Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
ilcattivo13 - 1 Maj 2016, 01:15
konopia - Twoja pierwsza koncepcja kuleje, gdyż albowiem nieświecie futro nie odbija światła, podobnie, jak kocie futro, i w nocy nie potrzebuje maskowania. A w dzień kamuflaż niepotrzebny, bo normalny zdrowy nieświeć ma rozum
Edit: Znaczy, większy niż jego ofiary
Druga koncepcja też kuleje. My już jesteśmy w Kanadzie
http://www.canadapolarbears.com/
http://www.everythingchur...es/polar-bears/
konopia - 1 Maj 2016, 10:47
no, to się wszystko zgadza, bo te foto to jest to historyczne zdjęcie przedstawiające zakamuflowanego polarsa gotowego do desantu na Kanadę, jak widać UDAŁO SIĘ!
oto jeden z komandosów
______________
BTW: do admina : kiedy doczekamy sie skryptu skalującego obrazy i tapatalka
ilcattivo13 - 1 Maj 2016, 23:35
Nie. To jeszcze jedna ofiara zielonych
Fidel-F2 - 9 Maj 2016, 22:43
Magnis - 10 Maj 2016, 17:13
Najlepszego i Sto lat dla ilcattivo13 .
ilcattivo13 - 11 Maj 2016, 16:08
Dzięki za pamięć, niedźwiedziówka na śliwkach dla wszystkich
ilcattivo13 - 14 Maj 2016, 14:09
W zeszłym tygodniu robiłem porządki na strychu, troszkę wcześniej w piwnicy, no i się nie spodziewałem, że tyle skarbów znajdę Silniczek modelarski 9V, praktycznie nieużywana maszynka do golenia Brauna, parę kartonów książek (pozostaną w kartonach, nie mam gdzie ich wyłożyć), mumia myszy (albo nornicy - nie zaglądałem po ogon, żeby ustalić to dokładnie), cztery szuflady (80x80x15cm) przydasiów, czaszkę z gliny (wypalaliśmy je kiedyś z bratem na wiosce), stos płyt winylowych (wszystkie z lat 80-tych), woreczek miniaturek 1:72, dwie drużyny figurek do Warzone z dodatkami, oryginalny i sprawny Optimus S.A. z 1994 roku (z dokumentacją! ), joystik na gumkach (kto to jeszcze pamięta takie sprzęty), obiektyw od refraktora RR2 (prawdopodobnie sprawny), golarkę Charków 40 (oryginalne opakowanie, instrukcja z gwarancją w jednym, podbita w 1987 roku ), parę starych procków Celeron, stos kart sieciowych na skrętkę (plus z dziesięć metrów kabla z końcówkami do podłączenia ośmiu kompów), klon SB16pro z pozłacanymi końcówkami, półautomat Zenith z uszkodzonym obiektywem, worek płyt CD z Gamblerów i innych gazet (na jednej była legalna pełna wersja mks_vir z 1995 roku ), trzy kalkulatory (w tym jeden profesjonalny, Merona Solar T10 II, sprawny, ino co dolny rząd przycisków ciężko chodzi ), dwa opakowania plasteliny (jedno zaczęte), bombonierkę z Lidla (Exclusive coś tam, z rumem, termin przydatności umarł w 2007), opakowanie farb gwaszowych (szczerze, to wyglądały apetyczniej, niż ta bombonierka z Lidla ), hełm sowiecki, opaska dyżurnego z podstawówki (niestety, zmoczonej gąbki nie było, więc to pół kompletu), zegarek Poliot (komunijny, wciąż działa, w przeciwieństwie do zegarków Montana moich kumpli ), komplet rzutek z ostrymi, metalowymi czubami (kiedyś w składnicach harcerskich takie sprzedawali, ale potem konwencja genewska zabroniła, bo zbyt dużo ofiar w ludności cywilnej było), prawdziwy sowiecki cyrkiel (taki nakładany na ołówek, prawdopodobnie ma jeszcze na szpikulcu DNA moich kumpli z podstawówki ), dętkę rowerową (dziurawa, nie mam zielonego pojęcia, do czego miała mi się przydać) (ale jak Was znam, pewnie zaraz podpowiecie), kliszę z wakacyjnymi zdjęciami z wioski (okolice 1988 roku), sprawną lampę błyskową (wbrew pozorom, służyła do błyskania, gdy ktoś nas podglądał przez dziurkę od klucza ) i tak dalej...
W sumie na złom pojechał wór elektrozłomu plus komputer (ten Optimus to ważył tyle, co teraz trzy kompy z napełnionym wodnym chłodzeniem i wiadrem ciekłego azotu) i tyle worków innych śmieci, ile się zmieściło do ciut-fury.
Może coś z tego, co zostało, wystawię kiedyś na aledrogo - a nóż się trafi jakiś wariat-hobbysta...
A tak w ogóle, to jestem wk*wiony. Co i raz ktoś dzwoni, że jest zainteresowany kupnem szafy. Ale nikt nie pomyśli, żeby sprawdzić wcześniej, ile kosztuje transport takiej szafy (w tym tygodniu, do Krakowa, pani notariusz chciała kupić) kurierem... I za każdym razem wygląda to tak, że dwa dni trwa ustalanie wszystkiego mailowo i telefonicznie, a potem następuje sprawdzenie kosztów transportu i kontakt się urywa. Albo się okazuje, że to "chyba jednak całkiem inna szafa potrzebna" (ostatnio wyszło, że jednak musi być ognioodporna - ciekawe, jak ją wniosą, to ponad 630kg wagi )... Ech...
konopia - 14 Maj 2016, 16:17
stara dętka to doskonałe źródło łatek, potrzezba ci tylko trochę papieru ściernego, butapren i nożyczki, i możesz naprawiać przebite dętki!
Montany twoich kumpli miały po 8 melodyjek, więc nie cwaniaków teraz, żeś jest górą, bo ileś lat wstecz na pewno im zazdrosciłeś. Ja zazdrościłem, dostałem jakiegoś wostoka, nie mam pojęcia gdzie jest teraz, melodyjek żadnych nie miał.
Fidel-F2 - 14 Maj 2016, 17:28
Do tego Zenita to możesz za kilka złotych dokupić ze dwa obiejtywy i będziesz miał fajną zabawkę. A jak go chcesz wyrzucać to ja mogę przygarnąć.
A z tego Opitumusa mogłeś zrobić leitmotiv jakiegoś prywatnego niedźwiedzioconu, byłaby poerwszorzędna oldskulowa rozrywka.
A poza tym, bardzo ładna kolekcja.
feralny por. - 14 Maj 2016, 21:03
konopia napisał/a | Montany twoich kumpli miały po 8 melodyjek | Albo i 16...
Luc du Lac - 14 Maj 2016, 22:05
Ja na komunię dostałem wskazówkowy. ...ruski. za to kilka lat później to miałem z kalkulatorem i 24 melodyjki.
feralny por. - 14 Maj 2016, 22:16
Burżuj
Fidel-F2 - 15 Maj 2016, 00:10
Też gdzieś w podstawówce dostałem taki z kalkulatorem, ale wtedy czas był taki, że jak gdzieś szedłem to biegłem i którąś razą jebłuem o coś tym zegarkiem i było po ptokach.
ilcattivo13 - 15 Maj 2016, 01:38
konopia - nie wiem, kto komu zazdrościł, zegarki Montana miało 90% chłopaków, a oryginalną erefenowską futbolówkę mało kto I rower Slalom A poza tym, we wrześniu, mało kto jeszcze miał swoją Montanę, a ja w swoim Poliocie musiałem tylko przycisk od nakręcania wymienić, znaczy, kupić nowy, bo stary zasilił nadbiebrzeńskie powierzchniowe pokłady rud metali Choć przyznam się, że po paru latach, jak zacząłem "zarabiać" przy truskawkach, to sobie kupiłem i Montanę, wtedy już z 16 melodyjkami
I nie potrzebuję łatek Jeszcze nigdy nie złapałem gumy jeżdżąc na rowerze, a pewnie z 15 tysięcy kilometrów, tylko na tym ostatnim, zrobiłem Ramy się łamały, wielokrotnie (ale pewnie Reksio miał jakiś feler, bo nie wierzę, żeby pękała od rozpędzania się i walenia w mur trafostacji ), rwałem łańcuchy i wyginałem zębatki w palecie wjeżdżając 2x6 na Krzemieniuchę, kierownica w Slalomie to była tak wyrobiona, że po którejś z kolei jazdy bez trzymanki trzeba było ją zaspawać na stałe... Ale żeby gumę złapać? To w ogóle możliwe?
Fidel - brat mi dziś powiedział to samo, znaczy, z Zenithem Nie pozbędę się go na pewno
A Optimus stał na strychu od 2004 roku, co roku sobie obiecywałem - a, trzeba by go odkopać, w jakąś sensowną, stara gierkę pograć. Gorillę Basica albo innego LHX'a Ale po dwunastu latach stwierdziłem, że to nie ma sensu. Prędzej odkupię od brata Commodore 64 i podłączę do projektora
Za to teraz, jak już odkopałem miniaturki, może wreszcie się wezmę i zrobię do nich jakiś system bitewny Planszówki powoli zaczynają mi się nudzić
Oprócz tego znalazłem jeszcze stos namiotów, w tym sowiecką standardową dwójkę (w której normalnie spaliśmy we czterech) i sowiecką trójkę, taką z półokrągłym tyłem - w tej to spaliśmy normalnie w sześciu i jeszcze stos bagaży się mieścił (ew. jak spaliśmy w nim na wiosce, przez kilka lat z rzędu od rozdania świadectw, do pierwszego września), to mieściły się dwa duże materace z gąbki. Niestety, podłogi wygniły w obu i trzeba by było teraz je dać do jakiegoś zakładu naprawy żagli, żeby z płótna żaglowego doszyli nowe. Odnalazła się też maska do nurkowania Pol-Sport, taka z ogromną szklaną szybą, o taka, ale guma sparciała i musiałem ją oderwać i wyrzucić (dzięki temu się przekonałem, że za komuny szkło cięto krzemiennymi siekierami ). Poza tym materace gumowe made in PRL, z których chyba już tylko jeden jeszcze choć udaje, że trzyma wozduch
I w sumie, to mogłem zrobić sensowną listę tego, co wyciągałem z kątów graciarni, bo pewnie zapomniałem o wielu różnościach Ale za to sobie przypomniałem, do czego miała być dętka - do katapulty ogrodowej
*********************
A tak w ogóle, to byłem dziś na strzelnicy i robiłem to samo, co Bruce Willis w Ostatnim Sprawiedliwym, znaczy,
coś takiego Z dziesięciu metrów, w lewej chińska podróbka Siga, w prawej mój Szadoł, w każdym po sześć sztuk amunicji. Trafiłem w tarczę całe trzy razy ;P Może gdybym strzelał do słonia wielkości stodoły, a te jeszcze się nie ruszał, tylko stał bokiem...
A po strzelaniu spędziliśmy wieczór na elaboracji Fajna zabawa
Kruk Siwy - 15 Maj 2016, 08:01
ilcattivo13 napisał/a | dętkę rowerową (dziurawa, nie mam zielonego pojęcia, do czego miała mi się przydać) (ale jak Was znam, pewnie zaraz podpowiecie) |
A co tu podpowiadać, misiowe prezerwatywy muszą wiele wytrzymać.
ilcattivo13 napisał/a | Za to teraz, jak już odkopałem miniaturki, może wreszcie się wezmę i zrobię do nich jakiś system bitewny Planszówki powoli zaczynają mi się nudzić
|
Kiedyś miałem tego sześćset sztuk. Sporo rozdałem, ale chyba jeszcze coś znajdę. Jakbyś serio robił jakiś system to oddam, co sie będą marnować.
konopia - 15 Maj 2016, 10:26
rama pękła mi raz, w stacjonarnym
za to dziurawych dętek, zerwany szprych, scentrowanych kół, rozwalonych piast i środków suportu się nie doliczę. najłatwiej poszło z piastami i środkami suportu, porządne, szczelne, hermetyczne, budowane na łożyskach maszynowych załatwiły sprawę, ale te głupie szprychy i dętki to dalej szlag trafiał, nie pomagały nawet opony z domieszką kewlaru, wielokomorowe obręcze, wzmocnione, płaskie szprychy...
Od około czterech lat nie złapałem żadnej gumy poza taką w wózku dziecięcym, żadna szprycha też nie poszła, przestałem jeździć rowerem. Jakoś tak wyszło, stoi w garażu na pustych dziurawych oponach i straszy, miał ostatnio pójść na złom, ale jeszcze poczekam.
ilcattivo13 - 18 Maj 2016, 21:51
Kruk Siwy napisał/a | A co tu podpowiadać, misiowe prezerwatywy muszą wiele wytrzymać. |
Będę obstawał przy swojej wersji
Kruk Siwy napisał/a | Kiedyś miałem tego sześćset sztuk. Sporo rozdałem, ale chyba jeszcze coś znajdę. Jakbyś serio robił jakiś system to oddam, co sie będą marnować. |
Ja kiedyś miałem kilka tysięcy, z kilkunastoma czołgami i dodatkami (np. z modeli plastikowych Łosi powyciągałem kaemy i zrobiłem z nich stanowiska ogniowa Ale potem coś mnie naszło i wymieniłem je na komiksy. Potem komiksy sprzedałem i znowu zacząłem zbierać i jak miałem około trzech tysięcy figurek, tym razem wszystko z IIwś, znowu sprzedałem (ale pamiętam komu, może jeszcze je ma) To, co walało się w graciarni, to jakieś niedobitki z kolekcji mojego przyjaciela, który nie miał graciarni na strychu
Jak coś wysmaruję, to się przypomnę. Albo wpadnę zagrać
konopia - jak tak pomyśleć, to w sumie miałem jeszcze kiedyś ułamane ośki z tyłu I raz, jak zeskoczyłem z krawężnika, to tylną oponą zerwałem błotnik Ale to drobnica
Ale pozostawiając temat rowerowy z tyłu - zostało pięć tygodni do Nidzicy, najwyższa pora na rozpoczęcie produkcji nowej partii niedźwiedziówki na śliwkach, żeby na otwarcie festiwalu była akuratnia, pięciodniowa
Jakiś czas temu wdałem się w dyskusję na temat pędzenia z jednym ze starszych już wiekiem rusznikarzy, którzy korzystają z tej samej strzelnicy, i się okazało, że popęd do pędzenia idzie w parze z popędem do dziurawienia tarcz ołowiem i wdychania gazów prochowych Może organizm wyczuwa, że alkohol pomaga pozbyć się wdychanego ołowiu?
Lowenna - 23 Maj 2016, 21:53
Popłakałam się. Wyobraziłam sobie Niećwiecia lepiącego ludki z plasteliny i popłakałam się ze śmiechu
ilcattivo13 - 24 Maj 2016, 23:04
Kobiety... Tylko jedno im w głowach...
Plastelina służy do uszczelniania korków w gąsiorach z winem, a nie do lepienia jakichś gupich ludzików Każdy wie, że gupie ludziki to się robi z kasztanów, zapałek (po zeskrobaniu siarki, ofkors) i takich tam
A poza tym, każdy facet lepiąc gupie ludziki z plasteliny marszczy czoło i wystawia koniuszek języka. To się nazywa skupienie.
Lowenna - 25 Maj 2016, 08:50
ilcattivo13 napisał/a | A poza tym, każdy facet lepiąc gupie ludziki z plasteliny marszczy czoło i wystawia koniuszek języka. | Siedzisz mi w głowie i podglądasz moje wyobrażenia
Kruk Siwy - 25 Maj 2016, 11:30
Skupiam się codziennie. Muszę chyba użyć lustra. Czyżbym rzeczywiście marszczył i wystawiał?
ilcattivo13 - 26 Maj 2016, 01:43
Lo - gdzieżbym śmiał, jeszcze Twój małżonek wybiłby mnie z Twojej głowy tłuczkiem do ziemniaków, albo co... Po prostu faceci mają to w genach
Kruku - zapytaj nureczki, na bank potwierdzi
*********************
Kupiłem dziś stali na konstrukcję stołu montażowego. Laska (6mb) puszki 40x40 ø2mm (to pójdzie na nogi, sześć sztuk po 95cm), ~7.5mb kątownika 40x40 ø4mm na mocowanie blatu, prawie 10mb kątownika 20x20 ø2mm na prowadnice do czterech szuflad i sześć kawałków płaskownika 80x80 ø5mm na stopki do nóg. W sumie 180 zeta. Dwustronnie laminowaną sklejkę wodoodporną o grubości 40mm (rozmiar 2450x1225mm) miałem już od lat Będę miał wreszcie do czego przykręcić tamto imadło z Lidla, to z plastikową śrubą I jeszcze ze dwanaście pras do elaboracji się zmieści
W sumie materiały kosztowały mnie mniej niż 500 pln (wliczam w to też farbę), brat pospawa za free (znaczy, trochę niedźwiedziówki potem pójdzie, ale to wliczam w koszty reprezentacyjne ), więc względem cen ze sklepów z takimi mebelkami będę miał jakieś 1500 - 2500 pln oszczędności Brawo ja
A tak poza tym, to zanim kupiłem stal przeszedłem się po skupach złomu (myślałem, że będzie taniej, ale wyprowadzili mnie z błędu) i tyle dobra, co tam leży, to się w głowie nie mieści... Sterty znaków drogowych, wszelkiego typu - kusiło mnie, żeby sobie ciuchcię (A10) kupić i jeszcze koniec miejscowości Przerośl (tam mieszkają najwredniejsze baby świata, powiesiłbym w kuchni i to byłby taki praktikal dżołk ), jakieś stare kute elementy ogrodzeń, mosiężne czajniki - no po prostu cudeńka
Fidel-F2 - 26 Maj 2016, 11:15
ile chcieli za taki znak?
ilcattivo13 - 26 Maj 2016, 12:56
Za ciuchcię połowę tego, co za nowy, czyli jakieś 40 dyszki. Tyle że przy tym, który sobie upatrzyłem, były obejmy do słupka
Koniec Przerośli to już prawie stówka :/ Wolałem za to dwie paczki Pobiedy w mosiądzu kupić
Fidel-F2 - 26 Maj 2016, 16:47
Faktycznie przesadzają
ilcattivo13 - 26 Maj 2016, 23:06
No nic, połażę na ten złom przez tydzień, pomęczę faceta, może coś się utarguje. W końcu i tak huta czy hurtownik mniej mu zapłacą
***********
Wyczyściłem gnu Miałem sprawdzić, jak długo się da strzelać bez czyszczenia, ale że na sobotę zorganizowałem strzelanie z kilkoma mundurowymi instruktorami strzelania z SG, więc wypadało choć trochę wyskrobać fuzlu Ździebko się zdziwiłem, to jak na wystrzelane jakieś osiemset sztuk amunicji od poprzedniego czyszczenia, to całkiem mało syfu było w środku. Wewnątrz lufy było może raptem ze dwadzieścia zauważalnych kropek spalonego prochu. U brata w rewolwerze .357 magnum tyle syfu zbierało się po wystrzelaniu paczki amunicji. Może to dlatego, że w rewolwerach jest przedmuch i stąd mniej syfu opuszcza lufę? Nie wiem, pewnie tylko feralny będzie w stanie mnie oświecić
Enyłej, nie dziwię się, że niektórzy w ogóle nie czyszczą współczesnych pistoletów, tylko psikną Ballistolem i do szafy Choć potem aż strach brać takie gnu do rozbierania Jak się uczyliśmy przed egzaminem, to właśnie tak "konserwowanego" Glocka 17 i Waltera P99 mieliśmy - po jednym rozłożeniu i złożeniu byłem upierdziulony oliwą i sadzą po pachy
ilcattivo13 - 27 Maj 2016, 13:54
Czy wspominałem, że gospodarka odpadami komunalnymi w moich ukochanych Suwałkach jest jedną z trzech najbardziej popierdziulonych rzeczy, jakie mogła wymyślić ludzkość? Choć z drugiej strony, dopuszczam też możliwość, że to niczyja wina. Że to po prostu efekt dziesięciu tysięcy lat chowu wsobnego wśród rządzących Suwałkami urzędników i pracowników kołchoźnych spółek typu PGK (wszak u nich każdy jest czyjąś ciotką lub bratem). I że niedorozwoje też mają prawo żyć...
Enyłej, firma wywożąca śmieci zmienia się co pół roku, ponoć taki jest wymóg ustawy. Więc regularnie, przez pierwsze pięć i pół miesiąca po każdej zmianie wywożącego, dzieją się śmieciowe szopki. W marcu fryzjerki nie wytrzymały i powiedziały, że skoro i tak muszą same na swój rachunek wywozić śmieci (że o sprzątaniu okolicy po wizycie mniej lub bardziej bezpańskich psów czy *beep* spod monopolowego nie wspomnę), to nie będą płaciły podatku. Poszedłem do uemu, gdzie dowiedziałem się, że mam napisać pismo, ale i tak nie da się zrezygnować z płacenia za wywóz śmieci, bo zakład jest na terenie mojej posesji i jeśli nie fryzjerki, to ja będę za śmieci płacił. Bo "śmieci się robią" i ktoś za nie zapłacić musi. Poza tym, wg. ustawy przyjętej przez poprzednią ekipę, nie ma możliwości samodzielnego wywożenia śmieci - ma być deklaracja i ma być opłacony naliczony wg. tej deklaracji podatek. Żadne tłumaczenie, że fryzjerstwo to zawód w gruncie rzeczy sezonowy, że jednego miesiąca będzie worek śmieci, a drugiego kontener 6m3, nic nie dały. Nie bo nie. No to napisałem pismo, wyjaśniłem całą sytuację, po tygodniu z hakiem dostałem sążnistą odpowiedź, taką z gatunku "siedemdziesiąt stron drobnym druczkiem, z czego sześćdziesiąt dziewięć to powoływanie się na przepisy", w której potwierdzili to, co powiedzieli mi wcześniej, ale że przez kolejne dwa wywozy było git, to się cieszyłem. Dziś był trzeci wywóz. Fryzjerki wystawiły u siebie przed wejściem worki z nieselektywnymi i selektywnymi, ja wystawiłem od podwórka kubeł z nieselektywnymi i worek z plastikiem. Po dwunastej zobaczyłem, że sąsiad wciąga swój kubeł na posesję i że już tylko mój stoi. Wychodzę po niego, ale coś mi nie pasuje - otwieram klapę, a kubeł pełny... Z całej ulicy zabrali wszystkie śmieci selektywne, a z nieselektywnych zostały tylko moje. Oki, myślę sobie, idę zobaczyć, co u fryzjerek. Ul. Modrzewiowa wysprzątana jak trzeba. Poza trawnikiem przed zakładem, gdzie walają się worki z puszkami po piankach i lakierach...
Idę ciąć stal. I może ździebko powalę w coś młotem. Może mi trochę ciśnienie spadnie.
Tylko jeśli zamiast stołu montażowego materiały posłużą do budowy trebusza, z którego pierdziulnę w magistrat, to jakby co - działałem w afekcie.
feralny por. - 27 Maj 2016, 16:30
ilcattivo13 napisał/a | U brata w rewolwerze .357 magnum tyle syfu zbierało się po wystrzelaniu paczki amunicji. Może to dlatego, że w rewolwerach jest przedmuch i stąd mniej syfu opuszcza lufę? | Nie, to nie to. Ilość syfu zależy głównie od ładunku miotającego i tu trzeba zauważyć, że w Twojej dziewiątce jest jakieś 0,36 g prochu, a w 357 może być nawet 1,2g. Proporcjonalnie do tego rośnie ilość stałych produktów spalania. W dodatku jeżeli chodzi o pistolet to jednak jakąś jakość trzeba trzymać, żeby zapewnić poprawne działanie broni, a w rewolwerze, to jest jednak wszystko jedno, zawsze strzeli i się nie zatnie, więc jak znam życie, to w przypadku tańszych naboi producenci sypią jakieś zmiotki, bo i tak działa. Z ciekawości rozcal po jednym naboju i zobacz co jest w środku i jak się pali.
ilcattivo13 - 28 Maj 2016, 00:38
No i wszystko jasne, dzięki
Wpadł do mnie przyjaciel, który też ma szadołkę, i on czyści swoją po każdym strzelaniu i narzeka, że strasznie syfu w niej dużo się zbiera Pewnie to kwestia pedantyzmu
Albo tego, że on przed każdym strzelaniem psikał w swoje gnu Ballistolem i przez to potem więcej syfu się kleiło
Enyłej, próbowałem palić proch, który brat kupił do elaboracji, jakiś fiński, w czarnej plastikowej butelce (zamiast ziarenek takie małe walce, coś jak gryfiki do ołówków, tylko mniejsze). I załamałem się ździebko, bo zapałka paliła się mocniej niż ten proch
Ale z tym .357 to może i spróbuję, jak brat wpadnie do domu za parę tygodni - wtedy zobaczymy, co S&B sypie w łuski
*********************
A w kwestii śmieci - cztery godziny cięcia, szlifowania i walenia młotem nie pomogły. Może po dzisiejszym strzelaniu trochę mi wk...wu przejdzie.
feralny por. - 28 Maj 2016, 08:48
ilcattivo13 napisał/a | on przed każdym strzelaniem psikał w swoje gnu Ballistolem i przez to potem więcej syfu się kleiło | Tak, to może być powód. Osobiście staram się strzelać z suchej broni. Wypalanie oleju w czasie strzału zwykle zapewnia dodatkowe minuty przy czyszczeniu.
ilcattivo13 napisał/a | zamiast ziarenek takie małe walce, coś jak gryfiki do ołówków, tylko mniejsze | Jednokanalikowy, zapewnia "stałą" powierzchnię palenia.
ilcattivo13 napisał/a | zapałka paliła się mocniej niż ten proch | I to w sumie nie jest jakoś dziwne, bo przy ciśnieniu atmosferycznym proch bezdymny pali się tak sobie raczej. Ja bym do eksperymentu proponował podgrzewać nad palnikiem aż do samozapłonu.
|
|
|