Do redakcji - Nadsyłanie Prac
NURS - 21 Grudnia 2005, 17:13
Taclem napisał/a | NURSie zostało jeszcze jedno wazne pytanko, zadane przez Alkioneusa. Po jakim czasie autor powinien rezygnować z czekania na odpowiedź? |
Nie wiem, przeciez nie prowadzę takich badań. może się zdarzyć, że jakis tekst zostanie pominiety albo u mnie, albo gdzies w recenzji. Ideałem byłoby, gdyby czytac wszystko na bieząco, ale pokaż mi kogoś, kto przetrawi 100 opek na miesiąc w tym mnóstwo naprawdę tragicznych rzeczy i nie oszaleje
Narrenturmy pełne są moich byłych recenzentów
Pako - 21 Grudnia 2005, 19:04
hehe... czyli nawet pod koniec życia, kiedy będę już miał dzieci, wnuki i prawnuki może dostanę odpowiedź?
Myślę,że po pół roku już można śmiało posyłać gdzie indziej, bo wtedy szans już chyba nie ma na publikację.
NURSie, czy wy macie tam jakąś kolejkę tekstów, czy po nowe teksty dochodzą w jakiejkolwiek kolejności, czy jeśli mój przyszedł przed miesiącem, a czyjś pół miesiąca temu, to mój będzie wcześniej zrecenzowany?
BTW, chwilę mnie nie ma i zaraz bajzel. Z całym szacunkiem Margot, ale zrobiłaś burzę przez swoją błędną interpretację. Bo ja czytając posta Anko i NURSa odebrałem to dokładnie tak, jak to pisało sporo osób na ppoprzedniej stronie. I jak to odebrał NURS. I Logan nie miał powodów do obrazy. Ja z początku zobaczyłem Twój post, odebrałem go jako przesycony ironią. Post Logana mnie zaniepokoil. A burza, jaka potem wybuchła to już w ogóle. Ale mam nadzieję, że między NURSem a Loganem jest wszystko w porządku.
kruczywiatr - 21 Grudnia 2005, 20:08
Podobno widziano NURS-a i Logan-a, jak ściskali się i bruderszaftowali
Pako - 21 Grudnia 2005, 20:23
I to jest najlepsze w męsko-męskich kłotniach Bruderschaftowanie Sam coś o tym wiem
I niech tak zostanie
NURS - 21 Grudnia 2005, 21:01
kruczywiatr napisał/a | Podobno widziano NURS-a i Logan-a, jak ściskali się i bruderszaftowali |
Nie, to był Elton J ze swoim mężem
Nivak - 21 Grudnia 2005, 21:06
NURS napisał/a | Nie, to był Elton J ze swoim mężem |
Znaczy się moje klimaty Yaoi~~
kruczywiatr - 21 Grudnia 2005, 22:05
Wielkie nieba, Elton J to NURS, a mąż Eltona to Logan
Pako - 21 Grudnia 2005, 22:23
A fe! Wypluj te słowa Bo już SFFH nie kupię.. chociaż i tak drugiego nr-u nie mam, brat nie może kupić, bo autem jeździ, a ja u siebi enie mogę dostać.. trzeba chyba będzie pomyśleć o prenumeracie jednak....
A możę by tak w ramach wynagrodzenia za tekst dla debiutanta zaproponować darmową prenumeratę na pół roku chociażby? Zawsze to jakieś wynagrodzenie jest, a wielu autorów- debiurtantówpewnie prenumerat nie ma.
Dobra, ja nie mam Akle że do SFFH i tak się nie dostanę, to pomysł rzucam obiektywnie
dzejes - 21 Grudnia 2005, 23:15
Ech... Napisałem tekst. 40k znaków. W trakcie pisania zmieniłem tytuł i wyrzuciłem główny wątek, który zastąpiłem innym, wymyślonym "w biegu". Uleżał się ów tekst tak jak przykazał Król okrągły tydzień, po czym przeczytałem i zapłakałem. Boże! Straszne! Szkaradzieństwo i okropność. Nawet posunąłem się do tego, że użyłem zwrotu "...kątem oka..." Ciąłęm, ciąłem i poprawiałem. Przerobiłem zakończenie. Znów tydzień. Jezusmariaianiołowie! Jeszcze gorsze... Znów poprawiam, znów zmiana zakończenia, tym razem leżakuje nie tydzień, a zaledwie trzy dni. No, lepiej. Ale zakończenie tragiczne. Wyciąłem.
I tak teraz mam opowiadanie, problem też mam. A nawet dwa. Po pierwsze nie mam pomysłu na zakończenie, po drugie całość wydaje mi się tragiczna.
Ech, chyba wrócę do pisania apelacji Tylko, że w głowie kilka pomysłów... Najwyżej założę żłobek dla swoich niedorozwiniętych dzieci... Podziwiam wszystkich, którzy wysłali swoje prace, ja nie mogę.
NURS - 21 Grudnia 2005, 23:20
Bo musisz się na coś zdecydować, są tacy, którzy pisza z planem. ale generalnie jest taka zasada. Jak nie masz dobrego zakończenia, to lepiej nie zaczynaj pisać. Bo to najbardziej boli czytelnika, jak fajny tekst kończy się nijako. to gorsze od zlego calego, bo tam przynajmniej nie spodziewasz się fajerwerku na zakończenie.
dzejes - 21 Grudnia 2005, 23:27
No właśnie miałem niezłe. To znaczy tak mi się wydawało, dopóki nie ujrzałem go zapisanego. Jeśli będę zdesperowany to wrócę do wersji pierwotnej.
A pisanie z planem? Ja nawet magisterki z planem nie pisałem. Oddałem go razem z połową pracy
Logan - 22 Grudnia 2005, 00:46
Pako napisał/a | BTW, chwilę mnie nie ma i zaraz bajzel. Z całym szacunkiem Margot, ale zrobiłaś burzę przez swoją błędną interpretację. Bo ja czytając posta Anko i NURSa odebrałem to dokładnie tak, jak to pisało sporo osób na ppoprzedniej stronie. I jak to odebrał NURS. I Logan nie miał powodów do obrazy. Ja z początku zobaczyłem Twój post, odebrałem go jako przesycony ironią. Post Logana mnie zaniepokoil. A burza, jaka potem wybuchła to już w ogóle. Ale mam nadzieję, że między NURSem a Loganem jest wszystko w porządku. |
Kochani, ten temat jest zamknięty. Z Robertem nieporozumienia wyjaśniamy sobie prywatnie, przez te parę lat naszej znajomości nie czyniliśmy tego ani razu, co chyba dobrze świadczy o panujących między nami układami. Szkoda tylko, że cały sens mojego posta zrozumiał jedynie Gustaw (gratuluję przenikliwości i bystergo umysłu), a niektóre osoby wykorzystały go do siania jeszcze większego zamętu. W każdym razie sprawa jest całkowicie zamknieta i proszę do niej już więcej nie wracać.
Praca osoby kwalifikującej opowiadania do druku jest cholernie niewdzięczna. I musze to niestety z przykrością przyznać, ale zdarza się że czasami zdarzy mi sie za pierwszym czytaniem tekst odrzucić. Dopiero za drugim czytaniem okazuje się, że dany tekst coś ma, coś co kwalifikuje go do dalszej obróbki. Taki tekst wraca właśnie do NURSa z adnotacją, żeby zasugerować autorowi poprawki. NURS często o tym na konwentach wspominał, podawał przykłady. Na przykład "Mars" Rafała Kosika. Niestety, złych tekstów jest wiele, czasami aż za dużo. Pełne rażących błędów ortograficznych, stylistycznych, będących kalkami znanych pomysłów. Dołózcie do tego nastrój psychiczny czytającego, stan zdrowia, stopień upojenia napojami rozrywkowymi oraz jego upodobania czytelnicze. Zrozumiałym więc jest, że takich osób jak ja, kwalifikatorów czy jak to zwać, w obrębie jednego pisma musi być kilku. jest to nieuniknione, aby w takim miesięczniku jak SFFH drukowane były teksty trafiające w gusta wielu czytelników, a nie tylko w wąski target. Redaktor Naczelny zbiera później te nasze spostrzeżenia, a efekt naszej pracy otzrymujecie co miesiąc w postaci Waszego Ukochanego Miesięcznika.
Tak nawiasem mówiąc (mam nadzieję, że NURS nie zrzuci mnie z wierzchołka Minas Nursus) to cholernie fajne uczucie, kiedy w zapowiedziach widzi się nowy numer SFFH, a w nim teksty które oceniło się pozytywnie. Ja właśnie takie uczucie miałem w momencie kiedy Robert puścił w sieć zajawkę numeru 3.
Z mojej strony ogłaszam koniec tego zamieszania, którego sprawcą stałem się pisząc mojego posta. Gustawie, jak będziesz w naszym kraju, zgłaszaj się. Idziemy na piwo, stawiam.
Gustaw G.Garuga - 22 Grudnia 2005, 05:14
Z największą przyjemnością, Loganie
Hansaq napisał/a | GGG, po ilu postach zostałeś Sandmanem/Piaskunem ? |
A nie wiem, nie zwróciłem uwagi. Pisz pisz pisz, to awansujesz
Anko - 22 Grudnia 2005, 14:53
Nie było mnie na necie 2 dni i widzę, że mimowolnie stałam się sprawczynią trąby powietrznej, która nie tylko zdążyła tędy przejść, ale nawet już zniknąć w oddali. Temat jest może zamknięty, ale czuję się w obowiązku wytłumaczyć z haniebnego postępku.
Chciałam tylko powiedzieć, że nie było moim zamiarem obrażanie kogokolwiek. Może po prostu wiara, iż "mylić się jest rzeczą ludzką", powinna być odnoszona jedynie do siebie, bo inaczej zaraz ktoś się poczuje dotknięty... W szczególności przepraszam Margot, która - jak widać - dotknięta się poczuła. I przepraszam hurtem wszystkich idealnych ludzi, których co prawda nie znam, albo za słabo znam tych, którzy mnie otaczają, bo w ideały nie wierzę, czyli tym samym ich obrażam. No, sorry. Sądziłam, że ocena subiektywna jest rzeczą nieodzowną i nie ma nic wspólnego z dobrą czy złą wolą, takoż z uczciwością czy jej brakiem. Nieuczciwością byłoby promowanie tekstu, który czujemy, że jest zły, ale popieramy go z innego powodu. Za to uczciwie mówiąc, że tekst nam się podoba, mówimy tylko tyle - że według nas jest dobry. A czy jest dobry w ogóle? Wątpię, że jest kryterium "bycia dobrym w ogóle", z którym to kryterium każdy się zgodzi. Ale być może moje poglądy są jedną wielką pomyłką. Toteż staropolskim obyczajem wchodzę pod ławę i odszczekuję, na wszelki wypadek. <hau, hau>
P.S. Wzrasta jeszcze bardziej mój szacunek dla NURSa który zachował się bardzo po dżentelmeńsku w obliczu tego huraganu (w szklance wody albo w misce otrębów, jak kto woli).
[ Dodano: 2005-12-22, 15:03 ]
dzejes napisał/a | A pisanie z planem? Ja nawet magisterki z planem nie pisałem. Oddałem go razem z połową pracy |
Cóż, ja tak na własny użytek powiadam sobie, że jest styl pisania opowiadań i pisania prac zaliczeniowych na studiach. Prace zaliczeniowe, kilkunastostronicowe, piszę jedną noc i oddaję bez czytania. Opowiadania... o, to trzeba przysiąść i poprawić. Co rozumiesz przez "nawet" magisterkę? Magisterka to mały pikuś w porównaniu z porządnym tekstem literackim. Magisterkę może dziś obronić prawie każdy, a pisać porządne opowiadania... o, to wymaga wysiłku. Dlatego nie odrzucaj w przedbiegach tej rady. A kiedy poprawiasz, nie załamuj się - bywa, że trzeba połowę wyrzucić i napisać od nowa, to wcale nie tak rzadkie.
[ Dodano: 2005-12-22, 15:07 ]
Pako napisał/a |
A możę by tak w ramach wynagrodzenia za tekst dla debiutanta zaproponować darmową prenumeratę na pół roku chociażby? Zawsze to jakieś wynagrodzenie jest, a wielu autorów- debiurtantówpewnie prenumerat nie ma.
|
O, ale oczekiwania! Cóż, ja za swój debiut dostałam 3 egzemplarze numeru, w którym owo opowiadanie się ukazało (można rodzince pokazać ) i byłam zadowolona, bo nie liczyłam na nic, a tu miła niespodzianka. Cóż, jeśli się ma duże oczekiwania, częściej się człowiek rozczarowuje. Buddyści coś tam wiedzą na ten temat.
Aha, co do kwestii szans na druk po pół roku i posyłaniu gdzie indziej - cóż, myślę, że po tym czasie wiadomo już, czy Redakcja jest zainteresowana, ale niekoniecznie znaczy to, że tekst się po pół roku ukaże. Jak już chyba pisałam, mój debiut ukazał się po półtora roku od nadesłania. Zalecam cierpliwość.
dzejes - 22 Grudnia 2005, 18:11
Anko napisał/a |
[ Dodano: 2005-12-22, 15:03 ]
dzejes napisał/a | A pisanie z planem? Ja nawet magisterki z planem nie pisałem. Oddałem go razem z połową pracy |
Cóż, ja tak na własny użytek powiadam sobie, że jest styl pisania opowiadań i pisania prac zaliczeniowych na studiach. Prace zaliczeniowe, kilkunastostronicowe, piszę jedną noc i oddaję bez czytania. Opowiadania... o, to trzeba przysiąść i poprawić. Co rozumiesz przez nawet magisterkę? Magisterka to mały pikuś w porównaniu z porządnym tekstem literackim. Magisterkę może dziś obronić prawie każdy, a pisać porządne opowiadania... o, to wymaga wysiłku.
|
Napisanie pracy porównującej regulacje prawne ustanawiające instytucję amortyzacji w prawie bilansowym i prawie podatkowym wiedząc, że recenzentem będzie straszny upierdliwiec, który potwierdził to ostatecznie na obronie zadając pytania typu : "A czemu na stronie 12 użył Pan sformuowania X, a nie Y?", uczy precyzji wypowiedzi i wymaga wysiłku. Nawet nie z powodu strasznie trudnego tematu (bo nie był on taki), ale z uwgi na gigantyczne ilości min językowych, którymi polskie prawo podatkowe jest najeżone.
Ja w ogóle nie porównuję tekstów naukowych ( i tych "naukowych" też) do tekstów literackich. To jak porównywać skok o tyczce i skok wzwyż. "My mamy trudniej! Bez tyczki skaczemy!" "Ale my za to trzy razy wyżej!".
Pisząc to, co zacytowałaś chciałem tylko powiedzieć, że ja planów nie używam, co najwyżej bardzo ogólne szkice, także w pracy. Nic więcej, resztę sama dopowiedziałaś.
I na koniec : trochę się pożaliłem, ale przecież robię to, bo polubiłem takie dłubanie. Więc przejmować się zamiaru nie mam
EDIT : I dodam jeszcze, że właśnie miałem plan dość precyzyjnie przewidziałem określone sceny, kolejność wydarzeń... No ale niespodziewany atak elementu całkowicie pobocznego doprowadził do rewolucyjnych zmian w treści. Więc popłynąłem.
Anko - 22 Grudnia 2005, 18:29
No, dobra, Dżejes, Twoja sytuacja z magisterką jest inna i trudniejsza od przeciętnej. Niemniej, trochę nie widzę sensu porównywania magisterki z opowiadaniami, jak sam zauważyłeś z tym przykładem o skokach. To, że czegoś nie używasz w pracy naukowej nic nie świadczy o innych polach twórczości.
Zresztą, teraz twierdzisz, że jednak nie, plan był. No to moja wypowiedź robi się nieaktualna, i tak ją potraktuj.
Koziorożec - 22 Grudnia 2005, 19:17
Anko napisał/a | Jak już chyba pisałam, mój debiut ukazał się po półtora roku od nadesłania. Zalecam cierpliwość. |
Pierwszy mój tekst ukazał się w dwa lata i dwa miesiące po wysłaniu. Drugi - po 23 miesiącach. Jak łatwo obliczyć - mój tekst nr 10 zostanie wydrukowany na miesiąc przed wysłaniem. Al-leluja! Al-leluja! Al-le-lu-jaaa!!!
NURS - 22 Grudnia 2005, 19:20
To mniej więcej w takim czasie, jak pierwszy tekst Stephena Kinga. Mnie i tak nie przebijecie
RB - 22 Grudnia 2005, 20:12
Anko, Koziorożec - wytłumaczcie mi, bo czegoś nie rozumiem. Piszecie o konkretnym tekście który czekał na wydrukowanie ileś tam lat, czy o tym, ile minęło czasu między wysłaniem do druku pierwszego w życiu tekstu (jakiegokolwiek), a debiutem na łamach pisma? Bo ta uwaga NURS-a odnosiła się raczej do drugiej sytuacji - King, z tego co wiem, nie czekał na publikację jednego opowiadania dwa lata.
NURS - 22 Grudnia 2005, 20:37
Z jego książki wynikało, że czekał dwa lata na publikacje pierwszego tekstu. od czasu, kiedy zaczął rozsyłać teksty po redakcjach.
Pako - 22 Grudnia 2005, 20:41
Anko - ja pisałem o okresie odpowiedzi redakcji raczej, nie o terminie ukazania się tekstu w piśmie.
Koziorożec - nieźle, długo.
NURS - a jak ty długo czekałe, że Cie nei pobijemy?
A biografi Kinga nie znam, nie chce mi się szukać dokładniejszych informacji, niz te, które mam, to sie nie wtrącę i poczekam na rozwój sytuacji.
Koziorożec - 22 Grudnia 2005, 20:41
RB napisał/a | Anko, Koziorożec - wytłumaczcie mi, bo czegoś nie rozumiem. Piszecie o konkretnym tekście który czekał na wydrukowanie ileś tam lat, czy o tym, ile minęło czasu między wysłaniem do druku pierwszego w życiu tekstu (jakiegokolwiek), a debiutem na łamach pisma? |
Ja pisałem o dwóch tekstach. Dwa raczej nie mogły być pierwsze w życiu. Gdyby obydwa były pierwsze (tzn. wysłane do najszanowniejszej Redakcji równocześnie), to przy wspomnianych okresach oczekiwania (I - 26 miesięcy, II - 23 miesiące) ten drugi byłby pierwszym.
Cholera, że też ominie mnie nowa matura z matematyki...
NURS - 22 Grudnia 2005, 20:44
Pako napisał/a | Anko - ja pisałem o okresie odpowiedzi redakcji raczej, nie o terminie ukazania się tekstu w piśmie.
Koziorożec - nieźle, długo.
NURS - a jak ty długo czekałe, że Cie nei pobijemy?
A biografi Kinga nie znam, nie chce mi się szukać dokładniejszych informacji, niz te, które mam, to sie nie wtrącę i poczekam na rozwój sytuacji. |
Dałem Maćkowi Parowskiemu tekst w 1983 albo 4 roku Do dzisiaj nie poszedł, a był niejako umówiony.
RB - 22 Grudnia 2005, 21:06
NURS napisał/a | Z jego książki wynikało, że czekał dwa lata na publikacje pierwszego tekstu. od czasu, kiedy zaczął rozsyłać teksty po redakcjach. |
No właśnie, ale ten pierwszy opublikowany tekst Kinga być może ukazał się tydzień czy dwa po wysłaniu do redakcji, dwa lata po wysłaniu pierwszego tekstu w ogóle, a Anko pisała o sytuacji, w której jej tekst został opublikowany pólłtora roku po wysłaniu. Zatem nie został odrzucony jak pierwsze teksty Kinga. A wcześniej ktoś pytał, czy pół roku wystarczy by dać sobie spokój z oczekiwaniem na odpowiedź Redakcji.
dzejes - 22 Grudnia 2005, 22:01
Anko napisał/a | No, dobra, Dżejes, Twoja sytuacja z magisterką jest inna i trudniejsza od przeciętnej. Niemniej, trochę nie widzę sensu porównywania magisterki z opowiadaniami, jak sam zauważyłeś z tym przykładem o skokach. To, że czegoś nie używasz w pracy naukowej nic nie świadczy o innych polach twórczości.
|
Po kolei : ja jedynie WSPOMNIAŁEM, że pisałem bez planu pracę magisterską. Koniec. Owo "nawet" oznaczało, że takie pisanie w moim mniemaniu zdecydowanie bardziej wymaga zaplanowania całości, niż opowiadanie na 40k znaków, gdzie mogę sobie siąść, napisać dosłownie cokolwiek, bo w końcu piszę dla zabawy i nikomu pokazywać tego nie muszę. Nie pisałem z zamiarem : "A teraz walnę tekst, którym rzucę na kolana najbliższe dwie redakcje".
Anko napisał/a |
Zresztą, teraz twierdzisz, że jednak nie, plan był. No to moja wypowiedź robi się nieaktualna, i tak ją potraktuj. |
Nienienie Plan był taki : "Najpierw będzie A, potem B, na skutek którego nastąpi C".
Tylko, że B się rozrosło do B, C, D, E, a pierwotne C zostało wycięte. Może gdybym miał doświadczenie kilku/nastu napisanych tekstów umiałbym utrzymać fabułe na wodzy.
Gustaw G.Garuga - 23 Grudnia 2005, 02:34
Anko napisał/a | Pako napisał/a |
A możę by tak w ramach wynagrodzenia za tekst dla debiutanta zaproponować darmową prenumeratę na pół roku chociażby? Zawsze to jakieś wynagrodzenie jest, a wielu autorów- debiurtantówpewnie prenumerat nie ma.
|
O, ale oczekiwania! Cóż, ja za swój debiut dostałam 3 egzemplarze numeru, w którym owo opowiadanie się ukazało (można rodzince pokazać ) i byłam zadowolona, bo nie liczyłam na nic, a tu miła niespodzianka. Cóż, jeśli się ma duże oczekiwania, częściej się człowiek rozczarowuje. Buddyści coś tam wiedzą na ten temat. |
O tym już dyskutowaliśmy na kilku stronach niniejszego wątku i opinie był, przyznasz, rozbieżne
andre - 23 Grudnia 2005, 08:26
NURS napisał/a |
Dałem Maćkowi Parowskiemu tekst w 1983 albo 4 roku Do dzisiaj nie poszedł, a był niejako umówiony. |
Może mu zaginął?Pytałeś go o to w ostatnim pięcioleciu?
NURS - 23 Grudnia 2005, 12:19
W ostatniem, nie
gorat - 23 Grudnia 2005, 14:47
To go wypytaj A jak nie ma, to puść u siebie
Margot - 23 Grudnia 2005, 16:00
No, cóż, widzę, że dyskusja rozlazła się po kościach, gdy tylko wywaliło mnie z netu. Nie zapytam, jak to się stało, że strona tego forum stała się dla mnie nieostępna...
Bo faktycznie, po dłuższym czasie cdn. nie powinien nastąpić - udało się sprawę rozmyć. <wzruszenie ramion>
Z myśleniem jest ten problem, że jak już się zacznie, to zaczynają się pojawiać pytania o perspektywę, a ta, wiadomo, zależy od tego, gdzie umieszczona jest rzyć patrzącego. Miejsce usadzenia mojej rzyci znajduje się gdzie indziej niż autorów i autorów in spe.
I nie ma faktycznie o czym krzyczeć. Zastanawiam się tylko, czy gdyby rozważania kwestii "kryształowości" dotyczyły nie recenzentów, lecz autorów, odpowiedź NURSa byłaby taka sama?
A teraz idę się leczyć z grypy i piec ciasta na Święta BN. Życzę wszystkich Świąt wesołych, białych i niezmąconych żadnym głośniejszym krzykiem, oprócz harmonijnie brzmiących kolęd przy choince, pod którą piętrzyć się będzie fura wymarzonych prezentów. Niech Was uszczęśliwią
|
|
|