To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Publicystyka - Publicystyka numeru 63 - głosujemy do 12 lutego

Wachon - 12 Stycznia 2011, 21:16

terebka napisał/a
Co do Pilipiuka, niech przestanie wreszcie łkać, jak to w dzieciństwie miał przesrane. Do licha, dzieli mnie z nim jedynie rok różnicy i za cholerę nie przypominam sobie, aby okres schyłkowego PRLu w istocie był tak uciążliwy dla dziesięcio- czy dwunastolatków. Dało się przeżyć. Miał gorzej niż inni użytkowicze szkół podstawowych?


Wybacz, Terebka, lecz przyłączę się do zdania Pilipiuka. Mam od Was 3 - 4 lata więcej i podobnie jak Andrzej wspominam połowę lat 80-tych jako mrok. Nuda, szarość, poczucie przypisania do miejsca - bez perspektywy zmiany. Podstawówki też nie wspominam najlepiej, choć natrafiłem na paru fantastycznych belfrów (których później, kiedy sam zostałem belfrem, starałem się naśladować). Uciekałem w książki, w wyobraźnię, w inne epoki historyczne. Na szczęście dorastałem w rodzinie trzypokoleniowej. Trochę jeździłem (po kraju), jednak wielokrotnie mniej niż dziś. Co więcej, dobrze pamiętałem lata 70-te, które zdawały mi się okresem kontrastowo barwnym. A z kolei po 1986 było już tylko lepiej (stopniowo, nie od razu). Kiedy w 1988 otrzymałem pierwszy paszport (tylko na KS-y) i pojechałem do Czechosłowacji, poczułem się jakby bardziej niezależny. Rok 1989 był dla mnie również osobistym przełomem. Wtedy zresztą po raz pierwszy pojechałem na Zachód (czy raczej na Północ, bo do Skandynawii).
Zapewne wiele zależy od tego, gdzie mieszkasz, z kim poprzestajesz, co zaproponuje rodzina, w jaki sposób potrafisz oderwać się od rzeczywistości. I - jak z felietonu wynika - Pilipiuk znajdywał jakieś rozwiązania, dzięki którym "dawało się przeżyć". Nie zapominajmy też, że człowiek w wieku 11 - 15 lat nie jest jeszcze w pełni panem samego siebie. Ma mniej obowiązków, ale również nieporównywalnie mniej praw, zatem i bardziej ograniczone możliwości kształtowania otoczenia niż dorosły. Gdybym więc musiał żyć jeszcze raz, proszę bardzo, ale od matury. No, może od 17-ki.

Kasiek - 13 Stycznia 2011, 09:51

Cebula - jeden wielki chaos jak dla mnie. Tematy przeskakują, nie widziałam tym razem sensu... przykro mi :(
Pilipiuk - trochę już mnie nudzą. Szarość PRL, totalitarna szkoła, bezsensowność egzystencji - mój brat (kompletnie nie związany z fantastyką), starszy od Andrzeja o 2 lata przeczytał, stwierdził, że... nie będę cytować, ale sens był taki, że niezupełnie zgadza się z autorem
Domagalski - nie od dziś wiemy, że to my zbawimy świat :D Trochę zbyt płytko o tym czytelnictwie, ale to chyba jedyny felieton z numeru, który w miarę zajął moje myśli. PUNKT
Grzędowicz - ja nie palę. :P

nureczka - 13 Stycznia 2011, 09:53

Wachon napisał/a
Zapewne wiele zależy od tego, gdzie mieszkasz, z kim poprzestajesz, co zaproponuje rodzina, w jaki sposób potrafisz oderwać się od rzeczywistości.

Wszystko zależy od ciebie.

baranek - 13 Stycznia 2011, 10:14

wybacz Wachon, lecz...
jestem od Ciebie starszy o dwa lata. i naprawdę za cholerę nie mogę pojąć o czym Wy z Andrzejem pitolicie.
kiedy byłem dzieciakiem naprawdę wisiało mi martwym nietoperzem, że nie mam paszportu. nie czułem się zniewolony, ta cała szarość i beznadzieja ominęły mnie szerokim łukiem.
miałem kumpli, swój świat między śmietnikiem i trzepakiem, byłem kowbojem albo zorrem, czterema pancernymi byłem [jako dziecko też byłem spory], latałem w kosmos, piraciłem po morzach i oceanach. kryste!, bawiłem się po prostu, jak nie przymierzając - dziecko.
kurde, wyjątkowo niedojrzałym dzieckiem byłem. ale, jak każdy matołek - szczęśliwym.
i wiesz co, chyba współczuję ludziom, którym uczucie dawał dopiero paszport w kieszeni.
bez urazy, ale naprawdę nie mogę Was zrozumieć.

Kasiek - 13 Stycznia 2011, 10:23

baranek, a bawiłeś się na trzepaku w trupa? :D
nureczka - 13 Stycznia 2011, 10:47

baranek, +1
Fidel-F2 - 13 Stycznia 2011, 10:49

baranek +1
baranek - 13 Stycznia 2011, 11:25

Kasiek, w trupa bawiłem się pod trzepakiem. kiedy się okazało, że nie da się zrobić fikołka bez trzymanki.
Wachon - 13 Stycznia 2011, 11:27

nureczka napisał/a
Wszystko zależy od ciebie.


Teraz na pewno więcej niż wtedy. Ale niekoniecznie wszystko.

Wachon - 13 Stycznia 2011, 11:48

Cytat
kurde, wyjątkowo niedojrzałym dzieckiem byłem. ale, jak każdy matołek - szczęśliwym.


To wiele wyjaśnia, lecz nadal mierzysz wszystkich własną miarą. Nie każdemu dane jest być "szczęśliwym, niedojrzałym matołkiem". Miałem takich kolegów w podstawówce i raczej nie dogadywałem się z nimi zbyt dobrze. Żaden z nich później nic nie osiągnął.

A obecnie, Mrągowianinie, uważasz się za szczęśliwego?

Nie wiem, czy uważnie przeczytałeś mój post, więc powtarzam: wiele zależy od miejsca, gdzie żyjesz. Jeśli się nie podoba, znajdujesz sobie taki raj. Pilipiuk miał i ma swoje Wojsławice, a ja wówczas Kępno Wielkopolskie. Dziś tych enklaw mam zresztą znacznie, znacznie więcej.

Agi - 13 Stycznia 2011, 11:54

Wachon napisał/a
Cytat:
kurde, wyjątkowo niedojrzałym dzieckiem byłem. ale, jak każdy matołek - szczęśliwym.


To wiele wyjaśnia, lecz nadal mierzysz wszystkich własną miarą.

Wachon, zdaje się, że zauważyłbyś ironię dopiero, gdyby ugryzła Cię w kostkę?

Mam dobre wspomnienia z dzieciństwa.

Z obowiązku moderatorskiego:Wachon, nie pisz posta pod postem, jeśli po chwili coś chcesz dopisać korzystaj z funkcji edytuj

Wachon - 13 Stycznia 2011, 12:09

Agi napisał/a
Wachon, zdaje się, że zauważyłbyś ironię dopiero, gdyby ugryzła Cię w kostkę?

Mam dobre wspomnienia z dzieciństwa.


Ja też mam dobre wspomnienia z dzieciństwa, czyli z lat 70-tych (pewnie je idealizuję), ale omawiamy przecież lata 80-te, zatem nie dzieciństwo, lecz wchodzenie we wczesną młodość.

A ironii Baranka nie zauważyłbym nawet, gdyby mi odgryzła nogę do kolana.

baranek - 13 Stycznia 2011, 12:10

Wachon, starałem się tylko napisać, że to, iż świat małego Andrzeja był szary i beznadziejny bardziej wynika z winy małego Andrzeja niż z winy świata. że inni mogli postrzegać tamtą ponurą rzeczywistość zupełnie inaczej. i nie musieli nigdzie, i przed niczym uciekać.
nie wiem, wydawało mi się zawsze, że po prostu zwyczajnym dzieciakiem byłem.

i owszem, uważam się za szczęśliwego. mimo, że nigdy nie byłem dalej niż w Pradze - jestem szczęśliwy. bezgranicznie :)
może dlatego, że nie traktuję siebie zbyt serio...

e: powinienem zacząć więcej emotikonek używać. albo lepiej poznać Wachona. i dać się jemu poznać. może w czerwcu w Nidzicy?

Kruk Siwy - 13 Stycznia 2011, 12:17

baranek napisał/a
albo lepiej poznać Wachona. i dać się jemu poznać. może w czerwcu w Nidzicy?
ej no tam za ustawki wyrzucają z konwentu.

Połowa lat osiemdziesiątych Była czasem marnym, piło się, grało w pokera, starało się zapomnieć że człowiek 13 grudnia został skopany i upokorzony psychicznie. Co innego dzieciństwo we wspaniałych latach tow. Gomułki i cudownych latach wczesnego Gierka!
To był raj.

Wachon - 13 Stycznia 2011, 12:17

baranek napisał/a
i owszem, uważam się za szczęśliwego. mimo, że nigdy nie byłem dalej niż w Pradze - jestem szczęśliwy. bezgranicznie :)
może dlatego, że nie traktuję siebie zbyt serio...


Czyli doszliśmy do punktu zbieżnego: obydwaj nie traktujemy siebie zbyt serio. Ty pewnie od zawsze, ja trochę krócej.

nureczka - 13 Stycznia 2011, 12:19

Wachon, gdybyś miał pojęcie o psychologii dziecka wiedziałbyś, że stan zastany uważa ono za jedyny słuszny. Popatrz na filmy z powojennej Warszawy, gdzie szkraby bawią się w powstanie. Dopiero z perspestywy lat dziecko wiedzi, że czegoś było pozbwione, coś mu umknęło.
Cudowna, odlotowa szkoła, gdzie wszyscy się przyjaźnią, a nauczyciele są super, występuje tylko w amerykańskich serialach (tych głupszych).
Co więcej, chodziłam do burej osiedlowej podstawówki, mieszakłam z rodzicami w klitce z ciemną kuchnią i g*** mnie to obchodziło, bo tak mieli wszyscy, więc to było normalne. Owszem, gdzieś tam byli inni, którzy żyli lepiej, ale i teraz są. Tak jak baranek, bawiam się w czterech pancernych, Zorro i grałam kapsalmi w Wyścig Pokoju. I byłam wielce zdołowana, gdy matka nie chciała mi kupić sabotów na Różyckiego, co akurat z ustrojem nie miało nic wspolnego.
Bardzo chciałabym polecieć w kosmos. Są tacy, którzy latają. Ale to oni są w moim pojmowaniu (na poziomie emocji) wyjatkowi. Normalni ludzie w kosmos nie latają. Na wakacje jadą do Mikołajek, albo Tunezji (w zależności od zasobności kieszeni).
Oczywiście są jednostki, które z definicji, zawsze i wszędzie będą nieszczęśliwe. Na to nic sie nie da poradzić. Może psychterapia, ale tu nie jestem specjalistą.

baranek - 13 Stycznia 2011, 12:49

Cytat
Na wakacje jadą do Mikołajek, albo Tunezji (w zależności od zasobności kieszeni).

w sensie, ze zamożniejsi do Mikołajek?

Wachon - 13 Stycznia 2011, 12:56

nureczka napisał/a
Wachon, gdybyś miał pojęcie o psychologii dziecka wiedziałbyś, że stan zastany uważa ono za jedyny słuszny.



Oczywiście są jednostki, które z definicji, zawsze i wszędzie będą nieszczęśliwe. Na to nic sie nie da poradzić. Może psychterapia, ale tu nie jestem specjalistą.


Ad. 1 Powiadasz dziecka - zgodzę się. Ale już nie 11 - 15-latka, który słyszał od dziadków, jak lepiej było powiedzmy przed wojną czy jeszcze dawniej (trzeba jednak wziąć poprawkę na idealizację w wykonaniu najstarszego pokolenia). Tak. Powiedzmy w roku 1977 stan zastany uważałem za jedynie słuszny, lecz lata 80-te nie były już dla mnie "stanem zastanym", tylko zmienionym na niekorzyść (wyobraź sobie, że śledziłem, co się dzieje w kraju i mimo przekłamań mediów mogłem sobie jakiś pogląd wyrobić).

Ad. 2 Należę do ludzi zbierających doświadczenia - złe i dobre. Nie usuwam ich z pamięci, tylko oswajam, czasami przetwarzam w jakieś teksty. Hartują mnie. Życie składa się z kontrastów i na tym polega jego urok. Upływ czasu ma tym większy sens, im więcej epok zaliczymy. Łatwo to mówić 40-latkowi. Lecz 25 lat temu to wcale nie było takie zabawne.

Wachon - 13 Stycznia 2011, 13:26

Cytat
baranek napisał/a:
albo lepiej poznać Wachona. i dać się jemu poznać. może w czerwcu w Nidzicy?
ej no tam za ustawki wyrzucają z konwentu.


To się da załatwić inaczej: zgłaszamy do programu punkt "inscenizacja pojedynku", a potem już nikt nie zauważa, kiedy zaczynamy na serio.

baranek - 13 Stycznia 2011, 13:29

Wachon, myślałem, że pogadamy po prostu. bo Ty zdaje się stałym bywalcem jesteś, ja zaś, po zeszłym roku, zamierzam takowym zostać.
Wachon - 13 Stycznia 2011, 13:35

baranek napisał/a
Wachon, myślałem, że pogadamy po prostu. bo Ty zdaje się stałym bywalcem jesteś, ja zaś, po zeszłym roku, zamierzam takowym zostać.


Jasne, że Ty chciałeś tylko pogadać, lecz zamiary Siwego Kruka są co najmniej wieloznaczne.

Tak, jestem stałym bywalcem, jak to można pośrednio wywnioskować z notatki w ostatnim nr "SFFiH".
Kto wie, czy już ongiś nie gadaliśmy nie wiedząc, kto zacz.

terebka - 13 Stycznia 2011, 14:32

nureczka napisał/a
grałam kapsalmi w Wyścig Pokoju


+1


To były wspaniałe lata i wspominam je z rozrzewnieniem. Zdecydowanie lepiej, niż 90-te, czyli okres dorastania. Odwrotnie, niźli u Ciebie, Wachon. Wspominam z rozrzewnieniem, bo dzieckiem byłem i, tak jak baranek, nureczka, inni, zdecydowanie "gdzieś tam" miałem wszystko, to, co mogłoby mi zepsuć dziecięctwo. Kumplowałem się, czytałem, uganiałem po polach i łąkach. Spaliłem stóg słomy, co było moim pierwszym i jak do tej pory jedynym kontaktem z wymiarem sprawiedliwości. Skończyło się na strachu. Dziś się z tego śmieję, i chciałbym choćby na jeden dzień wrócić tam. Że było szaro? Szarzej niż dziś i szarzej niż już w latach 90-tych? Właśnie przez to, że było tak szaro, samemu należało kolorować rzeczywistość. Inaczej niż to jest dzisiaj. Dlatego tyle radości sprawił mi wpis meruli w którymś z wątków rozrywkowych. Bo to tak, jakbym czytał o sobie. Dzisiaj młody człowiek barwy dostaje w pakiecie. I to właśnie dzisiaj bombardowany jest wszystkim tym, co nie powinno go, jako dzieciaka, interesować. Kiedy słyszę opowieści mego ojca o jego dzieciństwie, które przypadło na lata pięćdziesiąte, tym bardziej radosny i beztroskie wydają się te moje, 80-te.

Powtórzę, co napisałem wcześniej. Nie wątpię, że Pilipiuk miał gorzej, ale to nie norma lecz patologia. Wychodzi na to, że zmuszony został dorosnąć wcześniej. Nadal współczuję. Ale, powtarzam, mielenie tego w nieskończoność w felietonach, nie ma sensu.

Matrim - 13 Stycznia 2011, 14:45

terebka napisał/a
nureczka napisał/a:
grałam kapsalmi w Wyścig Pokoju

+1


O tak. Na wszelkich imprezach rodzinnych to była stała rozrywka dzieci i młodzieży, kapslowanie po pokoju, przedpokoju, kuchni.

terebka napisał/a
i chciałbym choćby na jeden dzień wrócić tam.


Przynajmniej raz w tygodniu mam taką myśl. I nie chodzi o to, że mi źle teraz, ale o możliwość dotknięcia ponownie świata, którego już nie ma i nie będzie. Właśnie tej po swojemu kolorowanej szarości dzieciństwa.

W ogóle wtedy ludzie byli jakoś bliżej siebie, telewizory nie były członkami rodzin, ludzie więcej robili sami, bo nie można było iść do supermarketu, w którym się kupi wszystko, od zapałek do samochodu. Za tym się czasem tęskni.

Kasiek - 13 Stycznia 2011, 14:54

Wachon, Agi zwróciła Ci uwagę, zebyś nie pisał posta pod postem, zastosuj się, bo ułatwia to czytanie dyskusji :)

baranek napisał/a
Kasiek, w trupa bawiłem się pod trzepakiem. kiedy się okazało, że nie da się zrobić fikołka bez trzymanki.


Ja raz przyrżnęłam głową w metalową rurę trzepaka, raz spadłam na plecy.
A w trupa bawiliśmy się tak, że ja zawsze byłam trupem, byłam "chowana" między drzewami, a potem goniłam resztę dzieciarni, żeby i oni zostali trupami :D
To były fajne czasy...

terebka - 13 Stycznia 2011, 14:59

Ale my tu nie o "dwutysięcznych" mówimy, Kasiek 8)
nureczka - 13 Stycznia 2011, 15:35

A ja pozwolę sobie jeszcze nadmienić, że okres młodości (nie dzieciństwa, tylko właśnie młodości) spędziłam w miejscu znacznie bardziej szarym i dotknietym przez ówczesny ustrój, niż większość dyskutantów.
I wiecie co? Tam ludzie potrafili się cieszyć życiem i bawić mimo wszechogranijącej szarości. Wystarczyła herbata, konfitury, a jak się udało, to jeszcze cukierki. Siadało się przy stole, ludzie dyskutowali - czasem na poważnie, czasem ze śmiechem.
Kolory są w nas, chociaż czasem trudno je wydobyć. Akurat dzisiaj, wszystko jest szarobure i ani kropli optymizmu nie potrafię z siebie wykrzesać, ale wiem, że to akurat nie ma nic a nic wspólnego z rzeczywistością polityczną/ekonomiczną/światopoglądową.
PS. SPadam, bo mi się zaraz za offtopa dostanie.

Agi - 13 Stycznia 2011, 16:28

nureczka napisał/a
PS. SPadam, bo mi się zaraz za offtopa dostanie.

nureczko, nie traktuję tej dyskusji jako offtop, wręcz przeciwnie, a Andrzej Pilipiuk powinien być zadowolony, że taki odzew osiągnął swoim felietonem.
IMHO w publicystyce nie chodzi o to, żeby wszyscy się zgadzali.
Zaraz przeczytam, że to banał. :wink:

Kasiek - 13 Stycznia 2011, 16:54

terebka napisał/a
Ale my tu nie o dwutysięcznych mówimy, Kasiek 8)


dzięki ;)

ale tak dobrze to już ze mną niestety nie jest :D
Prawda jest taka, że pamiętam tylko to co tuż po 89 roku - i szczerze powiedziawszy - jak porównuję z opowieściami o 11 lat starszej siostry - to niewiele się zmieniło, bo nie chodzi o otoczenie tylko mentalność ludzi, z którymi się żyje.

Agi jak ostatnio zamykałam ten temat pomyślałam to samo - że felieton ma wywołać dyskusję i to wyszło :)

Fidel-F2 - 13 Stycznia 2011, 17:25

Agi napisał/a
nureczko, nie traktuję tej dyskusji jako offtop, wręcz przeciwnie, a Andrzej Pilipiuk powinien być zadowolony, że taki odzew osiągnął swoim felietonem.
a jaki odzew miał Ambioryks nawet bez felietonów
Agi - 13 Stycznia 2011, 18:32

Fidel-F2, nie wywołuj


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group