Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
Kai - 17 Września 2010, 20:11
merula, ja wpadłam po wigilii zeszłorocznej, kiedy mi się NIE CHCIAŁO i zrobiłam całego, z patelni, z warzywami. Ale jeśli ktoś nie lubi, to nie sądzę, aby polubił. Ja tak krówek nie znoszę. Raz gość mnie poczęstował krówką, która leżała obok paczki papierosów i KONIEC. Jeśli ktoś raz zjadł źle przyrządzonego karpia, to już go nie tknie, takie to obrzydliwe.
ilcattivo13 - 17 Września 2010, 20:57
Kai napisał/a | ilcattivo13, to już wiem, o jakim wyciskaczu mówili, że pół ząbka w nim zostaje |
ale tylko te twarde, bo "miąsz" wyłazi cały
Kai - 17 Września 2010, 21:30
W moim też to już nie wiem, czego Krootki używał.
Jutro lasagne, dzisiaj galareta drobiowa już się studzi. Po grzyba ja tyle gotuję? Potem wywożę do kolegów przytłoczonych przez życie albo do pracy.
Agi - 17 Września 2010, 22:08
Na kolację były kanie panierowane, smażone na maśle, a wcześniej osobiście w lesie zebrane.
Agi - 18 Września 2010, 00:42
Pochwalę się jeszcze, że nazbieraliśmy z Driverem duży koszyk młodych opieniek, już je oczyściłam i obgotowałam, rano zamarynuję.
Wcześnie w tym roku opieńki, zazwyczaj pojawiają się na początku października.
Czyżby miała być wczesna zima?
Fidel-F2 - 18 Września 2010, 00:48
Kai napisał/a | Jeśli ktoś raz zjadł źle przyrządzonego karpia, to już go nie tknie, takie to obrzydliwe. | bo karp to po prostu byle co
Agi - 18 Września 2010, 07:53
Nie lubię karpia, bo tłusty i mułem trąci.
Jak mam jeść tłuste, to już wolę golonkę.
Kai - 18 Września 2010, 09:30
W sumie chyba poza sobą i jednym kolegą nie znam nikogo, kto lubi karpie. Więc kto zjada te tony na Wigilię? Hmmm...
Fidel-F2 - 18 Września 2010, 09:39
Kai, komunistyczna tradycja
dzejes - 18 Września 2010, 09:50
Bo Polacy mają fatalny gust kulinarny. Prawie tak zły jak starzy Anglicy.
Kai - 18 Września 2010, 10:52
Sądzę, że nie gorszy niż inne nacje. Naturalnie mówię o prawdziwej kuchni, a nie o fast foodach i zupach z torebki. Po prostu właściwy sobie, strefie geograficznej, naturalnie zasobność kieszeni też ma swój wpływ.
Fidel-F2 - 18 Września 2010, 11:42
dzejes napisał/a | Bo Polacy mają fatalny gust kulinarny. Prawie tak zły jak starzy Anglicy. | dzejes, please, rozwiń
dalambert - 18 Września 2010, 11:47
Kai, ja lubię karpie, smażony bardzo dobry
I co tu ma komunizm do roboty?
A dziś - sardele solone sie moczą i pasta sardelowo jajeczna z kaparami się szykuje
Niech żyje staropolsko-żydowki gust kulinarny
dzejes - 18 Września 2010, 11:47
Anglicy mieli do dyspozycji produkty z czterech stron świata, a dopiero w ostatnich 30 latach otwarli się na nowe rzeczy. Polacy za to stracili tę otwartość i zamknęli się w pewnych utartych schematach, co dla mnie - lubiącego nowe rzeczy na talerzu - jest oznaką fatalnego gustu kulinarnego.
Gustaw G.Garuga - 18 Września 2010, 11:53
dzejes słusznie prawi, choć ja widzę symptomy poprawy w polskich kuchniach. Z jednej strony wchodzą mniej lub bardziej egzotyczne rzeczy, z drugiej powoli wraca zainteresowanie autentyczną kuchnią staropolską.
Kai - 18 Września 2010, 11:59
dalambert napisał/a | Niech żyje staropolsko-żydowki gust kulinarny |
Może i mam fatalny gust kulinarny, ale karpik z dobrej hodowli, usmażony na maśle klarowanym z odpowiednimi przyprawami i ładnie obłożony warzywkami to pyszne zimowe danie
Gustaw G.Garuga, zauważ, że wiele produktów długo nie było dostępnych w sklepach. Najpierw trzeba je zauważyć, dowiedzieć się, jak je stosować, a potem dopiero przyjąć lub nie.
Fidel-F2 - 18 Września 2010, 12:07
dalambert napisał/a | I co tu ma komunizm do roboty? | ano przed wojną nikogo karp za specjalnie nie interesował a już szczególnie na wigilię, PRL wprowadził karpia jaki i wiele innych rzeczy na zaszadzie byle co, byle było. dzejes napisał/a | Polacy za to stracili tę otwartość i zamknęli się w pewnych utartych schematach, co dla mnie - lubiącego nowe rzeczy na talerzu - jest oznaką fatalnego gustu kulinarnego. | Nie przekonuje mnie to. Z jednej strony podobnie to działa na całym swiecie, z drugiej widzę wiele przykładów przeczących teorii o wąskich horyzontach. Poza tym zawsze beda tacy co poza schabowym i ziemniakami niczego innego do ust nie wezmą i tacy którzy będą szukac doznań wypływających z chrzęstu zagryzanych pieczonych pluskiew. Dla jednegokrewetki będą ekstrawagancją dla drugiego zwyczjnym fastfoodem. Ludzkość jest różnorodna.
Martva - 18 Września 2010, 13:34
Upiekłam ciasto typu piegus, żeby zużyć białka pozostałe z innych okazji. Lubię ten przepis bo jest szklankowy. Spróbowałam kawałek, a resztę chyba zje mama, dobre jest, ale mnie słodkość odstręcza. Nawet winogrona są za słodkie
Kai - 18 Września 2010, 13:34
Prawdę mówiąc, Polaków chyba w ogóle ryby nie za bardzo interesują. Ale o wprowadzeniu karpia przez PRL pierwsze słyszę, mam książkę kucharską sprzed wojny i na karpia wigilijnego jest tam sporo przepisów, oczywiście wszystkie odpowiednio ciężkostrawne.
Fidel-F2 - 18 Września 2010, 13:38
Kai, czy ja powiedziałem, że karp przed wojną nie istniał?
robert70r. - 18 Września 2010, 13:39
Kai napisał/a | Może i mam fatalny gust kulinarny, ale karpik z dobrej hodowli, usmażony na maśle klarowanym z odpowiednimi przyprawami i ładnie obłożony warzywkami to pyszne zimowe danie |
No nie mogę się z tym nie zgodzić.
Martva napisał/a | Nawet winogrona są za słodkie |
Mam to samo - jak kupię winogrono, to ja tam sobie trochę skubnę, a mama zje resztę.
Martva - 18 Września 2010, 13:48
Kai napisał/a | Ale o wprowadzeniu karpia przez PRL pierwsze słyszę |
Nie wprowadzenie, tylko upowszechnienie. W ogóle kuchnia za PRL zubożała. Mam jakiś poradnik działkowca z 57 roku bodajże i opisuje sposób uprawy mnóstwa warzyw które potem weszły do Polski w latach 90-tych jako nowość.
Bob1970r napisał/a | Mam to samo - jak kupię winogrono, to ja tam sobie trochę skubnę, a mama zje resztę. |
Ja normalnie lubię słodkie, ale ostatnio jakoś nie mogę. Parę dni temu alkoholizowałam się słodkim alkoholem, jadłam słodkie rzeczy, a jak wróciłam do domu to zrobiłam sobie kanapkę z kiszgórkiem, serem i sosem chilli. W czwartek dałam się skusić na kostkę czekolady, bo z żurawiną, to pomyślałam że kwaśna - zasłodziłam się tak okropnie, że omg.
Kai - 18 Września 2010, 13:50
Fidel-F2, nie, ale nie zgodzę się z tym, że tradycja jedzenia karpia w wigilię jest rodem z PRL.
Martva napisał/a | dobre jest, ale mnie słodkość odstręcza. Nawet winogrona są za słodkie |
Skąd ja to znam? Na potrzebę owoców niezłe są nie za słodkie mandarynki, ale mnie po nich zgaga pali
Lasagne w piekarniku. Zastanawiam się, czemu mówią, że to trudne danie.
Fidel-F2 - 18 Września 2010, 13:56
Kai napisał/a | Fidel-F2, nie, ale nie zgodzę się z tym, że tradycja jedzenia karpia w wigilię jest rodem z PRL. | z Kopernikiem też nie musisz się zgadzać
Karp jest rybą więc nic nie przeszkadzało by podać go na wigilię jednak nie miał specjalnej pozycji, ot ryba jak każda tyle, że kiepska.
a tak od karpi abstrahując, Kai, zastanawia mnie, czy istnieje jakakolwiek dziedzina w której nie masz doświadczeń
Godzilla - 18 Września 2010, 13:56
A ja z kolei jestem w stanie jeść owoce tylko kiedy są bardzo dojrzałe, na granicy przejrzenia. I bardzo słodkie. Kwas w owocach źle na mnie działa. A w ogóle wolę warzywa.
Kai - 18 Września 2010, 14:14
Fidel-F2 napisał/a | czy istnieje jakakolwiek dziedzina w której nie masz doświadczeń |
Mnóstwo
I znów się nie zgodzę, karp nie jest kiepską rybą, tylko trudną do przyrządzenia, żeby była smaczna.
Godzilla, z owoców to ja tylko pomidory i truskawki, choć przez jakiś czas - ku mojemu zdziwieniu było to w okresie wychodzenia z nerwicy żołądka i nadkwasoty - pochłaniałam cytrusy.
Ziemniak - 18 Września 2010, 14:21
Kai napisał/a | karp nie jest kiepską rybą, tylko trudną do przyrządzenia |
Przede wszystkim dużo zależy od karpia, duże sztuki tak śmierdzą mułem, że ciężko coś z tym zrobić.
Kai - 18 Września 2010, 14:26
Ziemniak, właśnie nie wiedziałam, od czego to zależy, ja zawsze kupuję sztuki 0,7 - 1 kg i nigdy mułem nie śmierdziały. Inna rzecz, że całą noc moczę je wcześniej w wodzie z solą i jeszcze ze dwie godziny w mleku. A potem nacieram solą, czosnkiem, odrobiną ziół (gorczyca, kolendra - zmielone) i sio na patelnię grillową.
Ale raz kupiłam karpia węgierskiego i ten smród był zabójczy.
dzejes - 18 Września 2010, 14:40
Gustaw G.Garuga napisał/a | dzejes słusznie prawi, choć ja widzę symptomy poprawy w polskich kuchniach. Z jednej strony wchodzą mniej lub bardziej egzotyczne rzeczy, z drugiej powoli wraca zainteresowanie autentyczną kuchnią staropolską. |
Oczywiście, zgadzam się. Poprawa jest zauważalna, bardzo mnie to cieszy. Podnosimy się z zapaści kulinarnej i pewnie mogłem stępić swoją wypowiedź od razu to pisząc.
Fidel-F2 napisał/a | Z jednej strony podobnie to działa na całym swiecie, z drugiej widzę wiele przykładów przeczących teorii o wąskich horyzontach. |
No więc nie działa tak na całym świecie, dlatego podałem przykład Anglii jako impregnowanej na kulinarne nowinki. Kurczę, byłem na trekkingu w Antyatlasie, gdzie wyposażenie jechało za nami na mułach, a jedzenie było kupowane na bieżąco w mijanych (rzadko) wioskach, a że grupa była w 90% angielska, to każde śniadanie musiało się składać z owsianki. Na obiad mógł być kurczak pół godziny temu grzebiący w zagrodzie, na kolację suszone owoce w postaci jakiejś lokalnej zupy, ale śniadanie - nie ma bata - owsianka.
Jednocześnie się zgodzę, że to wysoce subiektywna sprawa, dlatego napiszę jeszcze raz, że to moja tylko ocena.
Gustaw G.Garuga - 18 Września 2010, 14:46
Kai napisał/a | Gustaw G.Garuga, zauważ, że wiele produktów długo nie było dostępnych w sklepach. Najpierw trzeba je zauważyć, dowiedzieć się, jak je stosować, a potem dopiero przyjąć lub nie. |
Przecież to oczywista oczywistość. Wiesz, ja o komunizmie trochę wiem, ba, nawet pamiętam stanie w kolejkach Po prostu Polacy oduczyli się za komuny wielu rzeczy, które wcześniej znali. Teraz one wracają, Bogu dzięki.
|
|
|