To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Robert M. Wegner

Ziuta - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:29

Żerań napisał/a
Gustaw, ciekawe co na to powiedzą amerykańscy fani Jakesa;-) można też nawiązać do klasyki polskiej literatury i ich tłumaczeń, połączyć to potem z nawiązaniami do amerykańskiej popkultury i voila. Wot, na przykład:

A mnie się robi żal Anglosasów. Pomyśleć, że zyje wśród nas kulturalnie wsobna rasa, która nigdy nie zachwyci się Borgesem, nie dowie się, jak dzień spędza Iwan Denisowicz; nigdy przenigdy nie pojmie, dlaczego Szwejk bez przerwy wygaduje bezsensowane anegdoty i czego, poza szarżowaniem na wiatraki, dokonał don Kichote.
Smutne to takie. :|

Anonymous - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:35

wiem, Ozzy. :mrgreen: Ale - już serio mówiąc - to gdybym zabierał się na poważnie do przekładów Wegnera na angielski, to inspiracji do tytułów szukałbym właśnie w balladach, bo jednak zwróć uwagę na to, że u Roberta wyraźną rolę odgrywa słuch literacki. Tytuły jego opowiadań są na tyle charakterystyczne i wpadające w ucho, że tłumacz nie ma wyjścia - może albo przełożyć je dosłownie - albo pobawić się i wysilić, i oddać melodię tekstu. Ja wolę się wysilać, jak widać.

Ziuta - Amerykanie dali światu *beep* literaturę, ale coś jest w tym, co mówisz. Na Polconie Jacek Dukaj opowiadał, jaki problem mieli z przekładem fragmentów Lodu na język angielski. Lód opiera się w dużej mierze na grze z językiem polskim i dobre angielskie tłumaczenie powinno tę grę oddawać. No, ale jak oddać po angielsku zruszczony język polski międzywojennej, który nadomiar złego jest alternatywną polszczyzną...Bo świat tkwi w korzeniami w XIX wiecznej kulturze? Co? Napisać "Lód" od nowa strumieniem świadomości a la proza Joyce'a?

NURS - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:47

Trzeba się czasem pogodzić z tym, że są rzeczy nieprzetłumaczalne. Lodu IMO nie da się przełożyć tak, żeby na tym nie stracił tego, co nas zachwyca. Klucz pewnie by się znalazł, może jak przy Mechanicznej, gdyby znaleźć odpowiednik naleciałości językowych z podobnej epoki, znanych anglosasom - ale czy to byłoby to? Przecież tutaj jest jeszcze miejsce akcji, nie tylko język którym jest ona opisywana.
Anonymous - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:49

Dokładnie, NURSIe. Na szczęście u Wegnera jest tylko i wyłącznie problem z odpowiednią melodią tytułów (;
Ziuta - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:51

Coś podobnego opowiadał Michael Kandel o dowcipach Lema – są wyjąkowo ciężko przekładalne.
Ale mnie chodzi o coś zupełnie innego niż. Język "Lodu" to jednak wygibasy i nie dziwię się, że trudno znaleźć analogiczne w języku angielskim. Anglosasi są strasznie wsobni na poziomie gołęj opowieści. Jest taki świetny angielski serial z 2006 roku, Life on Mars. Amerykanie półtora roku później zrobili własną wersję. Po jakie licho? Co różni Brytyjczyka od Amerykanina, żeby musieli mieć własne wersje tego samego serialu, z identycznymi bohaterami, uderzającym w te same tematy. Bo ja nie wierzę, że to był tylko skok na kase. To coś więcej – objaw choroby.

NURS - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:56

Ilu amerykanów posługuje się biegle cockneyem?
No i realia, za sadzawką nikogo nie interesuje życie w Lądynie :-)

Ziuta - 2 Wrzeœśnia 2009, 11:58

Cytat
Ilu amerykanów posługuje się biegle cockneyem?

A ile Ziut z Nowej Huty? ;P: Rozumiałem bez napisów.
Poza tym akcja dzieje się w Manchesterze i bohaterowie posługuję się pięknym dialektem North-Westu. :wink:

NURS - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:03

Ziuta napisał/a
Żerań napisał/a
Gustaw, ciekawe co na to powiedzą amerykańscy fani Jakesa;-) można też nawiązać do klasyki polskiej literatury i ich tłumaczeń, połączyć to potem z nawiązaniami do amerykańskiej popkultury i voila. Wot, na przykład:

A mnie się robi żal Anglosasów. Pomyśleć, że zyje wśród nas kulturalnie wsobna rasa, która nigdy nie zachwyci się Borgesem, nie dowie się, jak dzień spędza Iwan Denisowicz; nigdy przenigdy nie pojmie, dlaczego Szwejk bez przerwy wygaduje bezsensowane anegdoty i czego, poza szarżowaniem na wiatraki, dokonał don Kichote.
Smutne to takie. :|


Borges nieznany anglosasom:
http://www.amazon.com/exe...20Luis%20Borges

Sołżenicyn:
http://www.amazon.com/exe...%20Solzhenitsyn

Hasek:
http://www.amazon.com/s/r...hasek&x=17&y=15

Jak zechcą to się zachwycą (o ile mają dobre tłumaczenia :-)

NURS - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:04

Ziuta napisał/a
Cytat
Ilu amerykanów posługuje się biegle cockneyem?

A ile Ziut z Nowej Huty? ;P: Rozumiałem bez napisów.
Poza tym akcja dzieje się w Manchesterze i bohaterowie posługuję się pięknym dialektem North-Westu. :wink:


Jednajeden Ziuta na pewno. Ale my uczymy się bardziej angielskiego, niż amerykańskiego i uwoerz mi, dialkt z okolic Manchesteru jest dla teksańczyka tym, czym gwara śląska dla ciebie.

jewgienij - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:17

Ziuta, aleś wymyślił z tym Borgesem i Haskiem :shock: Czemu niby nie mogą się zachwycać? Patrzysz na nich przez pryzmat popkultury, a przecież prócz niej jest tam jeszcze kultura wysoka. I tam się czyta i Cervantesa i Dostojewskiego i Lema.
Faulkner czytał nawet Pana Wołodyjowskiego i cytował w noblowskim przemówieniu to "ku pokrzepieniu serc".

Wiadomo, że w wersji hollywoodzkiej Dostojewski nie przypomina Dostojewskiego, ale to jest umyślnie robione dla pacanów. Myślący czytelnicy nie mają problemów ze zrozumieniem innych literatur.

NURS - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:18

Sorki zapomniałem dodać do listy Cervantesa :-)
Ziuta - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:30

Ja wiem, że znają. Że mają tłumaczenia. Ale skoro mają, skoro znają, to dlaczego trzeba by – jak postuluje Żerań – przerabiać tytuły, by odwoływały się do amerykańskiej popkultury? Nie powiecie mi chyba, że Robert pisze hermetyczne teksty, ubabrane w polskości jak ślinieczek dwulatka kaszką.

Poza tym, nawet u nas są ludzie święcie wierzący, ze bajer z wózkiem zjeżdząjącym po schodach w trakcie strzelaniny wymyślił de Palma.

Jewgieniju: pamiętam o Faulknerze. On nawet kiedyś powiedział, że zaczął pisać pod wpływem Sienkiewcza. A u nast Heniek uchodzi, według co poniektóych, za awangardę faszyzmu.

jewgienij - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:38

Ziuta
Bo kto jeszcze ogląda Pancernika Potiomkina? Ale to dotyczy nie tylko amerykańców, jak sam przyznajesz.
Tak samo ze zmienianiem tytułów, wszędzie się to robi, u nas też.
Terminator wchodził do kin bodaj jako Elektroniczny Morderca.
Wirujący Seks, Przystanek Alaska to też pomysły naszych. ;P:

Anonymous - 2 Wrzeœśnia 2009, 12:42

Ziuta, Amerykanie czytają i cenią Lema, wiem, bo z wieloma o Lemie rozmawiałem (w kontekście Lema najbardziej znany i ceniony jest chyba Solaris). Ja wcale nie mówiłem, że wszystkie tytuły trzeba przerabiać, ale w przypadku Roberta, gdyby jednak ktoś tłumaczył prozę na angielski, aby oddać rytm i melodię tytułów (zauważ: chodzi mi tylko o tytuły, zawartość jest śmiało do zrozumienia, tak jak my doskonale rozumiemy Martina) MOŻNA skorzystać z bogatego zasobu popkulturowych nawiązań zamiast wysilać się niepotrzebnie. Oczywiście ja to robię dla jaj, takie tłumaczenia, i NURS załapał o co chodziło, zdaję sobie jednocześnie sprawę z tego, że niekoniecznie podane przeze mnie tytuły pasują (chociaż "The Band of Meekhan Brothers" powinna (: )

edit: jewgienij, pamiętaj o Elektronicnym Mordulcu!

Ziuta - 2 Wrzeœśnia 2009, 13:31

jewgienij napisał/a
Terminator wchodził do kin bodaj jako Elektroniczny Morderca.
Wirujący Seks, Przystanek Alaska to też pomysły naszych.

Nie całkiem. Taka Szklana pułapka to zrzynka z niemieckiej (szwedziej, norweskiej i jakiejś innej jeszcze) wersji tytułu. IMO problemem są dystrybutorzy, którzy mając kasę krezusów, trzymają się mentalności cinkciarza spod peweksu. Kochają rymowane tytuły, poprawiają oryginały, zrzynanają od Niemców (Urbi et Orbi popełnili kiedyś na dozie kultury artykuł o tym, jak bardzo nasza mainstreamowa kultura jest zależna od tego, co było u Niemców piętnaście lat wcześniej).

Żerań napisał/a
(w kontekście Lema najbardziej znany i ceniony jest chyba Solaris)
W kretyńskim tłumaczeniu via francuski, gdzie zmieniono imię Harey na Rheya, a język Lema przyrżnięto do poziomu pulpowych pism z facetem zbrojnym w blaster na okładce. Jest nawet taki przykład, że długi fragment o tym, jak raport Kelwina będzie wracał na Ziemię, przechodząc przez kolejne boje transmisyjne, w tłumaczeniu skrócono do jednego zdania.

Żerań napisał/a
MOŻNA skorzystać z bogatego zasobu popkulturowych nawiązań zamiast wysilać się niepotrzebnie.

A ja bym wolał się wysilać. Za coś płacą tłumaczowi, nie? Tytuły Roberta i tak są bardzo "angielskie". Narracja też. A takie korzystanie "z bogatego zasobu popkulturowych nawiązań" jest największą bolączką polskiej fantastyki i jej tak zwanego "postmodrnizmu". Mamy potem "Sagi o ludziach MOD-u", "Za garść czerwońców" i inne takie. Smutne to.

Żerań napisał/a
Oczywiście ja to robię dla jaj

A ja nie? ;P: Żeby tylko Robert się nie zorientował, że ta dysputa, chociaż poważna, zawiera sporą ilość jaj. Jeszcze nas przepędzi, albo naśle modów.

Gustaw G.Garuga - 2 Wrzeœśnia 2009, 20:29

Żerań napisał/a
Gustaw, ciekawe co na to powiedzą amerykańscy fani Jakesa;-) można też nawiązać do klasyki polskiej literatury i ich tłumaczeń, połączyć to potem z nawiązaniami do amerykańskiej popkultury i voila.

Można, tylko czy warto? Nie jestem pewien efektu. OK, spis treści pełen nawiązań rozpoznawalnych dla tego czy innego czytelnika amerykańskiego pewnie zrobi wrażenie, ale jeśli w treści już tych nawiązań zabraknie (a zabraknąć musi, bo to przecież nie taka książka), rezultatem może być rozczarowanie. IMO dobra fantasy nie potrzebuje gier kulturowych i intertekstualnych sztuczek, żeby być właśnie dobra. Takie zabawy to wisienka na torcie, nie ciasto ani masa. Ale to z mojej strony takie tylko dywagacje, bo tłumaczem na angielski nie jestem i być nie zamierzam, więc nie moje to problemy :mrgreen:

Ziuta - 2 Wrzeœśnia 2009, 20:39

Na tej zasadzie Skibniewska powinna przetłumaczyć Władcę Pierścieni jako Powiernik Pierścienia. Ostatni zajazd w Śródziemiu. Historia ludzko-elfio-hobbicka z roku 3018 i 3019 Trzeciej Ery w trzech księgach prozą.
Witchma - 3 Wrzeœśnia 2009, 10:04

"If I had a brother" ładnie się kojarzy z "If I had a hammer"...? :roll: Nie lepiej przenieść dyskusję do wątku o tłumokach?
jewgienij - 3 Wrzeœśnia 2009, 11:02

Ziuta napisał/a
Na tej zasadzie Skibniewska powinna przetłumaczyć Władcę Pierścieni jako Powiernik Pierścienia. Ostatni zajazd w Śródziemiu. Historia ludzko-elfio-hobbicka z roku 3018 i 3019 Trzeciej Ery w trzech księgach prozą.


Albo:

Słowo o wyprawie łokietków do cudzych krajów i dzielności ich w ratowaniu Rzeczpospolitej, w trzech księgach spisane, teraz na nowo na polski język przełożone, acz nie jednojakością słów, co być nie może, bo gdzie się w cudzej mowie rzecz w jednej linijce zamyka, tam w języku naszym nierzadko dwóch trzeba, ku rozważeniu a nauce opowiedziane, ażeby poczciwy człowiek, jako pczółka co zbiera sobie z nadobnych ziółek przysmaki swoje, i tutaj przykłady cnót i roztropności odnalazł.

Rafał - 3 Wrzeœśnia 2009, 11:32

:lol: dobrze powiedziane, dać mu miodu! :bravo
Szara opończa - 3 Wrzeœśnia 2009, 12:08

jewgienij napisał/a
Słowo o wyprawie łokietków do cudzych krajów i dzielności ich w ratowaniu Rzeczpospolitej, w trzech księgach spisane, teraz na nowo na polski język przełożone, acz nie jednojakością słów, co być nie może, bo gdzie się w cudzej mowie rzecz w jednej linijce zamyka, tam w języku naszym nierzadko dwóch trzeba, ku rozważeniu a nauce opowiedziane, ażeby poczciwy człowiek, jako pczółka co zbiera sobie z nadobnych ziółek przysmaki swoje, i tutaj przykłady cnót i roztropności odnalazł.


oooo... faaaaak:) :lol: :mrgreen: :bravo

Gustaw G.Garuga - 3 Wrzeœśnia 2009, 23:31

Kwitko Worczyk, Nornik z Dnoworek :mrgreen:
Robert MW - 3 Wrzeœśnia 2009, 23:41

jewgienij :bravo :bravo :bravo
I wszystkim biorącym udział w tej fascynującej dyskusji również. Setnie się ubawiłem czytając Wasze posty :D :D :D
I krótko:
Rafale - żadnych hołdów do ciężkiej anielki. Sam widzę, jak bardzo ta książka jest niedopracowana ze strony autorskiej. Ile możnaby poprawić, doszlifować, ulepszyć.
To samo dotyczy pana :mrgreen: Adanedhela a w szczególności pana Tequillę, którego za użycie słowa na "a" mam ochotę trzepnąć trzepaczką albo inną bronią masowego rażenia.
Pozdrawiam serdecznie
RMW

Adanedhel - 4 Wrzeœśnia 2009, 18:53

Skromniś :twisted:
Autor zawsze po niewytłumaczalnym fakcie wydania książki widzi mnóstwo błędów i niedoróbek ;)

Agi - 26 Wrzeœśnia 2009, 09:46

Dołączam do grona zachwyconych Opowieściami z meekhańskiego pogranicza.
Brawo Autorze i proszę pilnie o dalszy ciąg.
Nie będę się wdawać w szczegółowe rozważania nad zaletami książki, albowiem piszący wcześniej już to zrobili.

Witchma - 26 Wrzeœśnia 2009, 09:53

Agi napisał/a
proszę pilnie o dalszy ciąg.


Właśnie, jak tam druga część?

xan4 - 28 Wrzeœśnia 2009, 22:22

Właśnie dostałem nowy numer NF, patrzę na pierwszą stronę i widzę zdjęcie Roberta, o, fajnie, myślę sobie, pewno będzie rozmowa z nim,
jakie było moje zdziwienie, jak się okazało, że na zdjęciu zamiast Roberta MW jest Neal Stephenson,
Robercie, takiej kariery i takich książek Ci życzę, po tej mojej pomyłce :D

Robert MW - 29 Wrzeœśnia 2009, 21:54

No to po kolei, tylko, że w drugą stronę: ;P:
xan4 właśnie nakłoniłeś mnie, do zakupu najnowszego nr NF, choćby na pamiątkę. No a poza tym, jesli podobieństwo moje i Neala Stephensona jest takie duże, zawsze mogę dorabiać jako jego fotograficzny dubler :mrgreen:
Drogie panie, piszę, poprawiam i szlifuję. Ogólnie praca itp. W ciągu najbliższego miesiąca chcę zamknąć całkowicie Wschód (Zachód jest częściowo napisany), tzn. doprowadzić do etapu, gdy nic już nie będę w stanie poprawić w tekstach. Tak więc koniec tego roku, początek następnego powinienem mieć całość. Rzecz jasna jeśli będe zadowolony z tego, co napiszę, jeśli nie, bez wahania poświęcę jeszcze tydzień, albo miesiąc, żeby doszlifować teksty, albo napisać od nowa. Pracy jest więcej, bo tym razem mam do napisania sześć opowiadań, a nie pięć, a na dodatek te opublikowane będą mocniej podszlifowane niż poprzednie. Dzięki za zainteresowanie i przepraszam, że nie odpisuję od razu, czasu mało na siedzenie w Internecie gdyż mam :wink:
Adanedhel napisał:
Cytat
Autor zawsze po niewytłumaczalnym fakcie wydania książki widzi mnóstwo błędów i niedoróbek

Ale wiesz, coś w tym jest, bo ja tak mam od zawsze. Częściowo jest to sprawa techniczna, np. jakaś fraza pojawia się dwa czy trzy razy w dość krótkich odstępach, czego jednak na ekranie nie widzę, bo trafia ona na różne strony, a potem w piśmie, czy książce, na skutek łamania tekstu, ląduje mi podobnie brzmiący zbitek wyrazów na jednej stronie, albo nawet na połówce strony. I zgrzyt. Jest też oczywiście tak, ze tekst nie odleżał się wystarczająco, i czytając go zgrzytam :P zębami, że tu mogłem szlifnąć, to poprawić itp.
Z dugiej strony jednak wolę moje podejście, niż takie, które każe autorowi przed i po ukazaniu się tekstu piać nad nim z zachwytu. Jeśli widzę swoje braki, to jest szansa, że będe nad nimi pracował. No chyba, ze mi się nie będzie chciało ;P:
Pozdrawiam serdecznie
RMW

Agi - 29 Wrzeœśnia 2009, 21:57

Robert MW napisał/a
Tak więc koniec tego roku, początek następnego powinienem mieć całość.

Yuuuupiiiiiiiii :D

Witchma - 29 Wrzeœśnia 2009, 21:58

Robert MW napisał/a
zawsze mogę dorabiać jako jego fotograficzny dubler :mrgreen:


A czemu nie iść dalej? Podpiszesz mi "Cryptonomicon"? :D



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group