Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane
Witchma - 20 Grudnia 2010, 20:55
Upiór Południa - Niewątpliwie ogromnym plusem było zróżnicowanie językowe opowieści. "Czerń" podobałaby mi się znacznie bardziej, gdyby nie natłok metafor i rozbudowanych porównań (rozumiem, że to zabieg celowy, ale nieco przegięty jak na mój gust). W "Pamięci umarłych" z kolei wszystko było na swoim miejscu i z tej części upałem ziało najbardziej. "Burzowe kocię" - żar mniejszy, ale historia naprawdę zacna, lubię takie baśniowe opowieści. W "Czasie mgieł" z kolei czegoś mi brakowało, w ogóle mnie ta część nie zaangażowała emocjonalnie.
Na szczególną uwagę zasługuje według mnie prolog i epilog. Doskonale zbudowany klimat na bardzo niewielkiej przestrzeni. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak te króciutkie fragmenty odcinają się od opowieści swoją... ja wiem... namacalnością i przerażającym realizmem.
rybieudka - 21 Grudnia 2010, 00:05
Kroki w nieznane 2010 - fajny zbiór, momentami nawet bardzo fajny. Szczegolnie dobre wrażenie na mnie zrobiły teksty Strossa, McIntosha, Scalziego, McDonalda i Chianga (tak, wiem, że wymieniłem pół książki... nic nie poradzę, że mi się aż tak podobało...). Jak sie szerzej wypowiem, to pewnie pójdzie to na Fantaście. Wtedy podlinkuję.
Memento - 24 Grudnia 2010, 10:34
Równolegle do Bezsenności S. Kinga zacząłem czytać Blaze jego alter ego. Bardzo lubię książki Bachmana. A jeśli Uncle Steve mówi o Bachmanie że Blaze jest jego słabszą książką, że słabsze jest tylko Roadworks** które misie bardzobardzo, liczę na bardzo dobrą lekturę. x-)
** - Roadworks, bo Ostatni Bastion Barta Dawesa jest za długie; wiem jak bardzo uważnie czytamy się nawzajem i nie chciałem żebyście zgubili wątek.
ketyow - 26 Grudnia 2010, 00:02
Memento, i jak oceniasz Bezsenność (daleko jesteś?), bo ja na dwusetnej około i póki co nic mnie nie przyciągnęło (pomijając fakt, że King potrafiłby pewnie tak zgrabnie ująć w słowa jedzenie zupy, że dobrze by się to czytało), na dodatek słyszałem negatywne komentarze i jeszcze wyłania się powoli wątek walki dobra ze złem, którego mam jednak po Bastionie zdecydowanie dość (bo Bastion on IMO zepsuł).
Magnis - 26 Grudnia 2010, 11:12
Przeczytałem powieść Pokarm bogów H. G. Wellsa, która mi się bardzo podobała.W ciekawy sposób autor ukazał zagładę ludzkości, skutki pokarmu i walkę z tytułowym pokarmem bogów.Jak również przedstawił w krzywym zwierciadle świat naukowców i ich dążenie do uznania.Polecam ocena 8/10 .
Martva - 26 Grudnia 2010, 11:13
'Taniec nad przepaścią' Eleny Malinowskiej. Auć. Po pierwszych paru stronach się zaczęłam zastanawiać ile lat miała autorka w chwili pisania, ale jedyne informacje jakie znalazłam w książce, to że jest rosyjskojęzyczna Językowo cieniutko, świat mało przekonujący (bardzo mnie razi imię głównej bohaterki na tle innych, poza tym Archipelag gdzie wszystko jest drewniane a nie bardzo są drzewa?), bohaterowie drażniący. Chyba Trudi Canavan mi się lepiej czytało. Właśnie znalazłam w sieci informację że to nie jest debiut. A zakończenie sugeruje że będzie dalszy ciąg, chociaż w sumie konstrukcyjnie to jest bardziej dłuuuugie opowiadanie niż powieść.
Cóz, jeśli macie wrażenie że piszecie jak egzaltowana nastolatka, to bardzo polecam tę książkę w ramach odtrutki. W innym przypadku raczej nie warto.
Ziuta - 26 Grudnia 2010, 17:11
Oko potwora Dukaja – drugi tekst z Króla bólu. No właśnie, napisałem "drugi tekst", nie "drugie opowiadanie". Bo oszacowałem go na jakieś 250k znaków. Gdzieś tyle samo ma Król bólu i pasikonik, a Linia oporu jest prawie dwa razy dłuższa. Nie wiem, co na to czytelnicy, ale JD zrobił chyba numer Szostakowi i Twardochowi. Nie będzie tak łatwo z Zajdlami.
Jeśli zaś chodzi o samo Oko potwora to jest bardzo udanym kawałkiem retro-SF. Ciekawe, jak odbierze ją taki Kruk Siwy. Bo to jego klimaty.
Anonymous - 26 Grudnia 2010, 21:32
Nie wiem, czy w regulaminie zajdlowskim nie ma czasem zapisu o tym, że powieści muszą posiadać osobny numer ISBN. Zastrzegam jednak, że nie znam tak dobrze regulaminu, więc się mogę mylić. Natomiast coraz więcej pisarzy decyduje się na pisanie czegoś, co można nazywać po prostu mikropowieściami. Np. utwory Anny Brzezińskiej ("Chwała ogrodów") czy Mai Lidii Kossakowskiej są na pograniczu powieści/opowiadania, jeśli chodzi o długości. Może warto więc pomyśleć o zmianie regulaminu i dostosowanie go do nowych realiów wydawniczych? Np. poprzez dodanie nowej kategorii (mikropowieści - zawsze można nie przyznać nagrody), albo zmianę limitów znaków? W tej edycji głosy liczy gorim, więc może niech on się wypowie?
A zbiór JD czeka na swoją kolej - Głowacki z "Good night, dżerzi" i Szczygieł z "Zrób sobie raj" mają pierwszeństwo. Głowacki mną pozamiatał; dawno nie czytałem tak dobrze napisanej, mięsistej prozy. Bardzo filmowa to książka, czytasz w wannie i toniesz tak w wodzie, bo nie zwracasz uwagi na to, że kran odkręcony, jak w samej książce - pochłania cię treść i sama postać Kosińskiego/Głowackiego (jestem pewien, że to w dużej mierze autobiografia) jest fascynująca. Californication w wydaniu polskim? Trochę przesadzam, ale rzecz jest świetna. A Szczygieł? Klasa sama w sobie. Czechy to nie moja bajka, ale autor ma wielki, ogromny dar storytellingu. A pewne cytaty aż sobie zacznę notować...
Ziuta - 26 Grudnia 2010, 21:54
Temu samemu Dukajowi nominowali Aguerre w świcie publikowane w Wizjach alternatywnych. Czyli można.
Nowa kategoria? Anglosasi mają ich w Hugo bezliku (powieść, mikropowieść, opowiadanie, nowela – a do tego mnóstwo pobocznych dla innych mediów i książek niebeletrystycznych). Nie wiem, czy mamy dość głęboki rynek na taki eksperyment. Bo robić kategorię żeby się Dukaj załapał/żeby Dukaj nie zabrał znowu innym byłoby śmieszne.
nureczka - 26 Grudnia 2010, 21:57
Ziuta napisał/a | opowiadanie, nowela |
Konia z rzędem temu, kto bez zaglądania do Wikipedii potrafi powiedzieć, czym różni się opowiadanie od noweli. W konkursie nie mogą brać udziału absolwenci polonistyki.
Dabliu - 26 Grudnia 2010, 22:11
Wydaje mi się, że znaczenie terminu nowela dawno się zestarzało. Z podstawówki pamiętam, że był to krótki, jednowątkowy tekst, którego akcja była umiejscowiona na przestrzeni jednego lub trzech dni(?) i skupiała się wokół jednego przedmiotu/motywu/symbolu? Coś w ten deseń chyba.
Dziś natomiast kojarzymy nowelę jako długie opowiadanie lub synonim mikropowieści. Anglosasi, na potrzeby Hugo i Nebuli, stworzyli podział na - o ile dobrze pamiętam - short story, novelette, novella i novel. U nas można by to ewentualnie przełożyć jako opowiadanie, nowela, mikropowieść i powieść. Tylko tekstów by nie nastarczyło na tyle kategorii.
Ale coś jest w słowach Żerania. Zdaje mi się, że coraz więcej tekstów mieszczących się gdzieś między 200 a 300 tysiącami znaków, z którymi jest problem, czy to jeszcze opowiadanie, czy już powieść.
Ziuta - 26 Grudnia 2010, 22:20
Za złotej ery powieści miały przeważnie 200 -350 tysięcy znaków. Dopiero potem się wszystko rozdęło.
Dabliu napisał/a | Wydaje mi się, że znaczenie terminu nowela dawno się zestarzało. Z podstawówki pamiętam, że był to krótki, jednowątkowy tekst, którego akcja była umiejscowiona na przestrzeni jednego lub trzech dni(?) i skupiała się wokół jednego przedmiotu/motywu/symbolu? Coś w ten deseń chyba. |
Dużo prościej. Nowela to krótkie opowiadanie. Jeden wątek, kilku bohaterów, akcja szkicowa. Motyw (tzw. sokół – wzięte bodaj z Dekameronu) oraz jedność czasu raczej wynikają z założeń niż są oddzielnym założeniem. Część literaturoznawców do nowel zalicza Jądro ciemności, a to przecież dłuższa rzecz.
Dabliu napisał/a | Dziś natomiast kojarzymy nowelę jako długie opowiadanie lub synonim mikropowieści. |
Właśnie chyba nie. Nie dorabiajmy dodatkowych znaczeń, bo się ludziom już do reszty pomiesza.
Dabliu napisał/a | Tylko tekstów by nie nastarczyło na tyle kategorii. |
A z tym zgadzam się w stu procentach.
nureczka - 26 Grudnia 2010, 22:27
Dabliu, kojarzenie noweli jako długiego opowiadania, to niestety pokłosie literalnego tłumaczenia z angielskiego. Coś jak określenie "wywiad eksluzywny" zamiast
"wywiad na wyłączność". Ekskluzywne to są moje najlepsze buty
A wracając do naszych baranów. Nowela to utwór o określonej kompozycji. Rzeczywiście krótki i jednowątkowy, bez specjalnego zagłębiania się w charakterystykę postaci. AKcja powinna płynąć wartko i zdążać do wyraźnej puenty. Ale tak naprawdę cechą wyróżniającą nowelę, jest występowanie centralnego motywu, wokół którego wszystko się kręci. Ciekawie opisuje to "teoria sokoła" stworzona w XIX wieku nie pomnę przez kogo.
Opowiadanie ma bardziej swobodną konstrukcję, autor może sobie do woli snuć dywagacje i dzielić się refleksjami.
Jak widać w całej definicji nie ma ani pół słowa o ilości znaków.
Uff.. No to błysnęłam erudycją
A tak serio, już widzę, jak szanowne jury Zajdla, wgłębia się w takie szczegóły.
A podział ze względu na ilość znaków zawsze będzie niedoskonały. Bo jak: 100 tys. to opowiadanie, a 100 tys. + 1 znak to co? Niestety, czasem trzeba się zdać na intuicję.
nureczka - 26 Grudnia 2010, 22:29
Ziuta napisał/a | Za złotej ery powieści miały przeważnie 200 -350 tysięcy znaków. Dopiero potem się wszystko rozdęło. |
Przepraszam za post pod postem, ale nie mogę się powstrzymać: Ziuta, przybij piątkę!
Ziuta - 26 Grudnia 2010, 22:30
jest 20% marginesu w górę i w dół. Tylko, co jak autor zaprotestuje za dołączenie go do złej kategorii. Bo na przykład w powieściach jest Dukaj, Twardoch i Szostak, a w opowiadaniach Józek, Wacek oraz Stefan Darda
nureczka - 26 Grudnia 2010, 22:31
Ziuta,
Anonymous - 26 Grudnia 2010, 22:32
Zacznijmy od tego, że anglosasi używają do liczenia słów, nie znaków.
Mnie właśnie uczono, że "Jądro ciemności" to przykład noweli. Rzeczywiście - nie ma sensu tworzyć tylu kategorii, co przy Hugo, bo rynek jest zbyt mały, ale są teksty, których jednoznacznie nie da się zakwalifikować i coś trzeba z nimi zrobić. Pal licho Dukaja, ale co zrobić z takim "Nadchodzi" kolegi orbitoskiego. Orbitoski ogłosił dumnie, że napisał powieść "Widma". "Widma" mają ponoć ponad milion znaków. "Nadchodzi" pewnie ze 200.000. Oba teksty należą do kategorii powieści? Może po prostu warto dodać "długie opowiadanie" i inaczej liczyć. Np. coś takiego:
Powieść - powyżej 250.000 znaków,
Długie opowiadanie - od 40.000 do 250.000 znaków (czyli wchodzi np. i Matka Gromów, i długie opowiadania Nowaka, czy "Nadchodzi" orbitoskiego)
Krótkie opowiadanie - do 40.000 znaków ze spacjami (czyli właśnie 20-30 stron maszynopisu).
Ewentualnie wprowadzi zapis, że powieści muszą mieć numer ISBN.
Ziuta - 26 Grudnia 2010, 22:54
Żerań napisał/a | Zacznijmy od tego, że anglosasi używają do liczenia słów, nie znaków. |
Między Krakowem a Nowym Jorkiem jest taki sam dystans do przebycia, czy to liczymy w milach, czy kilometrach. W literaturze, ofkoz, zachodzą subtelniejsze niuanse. Statystycznie polskie wyrazy mają więcej znaków (przez co tłumaczenia są u nas minimalnie grubsze). Anglojęzyczni w zamian mają więcej wyrazów (dodatkowe operatory i czasowniki posiłkowe).
Wyobrażam sobie, jak robimy ściepę narodową, tłumaczymy jakiegoś naszego ananaska i posyłamy do US of A. A tam z powieści robią opowiadanie i na oborot. Ile byłoby potem problemów z notkami na wikipedii
Żerań napisał/a | Ewentualnie wprowadzi zapis, że powieści muszą mieć numer ISBN. |
Wtedy nasi nowocześni, alterglobalistycznie-posthumanistyczni pisarze publikujący w Creative Commons odpowiedzą, że oni taką nagrodę mają w poważaniu.
Anonymous - 26 Grudnia 2010, 23:03
Eee, co ma piernik do wiatraka?:) Ziuta, pokaż mi chociaż jednego pisarza na świecie, który swoje utwory umieszcza wyłącznie na Creative Commons. Nawet Doctorow tego nie robi - jego książki także są wydawane na papierze (pamiętaj, mówimy o POWIEŚCIACH, nie tekstach w ogóle). Creative Commons to świetne narzędzie marketingowe, sam z niego skorzystam za jakiś czas, ale nie ma szaleńca, który publikowałby powieści tylko w Sieci, bo na razie - i przez najbliższe lata - Sieć nie zastąpi tradycyjnej książki. W perspektywie, dajmy na to, piętnastu-dwudziestu lat MOŻE. Ale teraz? Coś ty.
Ziuta - 26 Grudnia 2010, 23:08
To był tylko żartobliwy przykład
Anonymous - 26 Grudnia 2010, 23:13
Wiem Ale problem imho istnieje
nureczka - 26 Grudnia 2010, 23:16
Żerań napisał/a | Widma mają ponoć ponad milion znaków. Nadchodzi pewnie ze 200.000. Oba teksty należą do kategorii powieści? |
I co z tego? Dobry tekst obroni się bez względu na ilość znaków.
Memento - 26 Grudnia 2010, 23:56
ketyow, zdam relację jak dobiję do połowy.
ilcattivo13 - 27 Grudnia 2010, 10:13
Zacząłem czytać "Miasto ślepców" Saramago i... tyle. Tydzień "czytania", przy czym jednorazowo jestem w stanie przebrnąć najwyżej przez stronę-półtorej, a potem zasypiam... Budzę się, znów biorę książkę do ręki i ZONG... nie pamiętam o czym czytałem przed snem. I znowu zaczynam czytać od początku... No jak to ma być "genialna" powieść, to ja mówię "pas". Z "taaaaaaką kartą" mówię "pas"
Za to Madzikowy "Fiolet" przeczytałem w jeden dzień. Fajne, dobrze i przyjemnie się czyta (mimo, że Madzik, pod względem traktowania swoich bohaterów, wyraźnie w Kresa poszła), akcja wartka, trzyma w napięciu, "romance'owy" wątek też jest (i to z tych pokręconych jak losy niewolnicy Izaury)... 8/10
Anonymous - 27 Grudnia 2010, 14:06
nureczka napisał/a | I co z tego? Dobry tekst obroni się bez względu na ilość znaków. |
Nureczko, ja nie twierdzę, że się nie obroni. Mnie chodzi o coś zupełnie innego - jest dobry tekst, chcę na niego głosować, nie wiem, do której kategorii go zgłosić. Dokładnie ten problem miałem z mikropowieściami Mai Lidii Kossakowskiej z cyklu "Upiór Południa" i pewnie będę miał z "Nadchodzi" orbitoskiego.
Skończyłem "Zrób sobie raj" Szczygła. Znakomite teksty. Aż spróbuję napisać recenzję do jakiegoś "FA-Artu" czy innej "Lampy".
ilcattivo13 - 28 Grudnia 2010, 09:17
"Kronika" Galla Anonima. Oj, nieźle się nasi przodkowie zarzynali, oj nieźle... A i bandyterkę nielichą uprawiali - jak nie Czechów, to Pomorzan, albo Prusów, albo Niemiaszków, albo kto tam się nawinął... A i sam Bolo to niezły kozak był... A i na dworze niezłe rzeczy się wyprawiały: Władkowi Hermanowi Sieciech z królową, rogi przyprawiali, Bolkowi Zbynio co i raz z kosą za plecami się pojawiał (albo przynajmniej kiziorów nasyłał)... Ech... wtedy to były wesołe czasy, nie to co teraz...
I ten biedny kronikarz, który najpierw związał się z-nie-tymi-co-trzeba, a potem mu się omskło na temat królobójstwa i bratobójstwa i kasa na pisanie się skończyła... I samo dbanie o higienę dostojnych pośladków nie wystarczyło...
Gwoli ścisłości - dorwałem wydanie z komentarzem i porządną analizą oraz z fragmentami oryginalnego tekstu.
May - 28 Grudnia 2010, 13:16
Skonczylam pierwszy tom fabrycznego wyrobu ksiazkopodobnego pt "Wiedzma opiekunka". Pisze - produkt ksiazkopodobny, bo gdyby powiesc ta zostala wydana jak ksiazka (mniejszy druk, mniejsze odstepy miedzy wierszami, mniejsze marginesy) to nie byloby potrzeby rozbijania jej na dwa tomy. Wkurza mnie to tym bardziej, ze na nastepny tom zaczekam pewnie do marca, no chyba, ze sis sie zlituje i mi poczta wysle.
Polscy wydawcy strasznie zeruja na czytelnikach, mama mi doniosla ze takie np Filary Ziemi w Pl wystepuja jako trylogia, tutaj jest to jeden tom. Bo po co wydac cos jako ksiazke i skasowac raz, jak mozna pokawalkowac i zarobic wiecej?
PS Wiedzma fajna jest, ale jakby Fabryka byla mniej pazerna i zmiescila ja w jednym tomie to podobala by mi sie znacznie bardziej!
Agi - 28 Grudnia 2010, 13:35
May napisał/a | Filary Ziemi w Pl wystepuja jako trylogia |
Mam Filary ziemi w jednym tomie, co prawda sprzed kilku lat, następny Świat bez końca również jeden tom, bardzo opasły zresztą.
http://www.empik.com/fila...90050,ksiazka-p
http://merlin.pl/Swiat-be...t/1,600560.html
xan4 - 28 Grudnia 2010, 13:49
Wergeld królów - Jarosław Błotny.
Nie rzuciła mnie na ziemię, tak jak Plan wymierania, może dlatego, że wiedziałem już czego mogę się spodziewać po Błotnym.
Nie chodzi o to, że to zła książka jest, bo w porównaniu z większością polskiej produkcji, jest świetna, ale może za dużo chciałem? Nie wiem.
Świetnie wymyślony i przedstawiony świat. Czasami, podobnie jak w poprzedniej książce, aż za dużo, tak jakby autor nie umiał powstrzymać się przed dopracowaniem i pokazaniem absolutnie wszystkiego co wymyślił. Akcja czasami schodzi na plan dalszy, tylko dlatego, że trzeba znowu coś pokazać czytającym. To czasami bolało. Czasami było za dużo.
Podsumowując: w moim osobistym rankingu nie przebiło Planu wymierania tego samego autora, ale przebiło większość polskich książek z 2010 roku.
feralny por. - 28 Grudnia 2010, 18:27
Ucieczka z festung Breslau - Andrzeja Ziemiańskiego - bardzo dobre. Wartka akcja, trzymająca w napięciu intryga, cięty dowcip. Książka sama się czyta. Jedno mi tylko przeszkadzało, babole rodem z verydisko, już tylko "pilota ściskającego kontrolki" brakowało. Zawsze mi się Ziemiański wydawał autorem bardzo kompetentnym, a tu poległ na rzeczach banalnych. . Całe szczęście reszta książki rekompensuje z nawiązką pewne niedostatki merytoryczne.
|
|
|