Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
Kai - 5 Września 2011, 21:06
Lynx napisał/a | Jak Babcia robiła masło to ono było żółte. |
W kryzysie też robiliśmy masło. I też było żółte. No, jasnokremowe.
Może chodzi o masło klarowane? Czy ja wiem? <drapie się w głowę>
Obiecany przepis na gulasz segedyński:
Składniki:
800g łopatki wieprzowej
3 cebule
4 ząbki czosnku
600g kapusty kiszonej
1 łyżka kminku
majeranek
tymianek
4 łyżki papryki słodkiej w proszku
sól
pieprz
liść laurowy
ziele angielskie
kawałeczek ostrej papryczki - jakieś 3-4 cm, dobrze posiekany
1/2 l czerwonego wytrawnego wina
kwaśna śmietana - opcjonalnie
natka pietruszki
czerwona papryka surowa
Mięso kroimy na nieduże kawałki, rozbijamy jak schabowe, mieszamy z posiekaną w kostkę cebulą i czosnkiem, odstawiamy na co najmniej godzinę do lodówki. Kapustę gotujemy z liściem laurowym, zielem angielskim i kminkiem (najlepiej mielony), prawie do miękkości. Odcedzamy, wyjmujemy przyprawy, kroimy drobniutko.
Mięso smażymy na rozgrzanym oleju, aż się lekko zrumieni, cebulka też. Dodajemy paprykę słodką i inne przyprawy, smażymy jeszcze przez chwilę. Zalewamy szklanką czerwonego wina, dobrze mieszamy, żeby się wymieszały przyprawy, podlewamy (ja to zrobiłam wywarem z kapusty, można bulionem) i niech się tak dusi przez jakieś 10 minut. Teraz dodajemy posiekaną kapustę, mieszamy, znów podlewamy winem i znów niech się dusi jakieś 20 minut. Po tych 20 minutach (cały czas pilnujemy żeby płyn nie wyparował) dodajemy pokrojoną w kostkę paprykę słodką i jeszcze dusimy jakieś 20- 25 min.
Podajemy albo na głębokich talerzach z kleksem śmietany i zieloną pietruszką, albo - tak jak ja - z makaronem.
Nie jest to dokładny przepis, ale wychodzi przepysznie. Wino daje niesamowity efekt.
Martva - 5 Września 2011, 21:11
Też o nim myślałam, w sensie że do przepisu by mi pasowało, ale ono jest wybitnie niebiałe
Ilt - 5 Września 2011, 21:13
Nie, ghee jest jasnokremowe lub żółte. Jak pisałem białe masło to chodziło mi o białe masło. Normalna kostka masła, tylko, że białego. Ciężko się je rozsmarowuje.
Martva - 5 Września 2011, 21:15
Kurczę, fascynująca sprawa w sumie to wydaje mi się że masło w osełkach jest jaśniejsze od kostkowego, ale pewnie bywają różne osełki i różne kostki
Kai - 5 Września 2011, 21:25
Ilt, a nie jest to jakiś kolejny masłopodobny wyrób? Fińskie masło było takie białe, jak pamiętam.
Martva, to kwestia smaku. Faktem jest, że ghee jest najzdrowsze do smażenia.
Ilt - 5 Września 2011, 21:33
Kai napisał/a | Ilt, a nie jest to jakiś kolejny masłopodobny wyrób? Fińskie masło było takie białe, jak pamiętam. |
Zdefiniuj masłopodobny. Ogólnie, to chyba nie (ale z drugiej strony to ja nie wiem jak się masło tworzy), robi się je w Azji od fiu-fiu, białe masło powstaje z malai, nieodtłuszczonego niehomogenizowanego mleka podgrzanego do 80C a potem ochłodzonego (oczywiście zdejmuje się żółtawą warstwę tłuszczu przed dalszą produkcją, na czymkolwiek ona polega).
Kai - 5 Września 2011, 21:39
Czyli nie ze śmietany (o ile dobrze rozumiem). Normalne masło robi się przez ubijanie śmietany aż do zbrylenia zawartych w niej tłuszczów. To co opisujesz, brzmi mi dziwnie, ale nie znam się na tym.
Zamieściłam przepis na gulasz segedyński. Od razu uprzedzam, to jest MOJA wersja. Jeśli ktoś chce mieć oryginalną, use the Google. To, co opisałam, daje pyszny, pikantny gulasz, mięciutki, z doskonale uduszoną papryką i już go nie ma
Ilt - 5 Września 2011, 21:46
Kai napisał/a | Czyli nie ze śmietany (o ile dobrze rozumiem). Normalne masło robi się przez ubijanie śmietany aż do zbrylenia zawartych w niej tłuszczów. To co opisujesz, brzmi mi dziwnie, ale nie znam się na tym. |
Nie upieram się, bo też się na tym nie znam, ale malai to chyba jakiś rodzaj śmietany.
Kai napisał/a | Zamieściłam przepis na gulasz segedyński. |
Dziękować. Opiszę jak smakował pojutrze.
Kai - 5 Września 2011, 21:50
Ilt napisał/a | Dziękować. Opiszę jak smakował pojutrze. |
Zacznij już dziś, dobrze rozciapciana kapusta to klucz do sukcesu I daj duuużo więcej papryki słodkiej (i trochę ostrej) jak dusza pragnie. Ja nigdy nie trzymam się wag i proporcji, co wychodzi chyba z korzyścią.
A teraz znalazłam ćwierć głowki kapusty, bo reszta poszła do bigosu pozostałego z kapusty z gulaszu segedyńskiego i wędlin z lodówki i zrobiłam ją delikatnie z masełkiem. BTW jabłko pokrojone na 0,3 mm i w paski jest lepsze niż starte na tarce
Lis Rudy - 5 Września 2011, 21:55
Ilt napisał/a | Nie, ghee jest jasnokremowe lub żółte. Jak pisałem białe masło to chodziło mi o białe masło. Normalna kostka masła, tylko, że białego. Ciężko się je rozsmarowuje. |
Wiesz co, wydaje mi się że daaaawno temu dostałem takie cudo w paczce ze Stanów. Ale na 100% nie jestem pewien. Być może był to jakiś cudowny hamerykański tłuszcz cukierniczy. Białe toto było jak tyłek eskimosa, smakowało wyjątkowo paskudnie, a smarowało się jak jakiś lubrykant
Ale na puszkopaczce było napisane że to tłuszcz spożywczy. Więc nie wiem co te durne amerykańce rozumieli przez ten zwrot ???
Wazelina do jedzenia ?
Smakowało jakoś wyjątkowo idiotycznie.
Agi - 5 Września 2011, 21:59
Lis Rudy napisał/a | Ale na puszkopaczce było napisane że to tłuszcz spożywczy. |
Może to ceres ?
Pamiętam z dzieciństwa, wyjątkowo paskudny był, reszta opisu też się zgadza.
Ilt - 5 Września 2011, 22:03
Lis Rudy napisał/a | Białe toto było jak tyłek eskimosa |
Zgadza się.
Lis Rudy napisał/a | a smarowało się jak jakiś lubrykant |
O, bliżej.
Lis Rudy napisał/a | smakowało wyjątkowo paskudnie |
Ooo... close, Colonel, but no cigar.
Obawiam się, że zjadłeś masło z orzechów shea. I sorry, ale nie mogę przestać się śmiać.
e: albo ceres, też pasuje.
Martva - 5 Września 2011, 22:06
Mógł też być rafinowany olej kokosowy I pewnie masa innych rzeczy.
Lynx - 5 Września 2011, 22:11
Ziemniaczki z kurkami.
Lis Rudy - 5 Września 2011, 22:20
próbowałem toto znaleźć jakoś w necie, zwłaszcza po obrazkach ale to musiało być jakieś wyjątkowe świństwo i pewnie jak to amierikance, zakazali już tego produkować bo za tłuste
Pewne jest jedno-zastosowanie tego czegoś mogło być i w elektrowniach wiatrowych do smarowania rotorów.
Martva - 6 Września 2011, 18:41
Dziś zaryzykuję sernik z Marsa, a właściwie z Marsów. Potrzebuję go na jutro, ale podobno najlepszy jest na drugi dzień, poza tym jeśli tfu tfu nie wyjdzie to będę miała szansę wymyślić coś innego
To właściwie test siły żelującej agaru, ale i tak nie wiem ile drania dodać i w ogóle
Agi - 6 Września 2011, 18:48
Polędwiczka wieprzowa podsmażona na maśle klarowanym, sos kurkowy z koperkiem, gotowane ziemniaki i kalafior. Objadłam się i teraz nie chce mi się iść na psacer.
Kai - 6 Września 2011, 20:20
Lis Rudy napisał/a | zastosowanie tego czegoś mogło być i w elektrowniach wiatrowych do smarowania rotorów |
To by wyjaśniało niektóre katastrofy...
Myślę intensywnie, że ten bigos, co wyszedł z resztek po gulaszu i gołąbkach, ma być na JUTRO a nie na dzisiaj.
Skrzydelka z sałatą i warzywami. I malutka zapiekanka - plasterek bagietki czosnkowej z chorizo.
Ilt - 6 Września 2011, 23:15
No dobra, to teraz coś łatwego. Przekąska. Pasuje do herbaty lub do książki (gdy czytacz jest w trybie wylegiwania się i by coś przekąsił). Sugeruję podawać z sosami - mi najbardziej pasuje z zielonym sosem chili.
Składniki:
50 gram mąki z ciecierzycy (czyli besan).
1,5 szklanki ugotowanego ryżu.
Po 1 łyżeczce drobno posiekanej: cebuli, papryczki chili, zielonej kolendry, imbiru.
1 łyżeczka chat masala, kurkumy.
Soli do smaku.
Olej do głębokiego smażenia.
Przyrządzenie:
Rozgrzać olej w karahi lub woku. Do miski wrzucić wszystkie niewykorzystane składniki, dolać dwie garści wody (dosłownie: kucharz, który pokazywał mi jak to zrobić, lał wodę z dzbanka na dłoń i tak odmierzał ilość), bardzo dobrze wymieszać. Wrzucać niewielkie kawałki/kąski/kulki (jak tam się ze sobą zlepią) do gorącego oleju i smażyć aż się zrobią się jasnobrązowe.
corpse bride - 7 Września 2011, 08:53
sernik z marsa robiłam kiedyś, jeszcze na dąbiu. ale chyba z żelatyną... był fajny, słodki.
Ilt - 7 Września 2011, 19:19
Kai napisał/a | gulasz segedyński: |
Zgodnie z radą, Kai, dorzuciłem masę papryki. Do tego zagryzałem świeżymi, chemicznymi kajzerkami. Dobre. Zjadłem więcej niż planowałem - aż do punktu, że jak teraz się wyleguję, to nie mogę sobie jak zazwyczaj położyć lapka na brzuchu...
Kai - 7 Września 2011, 20:03
Ilt, a wino? IMHO im więcej tym lepsze, garbniki dają świetny smak.
I nię pękaj, please
Agi - 7 Września 2011, 20:12
Podjadam maliny zerwane w ogródku.
Ilt - 7 Września 2011, 20:19
Kai napisał/a | Ilt, a wino? IMHO im więcej tym lepsze, garbniki dają świetny smak. |
Wina dałem 2/3 przepisanej ilości. Następnym razem jednak rzeczywiście dam go więcej.
Śpieszę jednak zapewnić, że butelka została opróżniona, więc jakby ktoś się martwił o biedaczkę, to nie musi.
Nie pęknę. Jakbym pękł to kto by takie dobrocie jadał?
Lis Rudy - 7 Września 2011, 20:53
Kai, Ilt, Z całego serca nienawidzę alkoholu w jedzeniu. Uważam że zabija cały smak przygotowanej potrawy. Jadłem bigos z winem, gulasz z piwem i stwierdzam że to absolutna porażka. Zdecydowanie bardziej smakuje mi jedzenie bezalkoholowe.
Spirytualia wolę spożywać oddzielnie.
nureczka - 7 Września 2011, 20:57
Lis Rudy, bracie!
Czasem dodaję piwo do naleśników, żeby były bardziej puchate. Ale zasadniczo gazowana mineralna daje ten sam efekt.
Lis Rudy - 7 Września 2011, 21:01
nureczka, siostro !
Podobno jeszcze lepszy efekt da dodanie takiej ekstra zmrożonej gazowanki, podczas smażenia gaz zaczyna szybko puchnąć i naleśnik jest jeszcze bardziej fluffy.
nureczka - 7 Września 2011, 21:10
Lis Rudy napisał/a | Podobno jeszcze lepszy efekt da dodanie takiej ekstra zmrożonej gazowanki, |
Nie wiedziałam, ale to ma sens. Wypróbuję.
Kai - 7 Września 2011, 21:15
Lisie Rudy, nie musisz tego lubić. Ale prawda jest taka - alkohol odparowuje, zostaje smak. Czasem nie da się tego zmienić, bo potrawa traci "ząb". Od tego są miliony przepisów, żeby każdy znalazł to, co mu pasuje
nureczka napisał/a | Czasem dodaję piwo do naleśników, żeby były bardziej puchate |
Zbrodnia, naleśniki mają być plaskate i cienkie. Puchatość nie ma nic do rzeczy, poza omletami
Lis Rudy - 7 Września 2011, 21:26
Kai, ależ oczywiście że masz racje ws alkoholou w jedzeniu. JA byłem ciekaw jak to wyjdzie i posmakuje, zrobiłem, stwierdziłem że już nigdy więcej i to wszystko. Przecież nie będę ani nikomu obrzydzał takiego jedzenia, ani mu z paszczy paluchem wydłubywał.
Fuj !
Kai napisał/a | Zbrodnia, naleśniki mają być plaskate i cienkie. |
W sumie to ja też takie lubię, zwłaszcza jak zrobi je moja matka, bo jak nadmieniałem babrać w mące się nienawidzę i nie czaję zasad jej używania.
Kai napisał/a | Puchatość nie ma nic do rzeczy, poza omletami |
O przepraszam Cię bardzo-są i tacy (jak zdaje się Nureczka) którzy lubią/wolą takie amerykańskie pankejki.
|
|
|