To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Liga niezwykłych dżentelmenów [komiks] - "Kajko i Kokosz" po śląsku - rozczarowanie?

Ywaldeiro - 28 Października 2005, 16:52
Temat postu: "Kajko i Kokosz" po śląsku - rozczarowanie
A miało być tak pięknie...

Gwarowe wydania "Kajka i Kokosza" (po kaszubsku, góralsku i śląsku) wzorowane na francuskich "Astreriksach", które ukazują się w rozmaitych tamtejszych dialektach, zdawały się być pomysłem znakomitym!
Niestety...
Moim (mniej lub bardziej skromnym) zdaniem zawiodło tłumaczenie.

Andrzej Roczniok (działacz Ruchu Autonomii Śląska) nie podołał zadaniu.
Jego językowa wersja przygód christowskich bohaterów, jest niezwykle trudna w odbiorze, pełna śląskich archaizmów, słów dawno zapomnianych, już dziś praktycznie nieużywanych.

Sporo tutaj także "łonaczenia" (żartobliwego słowa oznaczającego w śląskim praktycznie... wszystko. Łonaczyć, złonaczyć, przyłonaczyć pojawia w tekście non stop - jakby tłumaczowi zabrakło pomysłów na użycie innego określenia).

Nie jest niestety Roczniok śląskim Tischnerem.
Księdzu Józefowi Tischnerowi udało się w sposób atrakcyjny (stosunkowo delikatna, lekka stylizacja na gwarę podhalańską) napisać znakomitą "Historię filozofii po góralsku", która stała się wielokrotnie wznawianym bestsellerem na polskim (regionalnym?) rynku wydawniczym.
Roczniok naszpikował swoje tłumaczenie taką ilością archaizmów, że "szkoda godać", a od zaglądania do zamieszczonego z tyłu komiksu słowniczka oczy bolą - a przecież ja znam gwarę! Posługuję się nią codziennie.

Moja znajoma, która gwary nie zna, odłożyła ten komiks po 3 stronach heroicznych prób czytania go.
Ja przebrnąłem przez cały, ale nie ukrywam, że jest to mała męczarnia.
Nie wiem, co chciał udowodnić Rocznik.
Może to, że każde polskie lub polsko brzmiące słowo można zastąpić jakimś wyciągniętym z lamusa śląskim odpowiednikiem, którego używano kiedyś-tam-kiedyś.

Momentami to ekstremalnie hermetyczne tłumaczenie staje się kompletnie nieczytelne.
Szkoda, że translatorskiej pracy nie podjął się Marek Szołtysek (autor kontrowersyjnej, acz strawnej i czytelnej "Bibli Ślonzoka").
Zapewne wtedy "Szkoła furganio" byłaby dobrze sprzedającym się produktem, a tak?
Może i się sprzeda (życzę tego i Egmontowi i Roczniokowi), ale to niestety raczej komiksowe kuriozum, które bardzie mniej zniechęciło niż uszczęśliwiło.

Szkoda...
Bo czekałem na ten komiks już od dobrych kilku miesięcy...

Pieróna!

Pako - 28 Października 2005, 21:38

Komiks po śląśku? Nie.. gwarą się posługuję na codzień, ale tylkow mowie. W piśmie jest dla mnie nieczytelna, nie potrafię jej zrozumieć. Archaizmy gwarowe to już w ogóle tragedia, jak mi ktoś z czymś takim wyjedzie, to już nie wiem, o co chodzi :)
A łonaczyć to takie uniwersalen słowo - w 'czystym' polskim odpowiednikiem wydaje sie być... no... ten tego.. nie wem. Nie ma odpowiednika. Coś jak ten teges -c czyli coś, co można wpakować wszędzie. Tyle że ten teges jest rzeczownikiem, a łonaczyć czasownikiem :)

Ywaldeiro - 29 Października 2005, 09:06

No jest to problem...

Teksty pisane literacką polszczyzną, a urozmaicane czasami słowami gwarowymi czymś rażą, są tworem sztucznym. Natomiast dosłowny zapis tego jak się "godo" jest znowu niezwykle trudny w odbiorze i bardzo często praktycznie nie da się tego czytać.

Fajnie, że są ludzie, którzy podejmują się prób pisania po śląsku, po góralsku itd. Ale czy komuś uda się stworzyć idealny zapis (językoznawcy używają chyba pojęcia "kodyfikacja gwary")???

Obawiam się, że będzie to trudne zadanie...
Ale będę im kibicować!

Pako - 29 Października 2005, 11:43

Oh.. ja też uważam, ze to dobrze, że można poczytać czasem coś "pogodanego". Ale jak pisze się w gwarze, to brzmi to sztucznie, mimo, że mówiąc sztuczności tej brak.
Czy uda się kiedyś zapisać to tak, żeby czytało się przyjemnie? Może. Blisko był Brunon Strzałka, który spisał "Godki i Bojki Śląskie", pochodził z mojej wioski to wiem ;) Pisał po "ślonsku", czytało się też całkiem przyjemnie. Może komuś więc się w końcu uda?

Margot - 4 Listopada 2005, 22:47

Nie podoba mi się gwara ślunska, wcale. Nijak nie mogę jej strawić w brzmieniu, jeszcze mniej w zapisie, nawet fonetycznym. Pewnie dlatego, że ja z tych zaciągających jestem kresowo i rani mi uszy "niskie", twarde brzmienie.
A "Kajko i Kokosz" po gwarowemu? Kuriozum. Nic bym nie zrozumiała... I pewnie po pierwszej stronie rzeczony komiks wyrzuciłabym do najbliższego kosza.

bor - 6 Listopada 2005, 15:57
Temat postu: Re: "Kajko i Kokosz" po śląsku - rozczarow
Ywaldeiro napisał/a
Andrzej Roczniok (działacz Ruchu Autonomii Śląska) nie podołał zadaniu.
Jego językowa wersja przygód christowskich bohaterów, jest niezwykle trudna w odbiorze, pełna śląskich archaizmów, słów dawno zapomnianych, już dziś praktycznie nieużywanych.

Sporo tutaj także łonaczenia (żartobliwego słowa oznaczającego w śląskim praktycznie... wszystko. Łonaczyć, złonaczyć, przyłonaczyć pojawia w tekście non stop - jakby tłumaczowi zabrakło pomysłów na użycie innego określenia).

Nie jest niestety Roczniok śląskim Tischnerem.
Księdzu Józefowi Tischnerowi udało się w sposób atrakcyjny (stosunkowo delikatna, lekka stylizacja na gwarę podhalańską) napisać znakomitą Historię filozofii po góralsku, która stała się wielokrotnie wznawianym bestsellerem na polskim (regionalnym?) rynku wydawniczym.
Roczniok naszpikował swoje tłumaczenie taką ilością archaizmów, że szkoda godać, a od zaglądania do zamieszczonego z tyłu komiksu słowniczka oczy bolą - a przecież ja znam gwarę! Posługuję się nią codziennie.

Moja znajoma, która gwary nie zna, odłożyła ten komiks po 3 stronach heroicznych prób czytania go.
Ja przebrnąłem przez cały, ale nie ukrywam, że jest to mała męczarnia.
Nie wiem, co chciał udowodnić Rocznik.
Może to, że każde polskie lub polsko brzmiące słowo można zastąpić jakimś wyciągniętym z lamusa śląskim odpowiednikiem, którego używano kiedyś-tam-kiedyś.

Momentami to ekstremalnie hermetyczne tłumaczenie staje się kompletnie nieczytelne.
Szkoda, że translatorskiej pracy nie podjął się Marek Szołtysek (autor kontrowersyjnej, acz strawnej i czytelnej Bibli Ślonzoka).
Zapewne wtedy Szkoła furganio byłaby dobrze sprzedającym się produktem, a tak?
Może i się sprzeda (życzę tego i Egmontowi i Roczniokowi), ale to niestety raczej komiksowe kuriozum, które bardzie mniej zniechęciło niż uszczęśliwiło.


wiesz.. bo sa dwie rzone grupy.. jedna .. jak wymieniony juz tutaj Pan Szołtysek, probuja przyblizyc innym slaska mowe, podac w sposob, ktory moze byc przystepny dla kazdego, pokazac urode, wszystkie najlepsze strony.. troche tez nauczyc (chociaz sam twierdzi najczesciej ze nie ;) ) i to czyta sie z przyjemnoscia.. ale juz ta druga grupa.. jesli trzeba bedzie szukala slaskich odpowiednikow slow nawet w dawno juz zapomnianych kronikach.. zeby tylko pokazac jak bardzo sie rozni od jezyka polskiego.. ze pod zadnym wzgledem nie moze byc mowy ze to jest to samo.. chca sie jak najbardziej odgrodzic sie.. a najlepiej jeszcze jak nikt nie bedzie tego rozumial... to jest takie pisanie dla nikogo.. nie wiadomo czy sam autor czytajac to rozumie co stworzyl; calkiem inna sprawa, ze slaska gwara nie ma ujednoliconej pisowni; dajmy na to, ze kazdy tutaj, ktory jest ze Śląska albo zna ta gware dostalby do napisania dwa zdania i na pewno kazdy napisalby je inaczej ... i szkoda, ze coraz wiecej jest miejsc gdzie jesli sie do nich 'godo' patrza z politowaniem... ale dzieki Bogu sa jeszcze takie miejsca jak moja Ruda Śl.. czy np Rybnik, Świetochlowice albo Zabrze, gdzie raczej wiekszosc nie wstydzi sie tego :D

Margot - 7 Listopada 2005, 07:04
Temat postu: Re: "Kajko i Kokosz" po śląsku - rozczarow
bor napisał/a
calkiem inna sprawa, ze slaska gwara nie ma ujednoliconej pisowni; dajmy na to, ze kazdy tutaj, ktory jest ze Śląska albo zna ta gware dostalby do napisania dwa zdania i na pewno kazdy napisalby je inaczej ... i szkoda, ze coraz wiecej jest miejsc gdzie jesli sie do nich 'godo' patrza z politowaniem... ale dzieki Bogu sa jeszcze takie miejsca jak moja Ruda Śl.. czy np Rybnik, Świetochlowice albo Zabrze, gdzie raczej wiekszosc nie wstydzi sie tego :D

Jest, rzecz jasna, zapis fonetyczny. Problem w tym, że prawdopodobnie (nie zajmowałam się gwarą ślunską zbyt uważnie, więc nie mam pewności) istnieją różnice w wymowie tych samych zwrotów i słów. Stąd rozbieżności w pisowni, wynikające z rozbieżności brzmieniowych.

Ywaldeiro - 7 Listopada 2005, 10:51

Gwara śląska jest jedna, ale składa się ona z różnych dialektów i stąd te różnice w pisaniu i wymawianiu poszczególnych słów. W każdym profesjonalnym słowniku gwary jedno słowo podane jest w kilku wariantach...
tobiasz - 17 Listopada 2005, 12:24

To ja proponuje wydać":kajko i kokosza" w wersji dla raczkujących niemowlaków i zdesperowanych gospodyń domowych.
Ten przekład :? to jedno wielkie nieporozumienie :wink:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group