To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - r+z=ż czyli wątek lingwistyczny

m_m - 27 Kwietnia 2014, 18:00

Lynga (śląsk)
nureczka - 27 Kwietnia 2014, 18:14

Zgaga napisał/a
baton

Ciekawe, bo to tak z Rosyjska brzmi... :)

Fidel-F2 - 27 Kwietnia 2014, 18:16

U mnie funkcjonują wszystkie trzy oprócz batona.
Lowenna - 27 Kwietnia 2014, 18:19

W Tarnowie jest to weka
Kruk Siwy - 27 Kwietnia 2014, 18:27

Bułka wrocławska i paryska to nie jest to samo.
Fidel-F2 - 27 Kwietnia 2014, 18:30

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bu%C5%82ka_paryska
Zgaga - 27 Kwietnia 2014, 21:21

Ups...
Systematyzując:

Bułka paryska albo francuska, kielecka, wrocławska (wikipedia)
weka - Kraków (wikipedia), Tarnów (Lowenna)
angielka - Łódź (mbiko)
baton - Śląsk (mbiko), Kujawy (wikipedia)
lynga - Śląsk (m_m)
linga - Łódź, Częstochowa (wikipedia)
francuz - Śląsk (wikipedia)
kawiorka lub kawiarka - Poznań, Jelenia góra (wikipedia)
bina - Podkarpacie
wyborowa - ??? (wikipedia)
gryzka - Radom (wikipedia)

Ktoś jeszcze coś pamięta, albo ma uwagi do danych z wikipedii?

Kruku, a czym dla Ciebie różni się wrocławska od paryskiej? Bo ja nie dostrzegłam.

Kruk Siwy - 27 Kwietnia 2014, 23:09

Wikipedia wikipedią a ja wiem com kupował. I czym się różniło. Różnice były takie: (były bo obecnie ani jednej ani drugiej nie jadam, nie jadam od lat) bułka paryska była dość wąska i długa. Za komuny, gdy nie było bagietek robiło się z niej kanapki na imprezy. Mąka jasna. Bułka wrocławska była nieco krótsza, ale grubsza. A mąka była ciemniejsza.
W kwestii mąki jestem profanem, nie wiem jakie to były jej gatunki.

Pako - 28 Kwietnia 2014, 07:26

Jak dla mnie "linga" to też Śląsk, przynajmniej u mnie. Lynga za to w moim personalnym słowniku nie występuje, no ale na Śląsku mamy mnóstwo... dialektów?
Witchma - 28 Kwietnia 2014, 08:39

Dla mnie to zawsze była angielka. Przez przypadek się dowiedziałam, że gdzie indziej to bułka paryska.
nureczka - 28 Kwietnia 2014, 08:42

Kruk Siwy, tak było i po mojej stronie Wisły.
A Wikipedię redagują szczeniaki, którym o tamtych czasach opowiadała ciocia :mrgreen:

Luc du Lac - 28 Kwietnia 2014, 20:01

Pako napisał/a
Jak dla mnie linga to też Śląsk, przynajmniej u mnie. Lynga za to w moim personalnym słowniku nie występuje, no ale na Śląsku mamy mnóstwo... dialektów?


Linga to chyba hansy mówią

Gustaw G.Garuga - 29 Kwietnia 2014, 01:25

Zgaga napisał/a
weka - Kraków (wikipedia), Tarnów (Lowenna)

W Bielsku-Białej to stuprocentowo męski "wek".

Ozzborn - 2 Maj 2014, 01:57

Na Podhalu też słyszałem, że mówią weka. A u mnie w domu się po prostu mówi bezpiecznie "długa bułka" :mrgreen:
Zgaga - 22 Maj 2014, 13:17

Ostatnio udało mi się użyć trafnie, choć troszkę przekręcając słowa "emablować".
Wcale bym się nie zdziwiła, gdybym użyła je po raz pierwszy.
Ktoś jeszcze kojarzy znaczenie?

nureczka - 22 Maj 2014, 13:41

Nadskakiwać damie - takie jest moje zrozumienie
Zgaga - 22 Maj 2014, 16:07

:D nureczko, możesz występować w "Jeden z dziesięciu". :wink:
Zgaga - 22 Maj 2014, 17:14

Dziś już drugi raz trafia mi się słówko "epuzer". Ładne :-)
nureczka - 22 Maj 2014, 18:14

Zgaga, domniemywam, że to z tej samej książki. Co czytasz?
Zgaga - 22 Maj 2014, 20:32

nureczko, "emablować" akurat nie pochodzi z ostatnio czytanych książek. Jakoś tak samo wypłynęło w dyskusji, jako najbardziej trafne.

A czytam Stefanii Podhorskiej-Okołów "Warszawę mojego dzieciństwa"
Przy okazji jedno zdanie, cytat:
"Ach, te wieczorki tańcujące, na których główną rolę odgrywała rozłożysta kanapa, miejsce nocnych tortur byłych piękności z czasów przedpowstaniowych, ruin zabezpieczonych od ostatecznego rozsypania się przez ciasne sznurówki uwypuklające kopulaste wykusze i oficyny szacownych ruder".

I jeszcze jedno zamierzchłe słówko z książki: "szapoklak".
Aż musiałam sprawdzić dokladnie, o co chodziło, bo najbardziej słówko kojarzyło mi się z wiedźmowatą postacią z jednej z radzieckich kreskówek.

nureczka - 22 Maj 2014, 21:48

"Szapoklak", to o ile pamiętam taki cylinder, który można złożyć na płasko. Chyba nic nie pokręciłama
O matko! Ależ ja muszę być stara jeśli znam takie dziwne słowa :)

Lynx - 22 Maj 2014, 22:06

nureczka, ani stara, ani nie pokręciłaś. Też znam te wszystkie słowa, a jakoś nie poczuwam się do jakiejś "szacownej ruderowatości" :wink:

Swoją drogą bardziej mnie przeraża nieznajomość znaczenia słowa "tuzin". Kiedyś odruchowo przy kasie użyłam tego słowa informując panią ile to bułeczek mam w siatce. Mina pani - bezcenna.

Lowenna - 22 Maj 2014, 22:21

- Lo, kupić coś po drodze?
- Tuzin herbacianych róż (taki żarcik miał być, ha, ha, nie lubię róż)
... po pół godzinie, wkraczając do domu z małym klombem
- Ty wiesz, że tuzin to jest 12 a nie 10???!!!

kurtyna

Martva - 22 Maj 2014, 22:28

:mrgreen:
Witchma - 23 Maj 2014, 08:45

nureczka napisał/a
O matko! Ależ ja muszę być stara jeśli znam takie dziwne słowa


Eeeeeeeej...

Lynx napisał/a
Swoją drogą bardziej mnie przeraża nieznajomość znaczenia słowa tuzin


Co tam tuzin. Ja zawsze byłam przekonana, że obowiązującą jednostką przy zakupie jajek jest mendel. Ale też już raz musiałam pani sprzedającej na sztuki przeliczyć...

Zgaga - 23 Maj 2014, 20:01

Byłam dzisiaj na Warszawskich Targach Książki. M. in. wysłuchałam prezentacji p. dr Anny Krasowskiej "O Zielonego Balonika do Potem - czyli o historii polskiego kabaretu". Doskonały przykład, jak można "utopić" fajny temat. Ale nie o tym chciałam...

Doszłam do wniosku, że prowadzenie młodzieży szkolnej na tego typu wykłady to głębokie nieporozumienie. Cóż bowiem młody człowiek może zrozumieć, jeśli słyszy:
"wyzywał od filistrów"
"bawili się na redutach prasy"
"dostosowując je do emploi tych osób".
I dalej w tym stylu.

Fidel-F2 - 23 Maj 2014, 20:19

Słusznie, trzeba młodzież chronić przed tak szkaradnym językiem.
Kruk Siwy - 23 Maj 2014, 20:20

I uważać za kretynów.
Zgaga - 24 Maj 2014, 09:14

Kruku Siwy, naprawdę uważasz, że moja wypowiedź miała na celu pokazanie, że młodzież szkolna to kretyni?

To zdecydowanie zostałam źle zrozumiana.
Prelekcje podczas targów książki nie są lekcjami. Słuchacz idzie na nie dla przyjemności.
A tu spędzono mnóstwo uczniów w różnym wieku (12-17 lat). Wykład najeżony został anachronizmami, których młodzież miała prawo nie znać. Gdzie tu zatem przyjemność? Nie dziwię się zatem, że dzieci czytały, zaplatały sobie warkoczyki, podsypiały itd.

Jeżeli miałabym do kogoś pretensję, to do prelegentki. 90% słuchaczy na sali stanowiła młodzież. Skoro pani chciała używać języka stosownego do epoki, o której mówiła, mogła spróbować krótko je wytłumaczyć.
Inna sprawa, że nawet nie mam wielkiej pretensji. Prelegentką była młoda pani doktor. Przyjęła zbyt ambitne założenia; ewidentnie nie miała dużego doświadczenia mówienia do tłumu, nie potrafiła zmienić stylu swojej wypowiedzi; spaliła się.

Swoją drogą, jestem pewna, że wielu forumowiczów, widząc sformułowanie "bawili się na redutach prasy", zastanowiło się, co ma szaniec do zabawy. Nie jest zbyt popularnym drugie znaczenie słowa "reduty" - rodzaj zabaw karnawałowych organizowanych przez różne grupy zawodowe (bardzo ładny opis można znaleźć u Kuchowicza.)

Rafał - 3 Czerwca 2014, 11:56

Piszę takie tam zaproszenia do różnych ludzi i zaciąłem się na człowieku o nazwisku "Świat". To się odmienia? Zapraszam Pana Jana Świata, czy Jana Świat?

I "Panią Poseł", czy "Panią Posłankę"?



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group