To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Autostopem przez galaktykę - kosmiczne jaja albo po prostu dowcipy

Fidel-F2 - 24 Czerwca 2006, 09:12

Mówisz i masz.


Stirlitz gnał swoim 600-konnym Mercedesem do Berlina. Obok niego pędzili ss-mani na motocyklach.
- Paparazzi - pomyślał Stirlitz.


Stirlitz od dwóch dni nie pojawiał się w pracy. Gestapowcy, wysłani na
poszukiwania, odnaleźli go w jego willi, nieprzytomnego, leżącego na
podłodze pośród pustych butelek po wódce.
Na stoliku obok lampy leżał szyfrogram: Zadanie wykonane, możecie się
Zrelaksować


Himmler wzywa po kolei swoich współpracowników:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 45.
- A czemu nie 54?
- Bo 45!
Himmler zapisuje w aktach "charakter nordycki" i wzywa następnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 28.
- A czemu nie 82?
- Może być i 82, ale lepsza jest 28.
Himmler zapisuje w aktach "charakter bliski nordyckiemu" i wzywa kolejnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 33.
- A czemu nie... A, to wy, Stirlitz.


Stirlitz obudził się koło drugiej. Pierwsza też była niezła, pomyślał.


Gestapo obstawiło wszystkie wyjścia, ale Stirlitz ich przechytrzył. Uciekł przez wejście.


Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je. Za drzwiami stał kotek.
- Chcesz mleczka, głuptasku? - spytał czule Stirlitz.
- Sam jesteś głupi! Właśnie przyjechałem z Centrali - odrzekł kotek.


Stirlitz wszedł do kawiarni Elefant. - To Stirlitz. Zaraz będzie zadyma - powiedział jeden z siedzących przy stole. Stirlitz wypił kawę i wyszedł.
- Nie - odpowiedział drugi. - To nie on.
- Jak to nie!? To Stirlitz!!! - krzyknął trzeci. Zaczęła się zadyma.


Stirlitz wchodzi do gabinetu Muellera:
- Nie chciałby pan pracować dla radzieckiego wywiadu? - pyta. - Nieźle płacą.
Zszokowany Mueller patrzy podejrzliwie. Stirlitz zmieszany idzie do drzwi. Przystaje:
- Nie ma pan przypadkiem aspiryny? - pyta. Wie, że ludzie zapamiętują tylko koniec rozmowy.


Dom Stirlitza okrążyli gestapowcy. - Otwieraj! - krzyknął Mueller.
- Stirlitza nie ma w domu! - powiedział Stirlitz. W ten oto sprytny sposób Stirlitz już piąty raz przechytrzył gestapo.


Do gabinetu Bormanna wchodzi nieznajomy. Staje przed biurkiem i patrząc prosto w oczy Bormanna, wykonuje dziwne gesty. W końcu mówi:
- Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich śladem.
Bormann patrzy na przybysza z wyraźnym niesmakiem:
- Gabinet Stirlitza jest piętro wyżej - odpowiada.


Stirlitz szedł nocą przez las. Nagle zobaczył na drzewie świecące oczy.
- Sowa - pomyślał Stirlitz.
- Sam jesteś sowa - pomyślał Bormann.


Wróciwszy do swego gabinetu, Mueller zauważył, że Stirlitz podejrzanie kręci się w pobliżu sejfu. - Co tu robicie, Stirlitz? - srogo zapytał.
- Czekam na tramwaj - odparł Stirlitz.
- W porządku! - rzucił Mueller, wychodząc. Ale na korytarzu pomyślał: Jakiż u diabła może być tramwaj w moim gabinecie? Zawrócił. Ostrożnie zajrzał do gabinetu. Stirlitza nie było.
- Pewnie już odjechał - pomyślał Mueller.


Stirlitz spacerował po dachu kancelarii Rzeszy. Nagle poślizgnął się, upadł i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms, unikając upadku z dużej wysokości. Następnego dnia cud posiniał i obrzękł.


Stirlitz, spacerując nad brzegiem jeziora, ujrzał ludzi z wędkami.
- Wędkarze - pomyślał Stirlitz.
- Pułkownik Isajew - pomyśleli wędkarze.


Stirlitz ukradkiem karmił niemieckie dzieci.
Od ukradka dzieci puchły i umierały.


Stirlitz szedł ulicą, kiedy z tyłu rozległy się strzały i tupot podkutych butów.
- To koniec - pomyślał Stirlitz wkładając rękę do prawej kieszeni spodni.
Tak, to był koniec. Pistolet nosił w lewej.


Stirlitz poszedł do lasu, ale ani borowików, ani podgrzybków, ani nawet opieniek nie było.
- Pewnie nie sezon - pomyślał Stirlitz, siadając w zaspie.


Podczas uroczystej akademii w dniu urodzin Hitlera dostarczono Stirlitzowi na salę depeszę. "Stirlitz, jesteście zwykła *beep*!" - mogły odczytać zbyt ciekawe oczy. Ale tylko Stirlitz wiedział, że właśnie tego dnia otrzymał tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.




Szybkościomierz samochodu Bormanna pokazywał 80 km/h. Obok szedł Stirlitz udając, że nigdzie się nie spieszy.


Stirlitz wszedł do gabinetu i ujrzał Mullera leżącego na podłodze i nie dającego oznak życia.
- Otruty - pomyślał Stirlitz przyglądając się rączce siekiery wystającej z piersi.


Stirlitz spacerując po berlińskich ulicach, ujrzał grupę smagłolicych mężczyzn
z bujnymi ciemnymi brodami i w turbanach na głowach.
- Turyści - pomyślał Stirlitz.


Stirlitz spacerował po lesie. Podszedł do rozłożystego dębu i zerwawszy z niego największą kwitnącą gałązkę złupał z niej korę. Było niestety za późno. Wysłany przez Centralę nowy radiotelegrafista Siergiej już nie oddychał...


Stirlitz się zamyślił. Spodobało mu się to, więc zamyślił się jeszcze raz.


Naprzeciw Stirlitza szły trzy umalowane kobiety.
- Ku'rwy - pomyślał Stirlitz.
- Pułkownik Isajew - pomyślały prostytutki.


Stirlitz szedł ulicami Berlina, coś jednak zdradzało w nim szpiega: może czapka-uszanka, może walonki, a może ciągnący się za nim spadochron?


Hitler i Bormann stoją przed mapą i planują ważną akcję. Wchodzi Stirlitz z pomarańczami, wyciąga aparat fotograficzny, robi zdjęcia mapy i wychodzi. Hitler zdziwiony pyta Bormanna:
- Kto to był?
- Stirlitz, radziecki szpieg.
- Czemu go nie aresztujesz?
- Nie ma sensu. Znów się wykręci. Powie, że przyniósł pomarańcze.


Muller wiedział, że Rosjanie, zamieszawszy cukier, zostawiają łyżkę w szklance z herbatą. Chcąc sprawdzić Stirlitza, zaprosił go na herbatę. Stirlitz wsypał cukier do szklanki, zamieszał, wyjął łyżeczkę, położył ją na spodeczku, po czym pokazał Muellerowi język.


Stirlitz wypoczywa w swoim tajnym mieszkaniu. Nagle wazon z kwiatami spada z parapetu i rozbija Stirlitzowi głowę. To tajny sygnał - znak, że jego żona właśnie powiła syna. Stirlitz ukradkiem ociera ojcowskie łzy. Tęskni. Od czterech lat nie był w domu.



Stirlitz przechodząc korytarzem, jakby od niechcenia pchnął drzwi gabinetu Bormanna. Drzwi ani drgnęły. Stirlitz zatrzymał się, rozejrzał i pchnął mocniej. Bez skutku.
- Pewnie zamknięte - pomyślał Stirlitz.


Stirlitz jechał nocą swoim służbowym czarnym Mercedesem. W pewnym momencie zobaczył w światłach reflektorów Kaltenbrunnera, dającego rozpaczliwe znaki na poboczu drogi. Stirlitz z kamienna twarzą pojechał dalej. Nie minęło pół godziny, a Stirlitz znowu zobaczył Kaltenbrunnera stojącego obok drogi i rozpaczliwie wymachującego rękami. Stirlitz udał, że nie widzi, i pojechał dalej. Znowu minęło pół godziny i Stirlitz znowu ujrzał Kaltenbrunnera, stojącego na poboczu i wzywającego pomocy.
Ta prosta obserwacja ostatecznie utwierdziła Stirlitza w przekonaniu, że poruszał się obwodnicą berlińską.


Uciekają Klos i Stirlitz przed Niemcami. Wpadają w ciemną uliczkę, z której nie ma wyjścia. Klos zdążył się schować do śmietnika a Stirlitza złapali Niemcy. Kiedy go prowadzili i przechodzili obok śmietnika, Stirlitz kopnął śmietnik i powiedział:
- Klos, wyłaź. Złapali nas!


Stirlitz jesteście Żydem! - stwierdził nagle Müller, gdy standartenfurer opuszczał jego gabinet.
- Nieprawda, jestem uczciwym Rosjaninem - dumnie odparł Stirlitz.


Stirlitz siedział w swoim gabinecie, gdy rozległo się pukanie.
- Bormann - pomyślał Stirlitz.
- Ja - pomyślał Bormann.


Stirlitz wszedł do gabinetu Müllera i zauważył że nikogo nie ma. Podszedł do sejfu i pociągnął za uchwyt, żeby się tylko przekonać że się nie otworzy. Po upewnieniu się, że jest sam wyciągnął broń i wystrzelił; sejf znów się nie otworzył. Następnie położył granat ręczny pod sejfem i usunął zawleczkę. Gdy dym opadł, Stirlitz jeszcze raz spróbował otworzyć sejf. I znów bez powodzenia.
„Hmmmm ...”, doświadczony oficer wywiadu wreszcie wywnioskował: „Musi być zamknięty”.


Stirlitz szedł przez Reichstag pijany w trzy *beep* i w rozchełstanym mundurze. Dziś, 23 lutego, w dniu Armii Radzieckiej, chciał wyglądać jak prawdziwy radziecki oficer.


Stirlitz i Kathe spacerują po parku. Nagle padają strzały. Kathe pada. Krew tryska.
Stirlitz, polegając na swym instynkcie, momentalnie zaczyna coś podejrzewać.


W dniu Święta Majowego Stirlitz założył czapkę czerwonoarmisty, chwycił czerwony sztandar i przemaszerował się po korytarzach Biura Bezpieczeństwa Rzeszy śpiewając międzynarodówkę i inne rewolucyjne pieśni.
Jeszcze nigdy nie był tak blisko wpadki.


Stirlitz rano podczas golenia spogląda w swoje odbicie w lustrze.
- Stirlitz - pomyślał Stirlitz.
- Stirlitz - pomyślało lustro.


Stirlitz na popijawie u Müllera mocno przeholował. Następnego dnia, żeby rozwiać wątpliwości, wchodzi do gabinetu Müllera i pyta:
- Słuchajcie, czy domyśliliście się po wczorajszym, że jestem sowieckim agentem?
- Nie - przyznał Müller.
Stirlitz odetchnął z ulgą.


Hitler dzwoni do Stalina:
- Czy wasi ludzie nie brali z mojego sejfu tajnych dokumentów?
- Zaraz wyjaśnię.
Stalin dzwoni do Stirlitza:
- Isajew, braliście z sejfu Hitlera tajne dokumenty?
- Tak jest, towarzyszu Stalin.
- Odłóżcie je natychmiast! Ludzie się denerwują!


Stirlitz z Plejshnerem szli ulicą i omawiali plan przyszłej operacji. Nagle padł strzał i Plejshner z jękiem osunął się na ziemię. Stirlitz obejrzał się w jedną stronę - nikogo, potem w drugą - też nikogo.
- Pewnie mi się wydawało - pomyślał.


Odcinek 333.
Stirlitz myśli.


- Stirlitz, ile jest dwa razy dwa? - zapytał Müller. Stirlitz wiedział, wiedział również że Müller też wie, ale nie wiedział, czy Centrala wiedziała, więc musiał milczeć.


Stirlitz, spacerując zimą nad brzegiem jeziora, ujrzał na nim ludzi.
- Łyżwiarze - pomyślał Stirlitz.
- Stirlitz - pomyśleli wędkarze.


Müller, wglądając przez okno, ujrzał podążającego gdzieś Stirlitza.
- Dokąd on idzie? - pomyślał Müller.
- Nie twój zasrany interes! - pomyślał Stirlitz.


Stirlitz zobaczył ludzi w sowieckich mundurach, umazanych błotem twarzach, z pepeszami w rękach.
- Zwiadowcy - pomyślał.


Stirlitz migiem uciekł przez okno.
Mig skrył się w chmurach.


Stirlitz dzwoni do Schellenberga i melduje:
- Parteigenosse Schellenberg, w tajnym sejfie Bormanna odkryłem dwie butelki „Stolicznej”.
- A co wy, Isajew, myślicie, że tylko wy tęsknicie za ojczyzną?


- Stirlitz, powiedzcie proszę ...
- Proszę - odpowiedział Stirlitz, chcąc szybko udzielić odpowiedzi.


Stirlitza przesłuchuje gestapo. Zadali mu pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Pobili go i wrzucili do celi. Stirlitz siedzi i się modli:
- Panie Boże, spraw żebym wiedział o co pytają. Bo inaczej mnie zabiją!!!


W stołówce berlińskiego bunkra ustawiła się długa kolejka po kiełbasę. Nagle sprężystym krokiem wszedł Stirlitz, ominął wszystkich i kupił od razu trzy kilogramy.
- Ale z niego cham! - syknął Bormann do Müllera.
Oni jednak nie wiedzieli, że Bohaterów Związku Sowieckiego kolejka nie obowiązuje.


- Gdzie pan się tak dobrze nauczył prowadzić samochód, Stirlitz? - spytał Müller.
- Na kursach NKWD - odpowiedział Stirlitz.
- Chyba nie powiedziałem nic tajnego - pomyślał.


- Stirlitz to sowiecki agent - rzekł Müller do Schellenberga - Musimy go zdemaskować. Niech pan stanie Jak wejdzie, proszę go uderzyć polanem w głowę. Jeśli jest Rosjaninem zaraz się wygada.
Po chwili wszystko przebiegło według zaplanowanego scenariusza.
- Ach, j... twoju mat'! - zaklął Stirlitz.
- Ubit'! - rozkazał Müller.
- Ciszej, towarzysze - syknął Schellenberg - Niemcy dokoła!


- Heil Hitler! - pozdrowił Stirlitz Bormanna.
- Nie przesadzajcie, Isajew! - warknął Bormann.




No i bedzie.

Indy - 24 Czerwca 2006, 09:26

Hyhy ^^ Dobre
elam - 24 Czerwca 2006, 10:20

:bravo :bravo :bravo
Angelus - 24 Czerwca 2006, 12:07

Nie czytałam calego tematu wiec jeśli juz było to sorki.

> Najnowoczesniejszy Bank swiata, super sejf. Własciciele postanowili
>przetestować zabezpieczenia. W tym celu zaprosili najlepszych złodziei
swiata z Francji, Stanów, Niemiec i dwóch Polaków - znanych z tego, że
>ukradli księżyc.
>Dla każdej ekipy postanowili zgasić swiatło przed sejfem na pół minuty i
>jesli po zapaleniu swiatła sejf będzie otwarty, ekipa może zabrać jego
>zawartosć.
> Pierwsi próbuja Francuzi, swiatło się zapala - nie udało się. Drudzy
>Amerykanie, swiatło się zapala - nawet sprzętu nie zdażyli wyjać. Trzeci
>ruszaja Niemcy. swiatło się zapala - nic, nie udało się. Kolej na Polaków -

>swiatło gasnie, mija pół minuty, własciciele próbuja zapalić swiatło-nic,
>próbuja po raz kolejny- nic...
>Z mroku słychać tylko cichy szept...- Kur.. ... Jarek, mamy tyle kasy na
>ch... ci jeszcze ta żarówka?

elam - 24 Czerwca 2006, 12:11

Angelus - :bravo :bravo
ja jakos nie mam dzis humoru do opowiadania dowcipow, ale nie szkodzi... poczytac zawsze mozna...

Tomcich - 24 Czerwca 2006, 12:42

Dobrze jest marynarzowi - wraca z rejsu a na niego czeka dziewczyna
Dobrze jest lotnikowi - przylatuje a na niego też czeka dziewczyna.
Dobrze jest też maszyniście - wysiada z lokomotywy a dziewczyna czeka.
Najgorzej to ma dziewczyna, bo w kółko jak nie port czy lotnisko, to dworzec.
***
Pewne małżeństwo po długich staraniach o wizy wreszcie mogło pojechać do Stanów odwiedzić rodzinę i troszkę pozwiedzać.
Przy wjeździe na lotnisku otrzymali zezwolenie na pobyt tylko na dwa tygodnie.
Po tygodniu pobytu mąż się tak rozchorował, że musiano wezwać lekarza domowego.
Lekarz wypisał kilka recept, pocieszył chorego i polecił natychmiast wykupić lekarstwa w najbliższej aptece.
Żona czym prędzej udała się po lekarstwa.
Sprzedawca kolejno podaje jakąś miksturę w dużej butli, a po chwili przynosi tabletki wielkie jak dla konia i mówi:
- To jest Ameryka ! Tutaj wszystko duże.
Żona popatrzyła na to i mówi:
- A receptę na czopki proszę oddać... kupimy w Polsce!
***
Mąż i żona kładą się do łóżka. Ona staje jeszcze na chwilę przed lustrem i mówi:
- Wiesz, kochanie, patrzę na siebie i widzę starą kobietę. Zmarszczki na całej twarzy, obwisły biust, wielki brzuch, grube uda...
Wchodzi do łóżka, przytula się do małżonka i szepcze mu do ucha:
- Powiedz mi coś miłego, żebym poczuła się choć trochę lepiej.
Mąż kieruje wzrok na sufit i po chwili namysłu odpowiada:
- No cóż... Ale wzrok masz za to bez zarzutu.
***
Zapadła wioska na granicy polsko-ukraińskiej.....idylla.....
- Sąsiedzie, a co u was dynie tak wcześnie dojrzały?
- To nie dynie, to ziemniaki....
- A jabłka takie wielkie macie....
- To czereśnie...
- I słowik śpiewa w ogrodzie...
- To nie słowik, to licznik Geigera...
***
Sierżant do studentów będących na szkoleniu wojskowym:
- Wiecie, studenty, ja to już mam skrzywienie po tym wojsku... Ostatnio byłem z żona w górach, idziemy przełęczą, żona mówi:
Popatrz jak tu pięknie!
A ja myślę, że jakby tu RKM postawić to nikt by nie przeszedł...
***
Posiedzenie Sejmu RP dotyczące kierunków rozwoju polskiego przemysłu na lata 2004-2010... Czas na pytania Opozycji. Rękę podnosi Poseł LPR:
- Kilka zdań o ....Żydach...
- Uważam pytanie za niestosowne – Marszałek Nałęcz.
- Pytanie o udział Niemców w grabieniu Polski... – Poseł LPR po chwili.
- Oddalam pytanie – Marszałek.
- Oświadczenie Klubu Parlamentarnego LPR w sprawie aspektów ekologicznych rozwoju przemysłowego... – Poseł niestrudzenie...
- Udzielam Panu Posłowi głosu...
- A więc... uważamy, iż nadmierny rozwój przemysłu doprowadzi nie tylko do zatracenia przez naszą Ojczyznę tradycyjnego charakteru rolniczego, ale także do wyschnięcia rzek i zniszczenia terenów leśnych... a wtedy gdzie będziemy topić Żydów i wieszać Niemców!?

Pako - 24 Czerwca 2006, 21:56

http://www.kharkovforum.c...taitsop.swf.htm
Od Falloutomaniaka do falloutomaniaków 8)

Ixolite - 24 Czerwca 2006, 21:58

zajefajne :mrgreen: :bravo
Indy - 24 Czerwca 2006, 22:11

A buhahahaha^^ Widziałem juz wersje z Hitlerem. Też była dobra, ale to jest najlepsze...... :mrgreen:
Tomcich - 24 Czerwca 2006, 22:34

A je to dobre. :bravo :mrgreen:
Akurat Fallouta dwójeczkę pogrywam więc na czasie. :mrgreen:
A jak nie znasz Fallouta to zawsze jest ciemna strona mocy :twisted:

http://swgalaxies.datasta...der-loituma.swf

Pako - 24 Czerwca 2006, 22:59

Marcus i tak ejst najlepszy :D
Tomcich - 24 Czerwca 2006, 23:07

Pewnie, że lepszy :mrgreen:
A jak ktoś chce z nim pośpiewać to tekst poniżej: :mrgreen:

Jatsutsappari titkarilallan titkaritillan titstandullaa dipidapidallaa ruppatirupiran kurikankukka jakilikankuu, h�rts�ts�� jaripidabidilla baritsdandillan dillandoo abarippattaa parippariibadibidibidi stendellandoo, jabarillasdilla deijadoo dabadabadabadabadaba duuajavuu risdan dillan stillan dobadakadagadagaduuduudejadoo

Fidel-F2 - 25 Czerwca 2006, 07:44

Ale swoja drogą Loituma genialny kawałek zrobiła. Muszę poszukać płyty.
Tomcich - 25 Czerwca 2006, 10:29

Z serii Polak potrafi:
Może ktoś się skusi. :mrgreen:

http://www.otomoto.pl/ind...how&id=C1299847

Pako - 25 Czerwca 2006, 10:45

Najs :D Polak potrafi :) I to całkiem fajnie to zrobione :)

http://www.in4.pl/gierki.htm?game_id=133
Ja mam na razie 89 metrów :D

Edit:
Dwóch facetow poszło na golfa, chcąc szybko rozegrać partię, ale przed nimi graja dwie początkujące kobiety, którym bardzo wolno idzie gra. Jeden mówi do drugiego:
- Idź do nich i zapytaj, czy mozemy je wyprzedzić?
Drugi idzie, dochodzi do połowy, zatrzymuje się i szybko wraca. Pierwszy pyta:
- Co się stało?
- Sluchaj, ty musisz iść, bo jedna z nich to moja żona, a druga to moja kochanka! Nie mogę się z nimi równocześnie zobaczyć!
- Ok, rozumiem, jasne.
Pierwszy podszedł do połowy boiska, zatrzymał się i też wraca.
Drugi pyta go:
- No, co jest??
- Jaki ten świat mały!

Edit II :
Ja n K a z i m i e r z S i w e k
"ŚPIĄCY KOPCIUSZEK"
/z cyklu "CICHOBAJKI POLSKIE"/
Pewna rozwódka dosyć puszysta
Nie miała męża, rzecz oczywista
Lecz miała za to dwie głupie córki
Co malowały ciągle pazurki
Nie myły garów, nie słały łóżka
Wiec wynajęły sobie Kopciuszka
Była to całkiem-całkiem dzieweczka
Figurka owszem, biuścik czwóreczka
Kopciuszek często przycinał oko
Bo krzywą cukru miał dość wysoką
Wtedy Kopciuszka niewiasty wredne
Kopały celnie w nocy i we dnie
Raz w swojej willi wydawał party
Sam król sedesów - Cichopuk Czwarty
Bo Sedesowicz, syn Cichopuka
Od lat dziewicy na żonę szukał
A był to łysy przystojny młodzian
W czarne gustowne dresy przyodzian
- Słuchaj, Kopciuszku - rzekły babsztyle
- Masz nam usmażyć z powietrza filet
I trzy puszyste rozchichotane
Wyszły na party w tiule ubrane
Sen chwilę potem zmorzył Kopciuszka
We śnie zjawiła się Dobra Wróżka
Masz tu, Kopciuszku, niecałą stówkę
Jedź na przyjęcie i weź taksówkę
Nie dam ci więcej, bo nie mam kasy
Takie na wróżki przyszły dziś czasy
Wróć przed taryfą nocną, idiotko,
Później drałować będziesz piechotką
Tam na przyjęciu młody Cichopuk,
Wyznał jej miłość, w takim był szoku
Tutaj się wytnie sceny z prywatki
Ze względu na was, kochane dziatki
Ale do rzeczy. Wróćmy do chwili
Kiedy Kopciuszek wybiega z willi
Wersja dla dzieci o tym nie mówi
Co tak naprawdę Kopciuszek zgubił.
Zgubił on bowiem biegnąc z imprezki
Czerwone stringi, w dodatku "eski"
Papa Cichopuk wysłał nazajutrz
Emisariuszy po całym kraju
Żeby znaleźli jedną z dzieweczek
Która pasuje do tych majteczek
Tysiące panien doznało stresu
Przy naciąganiu ciasnego desu
Założyć stringów nie dały rady
Bo wszystkie miały za tęgie wkłady
Ale zdębieli emisariusze
Kiedy założył stringi Kopciuszek
Potem odbyło się weselisko
Gdzie wielu gości upadło nisko
Były prezenty i czek od papy
I noc poślubna - całkiem od czapy
Bo choć pan młody był nie wyżyty
Śpiacy Kopciuszek spał jak zabity

Teraz, dziewczęta, nadeszła pora
Na cos mądrego, czyli na morał
Niech was nie zwiedzie przykład Kopciuszka
Kiedy wskoczycie komuś do łóżka
Bo nie wystarczy gdzieś majtki zgubić
By księcia z bajki zaraz poślubić

elam - 25 Czerwca 2006, 11:18

Pako - :bravo :bravo :bravo

pointa fenomenalna. zapamietam sobie :mrgreen:

Pako - 25 Czerwca 2006, 11:25

:mrgreen:
Cieszę się, że się podoba :D

mawete - 25 Czerwca 2006, 20:02

mój max 80 metrów :D
Duke - 26 Czerwca 2006, 09:53

Leniwiec obudził się późnym rankiem. Otworzył oko. Porozmyślał o tym przez godzinę. Otworzył drugie oko. Postanowił zerknąć co tam ciekawego na parkowych alejkach. Wyjrzał poza klatkę, popatrzył na dróżkę...
- Hmm... nic nowego - pomyślał. - Jak zwykle tylko te rozmazane, kolorowe smugi...



* * * * *

Facet żył na bezludnej wyspie. Miał tam wszystko. Jedzenie, picie, dach nad głową, brakowało mu jednak kobiety.
50 metrów od jego wyspy była druga wyspa, pełna pięknych, wyuzdanych kobiet. Codzień wieczorem obserwował je gdy wyczyniały harce rodem z Lesbos. A one przywoływały go, a on nie mógł płynąć, gdyż akurat w tym miejscu zawsze roiło się od rekinów... A życie było mu milsze niż sex...
Pewnego dnia, gdy siedział sobie na brzegu, obserwując kobiety z drugiej wyspy, podeszła do niego złota żabka.
- Cześć - mówi. - Jestem złota żabka. Moge spełnic Twe jedno życzenie. Jedno i tylko jedno. Zastanów się dobrze, bo szansę masz jedyną i ostatnią.

Gość się popatrzył i mówi:
- *beep* mi tu proszę mostek!

Na to żabka stając na tylnich łapkach, wyginając się do tyłu:

- Toś qrrwwwa wydumał....


* * * * *

Jako bonusik dziś dwa TWArożkowe dowcipy...

Żubr, łoś, jeleń i renifer założyli klub. Mamy rogi - mówili - jesteśmy męscy, wredni i niebezpieczni, nikt nam nie podskoczy. Tak, bo mamy rogi. Rogi, ku*wa to podstawa.
Zebrali się jak co wieczór w kółeczku i dalejże podziwiać swoje poroża, prężyć muskuły, prychać, sapać i łypać groźnie na otoczenie. A potem znowu podziwiać poroże.
Wtem łoś spogląda w dół, a tam przy jego nodze coś małego, białego zerka na niego hardo...
- Czołem chłopaki!
Łoś aż zatrząsł się z oburzenia.
- Co ty... co ty tu do diabła robisz? Kim ty właściwie jesteś, żeby tu z nami stać?
- To ser - poinformował go jeleń - zwykły, ku*wa ser.
- Tylko nie ser, spaślaku, tylko nie ser!! - zaperzył się... ser. - Powiedz tak jeszcze raz to ci j*bnę!
- Ooooo! Taaak? No to jak do ciebie mówić, maleńki?
- Ja jestem... - wypiął dumnie pierś - ja jestem TWARÓG!



* * * * *

Stoją sobie żubr, łoś, jeleń, renifer i... twaróg w kółeczku.
- No! - powiada twarożek. - A skoro już tu jestem to mówię wam, zaraz przyjdzie mój kumpel. Prawdziwy rogaty matkojeb*ca!
- Kto? Kto?? Powiedz !!!
- Pożeracz...
- Jaki pożeracz?! Mówże!
- Ślimak...

Godzilla - 26 Czerwca 2006, 10:10

Chyba nie nowe, ale może tu się jeszcze nie pojawiało:

As part of the negotiations, the British Government conceded that
English spelling had some room for improvement and has accepted a 5-
year phase-in plan that would become known as "Euro-English".


In the first year, "s" will replace the soft "c". Sertainly, this
will make the sivil servants jump with joy.


The hard "c" will be dropped in favour of "k". This should klear up
konfusion, and keyboards kan have one less letter.


There will be growing publik enthusiasm in the sekond year when the
troublesome "ph" will be replaced with "f". This will make words like
fotograf 20% shorter.



In the 3rd year, publik akseptanse of the new spelling kan be
expekted to reach the stage where more komplikated changes are possible.


Governments will enkourage the removal of double letters which have
always ben a deterent to akurate speling.


Also, al wil agre that the horibl mes of the silent "e" in the
languag is disgrasful and it should go away.


By the 4th yer people wil be reseptiv to steps such as replasing "th"
with "z" and "w" with "v".


During ze fifz yer, ze unesesary "o" kan be dropd from vords
kontaining "ou" and after ziz fifz yer, ve vil hav a reil sensibl
riten styl.


Zer vil be no mor trubl or difikultis and evrivun vil find it ezi tu
understand ech oza. Ze drem of a united urop vil finali kum tru.


Und efter ze fifz yer, ve vil al be speking German like zey vunted in
ze forst plas.


If zis mad you smil, pleas pas on to oza pepl.

elam - 26 Czerwca 2006, 15:44

of kors, ziz mak mi smil !!!!!! :mrgreen: :bravo
Piech - 26 Czerwca 2006, 17:52

Na bankiecie dyplomatycznym angielska królowa puściła głośnego bąka. Sytuację uratował ambasador Francji. Powiedział "Pardon" i wszyscy odetchnęli z ulgą, że honor królowej został uratowany i pomyśleli z uznaniem, że Francuz okazał się gentelmanem. Niestety królowej ponownie przytrafiła się niezręczność. Tym razem sytuację uratował ambasador amerykański: "Pardon me". Gdy to samo zdarzyło się po raz trzeci, zrywa się ambasador Rosji, staje na baczność i oznajmia głośno: "Rosyjska delegacja bierze na siebie odpowiedzialność za trzeciego bąka królowej."
elam - 28 Czerwca 2006, 22:25

D*upna definicja :)
(ciekawe, ile razy mod zrobi "beep" ? ) :mrgreen:

Dupę wynalazł uczony radziecki Wołow. Dlatego mówimy: "*beep* Wołowa".Inni twierdzą, że dupę wynalazła Marynia. Ci z kolei rozmawiają o *beep* Maryni. *beep* pełni ważną rolę w ruchu obrotowym. Wszystko kręci się wokół *beep*. *beep* służy również do przekazywania zdecydowanych sygnałów niewerbalnych. Dobrze wymierzony, solidny kopniak w dupę jest wyrażeniem uczuć negatywnych wobec adresata takiego gestu. *beep* można również przekazać emocje pozytywne, np. całując kogoś w dupę. *beep* może spełniać też rolę lizaka. Szczęśliwie nie wszyscy są dupolizami. Uniwersalność *beep* nie kończy się na tym, jest ona bowiem zadziwiająco skutecznym pojemnikiem: w *beep* można mieć całe osoby, a nawet społeczności. *beep* służy nieraz jako etalon: wiele rzeczy jest do *beep*, tym samym *beep* spełnia rolę uniwersalnego wzorca porównawczego. W dupę (lub po *beep*) można również dostać. Czynność ta umacnia więzi emocjonalne między rodzicamii dziećmi. Prócz tego, *beep* spełnia rolę siedziska, powiadamy bowiem: "siadaj na *beep*", często z dodatkiem poleceń uzupełniających, jak np. "[...] i siedź cicho". Określenie "dawać (dać) *beep*" funkcjonuje w dwóch znaczeniach: erotycznym i wartościującym, jednak "ściągnąć kogoś z *beep*" tylko w tym pierwszym. Można również chronić swoją (lub czyjąś) dupę, co kolejny raz potwierdza ważność *beep*
w otaczającym nas świecie. "Zabrać się do czegoś od *beep* strony" oznacza podejście niewłaściwe, od końca; *beep* funkcjonuje tu jako synonim odwrotności. *beep* pełni również rolę uchwytu, można bowiem trzymać się czyjejś *beep*. Określenie to nie oznacza braku równowagi, ale samodzielności. {anonim}

Indy - 29 Czerwca 2006, 09:04

Dobra definicja :mrgreen: :bravo :mrgreen:
mawete - 29 Czerwca 2006, 09:33

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Pako - 29 Czerwca 2006, 09:58

:bravo :bravo
Definicja pierwsza klasa :) Ale dowcip o *beep*:

pewnego razu wszystkie części ciała i organy wewnętrzne chciały ustalić, która z nich jest najważniejsza.
Odezwał się mózg:
- ja jestem najważniejszy. Ja myślę, ja wami wszystkimi steruję, mam zwoje mózgowe.
Potem odezwała się wątroba:
- ja jestem tutaj najważniejsza. Ja wszsytko magazynuję, oczyszczam organizm z toksyn i alkoholu.
Potem odezwało się serce:
- ja jesteem najważniejsze. TO ja biję, sprawiam, żę krew krąży, to ja kocham.
i tak dalej, i tym podobne.
Na końcu odezwała się du.pa.
- Ja jestem najważniejsza.
Wszsycy zaśmiali się głośno i powiedzieli, że ona jest zupełnie nieważna.
Wtedy du.pa zastrajkowała. Po jakimś czasie wątroba zaczęła źle pracować, nie nadążała z oczyszczaniem organizmu, wszystko się jej posypało. Mózg cały zzieleniał, nie potrafił już myśleć, nie umiał porządnie sterować pracą. Serce zaczęło bić szybko i nierówno.
Wtedy zgodnie przyznano, że du.pa jest najważniejsza :)

Fidel-F2 - 29 Czerwca 2006, 10:18

No dobra... wiem o co ci chodziło :|
elam - 29 Czerwca 2006, 11:25

to jeszcze wierszyk ktory pamietam z podstawowki, i koniec z tym swintuszeniem :
jak czlowiek sie rodzi, to dupom wychodzi,
jak czlowiek sie zeni, na dupe wchodzi
jak czlowiek umiera, na *beep* lezy
wszystko na tym swiecie od duupy zalezy :mrgreen:

Henryk Tur - 29 Czerwca 2006, 12:03

Piech napisał/a
Gdy to samo zdarzyło się po raz trzeci, zrywa się ambasador Rosji, staje na baczność i oznajmia głośno: Rosyjska delegacja bierze na siebie odpowiedzialność za trzeciego bąka królowej.


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
:bravo :bravo :bravo :bravo

Słowik - 29 Czerwca 2006, 12:33

W rodzinie urodziły się trojaczki...
Sąsiedzi pytają siedmioletniego braciszka nowo narodzonych:
- Jak się maluchy nazywają?
Ten, niezdecydowanie:
- O ile dobrze ojca przez telefon zrozumiałem - Nihu, Janie, Moje.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group