To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Do redakcji - Nadsyłanie Prac

Piotrek Rogoża - 4 Stycznia 2006, 21:01

Dzejes: chwytam żaluzję. OK, racja po Twojej stronie - na przyszłość będę bardziej precyzyjny. Słowa swoje ważą i nie powinno się rzucać ich radośnie, jak ja,
choćby i nawet w postach na forum.

Anko napisał/a
Czasami mam wrażenie, że dużo jest chętnych do bezinteresownego dołowania innych, a odwrotnie...


Nie zgodzę się. Kto tu bezinteresownie kogokolwiek zdołował? Ja osobiście nie spotkałem się na żadnym forum z "bezinteresownym dołowaniem"; przeciwnie, usłyszałem wiele ciepłych słów - często wypowiedzianych na wyrost i z czystej dobroci.

Więcej nie będę wracał do tego tematu. Być może jestem przeczulony i widzę niektóre rzeczy inaczej, niż reszta.

kruczywiatr - 4 Stycznia 2006, 21:12

Krytyka (obiektywna i nieobiektywna) jest zawsze w jakimś stopniu i w pierwszej fazie jej odbioru dołująca. Później to dołowanie maleje. Jednak doświadczając na sobie tego zjawiska dochodzę do wniosku, iż krytyka jest tym, czym przyprawy dla potrawy, aczkolwiek należy uważać, by z tymi przyprawami nie przesadzić.
Gustaw G.Garuga - 5 Stycznia 2006, 11:21

Taka ważna dyskusja a mnie przy niej nie było :? Przyznam, że nie rozumiem, co Piotrek Rogoża miał na myśli. Piotrek, nie czytałem żadnego Twojego utworu, skadinąd mam wrażenie, że debiutowałeś dość niedawno. Mnie też trochę bawią takie "grupy wsparcia" (ale nie kółka wzajemnej adoracji), gdzie, jak pisze Pako, próbujący swych sił autorzy dodają sobie nawzajem otuchy i informują się, kto co właśnie smaży albo wysmażył (na okoliczność tej dyskusji wróciłem do wcześniejszego parodystycznego podpisu :wink: ). Niemniej, patrzę na nie z życzliwością. Gdybym był na jakimś forum powiedzmy rok temu, przed moim zeszłorocznym debiutem, to kto wie, może tak samo bym się zachowywał. Czy to brak dystansu? Moim zdaniem nie. To normalny i zdrowy entuzjazm. Piszesz: "Ja osobiście nie spotkałem się na żadnym forum z "bezinteresownym dołowaniem"; przeciwnie, usłyszałem wiele ciepłych słów - często wypowiedzianych na wyrost i z czystej dobroci", tymczasem sam teraz odmawiasz tych "ciepłych słów" autorom, którzy jeszcze nic nie opublikowali. Tak tak, bo jakże inaczej odebrać Twoje słowa w istocie umniejszające wagę publikacji w niszowych czasopismach ("kogo to obchodzi", "dla ogółu społeczeństwa: niegroźna ciekawostka", "Życie nie zmieni się w bajkę tylko dlatego, że was wydrukują") - mam wrażenie, że chyba sam w coś takiego wierzyłeś, a teraz, po publikacji (a przecież dzięki niej byłeś "niemal pijany ze szczęścia"), kiedy nic w sumie się nie zmieniło, wpadłeś w przygnębienie i teraz nim zioniesz. Jak tu po Twoich słowach "siadać do pisania", kiedy cały akt twórczy odarto z nadziei i radości, kiedy dla sławy ani nawet dla szpanu pisać nie warto, bo to żadna szława ani szpan? Po co mają teraz pisać młodzi autorzy, skoro ich wymęczony tekst nawet, jeżeli trafi na łamy, będzie dla "ogółu społeczeństwa" zupełnie nieznaczącym mgnieniem? Dla pieniędzy??

A w ogóle, co to znaczy "niszowe osiagnięcie"? Że fantastykę w Polsce czyta zbyt mało osób, by publikacja tekstu była czymś znaczącym? Co w takim razie z polską literaturą w ogóle? Przecież to zaledwie czterdzieści milionów ludzi, mało znacząca literatura jako taka, niewielkie szanse wyjścia z utworem na zewnątrz. Więc po polsku nie warto, warto chyba tylko po angielsku, bo to i rynek wielki, i o przekłady łatwo, i najbardziej znane listy bestsellerów... Ale czy to w ogóle warto, przecież Ziemia to jeno pyłek we wszechświecie, czym jest opowiadanie, powieść, nawet trylogia, nawet po angielsku, nawet w przekładach na całym świecie, wobec nieskończoności wszechświata? Czy w takiej sytuacji ogóle warto się wysilać???

A jednak co dzień na całym świecie ludzie się wysilają.

Ja na debiut czekałem długie lata i, co tu kryć, był to jeden z moich życiowych celów, w marzeniach przełom, cezura oddzielająca dwie epoki. Tymczasem te kilka miesięcy po druku niewiele się zmieniło, poza świadomością, że tam, gdzieś, ktoś mnie czyta... A może jednak właśnie wiele się zmieniło? Może ta świadomość jest ukoronowaniem pewnego etapu w moim życiu? Może po prostu człowiek ma paskudną własność niedoceniania tego, co osiągnął? Przecież chyba po to piszemy, żeby nas czytano.

Tak czy siak, niech sobie młodzi autorzy ogłaszają wszem i wobec, co mają na warsztacie i co właśnie posłali do redakcji. To radosne oczekiwanie, ten dreszczyk emocji może być jedyną ich satysfakcją z pisania, bo druku mogą się nie doczekać. A jeśli się doczekają, będzie to dla nich, tak jak to było i dla Ciebie, i dla mnie, "świetne uczucie i nielicha przyjemność". Jednym tak zostanie, inni ochłoną, jeszcze inni wpadną w depresję, a niektórzy zostaną autorami pełną gębą i nabiorą właściwego mistrzom dystansu. Nie wymagajmy, żeby początkujacy autor prezentował poziom goryczy starego zblazowanego wyjadacza. Na wszystko przyjdzie czas.

kruczywiatr - 5 Stycznia 2006, 13:57

Cytat
A może jednak właśnie wiele się zmieniło? Może ta świadomość jest ukoronowaniem pewnego etapu w moim życiu? Może po prostu człowiek ma paskudną własność niedoceniania tego, co osiągnął? Przecież chyba po to piszemy, żeby nas czytano.

Nowy etap otwiera nowe drogi wyboru. Niektóre z nich mogą prowadzić do innych dziedzin, niż pisarstwo.

Cytat
Ja na debiut czekałem długie lata i, co tu kryć, był to jeden z moich życiowych celów, w marzeniach przełom, cezura oddzielająca dwie epoki. Tymczasem te kilka miesięcy po druku niewiele się zmieniło, poza świadomością, że tam, gdzieś, ktoś mnie czyta...

Ziarno kiełkuje z wolna :P

Anko - 5 Stycznia 2006, 14:20

Piotrek Rogoża napisał/a
Anko napisał/a
Czasami mam wrażenie, że dużo jest chętnych do bezinteresownego dołowania innych, a odwrotnie...


Nie zgodzę się. Kto tu bezinteresownie kogokolwiek zdołował?

To było tylko moje wrażenie. Niekoniecznie oparte na przykładach z tego forum. Ale tak na marginesie, miałam kiedyś do czynienia z takim osobnikiem - korespondowałam z nim, a on mnie zjeżdżał równo, bo uważał, że kubeł zimnej wody na głowę, dobra rzecz. Byłam wtedy przed debiutem. Niejedną noc przepłakałam. Jestem dziewczyną, to i się przyznam, a co, wstydzić się nie będę ani twardziela zgrywać. A ani jedna uwaga w niczym mi nie pomogła. A potem zrozumiałam, że człowiek się chyba musiał moim kosztem dowartościować, bo jak w końcu posłał Kresowi swój tekst (mnie nigdy żadnego nie pokazał, choć twierdził, że są wręcz genialne), to Kres go swoim ostrym piórem zjechał, aż miło. (Zemsta jest rozkoszna, nawet cudzą ręką dokonana. :twisted: ) Dlatego zapewniam Cię, są tacy ludzie. Choć nie twierdzę, że tu i teraz. Mówiąc wprost: nie była to aluzja pod niczyim adresem z tego forum, tylko taka myśl ogólna. :|

Piotrek Rogoża - 5 Stycznia 2006, 14:58

Gustaw G.Garuga napisał/a
Przyznam, że nie rozumiem, co Piotrek Rogoża miał na myśli. Piotrek, nie czytałem żadnego Twojego utworu, skadinąd mam wrażenie, że debiutowałeś dość niedawno.


Owszem. Konkretnie, w czerwcu.

Gustaw G.Garuga napisał/a
To normalny i zdrowy entuzjazm. Piszesz: Ja osobiście nie spotkałem się na żadnym forum z bezinteresownym dołowaniem; przeciwnie, usłyszałem wiele ciepłych słów - często wypowiedzianych na wyrost i z czystej dobroci, tymczasem sam teraz odmawiasz tych ciepłych słów autorom, którzy jeszcze nic nie opublikowali. Tak tak, bo jakże inaczej odebrać Twoje słowa w istocie umniejszające wagę publikacji w niszowych czasopismach (...).


Nie, ja nie odmawiam nikomu ciepłych słów. Nie umniejszam wagi publikacji; dla mnie również to spora sprawa, widzieć swój tekst drukiem. Wypowiadałem się jedynie na temat określonych zachowań, i teraz trochę tej wypowiedzi żałuję.
Nie proponuję też nikomu przesadnej skromności. A "umiar" to pojęcie względne i każdy widzi jego granice gdzie indziej.

Gustaw G.Garuga napisał/a
...mam wrażenie, że chyba sam w coś takiego wierzyłeś, a teraz, po publikacji (a przecież dzięki niej byłeś niemal pijany ze szczęścia), kiedy nic w sumie się nie zmieniło, wpadłeś w przygnębienie i teraz nim zioniesz.


Odkąd dowiedziałem się, że zostanę wydrukowany, do chwili, w której trzymałem w ręku magazyn z moim opowiadaniem, minął niemal okrągły rok. Też czekałem, też się denerwowałem. To chyba najnaturalniejszy odruch.
Po prostu w moich oczach trochę dziwnie wygląda taka "grupa wsparcia przeddebiutowego". Ale ja wiele rzeczy widzę inaczej, niż reszta, więc moją wypowiedzią chyba tylko niepotrzebnie zraziłem do siebie kilka osób. Przykro mi teraz.
Wierz mi tylko Gustawie, że niczym nie zionę, a już na pewno nie przygnębieniem. Wyczekuję kolejnych publikacji nie mniej, niż kiedyś debiutu. Po prostu zachowuję to dla siebie. Introwertycy tak mają :) .

Gustaw G.Garuga napisał/a
Jak tu po Twoich słowach siadać do pisania, kiedy cały akt twórczy odarto z nadziei i radości, kiedy dla sławy ani nawet dla szpanu pisać nie warto, bo to żadna szława ani szpan? Po co mają teraz pisać młodzi autorzy, skoro ich wymęczony tekst nawet, jeżeli trafi na łamy, będzie dla ogółu społeczeństwa zupełnie nieznaczącym mgnieniem? Dla pieniędzy??


Kurcze blade, Gustaw, naprawdę mi głupio. Ostatnia rzecz, jakiej bym chciał, to zniechęcanie kogokolwiek do pisania. Tym bardziej, że nie tak dawno - nie na tym forum - sam gorąco zachęcałem innych do literackich prób. I robiłem to szczerze.
Bo pierwsza publikacja to wielka radocha, nie zaprzeczę. A jeśli dla kogoś pisanie jest całym życiem - to już chyba możemy mówić o spełnieniu?
Racja po Twojej stronie, Gustawie.

Gustaw G.Garuga napisał/a
Może po prostu człowiek ma paskudną własność niedoceniania tego, co osiągnął? Przecież chyba po to piszemy, żeby nas czytano.


Tak, człowiek często niedocenia swoich osiągnięć. Ale chyba jeszcze częściej je przecenia... Stąd za tak ważny uważam zdrowy dystans.

Gustaw G.Garuga napisał/a
Jednym tak zostanie, inni ochłoną, jeszcze inni wpadną w depresję, a niektórzy zostaną autorami pełną gębą i nabiorą właściwego mistrzom dystansu. Nie wymagajmy, żeby początkujacy autor prezentował poziom goryczy starego zblazowanego wyjadacza. Na wszystko przyjdzie czas.


Wiesz, mi do mistrza jest o taaaaaak daleko. Jeszcze dalej. Ale od początku staram się podchodzić do tego, co robię, z przymrużeniem oka. Oczywiście też nieprzesadnie, w końcu jakoś wiążę swoją przyszłość z pisaniem.

A podsumowując, absolutnie zachęcam każdego do pisania i wysyłania tekstów do redakcji. Przepraszam każdego, kto poczuł się w jakiś sposób dotknięty moimi postami. I przykro mi, jeśli zostałem uznany za niesympatycznego bubka :oops: .
Nie to było moją intencją.

Piotrek Rogoża - 5 Stycznia 2006, 15:09

Anko napisał/a
To było tylko moje wrażenie. Niekoniecznie oparte na przykładach z tego forum. Ale tak na marginesie, miałam kiedyś do czynienia z takim osobnikiem - korespondowałam z nim, a on mnie zjeżdżał równo, bo uważał, że kubeł zimnej wody na głowę, dobra rzecz


Ustalmy jedno: ja nikogo nie zjeżdżam. Mam świadomośc tego, jak bardzo daleki jestem od ideału, i nigdy nie próbuję się dowartościować niczyim kosztem. Za to wiem, jak wiele osób mogłoby się dowartościowywać kosztem moim. Nie wyleję nikomu kubła (pomyj/zimnej wody) na głowę tylko dlatego, że mogę. Każdy może. I nie świadczy to o nim najlepiej.

Raz jeszcze powtórzę: nikogo nie chciałem dołować. Nigdy nie chcę. Naprawdę jest mi przykro, jeśli tak odebrałaś moją wypowiedź.

Swoją drogą: po mnie też jechali. W internecie można znaleźć recenzję moich debiutanckich opowiadań, które po prostu tną je przy ziemi. Ale ja nie przejąłem się tym tak bardzo, jak Ty; to kwestia różnic w charakterze.

Anko - 5 Stycznia 2006, 16:34

Piotrek Rogoża napisał/a
Ustalmy jedno: ja nikogo nie zjeżdżam.

Doczytałbyś mojego posta do końca! :x Przecież piszę:
Anko napisał/a
Mówiąc wprost: nie była to aluzja pod niczyim adresem z tego forum

Ani Ty, ani nikt inny z tego forum niech mi już nie wmawia, że mu coś takiego imputuję.

Piotrek Rogoża - 5 Stycznia 2006, 16:38

Anko napisał/a
Ani Ty, ani nikt inny z tego forum niech mi już nie wmawia, że mu coś takiego imputuję


Nic mi nie amputowałaś :) . A ja również chciałem po prostu do końca wyjaśnić sytuację.

Gustaw G.Garuga - 6 Stycznia 2006, 06:45

Cieszę się, że wspólnie do czegoś doszliśmy :D
Pako - 9 Stycznia 2006, 11:11

E no... nie jest tak źle w końcu :) Każdy wyraził swoje zdanie i mam nadzieję, że nikt sie na nikogo nie obraził.
Po prostu mamy trochę inne spojrzenie na sprawę niż Piotrek. Każdy ma swoje zdanie :)
Jest fajnie :)

A odpowiedzi od NURSa ciągnie nie dostałem :)

Ma ktoś do oddania dobrą kartę graficzną :> ?

Stone D - 9 Stycznia 2006, 11:16

Witam wszystkich.
Nie bardzo wiem, gdzie się witacie, więc pozwólcie, że przywitam się tutaj.
Uwaga.
Witam.

A teraz do sedna. Otóż, interesuje mnie kwestia, która niejednokrotnie została tu poruszona (nie zdołałem jednak przekopać się przez cały wątek, więc być może odpowiedź już została udzielona), a mianowicie chodzi o czas oczekiwania na ewentualną odpowiedź w sprawie nadesłanego tekstu.

Zdaję sobie sprawę, że są ciekawsze zajęcia niż wysyłanie setek odpowiedzi z informacjami: "nie, Twój tekst się nie nadaje, nie pisz do nas" i nie oczekuję od redakcji podobnych poświęceń. Chciałbym jednak, w takim razie, móc mieć możliwość napisania, bądź zadzwonienia do redakcji z zapytaniem, czy moje opowiadanie w ogóle zostało przeczytane. Nie chcę być jednak uznany za jakiegoś natręta, także chciałbym spytać, czy w ogóle mógłbym coś takiego zrobić, a jeśli tak, to po jakim czasie od wysłania tekstu.

Pierwszy raz swoje opowiadanie wysłałem w sierpniu, ale wówczas magazyn przechodził jakieś przemiany, więc pomyślałem, że ten brak odpowiedzi wynika, być może, z jakiegoś chaosu w redakcji. Tak więc na początku grudnia wysłałem je ponownie. Jak dotąd nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Czy powinienem czekać dalej, zadzwonić, napisać, czy też dać sobie w ogóle spokój.

Rozumiem, że opowiadanie może być badziewiem nie nadającym się do napalenia w kominku, ale nawet taki komentarz byłby lepszy niż brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Serio.

Pozdrawiam

Czarny - 9 Stycznia 2006, 11:39

Witać należy się w wątku Zadomowienie - Biją runda II. Co do terminu odpowiedzi, to w tym wątku on nie padł i należy czekać, albo naciskać np. tutaj.
Anko - 10 Stycznia 2006, 16:06

Stone D napisał/a

Chciałbym jednak, w takim razie, móc mieć możliwość napisania, bądź zadzwonienia do redakcji z zapytaniem, czy moje opowiadanie w ogóle zostało przeczytane. Nie chcę być jednak uznany za jakiegoś natręta,

E, NURS chyba napisał o tym zrażaniu się do natrętów żartem? :mrgreen: Prawda, NURSie??? :P
Ale skoro jest w stopce telefon do redakcji, to każdy zadzwonić może - nie po to sprzęt, żeby się na biurku kurzył. :twisted:

Stone D napisał/a
Pierwszy raz swoje opowiadanie wysłałem w sierpniu, ale wówczas magazyn przechodził jakieś przemiany, więc pomyślałem, że ten brak odpowiedzi wynika, być może, z jakiegoś chaosu w redakcji.
I chyba byś się nie pomylił. :(

Stone D napisał/a
Tak więc na początku grudnia wysłałem je ponownie. Jak dotąd nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Czy powinienem czekać dalej, zadzwonić, napisać, czy też dać sobie w ogóle spokój.

Zapewne czekać. Przypuszczam, że wiele osób, które tu na forum przyznały, że teksty wysłały, czeka już dłużej. Ale może każdy się wypowie sam. Np. Piotrek Rogoża - ile czekałeś?

A tak w ogóle, Piotrku, to gratulacje! :bravo Mam nadzieję, że nie uznasz tego za skażenie Cię duchem "towarzystwa wzajemnej adoracji", który Cię tak poraził/zniesmaczył/czy jak tam to nazwiesz. :P

bardzo_czarny_kot - 10 Stycznia 2006, 19:34

Czarny napisał/a
Co do terminu odpowiedzi, to w tym wątku on nie padł i należy czekać, albo naciskać np. tutaj.

Tia, tylko jak naciskać, skoro NURS z tego tematu najwidoczniej zwiał i unika go jak ognia? :roll:

Hm... Jak myślicie, po jakim czasie wypada już natrętnie dzwonić? (miesiąc to za mało, co?)

Henryk Tur - 10 Stycznia 2006, 22:45

Gorsza jest sytuacja, kiedy powiedzą "tekst się nadaje" i tyle. Nikt nie wie, kiedy pójdzie. Wiem, bo sam tak mam. A na łamach SF osttanio byłem w czerwcu 2003, wypadałoby ten stan rzeczy zmienić :)
Mara - 11 Stycznia 2006, 08:35

Hansag napisał/a
Gorsza jest sytuacja, kiedy powiedzą tekst się nadaje i tyle. Nikt nie wie, kiedy pójdzie.

Taaa... A człowiek czeka i czeka... I marzy mu się debiut... A tu cisza... ;-)

Henryk Tur - 11 Stycznia 2006, 09:04

Ja akurat pamiętam debiut dobrze, bo zadzwonili z SF-u i pani Pawełczak od razu wiedziała kiedy pójdzie. To było w styczniu 2002, w marcu ja i żona zadebiutowaliśmy na łamach SFu. Nie chcę tu reklamować NURSowej konurencji, aleMF podaje konkretne terminy. Dlatego od listopada już wiem, że będę w numerze lutowym. :D
Piotrek Rogoża - 15 Stycznia 2006, 13:03

Anko napisał/a
Przypuszczam, że wiele osób, które tu na forum przyznały, że teksty wysłały, czeka już dłużej. Ale może każdy się wypowie sam. Np. Piotrek Rogoża - ile czekałeś?


NURS dostał moje teksty (po raz drugi - patrz Stone D i zadyma w redakcji) bodajze na początku listopada. W połowie grudnia przyszła odpowiedź, że mogą pójść do druku. A tydzień później zapowiedź wisiała już na stronie magazynu. A w ogóle, to NURS pisał o druku w numerze lutowym - ukazało się w styczniu. Nie protestowałem 8) .
Podejrzewam, że to na skutek obsuwu jakiegoś wcześniej zaplanowanego tekstu. Np. nowego Orbita :mrgreen: .

Anko napisał/a
A tak w ogóle, Piotrku, to gratulacje! Mam nadzieję, że nie uznasz tego za skażenie Cię duchem towarzystwa wzajemnej adoracji, który Cię tak poraził/zniesmaczył/czy jak tam to nazwiesz.


Dzięki. Nic mnie nie poraziło/zniesmaczyło, nie o tym pisałem, ale nie wracajmy do tematu :twisted: .

A w ogóle to przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz. Jakoś przeoczyłem ten wątek.

NURS - 15 Stycznia 2006, 16:19

Dobrze kombinujesz... a dla reszty film instruktażowy, jak zadebiutowac na łamach pisma...
http://www.grapheine.com/...k.php?id=528332

Romek P. - 15 Stycznia 2006, 16:25

NURS napisał/a
Dobrze kombinujesz... a dla reszty film instruktażowy, jak zadebiutowac na łamach pisma...
http://www.grapheine.com/...k.php?id=528332


I tak oto NURSie dokonałeś zdefiniowania gatunku zwanego horrorem :)

Piotrek Rogoża - 15 Stycznia 2006, 18:59

A ja widzę nową modę: pisanie scenariuszy do Bollywood. Coś jak jojo i pokemony.
Margot - 15 Stycznia 2006, 19:39

Piotrek Rogoża napisał/a
A ja widzę nową modę: pisanie scenariuszy do Bollywood. Coś jak jojo i pokemony.

To się udziela jak wirus. :mrgreen:

Alkioneus - 15 Stycznia 2006, 21:57

biorąc pod uwagę, że Hollywood robi sobie famę, zatrudniając upośledzonych do tego fachu, to wyczuwają może niektórzy okazję.
NURS - 15 Stycznia 2006, 22:01

bardzo_czarny_kot napisał/a
Czarny napisał/a
Co do terminu odpowiedzi, to w tym wątku on nie padł i należy czekać, albo naciskać np. tutaj.

Tia, tylko jak naciskać, skoro NURS z tego tematu najwidoczniej zwiał i unika go jak ognia? :roll:

Hm... Jak myślicie, po jakim czasie wypada już natrętnie dzwonić? (miesiąc to za mało, co?)


dlaczego sądzisz, że zwiałem? nie mogę wszystkiego śledzić na bieżąco. Terminów jako takich nie ma, są płynne, bo to nie fabryka.

Anko - 17 Stycznia 2006, 17:25

Piotrek Rogoża napisał/a
NURS dostał moje teksty (po raz drugi - patrz Stone D i zadyma w redakcji) bodajze na początku listopada. W połowie grudnia przyszła odpowiedź, że mogą pójść do druku. A tydzień później zapowiedź wisiała już na stronie magazynu. A w ogóle, to NURS pisał o druku w numerze lutowym - ukazało się w styczniu. Nie protestowałem 8) .

Dzięki za odpowiedź. "Dawne" SF też kiedyś zgubiło mój tekst, ale teraz nareszcie jest inaczej. (Optymistyczne założenie - generalizacja na podstawie mojego pojedynczego przykładu :P , ale grunt to pozytywne myślenie). W każdym razie, chyba wyczułeś dobry moment, bo ja wysłałam swój tekst pod koniec listopada, a zanosi się na dłuższe czekanie - cóż, jak tylko wyszedł listopadowy numer, na redakcję spadła cała tona tekstów i kolejka urosła jak za PRL-u... :lol:
Ale przynajmniej wiem, że tekst doszedł i warto czekać. :mrgreen: Chociaż NURS potrafi stworzyć nastrój dobrego horroru nawet w tak niesprzyjających warunkach jak 4-minutowa rozmowa telefoniczna. Bo jak szukał tego tekstu na kompie, to naprawdę czułam większy suspens niż przy lekturze niejednego horroru. :lol:
Tak więc mogę tylko życzyć sobie i innym cierpliwości... :|

A poza tym, pewnie miałeś to szczęście, że akurat tekst pasował (tematycznie, objętościowo) do numeru - i może dlatego poszedł wcześniej, bo tak jak NURS zaznaczał, niektóre teksty będą się miały lepiej (np. SF) - a zapewne krótsze teksty też. :o

dzejes - 17 Stycznia 2006, 18:36

:? Czyli rozumiem, że jeśli wysłałem kilka dni temu, to na odpowiedź mogę liczyć w okolicach Wielkiej Nocy?
Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 19:31

Anko napisał/a
A poza tym, pewnie miałeś to szczęście, że akurat tekst pasował (tematycznie, objętościowo) do numeru - i może dlatego poszedł wcześniej, bo tak jak NURS zaznaczał, niektóre teksty będą się miały lepiej (np. SF) - a zapewne krótsze teksty też.


Chyba nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeśli napiszę, że duet Urbi et Orbi nie wykręcił na czas z opowiadaniem i powstała luka, którą trzeba było czymś zapchać. A akurat pod ręką był mój tekst, podobny długością.

Ja nigdy nie napastowałem NURSa przez telefon. Ograniczałem się do wysyłania PW - jak sądzę, momentami miał mnie serdecznie dość 8) .

Piotrek Rogoża - 17 Stycznia 2006, 19:35

dzejes napisał/a
Czyli rozumiem, że jeśli wysłałem kilka dni temu, to na odpowiedź mogę liczyć w okolicach Wielkiej Nocy?


Niekoniecznie. Znowu, raczej nie zdradzę żadnego sekretu - po długich namowach moja dziewczyna wysłała opowiadanie do SFFH i teraz na dniach dostała odpowiedź (pozytywną, a jak!). Chyba dwa tygodnie nawet nie minęły.

mistique - 17 Stycznia 2006, 19:55

dzejes napisał/a
Czyli rozumiem, że jeśli wysłałem kilka dni temu, to na odpowiedź mogę liczyć w okolicach Wielkiej Nocy?


Z wątku wynika, że na pozytywną może szybciej, a na negatywną nawet nigdy.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group