To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Zadomowienie - powitania na forum - Luźne rozmowy bez tematu

Fidel-F2 - 31 Października 2011, 12:27

że mógłby się wziąć do jakiej roboty to może przestałby myśleć o pierdołach
Godzilla - 31 Października 2011, 12:32

Że mówi o tym, o czym od dawna wiedziałam. Nic nowego.
Kyle Katarn - 31 Października 2011, 12:39

Fidel-F2, on uważa za swoją robotę wygłaszanie kazań, egzorcyzmowanie, mówienie o rzekomych zagrożeniach duchowych i organizowanie konferencji na tematy okultyzmu, opętań, demonologii, metody Silvy, reiki, terapii Gestalt i innych rzeczy, które potępia i uważa za niebezpieczne dla zbawienia i zachowania czystości ducha. I pomyśleć, że on kiedyś miał być wiolonczelistą - chodził nawet do szkoły muzycznej, ale coś mu się odwidziało i został księdzem i egzorcystą.
Godzilla napisał/a
Nic nowego.

Dla mnie to też nic nowego. Ale dla niektórych jest to coś nowego. Niektórzy o tym, że istnieje takie podejście do subkultur, tematyki magii, medycyny niekonwencjonalnej i ezoteryzmu, dowiedzieli się dopiero, gdy kilka miesięcy temu zobaczyli kazanie księdza Natanka.

Agi - 31 Października 2011, 12:44

Kyle Katarn, nie po to zamykałam wątek, żeby rozłaził się teraz po wszystkich innych. Nie możesz żyć bez prowokacji?
Godzilla - 31 Października 2011, 12:46

Jeśli jesteś niewierzący, możesz sobie do woli chodzić do wróżek i wywoływać duchy. Czy to ma jakiś skutek poza dreszczykiem emocji, sam sobie zobaczysz. Jeśli jesteś chrześcijaninem, te sprawy powinny być jasne. Wróżby, duchy - nie i koniec. A czy ksiądz zmarnował się jako człowiek, bo został księdzem a nie wiolonczelistą? Możecie uważać że tak, ale to wasze prywatne zdanie.
Rafał - 31 Października 2011, 12:49

Godzilla, + 1
Kyle Katarn - 31 Października 2011, 13:05

Agi, w porządku, już przestaję pisać na tematy religijne.
Fidel-F2 - 31 Października 2011, 13:12

Cytat

Fidel-F2, on uważa za swoją robotę wygłaszanie kazań, egzorcyzmowanie, mówienie o rzekomych zagrożeniach duchowych i organizowanie konferencji na tematy okultyzmu, opętań, demonologii, metody Silvy, reiki, terapii Gestalt i innych rzeczy, które potępia i uważa za niebezpieczne dla zbawienia i zachowania czystości ducha.
do roboty tzn posadziłby kapustę, rzodkiewkę, albo kopał doły a nie zajmował sie pierdołami które wymieniłeś
Fidel-F2 - 2 Listopada 2011, 06:47

no i po gorących barwach
dalambert - 2 Listopada 2011, 08:17

Godzilla, + 2
Zgaga - 30 Listopada 2011, 08:09

176 lat temu ur. się Mark Twain - i proszę, na google Tom Sawyer i Hauck Finn. :lol:
Fidel-F2 - 3 Grudnia 2011, 09:06

cwany-lis napisał/a
starczy
starczy to jest uwiąd
Fidel-F2 - 5 Grudnia 2011, 08:10

Dziś syn wychodzi z klasą do teatru (ok 2km od szkoły). Rano okazało sie, że leje okrutnie. Kilkoro z rodziców zaoferowało się, że weźmie po kilku dzieciaków i podwiozą samochodami na miejsce. Okazało się, że to niemożliwe bo nauczycielka nie ma na to zgody wyrażonej przez rodziców dzieci.
Znak czasów.

hrabek - 5 Grudnia 2011, 10:02

A foteliki?
Fidel-F2 - 5 Grudnia 2011, 10:04

też ale to sprawa drugorzędna bo nawet gdybym miał cztery to i tak mógłbym zabrać tylko mojego syna ze względu na brak zgody
hrabek - 5 Grudnia 2011, 10:12

no drugorzędna, albo i nie, bo ja np. bym się nie zgodził, żeby moje dziecko jechało z obcym rodzicem bez fotelika, nawet jeśli to tylko 2km. I też nie zgodziłbym się zabrać innego dziecka bez fotelika. Moim zdaniem to właśnie zgoda jest tu drugorzędna.
Fidel-F2 - 5 Grudnia 2011, 10:14

nie mówię o wadze a o kolejności, gdybym miał foteliki nic by to nie zmieniło
hrabek - 5 Grudnia 2011, 10:23

Gdybyś miał tylko zgodę - też. No chyba, że Tobie nie przeszkadza, że Twój syn przewala się na tylnym siedzeniu z dwójką innych dzieciaków bez fotelika.
W mojej ocenie oba warunki są jednako ważne.
Swoją drogą można takie rzeczy przewidzieć i nawet na szybko zebrać podpisy w momencie zbiórki przed szkołą.

ilcattivo13 - 5 Grudnia 2011, 14:50

Tak Was czytam i przypomniało mi się, jak w drugiej klasie podstawówki wychowawczyni zabrała nas na majówkę do lasu. Ze szkoły szliśmy właśnie jakieś 2 km na przystanek empeku, a tam się okazało, że nic nie jedzie w naszą stronę. Ale do lasu za miastem dotarliśmy. Milicyjną nyską. Niecała trzydziestka dzieciaków na stojąco jechała "na pace", a z siedem czy osiem sztuk wlazło razem z panią do kabiny, obok milicjantów. A zabawa była przednia tym bardziej, że my, "na pace", jechaliśmy na stojąco ;P:

Żaden rodzic się nikomu nie poskarżył, żaden nie narzekał. A na zebraniu rodzicielskim wszyscy się razem podziękowali wychowawczyni.

To chyba rzeczywiście kwestia czasów.

hrabek - 5 Grudnia 2011, 15:11

Ogólnie to wypadkowa wielu rzeczy. W czasach, o których piszesz pozwalano dzieciom na wiele więcej, a samochodów jeździło o wiele mniej. Ciężej było o wypadek komunikacyjny. Teraz się namnożyło tego tałatajstwa, rodziny nierzadko mają po dwa auta, czasami nawet po trzy, wszyscy jeżdżą samochodami. Auto stało się artykułem pierwszej potrzeby dla wielu osób i wcale nie dobrem luksusowym, co widać po cenach i jakości aut w komisach.
Kiedyś idioci samochodami nie jeździli, bo było ich mało, były drogie i jak się wreszcie jeden z drugim po trzech latach czekania doczekał na realizację swojego talonu, to nie szarżował, bo po pierwsze nie miał czym (tamte samochody ile miały do setki?), a po drugie żal mu było, bo wiedział, że kosztowało go to 3 lata czekania i roczną pensję.
Teraz można auto kupić za minimalną krajową, albo i jeszcze mniej, więc zatankowanie do pełna podwaja wartość nabytku, ale też oznacza to, że każden jeden jeździć może. I nie chodzi mi wcale, że jeden z drugim rodzicem nieodpowiedzialnie jeżdżą, ale już kilka razy widziałem, jak bezmózgie barany wjeżdżały w prawidłowo jadące auta i wtedy tylko pasy ratowały życie.

ilcattivo13 - 5 Grudnia 2011, 15:40

hrabek - widziałem dane statystyczne dotyczące ofiar wypadków na przestrzeni ostatnich +30 lat. Może i w tamtych odległych czasach było 3x mniej samochodów, ale ofiar (w tym i śmiertelnych) śmiertelnych było ździebko więcej :wink:
hrabek - 5 Grudnia 2011, 16:21

Statystyki mają to do siebie, że fałszują obraz rzeczywistości. Tyle samo ofiar śmiertelnych w wypadkach znaczy tylko tyle, że 30 lat temu samochody nie miały takich systemów bezpieczeństwa jak teraz, więc ludzie częściej ginęli.
czterdziescidwa - 5 Grudnia 2011, 16:24

hrabek napisał/a
Statystyki mają to do siebie, że fałszują obraz rzeczywistości.


Mi się zawsze wydawało, że statystyki gromadzi się po to, żeby mieć obiektywny, nie zafałszowany obraz rzeczywistości ;)

hrabek - 5 Grudnia 2011, 16:51

Źle ci się wydawało. Postaw 10 osób przed tablicą z danymi i każda z nich inne wnioski wyciągnie.
ilcattivo13 - 5 Grudnia 2011, 18:21

hrabek napisał/a
Statystyki mają to do siebie, że fałszują obraz rzeczywistości.

ja to doskonale wiem - i sam coś takiego piszę, tu na Forum, przynajmniej raz czy dwa na tydzień. Chodziło mi o to, żeby pokazać Ci, że choć, jak to ująłeś "Ciężej było o wypadek komunikacyjny", to o śmierć czy kalectwo było łatwiej. A że sam też do tego doszedłeś, to powiedz mi co sprawiło, że teraz ludziom kole w oczy brak pasów/fotelików/zgody rodziców, a wtedy nie "kolało"?

Ziemniak - 5 Grudnia 2011, 21:06

Bo teraz niektórzy rodzice potrafią rozpętać taką burzę o byle g***, że nauczyciele wolą się nie podkładać i zabezpieczają się na wszystkie strony.
hrabek - 6 Grudnia 2011, 07:29

To co napisał Ziemniak, to jedno. Już nie mówię nawet o sytuacji, gdyby naprawdę doszło do niegroźnej kolizji, zakończonej siniakami. Przyjeżdża policja i co: dzieciaki bez fotelików? Kierowca miałby przerąbane, ale to jego sprawa, jak był głupi i dzieciaki zabrał, ale przez takie coś mogłaby polecieć cała dyrekcja szkoły, bo przecież rodzice nie wydali zgody na jazdę samochodem z jednym z rodziców i tu nauczycielka mała rację.
Natomiast to co ja napisałem w poprzednim poście to drugie: o śmierć może i było łatwiej, ale o sam wypadek na pustej, niezjeżdżonej i niedziurawej drodze niekoniecznie, zwłaszcza jeśli zachowywało rozsądnie na drodze.
30 lat temu nie było napinaczy w pasach, zresztą nie wiem, czy w ogóle były już pasy dla kierowcy i pasażera czy może tylko dla kierowcy. Z tyłu nikt nawet o pasach nie myślał. O fotelikach również. O poduszkach powietrznych i masie trzyliterowych skrótów, którymi teraz aż ociekają wszystkie cenniki w salonach. Jeździło się tak, jak pozwalała technika. Dzisiaj są foteliki, pasy obowiązkowe dla wszystkich i ja się do tego stosuję. Chcę zapewnić największe możliwe bezpieczeństwo swojemu dziecku. 30 lat temu pewnie byłaby to policyjna nyska, teraz jest to fotelik przypięty pasem.

Btw. widziałem córkę kolegi z poprzedniej pracy po stłuczce na skrzyżowaniu. Kierowca wjechał w bok auta. Skończyło się tylko na siniakach, ale dziewczynka miała wielkiego siniaka przez całą klatkę, tak jak biegł pas. Siedziała na takiej podstawce pod pupę, której używa się zamiast fotelika przez odpowiednio duże dzieci. Gdyby tego nie miała, pas biegłby przez jej szyję, a wtedy nie wiem, jak by się to skończyło. I to naprawdę nie był wielki dzwon.

A jeszcze tak sobie pomyślałem, bo akurat idzie zima. Kiedyś kuligi były na porządku dziennym. Za bardzo młodych lat za koniem, za nieco mniej młodych lat za traktorem. Dzieciaki jechały za jednym traktorem w dwóch rzędach i nikt nie myślał, że komuś może stać się krzywda. 5-6 latkom mówiło się: "macie się mocno trzymać" i się trzymali.
A teraz nie wiem, czy ktoś jeszcze robi kuligi - w sensie, że oficjalnie, a nie troje rodziców prywatnie własnym dzieciom, czy też zostało to uznane za zabawę zbyt niebezpieczną.

Fidel-F2 - 6 Grudnia 2011, 08:50

kiedyś kto siadał na konia po pijanemu to jechał a teraz spada i sie zabija
hrabek - 6 Grudnia 2011, 09:59

No właśnie, musi ten alkohol inny jakiś ;)
Kruk Siwy - 6 Grudnia 2011, 10:17

kiedyś konie były trzeźwe.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group