:
:D
_________________
"We will be like a cat in the night. Fast, silent, and deadly!"
Darth Cateus
 
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 16 Maj 2007, 14:59   

Kruk Siwy napisał/a
A malowanie bretończyków... sam miód


W tej chwili taki np. oficer Dark Angels to bardzo podobna sprawa. Figurki do 40-dziechy bardzo się rozwinęły...
 
 
Kruk Siwy 
Wierny Legionista


Posty: 21969
Skąd: Szmulki
Wysłany: 16 Maj 2007, 15:04   

Dabliu, może, może. Tak się zastanowilem nad sprawą i wygląda mi że zupełnie nie chwytałem nastroju. Żołnierz z dwudziestego wieku ma wygladać jak żołnierz z tegoż wieku. Jak mu się doda trąbkę, pompkę i organy to dla mnie będzie dziwadłem a nie groźnym wojownikiem. Dlatego lubiłem battla bo choć i tam była umownośc to jednak nie większa niż w filmach "historycznych".

Zreszta dlatego pozostając fanem SF przestałem grać w strategie Sf a wybrałem już komputerowe Mission Combat, Panzer General itp.
_________________
Tu leży pisarz nieznany.
Marzył, że dorówna tuzom.
Talent miał niespotykany
lecz pisał sobie, a muzom.

ˆ Agi
 
 
Manowar 
Jaskier


Posty: 62
Skąd: Imperial City
Wysłany: 20 Maj 2007, 19:28   

Zauważyłem, że w temacie najczęściej przewija się myśl o Space Marines i... orkach. Orki to najfantastyczniejsze stworzenia na świecie, ale niestety tylko w Battlu, w 40-tce ork trzymający boltera jakoś mnie nie powala. W WH40k grywam zarówno spejsiakami jak i Dark Eldarami i Necronami. Muszę jednak przyznać, że pojedynki w Warzone o wiele milej wspominam niż te z WH40k. Co do porównania dwóch systemów GW, czyli Battla i 40-tki. Ten pierwszy jest o wiele bardziej bajkowy i moim zdaniem bardziej klimatyczny, choć ostatnio robi się coraz bardziej mroczniejszy, może przez nowe wzory modeli. 40-tka zawsze taka była, choć zdecydowanie jest systemem dynamiczniejszym, zupełnie inaczej przeprowadza się ataki i walkę wręcz. WH40k jest fajnym systemem, ponieważ są czołgi. Kiedyś próbowałem grać bez pojazdów, może dlatego, że żal było wydawać pieniążki na plastikowy model, ale bez nich nie ma klimatu.
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 20 Maj 2007, 19:47   

W 40-tce orki już dawno nie trzymają bolterów, tylko kopyta, giwery, rozpylacze, rakietnice, palniki, puchopruje i oczywiście rembaki :mrgreen:
A orasy w WH40k po prostu trzeba poczuć (zarówno dosłownie jak i w przenośni :wink: ).

Edit: A na potwierdzenie moich słów proponuję obejrzeć ten genialny filmik, który być może nie każdy jeszcze widział :mrgreen:
 
 
Dabliu 
Marsjanin


Posty: 2265
Skąd: Wrocław
Wysłany: 20 Maj 2007, 20:08   

A jeśli chodzi o kwintesencję "orkowatości" w WH40k, to polecam te dwie ilustracje:


 
 
Manowar 
Jaskier


Posty: 62
Skąd: Imperial City
Wysłany: 20 Maj 2007, 20:56   

Obie ilustracje to moje ulubione jeśli chodzi o orków. Fakt, że ork z cygarem w łapie i palnikiem w ustach (... lub odwrotnie) jeszcze w miarę ciekawie wygląda. W ogóle Cult of Speed podobnie jak Blood Angels wierzą, że czerwone jeździ szybciej. Gdy znudziły mi się nieco krwawe anioły próbowałem wybrać coś ciekawego. Zielonej fali miałem dużo ale do WFB, zatem orkowie odpadli. Padło na jedną z najsłabszych armii w świecie WH40k, czyli Dark Eldarów. Klimat niesamowity, latajcy cyrk na barkach Jabby i wcale nie taki słaby jak to legenda mówi.
 
 
Sasori 
Nekroskop


Posty: 706
Skąd: Poznań
Wysłany: 21 Maj 2007, 08:47   

Orkowie wymiatają, mają do wojny takie podejście jakby to był mecz rugby :D No i to ich słownictwo (Eldarzy - cienkodupcy, Chaos - kolczaste chłopaki), hehe, albo biologia i sposób rozmnażania :]

Waaagh!
_________________
Hey don't stop now, you're just getting to the good parts!
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group