Ludzie z tamtej strony świata - Darek Domagalski
Anonymous - 13 Czerwca 2010, 01:09
Fidel-F2, dlaczego masz takie wielkie oczy?
A poważnie, przeczytałem tekst o wikingach-kibolach i muszę powiedzieć, że nie chciałbym zobaczyć jak do armii wcielają masowo takich osobników. IMO pseudokibice to urodzeni anarchiści i chyba nie dałoby się wpiąć ich w ramy wojskowego, regulaminowego życia. Nazywanie tych indywiduów błędnymi rycerzami to też deczko przesada, ale autorowi o to właśnie chodziło, na siłę wpiąć w jakieś ramy jakiś problem, temat. Udanie czy nie, nie wiem. Ja się tylko czepiam, komuś się może to podobać. mnie niebardzo.
Last Viking - 13 Czerwca 2010, 07:28
Anarchiści? Nie sądzę. Zauważ, że anarchizm to doktryna dążąca do równości społecznej (pseudokibice są formacją zhierarchizowaną), poszanowaniu wolności jednostki (hehe... wiadomo), odrzucających państwo jako instytucję społeczną (wręcz odwrotnie, wśród pseudokibiców najwięcej można spotkać nacjonalistów i faszystów) i zniesieniu władzy (ale oni właśnie władzy potrzebują i niektóre „siły” to wykorzystują, odpowiednio nimi sterując). Dla anarchistów głównymi zagrożeniami jest autorytaryzm, a pseudokibice właśnie wybierają spośród siebie charyzmatycznych przywódców, podziwiają silne jednostki i rozprawiają przy piwie o dokonaniach jakiś tam „kozaków”.
Hmm... czy te cechy, które wymieniłem nie czynią z nich idealnych żołnierzy?
Historia nas uczy, że wojen nie wygrywają żołnierze prawi, idealiści, a właśnie ci zabijacy. Napoleon swoją armię sformował z nizin społecznych i podbił niemal cały świat. Jego oponent Wellinghton do swojego korpusu brał przede wszystkim przestępców i zwyciężył pod Waterloo. A w średniowieczu pod Azincourt angielscy łucznicy z plebsu bez problemu rozbili szlachetnych francuskich rycerzy.
Co do przyrównania ich do cervantenowskich błędnych rycerzy, cóż, wszak na tym właśnie polega rola felietonu, uwypuklić zagadnienie, zmusić czytelnika do spojrzenia na nie od innej strony, do tego żeby czytelnik uśmiechnął się, pokiwał głową, lub nią pokręcił, a nie do przyjmowania lub odrzucania tez postawionych przez autora.
RD - 13 Czerwca 2010, 08:53
Armia Napoleona była najbardziej uświadomioną armią w ówczesnym świecie, a nie wiem, czy nie w ogóle w historii ludzkości. Przed wojnami i poszczególnymi bitwami wydawano biuletyny, aby żołnierze mieli świadomość, o co walczą - oczywiście często w dużym uproszczeniu, ale zawsze jasno i komunikatywnie. Może wojsko rekrutowało się z nizin społecznych, ale Bonaparte dbał o jego uświadomienie, bo inaczej się bije armia obywatelska, a inaczej sterroryzwana strachem przed dowódcami. Napoleoński żołnierz nie był bity. Za przewinienie mogł zostać osadzony w więzieniu lub rozstrzelany, ale nie daj Boże, żeby oficer lub podoficer pobił podwładnego. Za to była czapa. Nadużycia z pewnością się zdarzały, ale zasady byly jasne. Ponadto każdy żołnierz podczas parady mogł przekazać list ze skargą lub uwagami samemu cesarzowi - nabijał kartkę na bagnet, a adiutanci jeździli między szeregami i zbierali te pisma. Bez ściemy - oddawali je bezpośrednio Bonapartemu, a on rozpatrywał każdą sprawę osobiście. Dlatego przykładanie miar kibicowskich do napoleońskiej armii jest dość ryzykowne.
Wellington rekrutował zołnierzy spośród przestępców i warto zauważyć, że te jego żuczki pod Waterloo dostałyby łomot od ledwie odrodzonego i nie do końca jeszcze okrzepłgo wojska cesarza, gdyby cholerni Prusacy spoźnili się choć trochę bardziej.
Ale do rzeczy - pseudokibice jako armia? Nie wiem, nie wiem... Miałem do czynienia z pseudokibicami. Posiadają odwagę zbiorową, jednak rzadko zdarzają się wśród nich jednostki naprawdę odważne indywidualnie. Lubią mieć poważną przewagę nad przeciwnikiem, jak każde patologicznie agresywne środowisko. Żeby stali się materiałem na dobrego żołnierza, musieliby zostać poddani poważnej obróbce i ostrej selekcji.
Polacy generalnie byli postrzegani już w czasach napoleońskich i nawet wcześniej, jako doskonali żołnierze. Bonaparte twierdził, że są warci dziesięciu przeciętnych wojaków. A przecież słynęli z tego, że tam, gdzie stacjonowali "kury mogly spokojnie chodzić". Wojsko Andersa, Maczka i Berlinga także miało bardzo wysokie morale. Aniołkami nie byli, ale daleko im do skur...syństwa przestępców.
Last Viking - 13 Czerwca 2010, 09:33
Piszesz o uświadamianiu przez Napoleona swoich żołnierzy i to było nowatorskie podejście, bez którego obecnie żadna armia nie może się obejść. Współcześnie żołnierz jest uświadamiany lub poddawany psychomanipulacjom.
Główną przyczyną skuteczności wojsk Napoleona była zmiana sposobu prowadzenia walki. Kiedy inni dowódcy kazali swoim żołnierzom ładnie stać i bawili się w manewry, Francuzi szykiem kolumnowym uderzali we wroga. Można się pokusić o stwierdzenie, że to wymagało zmiany w mentalności żołnierzy.
Pod Waterloo, akurat te regimenty Wellingtona, które były formowane na kampanię w Hiszpanii (właśnie tam najwięcej ściągnął przestępców) sprawowały się najlepiej. Problemem byli sojusznicy: Belgowie, Holendrzy, Hannowerczycy itp. Ale fakt, gdyby nie staruszek Blucher, byłaby tragedia
Hmm... w swoim felietonie napisałem tylko jedno zdanie o tym, że może właśnie w ten sposób skanalizować agresję pseudokibiców, a tu tak się rozrosło.
Generalnie chodziło mi o to, że cała otoczka kibicowania, filozofia życiowa pseudokibica nie różni się zbytnio od tego co mieliśmy w średniowieczu w przypadku wojowników. Trochę dla zabawy przyrównałem ich do rycerzy.
Pytanie jednak pozostaje: co robimy z pseudokibicami? Odstrzał sanitarny czy próbujemy ich jakoś wykorzystać? Kolejne pytanie dotyczy kasty wojowniczej, która od wieków była integralną częścią każdego społeczeństwa, a teraz w czasach takie jakie mamy, na szerokości geograficznej jakiej żyjemy, praktycznie nie istnieje i nie ma żadnych realnych politycznych wpływów. Oczywiście z jednej strony to dobrze (wojsko nie powinno mieszać się do polityki, a może nawet nie powinno stacjonować w miastach jak to było w starożytnym Rzymie – hmm... chyba żeby je przemianować na milicję ), ale czy nie zostaje przez to zachwiana jakaś równowaga? Może ci pseudokibice co dzisiaj demolują stadiony, w średniowieczu realizowaliby się na polach bitew? Kto wie?
RD - 13 Czerwca 2010, 10:02
Cytat | Może ci pseudokibice co dzisiaj demolują stadiony, w średniowieczu realizowaliby się na polach bitew? Kto wie? |
Oj, wiesz równie dobrze jak ja, że przy takim poziomie agresji, jaki prezentują, mogliby co najwyżej robić za mięso armatnie . Wojownik musi być agresywny, ale jednocześnie opanowany, inaczej jego życie w tumulcie bitwy liczy się w sekundach. Chyba że tak właśnie widzisz tę ich realizację siebie . Wyobrażasz sobie taką watahę atakującą hufiec prawdziwych wojowników, dla których szał bitewny nie wiąże się z ogólnym zaburzeniem funkcjonowania?
Nie brałem udzialu w prawdziwej bitwie, ale podczas turniejowych zmagań miewałem do czynienia z takimi niepotrafiącymi się opanować kolesiami, którzy zachowują się jakby rzecz odbywała się serio. Są niebezpieczni, ale zazwyczaj stosunkowo łatwi do spacyfikowania.
Last Viking - 13 Czerwca 2010, 10:19
Tak, zgadzam się z Tobą, nijak ma się pseudokibic ze swoją agresją do opanowanego, pewnego swojej siły i wartości, rycerza, ale...
... prawdopodobnie ta bezmyślna agresja jest wynikiem środowiska w jakim się wychowują, czynników otoczenia, ukształtowania przez otaczajacy ich świat. A nasza cywilizacja kreuje, jak napisał to dalambert, czipsożerców , więc gdzie ma się podziać wojownik? Co zrobić z potrzebą przynależności do grupy, indentyfikacji, gdy media kreują obraz indywidualizmu? Moim zdaniem rodzi się frustracja i agresja.
Kiedyś rycerz miał swojego suwerena, ród, ziemię, choragiew pod którą mógł walczyć, współczeny "rycerz" ma swoją drużynę (barwy sztandaru zastępują barwy klubowe, herby rodowe, herby klubowe) i posiada kupę kompleksów
nimfa bagienna - 13 Czerwca 2010, 10:28
A ja widzę rzecz inaczej.
Czytałam niedawno opracowanie o instynkcie łowieckim u kotów (i ogólnie drapieżników). Wynikało w niego, że koty syte, trzymane przez ludzi w domach i regularnie karmione, polują, lecz dłużej niż głodne dzikie koty bawią się zdobyczą, męczą ją, zanim zabiją. A potem jej nie zjadają.
Kibole to dla mnie syte koty. Najedzone, ale bez ujścia dla agresji. Więc bejsbole w dłoń i dalej rozpinkalać witryny i demolować ławki w parku.
RD - 13 Czerwca 2010, 10:46
Nimfo
Jak w ogóle możesz porównywać cudowne stworzenia - koty, z ktorych Bóg uczynił genalnych drapieżców z bandą kiboli . Jestem zszokowany, zawiedziony i rozgniewany
A tak poważnie - pseudokibice nie tyle rozładowują instynkt agresji, co wyżywają wspomniane przez Vikinga kompleksy, realizują niespełnione dążenie do mocy, podświadomie zdając sobie sprawę, że mogą zaistnieć tylko w grupie, a w pojedynkę są zerem. Przecież nie interesuje ich tak naprawdę drużyna, której "kibicują" (podkreślam to cudzysłowem, bo znam takich, którzy są prawdziwymi fanami piłki i wdają się w walki tylko i wyłącznie zmuszeni okolicznościami). Nigdy nie widziałem pojedynczego kibola z bejsbolem nawalającego po wystawach i samochodach.
A wracając jeszcze do kota - ten dokonuje aktów okrucieństwa sam, na własny rachunek, nie potrzebuje grupy wsparcia .
dalambert - 13 Czerwca 2010, 10:47
nimfa bagienna, a nie może być i to, i to.
Człowiek to zwierze stadne i drapieżne , a politpoprawna cywilizacja usiłuje "wyiżynierować" spolegliwe coś, sterowalne mendialnie z indywidualićnem tak rozbuchanym, że staje się nudną sztampą.
Ludzie kochają sie zbierać do kupy pod jakimś sztandarem, i teraz rosa nam Grupy Rekonstrukcyjne.
Od Wikingów - po IIWŚ.
Harcerstwa w paru odmianach- ZHP, ZHR, Zawiszacy itd.
Anarchole i pacyfole.
Ale wszyscy oni okazje do działania mają dość okazjonalna/ rocznice, święta państwowe i kościelne, wspomnienia bitew, czy inne.
Jeno KIBICE mają regularny powód do akcji / mecz ligi i nie ligi/ więc oni najbardziej mają w okół czego maszerować i wojować
nimfa bagienna - 13 Czerwca 2010, 11:07
RD napisał/a | Nimfo
Jak w ogóle możesz porównywać cudowne stworzenia - koty, z ktorych Bóg uczynił genalnych drapieżców z bandą kiboli . Jestem zszokowany, zawiedziony i rozgniewany |
Cóżem ja uczyniła, nieszczęsna... idę się za karę pobiczować szczypiorkiem.
RD napisał/a | A tak poważnie - pseudokibice nie tyle rozładowują instynkt agresji, co wyżywają wspomniane przez Vikinga kompleksy, realizują niespełnione dążenie do mocy, podświadomie zdając sobie sprawę, że mogą zaistnieć tylko w grupie, a w pojedynkę są zerem. |
Powłoczka cywilizacyjna na człowieku jest cieniutka. I ludzie właśnie jej zawdzięczają owo dążenie do bycia w grupie, bo już się przekonali, w kupie raźniej. I bezpieczniej przede wszystkim. Tak naprawdę jesteśmy najedzonymi zwierzętami. A co rodzą wspomniane przez ciebie kompleksy i poczucie niespełnienia? Frustrację i agresję. Więc bejsbole w dłoń, agresja wylewa się uszami, całe miasto nasze.
Hubert - 13 Czerwca 2010, 11:07
Last Viking, w swoim tekście wspomniałeś o karatekach i innych sztukmistrzach walki - troszkę z politowaniem, jak mi się wydaje, ale jednak...
W kontekście tego, czego szukają kibole i inne takie stowarzyszenia - jak ich widzisz (tych karateków i innyszych), jak myślisz, czego oni szukają, wstępując na tę, a nie inną drogę?
RD - 13 Czerwca 2010, 11:22
nimfa bagienna napisał/a | Więc bejsbole w dłoń, agresja wylewa się uszami, całe miasto nasze. |
No właśnie - nasze. Tymczasem rycerz, czy ogólniej - prawdziwy wojownik - choć potrafi działać w grupie, jest indywidualistą. U żołnierza umiejetność samodzielnego myślenia też jest bardzo ważna. To dlatego, na przykład pod Monte Cassino, Polacy potrafili prowadzić atak, mimo straty wszystkich oficerów, a często także podoficerów. To dlatego w słynnej amerykańskiej 101 desantowej pozostawieni sami sobie szeregowi żołnierze działali i wykonywali zadania, umieli nie tylko przeżyć, ale też ugryźć wroga. Człowiek jest istotą społeczną, ale bez indywidualizmu staje się szarą masą, podatną na manipulacje.
nimfa bagienna - 13 Czerwca 2010, 11:26
Wydaje mi się, że mówimy innymi językami, RD.
Ty wywodzisz działanie kiboli od działań ludzkich i podajesz "ludzkie" przykłady. Dla mnie kibolskie zachowania to dochodzenie do głosu instynktów podstawowych. Aby im się przeciwstawić, należy zdać sobie sprawę z ich istnienia. Kibole na ogół nie należą do tytanów intelektu i zagłębianie się we własne zwierzęce pierwiastki jest im obce. Po prostu szaleją. Jak zwierzęta.
Taka fajna dyskusja się rozwija, a ja muszę wyjść. Ale poczytam po powrocie.
Hubert - 13 Czerwca 2010, 11:32
nimfa bagienna napisał/a | Ty wywodzisz działanie kiboli od działań ludzkich i podajesz ludzkie przykłady. Dla mnie kibolskie zachowania to dochodzenie do głosu instynktów podstawowych. Aby im się przeciwstawić, należy zdać sobie sprawę z ich istnienia. Kibole na ogół nie należą do tytanów intelektu i zagłębianie się we własne zwierzęce pierwiastki jest im obce. Po prostu szaleją. Jak zwierzęta. |
Hm... ale czasem 'wykształciuchy", tudzież ludzie inteligentni też tego potrzebują. Kiedyś widziałem swojego nauczyciela, naprawdę bystrego gościa, z taką watahą, gotową do młócki. Widać było, że obracał się wśród 'swoich'.
A w poniedziałek przyszedł do szkoły z podbitym okiem i trochę kuśtykał
RD - 13 Czerwca 2010, 11:32
Nimfo
To dlatego, że staram się ocenić przydatność pseudokibiców w roli żołnierzy, więc muszę brać pod uwagę aspekt społeczny.
Zwierzęta nie są takie wredne,okrutne i nieprzewidywalne właśnie dlatego, że dominują u nich naturalne instynkty. Człowiek zaś potrafi je wykoślawić, bo nawet najbardziej prymitywna jednostka chce poczuć się wartościowa, a im bardziej prymitywna, tym wieksze w niej dążenie, by wywyższyć się nad innych.
Hrabio
A zatem jest to zwyczajny prymityw. Wykształcenie nie czyni człowieka.
Hubert - 13 Czerwca 2010, 13:41
RD, możliwe. To gimnazjum było...
nimfa bagienna - 13 Czerwca 2010, 16:26
RD napisał/a | Zwierzęta nie są takie wredne,okrutne i nieprzewidywalne właśnie dlatego, że dominują u nich naturalne instynkty. Człowiek zaś potrafi je wykoślawić, bo nawet najbardziej prymitywna jednostka chce poczuć się wartościowa, a im bardziej prymitywna, tym wieksze w niej dążenie, by wywyższyć się nad innych. |
RD, ale jedno drugiemu nie przeczy ani jedno drugiego nie wyklucza.
Każdy kocur (no daruj, znowu pojadę po kotach) chce być samcem alfa. Że może mu możliwości nie dostawać, to inna sprawa. Kibol jest jak ten kocur. Tylko że - ponieważ w międzyczasie osiadła na nim cienka warstewka zachowań właściwych cywilizacji - organizuje się w grupy, a nie działa samotniczo.
Masz rację - zwierzęta nie są wredne ani okrutne, one działają pod wpływem instynktu, robią tylko to, co muszą, by przetrwać. Kibole też działają pod wpływem instynktu, który dochodzi do głosu w chwilach większego stężenia we krwi adrenaliny i testosteronu. Tylko że w odróżnieniu od zwierząt posiadają świadomość, która jest na tyle słaba, że nie tłumi pierwotnych popędów - nawet w imię bycia człowiekiem.
Sosnechristo
Wykształcenie jest bez znaczenia. To też otoczka cywilizacyjna na zwierzęcej naturze człowieka. Ma mikronową grubość. Jest absolutnie nieważna.
Last Viking - 13 Czerwca 2010, 16:35
nimfa bagienna napisał/a | Dla mnie kibolskie zachowania to dochodzenie do głosu instynktów podstawowych |
Uważam podobnie
W swoim felietonie napisałem:
Wszyscy pragniemy należeć do jakiejś grupy społecznej. Jesteśmy zwierzętami stadnymi i każdy z nas jest w stanie oddać wolność i indywidualność za przynależność, a co za tym idzie — bezpieczeństwo. Tym ochotniej uczynią to zakompleksieni chłopcy z brudnych dzielnic lub z patologicznych rodzin, którzy nie widzą swojej przyszłości w jasnych barwach. Jedynej szansy na podniesienie własnej wartości upatrują w przynależności do silnej grupy, gdzie brzemię własnego „ja”, niewartego uwagi „ja” zostaje zastąpione przez „my”. My kibice.
Jak pisałaś płaszcz cywilizacjny, który nosimy na sobie jest bardzo cienki i często wychodzą z nas atawizmy. Oczywiście ludzie pewni swojej wartości, świadomi, poukładani emocjonalnie potrafią to kontrolować. Ba! Oni nawet potrafią przekuć dane nam przez naturę instynkty na coś pozytywnego. Agresja konrolowana, może naprawdę dużo zdziałać (ambicja sportowa, pragnienie zdobywania w rozwoju cywilizacyjnym, odkrywania nowych rzeczy).
Wiecie, że teoretycznie mężczyzna jest lepszym kierowcą ponieważ lepiej postrzega przedmioty w ruchu, niż kobieta? Może szybciej zareagować na niebezpieczeństwo. Zostało nam to przodkach, którzy musieli polować. Więc jakie jeszcze atawizmy w nas siedzą?
RD napisał/a | Tymczasem rycerz, czy ogólniej - prawdziwy wojownik - choć potrafi działać w grupie, jest indywidualistą |
No fakt, to jest argument.
Rycerz na polu bitwy był samodzielną jednostką zdolną nie tylko do walki, ale stosował manewry, wyprzedzał ruchy przeciwnika, a przez większość bitew średniowiecza sam nawet wybierał sobie przeciwnika.
Z drugiej jednak strony były malée przypominające jak żywo, dzisiejsze ustawki.
RD napisał/a | To dlatego, na przykład pod Monte Cassino, Polacy potrafili prowadzić atak, mimo straty wszystkich oficerów, a często także podoficerów |
Wiesz, polski żołnierz/wojownik/rycerz zawsze stanowił ewenement na skalę światową Nie na darmo obowiązuje zasada: 40:1. Taką musisz mieć przewagę, żeby pokonać Polaków.
Chcesz wykazać, że wartość żołnierza w boju to składowa nie tylko jego umiejętności walki, odwagi, agresji, szkolenia ale również indywidualizmu. Twierdzisz, że żołnierz powinien być świadomy, pewny swojej wartości i wtedy będzie skuteczny. Natomiast pseudokibic zbudowany z kompleksów, jest jeno jego cieniem.
I tu pełna zgoda.
Jednak, nie chodzi o to żeby kibola prosto ze stadionu przenieść na pole bitwy, ale zastanowić się na potencjałem drzemiącym w zjawisku. Gdyby poczucie przynależności do "młyna" zastąpić czymś innym, zamiast ustawek zorganizować szkolenia wojskowe, zamienić jedną psychomanipulację, inną, prowadzoną przez profesjonalistów, a nie liderów "młyna", to kto wie?
Hmm... wyszło na to, że będą to bojówki paramilitarne
Ktoś dostanie do ręki odbezpieczoną i gotową do użycia broń.
Sosnechristo napisał/a | Last Viking, w swoim tekście wspomniałeś o karatekach i innych sztukmistrzach walki - troszkę z politowaniem, jak mi się wydaje, ale jednak...
W kontekście tego, czego szukają kibole i inne takie stowarzyszenia - jak ich widzisz (tych karateków i innyszych), jak myślisz, czego oni szukają, wstępując na tę, a nie inną drogę? |
Weź pod uwagę, że to felieton, a jak powtarzam wszem i wobec, ta forma literacka polega na uwypuklaniu pewnych rzeczy
Ale prawda jest taka, że możesz mieć lata treningu (pasy w dowolnym kolorze) a jak nie masz praktyki w ulicznych bójkach to sobie nie poradzisz. Nawet kumite nie pomoże.
Jeśli ktoś wchodzi do dojo, żeby nauczyc się bić, to powinien wylecieć po pierwszym treningu, zresztą tacy w sekcjach chyba długo nie wytrzymują. Tak przynajmniej było za moich czasów.
Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że karate dało mi cholernie dużo fajnych rzeczy. Mając 16 lat przyszedłem żeby nauczyć się bić, ale na szczęście trafiłem na senseja, który tyle samo czasu na treningach poświęcał ćwiczeniom, co medytacjom, nauce o wartościach jakimi powinien się kierować wojownik, przypowieściom o chińskich mistrzach itp.
Jeśli na treningach sztuki walki tego nie ma, to nie jest to "sztuka", jeno nędzna nauka napierdalanki, którą to wiedzę można szybciej zdobyć na stadionach.
Kyokushin nie nauczyło mnie walczyć, nauczyło mnie myśleć
Hubert - 13 Czerwca 2010, 20:31
Heh. Można i tak. Aczkolwiek to chyba zależy od człowieka, czy ma tego fajtera w sobie czy nie. I jak już 'go' ma, to może wtedy SW potęgują te umiejętności? Tak tylko pytam
RD - 14 Czerwca 2010, 20:17
Do wszystkiego trzeba mieć talent, albo przynajmniej predyspozycje. Że się posłużę przykładem z mojej działki - każdy może się nauczyć walczyć mieczem (to znaczy podstawowych zasłon i wyjść, elementarnych zasad), ale nie każdy będzie umiał to wykorzystać w takim samym stopniu. Jednemu przez godzinę układa się palce, rękę, nadgarstek, dziesięć treningów uczy postawy, puszczania cięzaru broni "po kościach", a kto inny staje z żelazem jakby się z nim urodził i nauka idzie piorunem.
Hubert - 15 Czerwca 2010, 00:28
To mi przypomina, że walki mieczem też muszę w końcu spróbować...
Hubert - 21 Czerwca 2010, 00:14
Przeczytałem byłem ADN. Wciągnęło na tyle, że oderwało od corocznego wakacyjnego 'zaliczenia' Baldura od a do z. Ta sztuka udała się mało której książce
I jeszcze jedno mi przyszło do głowy... nie wiem, co za kretyn napisał/powiedział, że postacie są płaskie/zbyt dobre/zbyt złe, ale to chyba musiał być internetowy recenzent. To, że nikt nie klnie jak u ASa, nie znaczy, że brak tu niejednoznaczności. Po prostu nie została podana na talerzu i wymaga odrobinkę, ociupinkę wrażliwości, inteligencji emocjonalnej, by dostrzec szarość. W ADN jest jej odcieni dużo. Tutaj każdy ma jakieś rysy na charakterze. Nawet w Dagobercie i Aine odzywa się mściwość. Że nie wspomnę o Mszczuju, Witoldzie, czy o kilku polskich zdrajcach... Ba, nawet sam Jagiełło okazuje się nie taki święty. Po prostu większość tych skaz jest subtelniej pokazanych, jakby były skrywane przed Czytelnikiem przez samych bohaterów. Bo tak szczerze - kto z nas z dumą obnosi swoje wady?
A pod ręką mam Gniewny Pomruk Burzy.
Last Viking - 21 Czerwca 2010, 16:11
Sosnechristo
Bardzo się cieszę, że Aksamitny Dotyk Nocy przypadł Ci do gustu.
Taka, a nie inna konstrukcja Istoty Boga w cyklu, a co za tym idzie jego neoplatońskiego charakteru, wymusza podział na dwie strony konfliktu, który jest zobrazowany przez Drzewo Życia. Grzech (spaczenie), który się wdarł w lewą stronę Drzewa Życia, zatruwa serca i umysły Przebudzonych służących Binah, Geburah i Hod, więc z założenia ci ludzie muszą być psychopatami, okrutnikami itp. Natomiast po stronie prawej, gdzie światło dane od Stwórcy płynie prawidłowo Przebudzeni są emocjonalnie poukładani. Nie może być inaczej. Zresztą, to bardzo archetypiczne.
I krytykowanie założeń powieści jest równoznaczne z krytykowaniem Biblii, że jest w niej Bóg
Mógłbym oczywiście pokazać polskich rycerzy jako s...synów, hultajów, zabijaków, ale po pierwsze ja wolę wierzyć, że byli tacy jakimi znajduję ich w kronikach i tacy jak ich opisałem, a po drugie wpisałbym się w ogólny trend do takiego przedstawiania bohaterów w literaturze quasi-historycznej i fantasy (a przecież w fantasy chodzi o archetypiczną walkę dobra ze złem ).
Ale oczywiście, jak ładnie to zauważyłeś, każdy coś ma za uszami, ale żeby to dostrzec trzeba mieć odpowiedni mechanizm poznawczy. Mszczuj ze Skrzyńska mimo, że złożył ślubowanie rycerskie próbował dokonać czegoś, co jest nie wybaczalne. Dobiesław z Oleśnicy męczy zwierzęta , jest pyszałkowaty i czasem durnowaty. Jakub z Kobylan egoistą skupionym na sobie, a Jagiełło no cóż, chyba wszystkie zbrodnie bledną w porównaniu z tym co on uczynił Annie...
A po stronie krzyżackiej nie mogłem przedstawić pozytywnie żadnego z zakonników, bo to byłoby tak jakbym przedstawiał pozytywnych ss-manów ("Hitler był w porządku bo lubił dzieci i psy") Na każdym spotkaniu z czytelnikami powtarzam, Krzyżacy to byli zbrodniarze, najgorszy element narodu Niemieckiego, którzy w roku 1412 mieli proces w Grudziądzu (na zasadzie XX wiecznej Norymbergii).
Aha... no jest przecież pozytywny brat-rycerz, mój ulubieniec Arnold de Morcheyn, który się mył.
Chciał zadenuncjować brata uprawiającego sodomię. A fakt, to negatywny bohater, bo donosiciel
dalambert - 29 Czerwca 2010, 08:30
HEJ HEJ w dzisiejszej Rzeczpospolitej / Życie Warszawy/ jest wywiad z aktorem co to rycerza polskiego podgrywał w "grunwaldzkich spotach' i co ważniejsze 3 kawałki, albo spoty owe !!
Moze ktos by to ściagnął co by można na Forum pogadać.
Piszę u Vikinga bo On nasz główny grunwaldolog jest
Last Viking - 29 Czerwca 2010, 10:56
A ja żadnego z grunwaldzkich spotów nie widziałem
Jakby ktoś zlinkował to byłoby fajnie.
dalambert - 29 Czerwca 2010, 11:04
Last Viking, wchodzisz na rzeczposplitą/ gazete/ na listwie górnej masz po prawej napis Warszawa i jak tam wejdziesz, to jest wywiad z panem aktorem, a pod nim trzy filmiki z wizjami bitewnymi. / Krzyżaki same chorągwie białe z krzyżami mają- prawda to może nie jest , ale malownicze/
Linków wstawiać nietety nie umiem wiec jeno ględzę
Agi - 29 Czerwca 2010, 11:10
Link do strony z filmami
Obejrzeć na razie nie mogę, bo mam YT zablokowane.
dalambert - 29 Czerwca 2010, 11:25
Agi, dziekuje - Last Viking, jak Ci się to podoba ???
Last Viking - 29 Czerwca 2010, 11:37
Wielkie dzięki Agi za linka
Hehe... wywiad taki, że mogliby go pominąć. Trzy sztampowe pytania i odpowiedzi na krzyż. Przypomina mi to mój kilkuminutowy wywiad dla Radia Lublin (nie wiem czy się gdziekolwiek ukazał), gdzie pytania sugerowały odpowiedź. Np. czy sądzi pan, że takie zbeletryzowanie historii przybliży ją współczesnemu czytelnikowi. I co ja miałem odpowiedzieć?
Ale wracając do spotów. Są bardzo klimatyczne, trochę na pograniczu fantasy, ale współcześnie tak to musi wyglądać i bardzo dobrze. Co prawda w pierwszym spocie wolałbym powiewające po stronie krzyżackiej "oryginalne" chorągwie komturii i miast, zamiast jednej połączonego gonfanonu 3 chorągwi zakonu (czarny krzyż) i 1 chorągwi wielkiego mistrza (złoty krzyż z czarnym orłem na przecięci) ale to szczegół i przeszkadza tylko takim maniakom jak ja i dalambert
Polacy od zawsze mieli tendencje do "zadęcia" historycznego, wszystko było strasznie patetyczne ale odrealnione, jakby nie trafiały w mentalność współczesnych ludzi. Tutaj paradoksalnie mamy odrealnione spoty, które myślę przyciągną tłumy.
Strasznie ciężko poruszyć nuty patriotyczne, czyniąc to patetycznie i nie przekroczyć granicy.
dalambert - 29 Czerwca 2010, 11:45
Tak obie armie w pierwszym wcale nastrojowe i udane, choć właśnie choragwie od czpy i tu i tu/ Polskie dwa razy Orzeł Biały i coś tam na niebieskim - może krzyż Jagiellonów/, ale powiewają dostojnie
A w drugim o bechterek na skupiającym się woju nieźle wygląda.
trzeci nieco fałszywie zatytułowany -skoro drugi to "przygotowania" to czemu w walce dopiero miecze kują i rozgogolony kowal wywija swym produkem, ale plany pełne dobre i 'podejdź no do płota udane'
|
|
|