Powrót z gwiazd - Dzieci - wychowanie
Kai - 8 Marca 2011, 13:31
Jestem dumna z Młodego, bo zaczyna zachowywać się odpowiedzialnie - zarabia, odkłada i sam sobie kupuje profesjonalny sprzęt, zamiast doić maminą kieszeń.
hrabek - 12 Kwietnia 2011, 12:35
Tak się zastanawiam, nikt na forum nie ma dziecka w wieku 6 lat? Żaden z rodziców nie ma dylematu, czy oddać dziecko do zerówki, czy do pierwszej klasy? My z żoną zastanawialiśmy się bardzo długo i w końcu stwierdziliśmy, że damy syna do pierwszej klasy.
shenra - 12 Kwietnia 2011, 12:42
hrabek, moi zastanawiali się, czy nie posłać Młodej o rok wcześniej, ale w sumie cieszę się, że tego nie zrobili.
Navajero - 12 Kwietnia 2011, 12:43
Na szczęście nie Moje dzieci uczą się w szkole średniej i studiują ( starszy), wyprzedzając w ten sposób nieco falę obecnych reform oświatowych. Dzięki Bogu.
Fidel-F2 - 12 Kwietnia 2011, 12:43
Ja mam 6-latka i tak długo jak się dało trzymałem go w przedszkolu. Po wakacjach idzie do szkoły. W przedszkolu były spotkania z psychologami i pedagogami zajmującymi się tą kwestią, stanowczo odradzali. Ja się z nimi zgadzam, posyłanie sześciolatka do szkoły to duży bład.
shenra - 12 Kwietnia 2011, 12:45
Dokładnie, zgadzam się w pełni. Też odradzałam moim przyspieszanie etapu, nawet jeśli Młoda się nadawała do przeskoczenia zerówki.
hrabek - 12 Kwietnia 2011, 12:56
Sprawa nie jest prosta. Też się zastanawialiśmy czy da sobie radę w szkole i na ostatnim miejscu chodziło o przygotowanie w nauce, bo tu to myślę, że mamy syna spokojnie nawet na drugą klasę, tylko o jego zachowania społeczne. Czy będzie przystawał do grupy, czy nauczy się symbiozy z innymi? W końcu zdaliśmy sobie sprawę, że przecież za rok nikogo już takie rzeczy obchodzić nie będą i oprócz zdolnych i rozwiniętych sześciolatków trafią się tacy, którzy są kompletnie nieprzygotowani. Dokładnie tak, jak dzieje się to z siedmiolatkami teraz.
Z mojego punktu widzenia rok w zerówce jest rokiem zmarnowanym, bo niczego nowego się tam nie nauczy. A pierwsza klasa to jeszcze nie jest kierat, tylko nauczanie początkowe, w którym są bloki tematyczne, jest sporo zabaw, aby dzieci przyzwyczaiły się do szkolnego rygoru, ale jednocześnie nie zostały zniechęcone do nauki na samym początku.
Bardzo możliwe, że duży wpływ na naszą decyzję miał fakt, że sam poszedłem do szkoły jako sześciolatek. Dałem radę, skończyłem studia, mam dobrze płatną pracę i ponad 2m wzrostu. To ostatnie to może akurat niekoniecznie zasługa wcześniejszego pójścia do szkoły, ale wyrósł ze mnie kawał chłopa, w dodatku niegłupiego. Wierzę, że nasz syn także da radę.
Fidel-F2 - 12 Kwietnia 2011, 13:28
hrabek, problem nie w nauce ale w rozwoju emocjonalnym i społecznym. Oczywiście nie ma reguły i będą sześciolatki które nadają sie do szkoły i będa siedmiolatki które nie za bardzo sie nadają. Gdy dziecko dorasta zachodzą w mózgu różnorakie zmiany, u jednych torchę wcześniej, u innych trochę później, niemniej potrzebny jest czas by te zmiany zachodziły. Z Mikołaja grupy jeden chłopiec poszedł do szkoły jako sześciolatek. Wydawało sie że był gotowy. Wiem, że niestety zaczęly się problemy, ale nie znam szczegółów bo to z drugiej ręki. Miałem też w podstwówce kolegę który rok wcześniej poszedł do szkoły, zawsze był inny, mial problemy z integracją z resztą klasy. Ogólnie rzecz biorąc podstawówka była dla niego kiepskim czasem (fakt, że był jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym uczniem w klasie). Naturalnie to jednostkowe przypadki i nie można wyciągać nazbyt ogólnych wniosków.
Nieprzygotowany sześciolatek i nieprzygotowany siedmiolatek to zupełnie inna rzecz. Obserwując syna (Ty z pewnością też to widzisz obsrwując swojego) widzę jakie znaczenie mają miesiace a nie lata nawet, jak są zmiany w wielu sprawach. Coś co siedmiolatkowi przyjdzie naturalnie, sześciolatkowi może sprawiać niepotrzebne problemy. Nie wiem czy już podjęliście ostateczną decyzję ale jeśli nie to zastanówcie się jeszcze nad tym dobrze. Co mu to da? Rok wcześniej skończy edukację? I co z tego, czy to takie ważne przy ryzyku problemów emocjonalnych? Czy to może wasze ambicje? Trudno to wszystko na odległości i przypowierzchownej znajomości tematu oceniać ale ja bym zdecydowanie odradzał.
Anonymous - 12 Kwietnia 2011, 14:30
Jest jeszcze kwestia "podwójnego rocznika". Jeśli teraz mało sześciolatków pójdzie do szkoły, to w następnym roku będzie masakra - dwukrotnie więcej pierwszoklasistów. Bardzo tym straszą i ja się tego boję jako nauczycielka. Szkoły się nie rozrosną, klasy mogą być i trzydziestopięcioosobowe, może nauka na zmiany... Już się o tym w szkole mówi. Te nieszczęsne dzieciaki mają małą szansę na tyle uwagi w takich warunkach, ile powinny jej dostać, a przy okazji siedmiolatki też będą miały gorzej, tak mi się wydaje. I ten rocznik będzie szedł sobie przez całą edukację, problemy ciągłe, łącznie z dostaniem się na studia. Gdybym była rodzicem sześciolatka, miałabym poważny zgryz.
merula - 12 Kwietnia 2011, 14:44
też się zastanawialiśmy i daliśmy młodemu rok dłuższe dzieciństwo. tego mu już nikt nigdy nie zabierze. a pożyć i pouczyć sie w życiu jeszcze zdąży.
trafił do nas argument, że lepiej, by pobył jednym z lepszych, skoro zdolny, i ewentualnie uczył się innych rzeczy poza szkołą, bo robi to świetnie na samoocenę, niż jakby miał być przeciętny, albo gonić starszych i lepszych.
Navajero - 12 Kwietnia 2011, 14:47
Miria napisał/a | Jest jeszcze kwestia podwójnego rocznika. |
Jest wiele innych kwestii Np. czy szkoła podstawowa do której pójdzie sześciolatek jest "samodzielna" czy np. dzieli budynek z gimnazjum. W tym drugim przypadku powstaje masa problemów.
merula - 12 Kwietnia 2011, 14:52
Navajero, akurat ten model sprawia najmniej problemów, dzieci nieźle ze sobą koegzystują, a jest to jakby kontynuacja podstawówki i jest mniej problemów z samookreślaniem się nastolatków i budowaniem pozycji w nowej grupie w trakcie największej burzy hormonów.
Navajero - 12 Kwietnia 2011, 15:14
To widać mamy odmienne doświadczenia
Anonymous - 12 Kwietnia 2011, 15:16
Navajero napisał/a | Jest wiele innych kwestii Np. czy szkoła podstawowa do której pójdzie sześciolatek jest samodzielna czy np. dzieli budynek z gimnazjum. W tym drugim przypadku powstaje masa problemów. |
Dlatego decyzja musi być strasznie trudna. Chyba najlepiej przejść się do szkoły, do której ma chodzić dziecko, pogadać z nauczycielami/dyrekcją, obejrzeć klasy, może zajrzeć na jakąś lekcję, może wśród znajomych są rodzice obecnych pierwszaków? Bo niektóre szkoły są na pewno lepiej przygotowane do przyjęcia sześciolatków niż inne, a przygotowanie szkoły jest kluczowe.
hrabek - 12 Kwietnia 2011, 15:25
Fidel: właśnie o rozwoju emocjonalnym pisałem. Przeczytaj dokładnie mojego posta. O naukę nie martwię się wcale, wiem, że dam radę. Nie jestem wszechwiedzący, nie mam pojęcia, czy robimy dobrze, wierzę, że tak.
On jest chętny do poznawania nowych rzeczy, chce zgłębiać wiedzę i mam wrażenie, że w zerówce tylko się zniechęci. Trafi do dzieci, które nie potrafią czytać, pisać, liczyć i będzie od zera "poznawał literki". Albo i nie, bo słyszałem, że takie rzeczy i tak dopiero w pierwszej klasie. O wiele bardziej boję się tego, że w zerówce zniechęci się do nauki, bo wszystko będzie za proste, a trzeba będzie równać poziom do tych mniej nauczonych, niż do tego, czy da sobie radę w podstawówce. I masz rację, że tu liczą się miesiące. Gdyby urodził się w lutym, jak ja, to bym w ogóle nawet nie pisał na ten temat, bo miałbym 100% pewności, że da sobie radę. Ale on jest z końca października, więc jest 9 miesięcy różnicy między nim, a mną w jego wieku, stąd moje obawy, czy da sobie radę. Z kolei widzę jak zachowuje się on i dzieci od niego o pół roku i więcej starsze i ogarnia mnie wewnętrzny spokój, że nie ma się co martwić. Oczywiście na początku czeka nas dużo pracy, żeby go ciągle angażować i pomagać mu w przypadku problemów. Mam nadzieję, że damy radę
Kolejnym aspektem jest to, że on o wiele lepiej czuje się w grupie starszych od siebie. Pasuje mu to i wiele się wtedy uczy. Gdy w przedszkolu odeszły dzieci starsze i został tylko jego rocznik, to mój syn został w zasadzie hersztem bandy i o ile zabawowo czuje się świetnie, to praktycznie niczego nowego się od tamtego czasu nie nauczył (poza kilkoma przekleństwami i oryginalnymi zwrotami, które wypowiadane przez sześciolatka potrafią doprowadzić do łez ze śmiechu). Emocjonalnie też przystopował (jestem w stanie rozróżnić zachowania wyniesione z przedszkola od tych, które wpajamy mu w domu i przez ostatni rok rozwija się praktycznie tylko w domu). Oczywiście nie da się zwalić tego tylko na jego kolegów, samo przedszkole jest do bani i cieszę się, że już będzie z nim koniec. Dlatego też wolę, żeby poszedł teraz z siedmiolatkami do szkoły, niż za rok ze swoim rocznikiem.
Nie mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że odsunęliśmy na bok własne ambicje, bo być może gdzieś w podświadomości ta myśl cały czas siedzi, ale naprawdę najbardziej chodzi mi o to, żeby nie tracić roku. Zerówka jest tak naprawdę poczekalnią przed szkołą, dzieciaki praktycznie niczego się tam nie uczą, a program w większości pokrywa się z tym, co jest w pierwszej klasie. Bez sensu przerabiać 2x to samo.
Miria: Nie chodzi nawet o tłok w podstawówkach, ale później będzie 2x więcej kandydatów na miejsce w gimnazjum, 2x więcej w liceum i 2x więcej na studia. Moim zdaniem to ma o wiele większe znaczenie niż przeludnienie w podstawówkach. Za rok pierwszaki będą miały o wiele gorzej na każdym kroku od samego początku, praktycznie do początku studiów (bo mam nadzieję, że jak już się dostaną na wymarzone studia, to już będą w stanie je skończyć w terminie, a wtedy liczba pozostałych kandydatów na wejściu nie będzie miała znaczenia).
merula: co to znaczy dłuższe dzieciństwo? Przecież ja mu nic nie zabieram. I tak będzie chodził do szkoły i tak. Tylko pójdzie do innej sali i będzie robił co innego. A później wróci do domu i dalej będzie grał z ojcem na playstation, albo spotykał się z kolegami. Ja bez zerówki absolutnie nie czuję się ograbiony z roku dzieciństwa i na żadnym etapie nauki nie czułem, że poszedłem zbyt wcześnie do szkoły i nie daję sobie rady z tego powodu. A za najlepszy okres uważam studia, bo wtedy człowiek jest dorosły i świadomy swojej wartości i tego, co chce osiągnąć, otacza się grupą ludzi o podobnych zainteresowaniach, a nie tylko z tego samego rejonu i wtedy spędza najlepszy czas. Można więc powiedzieć, że chcę, aby mój syn jak najszybciej doszedł do tego etapu i cieszył się pełnią studenckiego życia
Navajero - 12 Kwietnia 2011, 15:30
Miria napisał/a | Bo niektóre szkoły są na pewno lepiej przygotowane do przyjęcia sześciolatków niż inne, a przygotowanie szkoły jest kluczowe. |
Yesss...
hrabek - 12 Kwietnia 2011, 15:30
Miria napisał/a | Dlatego decyzja musi być strasznie trudna. Chyba najlepiej przejść się do szkoły, do której ma chodzić dziecko, pogadać z nauczycielami/dyrekcją, obejrzeć klasy, może zajrzeć na jakąś lekcję, może wśród znajomych są rodzice obecnych pierwszaków? Bo niektóre szkoły są na pewno lepiej przygotowane do przyjęcia sześciolatków niż inne, a przygotowanie szkoły jest kluczowe. |
Jednym z kluczowych punktów przy podejmowaniu decyzji było właśnie porozmawianie z nauczycielami. I co? I nic. Bo byliśmy w trzech szkołach, rozmawialiśmy w każdej z kilkoma nauczycielami i podział między tymi, którzy preferują sześciolatków w szkołach i tych, którzy się przed nimi wzbraniają, jest praktycznie 50-50. Koniec końców, powtórzyli tylko nasze własne argumenty za i przeciw, nie przeważając na żadną ze stron. A wszystko sprowadza się do tego, jakie konkretnie podejście ma do sześciolatków przyszła wychowawczyni naszego syna. Ale na tym etapie nie da się tego ustalić, bo szkoła sama jeszcze nie wie ile dzieci będzie musiała przyjąć, a co za tym idzie ile będzie klas pierwszych, więc ilu wychowawców będzie potrzebnych. A i wśród wychowawców pierwszaków można trafić tak i tak. Aczkolwiek przecież wychowawczyni przeciwna sześciolatkom w szkole nie będzie się mścić na moim synu za naszą decyzję i będzie go traktować jak każdego innego ucznia.
Anonymous - 12 Kwietnia 2011, 15:41
hrabek napisał/a | Za rok pierwszaki będą miały o wiele gorzej na każdym kroku od samego początku, praktycznie do początku studiów |
Toż o tym pisałam
Co do oglądania szkoły, to chodziło mi bardziej o praktyczne przystosowanie, bo teorie nauczycieli to jedno, a jak wygląda nauka to drugie. Nowa podstawa programowa została dopasowana do młodszych dzieci (o tym, jak ona wygląda, dyskutować teraz nie będę, bo to temat rzeka), kwestia tego, jak nauczyciele organizują zajęcia. Obawiam się, że Ci starszej daty zwłaszcza będą mieli kłopot z sześciolatkami. Mnie w tym roku pierwsze klasy ominęły, ale koleżanki mówią, że już inaczej się pracuje, takie maluchy np. zasypiają na lekcjach, nie są w stanie usiedzieć w miejscu, wiadomo... I tak źle i tak niedobrze, niby wyrównujemy do Zachodu, ale np. w Anglii najmłodsze dzieci uczą się w kilkuosobowych grupkach i mają dwóch nauczycieli, tak przynajmniej było w szkołach, które widziałam - zupełnie inaczej to wygląda niż w polskiej szkole, niestety.
merula - 12 Kwietnia 2011, 15:58
jest jeszcze taka kwestia, że w szkole, do której chodzą moje dzieci, zerówki mają zawsze na rano, natomiast od pierwszej klasy zaczyna się nauka na zmiany. około 16 sześciolatek już nie przyswaja nic.
Godzilla - 12 Kwietnia 2011, 17:07
Potwór Młodszy zdawał egzaminy do szkoły muzycznej. Chciałam spróbować. Nauczyciele byli dość przerażeni wizją sześciolatków w tej szkole, z jej dodatkowymi obowiązkami, i wyszło tak jak uprzedzały panie rytmiczki, że przyjmowali z zasady siedmiolatki (zdawały oba roczniki). Potwór nie przedostał się przez sito, i może dobrze. Pochodzi może do zerówki przy zwykłej szkole, spróbujemy za rok. To będzie trochę większe i cierpliwsze dziecko.
Sauron - 12 Kwietnia 2011, 17:11
merula napisał/a | około 16 sześciolatek już nie przyswaja nic. |
szesnastolatek też
merula - 12 Kwietnia 2011, 17:18
ja na to patrzę jeszcze z tej strony. czasem lepiej, żeby ważne życiowe decyzje podejmował człowiek o rok dojrzalszy.
Kasiek - 12 Kwietnia 2011, 17:22
Nie zapomnę, że dla mnie pod względem nauki, zerówka to był horror. Ja już płynnie czytałam, a tu znów wkuwanie literek, czyli nuda. Za to pod innymi względami, czyli budowania relacji, nauki pewnego rygoru (wstawania, ale nie do nauki, tylko zabawy głównie), to było coś fajnego. I nie zamieniłabym tego na pierwszą klasę. W podstawówce miałam dwie dziewczyny rok młodsze od nas, były swietne w nauce, ale z ludźmi dogadywały się gorzej. W liceum była też dziewczyna urodzona 1 stycznia (autentyk, o 1 w nocy ) i druga, urodzona 27 grudnia. I niby w liceum ta różnica jest już mniej widoczna, ale jaka jest przy 6-7 latach? Przecież to cały rok różnicy, jedna uczyła się chodzić i mówić, podczas kiedy druga uczyła się sikać w pieluchę. Ja już nie będę mieć wyboru, ale będę się starać oddać dziecko do szkoły tak późno, jak sie tylko da. Tak jak pisała merula, napracować i zauczyć na śmierć zawsze się zdąży, a dzieciństwo i lata swobody i nauki świata poprzez rodziców, rodzinę i samego siebie, zawsze się przydadza.
Fidel-F2 - 12 Kwietnia 2011, 21:32
hrabek, Mikołaj też jest z końca roku, z listopada, (ja z grudnia i jak widzisz też mam pewien problem z relacjami ), i z tego powodu wcześniejsza szkoła nie wchodziła w grę. Znalazłby się w klasie w której przynajmniej część kolegów była by starsza od niego niemal dwa lata.
hrabek napisał/a | ale naprawdę najbardziej chodzi mi o to, żeby nie tracić roku. Zerówka jest tak naprawdę poczekalnią przed szkołą, dzieciaki praktycznie niczego się tam nie uczą, a program w większości pokrywa się z tym, co jest w pierwszej klasie. Bez sensu przerabiać 2x to samo. | IMHO, to ma marginalne znaczenie, rozwój emocjonalny jest wielokrotnie bardziej istotny.
Wiem, że zauważasz problem rozwoju emocjonalnego. Moim zdaniem to aspekt najbardziej istotny i dlatego się wypowiedziałem.
Anonymous - 27 Czerwca 2011, 18:47
Witamy w XXI wieku. Płci mówimy nie.
Gdzie są granice absurdu?
Kai - 27 Czerwca 2011, 18:51
Szwedzi zawsze byli epokę do przodu. Za moich czasów zgrozę budziła obecność ciężarnych uczennic w szwedzkich szkołach, teraz to już chyba nie jest aż taki problem? Za 30 lat być może uznamy, że to niezły pomysł.
Dla mnie debilny, ale ja już starej daty jestem.
Godzilla - 27 Czerwca 2011, 18:55
Żerań, niech się perskiego nauczą. W perskim nie ma rodzajów gramatycznych, nawet nie ma osobnych słów na "on - ona". Iran przodownikiem postępu!
Anonymous - 27 Czerwca 2011, 19:37
Cóż, SF już to przerabiała...
Żeby jeszcze niektórych dobić, wrzucę drugiego ciekawego linka: Matrix już w Polsce. Świat zwariował.
O, Newsweek też coś ciekawego wrzucił.
czterdziescidwa - 27 Czerwca 2011, 21:05
Żereń, wklejasz dwa linki, z których pierwszy do przedruk z australijskiego serwisu plotkowego, zamieszczony w polskim serwisie plotkowym, na temat jakiegoś jednego przedszkola w Szwecji, a drugi to tekst o jakimś jednym prywatnym żłobku, w którym zamontowali kamery. Na podstawie tego wyciągasz wnioski o kondycji ludzkości w XXI wieku, że niby osiągamy granicę absurdu i wszystko okraszasz linkiem do tekstu o nastolatkach sprzedających swoje gołe zdjęcia.
Masz wielkie szanse zostać wpływowym prawicowym publicystą
Anonymous - 27 Czerwca 2011, 21:09
Ja, prawicowym publicystą? Boże, uchowaj.
Serwisy może plotkarskie, ale jak się zbierze całość do kupy (a to nie są jedyne "eksperymenty"), to wyłania się nieciekawy obraz. SF przerabiała już apłciowe/post-płciowe społeczeństwa i nie zawsze wychodziło to ludzkości na dobre. Nowomowie mówimy po prostu zdecydowane nie. W każdym wypadku.
|
|
|