To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Literatura - Tekst numeru 05.

NURS - 20 Marca 2006, 14:19

Nastaję, że dzisiaj poniedziałek :-)
Fidel-F2 - 20 Marca 2006, 14:35

Kto jest za sobotą? Sobota to piękny dzień. Zwłaszcza w piękne słoneczne popołudnie.
Zdecydowanie wybieram sobotę.

Godzilla - 20 Marca 2006, 14:44

Sobota to jest pierwszy dzień tygodnia, kiedy rodzice są cały czas w domu, i dzieci intensywnie sycą się ich obecnością, podczas gdy rodzice usiłują nadgonić tygodniowe zaległości w pracach domowych. Wolę niedzielę.

Albo piątkowe popołudnie, tak koło 16.00 8)

Czarny - 20 Marca 2006, 14:48

Czy Wy wiecie, że offtopujecie? :evil:
NURS - 20 Marca 2006, 14:54

Słusznie, koniec off-topu! Głosować!
Godzilla - 20 Marca 2006, 15:09

Festung Oels - pisałam, że na to głosuję.

Wiedźmowy pocałunek - nie, nie. Historia jakaś cienka, poza tym cały ten świat mnie nie pociąga. Nie lubię satanistycznych klimatów i nie mam ochoty na więcej.

Sen, ozorki i magia - masa zabawnych pomysłów, ale czytając to miałam poczucie chaosu. Brnęłam przez ten tekst.

Przechytrzyć niedźwiedzia - nie zostawiło wrażeń. Za szybko się to rozegrało, czegoś zabrakło, żeby smakowała końcówka. Tylko nie każcie mi analizować. Może kiedyś w przyszłości, jak nie będę chronicznie niewyspana.

Ponieważ kocham cię nad życie - drugi głos, tyle że nie mam możliwości go wysłać. Czytałam całą tę dyskusję o postawie młodego beduina. Rozwiązanie trudnej kwestii moralnej chyba było bardzo typowe dla patriarchalno-zbójeckiej kultury. To że on miałby porzucić swoje zwyczaje, w ogóle nie było brane pod uwagę. No więc co zrobić z ukochaną kobietą, aby do śmierci nie obracała żaren?

Francuzi nakręcili kiedyś kolejną wersję Ali-Baby, chyba z Fernandelem w roli głównej. W końcowej scenie Ali z żoną wracał do domu z Sezamu rozszabrowanego przez mieszkańców miasta. Ali na osiołku, kobieta zasuwała truchcikiem obok :mrgreen:

Rafał - 20 Marca 2006, 15:18

Godzilla napisał/a
No więc co zrobić z ukochaną kobietą, aby do śmierci nie obracała żaren

Kupić jej młynek elektryczny rzecz jasna. Ostatecznie młyn wodny też się nada :wink: :mrgreen:
Godzilla napisał/a
Ali na osiołku, kobieta zasuwała truchcikiem obok

Widać dobra kobieta to była, zwyczajna kobieta powinna iść jakieś osiem kroków przed mężem. Dopuszczenie kobiety w drzodze obok siebie świadczy o głębokiej miłości. :wink: :mrgreen: A najgorsze, że to prawda ...:evil:

NURS - 20 Marca 2006, 16:05

Dzieki godzillo, a czemu to nie możesz wysłac drugiego głosu?
Titus Pullo - 20 Marca 2006, 16:06

Rafał Dębski - Festung Oels Tutaj poszedł mój pierwszy głos, tekst interesujący i całkiem przewrotny. Dałbym sobie głowę uciąć (albo lepiej - uciąłbym komuś) że gdzieś już spotkałem pomysł o wysuszaniu pasażerów statków kosmicznych. Nie wiem, czy nie u Sheckleya? W każdym razie kończyło się wypiciem szklanki wody pochodzącej z kumpla.

Witold Jabłoński - Wiedźmowy pocałunek Moim zdaniem nieporozumienie numeru. Tekst właściwie o niczym, nudny, przewidywalny. Trochę jakby gimnazjalista opisywał sesję rpg.

Agnieszka Rogowska - Sen, ozorki i magia Zabawny kawałek, ale jak na mój konserwatywny gust - nieco zbyt zakręcony :)

Marek Żelkowski - Przechytrzyć niedźwiedzia Za krótkie :( Skończyło się dokładnie w momencie, w którym bardzo chciałem dowiedzieć się, co dalej.

Robert M. Wegner - Ponieważ kocham cię nad życie A tu mój drugi głos. Bardzo zgrabne opowiadanko, zakończenie staje się niestety dość szybko przewidywalne. Mam jedną, maleńką uwagę - po co tam wspomniano o jakiś krasnoludzkich kratach? Te krasnoludy pasują tam jak, nie przymierzając, widły do d***. Oczywiście nie ma to wpływu na ocenę, ale ja mam po prostu dość krasnoludów. I elfów. I smoków.

gorat - 20 Marca 2006, 16:09

Titus Pullo napisał/a
Dałbym sobie głowę uciąć (albo lepiej - uciąłbym komuś) że gdzieś już spotkałem pomysł o wysuszaniu pasażerów statków kosmicznych. Nie wiem, czy nie u Sheckleya? W każdym razie kończyło się wypiciem szklanki wody pochodzącej z kumpla.

Zajdel? Faktycznie, sam też czytałem. Ale to tylko atrybut do wyśmienitej intrygi :D

NURS - 20 Marca 2006, 16:12

Ave, Titus Pullo. 13-ty rządzi!
A co do twojego pytania o krasnoludy. Ten tekst powstał gdzieś w okolicach 2000-2001 pisał go człowiek stawiający pierwsze kroki, wtedy pojęcie fantasy było proste - stad pewnie w tel te krasnoludy.
Dzieki za głos.

Titus Pullo - 20 Marca 2006, 16:15

Tak, Zajdel :)

Swoją drogą, czy na etapie redakcji tekstu takie krasnoludy nie mogą wylecieć? Jakby zamiast nich dać, np. "kowali z [tu wpisz nazwę miasta]" już byłoby zgrabniej.

PS.

XIII ;)

Fidel-F2 - 20 Marca 2006, 17:56

Godzilla napisał/a
Rozwiązanie trudnej kwestii moralnej chyba było bardzo typowe dla patriarchalno-zbójeckiej kultury. To że on miałby porzucić swoje zwyczaje, w ogóle nie było brane pod uwagę. No więc co zrobić z ukochaną kobietą, aby do śmierci nie obracała żaren?


Jak to nie było brane pod uwagę? Poczytaj dokładnie.

NURS - 20 Marca 2006, 17:56

Ingerujemy tam gdzie sa błedy merytoryczne i stylistyczne, a skąd pewnośc, że autor nie jest orzywiazany do tych ras i ma w planie ich eksploatowanie?
ok. XIII rządzi!

Aga - 20 Marca 2006, 18:44

NURSie, muszę powiedzieć, że tym tekstem zabiłeś mi niezłego ćwieka. Bo numer wyrównany. I to bardzo. Długo gryzłam się z myślami i nie wiedziałam, komu przyznać pierwsze miejsce. Ale dobra, jadziem, panowie szlachta.
Miejsce V
Witold Jabłoński Wiedźmowy pocałunek

No bo o czym to w ogóle jest? Fabuła prosta jak schemat ideowy siekiery, właściwie nic się tam nie dzieje, a całość można streścić jednym zdaniem. Nie podobał mi się sposób narracji, opowiadanie czytało się ciężko i ucieszyłam się kiedy się wreszcie skończyło. Poza tym tekst jest miejscami niemożebnie wprost łopatologiczny. Na przykład:
Witold Jabłoński napisał/a
Gdyby uczeń Wiktora nie był tak znakomitym szermierzem, pewnie sam teraz by leżał na lśniącym wilgocią trotuarze, sparaliżowany dotknięciami świetlistych pałek i pozbawiony magicznej mocy. Anielski patrol po prostu miał pecha, gdyż trafił na wyjątkowo groźnego wojownika o chłodnym umyśle i ostrych pazurach drapieżcy

Ostatnie zdanie powaliło mnie w kontekście całego fragmentu na łopatki. Łopatologia do potęgi...

Miejsce IV
Marek Żelkowski Przechytrzyć niedźwiedzia

Tekst niezły, ale nie powalił mnie na kolana. Ot, taka sobie historyjka. Ale autor jest równy. Pisze bez fajerwerków, lecz na dobrym poziomie. I za to duży plus. Choć nie przepadam za takimi klimatami, to czytało mi się gładko i bez żadnego krzywienia się. A to znaczy, że jest OK.

Miejsce III
Agnieszka Rogowska Sen, ozorki i magia

Świetne opowiadanie. Czytałam je jadąc autobusem do domu i autentycznie momentami śmiałam się w głos. Trafiło do mnie. Naprawdę. I mam dla autorki propozycję. Ale... to może w temacie autorskim.

Miejsce II
Rafał Dębski Festung Oels

To jest dobry tekst. Mocny. Dojrzały. Napisany bardzo dobrze stylistycznie. I naprawdę mi się podobał. Finty w fintach, jak to mawiał Paul Atryda... Taaak... Jedyne, do czego się mogę przyczepić (ale to baaaardzo subiektywnie, bo dla innych to pewnie wcale wada nie jest) to sposób, w jaki tekst jest pocięty na małe fragmenciki. Te szybkie przeskoki od jednego miejsca do drugiego miejscami powodowały, że się gubiłam w tekście. Ale pozostawiło po sobie jakiś ślad. Bo w zasadzie wszystko jest grą.

Fanfary! Miejsce I
Robert M. Wegner Ponieważ kocham cię nad życie

Ten tekst mnie uderzył. Był jak wspaniały deser po uczcie godnej Lukullusa. Bo nie dość, że moje ukochane fantasy, to jeszcze jak napisane... Początek silnie kojarzył mi się ze "Strzałą Kusziela", zwłaszcza główny bohater przywodził na myśl Joscelina, Brata Kasjelitę. W ogóle znalazłamm dużo analogii. Po czym okazało się... że Wegner był pierwszy :shock: Tekst ma taki... diunowaty klimat. Nie wiem, dlaczego, ale tak go odbieram. I to jest komplement. I to duży. Opowiadanie czytało mi się bardzo płynnie, chyba najlepiej ze wszystkich w numerze. Po prostu szłam przez tekst, strona za stroną i chciałam się dowiedzieć, co dalej. Olałam czekające na umycie naczynia i doczytałam do końca jednym tchem. Puenta jest mocna. Bardzo mocna. I taka... prawdziwa. On naprawdę kochał ją nad życie, skoro zdecydował się na tak desperacki krok. Wolał ją zabić, niż pozwolić, żeby cierpiała. Bo cierpiałaby na pewno. Ona, jako panienka z dobrego domu, trzymana pod kloszem, nie znała prawdziwego życia. Tak jej się tylko wydawało, że zna i że będzie w stanie tak żyć. Ale on wiedział lepiej. I za to dziękuję. Za jeden z najpełniejszych portretów kobiety w fantasy napisanym przez mężczyznę (jakie miałam okazję spotkać). Wielkie brawa :bravo :bravo :bravo i ukłon do samej ziemi.Jedyne, co mi zazgrzytało, to elfy, krasnoludy i reszta tałatajstwa. Ten tekst może się bez nich spokojnie obyć. I nawet jeszcze na tym zyska.

Fidel-F2 - 20 Marca 2006, 18:54

Aga napisał/a
Fabuła prosta jak schemat ideowy siekiery

Rewelacja

Aga napisał/a
On naprawdę kochał ją nad życie, skoro zdecydował się na tak desperacki krok. Wolał ją zabić, niż pozwolić, żeby cierpiała. Bo cierpiałaby na pewno. Ona, jako panienka z dobrego domu, trzymana pod kloszem, nie znała prawdziwego życia. Tak jej się tylko wydawało, że zna i że będzie w stanie tak żyć. Ale on wiedział lepiej


Jak ktoś za mnie wie coś lepiej to mnie z miejsca szlag trafia to raz a dwa skoro ją tak kochał to zamiast zabijać albo ciągnąć do swoich na męczarnie mógł zwyczajnie przystać do jej świata. I po problemie. To takie proste.

Aga - 20 Marca 2006, 18:57

Przepraszam, jeżeli kogoś uraziłam. Takie po prostu miałam odczucie po przeczytaniu tego tekstu. I nie zamierzam nikomu tego punktu widzenia narzucać jako jedynie słusznej interpretacji. :wink:
Fidel-F2 - 20 Marca 2006, 19:05

Ale na prawdę nie ma za co przepraszać, zupełnie nie czuję się urażony. Ot spostrzeżenia i tyle.

Pozdrawiam

Godzilla - 20 Marca 2006, 19:18

NURS napisał/a
Dzieki godzillo, a czemu to nie możesz wysłac drugiego głosu?

Bo mi się teraz pokazują wyniki a nie krateczki do głosowania. Pierwszy głos wysłałam już wcześniej. Może to dlatego.

anajo - 21 Marca 2006, 11:19

festung oels -R.Dębski
najlepsze w nr 5 lecz coś brakuje w tym opowiadaniu(niema tego czegoś co mi sie podobało w opow. naczelnego R.Szmidta i w żertwie -Orbitowskiego i Urbaniuka)
pozostałe już sa w tyle .najslabsze jest opow. m.żelkowskiego,tylko dobre r.wegnera (jesli to zaczyna cykl mam nadzieje że następne bedą ciekawsze)a tylko możliwe a.rogowskiej i w.jabłońskiego

a głosuje na dębskiego i wegnera

NURS - 21 Marca 2006, 11:23

Dzięki anajo, witam cię na naszym forum i zyczę wielu przyjemnych chwil na nim spędzonych.
koledzy i koleżanki, bierzcie przykład z anajo. Przybył, zobaczyl i zagłosował. A wy?

Fidel-F2 - 21 Marca 2006, 11:26

NURS, wstawiłeś jakieś swoje op do 5 numeru i tylko ja dostałem wybrakowany egzemplarz? :cry: :D
NURS - 21 Marca 2006, 12:58

Jak najbardziej celowo :-) podrzucam swoje teksty, doklejając kartki :-)
Anko - 21 Marca 2006, 16:33

Uwaga, osoby o słabych nerwach! Proszę nie czytać, grozi zanudzeniem na śmierć! (Jestem w tym skuteczniejsza, niż demony i diabelstwa trudniące się akwizytorstwem psychotronicznym :twisted: ) Żeby nie było, że nie ostrzegałam - te wynurzenia są dłuższe niż standardowy artykuł w SFFH! Ale po prostu musiałam to z siebie wyrzucić... :oops: No, to mijamy tabliczki ostrzegawcze i jedziemy z tym koksem, jak za czasów przyjaźni Polsko-Radzieckiej! :mrgreen:

Och, przypomina mi się numer z zeszłego grudnia, gdzie z przodu śmigały Pola... NURSa, a potem długo, długo nic, peleton ciągnął się kilometry z tyłu...
Teraz też faworyt jest jasny (:?:) - co więcej, i mnie przypadł do gustu (tzn. mniej tu znajduję zastrzeżeń niż do "Pól...")

No to wyjaśnijmy.
Dębski (nie wiedzieć czemu na spisie treści nazwany Debskim) odwalił kawał dobrej roboty. Akcja trzyma w napięciu do ostatka, istnie "pułapki w pułapkach", jak to kiedyś nazwał (bodajże) Świdziniewski. Tyle, że te są lepsze od opatrzonego takim tytułem pierwowzoru. :D Istny majstersztyk konstrukcyjny - intryga goni intrygę, a jednocześnie wszystko podane tak, że czytelnik nie czuje pogmatwania, wszystko zostaje wyjaśnone i to w najodpowiedniejszym momencie. Autor też nie epatuje zbędnym okrucieństwem - dość jednej kobiety z odstrzeloną twarzą, drugiej już pozbywają się "za kulisami". I dobrze. Trochę krwi dodaje klimatu, ale co za dużo, to niezdrowo.
Co więcej, tekst przywodzi mi na myśl słynny "Autobahn nach Poznań" (ci wspaniali Polacy dający prztyczka w nos - albo kopa w d*** całemu światu...). Ale w porównaniu z tamtym opowiadaniem, dla mnie to "Festung Öls" wypada lepiej. Dlaczego? Bo nie jest taki ponury i pesymistyczny. U Ziemiańskiego, Polacy dla dominacji nad światem byli gotowi spuścić na niego każdą plagę, po prostu jak ten Polak z kawału, który się modli, żeby cudze krowy wyzdychały (i wymodlił BSE :lol: ). A tutaj okazuje się, że Polacy sami nikomu krzywdy nie robią - jedynie czekają, aż inne nacje rzucą się sobie do gardeł, a gdzie dwóch się bije... Po prostu widzę tu o wiele więcej rozsądku i zimnej manipulacji, a mniej wymachiwania szabelką (czy bombą) i brutalną siłą. No, takie "dziel i rządź". Podoba mi się też fragment: A jeżeli to się nie powiedzie? Jeśli zamiast walczyć, dogadają się? - Trudno. Wtedy zostaniemy na lodzie. Ja jednak wierzę, że jeżeli wszyscy zabiorą masę broni, prędzej czy później użyją jej przeciw sobie (...)
To właśnie wg mnie dowodzi klasy autora - nie uwierzyłabym, gdyby kategorycznie stwierdził: tak, ludzie muszą się powybijać. A tak mamy obawy jednego bohatera kontra przekonania drugiego (używając stwierdzenia z artukułu Romka Pawlaka - "usprawiedliwione chciejstwo"). Czyli pozostaje zagadka. No i dobrze. Bo przecież mieliśmy i zimną wojnę w historii, a nawet teraz zdaje mi się, że więcej państw nie jest w stanie wojny, niż jest. A broni mamy na świecie multum, wielokroć więcej niż zmieściłoby się na paru statkach kosmicznych na krzyż. I dlatego podoba mi się, że autor zostawił tę kwestię - wojny wszystkich ze wszystkimi - na poły w domyśle.
Jedna uwaga - naprawdę denerwują mnie błędy, które wyłapie każdy speller (s. 22 - zainteresowanycg). Oczywiście, autor zwali na korektora, a korektor na autora, zaś obaj na brak czasu. Przyzwyczaiłam się. Ale procederu wytykania literówek nie zaprzestanę.

Reszta utworów natomiast rozczarowała mnie, no... :x
Żelkowski - druga walka wywiadów w tym numerze. Ale w porównaniu z tekstem Dębskiego bledziutka... I nie tak ciekawa, i nie tak klarowna, i ta wizja świata taka dziwna. Może to kwestia tego, że tekst jest kilkrakroć krótszy od "Festung Öls". Zestawienie tych dwóch w jednym numerze bardzo działa na niekorzyść Żelkowskiego, może gdyby nie świetny tekst Dębskiego, nie kręciłabym nosem aż tak na "Przechytrzyć Niedźwiedzia". Ale fakt, to już drugi tekst tego autora, gdzie odnoszę wrażenie, że można by wiele zyskać, opisując wszystko dłużej. Bo teraz jest jakoś tak bezbarwnie - komentuję ten utwór krótko, bo po prostu niczym mnie nie poruszył.

A teraz to szumnie zapowiadane fantasy... :evil: Po zapowiedziach NURSa spodziewałam się po Wegnerze jeśli nie olśniewającego tekstu, to przynajmniej porządnego, górnej półki wśród średniaków. A dostałam średniaka, ale z półki dolnej... Czuję się zawiedziona. Może to przez te nazbyt rozbudzone nadzieje po wspomnianych zapowiedziach. :roll:
Po pierwsze, język. Tekst trąci mychą, że hej. Wielość zbędnych nazw własnych była cechą początkującego, raczkującego fantasy. Wierzono, jakoby mnóstwo dziwacznych nazw dodawało klimatu. Jakieś tam przekleństwa koczowników, nazwy z języka "ludu z gór", mnóstwo historycznych nazwisk czy nazw miejsc, wiele tylko jako ozdobnik, nic nie wnoszące do treści. Albo inna uwaga do języka - s. 47: "Jeden cofnął się do tyłu" - jest to błąd językowy z gatunku dalej kontynuować, czyli klasyczne masło maślane.
Po drugie, tak wiele mówiono, że to fantasy lewantyńska/orientalna. Wcale tego nie widzę. Dziewczyna jest blondynką, ponadto mamy pełen sztafaż "klasycznego" fantasy: "kiedy tymi ziemiami władały elfy", "kraty misternie wykute przez krasnoludzkich rzemieślników" (s. 47), "przyniosły go górskie trolle czy dzikie elfy", "Reegfod będzie liczył goblinie łby w którymś z północnych fortów" (s. 52). Co tu jest lewantyńskie? Obyczaj zasłaniania twarzy? Może raczej berberyjski, a może po prostu ogólnofantastyczny chwyt tajemniczości... Koczownicy? Ależ pejzaże raczej przywodzą na myśl Ukraińskie czy lepiej Kazachskie stepy (suche), nie pustynie (to raczej nie są tereny hodowli bydła w ogóle).
Nie to, żebym uważała taki sztafaż za zły czy jakoś gorszy od innego. Tyle że nie lubię być robiona w balona nie wiadomo skąd wziętymi porównaniami do Dębskiego i Piskorskiego. Bo przecież nie wysnutymi z treści. A z formy? Takiemu Dębskiemu Wegner do pięt nie dorasta, bo jak pisze Dębski, można się przekonać ileś tam stron wcześniej. To tak, jakby okrzyknięto jakiegoś bardziej udanego harlekina drugim "Romeo i Julią". Gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie "tysiąc i druga noc"? :?
Po trzecie - o ile u Dębskiego w "Festung Öls" do końca gubiłam się w domysłach, o co bohaterom chodzi (np. czy biorą leki po to, żeby wytruć nieprzyjaciół? - wiem, głupi domysł, ale najważniejsze, że nietrafny, bo to oznacza, że autor nie napisał tekstu przewidywalnego :mrgreen: ) o tyle u Wegnera dosyć wcześnie domyśliłam się, że dziewczyna zginie. Gdybyż autor podał trop fałszywy! Ale już na czwartej od końca stronie dostajemy trop prawdziwy! ("Czy człowiek, którego uważał niemal za drugiego syna, poderżnąłby mu gardło? Mówią, że Issar zawsze nosi w sercu prawo gór.") No, a ten motyw z oślepieniem skojarzyłam momentalnie. (Jak ktoś widział film "Lalki", to wie, że tam był podobny motyw z "nieoglądaniem twarzy" i oślepieniem.) Fakt, pewnie opowiadanie było wcześniejsze, niż ten film. Ale to trzeba go było opublikować wcześniej! Teraz to już herbata po obiedze, jak często mawiam (wiem, wiem, mówi się "musztarda", ale że ja musztardy nie jadam, a nie potrafię zjeść posiłku bez popitki... :twisted: ).
Po czwarte - zakończenie nie wzruszyło mnie, bo straciłam całą sympatię do bohatera. Nie dlatego, że zabił ukochaną - dylemat byłby do zrozumienia w kontekście całości. Dlatego, że bohater okazał się kłamcą. Po prostu bezczelnie zełgał dziewczynie, jak to ją kocha, gadał puste frazesy. Pewnie dlatego, że kobiety lubią puste komplementy. :twisted: Ale jeszcze bardziej lubią, gdy komplementy nie są puste. 8) Bohater mówi: "oddałbym za ciebie oba moje miecze" (s. 54) - czy znaczyło to tylko tyle, że oddałby, a potem kupił sobie nowe? Myślałam, że to miało znaczyć, że jest gotów złożyć broń, "przekuć miecze na lemiesze". Ale już wtedy sądziłam, że gada na wyrost albo bezczelnie kłamie. No bo który facet, zwłaszcza prawdziwy "macho" jakich pełno w fantasy, dla jakiejś byle pierwszej lepszej baby poświęciłby swój zawód, hobby, prestiż, tzw. honor itp.? O, to już trzeba pisarza klasy Feliksa Kresa (w którego "Porzuconym Królestwie" Delen oświadcza, że na żadne poszukiwanie przygód - a raczej guza - się nie wybiera, tylko zostaje z żoną i dziećmi) - albo Romka Pawlaka (w którego "Innych Okrętach" dla Manjarresa ważniejsza jest miłość niż ojczyzna, zaszczyty czy uznanie kolegów).
Ktoś spyta, czemu tyle się rozpisuję akurat o tym tekście. Już wyjaśniam: bo miesiąc temu zawołałam, że chcę fantasy i muszę uzasadnić, czemu nie zamierzam na nie głosować, skoro je otrzymałam. Bo czuję się jak król Ryszard, krzyczący "królestwo za konia", a któremu ktoś przyprowadził kulawą chabetę, po czym pyta: "a gdzie moje królestwo?". :o

Mam pełne prawo twierdzić, że tekst Jabłońskiego to pokłosie jego wizyty na ubiegłorocznym Zahconie. Sama nie wiem, czy nie powinnam aby okazać wdzięczności za taką reklamę? :? Pamiętam takiego miłego, siwego pana, nawet mi się ukłonił... :mrgreen:
Oczywiście, nie mam co się doszukiwać własnego alter ego w jakiejkolwiek postaci, bo nijak nie pasuje do treści postać, która nie lata na miotle, ale z miotłą, zamiatać salę konferencyjną... :lol: Ale czuję się wtajemniczona, bo fortowe kozy wyglądały dla mnie jak kozy, a nie jak brytany. :mrgreen: Oczywiście, klubowicze lubią sobie pożartować, do czego te kozy służą (nie, nie do składania w ofierze ani nie do czczenia 8) ).
Jedno mnie tylko zastanawia, czemu wszyscy przyjeżdżający na koszt organizatorów muszą żywić przekonanie, że należy im się bilet w pierwszej klasie? Ot, burżujstwo. :evil:
A jeśli jeszcze ktoś nie widział Karlity, to służę uprzejmie.

http://www.informator.rpg.pl/zdj/zahcon.jpg Kreska samego Adlera.
Aha, i teraz już wszyscy w klubie wiedzą, do którego to pubu wyciągnięto "mistrza". :mrgreen: Pub, niestety, za reklamę nie podziękuje, bo słyszałam, że jest zamknięty "do remontu" a tak naprawdę do czasu ostatecznego zawładnięcia przez nowego właściciela. :(
Cóż, zawsze twierdziłam, że nie łapię się na lep "swojskości", "smaczków" i "polskich realiów". Niechże tak też będzie i tym razem. Bo sam tekst to są wesołe fantazje równie wesołego dziadunia. To zakończenie w rodzaju: Yesss, massster... :lol: :lol: :lol: Słyszałam plotki, że autor na konwentach spędza czas w głównej mierze na biesiadowaniu i nie do końca klasycznym podrywaniu... Cóż, plotki to tylko plotki, świadkiem nie byłam, bo z wyglądem sprzątaczki nawet nie miałam co wstępować do konwentowego baru między "towarzystwo", ale po lekturze tekstu zaczynam wierzyć, że te plotki miały w sobie ziarno prawdy... :wink:
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy ten tekst w zamierzeniu miał być groteską? Bo jeśli tak, to po części uzasadnia to papierowe postacie. Groteska w końcu operuje karykaturami, a nie światłocieniem i szarościami. Niemniej, nie lubię groteski, choć ta nie jest jeszcze tak dla mnie odpychająca, jak te wychodzące spod pióra Inglota. Ale jak na 7-miostronicowy tekst strasznie ubogi w treść się on wydaje. Główną rolę grają te karykaturalne opisy, czegokolwiek - miejsc, bohaterów, tła "świata przedstawionego"... :roll:
Mogłabym się też zastanawiać, czy owa generalizacja o "próżności i pazerności" nie tej konkretnej bohaterki, ale "wiedźm" w ogóle to tylko opinia bohatera, czy też przekonanie samego autora... :| Ale myślę, że nie warto się nad tym zastanawiać. Doszukiwanie się głębi w czymś płaskim jak płachta konwentowego plakatu to zajęcie jałowe i raczej ośmieszające takiego "doszukiwacza". Teraz przynajmniej wiem, że "całą trylogię wydaną przez SuperNową" lepiej omijać. Bo sądząc po tym tekście, zapowiadają się okropne nudy. :roll:

No i na koniec Rogowska. "I co ja mam za to wstawić, hmm?" - jak rzekł bohater opowiadanka... :roll:
Cóż, opowiadanie ma niewątpliwie swoje plusy. Humor (nie ocenię, bo niezbyt mam poczucie humoru - ale widzę, że humor jest, co zazwyczaj można zaliczyć jedynie na plus). "Zlewkę" z klimatów potterowskich (pokazuje w krzywym zwierciadle zagrania Rowling: dziwne nazwiska bohaterów, neologizmy, "magiczne" gadżety... :wink: ). Klimat odpowiadający szkole (tylko niech Arlon spróbuje powiedzieć, że tekst demoralizuje "dzieci", bo zachęca do chlania :lol: ).
Ale czasem uważam, że autorka przeholowała. Momentami aż mdło się robi od nagromadzenia opisów kiczu, głupawych zagrań i spiętrzenia gagów podobnego gatunku. Zapewne osoby o innym guście niż mój mogą to uznać wręcz za walor, ale ja uważam to za męczące.
Zastanawia mnie też, czy autorka lubi anime? :P Bo wybór miejsca - akurat Tokio - oraz opis "Akademii", przywodzący na myśl Ruchomy Zamek Howla (w Polsce zwanego częściej "Hauru") budzi właśnie takie skojarzenia co do zainteresowań autorki. No i właśnie te gagi, takie "telewizyjne", jak z jakiejś wariackiej komedii anime...
Jeszcze jedna uwaga - nie do autorki, a do NURSa i prezentacji przezeń tekstu. Nie dość, że w słowie "Hogwart" zrobił dwa błędy :evil: to jeszcze napisał: Piotrek Rogoża (...) wspomniał, że jego narzeczona też pisze teksty fantastyczne. Po co? Żeby sprawić wrażenie, że drukuje się teksty, bo znajomy polecił? (Mówienie o kimś poufale "Piotrek" sugeruje kontakty na stopie "nieoficjalnej". :| Tak to sobie możemy mówić na forum, ale nakład pisma sugeruje, że SFFH kupuje znacznie więcej ludzi, niż ma chęć i czas ślęczeć na forum, co by poznać, jakie stosunki panują. Och, dobrze, NURSie, że chociaż nie napisałeś "Aga Rogowska" albo "Agusia" :twisted: ) Zwłaszcza, że - jeśli się nie mylę :roll: - z dyskusji na forum wynikało, że tekst Rogowskiej stosunkowo szybko poszedł do druku.
Naprawdę, jeśli teraz przyznam Agnieszcze punkt - to mogą paść zarzuty, że zrobiłam to tylko dlatego, że parę numerów wcześniej przyznałam punkt Rogoży, :( a zatem, ceniąc jego gust, tak literacki, jak i w stosunku do dziewczyn, po prostu uległam sugestii. Z drugiej strony, jeśli z obawy przed takimi posądzeniami nie przyznam tego punktu, to tak, jakbym czepiała się Rogowskiej nie za tekst, ale za to, co ktoś (czyli NURS) powiedział nie tyle o tekście, co o samej Rogowskiej.

Cokolwiek nie zrobię, ktoś gotów mi przypisać nieczyste intencje. Bo przecież wiem, że pierwsze miejsce należy się Dębskiemu, ale co do drugiego, to się waham. Zwłaszcza, że punkty mają tę samą wagę, a żadnego tekstu w tym numerze nie uważam za równie dobry, jak "Festung Öls".
Pomyślmy, szkoda marnować drugi punkt, zresztą Dębski i tak pewnie wygra, więc co, czy moje głosowanie miało by tak zupełnie niczemu nie służyć? Więc kto? Żelkowski nie, bo choć tym razem narracji i kompozycji niewiele można zarzucić, to jednak jest to pisarz doświadczony, czyli przyzwoity styl na tym poziomie to nie osiągnięcie, lecz standard. A treść? W treści nie mogę znaleźć absolutnie niczego wyróżniającego, taka tam akcja, szpiedzy wzajem kopią pod sobą doły... ale co z tego wynika? No, dla mnie nic. Tekst taki nie kompromituje, ale nijak nie zasługuje na wyróżnienie. A Jabłoński? Kolejny tekst, z którego treści nic nie wynika. A za uwiecznienie "Twierdzy Cierni" :wink: punkt się jednak nie należy, przynajmniej nie od kogoś, kto deklaruje, że moda na "polskie realia" go nie rajcuje. To tak, jak czytałam Sędzikowską - owszem, "punki z Łąkowej" albo "pub na Browarnej" budzą skojarzenia, ale daleka jestem od twierdzenia, że takie napomknienia zasługują na szczególne punkty "za pochodzenie". :evil: No a Wegner? Niech mnie Bóg, wszyscy szatani w piekle albo własny zdrowy rozsądek bronią! (Jeżeli którekolwiej istnieje :D ) Jeszcze parę takich "starych, zasuszonych cukierków od dziadka" i znów odśpiewamy, jak NURS w poprzednim numerze "umarł już, umarł, już leży na desce", ale tym razem o fantasy. Chyba rozumiem, czemu tekst tyle przeleżał - bo ilekroć przyszła kolej na fantasy, NURS miał na biurku cosik lepszego... :wink: Początek (targowanie się oraz pouczanie dzieci) zapowiada coś ciekawego, a potem tekst jedzie w maliny, w kiepski romans przetykany tzw. "akcją". Och, ciekawe, czy Elam, szukająca w fantastyce historii romansowych będzie bardziej zadowolona z takiego tekstu niż ja? :)
Czyli jednak Rogowska... Fakt, tekst nieraz irytował głupimi zagraniami, językiem komiksowym, ale... niektóre cytaty warte zapamiętania i powtarzania, a - powiedzmy - co dziesiąty, choćby nawet co dwudziesty z tony gagów, po prostu powala celnością. O, na przykład fajny był ten ustęp o demonach akwizytorach, do którego piję na wstępie tej receznji. :mrgreen:
A w tym miesiącu cokolwiek wartego zapamiętania wystarczy na drugie miejsce. :roll:
No, dobra, jak ktoś chce mi przypisywać nieczyste intencje, to niech mnie raczej nazwie wstrętną feministyczną maciorą - dam Agnieszce punkt przez "kobiecą solidarność", o! :o :lol: 8) No, "masz zaliczone i zmykać" :lol: :mrgreen:
A teraz, w dowód uznania, wieeelkie :bravo dla Rafała Dębskiego. No i to się nazywa "tekst numeru" :!: - tak trzymać! :wink:

gorat - 21 Marca 2006, 16:51

Anko napisał/a
Cokolwiek nie zrobię, ktoś gotów mi przypisać nieczyste intencje. Bo przecież wiem, że pierwsze miejsce należy się Dębskiemu, ale co do drugiego, to się waham.

Musiałaś go dawać?
BTW :bravo

Anko - 21 Marca 2006, 16:56

Owszem - jak napisałam, sam głos na Dębskiego o niczym nie rozstrzyga, bo autor pewnie i tak wygra. Dlatego chciałam zrobić coś więcej niż wyjść na jeszcze jednego chwalcę Dębskiego w tłumie. :wink:

Aha, i nie pytać, czemu ta recenzja taka długaśna. :twisted: Wszak NURS napisał:
NURS napisał/a
każdy głos na wagę złota, aczkolwiek im szczegółowszy, tym lepiej jestem w stanie go przeanalizować.

NURS - 21 Marca 2006, 17:01

Dzięki Anko za tak wyczerpujący głos, ale na bogów, mniej jady za to, że Agnieszka, ktorej jak i piotrka nie widziałem nigdy na oczy, trafiła do druku tak szybko. Czasem tak bywa i zadne kolesiostwo nie ma z tym nic wspólnego, Słowo.
Anko - 21 Marca 2006, 17:04

Ja tylko uważam, że nie należało tego pisać we wstępniaku. To, że coś może sprawiać jakieś wrażenie, to nie to samo, że tak jest.
NURS - 21 Marca 2006, 17:10

A dlaczego nie należało? Skoro to prawda. I skoro autor tak sie podpisuje - patrz forum. Zapewniam cie, że w momencie, w którym ktos mnie zacznie na siłe wciskac w jakieś sztywniackie fofofą, to odpuszcze sobie całą tę robotę. :-)
Przy okazji poruszę jeszcze jedno - te literówki, otóż pisma nie składa się w wordzie, te błedy powstały przy składzie, a tam nic nie jest podkreślane i nie sposób tego zauważyć. Literówki zdarzają się wszędzie, nie wierzysz, to zobacz, nawet w wydawnictwach naukowych trafisz, choc nieczęsto, ale nad takimi tekstami zespół ludzi pracuje latami czasem. Wazne, żeby było ich jak najmniej. Sa nawet jakies normy dopuszczalniości, żeby być fait wobec zasad.

Piotrek Rogoża - 21 Marca 2006, 17:53

Anko napisał/a
Piotrek Rogoża (...) wspomniał, że jego narzeczona też pisze teksty fantastyczne. Po co? Żeby sprawić wrażenie, że drukuje się teksty, bo znajomy polecił?


Małe sprostowanie - z nikim nie jestem zaręczony. Zaraz tam "narzeczona". Zresztą... a, nieważne :P .
A fakt, że znam Agę, nie miał żadnego wpływu na zatwierdzenie opowiadania do druku - nie mógł mieć, bo o tym, że Agę znam, poinformowałem NURSA dopiero wtedy, gdy sama zainteresowana pochwaliła mi się bliskim debiutem. Tyle komentarza z mojej strony.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group