To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - byłem, widziałem

Luc du Lac - 3 Listopada 2015, 13:30
Temat postu: byłem, widziałem
W zeszłym tygodniu (zaraz po wyborach) wyjechaliśmy do Niemiec, rewizyta w Dreźnie – w ramach świętowanie urodzin M.
Kilka spostrzeżeń:
Przybyło arabów (facetów, młodzieży), zwłaszcza widać to po zmroku.

Jeszcze parę lat temu – żarcie u nich było sporo droższe od naszego. Dogoniliśmy ich. Tylko że zarabiają oni 4x więcej. Chemia domowa tańsza, RTV tańsze, usługi droższe – ale nie wszystkie, ceny w restauracjach jak u nas.

Muzea – oniemiałem. Zbiór obrazów w Zwingerze ryje beret. Rembrant, Botticelli, Cranach, Giorgione, Rafael, Tycjan, van Eyck, van Dyck, Memling, Vermeer (ten od gry), Durer, El Greco (to ci których moje dyletanckie oko znało) wiszą sobie tam na ścianach. Dla zainteresowanych to prawdziwa orgia. Co najlepsze większość zakupiona przez królów Polskich Augustów, koorwich Wettyńskich synów. Może warto jakieś roszczenia złożyć … ? Poza tym mają tam wystawę porcelany (cudo) oraz wystawę astrolabium (cudx2) . Dzień oglądania to za mało. A jeszcze nie widzieliśmy wypasionego muzeum/skarbiec w pałacu Sasów (bilet 100 zł / os) – to na deser sobie ostawiamy.

Muzeum wojskowe – słabizna, budynek imponujący, ale eksponaty – nędza. 3 działy tematyczne: do 1914, wojny, po ’45. Żadnych tygrysów ani panter, nawet leoparda1 zajębali. Wrzucę później kilka ciekawszych zdjątek.

Ciuchy – M. spędziła dzień jeden na zakupach, pod nosem mieliśmy Primark (ponoć Irlandzki) – z cenami gdzieś po 20E/ciuch – M. mówi że to jak u nas, ale jakość o niebo lepsza – jak tam była to przyjechała duża wycieczka Czechów, to pono były kolejki do wieszaków. Moją uwagę zwrócił sklep Desigua (czy jakoś tak) – kurde, takich ubrań to nie widziałem, naprawdę robią wrażenie – ale bez 100E nie ma co wchodzić.

Rafał - 3 Listopada 2015, 14:48

Poczdam czyli Berlin w tej sytuacji można sobie odpuścić, zresztą kto co lubi. Sansouci to taki większy barak, a Neue Palace za to przytłacza monumentalizmem. Wiedeń ze swoimi Hofburgiem i Shonbrummem bije Prusaków na głowę, myślę, że Drezno też leży u stóp Wiednia, ale ja może skrzywienie mam, bo jestem pod nieustannym wrażeniem tego *beep* miasta. Klimat, wino, ludzie, zabytki - *beep* to wszystko.
A największe zaskoczenie to jednak zamki, zameczki i pałace Czech. *beep* totalna, taka sobie nawet skromna Hluboka ze zbiorami - coś pięknego. Nawet husyckie bombardy walają się po tamtejszych zbrojowniach.

ketyow - 3 Listopada 2015, 18:43

Jak krótki okres mieszkałem w Londynie to bluzgałem na ceny polskiego żarcia (i w sklepach i restauracjach), RTV i ciuchów. Nie mogłem pojąć, że na niektóre rzeczy przez różnicę cen i zarobków, pracuję 10-30x krócej robiąc taką samą robotę. O ile elektronika itp. to mniej więcej to samo co u nas, to z tymi ciuchami coś jest na rzeczy, że u nas strasznie nędzna jakość. W zeszłym roku kupowałem płaszcz w Reserved, to guziki się oberwały już przy zapinaniu w przymierzalni, a to było po przecenie 259 zł. Ale to jest i tak nic w porównaniu do kobiecych sukienek i bluzeczek - materiał to teraz cieniutka szmata, jak mnie kobita czasem gdzieś ciągnie na chwilę, to się nie mogę nadziwić jak można tyle płacić za taki badziew.

Co do sztuki to co tu gadać - spora część Londynu jest sztuką samą w sobie, a po tamtejszym Muzeum Nauki czy Natury to się w Polsce już nigdzie nie chce chodzić. Cholera, nie chciałbym raczej mieszkać na stałe w Londynie, bo po prostu jest ścisk, ale jak się wyjeżdża za granicę (a z mniejszych miast i do Warszawy) to ma się wrażenie, że się podróżuje w czasie a nie przestrzeni. Przykre to w sumie.

Luc du Lac - 3 Listopada 2015, 21:16

Ano, się zastanawialem czy nie wrzucić tego tekstu do "co mnie przysmuca"
Adon - 3 Listopada 2015, 22:44

Mieszkam już 5 lat w Londynie i mówiąc szczerze jestem nim zmęczony już od jakiegoś czasu. Szczęśliwie teraz pracuję blisko domu, ale miałem okres jeszcze niedawno, że do i z pracy dziennie na dojazd poświęcałem 3 godziny.
Ceny mieszkań też są tu horrendalne i już dawno przekroczyły możliwości nie tylko przeciętnego Brytyjczyka, ale i nawet dobrze zarabiającego.
Co do cen, ketyow, nie masz racji. Polskie żarcie jest tanie w stosunku do brytyjskiego, często nawet sporo tańsze - zależnie od produktów. Polskie produkty pierwszej potrzeby typu piwo, cieszą się wśród Brytyjczyków niesamowitym powodzeniem, bo są lepsze od ichniejszych, a tańsze (przeciętnie puszka polskiego piwa to £0.99-1.25, brytyjskie sikacze zaczynają się koło £1.30, coś przyzwoitego to zwykle £1.45 za puszkę/butelkę. :P Ale uwaga - polskie piwo trzeba kupować u Polaków albo Pakistańczyków, bo w sieciówkach jest w cenie brytyjskiej. ;)

ketyow - 3 Listopada 2015, 22:58

Adon, na pewno ceny mieszkań i transportu są ogromne (w tym drugim przypadku przynajmniej wiesz za co płacisz), ale z cenami żarcia... to ja kupowałem na ogół w Lidlu, bo miałem pod domem, a potem wróciłem do Polski po paru miesiącach i dokładnie te same produkty (w końcu to sieciówka) były w Polsce droższe. Druga rzecz - na mieście zjesz taniej niż w Polsce*, ja tam rzadko kiedy sobie obiad robiłem. Nie pamiętam jak się nazywała taka chińska restauracja, gdzieś w "górnej" części niebieskiej linii metra się wysiadało (ale byłem tam 7 lat temu), ale płaciłem 5,5 funta i miałem szwedzki stół i jadłem do woli, a wybór był niesamowity. Ale przeważnie jadłem gdzieś koło London Bridge albo na Ealingu i też nigdy nie przepłacałem - w Polsce za to samo zapłaciłbym wtedy więcej. W tym Lidlu miałem puszkę coli po 20p (wtedy mnożnik tylko x4), a w Polsce po 2 zł. Obiady robiłem sobie tylko w weekendy i wcale nie narzekałem na ceny, byłem raczej zaskoczony, bo dużo się nasłuchałem, że mięsa czy wyroby mleczne to drogie w Anglii. Tak nie było. Drogie były fajki, droższe było piwo, ale w stosunku do zarobków i tak wychodziło korzystniej.

Natomiast tak jak pisałem, mieszkać całe życie w Londku bym nie mógł, straszny natłok wszystkiego, dojazdy do roboty też miałem po 2h dziennie. Tworzy się jakieś uczucie klaustrofobii w ogóle, choć taką zieleń miejską jaką tam można zobaczyć, to w Polsce o takiej będzie można marzyć jeszcze przez dekady - u nas nie ma na takie rzeczy kasy i wszystko przez psy obsrane. Ale do "miasta na wakacje", żeby sobie pooglądać, pozwiedzać, poszwędać nawet po sklepach - to się nadaje. Chętnie bym wrócił turystycznie.

*ale to syndrom dużego miasta, w Warszawie też miałem pod blokiem pysznego taniego chińczyka, dużo ludzi, dużo konkurencji, brak czasu na robienie obiadów i miejskie żarcie tanieje i staje się opłacalne.

J.Wędrowycz - 5 Lutego 2016, 21:37

Widziałem dziecko, małe na oko 1,5 roku(może mniej) w jednym ze sklepów z ubraniami w Amsterdamie. Dziecko siedziało samo ze smartfonem w ręku. Juz w tym wieku? A gdzie matka? Cóż postanowiłem nie zostawiać dziecka na pastwę losu i stanąłem obok niego, dziecko bezbronne niech się coś złego stanie...tym samym poczekałem sobie na matkę. Usłyszała co o tym myślę.
Rafał - 5 Lutego 2016, 21:59

Surinam?
krisu - 5 Lutego 2016, 22:23

Extraspasmina?
J.Wędrowycz - 6 Lutego 2016, 11:58

Reptilianie.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group