To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

dzejes - 29 Maj 2010, 18:05

Memento napisał/a
Chyba nie obijesz mnie z tego powodu?


Ja ciebie w ogóle nie dobijam, tylko finka mi w kieszeni drga, gdy takie rzeczy wypisujesz o książce, którą uważam za genialną i która jako jedna z naprawdę niewielu mną wstrząsnęła (i to nie opisami mordów).

ketyow - 29 Maj 2010, 18:10

dzejes, to samo mógłbym napisać o Twoim komentarzu do Wyspy Tajemnic. De gustibus non est disputandum.
dzejes - 29 Maj 2010, 18:13

Nie, nie mógłbyś, bo American Psycho to ksiązka która wywołała niezły wstrząs nie tylko we mnie, a Wyspa tajemnic za dwa lata będzie zapomniana.
ketyow - 29 Maj 2010, 18:30

A może nie będzie? Może dla mnie i wielu innych zostanie zapamiętany jako jeden z najlepszych filmów jakie widzieli? Nie mówię nic na temat książki, nie czytałem, ale nie sądzę, żebyś Ty był zaraz jakąś wyrocznią o tym co kto myśli i czuje, i co jakie jest naprawdę.
ihan - 29 Maj 2010, 21:41

bio, a ja po raz kolejny, bo już gdzieś, kiedyś, może na innym forum było to wałkowane, pozwolę sobie się nie zgodzić. Film kładzie nacisk na całkiem inny wymiar historii Ellisa
Spoiler:
.
No i oglądając film przekonałam się, że istnieje coś takiego jak świetnie skrojone garnitury i istnieje coś takiego jak pięknie wyglądające, kosztujące straszne pieniądze żarcie. Nie dyskredytowałabym więc filmu, jest jednak IMHO uzupełnieniem książki, nie pierwszą ekranizacją, która oferuje mniej niż książka, ale i dającą coś więcej. Osobiście czytając książkę skupiałam się jednak na motywach jednostkowych, te wszystkie szczególiki na które narzeka Memento (ja akurat najlepiej zapamiętałam dyskusje o kamizelkach) są mniamuśne, taki lukierek fajny, konieczny ale i dający spojenie całości. I to jednak inna liga, u Kinga możnaby akurat z tych najbardziej rozbuchanych książek sporo uciąć bez drastycznej straty, ucięcie American Psycho odebrałoby kompletnie sens książce.

Fidel-F2 - 30 Maj 2010, 00:00

ketyow napisał/a
ale nie sądzę, żebyś Ty był zaraz jakąś wyrocznią o tym co kto myśli i czuje, i co jakie jest naprawdę.
może nie zawsze ale generalnie warto dzejesowym ocenom odrobinę więcej uwagi poświęcić niż większości innych
Memento - 30 Maj 2010, 09:51

ihan napisał/a
u Kinga możnaby akurat z tych najbardziej rozbuchanych książek sporo uciąć bez drastycznej straty

Nie. Nie można by. To by było jak to, co robi większość adaptujących jego teksty na grunt filmowy - kastracja. Jak diabeł, tak siła i piękno prozy Kinga tkwią w szczegółach.

ihan - 30 Maj 2010, 10:18

A widzisz, to sprawa indywidualnej oceny. Bo jak Kinga lubię, tak zdarza mu się przesadzać z objetością, co zwykle nie idzie pod rękę z jakością. Bo oprócz szczegółów dobrze żeby historyjka dla mnie jako czytelnika była interesująca, a to się Kingowi nie udało ani w Bastionie, ani w całym ufoludkowym cyklu.
Zgaga - 30 Maj 2010, 11:06

Męczę Niewidocznych akademików Pratchetta. Prawie kończę.Czuję się jednak potwornie znudzona.
dzejes - 30 Maj 2010, 12:14

ketyow napisał/a
Może dla mnie i wielu innych zostanie zapamiętany jako jeden z najlepszych filmów jakie widzieli?


I na zdrowie, co nie zmienia faktu, że to będzie raport mniejszości.

Arya - 30 Maj 2010, 16:38

Taniec nad przepaścią Eleny Malinowskiej. Świetne, lecz zakończenie dziwne.
ilcattivo13 - 3 Czerwca 2010, 00:06

"Bastion" Kinga. Jeśli to jest najlepsza książka tego autora, to już wiem dlaczego jego twórczość do mnie nie trafia.

Niby wszystko jest cacy, ale facet nie ma zielonego pojęcia o przetrwaniu. I to wyłazi na bardzo podstawowych rzeczach. Bohaterowie żrą jedzenie, które od czerwca do września leżało w stojących na świeżym powietrzu samochodach (i to na południu Stanów), gdzie we wnętrzach temperatury sięgały stu i więcej stopni celsjusza i nawet sraczki nie dostaną... Nawet tak "przechowywane" konserwy mięsne im nie szkodzą :shock:
Do tego piją wodę skąd popadnie, co najwyżej ją przegotowując, podczas gdy ona powinna być raczej przedestylowana (choćby nawet pionierskim sposobem - przy pomocy garnka, folii i kamienia).
I wśród tak żyjących ludzi nie ma ani jednego przypadku duru brzusznego, czerwonki, tyfusu ani innych chorób, które "przy okazji" kataklizmów pojawiają się zawsze...
A jeszcze doszła na sam koniec złamana w dwóch miejscach noga, która pozostawiona sama sobie nie doprowadziła do gangreny... Zamiast tego facet dostał zapalenia płuc :roll:

Do tego pierwsze 300 stron to nudna jak flaki z olejem powieść obyczajowa.

Daję 4/10 i jeśli "Mroczna Wieża" będzie tak samo przeciętna, to jak dla mnie, pan King mógłby już nic nie pisać...

dzejes - 3 Czerwca 2010, 00:33

ilcattivo13 napisał/a
Jeśli to jest najlepsza książka tego autora, to już wiem dlaczego jego twórczość do mnie nie trafia.


Nie jest najlepsza. A jeśli nie znasz twórczości Kinga, to za Mroczną Wieżę się nie bierz, bo tam jest masa nawiązań i smaczków.

ketyow - 3 Czerwca 2010, 00:41

Na Bastionie i ja nieco psy wieszałem, na Mrocznej też dużo ludzi wiesza, jednak dla mnie jest ona numerem jeden u Kinga. Owszem, nie jest to typowa dla niego twórczość, można by rzec, że pisanie czegoś takiego w ogóle było szaleństwem... ale mimo to w książce da się po prostu zakochać. Idzie przełknąć sztywność pierwszego tomu, potem jest lepiej. Miewałem przy niej słabsze chwile, że leżała odłogiem zapomniana, ale ostatecznie urzekła mnie. Nie jest to natomiast powieść, po której należy oceniać twórczość Kinga. Jest inna, nie jest dla niego typowa i zaczynając od niej czy Bastionu, można by wsadzić autora do zupełnie nie tej szuflady. Jeśli już mamy go gdzieś na stałe upychać...
Ozzborn - 3 Czerwca 2010, 01:09

dzejes napisał/a
A jeśli nie znasz twórczości Kinga, to za Mroczną Wieżę się nie bierz, bo tam jest masa nawiązań i smaczków.


ahaa to dlatego Roland mi się nie podobał... bo to jedyna książka Kinga jaką przeczytałem ;P:

Memento - 3 Czerwca 2010, 01:59

Bastionu jeszcze nie czytałem, ale ilcattivo i tak się naraziłeś. Ozzborn też. }=P


Czytam sobie Martwą Strefę wspomnianego Króla Stefana. Brat w domu w mieście, ja na ciotczanej działce za miastem z mamą i kotem, i co najważniejsze z dala od brata. Słuchawki w uszach, w słuchawkach Vader, przed nosem ksiomrzszka, i żyć nie umierać (tylko trochu zimno jest). Enyłej, czytam sobie i trafiam na takie oto zdanie:
- To wina tego faceta! On to sprawił. Podpalił ''Cathy`s'' siłą woli jak w tej książce, w 'Carrie'!

To się nazywa autopromocja. :P Gęba mi się roześmiała, tak przez śmiszność y zabawność tego zdania, jak i przez wspomnienie debiutu powieściowego Kinga, którego lekturę wspominam całkiem miło. Co do samej Martwej Strefy, im bliżej końca tym podoba mi się coraz bardziej. Ma to COŚ, ale ma tego CZEGOŚ mniej od chociażby Wielkiego Marszu który tkwi i już zawsze będzie mi tkwił w mózgu jak drzazga. Ale ma tego CZEGOŚ zdecydowanie więcej w porównaniu z przegadanym i rozwleczonym Łowcą Snów.

ihan - 3 Czerwca 2010, 09:37

Jako, że temat wątku to: ostatnio czytane, a nie przeczytane, mogę sobie ponabijać postów. Pierwsze 40 stron Małe, duże Crowleya. I ostatnie. Gdyby nie to, że nic innego do czytania w pociągu nie miałam do 40 strony bym nie dobiła. Kompletnie nie dla mnie, może jestem mały żuczek i nie łapię klimatu, może jestem mały żuczek o małym rozumku. A może, co gorsze, bo odbiera możliwość poużalania się nad sobą, po prostu z taką twórczością jestem kompletnie niekompatybilna.
Kruk Siwy - 3 Czerwca 2010, 12:24

ihan, dzielny członku KTF przeczytałaś 40 stron Małe Duże? Moja hirołsiczko!
Ja podchodziłem do tego dzieła kilkakroć na przestrzeni bodaj dziesięciu lat. Nie dotarłem do strony czterdziestej i i już wiem że to mnie przerasta.
Przerasta także:
Agnieszkę Ch.-G.
Jarosława G.
Maję Lidię K. i wiele, wiele innych osób które trudno podejrzewać o brak podstawowego oczytania i inteligencji.

Adon - 3 Czerwca 2010, 12:54

Heh, a mi się nawet w miarę podobało, choć generalnie tego rodzaju książek nie lubię. Na pewno jednak nie jest to lektura do której wrócę. :wink:
ketyow - 3 Czerwca 2010, 13:06

"Tę książkę trudno opisać: wspaniałe szaleństwo albo zachwycający umiar, a może obie te rzeczy jednocześnie. Książka jedyna w swoim rodzaju. Osoby, które wkroczą do jej świata, mogą być pewne, że opuszczą go odmienione".
Ursula K. LeGuin

Coś w tym jest :mrgreen:

xan4 - 3 Czerwca 2010, 13:07

A dla mnie Małe, duże to chyba jedna z lepszych rzeczy z fantastyki, które czytałem. Rewelacja, czysta rewelacja :D

i po poście Kruka, to nie wiem co mam o sobie sądzić

Anonymous - 3 Czerwca 2010, 13:42

Mnie również się podobało, nawet bardzo. Prozę Crowleya generalnie lubię, chociaż trzeba przyznać, że na początku musiałem się przestawić na specyficzny (a przecież niezły!) język i konstrukcję utworu. Kiedy pstryczek-elektryczek w mózgu zaskoczył, poszło już gładko. Ale ja zawsze byłem dziwny.
Ozzborn - 3 Czerwca 2010, 13:47

Ale to nie jest Crowley z tych Crowleyów od Aleistera? ;P:
mBiko - 3 Czerwca 2010, 14:15

"Małe, duże" czytałem kilkanaście lat temu i nie zostawiło na mnie jakiegoś nadzwyczajnego wrażenia. Może trzeba sprawdzić na ile się zmieniłem przez ten czas.
Kai - 3 Czerwca 2010, 14:22

Warto odwiedzać ten wątek, jak widzę.

U mnie nadal na tapecie wszystko, co mi wpadło w ręce Mary Higgins Clark. Jeśli przedtem ją lubiłam, to teraz... powiedziałabym, że przeczytanie w masie kilku(nastu) książek jednego autora bezlitośnie obnaża wszelkie niedostatki warsztatu. Uwielbiana przeze mnie do tej pory pisarka (po paru powieściach i kilku adaptacjach filmowych) okazała się raczej przeciętną producentką kryminałków, której udało się stworzyć niewielką liczbę naprawdę dobrych utworów i całą masę takich, o których się szybko zapomina.

Po skończeniu tego, co mam, znów zaatakuję Gaimana.

Kruk Siwy - 3 Czerwca 2010, 14:39

xan4 napisał/a
nie wiem co mam o sobie sądzić
. A to takie proste xan4, jesteś Marsjaniniem! Male duże należy według mnie do specyficznej klasy książek. Nie mogę powiedzieć że jest zła ani bardzo zła. Ona jest (dla mnie) nieczytalna. Objawia się to tym iż czytam jedną stronę, przewracam kartkę i po dwóch akapitach stwierdzam, że nie pamiętam o czym było na stronie pierwszej. A co więcej nic a nic mnie to nie obchodzi. Mówię wam to ja - maniak, który we wczesnej młodości przeczytał Robota za trzecim razem i się zachwycił, mówię to ja, który przeczytał (nie przewertował) Lód Sami Wiecie Kogo i się nie zachwycił a nawet sobie przyrzekł że więcej tworczości tego autora nie tknie.
Male duże jest dla mnie napisane po marsjańsku albo w narzeczu dolno gabońskim. Oba języki znam umiarkowanie i chyba nie chce mi się ich poznawać.

ihan - 3 Czerwca 2010, 15:53

Dzięki Kruku za ubranie w słowa moich odczuć.
Żerań napisał/a
Ale ja zawsze byłem dziwny.

xan4 napisał/a
nie wiem co mam o sobie sądzić

Hej, misie puchate! Nie przejmujcie pałeczki, bo to my, których Małe duże nudzi, i kompletnie nie interesuje jesteśmy dziwni! To my jesteśmy marsjanami i przejmiemy władzę nad światem [demoniczny śmiech] ha, ha, ha [/demoniczny śmiech].

Martva - 3 Czerwca 2010, 15:59

Kruk Siwy napisał/a
Ona jest (dla mnie) nieczytalna. Objawia się to tym iż czytam jedną stronę, przewracam kartkę i po dwóch akapitach stwierdzam, że nie pamiętam o czym było na stronie pierwszej. A co więcej nic a nic mnie to nie obchodzi.


O, to ja tak miałam z Viriconium. Dobre dwa tygodnie się męczyłam, w międzyczasie czytając trzy inne rzeczy.

Za mną Miasto szaleńców i świętych (niewątpliwie oryginalne, ale nie zachwyciło) i Nekrofikcje (solidne czytadło na poziomie), wczoraj zaczęłam Światło i nie jest tak źle jak się spodziewałam ;P:

ilcattivo13 - 3 Czerwca 2010, 16:02

wracając do Kinga - "Bastion" to nie jest pierwsza czy jedyna książka tego pana, którą przeczytałem. Zacząłem od "Miasteczka Salem" (dobra, ale do "Drakuli" Stokera się nie umywa), potem było kilka innych (na tyle słabych, że musiałbym sprawdzać w necie fabułę, żeby przypomnieć tytuły), jakiś rok temu był "Wielki marsz" (totalnie nierealistyczna beznadzieja, przez którą "Bastion" czekał tak długo) i teraz "Bastion"... Mam jeszcze "Zieloną milę", ale po rozczarowaniu związanym z "B" poczeka przynajmniej ze trzy lata. Może wcześniej skuszę się na "Mroczną wieżę", bo to jest post-apo dalekiego zasięgu i jedzenia konserw raczej nie będzie...

Memento - z pełną świadomością spoilerowania spytam się Ciebie - czy warto czytać książkę, w której bohaterowie żrą konserwę mięsną, która leżała przez całe lato na pustyni i nic im się nie dzieje? Gdyby coś takiego napisał nasz rodzimy autor, to na pierwszym wspólnym konwencie bym tegoż autora wyśmiał w twarz. Może żeby jedna taka głupota Kingowi się przytrafiła, ale "Bastion" jest tego pełen... A że ja mam osobistego pier*olca na punkcie post-apo, to pan King traci poczwórnie. Zwłaszcza, że pisze głupoty o naprawdę prostych sprawach i jeśli nawet nie ma pojęcia o takich sprawach (bo nigdy w życiu nie musiał jeść konserw mięsnych, czy przetworów w słoikach), to zanim się wziął za pisanie, powinien był o tym poczytać...

A jeśli chodzi o "thrillerowanie" (bo poza "Miasteczkiem Salem" nic "horrorowatego" od Kinga nie czytałem), to wolę Morrella (tego od Rambo), bo David jest o wiele lepszy...

ihan - 3 Czerwca 2010, 16:11

ilcattivo, z hororrów Kinga zdecydowanie polecam Cmentarz dla zwierzaków. Najlepszy, najstraszniejszy horror jaki czytałam i mój ulubiony. Przynajmniej raz w roku sobie odświeżam.
Szczegółów Bastionu nie pamiętam, bo wątek nadprzyrodzony zdrażnił mnie tak strasznie, że na resztę nie zwracałam uwagi. Co do nielogiczności, cóż jestem zaskoczona, bo pamiętam jego wstęp do opowiadania Cadillac Dolana, dowodzący, że jednak podchodzi profesjonalnie do pisarstwa.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group