To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio nieprzeczytane

ketyow - 7 Kwietnia 2016, 09:18

A Extensa wam się podobała? Trojka? To takie kolejne przykłady czegoś co nie ma wyjaśnialnego sensu, a nad czym piano zachwyty.
Silaqui - 7 Kwietnia 2016, 09:25

"Extensa" bardzo mi się podobała, na "Trojkę" mam ochotę od dawna, ale jakoś się czasowo nie składa...
Może inaczej: lubię, gdy opowieść ma jakiś cel. Fabularnie czy tez na poziomie pomysłu i/lub emocji. "Ślimak..." mnie pokonał, bo prócz negatywnych emocji (typu: cholera, jakbym czytała zapis rozmów w mojej drukarni) cały czas czułam, że i tak Strugaccy zostawią mnie z ręką w nocniku.

Nocturn - 7 Kwietnia 2016, 09:28

ketyow,
Dukaja akurat też lubię. Czytałem Extense i dałą mi dużo do myślenia.
Extensa jest kwintesencja pisarstwa Dukaja, tzn, jest ciezka naukowo, filozoficznie i emocjonalnie. Ale zadziwiająco w tym spójna.
Bardzo też możliwie, że jej nie zrozumiałem ;)

Trojki nie kojarze, więc pewnie nie czytałem

konopia - 7 Kwietnia 2016, 09:35

nie trawię Dukaja, pisałem o tym wielokrotnie, nie jestem z nim kompatybilny, na siłę skończyłem inne światy i nie wiem po co.

Trojka - nie znam :oops:


mam tak jak Nocturn, że rosyjska jest mi dziwnie bliska, ale nie tylko, bo ja lubię fantastykę dnia codziennego generalnie, taką dziejąca się obok nas, zarówno w wydaniu wschodnim, jak i w wydaniu zachodnim, ten klima amerykańskich przedmieść z Dicka czy Sheckleya,
Serial Cudowne lata, czy te wszystkie filmy o rozterkach pryszczatych amerykanów grający w kosza, nie mogących załatwić partnerki na prom itp.
którymi karmiła mnie tv w ubiegłym wieku musiały nieźle wyprać mi mózg, nie wspomnę już o tych wszystko czarownicach jeżdżących na piecach czy latających w kotłach :lol:

Fidel-F2 - 7 Kwietnia 2016, 09:36

Część ludzkości ma takie upośledzenie. Jeśli trafi na bezrozumny bełkot, natychmiast odnajduje w nim wyższe wartości i niecodzienną wrażliwość chociaż niczego nie rozumie, bo nie ma czego rozumieć. Rodzaj potrzeby widzenia siebie w roli nadzwyczajnej osobowości, maskowany kompleks niższości, nie pozwala na przyznanie się do niemożność zrozumienia. Nie jest w stanie ocenić czy przyczyną niezrozumienia jest fakt że to rzeczywiście bełkot czy że wina leży po stronie niemożności ich aparatu percepcji. Wybiera więc bezpieczny wariant i nie przyznaje się do niezrozumienia. Nawet przed sobą. Dzięki temu następuje autodocenienie i poczucie niższości zostaje zepchniete do podświadomości. Nie można jednak na tym poprzestać, by nie dało się świadomie autopodważyć tej logiki osoba taka czuje wyższość w stosunku do nierozumiejących matołów, politowanie dla nich. By koncepcja była jeszcze solidniejsza trzeba stać się gorącym orędownikiem wartości takiego bełkotu. Oprócz tego, że postępowanie takie uwiarygodnia koncepcję, można wtedy stale pobudzać działanie czynników poprawiających samoocenę. Problem polega na tym, że sytuacja jest nie do odróżnienia od sytuacji gdy utwór rzeczywiście jest trudny/specyficzny i możliwy do absorpcji dla nielicznych.
Kruk Siwy - 7 Kwietnia 2016, 09:50

Otóż to. "Ślimaka" nie przebrnąłem. Znudził mnie okropnie. Jednak kilka znanych mi osób, o których sporej inteligencji oraz braku zakłamania jestem przekonany twierdziło, że im się podoba. Przyjąłem do wiadomości, że Strugaccy tym razem nie nadawali na tych samych falalch co ja. Ale - nie nazywam tego kupą.
Nocturn - 7 Kwietnia 2016, 09:56

Fidel-F2,

uczono mnie na jakimś szkoleniu na ten temat
Pokazywano jak łatwo można zmanipulować statystycznym ludziem poprzez użycie kilku prostych tricków opartych o : autorytet, znajomych lub uderzając w delikatne struny samooceny (samouwielbienia). A internet w tym pomaga, bo teraz każdy może być(się czuć) ekspertem w każdym temacie. Tak sie teraz tworzy krótkoterminowe trendy i marki nastawiony na maksymalizacje zysku kilku bogatych ludzi, którym za mało. Wykorzystując właśnie "nierozumiejących matołów" z "maskowanym kompleksem niższosci".

A sztuka ma to do siebie, że kazdy zrozumie dzieło troszkę inaczej. Czy będzie matołem, egzaltowaną nastolatką, nabuzowanym małolatem, profesorem czy chłopkiem roztropkiem. I fajnie. Tylko nie z każdym sie da porozmawiać, a niektórych nawet posłuchać sie nie da.

thinspoon - 7 Kwietnia 2016, 13:26

ketyow napisał/a
A Extensa wam się podobała? Trojka? To takie kolejne przykłady czegoś co nie ma wyjaśnialnego sensu, a nad czym piano zachwyty.


Czytałem Trojkę. Słabizna straszna.

bio - 7 Kwietnia 2016, 13:47

Przykładem takiego bełkotu jest Światło Harrisona, które doczekało się długich dyskusji i wielopoziomowych analiz. Dla mnie fidelowa kupa w czystej postaci. Czasem toleruję bełkoty, jeśli wciągną klimatem, wizyjnością, jakąś energią żywotną. Jak na przykład Wurt. Trojka bardzo mi się podobała za sprawą narracji, ale poległem w połowie, co nie oznacza, że kiedyś nie wrócę. Zaś Ślimaka nie pamiętam specjalnie, poza obrazem i klimatem. Kiedyś łykało się wszystko niemal, nawet Chruszczewskiego. Głodny górnik zje i stylisko od kilofa.
RD - 7 Kwietnia 2016, 21:47

Kruk Siwy napisał/a
Otóż to. Ślimaka nie przebrnąłem. Znudził mnie okropnie. Jednak kilka znanych mi osób, o których sporej inteligencji oraz braku zakłamania jestem przekonany twierdziło, że im się podoba. Przyjąłem do wiadomości, że Strugaccy tym razem nie nadawali na tych samych falalch co ja. Ale - nie nazywam tego kupą.


Ja "Ślimaka" sobie cenię. Nawet w polskim przekładzie Lewandowskiej, chociaż uważam, że jest co najwyżej taki sobie. Ale przeczytałem też w oryginale i wtedy naprawdę uznałem tę powieść za znakomitą.
Natomiast nie mogę się przekonać do "Fale gaszą wiatr".

bio - 7 Kwietnia 2016, 22:18

Ostatnio? W pewnym sensie ostatnio. Anna Karenina. Więcej po rosyjsku mi się udało, niż w przekładzie. Są takie bardzo ważne powieści, które nie zmieściły się w czasie. A czemu? Cholera wie. Bo inne się zmieściły? A miejsce ograniczone. Chciałbym jeszcze wrócić do kilku pisarzy. Pewnie nie uda się na czas. Wielkie mi co!
Silaqui - 8 Kwietnia 2016, 08:18

Nocturn napisał/a

A sztuka ma to do siebie, że kazdy zrozumie dzieło troszkę inaczej. Czy będzie matołem, egzaltowaną nastolatką, nabuzowanym małolatem, profesorem czy chłopkiem roztropkiem. I fajnie. Tylko nie z każdym sie da porozmawiać, a niektórych nawet posłuchać sie nie da.

Zamieniłabym "rozumie" na "odbiera". Wracając do "Ślimaka" - podskórnie czuję w czym rzecz i skąd taki a nie inny pomysł, czytałam kilka recek i opinii, z godzinę rozmawiałam o tej pozycji z kimś, kto tę książkę bardzo lubi i ceni, ale nie do przebrnięcia jest dla mnie to, JAK zostało to wszystko zrobione...
Może to kwestia wieku (ciągle bliżej mi od nastolatki niż do profesora), a co za tym idzie: czasów w których dane mi było się wychowywać i pierwszy raz czytać Strugackich. Nie wiem, mnie od tej konkretnej książki odrzuciło to, że nie znalazłam w niej nic fajnego. Przy czym jako "fajne" rozumiem tutaj chociażby jeden element który nie wpędzałby mnie w jeszcze głębszą depresję. Serio: bezsilność wobec całego świata bije z "Ślimaka" na kilometr i nie zmogłam, po prostu nie zmogłam. Wystarczy mi irytacji przy codziennym użeraniu się z idiotami, by jeszcze podczas czytania spotykać się z typami ludzi, których szczerze nie znoszę.

Fidel-F2 napisał/a
Nie jest w stanie ocenić czy przyczyną niezrozumienia jest fakt że to rzeczywiście bełkot czy że wina leży po stronie niemożności ich aparatu percepcji. Wybiera więc bezpieczny wariant i nie przyznaje się do niezrozumienia. Nawet przed sobą.

Jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś sam przed sobą ukrywał fakt, że czegoś nie rozumie. Raczej obstawiałabym (poczytując od czasu do czasu różne blogaski z reckami) zaklinanie rzeczywistości i posiłkowanie się dostępnymi w sieci tekstami "mądrzejszych". Ot, przy pozycjach trudniejszych (czy też niejednoznacznych) widziałam powielane w różny sposób wnioski wyartykułowane wcześniej przez kogoś, kto prawdopodobnie tekst zrozumiał. I tak tworzy nam się błędne koło "udaję, że wiem o co chodzi".
Ps. znam niewielu ludzi, którzy potrafią się publicznie przyznać do tego, że czegoś nie potrafią/ nie rozumieją...

Nocturn - 8 Kwietnia 2016, 08:31

Silaqui napisał/a

Może to kwestia wieku (ciągle bliżej mi od nastolatki niż do profesora), a co za tym idzie: czasów w których dane mi było się wychowywać i pierwszy raz czytać Strugackich. Nie wiem, mnie od tej konkretnej książki odrzuciło to, że nie znalazłam w niej nic fajnego. Przy czym jako fajne rozumiem tutaj chociażby jeden element który nie wpędzałby mnie w jeszcze głębszą depresję. Serio: bezsilność wobec całego świata bije z Ślimaka na kilometr i nie zmogłam, po prostu nie zmogłam. Wystarczy mi irytacji przy codziennym użeraniu się z idiotami, by jeszcze podczas czytania spotykać się z typami ludzi, których szczerze nie znoszę.


Ja to czytałem jako małolat. A Ślimak jest duszny, męczący i pełen beznadziei. Swoją drogą tytuł coś już mówić

Na mnie w ten sposób działała Pasja Kosińskiego. To była jedyna ksiazka którą rzuciłem o ścianę, by po nastu minutach do niej wracac na troche, bo znowu mnie brał nerw i obrzydzenie. A że czytałem to po raz pierwszy jako nabuzowany małolat to to obrzydzenie było podkolorowane podnieceniem co mnie jeszcze bardziej wkurzało i obrzydzało. brrr
Przeczytałem i zapamiętałem .....

I niedawno znowu przeczytałem i już mnie tak nie ruszało jak wtedy. Ot w porównaniu z tym co można objerzec w zwykłym serialu, to co tam było opisywane nie jest jakoś specjalnie szokujące.

Fidel-F2 - 8 Kwietnia 2016, 08:33

Cytat
Jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś sam przed sobą ukrywał fakt, że czegoś nie rozumie.
Oooo, panna, nie znasz ludzi w ogóle.
nureczka - 8 Kwietnia 2016, 08:48

Silaqui napisał/a
Jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś sam przed sobą ukrywał fakt, że czegoś nie rozumie.

Tu nie trzeba wyobraźni. To jest znane zjawisko.

Silaqui - 8 Kwietnia 2016, 09:00

Fidel-F2 napisał/a
Cytat
Jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś sam przed sobą ukrywał fakt, że czegoś nie rozumie.
Oooo, panna, nie znasz ludzi w ogóle.

Heh, może sama zaklinam rzeczywistość uparcie wierząc, że ci idioci to po prostu zagubione duszyczki? Albo inaczej: kłóci mi się to z jakąkolwiek logiką. Jeśli wiem, ze czegoś nie wiem, to wiem, że tego nie wiem. Tak samo jest z rozumieniem i nierozumieniem.
Nocturn napisał/a

I niedawno znowu przeczytałem i już mnie tak nie ruszało jak wtedy. Ot w porównaniu z tym co można objerzec w zwykłym serialu, to co tam było opisywane nie jest jakoś specjalnie szokujące.

A to już jest kwestia doświadczenia i szeregu drobiazgów zwanych (mniej lub bardziej trafnie) poszerzaniem horyzontów.

Edit: sorry za post pod postem, połączy ktoś? :)

[ Komentarz dodany przez: Agi: 8 Kwietnia 2016, 10:32 ]
Skoro tak ładnie prosisz... :mrgreen:

nureczka - 8 Kwietnia 2016, 09:07

Silaqui napisał/a
Albo inaczej: kłóci mi się to z jakąkolwiek logiką.

Bo ludzie nie są logiczni :)

Fidel-F2 - 8 Kwietnia 2016, 09:11

Właśnie, logiką posługuje się niewielki procent ludzkości a i to nie zawsze.
Silaqui - 8 Kwietnia 2016, 09:13

nureczka, Fidel-F2
a szkoda :(

nureczka - 8 Kwietnia 2016, 14:04

Silaqui napisał/a
nureczka, Fidel-F2
a szkoda :(

Cóż, mogę się jedynie z Tobą zgodzić :(

Luc du Lac - 8 Kwietnia 2016, 14:12

co wy baby godocie ?
nie bylibyśmy ludźmi ...

Rafał - 8 Kwietnia 2016, 15:10

I bardzo dobrze dla was, gdybyście ludzie byli naprawdę istotami logicznymi łatwiej by było wami rządzić.
Silaqui - 8 Kwietnia 2016, 23:51

Rafał, łatwiej? Toż przecież łatwiej rządzi się idiotami, a logika do idiotów nie pasuje
Rafał - 9 Kwietnia 2016, 06:16

E tam, najwięksi wariacji, jakich miałem zaszczyt poznać byli bardzo logiczni i przewidywalni. A czasem się trafiają :wink:
ihan - 25 Grudnia 2016, 14:15

Poczwarka Doroty Terakowskiej. Polski Coelho. Od banałów aż kipi, wylewają się z każdej strony, a to jeszcze dodatkowo podlane jest sosem biblijno-mistycznym. Cóż bardziej banalnego niż yuppie, którzy zwlekali z decyzją o dziecku aż wybudują dom urządzony minimalistycznie (tak, tak, przestrzeń i wygaszone barwy to zło, bo wiadomo, że na pewno nowobogaccy dodatkowo kupują książki zwracając uwagę tylko by okładki się dobrze komponowały) i będą w odpowiednim wieku, by statystyki korelacji między wiekiem matki a zespołem (pardon, DS. czyli syndromem Downa) Downa ładnie autorce zagrały. Cała książka to zgrane klisze, luksusowa klinika porodowa, piękny dom, ojciec dobrze zarabiający i koniecznie w zarządzie firmy, bo wiadomo kadrze menedżerskiej tez trzeba dokopać. Z drugiej strony Adam, ojciec to rzeczywiście wyjątkowy idiota, skoro przez 8 lat od narodzin dziecka nie potrafi znaleźć informacji, że trisomia, jeśli jest dziedziczna (tak, zdarza się w przypadku mozaikowej formy) to jest to niezwykle rzadki przypadek i jeśli go to dręczy to sprawdzenie tej ewentualności jest dosyć łatwo wykonalne , po drugie, będąc z racji wieku w grupie ryzyka, będąc człowiekiem zamożnym nie zapewnia żonie badań prenatalnych. Nie doczytałam do końca, bo jednak tania ckliwość i banalność mnie pokonały. A gdyby autorka nie szła po linii najmniejszego oporu? Gdyby matka była 18-latka, bo statystycznie większość dzieci z zespołem Downa to w tej grupie wiekowej, ze względu na ilość ciąż kobiet młodszych. Gdyby miała problem z dostępem do lekarza mieszkając na prowincji choćby, gdzie do najbliższej kliniki przyzwoitej trzeba się tłuc busem z trzema przesiadkami, gdyby dziecko cierpiało na typowe choroby towarzyszące ( w książce jedynymi objawami są: ślinienie się, brak kontroli załatwiania potrzeb fizjologicznych i opóźniony moment samodzielnego chodzenia i mówienia) i musiało przejść kilka zabiegów kardiologicznych choćby.
Koszmarnie spłycająca książka i banalizująca problemy osób z niepełnosprawnym w rodzinie. Ale rozumiem, że taka prawdziwa, bez wyciskającego łzy z oczu happy endu, i gorzej by się sprzedała i gorzej byłaby przyjęta przez ordo Iuris. Moim zdaniem, nie warto czytać. Osobiście planuję autorkę omijać szerokim łukiem.

Romek P. - 25 Grudnia 2016, 21:53

Nie znam tej książki, ale... bierzesz poprawkę na to, że ona została napisana niemal dwadzieścia lat temu i to co, dziś jest kliszą, wtedy nie było? Że dziś badania genetyczne są jakby deczko łatwiejsze niż dwadzieścia lat temu?
Jeszcze raz: nie bronię książki, bo nie znam, ale czasem widzę, jak starsze książki mają pod górkę tylko dlatego, że są starsze :D

ihan - 25 Grudnia 2016, 22:25

Biorę. Powiedzmy, możliwość dziedziczenia przez mozaikowość wtedy mogłaby nie być znana, czyli raczej w drugą stronę. :wink: . Bohaterem nie jest kmiotek, tylko facet na stanowisku, z kasą.
Luc du Lac - 26 Grudnia 2016, 18:08

Czytał ktoś Angusa Watsona i jego "Żelazną" trylogię? Dobre toto?
Fidel-F2 - 26 Grudnia 2016, 20:49

Dziwny wątek sobie wybrałeś
Luc du Lac - 26 Grudnia 2016, 23:13

właśnie dostałem od gwiazdora - więc nie przeczytane :)
mój wybór książek nie zawsze pokrywa się z upodobaniami teścia... więc podchodzę ostrożnie do cyklu.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group