Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
Kai - 25 Lipca 2010, 20:14
Tequilla napisał/a | Chyba, że to mundialowy wpływ Paula | Owszem
A poważnie, jestem bardzo niemięsożerna, to znaczy jadam mięso raz na jakiś czas, a wędliny, tak jak dziś, w przypływie desperacji (nie było nic innego, co nie wymagałoby co najmniej pół godziny przygotowań). Nie ma to żadnego podłoża ideologicznego, po prostu nie przepadam za mięsem i tyle i bardzo chętnie wyłączam je z diety na bardzo długo. Taki organizm.
Bardzo lubię potrawy wegetariańskie, ale owoce morza też, nawet bardziej niż ryby, bo ryby jeszcze za bardzo są dla mnie "mięsne".
I powtarzam, zero ideologii, po prostu tak lubię. Koleżanka jest wege, ale nie znoszę wegetariańskich podróbek pasztetów, kotletów, kiełbas, to dla mnie takie trochę nieszczere.
Tequilla - 25 Lipca 2010, 20:15
ihan w Polsce to na pewno jest większy problem, niż np. w Anglii, gdzie wegetarianizm jest czymś absolutnie normalnym, czy w restauracjach, czy w sklepach, gdzie na produktach są znaczki suitable for Vegetarians ( i jest to jeśli się nie mylę regulacja prawna, tzn. obowiązek umieszczania tego znaczku na produktach wegetariańskich). Niemniej Polska naprawdę baardzo, baardzo się zmieniła pod tym względem w stosunku do tego co było jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. Przede wszystkim wegetarianizm nie jest już traktowany jak jakieś zboczenie, tylko jak inna opcja - z tego co wiem w wielu miejscach publicznych są już dania stricte wegetariańskie w przypadku których nie ma podejrzeń, że ktoś zapomniał, iż w skłądzie jest tłuszcz wieprzowy itepe. Wykwintności nie ma, ale ziemniaki z kotletem sojowym, czy wege makaron z czymśtam to już żadna rzadkość. ( nie zaręczam natomiast za tzw, bary mleczne). Rzadko żywię się poza domem, raczej jednak ze względów finansowych, niż braku mozliwości. Poza tym coraz więcej jest wcale niedrogich knajpek wegetariańskich, gdzie jedzenie bywa i smaczne i tanie.
W każdym razie idzie to w dobrym kierunku z czego oczywiście się cieszę
edit: w jednej restauracji w której byłem, podczas zbiorowego obiadu ( w poprzedniej firmie) sami zapytali, czy ktoś nie jest wege. Ciekawy to kontrast do anegdotek, jaki słyszałem (anegdotek sprzed parunastu lat), gdy ktoś nieśmiało poprosił o bezmięsny posiłek, a pani kelnerko/kucharka głośno do koleżanek skomentowała: "Kolejna pop****olona chce bez mięsa"
Kai - 25 Lipca 2010, 20:18
Od czasu, kiedy na opakowaniu serka homogenizowanego zobaczyłam w składzie żelatynę wieprzową, wyłączyłam go z mojej diety na dobre.
Bezmięsność, nie mylić z wegetarianizmem, ratowała mnie zawsze na wyjazdach, przynajmniej nie musiałam się zastanawiać, co jest w tym, co jem. A pomysłów na różne zapiekanki warzywne to w Europie nie brakuje.
Tequilla - 25 Lipca 2010, 20:28
Kai napisał/a | Od czasu, kiedy na opakowaniu serka homogenizowanego zobaczyłam w składzie żelatynę wieprzową, wyłączyłam go z mojej diety na dobre. |
Taa, znam to za Boga nie mogę zrozumieć, po jaką cholerę pchają żelatynę do niektórych serków ( Danio na przykład), jogurtów, czy nawet kefiru(!). Smak poprawia, czy jak?
A przy okazji, jak poznać wegetarianina w sklepie: czyta skład na opakowaniu
Kai napisał/a |
Bezmięsność, nie mylić z wegetarianizmem, ratowała mnie zawsze na wyjazdach, przynajmniej nie musiałam się zastanawiać, co jest w tym, co jem. A pomysłów na różne zapiekanki warzywne to w Europie nie brakuje. |
Powiedziałbym ( na własnym przykładzie), że często wegetarianizm pobudza wyobraźnię. Kiedy wychodzi się poza schemat ( nie ukrywajmy, dość częsty - nie obrażając prawdziwych miłosników kuchni i gotowania ) ziemniaki i schabowy i nagle okazuje się, że istnieją tysiące sposobów na zrobienie czegoś bez użycia mięsa. wtedy nawet można polubić gotowanie i traktować to jak dobrą zabawę.
ihan - 25 Lipca 2010, 20:29
Problemem, że nie lubię gotować i nie mam czasu, bo gdy przychodzę z pracy o 23, a wychodzę o 8 rano, to na moją niechęć do gotowania zwyczajne lenistwo się nakłada. I niechęć do robienia zakupów jakichkolwiek. Mięsa zwyczajnie nie lubię, wędlin nie znoszę, na stołówkach żywię się zawsze bezmięśnie. Tylko, gdybym się zdecydowała zostać na poważnie, to już wtedy nie może być kompromisów i właśnie zastanawiam się jaką bym miała szansa dalej nie gotować. Naleśnik ze szpinakiem może być zrobiony na dowolnym tłuszczu niestety. Na konferencjach zagranicznych zawsze wybieram opcję wegetariańską, bo zwykle jedzenie jest ciekawsze i smaczne, w Polsce... Hmm, kiedyś prosiłyśmy o danie dla mięsnych, tylko z zachowaniem kotleta w kuchni, bo były tam przynajmniej surówki a nie naleśniki ze sztuczną bita śmietaną i sztucznym sosem czekoladowym albo jakimś w landrynkowym, odblaskowym kolorze. Cóż, kiedyś pewnie dorosnę i będę musiała zacząć sama gotować.
Kai - 25 Lipca 2010, 20:31
Tequilla napisał/a | wegetarianizm pobudza wyobraźnię. | Mrrr, cała przyjemność, mięso to droga nieco na skróty, już jest jakaś baza. A bez niego też różne ciekawe rzeczy wychodzą. Kiedyś podpatrzyłam jak Intermarche oszczędnie pozbywa się przechodzonych warzyw - zapiekanka z kalafiora, cebuli i papryki do dzisiaj jest moim ukochanym daniem.
Martva - 25 Lipca 2010, 20:54
Tequilla napisał/a |
Martva może warto zostać weganką? |
E, nie. Lubię lody i czekoladę, i jajka, i koktajle owocowe z kefirem, i jogurtowy sos czosnkowy. A rózne pseudomleczne rzeczy z soi są nieprzyzwoicie drogie
ihan napisał/a | Obserwuje naszą Hinduskę i ma naprawdę przerąbane, bo stołówki polskie nie są przygotowane, ot, wegetariańskie to musi być słodkie (naleśniki na słodko z serem czy z jakimiś owocami), zupa wegetariańska to ta sama co normalna, tylko nabierając chochlą odcedza się z mięsa |
To jest zue. Znaczy jak człowiek czasem musi dorwać coś jadalnego, a nie bardzo jest co. Czasem się boję ryzykować i zostają surówki, ale nie zawsze są dobre. W Avangardowym barze były świetne smażone boczniaki. W karcie była również 'papryk faszerowana (wegetariańska)'. Virgo: czym jest faszerowana papryka? Pani: mięsem mielonym. Ale potem się chyba okazało że jednak była wege, o ile się nie mylę.
Kai napisał/a | Koleżanka jest wege, ale nie znoszę wegetariańskich podróbek pasztetów, kotletów, kiełbas, to dla mnie takie trochę nieszczere. |
Też tak sądzę, ale to wina producentów, nie wegetarian. 'Kotlety sojowe o smaku kurczaka'? Coś takiego kupi raczej mięsożerca który chce od czasu zjeść 'cos zdrowszego'.
Tequilla napisał/a | ihan w Polsce to na pewno jest większy problem, niż np. w Anglii, gdzie wegetarianizm jest czymś absolutnie normalnym, czy w restauracjach, czy w sklepach, gdzie na produktach są znaczki suitable for Vegetarians ( i jest to jeśli się nie mylę regulacja prawna, tzn. obowiązek umieszczania tego znaczku na produktach wegetariańskich). |
To jest megafajne, patrzysz na znaczek i nie musisz sie wczytywać w skład. Ciekawe czy kiedys doczekam w pl
Tequilla napisał/a | Taa, znam to za Boga nie mogę zrozumieć, po jaką cholerę pchają żelatynę do niektórych serków ( Danio na przykład), jogurtów, czy nawet kefiru(!). Smak poprawia, czy jak?
|
W jogurtach pitnych jest często. Nie rozumiem tego do konca, w gęstych greckich jest mleko w proszku, w rzadkich żelatyna.
Tequilla napisał/a | A przy okazji, jak poznać wegetarianina w sklepie: czyta skład na opakowaniu |
Tak, to ja
ihan napisał/a | Hmm, kiedyś prosiłyśmy o danie dla mięsnych, tylko z zachowaniem kotleta w kuchni, bo były tam przynajmniej surówki a nie naleśniki ze sztuczną bita śmietaną i sztucznym sosem czekoladowym albo jakimś w landrynkowym, odblaskowym kolorze. |
No, ryż/ziemniaki/frutki i zestaw surówek wolę od różnych dziwnych rzeczy typu naleśniki z owocami z puszki, nie przepadam za słodkimi potrawami w ramach obiadu, a pierogów z serem/ruskich nie tknę, szpinak też na ogół nie bałdzo.
Kai - 25 Lipca 2010, 20:58
Martva, dawaj niesłodkie przepisy
Nienawidzę słodkiego jedzenia, które nie jest deserem (deserów nie jadam). Nawet kaszkę mannę jem z solą i masłem. Jeśli chciałam jeść bezmięsnie, zamawiałam w restauracji podwójny bukiet warzyw i zestaw surówek.
Tequilla - 25 Lipca 2010, 21:02
ihan, zrozumiałe, przy takim trybie pracy też bym miał gotowanie w d..., zresztą obecnie z braku normalnej kuchni też praktycznie nie gotuję ( niestety, niestety gotowe produkty, ale gdybym jadł mięso byłoby tak samo)
Zależy gdzie bywasz - w barach tanszych to we własnym zakresie ziemniaki bez tłuszczu i surówki ( choć np. we wrocławskich jadłodajniach typu miś, pamietam był już wyszczególnione dania jarskie, lub wegetariańskie). W droższych raczej nie ma żadnego problemu. Wszelkie fastfoodownie pito/gyrosowe też mają opcję wege, zapiekankownie, nawet hamburgery. Tylko chyba kebabownie nie
W lepszych, niż bary mleczne restaruracjach powinni wiedzieć o co kaman - znaczy, że jak coś wege to nie smaży się tego na smalcu
Plus jak mówiłęm - w większych miastach coraz więcej ciekawych barów wegetariańskich, choćby sieć Greenway.
Gustaw G.Garuga - 25 Lipca 2010, 21:12
Martva napisał/a | Nie rozumiem tego do konca, w gęstych greckich jest mleko w proszku, w rzadkich żelatyna. |
Kasa.
Ja zawsze czytam skład, a vegetarianinem nie jestem. Można się np. dowiedzieć, ile mięsa zawiera "mielonka wysokowydajna"
Kai - 25 Lipca 2010, 21:18
Mnie czytania nauczyła dieta Montignaca, zresztą z luzami, ale stosuję ją do dzisiaj. Aż byłam zdziwiona, do ilu potraw dodaje się na przykład cukier.
nimfa bagienna - 25 Lipca 2010, 21:31
Też czytam etykiety. Dzięki temu dowiedziałam się, że zapakowany w śliczną puszeczkę pasztet drobiowy zawiera, cytuję, "plazmę krwi" i "treść jaj".
ihan - 25 Lipca 2010, 21:47
Greenway jest fajny, ale w miejscu pracy jestem skazana na tylko jedną stołówkę, ewentualnie jadłodajnię dla robotników budujących kampus, gdzie dają jeść jak w domu, czyli wszystko ocieka tłuszczem. Tequilla, tylko dalej w tych wszystkich kebabowniach nie mam pewności na ile nie ma tam składników, których sobie nie życzę. Konkludując, w Polsce uczciwym wegetarianinem możesz być tylko żywiąc się we własnym zakresie z odstępstwami na kilka knajp. Swoją droga, czy knajpy wegetariańskie i reklamujące się jako wegetariańskie są atestowane? Wie ktoś?
Martva - 25 Lipca 2010, 22:41
Kai napisał/a | Martva, dawaj niesłodkie przepisy |
Aaaale na co? Ja raczej bezprzepisowo gotuję
Tequilla napisał/a | ( choć np. we wrocławskich jadłodajniach typu miś, pamietam był już wyszczególnione dania jarskie, lub wegetariańskie) |
Czasem mozna w nich znaleźć śmieszne rzeczy, jak na przykład jajecznica na szynce albo coś z rybą
Tequilla napisał/a | Tylko chyba kebabownie nie |
Falafel. Bądź 'kebab wegetariański' czyli pita z warzywami i czasem serem, jest nieproporcjonalnie drogi imho, ale czasem lubię A falafel jest mmm, tylko nie wszędzie dają. Robiłabym sama, ale schizuję się głębokim tłuszczem, podobni można tez piec, ale nie wiem czy to będzie to samo.
Tequilla napisał/a | W lepszych, niż bary mleczne restaruracjach powinni wiedzieć o co kaman - znaczy, że jak coś wege to nie smaży się tego na smalcu |
W sieciówce typu sfinksowego pan się zafrasował, rzucił jednym zestawem a potem się rozjaśnił i powiedział 'aaa, i mamy jeszcze rybę'. I to jest właśnie ta konkretna sytuacja w których przeklinam ludzi nazywających się 'semiwegetarianami'
Gustaw G.Garuga napisał/a | Kasa. |
Niekoniecznie, myślałam że może jakieś konkretne właściwości zagęszczające, może pitnych jogurtów sie nie da zagęszczać proszkiem mlecznym bo nie. Te pitne sprawdzałam z różnych półek cenowych, są zagęszczane pektyną lub żelatyną. Jogobelle zwykłe które jadam, mają mleko. wszystkie dotychczas próbowane greckie też.
ihan napisał/a | Swoją droga, czy knajpy wegetariańskie i reklamujące się jako wegetariańskie są atestowane? Wie ktoś? |
A nie wiem, ale jak są tylko wegetariańskie (na Szpitalnej była taka co była wege a potem zaczęli w niej podawać tez ryby z zastrzeżeniem że używają do nich innego sprzętu i na wegetariańskich forach się zagotowało), to myślę że nie wrzucają ukradkiem boczku do zupy z soczewicy.
Ziuta - 25 Lipca 2010, 23:25
Martva napisał/a | (na Szpitalnej była taka co była wege a potem zaczęli w niej podawać tez ryby z zastrzeżeniem że używają do nich innego sprzętu i na wegetariańskich forach się zagotowało) |
Normalnie jak u chasydów
Tequilla - 25 Lipca 2010, 23:46
Ziuta, czasem gorzej
A nawiasem mówiąc, traumatyczne przeżycia miałaś Martva , choć niewątpliwie takie też się zdarzają. No i ja w swojej niezmierzonej naiwności i ufności w ludzką szczerość dowierzam, że jak ktoś daje mi wegetariańskie, to to jest wegetariańskie. Co niekoniecznie musi być prawdą.
Kai - 26 Lipca 2010, 08:19
Martva napisał/a | Aaaale na co? | no na potrawy wege.
Z reguły nie dowierzam "wegetariańskim" potrawom w restauracjach, wolę sobie zjeść surówki i gotowane warzywa, niż zastanawiać się co wsadzili do tego czy innego dania (smalec i inne tłuszcze zwierzęce po prostu mi szkodzą, wyjątek stanowi roztopione, nieprzesmażone masło w niewielkiej ilości na warzywa). Jeśli mówisz, że chcesz danie wege, to patrzą jak na wariata, ale powiedz, że Ci szkodzi coś, to natychmiast się znajdzie sposób albo danie, żeby tego nie było.
Agi - 26 Lipca 2010, 08:49
Przyczynkiem do dyskusji może być ten tekst o Fałszerzach żywności.
Kai - 26 Lipca 2010, 09:00
Agi, czytałam ten artykuł i jak zwykle pojadę moim ulubionym przykładem.
Jest sobie tanie, ale smaczne wino marki Sophia. Cabernet Sauvignon nadaje się znakomicie do bigosów, sosów, ale do picia tez nie jest odpychający. Drobiazg jednak... kupowane w różnych sklepach butelki z taką samą etykieta i takimi samymi oznaczeniami, różniły się znacznie kolorem - od ciemnego, prawie czarnego, do ciemnoróżowego, niewiele ciemniejszego od win rose. Zrobiłyśmy sobie z koleżankami prawdziwą nagonkę na to wino - był czas, że miałam w domu po 8 butelek - na oko identycznych, różniących się zawartością i smakiem. Koleżanka napisała właśnie do IH, notowałyśmy daty i miejsca zakupu, zdjęcia etykiety i wina w szklance, ksera paragonów. Myślicie, że odpowiedzieli?
Martva - 26 Lipca 2010, 09:13
Kai napisał/a | no na potrawy wege. |
Ale jakie i z czego?
Kai napisał/a | eśli mówisz, że chcesz danie wege, to patrzą jak na wariata, ale powiedz, że Ci szkodzi coś, to natychmiast się znajdzie sposób albo danie, żeby tego nie było. |
Powinnam mówić że mam alergię na miozynę pochodzenia egzogennego?
Kai - 26 Lipca 2010, 09:21
Martva napisał/a | Powinnam mówić że mam alergię na miozynę pochodzenia egzogennego? | A możesz, a potem tylko zręcznie podstaw buta pod opadającą szczękę.
Dziewczyny ten sposób stosowały, kiedy nie mogły wydobyć z kelnera, czy w sałatce jest cukier, czy nie "Bo wie pan, jestem uczulona i to się może skończyć pogotowiem"
Martva napisał/a | Ale jakie i z czego? |
Z soją mam kłopoty
Martva - 26 Lipca 2010, 09:26
Ja soję jadam raz na kilka miesięcy. Te wszystkie sojowe tekturki potrzebują sosu sojowego, czosnku i innych juz dowolnych przypraw, i wtedy robią się jadalne. Nieprzyprawione bądź dosmaczone solą i pieprzem smakują jak papier.
Granulatem można nadziewać warzywa (cukinia, papryka, pomidory, gołąbki z kapusty), kostkę i kotlety panieruję i smażę, lubię też wersję miodowo-czosnkową (na oliwie podsmażyć czosnek i przyprawę 5 smaków, wrzucić łyżkę miodu, potem namoczoną kostkę sojową, smażyć wszystko razem).
dalambert - 26 Lipca 2010, 09:36
Martva napisał/a | potem namoczoną kostkę sojową, smażyć wszystko razem). |
a moczy się to to w wodzie, czy w jakimś zestawie przypraw ?
Martva - 26 Lipca 2010, 09:39
Masz przepis na opakowaniu, piszą żeby moczyć albo podgotować (zależy od firmy) w wodzie/bulionie warzywnym.
Kai - 26 Lipca 2010, 09:47
Martva napisał/a | lubię też wersję miodowo-czosnkową | oo, juz widzę, że też ją polubię.
dalambercie, generalnie to możesz albo w rosołku, albo w wodzie z przyprawami, byle wrzątek. Ale miałam nadzieję na takie właśnie ciekawostki jak ta powyżej które dają nietuzinkowy smak. Pomyślę nad rozwinięciem tej wersji o sproszkowane pomidory i gotowane warzywa, będzie jeszcze ciekawiej ale najpierw spróbuję tak, żeby wiedzieć, jak smakuje.
Bardzo lubię flaczki sojowe
Martva - 26 Lipca 2010, 09:51
Yyyy, mnie jakoś nazwa odpycha
Kai - 26 Lipca 2010, 10:01
Domyślam się, ale tam jest tylko soja, warzywa i przyprawy. Tyle, że przyprawia się majerankiem, pieprzem, papryką i czosnkiem jak prawdziwe flaki. No i może być kostka, a można pokroić w paseczki
Za to te gotowe dania z puszek są totalnie ohydne, kiedyś jadłam sojowy gulasz i w życiu nic równie paskudnego i bez smaku w ustach nie miałam.
ihan - 26 Lipca 2010, 10:30
Martva napisał/a | Powinnam mówić że mam alergię na miozynę pochodzenia egzogennego? ;P: |
I tu już byś musiała uściślać, bo możesz usłyszeć odpowiedź, że rośliny też mają miozyny niekonwencjonalne co prawda, ale mają.
Martva - 26 Lipca 2010, 10:35
Ha, dobrze wiedzieć. To jak to powinno brzmiec żeby było odpowiednio naukowo i prawidłowo?
Kruk Siwy - 26 Lipca 2010, 10:37
No bo jak się trafi kelner - geniusz? Plama! Wegetariańska.
|
|
|