Autostopem przez galaktykę - kosmiczne jaja albo po prostu dowcipy
Sebastian - 22 Stycznia 2010, 12:43 raczej dla dorosłychilcattivo13 - 22 Stycznia 2010, 13:17 Świetne Virgo C. - 22 Stycznia 2010, 13:20 Widziałem wczoraj - francuska kampania przeciwko AIDS Chal-Chenet - 22 Stycznia 2010, 17:44 Dobre. Memento - 22 Stycznia 2010, 21:07 Wczoraj guglałem za przedwzmacniaczem do mikrofonu, i wyguglałem coś takiego. Słyszałem o teorii, w myśl której suma ludzi na świecie rośnie, ale suma ich IQ jest stała. Cóż... To już nie teoria.hrabek - 25 Stycznia 2010, 14:46 UWAGA!!! Zawiera wulgaryzmy!
Spoiler:
> Autentyczna historia opisana przez
> jednego z uzytkowników na pewnym forum, musialem sie tym podzielic.
> (Uwaga!
> Pisownia oryginalna bez cenzury.)
>
> Czy ta historia moze byc prawdziwa?
> Posiadam. Wróc. Moja zona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej,
> rasy ze schroniska, rasy male kocie. Guzik by mnie to obchodzilo gdyby nie fakt,
> ze jest male, ze chodzi to to bez przerwy za mna i trzeszczy - a to na rece, a
> to zrec, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupelnie jak jej pani.
> Generalnie poglaskac moge, kopnac jakas rzecz, która lezy na ziemi zeby kot za
> nia biegal tez, niech chowa sie zdrowo do czasu, az raz zapomne zamknac
> terrarium i zajmie sie nim mój waz, reszta to nie mój problem. Ale do czasu.
> Staje sie to moim problemem gdy moja wspólmalzonka udaje sie w celach sluzbowych
> gdzies tam na iles tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzatanie po
> tym calym talatajstwie. Jako ze to zawsze lekko olewam i robie wszystko w
> ostatni dzien przed powrotem malzonki nie nastrecza mi to wiele
> problemów.
>
> Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj -
> niezamykania lazienki, gdyz w niej znajduje sie urzadzenie zwane potocznie
> kuweta, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i moze
> spokojnie pomyslec. Mnie jednak uczono cale zycie zamykac te cholerne drzwi do
> lazienki za soba, wiec stale zona mi trzeszczala, ze kot tam nie moze wejsc i
> myslec. Ja jestem stary i sie nie naucze, poza tym mieszkam tu dluzej niz ten
> kot, sam dom stawialem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalac wiec. I postawilem na
> swoim. Od jakiegos czasu kot chodzi do toalety razem ze mna. Jak nie ma malzonki
> to musi zazwyczaj czyhac na mnie albo miauczec coby przypomniec, ze trzeba mu
> lazienke otworzyc, bo jak jest zona to ona ma juz w biosie zaprogramowane - ja
> wychodze i zamykam, ona idzie i otwiera, zeby kot mógl wejsc - taka technologia
> po prostu. Czasem kot skacze na klamke, ale ma jeszcze zbyt mala wypornosc i
> zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja zona bedzie nadal go tak karmic- to w
> szybkim tempie bedzie za kazdym razem klamke upierdalal - a wtedy wiadomo -
> waz.
>
> Dobrze wiec, uporzadkuje: zona - delegacja, ja - praca. Wracam,
> wchodze do domu, kot przy drzwiach do lazienki skwierczy, bo jak wychodzilem to
> zamknalem za soba. Ok, kotku mnie sie tez chce. Idziemy razem - ja toaletka,
> okienko uchylam, papierosik (bo zona bedzie za trzy dni - wiec spokojnie
> wywietrze) kotek swoje, ja przez okienko spogladam, jest cudnie. Kotek wskakuje
> na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skonczyl
> dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wode, a ten maly skurwiel jak nie
> smignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakrecilo nim dwa razy i
> kota nie ma. Nawet nie zdazyl miauknac. No ja *beep*. Nie ni *beep* to
> niemozliwe jest. Przeciez nawet taki maly kot jest *beep* za duzy, zeby przejsc
> tym syfonem. Ale slysze tylko pizdut - oz *beep*, no to nie moglo mi sie zdawac -
> cos ciezkiego poszlo w pion. *beep*, wszyscy swieci w trójcy jedyny Boze, ukazali
> mi sie przed oczami. Kot *beep* poplynal wprost w odmety prawego doplywu królowej
> polskich rzek.
>
> Lece *beep* na dól do piwnicy, choc moze powinienem od razu
> do schroniska, zanim wróci moja zona - nie ma wafla, znajde jakiegos malego
> czarnego skurwiela z biala krawatka, nie bylo jej kilka dni, moze sie nie
> polapie. Ale *beep*, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, slucham - cos
> drapie w rurze, pion, kawalek plaskiej rury - miauczy - jest, *beep*, zyje i nie
> polecial do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to *beep*, przynajmniej bede
> mial jego truchlo i powiem, ze kojfnal z przyczyn naturalnych albo tylko lekko
> nienaturalnych, bo przeciez mi baba nie uwierzy za *beep* trefla, ze kot sam
> wpadl do kibla. Ale na razie drapie i zyje.
>
> Znalazlem taki wziernik,
> gdzie mozna zagladnac do tej rury i wolam. Kici, kici! Ni *beep*, nie przyjdzie,
> wolam, wolam, a ten *beep* glab zamiast przyjsc do mnie to *beep* chce isc tam
> skad przyszedl, czyli do góry w pion. Ja go wolam, a on do góry drapie. I
> udrapie, udrapie kilkanascie centymetrów i zjazd w dól. No *beep* i mnie, ze
> tu stoje i jego (kota) Tak przez pól godziny. Prosilem, wolalem, blagalem,
> grozilem, wabilem zarciem i ni *beep*, uparl sie i nic tylko rura do góry z
> powrotem do kibla. Za daleko, zeby wlozyc reke, grabie czy cokolwiek. Jedyna
> metoda - fight fire with fire - ogien zwalczaj ogniem.
>
> Zatkalem te rure
> przy wzierniku deszczulkami, których uzywam na podpalke do kominka, zeby kot nie
> poplynal juz nigdzie dalej i z buta na góre do kibla - geberit i woda w dól -
> bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze slysze jak sie przewala po rurach -
> podzialalo. Wbiegam do piwnicy i *beep* koniec swiata. Nie ma moich deszczulek -
> no moze z jedna, cala prowizoryczna tama poszla w *beep* i kota tez nie slychac
> juz. Ja *beep*. *beep*, gdzie ta rura teraz idzie - cos mi switnelo, ze
> kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - moze nie wszystko stracone i gdzies
> sie zwierzak zatrzymal po drodze.
>
> Biegne na ulice, jest studzienka - mam
> nadzieje, ze to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniose. Ciezka jak szlag i
> nie ma za co chwycic. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym moze uda sie
> to podwazyc. Ni cholery - najpierw ugialem, potem zlamalem zelastwo. Mysl! Auto
> stoi na ulicy - mam pas do holowania, moze uda sie to szarpnac. Hak, pas,
> wsteczny - poszlo, az zakurzylo. Po jaka cholere takie te wieka robia ciezkie.
> Smród jak cholera, ale zlaze tam - ciemno jak w *beep*, rura jest, wyglada, ze
> idzie od mojego domu. Latarka. *beep*, mam w aucie, *beep*, ale moze starczy.
> Wlaze po raz drugi- smród mnie juz nie zabije - przywyklem po chwili. Zagladam i
> jest, oczyska mu sie tylko swieca. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten
> maly skurczybyk spierdziela w druga strone. No ja *beep*. Szlag mnie trafi.
> Dlugo tu nie wysiedze, jest zimno, smierdzi, a na dodatek ktos mi zwali te
> pokrywe na leb i moje problemy sie skoncza jak nic. Nie chcesz po dobroci, to
> bedzie po zlosci.
>
> Do domu, po brezent. Wylozylem dno studzienki, tak by
> mi nie wpadl glebiej. Zuzylem wszystkie tasmy samoprzylepne, plastry, zeby nie
> wpadl do glównej nitki kanalizacyjnej. Zagladam co chwile do rury, ale slysze
> tylko miauczenie i nic nie widze. Poszedl gdzies w pizdu. Jeszcze tylko trójkat,
> zeby nikt sie w te otwarta studzienke nie *beep*, bo na ulicy ciemno.
> Sasiad, *beep*, ciekawski, widzialem zloba jak patrzyl przez okno, jak próbowalem
> pogrzebaczem podniesc wieko. Nie przyszedl pomóc, a teraz *beep* zlamany stoi i
> sie dopytuje. Co mam mu *beep* powiedziec? Ze przepycham kotem kanalizacje?
> Idzzesz w *beep*, pacanie.
> Powiedzialem mu w koncu, zeby poszedl do domu i
> pozatykal sobie tez wszystkie otwory, bo na poczatku osiedla byla awaria i
> wszystkie scieki sie wracaja i wybijaja w domach - a ten baran sie przestraszyl,
> polecial i przed swoim domem siluje sie z pokrywa. Niech ma za
> swoje.
>
> Wracajac do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjsc. Mam
> wszystko gotowe, wiec do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam
> wode. Papierosik i czekam pod studzienka, bo nuz mu sie zmieni i wyjdzie
> dobrowolnie. *beep*, drugi sasiad przyszedl - po pieciu minutach nastepny odmyka
> wieko, teoria samospelniajacej sie przepowiedni dziala - *beep*, ludzie to sa
> barany. Ide do domu, obie wanny pelne, ognia - spuszczam wode z wanien i
> dokladam dwa spusty z dwóch spluczek z domu. Nie ma *beep*, to go musi wygonic
> albo utopic.
>
> Lece na ulice, woda wali na brezent az huczy, a tego
> skurwiela dalej nie wylalo z kapiela. *beep* mac, urwalo sie wszystko w pizdu i
> poplynelo, bo ilez to utrzyma tej wody. Brezent, tasmy, plastry, sznurki - w
> *beep* - jak sie to gdzies przytka, to bede mial *beep*. Znowu do domu po
> drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknac ten *beep* dekiel. Wchodze - a ten
> skurwiel kot tarza sie w sypialni po lózku. No ja *beep*! Jak on *beep*
> wyszedl, któredy? Ano *beep* wziernikiem w piwnicy - zostawilem otwarty. Ja *beep*
> stoje i marzne a ten gnój tarza sie w mojej poscieli. *beep*. Przerobie na
> pasztet. I jeszcze z radosci wlazi na mnie. *beep* mac. Przynajmniej
> kuleje.
>
>
> Straty: *beep* lazienki, w
> obu przelala sie woda z wanien, *beep* piwnica, bo zostawilem otwarty wziernik
> i duza czesc wody poleciala na piwnice. Posciel w sypialni do *beep*, brezent
> z reklama firmy - poszedl w *beep*, latarka - w *beep*, pogrzebacz w *beep*.
> Afera na ulicy jak *beep*.
feralny por. - 25 Stycznia 2010, 14:49 Było.hrabek - 25 Stycznia 2010, 14:59 No może. Mnie dawno nie było. Przepraszam.shenra - 25 Stycznia 2010, 21:40 Dziennikarka skierowana do biura w Jerozolimie zajmuje mieszkanie z oknami
skierowanymi na Ścianę Płaczu. Każdego dnia, kiedy spogląda przez okno,
widzi starego Żyda z brodą żarliwie się modlącego.
Ponieważ jest to dobrym temat na wywiad, dziennikarka wyczekuje, kiedy
mężczyzna kończy modlitwę i pyta:
- Przychodzi pan każdego dnia do Ściany Płaczu. Od jak dawna pan to robi i o
co się pan modli?
Mężczyzna odpowiada:
- Przychodzę tutaj, by się modlić każdego dnia od 25 lat. Rano modlę się o
pokój na świecie i o braterstwo ludzi. Idę do domu, piję filiżankę herbaty,
wracam i modlę się o wyeliminowanie chorób i zaraz z ziemi. I o to, co
bardzo, bardzo ważne: modlę się o pokój i zrozumienie między Izraelczykami i
Palestyńczykami.
Dziennikarka jest pod ogromnym wrażeniem.
- I co pan czuje, przychodząc tutaj każdego dnia przez 25 lat i modląc się o
te wspaniałe, tak ważne i istotne dla nas wszystkich rzeczy? - pyta.
Starszy mężczyzna odpowiada spokojnie:
- Jakbym, ku..rwa, mówił do ściany...feralny por. - 25 Stycznia 2010, 21:44 Fiiideeel!!!ilcattivo13 - 25 Stycznia 2010, 21:46 Fiidee-el!!! Byyyłoooo?!!!feralny por. - 25 Stycznia 2010, 21:51 Pewnie, ze było, po prostu nie chciałem wchodzić w kompetencje. Już i tak grasuję w jego ogródku. shenra - 25 Stycznia 2010, 21:52 Agi - 25 Stycznia 2010, 22:21 shenra, nie płakaj.Fidel-F2 - 25 Stycznia 2010, 23:14 było, było, było,
przepraszam za zaniedbania
doceniam kolegów zaangażowanie
dziękuję za rewolucyjną czujność
ale się, k... nie rozdwojęKruk Siwy - 25 Stycznia 2010, 23:14 Wystarczy że jesteś pięęękny.Fidel-F2 - 25 Stycznia 2010, 23:17 ale nie zawszeKruk Siwy - 25 Stycznia 2010, 23:18 No tak, bo czasami jesteś wprost cudny.Fidel-F2 - 25 Stycznia 2010, 23:27 tylko te wielkie, włochate stopyKruk Siwy - 25 Stycznia 2010, 23:30 Ale wydepilowane.Fidel-F2 - 25 Stycznia 2010, 23:33 z wierzchu niby takAgi - 25 Stycznia 2010, 23:36 Fidel-F2, a pod stopami nie depilujesz, żeby było cieplej?Fidel-F2 - 25 Stycznia 2010, 23:38 Agi, wiesz ile warta jest dobra filcowa wkładka w taką pogodę?Agi - 25 Stycznia 2010, 23:40 WiemOzzborn - 26 Stycznia 2010, 03:44 Wygląda na to że lektura notatek z antropologii nie była całkowitą stratą czasu
-Ilu lingwistów potrzeba do zmiany żarówki?
Spoiler:
-To zależy od kontekstu!
to tak a propos nureczkowych dylematów dzisiejszych
edit: o pardąsik wczorajszychbaranek - 26 Stycznia 2010, 09:54 shenra, nie znałem, dobre.illianna - 26 Stycznia 2010, 22:11
Spoiler:
Porucznik Rżewski, jadąc z rozkazami specjalnymi, zatrzymał się w pewnej wiosce.
Po kolacji poszedł do stajni podrzucić siana swojej kobyłce i tam natknął się na córkę gospodarza, która też przypadkiem wyszła, jakby w tym samym celu.
Widząc odwróconą tyłem, zgiętą w pół młodą, słusznych rozmiarów kobietę, która nabierała owsa do miarki, mało nie zarżał.
Podszedł, zadarł sukienkę i wprawnym ruchem wszedł na całą długość.
- Blad!... wyszeptał.
- Co się stało, poruczniku?
- Toż ona luźniejsza niż u mojej kobyłki!
- Bo waszej kobyłki jeszcze nasz ogier nie zaskoczył - wesoło odparła kobieta, nagarniając dalej owies.
Kiedyś, w trakcie boju z Francuzami - opowiada porucznik Rżewski. - Chwyciłem zamiast szabli swego ch*uja...
- I co się stało?!
- Dwóch zabiłem, nim dostrzegłem pomyłkę.
Tańczy Rżewski z Nataszą, w pewnym momencie mówi:
- Ale u was szyja.....
- Całe ciało mam takie! - odpowiada kokieteryjnie Natasza.
- To się myć trzeba....
W pułku zrobili konkurs - kto ile razy zadowoli kobietę w ciągu nocy.
- Pięć - mówi major Rublow.
- Na pewno pan nie pali...?
- Oczywiście.
- Siedem - mówi kapitan Kozakow.
- Na pewno pan nie pali, nie pije...?
- Oczywiście.
- Piętnaście - oświadcza porucznik Rżewski.
- Oooo... pewnie pan nie pali?
- Palę.
- Nie pije?
- Piję.
- To jakże to tak piętnaście razy w noc?
- Co ja mogę powiedzieć... Po prostu lubię tę robotę.feralny por. - 26 Stycznia 2010, 22:29 Momentami drastyczne, ale perwersyjnie zabawne:
http://www.joemonster.org...omenty_stycznia
Przyjechał zapaśnik do znajomego na wieś i jak to znajomi poszli sobie do baru na kielicha. Gdy już wracali po paru, w drodze zaatakował ich byk. Jak przystało na silnego faceta (zapaśnik był mistrzem) nie uląkł się. Złapał byka za rogi i zaczął z nim walczyć. W końcu byk zrezygnował i udało mu się uciec... Zapaśnik na to:
- Kurczę, gdyby nie ten ostatni drink, to bym go ściągnął z tego roweru.