Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
Kai - 25 Sierpnia 2011, 19:52
Lis Rudy, całkowicie sprawdzony przepis. Pół a pół dobrze ugniecione po przeciśnięciu przez praskę ziemniaki, oraz mąka. No i jajko.
Godzilla, nieprawda, muszą być bardzo wystudzone, czyli najlepiej skołczałe z poprzedniego dnia.
Muszą być bardzo wodniste ziemniaki, żeby się kopytka nie udały. Po ugotowaniu odcedzam i wrzucam na patelnię z przysmażoną na oliwie cebulką. Potem co zjedzą, to zjedzą, resztę wrzucam do woreczków i do zamrażarki. Nigdy nie musiałam moczyć rąk, a kopytka kroję łopatką na silikonowej macie.
Jeśli chodzi o naleśniki, bardzo ważne jest, żeby ciasto odpoczęło. Martva napisał/a | Naleśniki zawsze robię testując, ze świadomością że pierwszy będzie nieudany |
A nie musi tak być, ciasto powinno odpocząć pół godziny i każdy naleśnik będzie udany Aaa, no i do ciasta koniecznie parę łyżek oleju.
Drugi błąd to za dużo tłuszczu. Wystarczy pociągnąć pędzelkiem co drugi naleśnik.
No i ważna jest dobra mąka. Chętnie używam Lubelli do pierogów i do ciast drożdżowych (tak się nazywają!), oraz poznańskiej i świętokrzyskiej.
PS zbełtałam miękkie masło z czosnkiem i posiekaną pietruszką, obciapałam filety z pstrąga i teraz się pieką. Mam nadzieję, że będą tak pyszne jak pachną...
Godzilla - 25 Sierpnia 2011, 20:13
Mój tata smażył naleśniki na patelni posmarowanej kawałkiem słoniny. Nie lał żadnego tłuszczu, tylko słoninką na widelcu smarował powierzchnię i to wystarczało.
Kai - 25 Sierpnia 2011, 20:14
Godzilla, bo właśnie tłuszczu powinno być śladowo.
Ale ja obecnej słoninie nie ufam. Bo może faktycznie ze słonia?
Dzizas, ale pyszne te pstrągi.
Godzilla - 25 Sierpnia 2011, 20:23
U mnie dostać dobry boczek na skwarki to ciężka sprawa. Ileś razy dostałam już taki, który śmierdział nie wiem czym. Chyba jakąś obleśną karmą dla zwierząt. Dodać tego do zupy - tragedia. Słoniny dawno nie kupowałam, więc nie wiem.
Kai - 25 Sierpnia 2011, 20:31
Oliwa z oliwek rozprowadzana pędzelkiem daje radę.
Warszawa U mnie boczek jest boczek, jak smażę, to sąsiedzi się zlatują obślinieni.
Lis Rudy - 25 Sierpnia 2011, 20:52
Godzilla napisał/a | Mój tata smażył naleśniki na patelni posmarowanej kawałkiem słoniny |
bardzo dobry patent, moja matka też tak robi i działa tylko patelnia musi być bardzo gorąca
Kai napisał/a | Dzizas, ale pyszne te pstrągi |
nie jedz sama, zaproś kogoś
Godzilla napisał/a | U mnie dostać dobry boczek na skwarki to ciężka sprawa |
ja też z wawy ale jak chcę dobry boczek to bez problemu kupię. Gdzie ty mieszkasz Zielona Białołęka
Kai napisał/a | Oliwa z oliwek rozprowadzana pędzelkiem daje radę |
a wystarczy zmoczyć w owej oliwie papierowy ręcznik-przecierasz patelnię i już. Potem wywalasz ręcznik i zero mycia.
Oftopowo:
Słuchajcie, jakiś czas temu zanabyłem grubą i ciężką patelnię pokrytą powłoką ceramiczną. I wiecie co ? Rewelacja
Jest przy niej tylko jeden kłopot-do przewracanie tego co smażycie trzeba użyć delikatnej łopatki. Najlepsze będą takie silikonowe które nie porysują tej ceramiki. Awaryjnie drewniane. Poza tym, żadnych wad.
Godzilla - 25 Sierpnia 2011, 20:57
Tarchomin. Może kwestia producenta, a ja miałam pecha. A do naleśników mam aluminiową bez teflonu. Może kiedyś zdobędę coś bardziej wymyślnego.
Lis Rudy - 25 Sierpnia 2011, 21:06
Godzilla, ale ta patelnie z ceramiką to nic wymyślnego-ja swoją kupiłem w Oszą i kosztowała całe 70 zeta za patelnię o średnicy 28 cm ale bez przykrywki. Importerem jest bodaj firma GARPOL.
Agi - 25 Sierpnia 2011, 21:09
W czasie psaceru znalazłam kanię wielkości patelni. Usmażyłam na masełku i pożarłam. Mniam.
A naleśniki smażę na kropli oleju słonecznikowego, bo nie daje dodatkowego zapachu.
Ostatnio kupiłam patelnię specjalnie do naleśników z drewnianym wałeczkiem do rozprowadzania ciasta. Piękne naleśniki na niej wychodzą.
Martva - 26 Sierpnia 2011, 11:40
Jadłam wczoraj fajne naleśniki. Ze szpinakiem, posypane serem i jeszcze zapieczone w piekarniku. Nie mogę powiedzieć że jestem straszną fanką szpinaku, ale były mmmmm.
Bo ja jestem leniwym człowiekiem, lubię naleśniki, ale rzadko mi się chce smażyć. A jak mi się zachce smażyć, to nie ma szans żeby mi się chciało zapiekać. A takie są dobre...
Lis Rudy - 26 Sierpnia 2011, 15:16
Martva, fajna sałatka (?) na ciepło:
garść, dwie, trzy młodych i małych liści szpinaku
ząbek czosnku
oliwa
sól
pieprz
patelnia
wlać trochę oliwy na patelnię, wrzucić na zimną oliwę cienkie plastry czosnku i podsmazyć na złocisto żeby oddały smak oliwie. Czosnek wyjąć.
Na rozgrzana oliwę wpakować 3 razy więcej szpinaku (bo mocno opadnie) niż zamierza się zjeść, posolić, popieprzyć so smaku i podrzucając go na patelni wymieszać.
Zdjąć z patelni zaraz po tym jak tylko szpinak "siądzie". Broń Boże nie podsmażyć do konsystencji papki dla niemowląt ani szpinaku mrożonego.
Pyszna sprawa.
Koniec przepisu.
Ozzborn - 26 Sierpnia 2011, 15:24
E to ja jadłem lepszy szpinak - niestety nie dla Martvych. Mianowicie świeże liście szpinaku okraszamy omastą z bardzo drobno pokrojonego boczku usmażonego na oliwie z czosnkiem. Całość posypujemy parmezanem. Niebo w gębie i genialna przystawka na grilla.
Lis Rudy - 26 Sierpnia 2011, 15:29
Ozzy, można też siwżutkie drobne listki polać np sosem vinegret lub lekkim sosem musztardowym. Też pyszne a poza tym szpinak nabiera charakteru. Zwłaszcza po sosie musztardowym.
merula - 26 Sierpnia 2011, 20:28
też jadłam fajne naleśniki ze szpinakiem
i super bułeczki czosnkowe
Godzilla - 26 Sierpnia 2011, 21:27
A ja upiekłam kolejne bułeczki, tym razem utaplane w ziołach prowansalskich i czosnku. Gdyby nie zmęczenie po dzisiejszej wycieczce, zrobiłabym jeszcze nieutaplane, bo dzieciarnia mówi, że zioła są błe. Mi zresztą bardziej odpowiada czarnuszka.
Kai - 26 Sierpnia 2011, 22:17
Lis Rudy napisał/a | a wystarczy zmoczyć w owej oliwie papierowy ręcznik-przecierasz patelnię i już. Potem wywalasz ręcznik i zero mycia. |
Ajtam, ajtam a potem co warstwa to ręcznik. Ja mam dyżurny pędzel do oliwy i drugi do oleju, a trzeci do maziania takich cudactw jak wczorajsze masło + czosnek + posiekana pietruszka na pstrągi.
Właśnie sie dowiedziałam, że skoro idę na imprezę na 2 dni, to moja rodzinka z głodu padnie. Nevermind mielone, lazanię, paszteciki, parówki w cieście, pierogi (dwa rodzaje, ruskie i z kapustą i grzybami) w zamrażarce. Umrą z głodu! Pasztecik - ciasto francuskie gotowe + farsz mięsny + żółty ser i barszczyk mam nadzieję zaspokoją niepokoje.
corpse bride - 27 Sierpnia 2011, 01:09
kilka tych zasad żywienia znam. ta o 5 składnikach jest sensowna, ale to dotyczy chyba kupowanych produktów, niż potraw. np. w jogurcie powinien być tylko jogurt albo jogurt, owoc i cukier, a nie dodatkowo skrobia, żelatyna i 3 inne składniki - to o to chodzi. najgorszy jest ten punkt z prababcią. myślę, że moja wiejska część przodków nie zjadłaby większości rzeczy, które jem, chociaż są zdrowe i pyszne. przykłady? krewetki i inne owoce morza, sery pleśniowe, a nawet jogurt (moja babcia go nie je, bo to ani kwaśne mleko ani śmietana).
smażenie naleśników na patelni przejechanej słoninką zobaczyłam po raz pierwszy u mojej cioci i zawyłam z obrzydzenia. ale naleśniki były pyszne i ładnie usmażone, potem spróbowałam w domu i to faktycznie świetny patent.
dziś jest tak gorąco, że można zdechnąć. w pracy nawet nie miałam ochoty na zupę dyniową z wczoraj (pyszna, przepis wkrótce na blogu), zamroziłam na gorsze czasy. a teraz upiekłam cisto dyniowe (pumpkin pie) i szarlotkę. to na jutro.
Fidel-F2 - 27 Sierpnia 2011, 01:14
corpse bride napisał/a | smażenie naleśników na patelni przejechanej słoninką zobaczyłam po raz pierwszy u mojej cioci i zawyłam z obrzydzenia. | przecież olej to zastępnik
Ziuta - 27 Sierpnia 2011, 01:25
Mama wyjechała na wieś, czyli przez półtorej tygodnia byłem, że się tak wyrażę, kulinarną głową rodziny. Zabrałem się za gotowanie.
I kicha.
Pominę fakt, że mama zostawiła zapas zupy i kotletów dla batalionu wojska. Moja rodzina to żywieniowy koszmar. Co babcia jada, nie udało mi się stwierdzić. Jestem z tego powodu zły, bo paręnaście lat temu babcie wpychała we mnie żarcie, a kiedy mogę się wreszcie zemścić, mogę co najwyżej ugotować łyżkę ziemniaków. Tata najchętniej żywiłby się gulaszem angielskim z puszki/suchą kiełbasą oraz octowymi sałatkami z piwnicy. Do wyboru: octowe ogórki, octowa ciachana papryka z cebulą, octowe połówki papryki. Natomiast siostra usłyszała tydzień temu, że jadłem u znajomych pycha pikantne żarcie, warknęła na mnie, że robiłbym tylko ostre świństwa (nieprawda!) zamiast normalnych rzeczy, czyli: frytek, kotletów, jajecznicy.
Ja to chromolę.
Fidel-F2 - 27 Sierpnia 2011, 07:55
Ziuta, to może naucz się gotować
Ilt - 27 Sierpnia 2011, 08:39
@Ziuta
Powiedz im, że jak będą grzecznie wcinać cokolwiek im zrobisz, to w nagrodę dostaną schab po żydowsku, rarytas godny cesarzy.
A tu przepis:
corpse bride - 27 Sierpnia 2011, 11:14
ziuta, znam ten ból! babcia z dziadkiem podejrzliwie patrzą na wszystko, co gotuję i smakował im chyba tylko mój bulion. o tym pisałam wcześniej, że masa ludzi jest zamknięta na wszystko, czego nie gotowała im mama.
nie rozumiem z tym schabem.
Fidel-F2 - 27 Sierpnia 2011, 13:59
i to jednostka urojona (liczby zespolone)
ilcattivo13 - 27 Sierpnia 2011, 15:39
od cioci dostaliśmy ładnych parę kilo jabłek. Totalne zielepy - tak kwaśne, że na sam ich widok żołądek wyłazi mi na wierzch i zasłania sobą moje kaprawe oczęta... Ale za to jak smakowały w plackach z jabłkami Trzy patelnie (kalibru 32cm) placków wchłonąłem w kilka minut A wieczorem będzie powtórka I jutro na śniadanie jeszcze raz
corpse bride - 28 Sierpnia 2011, 00:05
ty nie byłaś na jakiejś diecie?
ja z podobnych jabłek (z własnego sadu!) zrobiłam szarlotkę. dziwne, bo jest słodka i kwaśna zarazem.
fidel, dzięki
ilcattivo13 - 28 Sierpnia 2011, 00:12
Poniżej setki "zeszłam" i na razie wystarczy
przynajmniej dopóki się jabłka nie skończą.
Co mi przypomniało, że miałem jechać na wioskę po maliny, bo ponoć obrodziły... Jak mi się będzie chciało zbierać, to może nawet i jakiś galonik (abo i dwa) postawię... Do przepędu, ofkors. Gdyż nie ma lepszego bimberku od maliniaka!
corpse bride - 28 Sierpnia 2011, 11:17
to brzmi apetycznie...
Fidel-F2 - 28 Sierpnia 2011, 13:33
Ugotowałem sobie żurek. Boczusie, kiełbaski, czosnek, grzybki, przyprawy, zioła. Nawet dodałem małą papryczkę chili bo zamyśliłem sobie na ostro. Potem jajeczko, ziemniaczki, pełne szykany (oprócz tej nieortodoksyjnej papryczki). Siadam do talerza, iem, łyzka druga, no pyszne, ale przy trzeciej coś mi przestało grać, jem dalej ale czuje coraz większy niepokój. Coś jest nie tak, łykam kolejne łyżki i coraz mocniej zastanawiam się o co chodzi. Po zjedzeniu mniej więcej dwóch trzecich, Eureka! Zapomniałem, cholera, dolać kwasu.
Agi - 28 Sierpnia 2011, 21:25
Spacer zaowocował grzybobraniem i omletem z kurkami. Pycha.
Lis Rudy - 28 Sierpnia 2011, 21:27
Agi, witaj w klubie. M?ieliśmy dziś z żoną to samo. Kurki+siniaki+podgrzybki.
Jutro guasz z kurkami. Reszta na zupkę kurkową. A siniaki do octu.
|
|
|