To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.

merula - 23 Sierpnia 2011, 18:06

znalazłam gdzieś i chyba nieźle pasuje tutaj. kilka "myśli przewodnich" dotyczących racjonalnego odżywiania się.


- Nie jedz niczego, czego twoja prababcia nie uznałaby za jadalne.

- Unikaj produktów spożywczych zawierających składniki, których nikt normalny nie trzymałby w spiżarni.

- Unikaj produktów zawierających więcej niż pięć składników.

- Unikaj żywności zawierającej składniki, których nie potrafi wymówić przeciętny trzecioklasista.

- Unikaj produktów ze słówkiem „light” albo przymiotnikami „dietetyczny” lub „niskotłuszczowy” w nazwie.

- Unikaj produktów żywnościowych, które są reklamowane w telewizji.

- Jedz tylko to, co prędzej czy później zgnije.

- Jedz te produkty, których składniki potrafisz sobie wyobrazić w stanie surowym lub rosnące w naturze.

- Kiedy się tylko da, unikaj supermarketów.

- Jedz tylko to, co przygotowali ludzie.

- Jeśli coś kojarzy ci się z halą górską - jedz to; jeśli z halą fabryczną - to nie jedz.

- Coś, co podano przez okno samochodu, nie jest jedzeniem.

- Coś, co nazywa się identycznie w każdym języku (np. Big Mac, Cheetos czy Pringels), nie jest jedzeniem.

ilcattivo13 - 23 Sierpnia 2011, 18:13

ile z tych reguł złamaliście na Jaćkonie? ;P:
fealoce - 23 Sierpnia 2011, 18:36

Oj tam, oj tam ;P:
Lowenna - 23 Sierpnia 2011, 19:11

Wspomniany wcześniej lahmacun :P Uwielbiam jeść. Jednak dzisiejszy obiad mnie pokonał. Pyyyycha ale duża porcja z podwójnym mięchem to jednak trochę za dużo jak na wredną wiedźmę :roll:
Kai - 23 Sierpnia 2011, 19:18

No to po kawałku :)
- Nie jedz niczego, czego twoja prababcia nie uznałaby za jadalne.
Zależy od prababci, chyba nie wszyscy muszą omijać schabowe i boczek?

- Unikaj produktów spożywczych zawierających składniki, których nikt normalny nie trzymałby w spiżarni.
Nigdy nie trzymałam w spiżarni semoliny, bo trudno ją dostać. Mam przestać jeść makarony?

- Unikaj produktów zawierających więcej niż pięć składników.
Moje ratatoulle ma na pewno więcej.

- Unikaj żywności zawierającej składniki, których nie potrafi wymówić przeciętny trzecioklasista.
Zapominasz o dysleksji...

- Unikaj produktów ze słówkiem „light” albo przymiotnikami „dietetyczny” lub „niskotłuszczowy” w nazwie.
A tu się zgadzam.

- Unikaj produktów żywnościowych, które są reklamowane w telewizji.
W telewizji nie są reklamowane produkty żywnościowe, tylko suplementy diety. I tak, dotyczy to również wędlin. Widział kto kiedy reklamę parówek z szynki?

- Jedz tylko to, co prędzej czy później zgnije.
Moja babcia? :D

- Jedz te produkty, których składniki potrafisz sobie wyobrazić w stanie surowym lub rosnące w naturze.
Ale wiesz, widok świnki, cielaka jednak trochę mnie zbija z tropu.

- Kiedy się tylko da, unikaj supermarketów.
Całkiem ZA!!!!

- Jedz tylko to, co przygotowali ludzie.
O nie! Znam zbyt wielu kiepskich kucharzy.

- Jeśli coś kojarzy ci się z halą górską - jedz to; jeśli z halą fabryczną - to nie jedz.
Nawet owcza kupa? Ejże! A transformatorów nie jadam.

- Coś, co podano przez okno samochodu, nie jest jedzeniem.
No, chyba, że jest to wykwintna kanapka z łososiem :D

- Coś, co nazywa się identycznie w każdym języku (np. Big Mac, Cheetos czy Pringels), nie jest jedzeniem.
I znów ZGODA :)

Ilt - 23 Sierpnia 2011, 19:49

- Nie jedz niczego, czego twoja prababcia nie uznałaby za jadalne.
Musiałbym jeść tylko koszernie. :)

- Unikaj produktów spożywczych zawierających składniki, których nikt normalny nie trzymałby w spiżarni.
Nie znam ludzi normalnych, więc nie potrafię odnieść się do problemu.

- Unikaj produktów zawierających więcej niż pięć składników.
Kai, tu raczej nie chodzi o potrawy a produkty takie jak mieszanki ziołowe, sosy, soki, etc.

- Unikaj żywności zawierającej składniki, których nie potrafi wymówić przeciętny trzecioklasista.
Oberammergaueralpenkräuterdelikatessenfrühstückskäse - żegnaj, przepyszny ziołowy serku, zdrowy, naturalny delikatesie. ;P:

- Unikaj produktów ze słówkiem „light” albo przymiotnikami „dietetyczny” lub „niskotłuszczowy” w nazwie.
Właściwie to nie wiem, bo nigdy nie stosowałem takich produktów. e: Choć wróć - płytki paździerzowe (Wasa i inne trociny) się pod to łapią? /e

- Unikaj produktów żywnościowych, które są reklamowane w telewizji.
W tym: telewizji lokalnej? Żegnaj pieczywo, mięso. Pa-pa owoce. Auf Wiedersehen warzywa.

- Jedz tylko to, co prędzej czy później zgnije.
Nie zwykłem jadać aluminiowych talerzy, ale dzięki za cynk. :)

- Jedz te produkty, których składniki potrafisz sobie wyobrazić w stanie surowym lub rosnące w naturze.
e: Potrafię wyobrazić sobie drzewa owocujące E-coś, więc... :P /e

- Kiedy się tylko da, unikaj supermarketów.
Tu się nie zgodzę - od pewnego czasu taki na przykład Intermarche ma własną wędzarnie, z której produkty biją często o klasę lub dwie te z osiedlowych mięsnych.

- Jedz tylko to, co przygotowali ludzie.
Żegnaj mleko (automatyczne dojarki). Żegnajcie zioła. Żegnajcie sosy, soki, keczupy, masła... ba! Żegnajcie kurze jajka. :P

- Jeśli coś kojarzy ci się z halą górską - jedz to; jeśli z halą fabryczną - to nie jedz.
Fuj! Górali nie jadam.

- Coś, co podano przez okno samochodu, nie jest jedzeniem.
"Kochanie, zapomniałeś drugiego śniadania do pracy!" ;P:

- Coś, co nazywa się identycznie w każdym języku (np. Big Mac, Cheetos czy Pringels), nie jest jedzeniem.
Crêpe Suzette? :P

Kai - 23 Sierpnia 2011, 20:01

Ilt napisał/a
Intermarche ma własną wędzarnie, z której produkty biją często o klasę lub dwie te z osiedlowych mięsnych.

Mój FRAC ma mięso z własnego rozbioru i produkty z własnej wędzarni. Zdecydowanie lepsze. Pomijam świeżutkie ryby co środę.
Ilt napisał/a
Crêpe Suzette?

Bloody Mary? :D A może jeszcze Boeuf Strogonov, Pommes de terre Duchesse i tak dalej.... No i oczywiście Soupe Julienne.

Ilt - 23 Sierpnia 2011, 20:15

Kai napisał/a
FRAC

Nie lubię tego sklepu. Kojarzy mi się z organizacją, która powiedziała mi nie, twierdząc, że nie mam doświadczenia. Pfff... mieli rację ale i tak ich nie lubię. ;P
Nie twierdzę, że nie mają dobrych produktów - po prostu nie lubię nazwy.

Kai napisał/a
Bloody Mary? A może jeszcze Boeuf Strogonov, Pommes de terre Duchesse i tak dalej.... No i oczywiście Soupe Julienne.

I zrobiłem się głodny. :)

Kai - 23 Sierpnia 2011, 20:28

Ilt napisał/a
Musiałbym jeść tylko koszernie. :)

No właśnie ja też, a co to za życie bez szyneczki własnołapnie uwędzonej i ugotowanej :D

Ilt napisał/a
Nie lubię tego sklepu.

Pogorszył się ostatnio. Ale ma parę fajnych rzeczy, choćby właśnie świeże rybki.

Ilt napisał/a
I zrobiłem się głodny. :)

Mam makaron w sosie bolońskim, kalafiora z bułeczką i kanapki z polędwicą z łososia. Wybieraj :)

Ilt - 23 Sierpnia 2011, 20:38

Kai, jesteś kusicielką. To oficjalne. Staram się nie jeść wieczorami, ale tak dobrze kusisz...
Kalafior to jest to. I lunch na jutro został wybrany.

Martva - 24 Sierpnia 2011, 15:46

Kupiłam sobie kawałek dyni, bo do mnie mówił na Kleparzu. I nie wiem co z nim teraz zrobić, znaczy czy przerobić go na curry, ewentualnie diablo ostrą kremową zupę (korzenną, więc na jedno wychodzi czy curry czy zupa) czy pokombinować i dla odmiany wymyślić coś innego.
dalambert - 24 Sierpnia 2011, 15:51

Dziś rizotto z kurkami - wiwat grzybki :D
Lis Rudy - 24 Sierpnia 2011, 15:52

Martva, zamarynuj ją w takiej słodo-kwaśnej zalewie. Na zimę jak znalazł. Ja uwielbiam.
Moja zupka kurkowa polecieła do Wisły. Się jej sfermentowało mimo stania w lodówce.

merula - 24 Sierpnia 2011, 15:56

oby tylko mój paprykarz nie poszedł jej śladem.
Martva - 24 Sierpnia 2011, 16:00

Lis Rudy, to jak będę miała większy kawałek, na zimę będę robić na pewno śliwki w winie i occie, dyni jeszcze nie próbowałam, ale myślę że lubię. A teraz mam taką ćwiartkę i nie wiem co z niej bedzie.
Lis Rudy - 24 Sierpnia 2011, 16:15

Martva, posól, popieprz, polej oliwą i do pieca na jakąś godzinkę. Można jeszcze skropić octem balsamicznym bo sama dynia taka mało wyrazista jest.
Martva - 24 Sierpnia 2011, 16:17

Lis Rudy, większość pieczonych warzyw jest fantastyczna, ale w obecnych warunkach pogodowych wyeliminowałabym kuchnię z użytku na kilka godzin ;) Nie wiem jak będzie z czosnkowymi bułeczkami, już się martvię.

Może jakieś placuszki na ostro, tak sobie myślę.

Lis Rudy - 24 Sierpnia 2011, 16:23

Martva, wiem !!!

Chlebek/bułeczki dyniowe !!!
W Warszawie sapie i duduni. Okresowo pada. Coś jakby burza.

Godzilla - 24 Sierpnia 2011, 16:26

Martva, to u was jeszcze upał? Tu grzmi i leje już od godziny. Ja tam mogę i piec i gotować.
Martva - 24 Sierpnia 2011, 16:43

Upał, burza będzie na pewno, ale wieczorem.

Bułeczki dyniowe? ale jak?

Kai - 24 Sierpnia 2011, 19:00

Dajcie kawałek tej burzy, co? U mnie piekarnik. Rozważam zrobienie ciasta drożdżowego i wystawienie na balkon do wyrośnięcia :twisted: A na razie czekam na dostawę świeżych rybek. Glum glum!
Lis Rudy - 24 Sierpnia 2011, 19:04

Martva, przepis:

Składniki ciasta:

1 i 1/2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka puree z dyni
1 paczka suchych drożdży
1/2 szklanki mleka
3 łyżki masła
3/4 łyżeczki soli
1 łyżka cukru
1 duże żółtko
1 płaska łyżeczka cynamonu
1 płaska łyżeczka przyprawy do piernika
1/2 łyżeczki imbiru
1/3 łyżeczki zmielonych goździków

Dynię obieramy, kroimy na kawałki i dusimy w garnku z odrobiną wody. Gdy zmięknie miksujemy. Drugą metodą na uzyskanie puree z dyni, preferowaną przeze mnie, jest upieczenie jej. Dyni nie obieramy, tylko kroimy na spore kawałki razem ze skórką i pieczemy stawiając na blasze skórką do dołu w 180 stopniach, do momentu, aż miąższ będzie miękki (sprawdzamy to widelcem). Następnie zdejmujemy miąższ łyżką i o ile to jeszcze potrzebne (zależy od gatunku dyni) miksujemy go na gładko. Druga metoda oszczędza nam więc cały wysiłek związany z usuwaniem twardej skórki nożem.

Mieszamy mąkę z wszystkimi suchymi przyprawami i drożdżami. Podgrzewamy mleko. W osobnym garnku rozpuszczamy masło. Do mąki i przypraw dodajemy ciepłe mleko, jajko i dynię, zagniatamy ciasto. Pod koniec zagniatania wlewamy rozpuszczony, lekko ciepły tłuszcz i jeszcze raz porządnie, na gładko zagniatamy. Ciasto powinno z łatwością odchodzić od ręki. Czasami trzeba dać nieco więcej lub mniej mleka, to zależy od typu mąki. Mąki pełnoziarniste "piją" dużo więcej płynów.
Ciasto odstawiamy pod przykryciem do wyrośnięcia, powinno podwoić swoją objętość, a następnie dzielimy na równe części. Każdą z części formujemy w dosyć długi wałeczek, który zawiązujemy w supełek, którego jeden koniec podwijamy pod spód, a drugi zakładamy na wierzch powstałej w ten sposób bułeczki.
Odkładamy do wyrośnięcia na jakieś 20-30 minut, następnie smarujemy białkiem, posypujemy pestkami dyni i pieczemy w temperaturze 200°C przez około 15 minut.
Pyszne zarówno na ciepło jak i na zimno. Najlepsze przekrojone i posmarowane dobrym masłem.

O taki przepis znalazłem.

Kai, u nas po burzy. Wraźnie się ochłodziło. A jak fajnie bulgotalo i dudniło i błyskało :!:

Kai - 24 Sierpnia 2011, 19:09

Lisie Rudy, zbieracie śmietankę, u nas ani chmurki.
Martva - 24 Sierpnia 2011, 19:14

Lisie Rudy, dzięki za przepis, sezon dyniowy potrwa jeszcze na tyle długo że zdążę przetestować :) Myślę że będą mieć genialny kolor :D
Lis Rudy - 24 Sierpnia 2011, 19:41

Martva, do usług.
Dla mnie rzecz nie do wykonania, bo posiada mąkę z której trzeba umiesić :wink: ciasto. Nienawidzę rzeczy z mąki. Ten przepis z równym powodzeniem mógłby zawierać "łzę z oka Archanioła Gabriela", też bym nie zrobił. Nienawidzę mąki i robienia z niej czegokolwiek :evil:

Kai - 24 Sierpnia 2011, 19:47

A u mnie mąka ostatnio schodzi tonami. Naleśniki, kopytka, pierogi, gofry... Jakie to szczęście, że ja tego nie jem. Nie zmieściłabym się w drzwi.
Martva - 24 Sierpnia 2011, 20:10

Lis Rudy napisał/a
Nienawidzę mąki i robienia z niej czegokolwiek :evil:


Ale co Ci nie pasuje, smak czy konsystencja? Jedzenie czy dotykanie? Mam kolegę który uwielbia placki ziemniaczane ale nie jest w stanie wytrzymać w jednym pomieszczeniu z tymi plackami jak się smażą, bo zielenieje ;)

Lis Rudy - 24 Sierpnia 2011, 21:17

Martva, nie mam kompletnie wyczucia tematu, jak piszę że umiesić do nieklejenia się do rąk, to co to znaczy ???
Kiedyś z ojcem robiliśmy ciasto na kopytaka i kierując się tą "złotą zasadą" nieklejenia sie ciasta do rąk, zużyliśmy 6kg mąki ziemniaczanej a to cholerne ciasto jak się lepiło wcześniej tak lepiło się dalej. :evil:
Jakiś czas temu robiłem naleśniki-ciasto miało być jak śmietana sałatkowa, lejące się i takie dość luźne. Jak zacząłem walczyć, to zrobiło mi się ciasta ze 2 litry, naleśniki smażyć się nie chciały, wyszły grube jak papa dachowa i twarde.
Efekt-w koszu wylądowało to co jakimś cudem wyszło, bo zjeść to mógłby tylko zdesperowany miesięczną głodówką troll wegetarianin.
Dlatego nienawidzę mąki jako żródła/podstawy produkcji jedzenia. Wolę kupić kilka naleśników, pierogów czy innych racuchów niż umierdolić się bez sensu, uwalić mąką całą kuchnię i na dodatek zrobić coś co może służyć jako wyrafinowana broń bioologiczna.
The end

Martva - 24 Sierpnia 2011, 21:45

A, czyli jeść jadasz, tylko robić nie lubisz :)

Do zagniatania ciasta bułkowego mam zamiar zatrudnić maszynę. Naleśniki zawsze robię testując, ze świadomością że pierwszy będzie nieudany. Placuszki jakos wychodzą, ciasto na pierogi zawsze robiła siostra, a potem jak znalazłam przepis na maślankowe, to druga siostra ;)

Za to cokolwiek zrobię, wygląda paskudnie. Zjeść się da, a nawet jest dobre, ale jesli ktoś lubi 'jeść oczami' to moimi potrawami powinien się raczyć w półmroku i najlepiej patrząc w inną stronę. Ciasta jeszcze ujdą, bo są tylko krzywe i popękane, ale inne rzeczy wyglądają jakby je już ktoś kiedyś jadł ;P:

Godzilla - 24 Sierpnia 2011, 22:34

Lis Rudy, na kopytka biorę ziemniaki i przeciskam przez praskę, do tego jajko i tyle mąki, żeby się zagniotło. Lepić do rąk się będzie, nie ma zmiłuj. Jest jedna zasada - ziemniaki muszą być wystudzone, inaczej robi się lepki glut. Jak robię wałki z tego ciasta i kroję na kopytka, podsypuję mąki na stolnicę, a ręce moczę co chwila w chłodnej wodzie. Trochę na to lepienie pomaga.

I jeszcze: do kopytek biorę normalną mąkę pszenną. To chyba kluski śląskie robi się tak, że miele się ziemniaki, uklepuje w misce, dzieli się na krzyż na 4, wyjmuje jedną ćwiartkę i w dziurę po niej sypie mąkę ziemniaczaną (wyjęta ćwiartka też idzie do ciasta, żeby nie było że się ją niegodziwie marnuje), do tego jajko i zagnieść. Lepi się takie nieduże kulki jak orzech włoski i w każdej robi dołek palcem. One takie trochę galaretowate wychodzą przez tę mączkę ziemniaczaną.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group