Ludzie z tamtej strony świata - Sebastian Uznański
Sebastian - 16 Października 2007, 21:22
Jako że wkrótce dłuższa rzecz swobodnie nawiązująca do świata "Żałując za jutro" dla przypomnienia wrzucam najnowszą recenzje powieści spreparowaną przezValkyrian
Tequilla - 23 Października 2007, 09:31
Że zapytam z ciekawości.. ile najnowsze opko w SF ma znaków? Mam coś długasnego i ciekawym, czy warto to NURSowi do oceny piodrzucać, czy na starcie z racji długości odpada...
Zerowiec - 24 Października 2007, 22:03
Właśnie czytam Księgę, która wyjada oczy. Rzeczywiście wyjada oczy. Panu Uznańskiemu stale tylko jedno i to samo w głowie: wykłady o soczystych *beep*, przysmaki ze spermy i elfich móżdżków, publiczna masturbacja. Nie prościej byłoby pisać obiema rękami (zamiast z jedną stale w spodniach)? O ile coś takiego zupełnie nie przeszkadza mi w małych (a nawet znacznych, jak u Lewandowskiego, Dębskiego, czy samego Uznańskiego w bardziej stonowanej postaci) dawkach stężenie pornokiczu w prozie Pana Uznańskiego przekracza wszelkie dopuszczalne granice. Gdyby Pan Uznański był moim kotem to bym go kazał wykastrować.
mawete - 24 Października 2007, 22:05
Na szczęście nie jest
corpse bride - 24 Października 2007, 22:56
o, w morde, ale opinia. będą się bić?
ja czytam i na razie mi wspomniane przez zerowca rzeczy nie przeszkadzają. może mnie też trzeba wykastrować. a może nie, nie czytam wszakże z rękami w spodniach.
so far.
Sebastian - 26 Października 2007, 11:43
Zerowiec zastanawiałem się dłużej nad odpowiedzią dla Ciebie, bo mówiąc szczerze miałem z nią pewien kłopot. Dotąd starałem się odpowiadać na każde skierowane do mnie posty, choćby dlatego, że tego wymaga grzeczność i poniekąd rola gospodarza tego wątku. Zresztą pamiętasz nasze rozmowy o "Matce gromów" którą bardzo chwaliłeś, pamiętasz też rozmowy o "Żałując za jutro", które ganiłeś. Tu jednak sytuacja ma się nieco inaczej.
Przyznam się ze wstydem, że mój pierwszy impuls nie należał do najszlachetniejszych. Chciałem ci odpowiedzieć, błyskotliwie, dowcipnie i bądźmy szczerzy, nieco wrednie. Ty zapewne również nie pozostałbyś w tyle z dowcipem i inwencją, wówczas ja... I tak to by się kręciło... Ale czy na pewno obaj chcemy, by tak wyglądało nasze forum literackie?
Niejednokrotnie zdarzyło mi się napisać coś gdy byłem zmęczony chory, lub chociaż po prostu napisałem nie to co miałem na myśli, wyszło coś innego. Pragnę wierzyć, że tak było w Twoim przypadku.
Zróbmy tak, jeżeli chcesz ze mną rozmawiać, a tak odebrałem Twoją obecność w moim wątku, daj mi szansę. Spróbuj sformułować jeszcze raz swoją wypowiedź o tekście, ze wszystkimi impresjami, jak najbardziej negatywnymi, gdyż masz do nich naturalne i niepodważalne prawo, ale w taki sposób, bym mógł się do nich odnieść.
Tequilla - 26 Października 2007, 11:56
eee... a co z tą ilością znaków? Ile Księga ich ma?
Sebastian - 26 Października 2007, 12:08
sporo powyżej 250 tys
Tequilla - 26 Października 2007, 12:51
Dzięki. Czyli z podsyłaniem opka na 150 tysia nie mam się co krępować
A przy okazji, skoro to dosc pokaźna pozycja, nie myslałeś, żeby zamiast na łamach gazety puścić to do jakiegoś wydawnictwa, jako powieść?
Sebastian - 26 Października 2007, 13:11
Rozważałem wszystkie opcje. Argumentów jest sporo, żeby się pojawić w piśmie, wymienie tylko kilka:
1 Bardzo dobra dotychczas współpraca z NURSEM,
2 częste rozmowy z Czytelnikami mojej prozy na forach, którzy w dużej mierze są Czytelnikami pism, czyli wydając u NURSA docieram z tekstem do właściwych ludzi, którzy mnie znają i mam nadzieje chociaż w części lubią.
3 pismo jest tanie, nie kupisz książki za mniej niż 10 zł, plus w zestawie dobre opowiadania i błyskotliwe felietony, a dla wielu ludzi istnieje coś takiego jak bariera finansowa. Rozumiem to doskonale, sam nie tak dawno w księgarni musiałem zaglądać kilka razy do portfela i liczyć, zanim podejmowałem decyzje o zakupie. Wiele osób pisało na forum, że kupią "Żałując Za Jutro"ale muszą jeszcze oszczędzić. Kupowali potem za miesiąc, dwa dzielili się radością z lektury ale czułem ze chcieli przeczytać wcześniej, tylko, kurde, no po prostu nie stać ich było na to.
4 i tutaj wymienię z pewnym zażenowaniem pewne autorskie "wyrachowanie", pismo Nursa czyta całkiem sporo ludzi, i publikując u niego mam szansę dotrzeć z moimi próbami literackimi do jak najszerszego kręgu Czytelników. Choć brzmi to jak kalkulacja androida, nie miejcie mi tego za złe.
corpse bride - 27 Października 2007, 03:57
Heh, w końcu mi się udało przeczytać szybko numer. Zwykle kiedy kończę wszyscy już przeczytali i wypowiedzieli się i nie mogę napisać niczego nowego, a tylko zgodzić się lub nie zgodzić z przedmówcami.
A więc --- księga dość mi się nawet podobała (zaczynając od ogółu), czytało się w miarę gładko, rzecz jest rozrywkowa i wciągająca. Jak pisałam, nigdy chyba tak szybko nie przeczytałam sf.
Teraz uwagi szczegółowe. Może wymienię najpierw, co mi się podobało:
- tytuł (zwłaszcza słowo ‘wyjada’)
- bezy – super cool; rozwaliła mnie ta idea (pozytywnie) – zabawne, świeże, fajny pomysł
- zagubieni czytacie (cała biblioteka w ogóle ma klimat)
- wtrącenie o jęczeniu (poczułam się jakbym oglądała ‘na dobre i na złe’ gdzie zapodają łatwą i przyjemną psychoedukację i edukację zdrowotną)
- włochate ściany
- opis stosunku z łóżkiem, a potem z dziewczyną – dobre opisy, gratuluję, bardzo realistyczne, zgrabne; wielu autorów ma problem z opisami scen łóżkowych i strasznie mnie to razi
- rozproszona refleksja o poznaniu
- i wiele innych fajnych rzeczy znalazł mój analityczny umysł w tej lekturze
Kilka luźnych uwag/refleksji:
- ktoś coś wspomniał o Harrym Potterze; też mi się skojarzyło z HP w pewnym momencie (kiedy bohater myślał o tym, że jego przyjaciele walczyli, a on nie), ale myślę, że Harry jest tak rozpoznawalny i zakorzeniony w świadomości wielu czytelników, że wszystko, co opowiada o szkole będzie się z nim kojarzyć
- duże wrażenie zrobiła na mnie scena z kastrującym awatarem, aż się wzdrygam, kiedy o niej myślę (brr...); to znaczy, dobra scena, ale ja nie lubię kastrujących oblubienic
- poznałam nowe słowo: SKOLOPENDRY
- podobała mi się senna rzeczywistość świata wewnątrz księgi, która wyjada; opisy tych miejsc skojarzyły mi się z obrazami Dalego albo grafikami Eschera.
Natomiast zakończenie trochę mnie rozczarowało. To chyba coś z formą, bo kiedy o tym myślę, treść mi odpowiada. Lubię happy endy. Ale tu to zakończenie pojawiło się tak jakoś nagle i znikąd (mój znajomy mawia ‘z d***’). No ale trudno.
I jeszcze odniosę się do tego, co stało się top tematem w dyskusjach o tym utworze, a mianowicie do erotyki. Widząc te dyskusje spodziewałam się nie wiadomo czego, a tu zaledwie parę wzmianek dotyczących seksu na początku i jeden opis stosunku pod koniec. Ludzie są jednak pruderyjni. Seks to część życia, dlaczego więc o nim nie pisać? W dodatku ważna część. Jak jedzenie. To też się często pomija w literaturze, nie wiedzieć czemu. Jak wspomniałam wyżej, drażnią mnie raczej nieporadne opisy scen erotycznych. Tu były one ładne, więc nie mogę im nic zarzucić. A taki np. dentovag – brawo dla wyobraźni autora (a raczej twórczej re-kreacji idei vagina denata ) – odebrałam to jako element humorystyczny niemal, podobnie jak trujące jagody czy elfie mózgi. Ehhh...
ps - proszę mi wybaczyć chaotyczność wypowiedzi, ale łóżko mnie już kusi i nęci...
Zerowiec - 27 Października 2007, 07:38
Cytat | Spróbuj sformułować jeszcze raz swoją wypowiedź o tekście, ze wszystkimi impresjami, jak najbardziej negatywnymi, gdyż masz do nich naturalne i niepodważalne prawo, ale w taki sposób, bym mógł się do nich odnieść. |
Za bardzo nie wiem jak. Pewnych rzeczy po prostu nie da się skrytykować w sposób nie budzący sprzeciwu osoby krytykowanej. Jak dla mnie kiczowatość powieści po prostu powala i nie znam sposobu na ujęcie tego w inny, bardziej delikatny sposób. Z taką czystą, praktycznie namacalną postacią kiczu jeszcze się dotąd nie spotkałem. Coś ty sobie myślał gdy to pisałeś? Sam potrafię pisać sto razy lepiej!
Gdyby chodziło o jakieś kompletne beztalencie w rodzaju _ czy _ bez rokowań na polepszenie, albo wymagającego psychiatrycznej pomocy oszołoma w rodzaju _ to bym się nie czepiał, ale jeżeli kolejny pisarz, który ma niezaprzeczalny talent z jakiegoś sobie tylko znanego powodu postanowił tworzyć chałturę, to jest to frustrujące.
Sebastian - 27 Października 2007, 12:23
Rozumiem, że głównie przeszkadzało Ci, Zerowiec, to sposób przedstawienia erotyki. Widzisz z pewnymi sprawami jest jak z przyprawami w potrawie, każdy potrzebuje innej ilości. Gdy dodaję moją ulubioną papryczkę chilli do mojego również ulubionego spagetti, są tacy, którzy krztuszą się i parskają i aż łzy napływają do oczu, a i tacy, którzy narzekają, że jeszcze nie doprawione. Z seksem jest jak ogniem, igrając z nim, również literacko, można się poparzyć, ale można też stworzyć, choćby w piecu metalurgów coś wartościowego. Stąd doceń, że ja przynajmniej próbuję, ryzykując potknięcia. Ja jednak spróbuje się obronić, że erotyka u mnie jakąś wartość nowego ma, że mój sposób przedstawienia jest choć odrobinę nacechowany oryginalnością, a postsurrealistyczny klimat w opisywaniu seksu prowadziłem konsekwentnie i współgrał z nastrojem powieści.
Natomiast oczywiście cieszy mnie, jak zresztą chyba wszystkich, że sam potrafisz pisać sto razy lepiej, bo znaczy to, że czekają nas interesujące teksty w przyszłości.
corpse bride, rzeczywiście analityczny umysł rozłożył powieść na czynniki pierwsze, posuwając się do tego stopnia, że jakimś cudem odtworzył nawet proces tworzenia dentovagu w zakręconym umyśle autora. Rzeczywiście pozwoliłem się zainspirować ową szlachetną ideą/mitem przy literackiej konstrukcji mego urządzenia.
Ciesze się, że podobała Ci się biblioteka. bardzo się starałem, żeby ją skonstruować przynajmniej poprawnie, bo co to za "Księga co wyjada oczy" bez biblioteki i Czytaczy.
Cytat | podobała mi się senna rzeczywistość świata wewnątrz księgi, która wyjada; opisy tych miejsc skojarzyły mi się z obrazami Dalego albo grafikami Eschera. |
zależało mi, żeby kolizyjne wszechświaty różniły sie klimatem, próbowałem to osiągnąć przy pomocy onirycznej plastycznej oprawy
Cytat | rozproszona refleksja o poznaniu |
zawsze staram się dodawać do mojej prozy szczyptę filozofii, to znów ryzykowny składnik, jedni mnie za to nienawidzą twierdząc, że nie pasuje do konwencji albo szkodzi w ogóle tekstowi będąc wybojem na gładkiej akcji, cieszę się, że odnalazłaś w tym wartość. A swoją drogą, gdy już zahaczyliśmy o epistemologię, przypomniał mi się mój profesor metodologii, który zawsze mówiąc "Od bytu do poznania" zawsze lekko się jąkał.
Jeżeli idzie o zakończenie, żeby nie spojlerować, wiele rzeczy można rozumieć symbolicznie i psychologicznie, wtedy może choć nie będzie super, to nie będzie też takie tragiczne
Właściwie to strasznie, przeokropnie się cieszę, że Ci się podobało
gorbash - 27 Października 2007, 13:54
corpse bride napisał/a | - bezy – super cool; rozwaliła mnie ta idea (pozytywnie) – zabawne, świeże, fajny pomysł | a mnie się bardzo bardzo skojarzyło z Diuną i destylozonami, czy jak to ustrojstwo się nazywało
Czy Autor skomentuje...?
Sebastian - 27 Października 2007, 15:14
a w mojej wersji tłumaczenia to by były flirtfraki, o to chodzi? W sumie masz racje, że podobny pomysł, chociaż gdy pisałem akurat o tym nie myślałem. myślę że u źródła Herberta i mojego pomysłu znajdował się trend ekologiczny, zwłaszcza recycling, wykorzystywanie po raz kolejny... W sumie motyw nieco zużyty w literaturze SF - w bazach kosmicznych oczyszczano powietrze i pompowano znowu, odzyskiwano wodę itd. Mam nadzieje jednak, że choć trochę w mojej wersji go odświeżyłem
Jak Ci się podoba tekścior?
gorbash - 27 Października 2007, 16:30
Przed przeczytaniem zapoznałem się (niestety...) z ostrą krytyką tekstu (tutaj, na forum) która w jakiś tam sposób wpłynęła na mój odbiór tekstu, w szczególności na części "niesforne", że tak to nazwę.
Musze przyznać że jestem znowu zaskoczony Twoją wyobraźnią i pomysłami - mnie chyba najbardziej podszedł wężostatek - bardzo fajny pomysł. Co do reszty - no cóż, musze przyznać, że w odróżnieniu od wielu pisarzy, którzy eksploatują utarte wzorce "fantastycznych" światów i sytuacji, wprowadzają jedynie niewielkie modyfikacje pozwalające spojrzeć na coś od innej strony, Ty rozwalasz i tworzysz na nowo kompletnie wszystko. I o tyle ile w "Żałując za jutro" niezbyt mi się podobał ogrom tych zmian który spadł na moją glowę - był to pewien przesyt, którego rezultatem była postawa "jaaaasne... ciekawe co teraz..." przed każda następną stroną po przekroczeniu pewnej masy krytycznej, to w opowiadaniu było tych dziwności jak dla mnie w sam raz.
Opowiadanie jest naprawdę dobre (mój osobisty tekst numeru). Byłoby bardzo dobre gdyby nie jakieś takie troche za szybkie zakończenie - mam nadzieje, że będzie kontynuacja
Co do zarzutów na temat golizn, wydzielin i ogólnie śliskich tematów, to być może było tego odrobine za dużo (szczególnie początek opowiadania), za gęsto, tak jakby właśnie ten temat był najważniejszy (nie wiem czy walenie gruchy jest pierwszą rzeczą jaka przychodzi do głowy adeptowi podczas noclegu w nowym miejscu, z nowymi ludźmi...). Ale tak jak napisałem na poczatku - byłem pod wpływem innych opini, także możliwe że tylko dlatego zwróciłem na to uwagę.
gorat - 27 Października 2007, 16:43
Sebastian napisał/a | flirtfraki | Biorę z miejsca!
Sebastian - 27 Października 2007, 17:09
gorbash napisał/a | Przed przeczytaniem zapoznałem się (niestety...) z ostrą krytyką tekstu (tutaj, na forum) która w jakiś tam sposób wpłynęła na mój odbiór tekstu, |
Na nacechowane emocjami opinie innych nie ma rady chyba że doradzałbym wszystkim najpierw czytanie tekstu potem forumpostów bo i na spoilery się natrafia które psują przyjemność...
Dziękuje za docenienie wężostatku, kto wie kto wie, może za pareset lat będziemy takim latać... Dzięki Ci, że widzisz mnie za pisarza innowacyjnego, wierz mi, choć jest to moim celem, jest to również niezwykle trudne, bo przecież podobno wszystko już zostało kiedyś napisane i gdy biorę do ręki klasyków sf to padam na kolana przed geniuszami i widzę swoją mierność. Ale przynajmniej walczę staram się by włożyć w teksty subiektywny sposób odczuwania świata, nie kopiować nie przepisywać, a przynajmniej możliwie najmniej, lub gdy się nie uniknie to chociaż z postmodernistycznym przymrużeniem oka.
Cytat | I o tyle ile w Żałując za jutro niezbyt mi się podobał ogrom tych zmian który spadł na moją glowę - był to pewien przesyt, którego rezultatem była postawa jaaaasne... ciekawe co teraz... przed każda następną stroną po przekroczeniu pewnej masy krytycznej, to w opowiadaniu było tych dziwności jak dla mnie w sam raz. |
A właśnie powieść "Księga która wyjada oczy" jest związana ze światem "Żałując za jutro" uważny czytelnik zobaczy wiele powiązań i aluzji ukrytych między wierszami. Ciekawy byłem porównania tych dwóch rzeczy. Mówi się, że kolejna książka cyklu musi być obowiązkowo słabsza. Twoje słowa dają mi nadzieje, że decydując się na innego bohatera i inną historie przełamałem choć w części owe złowieszcze fatum. Czyli rozumiem, że kolejna część nie jest gorsza ale nawet, nawet... Zobaczymy co powiedzą inni ?
Cytat | Byłoby bardzo dobre gdyby nie jakieś takie troche za szybkie zakończenie - mam nadzieje, że będzie kontynuacja |
Pisarz jest tylko dodatkiem do klawiatury, wszystko zależy od bytów wyższych - Czytelnika i Nursa. Jeżeli Czytelnicy zadecydują a NURS zgodzi się publikować dalej historie ze świata "Żałując za jutro" to cóż ja mogę?
gorbash jeżeli idzie o śliskie tematy. pisząc tę powieść pragnąłem oderwać się od obyczajowości naszych czasów i stworzyć inną obyczajowość niekoniecznie związaną z naszymi normami kulturowymi. Skoro inni pisarze SF mogą pisać o świecie przetworzonym przez nowe technologie to czemu mi nie wolno by było pisać o świecie przetworzonym przez nową obyczajowość? Pod innymi słońcami może być inne dobro i zło...
gorbash - 27 Października 2007, 17:16
Sebastian napisał/a | gorbash jeżeli idzie o śliskie tematy. pisząc tę powieść pragnąłem oderwać się od obyczajowości naszych czasów i stworzyć inną obyczajowość niekoniecznie związaną z naszymi normami kulturowymi. Skoro inni pisarze SF mogą pisać o świecie przetworzonym przez nowe technologie to czemu mi nie wolno by było pisać o świecie przetworzonym przez nową obyczajowość? Pod innymi słońcami może być inne dobro i zło... |
Amen
JohnDoe - 28 Października 2007, 16:28
Skoro już pojawił się temat inspiracji autora, to ja też zapytam - czy może autor jest fanem komiksów o Thorgalu, zwłaszcza tych w których występuje Strażniczka Kluczy?
Sebastian - 28 Października 2007, 17:08
Zdecydowanie tak
Wychowałem się na tej serii i długi czas Thorgall był dla mnie definicją jak powinien wyglądać komiks, "nie kupuje" obecnej czasem awangardy komiksowej, gdzie kreska nie tworzy realistycznie nakreślonych postaci i świata
Cytat | I trochę za dużo porno jak na moje pruderyjne gusta. Bywało lepiej, panie Sebastianie... |
W innym wątku pisałeś że bywało lepiej. Które moje utwory uznał byś teraz za szczególnie dla Ciebie warte uwagi?
corpse bride
Cytat | I jeszcze odniosę się do tego, co stało się top tematem w dyskusjach o tym utworze, a mianowicie do erotyki. Widząc te dyskusje spodziewałam się nie wiadomo czego, a tu zaledwie parę wzmianek dotyczących seksu na początku i jeden opis stosunku pod koniec. Ludzie są jednak pruderyjni. Seks to część życia, dlaczego więc o nim nie pisać? W dodatku ważna część. Jak jedzenie |
I odnosząc się do twego stwierdzenia o pruderii i wcześniejszej uwagi na ten temat
corpse bride, pytanie do wszystkich. Czy w odbiorze "Księgi, która wyjada oczy" kluczową kwestią jest pruderyjność - lub nie, Odbiorcy
JohnDoe - 28 Października 2007, 18:07
No tak, pierwsza scena po otwarciu księgi od razu przypomniała mi to miejsce, gdzie przebywała Strażniczka
Co do innych opowiadań, to dla mnie najfajniejsze było chyba "Pani igieł". Nawet poprowadziłem kiedyś sesję RPG opartą o to opowiadanie. Tam też była erotyka, z tego co pamiętam, ale nie to głównie zapamiętałem z opowiadania, tylko ciekawy świat, pomysł i świetnych naukowców, naprawdę mnie rozbawili
Jeśli chodzi o dawkę erotyki w Twoich utworach, to wydaje mi się że jesteś najbardziej "soczyście" piszącym z publikujących w SFFH i stąd skrajne zdania. Mi osobiście to przeszkadza, nie lubię spraw seksu mieć w literaturze podanych na tacy, wolę podejście w którym zostają one częściowo w sferze domysłów. W ten sposób opowiadanie nie musi wcale tracić na erotyczności, a przynajmniej nie ryzykuje się wdepnięcia w strefę kiczu i pornografii. Zapewne jest to kwestia pruderii, ale też pewnego wyczucia smaku. Taki AS na przykład też miewał mokre sceny w swoich książkach, ale jakoś tam mnie to nie raziło... Nie wiem, może kwestia to proporcji, a może dosłowności, nie znam się.
Rozumiem że chciałeś przedstawić odmienną moralność, ale niestety odbiorcy mają moralność i poczucie estetyki tutejsze, więc mogą ich bezy ze spermy zniesmaczać. Mniej pruderyjni docenią może innowacyjność pomysłu, tak jak poprzedniczka w tym wątku.
Reasumując uważam, że rzeczywiście pruderia jest kluczową sprawą w odbiorze tego utworu, ale nie jedyną. Nie spodobało mi się niestety też zakończenie, gdyby nie ono przymknąłbym może oko na mokre sceny. Poza tym mam wrażenie że w tym opowiadaniu opis seksu był co prawda wyrazisty, ale opis uczucia jak dla mnie naiwny i właściwie nie załapałem skąd ono się między nimi wzięło. Świat o tak swobodnych normach etycznych w obszarze seksu... Hmm, jakby to powiedzieć... Nie wygląda mi na prawdopodobne miejsce do wystąpienia tak potężnych uczuć pod wpływem stosunku... Jakoś mi się to wydało niezbyt przekonywające.
Sebastian - 28 Października 2007, 18:43
JohnDoe napisał/a |
Co do innych opowiadań, to dla mnie najfajniejsze było chyba Pani igieł. Nawet poprowadziłem kiedyś sesję RPG opartą o to opowiadanie.
|
Kurcze zaciekawiłeś mnie. "opartą" czy zanurzoną w tym świecie? Jak się udała?
Jeżeli idzie o ostre sceny, pierwsze spotkanie bohatera z PANIĄ IGIEŁ też jednych mogło razić (zresztą niektórych raziło o ile pamiętam) a drugich rozbawić. Stawiam min. na surrealizm i absurdalność przedstawiania erotyki, grząski to grunt, ale poniekąd intrygujący,może nie eksplorowany a przez to nieodkryty.
Cytat | uważam, że rzeczywiście pruderia jest kluczową sprawą w odbiorze tego utworu, ale nie jedyną. |
Cieszy mnie to zdanie,źle się czuje czytając posty, gdy Czytelnik po pokazaniu literackiego cycka "ślepnie" na fabułe i nic go już nie interesuje. Z zakończeniem masz trochę racji, może wypadało bardziej zakręcić. cóż ponoć nie zawiodłem w konstrukcji świata i bohaterów, w jednej kwestii może dałem ciała...? Ale... Żeby choć trochę unieść tarcze przed ciosem -> Co do zakończenia zdecydowałem się na pewną otwartość by dać sobie szanse powrotu do świata i bohaterów, takie cdn w nawiasie.
Dziękuje Ci za ważny głos ( a także elegancko uargumentowany) w dyskusji o pruderyjności i opinie o "Księdze". BTW jak Twoim zdaniem wypada KSIĘGA w konfrontacji z Żałując za jutro"?
corpse bride - 28 Października 2007, 23:34
ja bym pewnie nawet nie zauważyła tej 'mokrej' części, bo jak wspomiałam jest dobrze napisana, a dopóki jest dobrze napisana to mi nie przeszkadza, nawet gdyby bez niej utwór mógłby sie obyć. tylko zanim dostałam numer w łapki zaczęła się zadyma i po niej trudno było nie zauważyć... i to wyglądało właśnie jakby ludzie ślepli na fabułę, jak to określiłeś.
więc to chyba jest kwestia obyczajowości. co mnie z resztą strasznie dziwi. ludzie się zachowują jakby seksu nie uprawiali czy coś. to obrazów rubensa też nie lubią, bo za dużo golizny? przecież każdy jest goły jak się rozbierze.
ps - mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, jestem dziś wyjatkowo wyluzowana i w dodatku po 2 piwach (co mnie oczywiście nie usprawiedliwia )
gorbash - 29 Października 2007, 08:22
Nauczkę mam gwarantowaną nie czytam więcej żadnych opinii przed przeczytaniem tekstu
Chal-Chenet - 29 Października 2007, 09:23
"Księgę..." niedawno skończyłem. a obecnie czytam "Żałując...". nie wiem czy kolejność dobra, bo jakieś tam nawiązania w opku są. mam nadzieję, że nie przeszkodzi mi to w dalszym czytanu powieści.
ale do rzeczy. od czasu gdy pierwszy raz przeczytałem w SF tekst Sebastiana (i do tej pory tylko tu miałem z nim styczność, jako, że ze względów finansowych nie kupuję innych magazynów) to czekam na kolejne opka. dla jasności, nie jest to żadne "włazidupstwo", tylko moja opinia. po prostu podobają mi się pomysły, które przedstawia. tak jak na początku działalności SF czekałem z niecierpliwością na teksty Ziemiańskiego, tak teraz jest z Uznańskim.
Co do "Księgi..." miałem ogromne oczekiwania. Już na wstępie powiem, że nieco się rozczarowałem. ale tylko nieco. Co do tempa akcji nie mam właściwie zastrzeżeń. jeśli jest to mikropowieść, to w sumie wiadomo, że nie może bć zbędnych przestojów. i nie było. Plusem na pewno są bohaterowie. od początku polubiłem Kandamona, Narsei a także augurów, w tym tych bardziej ambitnych (chodzi mi o tego na Y, EDIT:a raczej na E, nie mam przy sobie tekstu, a niestety nie mam zbyt dobrej pamięci do imion ). czuć, że nie są papierowi.
co do scen erotycznych, na które niektórzy na forum bardzo narzekali, to owszem, są może dosadne, ale zasadniczo nie przeszkadza to w lekturze całości, rzekłbym nawet, że dodają niekiedy kolorytu i pikanterii. i są dobrze napisane.
podobają mi się niektóre pomysły, nie mające wpływu na akcję, takie smaczki, np. bezy, wykład w sprawie jęczenia (tutaj szczerze się uśmiechnąłem podczas czytania) czy opis biblioteki i postać Szalonego Czytacza.
dobre były sceny rozgrywające się w szkole. w ogóle podoba mi się schemat, gdy ktoś trafia w nowe miejsce, zwłaszcza do szkoły i powoli je poznaje. a zwłaszcza, gdy w tym miejscu są ciekawe rzeczy i tajemnice do odkrycia. więc ta część na plus.
nie podobało mi się z kolei zakończenie. jak na mój akurat gust jest za szczęśliwe. może nie jest to znaczący mins przy nawale plusów, ale jednak zakończenie bardzo rzutuje na obraz całości. dlatego ten tekst nie należy do moich ulubionych wytworów Sebastiana, ale i tak jest dobry.
i na pewno jest tekstem numeru.
Witchma - 29 Października 2007, 10:51
a ja powstrzymałam się z czytaniem opinii przed przeczytaniem tekstu i cieszy mnie to niezmiernie
zaczynając od rzeczy, które mi przeszkadzały, to rzeczywiście skojarzenia z HP są nieuniknione - nie tylko szkoła magii, ale i chłopiec, który przeżył z założenia śmiertelny atak... no i nawet tych złych uczniów było trzech (czemu nie pięciu? )... jeszcze trochę można by wymieniać, ale po co
wykład o jęczeniu też już skądś znałam - Monty Python się kłania
biblioteka i zagubieni czytelnicy - Pratchett?
no i fatalne zakończenie, zupełnie niepasujące do tego, co było wcześniej... już lepiej, żeby ją zostawił, a ona popełniła samobójstwo z rozpaczy, albo zabiła go za karę strasznie to zakończenie zmasakrowało klimat
to tyle, jeżeli chodzi o minusy, które nie przesłaniają nam wcale plusów:
- część do przeczytania księgi naprawdę dobra, świat interesujący (do tego stopnia, że zakupiłam "Żałując za jutro" )
- sceny erotyczne zdecydowanie na plus, bo zazwyczaj w utworach polskich autorów w ogóle ich nie ma (wszyscy bohaterowie rozmnażają się przez pączkowanie?), a jeśli już są, to najczęściej wulgarne albo śmieszne... a te w "Księdze..." były na całkiem przyzwoitym poziomie i nie wiem, czemu się inni czepiają (nienawykli może, bo literatura skąpi w tym zakresie)
- ciekawi bohaterowie, szczególnie Alagander i Echizzel mnie zaintrygowali i chętnie dowiedziałabym się o nich czegoś więcej
- do pewnego momentu naprawdę fajny klimat
- naprawdę dobrze się czyta, co jest ważne, bo jest kilku takich pisarzy (nie będę wymieniać nazwisk), którzy mają niesamowite pomysły, ale trzeba wielkiego samozaparcia, żeby przebrnąć przez ich dziwaczną stylistykę
-----------
generalnie wymienione minusy nie przeszkadzają mi nadto, gdyż jak ktoś słusznie zauważył "wszystko już było", a im więcej czytamy, tym bardziej wszystko wydaje się nam wtórne (czasem zupełnie niesłusznie)
już sam fakt, że tekst zmusił mnie do napisania mojego najdłuższego postu na tym forum o czymś świadczy spieszę zagłosować...
Ps. mam nadzieję, że "Żałując za jutro" mnie nie zawiedzie
corpse bride - 29 Października 2007, 11:53
ja mam taką refleksję co do zakończenia. bo widzę, że pare osób na nie narzeka. wydaje mi się, że problem nie tkwi w tym, że jest 'zbyt szczęśliwe', to jest akurat w porządku. wiadomo, że niedomknięta figura pozostawia w duszy niepokój i dłużej się myśli o takim zakończeniu, ale miło jest czasem przeczytać coś, co się dobrze kończy. chyba już to pisałam, ale wydaje mi się, że to jest kwestia formy bardziej niż treści. zakończenie następuje zbyt nagle i jest mało powiązane z treścią. może mam takie wrażenie, bo atek miłosny pojawił się dopiero pod koniec i jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić do miłości jako jednej z wartości między którymi wybiera bohater?
Witchma napisał/a | już lepiej, żeby ją zostawił, a ona popełniła samobójstwo z rozpaczy, albo zabiła go za karę |
taaa, nie ma to jak wszystkich pozabijać na koniec...
Witchma - 29 Października 2007, 11:58
corpse bride napisał/a | wydaje mi się, że problem nie tkwi w tym, że jest 'zbyt szczęśliwe' |
to chyba nawet nie o to chodzi... przeczytaj je jeszcze raz i zwróć uwagę na to, jak pompatyczny i beznadziejnie nierealny jest ten dialog... no chyba,że tamci go jednak zabili i mu się przyśniło, to ok
Cytat | taaa, nie ma to jak wszystkich pozabijać na koniec... |
Szekspir na tym źle nie wyszedł
Kruk Siwy - 29 Października 2007, 12:01
Ale parę jego kawałków to istna mordownia a nawer kresownia.
Jakiś słynny aktor powiedział na propozycję zagrania w Andronikusie: W tej rzeźni? Nigdy!
|
|
|