To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Jak być młodym, zdrowym i BOGATYM.

MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 11:28

NURS napisał/a
pewnie, że wrzucam. Inaczej dalambert by się obraził :-)

Nie bardzo rozumiem o co ci chodziło w tym wywodzie o człowieku i firmie, prawda jest taka, że każda korporacja liczy na zysk, a jesli człowiek przeszkadza w jego osiągnięciu, tym gorzej dla człowieka. Co do wartości księgowych, giełdy to dzisiaj czysta spekulacja, patrz ceny ropy, na przykład. Doi się tam miliony frajerów, którym się wydawało, ze to gra z czytelnymi zasadami.

Od kilku lat zajmuję się zawodowo opracowywaniem strategii dużych przedsiębiorstw, prywatyzacjami, przekszałceniami spółek, wdrażaniem różnych modeli zarządznia i monitorowania strategii.
Krótkie wyjaśnienie> System zarządzania (Value Based Management) ma zapewnić trwały wzrost wartości przesiębiorstwa, dzięki zmianie kultury organizacyjnej, bardziej społecznej, rozumianej jako próba połączenia interesów właścicieli z interesami pracowników, zgodnie z zasadą „Ludzie robią to za co ich się wynagradza, a nie do czego ich się zmusza”.

Zakłada się pewne parametry brzegowe ( krytyczne) na różnych poziomach przedsiębiorstwa - w różnych perspektywach, między innymi: rozwoju, procesów wew, klienta, finansowych - w taki sposób, aby dawały max korzyści wszystkim biorącym w nich udział: właścicielom, klientom, dostawcom, organizacjom państwowym, społecznym, ekologicznym itd., ale rozumianej jako relacja człowiek - człowiek, a nie firma - firma.

VBM wyrosło ze zrównoważonej karty wyników (balanced scorecard). Idea w obu przypadkach, jest taka sama. Stworzyć elastyczne mechanizmy sprzężenia zwrotnego, umożliwiające wzrost wartości firmy. Sygnałem zwrotnym, korygującym zarządzanie firmą są mierniki. Dzięki nim zmieniają się działania operacyjne firmy wew lub/i na zewnątrz.

Aktualnie żadna poważna firma nie mówi o zysku w sposób tak dramatyczny i jednoznaczy jak kiedyś. Teraz istotną jest jej wartość rynkowa, która bezpośrenio przekłada się na cenę akcji. :) ))

Jeśli jako dyrektor zarzadzający chcesz mieć max zyski, to niestety, jest to ślepa uliczka, no chyba, że masz tak podpisany, czasowy kontrakt.

Nie chcę nikogo zanudzać, temat jest jak rzeka - zawodowców przepraszam za pewne konieczne uproszczenia.

edit: ciekawe jaka jest róznica w wartości ksiegowej SFF&H a jej wartością rynkową. Forum napewno wpisuje się w strategię VBM ;P:

mawete - 26 Wrzeœśnia 2008, 11:34

MOFFISS: zgadnij jeszcze, NURS jest pracownikiem czy pracodawcą? :twisted:
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 11:35

Ojcem Redaktorem, ofc
mawete - 26 Wrzeœśnia 2008, 11:37

Wymijająca odpowiedź :mrgreen:
NURS - 26 Wrzeœśnia 2008, 11:47

ja to akurat zły przykład jestem, ale z autopsji wiem, że te zasady to może i są piekne, ale jak sam MOFFISS zauważa, u nas szefostwo kontraktowo-krótkoterminowe. Wyścig szczurów i wyciskanie do ostatniej kropelki.
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 12:09

NURS napisał/a
ja to akurat zły przykład jestem, ale z autopsji wiem, że te zasady to może i są piekne, ale jak sam MOFFISS zauważa, u nas szefostwo kontraktowo-krótkoterminowe. Wyścig szczurów i wyciskanie do ostatniej kropelki.


Może zrobić im prezentację? Warsztaty? Hehe - kasa jest ważna, ale nie jest celem w samym w sobie.
Zobaczcie USA - u nich wskaźnik EVA* stał się bogiem i niektórzy, nawet wielcy, bankrutują...

* W swej istocie EVA jest miernikiem wyników działalności przedsiębiorstwa różniącym się od większości innych tym, że potrąca z zysku koszty całego kapitału zainwestowanego przez firmę. Jest to stopa zwrotu, jakiej mogliby oczekiwać inwestorzy, lokując pieniądze w portfelu składającym się z akcji innych firm oraz obligacji o porównywalnym ryzyku, i z którego rezygnują jako właściciele papierów wartościowych danego przedsiębiorstwa.

Piech - 26 Wrzeœśnia 2008, 12:16

Jak się to EVA ma do kominów płacowych zarządów, które ostatnimi laty rosły zupełnie w oderwaniu od wyników finansowych firm?
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 12:23

Piech napisał/a
Jak się to EVA ma do kominów płacowych zarządów

Nie rozumiem pytania. Jeśli płace rosną EVA spada.
Raczej chodzi o negocjacje. Przkład: jesteś cenionym pisarzem, czy bedziesz pisał szorty na forumowy konkurs - za darmo? No może, tylko Souless jest do tego zdolny, bo pewnie ma to w ..., po prostu lubi SF.

Piech - 26 Wrzeœśnia 2008, 12:47

OK, mi raczej chodziło o ten Value Based Management (VBM). Bo od wielu lat w prasie biznesowej trąbi się o rosnących płacach CEO's, które mają się nijak do wyników spółek. Jednocześnie lekceważono akcjonariuszy. Dziw, że tak długo akcjonariusze to znosili.

Parę przykładów z USA
http://www.philly.com/phi...om_the_top.html

http://stlouis.bizjournal.../12/story2.html

ihan - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:09

Śliczny przykład, jak tworząc nowomowę, wskaźniki itd. mówienie o sprawach oczywistych można wytworzyć zapotrzebowanie na specjalistów i wpisywać ich wynagrodzenia w strukturę firmy.
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:22

"The objective is to be transparent so shareholders can make a judgment," Hay Group's Becker said. "I think we're laying a foundation for much higher correlation between pay and performance." na końcu masz odpowiedź.

VBM nie ma tu nic do rzeczy. To jest system zarządzania.
Pensje top managerów są wieloskładnikowe, przeważnie. Ale trend płacenia wysokich wynagrodzeń już się kończy.
Kiedyś gadałem z jednym z nich, pytajać dlaczego Polacy nie mogą się przebić do tej elity. Odpowiedział z rozbrajającą szczerością - bo nie kończyli tych samych szkół i wcale nie chodzi o poziom tychże. To działa jak system kastowy. Trzeba być super/hiper/uber żeby przeskoczyć wcale nie bystrzejszych od Ciebie, ale za to "swojaków". Teraz trochę się zmieniło, od kiedy w Polsce już nie biegają "białe niedźwiedzie"

ihan - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:35

Ale co w tej odpowiedzi jest nowatorskiego, co by uzasadniało zatrudnianie kolejnych specjalistów i płacenie im niebotycznych wynagrodzeń? Że nalezy połączyć wydajność z płacą, to przepraszam, takimi mądrościami to ja mogę obdzielać cały świat gratis.
O tak, pensje są wieloskładnikowe. Jednym ze składników może być np. wielkość sprzedaży. Czasem wtedy sprzedaje się poniżej kosztów produkcji, ale sprzedaż rośnie niebotycznie.
Podejście koncernów zagranicznych do polskich oddzialów wcale się nie zmienia, porozmawiajcie sobie z ludźmi z Okocimia, albo dębickiego Goodyeara. To są firmy córki, ktore mają szybko, teraz przynosić zyski, nikogo nie obchodzi ich rozwój. A system kastowy mnie nie dziwi, gdy rozmawiamy o takiej kasie. To jak z MBA, jeśli kończyłeś przyzwoitą uczelnię ekonomiczną na tych studiach niczego nowego się nie dowiesz, ale są tak drogie, że jeśli za nie zapłaciłeś wchodzisz do grona wybranych.

Piech - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:40

Proponuję, aby administrator wydzielił ostatnie posty dotyczące ekonomii do nowego wątku ekonomicznego. Np. Jak być młodym, zdrowym i BOGATYM.
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:41

ihan napisał/a
Czasem wtedy sprzedaje się poniżej kosztów produkcji, ale sprzedaż rośnie niebotycznie...

To są bzdury. Koszty liczone w Polsce uwględniają marżę bezpieczeństwa. Tak też wyprowadza sie zyski z kraju.
Nie spotkałem się z tym , aby dokonywano sprzedaży po cenach transferowych. Chyba że do kalkulacji usług outsorcingowych.

ihan - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:42

Widzisz MOFFISS, widziałam te bzdury na własne oczy.
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 13:48

Inwestycje produkcyjne, tak chwalone przez polityków wszystkich obozów, są niepełnowartościowe z punktu widzenia rozwoju kraju. Można to sparafrazować - otwieramy następną fabrykę prostych komponentów. Albo montownię. Dlaczego? Bo szybko je można przenieść, są niskonakładowe. Wyjatkiem było daewoo, które rzeczywście wydało ok 1mld na blacharnię i linię produkcyjna z prawdziwego zdarzenia.
Jeśli koszty pracy wzrosna to produkcja zostanie przeniesiona na Ukrainę...albo jeszcze głębiej.

edit: Przyspieszona prywatyzacja sektora przemysłowego BYŁA najgorszą rzeczą jaką mogła się nam przytrafić
W chinach rozwiązano to inaczej. Chcesz otworzyc fabrykę, nie ma problemu, ale join venture - TYLKO

NURS - 26 Wrzeœśnia 2008, 15:17

MOFFISS napisał/a
NURS napisał/a
ja to akurat zły przykład jestem, ale z autopsji wiem, że te zasady to może i są piekne, ale jak sam MOFFISS zauważa, u nas szefostwo kontraktowo-krótkoterminowe. Wyścig szczurów i wyciskanie do ostatniej kropelki.


Może zrobić im prezentację? Warsztaty? Hehe - kasa jest ważna, ale nie jest celem w samym w sobie.
Zobaczcie USA - u nich wskaźnik EVA* stał się bogiem i niektórzy, nawet wielcy, bankrutują...
.


U nas, w Polsce. :-) Nie u mnie. Ja jestem niezależny, samorządny. I też jestem Bogiem, zapraszam serdecznie wyznawców do zapełniania tacy. Ciastkami.

NURS - 26 Wrzeœśnia 2008, 15:23

wiesz MOFISS, ja ci coś zawieszcze, jako wieszcz wieszczący, dzisiejszy kapitalizm padnie na pysk, z bardzo prostego powodu, juz zostały zachwiane proporcje czyniące z tych biznesów rzecz sensowną. Ucieczka z fabrykami tam, gdzie jest taniej to najgłupsza rzecz pod słońcem. Zwłaszcza przy produktach drogich. Zysk chwilowy, straty czasem nieodwracalne. Na przykład Niemcy i ucieczka fabryk na wschód, dzisiaj całe miasteczka, czy regiony mają problem z rosnącym bezrobociem (ksracany czas pracy, przymusowe urlopy, i inne cuda, byle nie wylać na pysk kolejnej fali ronboli) i spadający drastycznie popyt na dobra materialne. Małę rączki zrobią ferrari, ale go nie kupią :-)
ihan - 26 Wrzeœśnia 2008, 15:55

MOFFISS napisał/a
Przkład: jesteś cenionym pisarzem, czy bedziesz pisał szorty na forumowy konkurs - za darmo? No może, tylko Souless jest do tego zdolny, bo pewnie ma to w ..., po prostu lubi SF.


Przeceniasz rolę pieniądza. I to, że z pisania w Polsce można dobrze wyżyć. W powyższym przykładzie może należałoby wziąć pod uwage moralność: pisanie wraz z osobami początkującymi i kompletnymi nowicjuszami nie jest w porządku. I niekoniecznie jest adekwatne do ambicji, gdy chcemy się rozwijać zaczynamy wysyłać swoje dzieła na prestiżowe konkursy, nawet gdy jedyną nagrodą będzie uścisk dłoni prezesa lub jego asystentki.

MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 16:50

NURS napisał/a
wiesz MOFISS, ja ci coś zawieszcze, jako wieszcz wieszczący, dzisiejszy kapitalizm padnie na pysk, z bardzo prostego powodu, juz zostały zachwiane proporcje czyniące z tych biznesów rzecz sensowną. Ucieczka z fabrykami tam, gdzie jest taniej to najgłupsza rzecz pod słońcem. Zwłaszcza przy produktach drogich. Zysk chwilowy, straty czasem nieodwracalne. Na przykład Niemcy i ucieczka fabryk na wschód, dzisiaj całe miasteczka, czy regiony mają problem z rosnącym bezrobociem (ksracany czas pracy, przymusowe urlopy, i inne cuda, byle nie wylać na pysk kolejnej fali ronboli) i spadający drastycznie popyt na dobra materialne. Małę rączki zrobią ferrari, ale go nie kupią :-)


Mówisz o różnych rzeczach szukając jednej puenty. To nie takie proste. Za duże uproszczenie.
Kapitalizm nie upadnie, jeśli już jakiś producent znajdzie się pod kreska to zostanie wykupiony (patrz indyjski koncern Tata*). Produkty powtarzalne i szybko rotujące na rynku są cały czas pod presją ceny - tutaj jest największa i najsilniejsza konkurencja, dlatego koszty są redukowane do absolutnego minimum -> migracja produkcji do krajów o najniższych płacach. Innym wręcz kapitalnym przykładem jest Google, który już przejął zdominowany, jak sie okazało chwilowo przez Microsofta (wcześniej przez Netscape), rynek przeglądarek.
W USA produkcja Hi Tech nie jest przesuwana poza granicę kraju, są specjalne przepisy, które blokują transfer zaawansowanych technologii do krajów trzecich.

Zaś produkty luksusowe to zupełnie inna bajka - liczy sie przede wszystkim marka i nisza. To nie jest rynek masowy - patrz Bang&Olufsen (topowy sprzęt audio-video na świecie), działają trochę inne mechanizmy podaży i popytu.

Ale jest wyjątek na rynku typu "commodity" - Nokia - jak w całej Skandynawii, stawiają na robotykę (historycznie, bo tam mieszka po prostu bardzo mało ludzi).

Czyli reasumując niesłuszna tezę o upadku kapitalizmu - wszystko zależy od nowych technologii, tylko STARE (standardowe) TECHNOLOGIE migrują. Ktoś powie, że elektronikę robi się w Chinach, owszem, ale nie tę zaawansowaną.

edit: zapomniałem dodac o polskim, idiotycznym pomyśle, związanym z offsetem. Jasne, będziemy robić F16 starej generacji :( (( Amerykanie mieli ubaw , gdy w telewizorni padały euforyczne wypowiedzi polityków o topowych technologiach...


NURSowa teza o bezrobociu - w Europie rzeczywiście jest to zjawisko mocno odczuwalne. Skąd się to bierze? Ze specjalizacji oraz braku programów adaptacyjnych, lenistwa spowodowanego nadmiernym socjalem (Francja super przykład).
Niestety znowu USA nas wyprzedza - przeciętny pracownik zmienia specjalizację średnio kilka razy w swoim życiu zawodowym - bez problemu przebranżawia się. Czy to jest sprawiedliwe? Może nie, ale odpowiem przewrotnie - po co nam szewc? To jest miara postępu - zmienia się technologia, zmienia się środek ciężkości w zatrudnieniu personelu. Nie zgadzacie się? Trudno. Ale gdzie w takim razie jest szansa - oczywiście w hi techach.

* Tata to największy w Indiach koncern motoryzacyjny. Samochody osobowe, ciężarowe i autobusy sprzedaje w Europie, Afryce, Azji Południowej, Azji Południowo-Wschodniej, Ameryce Południowej i na Bliskim Wschodzie. Współpracuje z Mercedesem (joint venture od 1994 r.) i Fiatem (od 2005 r.), a w tym roku kupił od Forda marki Jaguar i Land Rover.

Piech - 26 Wrzeœśnia 2008, 16:56

Czy ktoś mi wyjaśni, jak to jest z wyprowadzaniem zysków za granicę. Kiedyś się mówiło, że firmy międzynarodowe tak kombinują, tak się rozliczają ze swymi firmami-córkami, żeby wykazać zysk tam, gdzie podatki są najniższe, więc wyprowadzają zysk z Polski, gdzie podatki od firm są zbyt wysokie. Od kilku lat mamy niby niskie podatki korporacyjne, niższe niż w krajach rozwiniętych, a dalej się mówi, że firmy wyprowadzają zyski gdzieś na zachód. Czy to prawda? A jeżeli tak, to dlaczego firmy miałyby kombinować, aby wykazać zysk tam, gdzie muszą zapłacić od niego wyższy podatek? Głupi, czy co?
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 17:01

Piech napisał/a
Czy ktoś mi wyjaśni, jak to jest z wyprowadzaniem zysków za granicę. Kiedyś się mówiło, że firmy międzynarodowe tak kombinują, tak się rozliczają ze swymi firmami-córkami, żeby wykazać zysk tam, gdzie podatki są najniższe, więc wyprowadzają zysk z Polski, gdzie podatki od firm są zbyt wysokie. Od kilku lat mamy niby niskie podatki korporacyjne, niższe niż w krajach rozwiniętych, a dalej się mówi, że firmy wyprowadzają zyski gdzieś na zachód. Czy to prawda? A jeżeli tak, to dlaczego firmy miałyby kombinować, aby wykazać zysk tam, gdzie muszą zapłacić od niego wyższy podatek? Głupi, czy co?


To zależy od ichniejszej ustawy o Rachunkowości oraz ewentualnych lokalnych bonusach krajowych.
Np. w USA nie ma VATu, nie znają pojęcia kont rozrachunkowych, ogólnie o polskim systemie podatkowym mówią otwarcie - przepraszam za kolokwializm - popierdolony na maxa

MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 18:02

NURS napisał/a


U nas, w Polsce. :-) Nie u mnie. Ja jestem niezależny, samorządny. I też jestem Bogiem, zapraszam serdecznie wyznawców do zapełniania tacy. Ciastkami.


Ups, nie zauważyłem posta - znaczy zapraszasz do siebie na ciacho? Mam wziąć ze sobą szklanki i ogórki kiszone? :wink:

NURS - 26 Wrzeœśnia 2008, 19:22

MOFFISS napisał/a

Np. w USA nie ma VATu, nie znają pojęcia kont rozrachunkowych, ogólnie o polskim systemie podatkowym mówią otwarcie - przepraszam za kolokwializm - popierdolony na maxa


Może i nie ma VAT, ale w każdym sklepie do zakupionego towaru (do ceny na metce) doliczany jest podatek - rózny dla każdego stanu. Czyli jest, tylko inaczej się nazywa.Prawdą jest, ze tam księgowość wygląda prościej, i lata temu w skarbówce (i w bankach) włosy sobie z głowy rwali, jak rozliczalem delegacje do L.A. Ale to inna bajka.

Napisałeś długa odpowiedź, niestety raczej agitkę, niż coś sensownego. Jedź do tych stanów, zobaczysz jak wygląda bieda, zwłaszcza na glębokim południu, gdzie bankrutują hurtem całe miasta. Byłem w jednym takim 4000 dusz, gdzie mieszkańcy koczują od lat w przyczepach na obrzeżach wymarłej miejscowości - w tej cholernej Europie czegoś takiego nie uświadczysz chyba. Zresztą daleko szukac, system bankowy, który już nie żyje. Też amerykański. Spekuła wyciągnęła co mogła, teraz trzeba socjalizm i państwowy interwencjonizm wprowadzić :-) a ja mówilem kilka lat temu, ze im to pieprznie.
:twisted:
Amerykanie sa wychowani inaczej, dlatego nie widza problemu w przeprowadzkach po całym kontynencie. My do niedawna mieliśmy z tym problem i potrzeba czasu, zeby to się unormowało. I trzeba uciszyć giertychory-rydzyko podobnych oszołomów, którzy wieszczą zagładę narodu. Z NRD wypieprzylo po zjednoczeniu tak wielu ludzi, ze do dzisiaj są tam pustostany za grosze do zamieszkania.
Hi-Techem nie nakarmisz ludzi - to też trzeba sprzedać. A problem polega na tym, że przenoszenie fabryk pozostawia dziury w budżetach konsumentów. nie ma pracy, nie ma kasy, robione tanio sprzety zostają na półkach. I nie mow mi, że tego nie widac - moi niemieccy znajomi już nie wymieniają fury co rok, dwa lata, telewizory tez stoją u nich stare. Zmieniono mentalność ludzi i to się odbije na wielu firmach za parę lat. A kolejni bezrobotyni, to kolejne spadki konsumpcji :-)
Zresztą patrz - 2 mln saksowiczów z ostatnich lat, czy to nie burzy twojego obrazu? A to dopiero początek.

Z dyskusją poczekajmy, bo to trzeba przeżyć, zeby uwierzyć.

NURS - 26 Wrzeœśnia 2008, 19:23

MOFFISS napisał/a
NURS napisał/a


U nas, w Polsce. :-) Nie u mnie. Ja jestem niezależny, samorządny. I też jestem Bogiem, zapraszam serdecznie wyznawców do zapełniania tacy. Ciastkami.


Ups, nie zauważyłem posta - znaczy zapraszasz do siebie na ciacho? Mam wziąć ze sobą szklanki i ogórki kiszone? :wink:


no wiesz, a flaszka?

A co by nie było off-topu. Chiny teraz ratują amerykańską gospodarkę :-)

Adanedhel - 26 Wrzeœśnia 2008, 19:27

Wszyscy ratują amerykańską, tak samo jak wszyscy ratowaliby chińską, indyjską czy europejską (rozumianą jako całość). Kryzys w jednej z tych gospodarek prawie na pewno pociągnąłby na dno wszystkie pozostałe.
mawete - 26 Wrzeœśnia 2008, 20:13

Adanedhel: nie "prawie na pewno", a na pewno - zdajesz sobie chyba sprawę ile kasy USA ma w obligacjach...
Adanedhel - 26 Wrzeœśnia 2008, 20:15

Powiedzmy, że zostawiłem jedną szansę na tysiąc, że tak by się nie stało. Może jestem optymistą.
mawete - 26 Wrzeœśnia 2008, 20:19

Adanedhel: jeśli nawet wpompują w system 700 miliardów dolarów i ograniczą zarobki szefów to i tak jest to krótkoterminowa zabawa - trzeba tutaj rozwiązań systemowych, na które nikt jak do tej pory nie ma pomysłu.
MOFFISS - 26 Wrzeœśnia 2008, 20:49

Jest, stworzenie Federalnego Banku Ubezpieczeń Wzajemnych i Reasekuracji. Coś podobnego chciano zrobić w Polsce z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group