To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Koty, psy i inni pierzasto-futrzaści ulubieńcy.

illianna - 21 Listopada 2010, 19:08

Lynx, ale tylko na tego chudszego grubasa, bo ten większy i tak wygrywa w starciu sumo i wyżera z michy ;P: :mrgreen:
Anonymous - 21 Listopada 2010, 20:32

Matrim, fajnie, że pomogliście szkrabowi. Odrobaczyliście go? W jakim wieku on może być?

Jeśli chodzi o szukanie domu, to dobre zdjęcia, miły opis i na Allegro/Gumtree/portale adopcyjne. Teraz stosunkowo łatwo znaleźć dom kociakowi, latem jest kiepsko, jeśli on jest zdrowy i malusi, to dwa tygodnie max i będzie miał nowy domek. Tylko uważajcie na różnorakich oszołomów, co to nieraz dzwonią.

Godzilla - 21 Listopada 2010, 21:00

I żeby nie stał się prezentem na gwiazdkę :(
Kai - 21 Listopada 2010, 21:08

W sumie najważniejsze, żeby się nie stał nietrafionym prezentem. Bo trafiony, pożądany i wyczekiwany to jak najbardziej :)

Lynx, myślałam o drugim kocie, ale po 8 latach samotności to jednak mógłby być za duży szok.

Matrim - 21 Listopada 2010, 21:15

Miria, właśnie dlatego zaczynam od telefonów do rodziny, znajomych i wąskiego kręgu forumowego - może akurat się ktoś znajdzie. Ja bym tego kota z chęcią zatrzymał, ale pół roku za wcześnie się pojawił - przeprowadzamy się w przyszłym roku i do domu i tak chcieliśmy kota, ale w mieszkaniu teraz to byłby chaos totalny. Spędził dziś kilka minut z Newtonem (duże, białe psie bydlątko) i jakiś przedsmak tego mam ;) Ale dwa tygodnie... Marta już teraz kombinuje co tu zrobić, żeby został z nami ;) A wiek? Pojęcia nie mam. Mieści się w dwóch złożonych dłoniach. O taki jest:
Wersja zaciekawiona
Wersja złowieszcza (lub: nie po oczach, pacanie)

Anonymous - 21 Listopada 2010, 21:27

Maleńtasek:), pewnie z 6-8 tygodni. Szkoda, że go nie możecie zatrzymać (czy aby na pewno :twisted: ?). Kciuki za przyszłość kociątka.
Kai - 21 Listopada 2010, 21:34

Matrim, on się po paru tygodniach oswoi. Jest przecudny. Jeśli macie jakąkolwiek możliwość, nie rezygnujcie :)
Lynx - 21 Listopada 2010, 21:39

Matrim, samo słodkie. Ciekawam co powiesz za tydzień... :twisted:
Godzilla - 21 Listopada 2010, 21:42

Moja kicia dalej się oswaja. Wczoraj mieliśmy gości. Po godzinie zjawiła się w pokoju, usadowiła się na środku, a gdy siostra z kuzynką wyszły do pokoju obok na ploty, poszła za nimi, usiadła koło kuzynki, łapkami oparła się jej o nogę i mruczała jak motorek. Niedawno nie do pomyślenia. To był kot-którego-nie-ma.
Matrim - 21 Listopada 2010, 22:58

Miria napisał/a
Szkoda, że go nie możecie zatrzymać (czy aby na pewno :twisted: ?)

Jak pisałem - pewnie się skończy na tym, że zostanie z nami. Jakoś ;)

Lynx napisał/a
Ciekawam co powiesz za tydzień... :twisted:

Też jestem ciekaw. Szczególnie, że akurat ten tydzień mamy rozjazdowy, a tu nagle taka niespodzianka :|

A w kwestii kota: zostawiony w piwnicy z posłaniem ze swetrów wybrał zwinięty koc na fotelu, to raz. Zostawiony w piwnicy z kuwetą pełną piachu, walnął kupę w sam środek i ładnie zagarnął piasek, to dwa. Ten kot jest wychowany, jak diabli.

mBiko - 22 Listopada 2010, 21:09

illianna, temperatura temperaturą, a naszym kiziakom już tak zostało. Bardzo chętnie tulą się do nas, a i Potwora nie omijają.

Na przykład tak:

Kai - 23 Listopada 2010, 22:21

Ja też sypiam z kotem :) takie ciepełko wzdłuż nogi lub boku - bezcenne!
illianna - 23 Listopada 2010, 23:12

mBiko, urocze, ale nasza kotka, aż tak łagodna nie bywa ;P: choć w sumie z nami czasem sypia, więc kto wie...
Godzilla - 23 Listopada 2010, 23:16

illianna, mój Kociur był zębaty i pazurzasty jak się patrzy, dorobił się ksywki Drapula i Gryzula, a jak się Młody urodził, kocisko wykazało się tak idealnymi manierami, aż brał podziw. Żadnego skakania na dziecko, zabawy rączkami itd. Lokował się w koszu pod wózkiem, czasem trzeba było go wyganiać z łóżeczka, a były i takie sceny, gdy Młody spał pod połówką kocyka, a pod drugą połówką spał kot zwinięty w kłębek. I cierpliwie znosił radosne próby zaprzyjaźniania się, gdy maluch zaczynał raczkować i chodzić (Auuuu! moje futro!)

Normalnie pasiasty aniołek.

illianna - 23 Listopada 2010, 23:18

Godzilla, oby tak było z naszą! Na razie przed dziećmi głownie ucieka gdzie pieprz rośnie.
Godzilla - 23 Listopada 2010, 23:19

Mąż odgrażał się, że w razie jakichś brzydkich zapędów wobec dziecka kot leci przez okno i do widzenia, ale jak przyszło co do czego, w ogóle nie było tematu.
illianna - 23 Listopada 2010, 23:24

Godzilla, tak szczerze to nie wiem, kto by pierwszy poszedł do kąta :mrgreen: kot ma 10 lat emocjonalnej przewagi ;P: Ale myślę, że będzie ok, bardziej bym psu nie ufała, zwłaszcza takiemu samotnie chowanemu, ukochanemu pupilkowi, kot miał już szkołę, mieszkał z psem wilczurem, różnymi kotami, czasem dwoma i jakoś się dogadywały. Natomiast koleżanka musiała psa dobermankę oddać, jak ją zdybała warczącą nad niemowlakiem. :|
Godzilla - 23 Listopada 2010, 23:29

Dobrze zrobiła :|
illianna - 23 Listopada 2010, 23:47

Godzilla, w sumie takie to było dość przerażające, suka wyraźnie poczuła się odepchnięta, dlatego psa lepiej kupić po dziecku.
mBiko - 23 Listopada 2010, 23:50

illianna, nasza druga kotka jest bardziej wstrzemięźliwa w okazywaniu uczuć wobec Potwora. Woli podziwiać wyczyny małej z daleka, ale czasami też przyjdzie się pomyziać. Trzeba po prostu zachować rozsądek i zasadę ograniczonego zaufania w stosunku do wszystkich zainteresowanych.
Kai - 24 Listopada 2010, 20:30

Kota zwalcza Młodego, ale trudno, muszą się albo unikać, albo walczyć. Kocham oboje :)
Matrim - 29 Listopada 2010, 12:28

To ja tylko powiem, że znaleziony w dniu wyborów PaliKotek ma się dobrze, znalazł nowy dom, dobrze mu jest i w ogóle zdrowo się chowa. I już jest dwa razy większy niż tydzień temu. I przylepa z niego też podwójna :)
Godzilla - 29 Listopada 2010, 13:45

Matrim, super. Niech się drań chowa i zdrowo łazi po firankach.
Kai - 29 Listopada 2010, 20:27

Ewentualnie po ścianach :)
Matrim - 29 Listopada 2010, 20:31

Ma do tego i chęci i predyspozycje. Gdyby nie cienki ogonek to na oparciach foteli wyglądałby jak wiewióra. Rozcapierza się uroczo :)
illianna - 30 Listopada 2010, 18:06

Przepiękne zdjęcia motyli, te pierwsze jak ćmy z Dworca Perdido.
Preissenberg - 2 Grudnia 2010, 23:08

Mam pecha do kotów. Mój pierwszy śmiertelnie się rozchorował, było trzeba go uśpić. Drugi i trzeci gdzieś zaginęły. A sąsiad wyłapywał koty. Raz mojego złapał w klatkę na królika. Jego córka kłamała, że to nie kot, tylko kotka, i że nie mój. Byłem mały. Poszedłem po mamę i zabraliśmy go z klatki, w której ledwie się mieścił. Ludzie są głupi, i okrutni. Ten gość mi podpadł.
Fidel-F2 - 2 Grudnia 2010, 23:12

nie przerywaj, rozwiń historię
Preissenberg - 2 Grudnia 2010, 23:58

Kot nie miał praktycznie możliwości poruszania się. Skulony, ściśnięty, uwięziony w małej klatce.

Był to mój pierwszy kot. Był w wieku 7, 8, 9 lat kiedy widziałem go po raz pierwszy wałęsającego się po ulicy i po moim podwórku. Była jesień, na dworze już ciemno. Młody wówczas kotek miauczał. Wystraszonego i zapewne głodnego postanowiłem nakarmić. Wziąłem z lodówki kawałek kiełbasy rzuciłem mu na trawę. Zjadł ten kawałek ze smakiem. Wtedy, myślę, zaczął mi bardziej ufać. Poczuł, że chcę mu wyłącznie pomóc. Nie pamiętam jak dokładnie, ale zaciągnąłem go przed drzwi swojego domu. Tam postawiłem dekielek od słoika z nalanym mlekiem. Kotek pił mleczko. Jeszcze kilka razy musiałem go nalać żeby sobie mógł się napić do syta, a raczej najeść, bo mleko nie jest po to aby gasić pragnienie tylko nasycić. Udało mi się przekonać kotka do wejścia do wewnątrz domu. Chyba było tak, że rzucałem po jego kocią mordkę plasterki kiełbasy, tworząc swego rodzaju "łańcuszek", czy "ścieżkę" za którą on podążał. W końcu dotarł przez przedpokój do kuchni. Trochę później zacząłem go głaskać, kiedy mi zaufał. Bawiłem się z nim, i nie wiem czy został na noc w domu, czy wypuściłem go, ale w każdym bądź razie wrócił. I został ze mną. Na co najmniej pięć został moim małym przyjacielem. Mniejszym braciszkiem. Niestety mam tylko jedno zdjęcie z nim, w dodatku, na którym widać go odwróconego grzbietem do obiektywu.

Co do tego incydentu z klatką, bardzo mnie zmartwił. Ale na szczęście kota odzyskałem.

Po kilku latach zaczął coraz częściej opuszczać nasz rejon. Znikał na kilka dni. Raz nie było go aż dwa tygodnie! Ale wrócił. Myślałem, naprawdę, że go straciłem. Pod koniec naszej przyjaźni, która mam nadzieję nadal trwa, rozchorował się strasznie. Lekarstwa, pasta i zastrzyki nie pomagały. Kot wymiotował wszystko co zjadł. Okropnie wychudł. Jego oczy ropiały i ciągle wymiotował. Nie wiem co to było, może jakiś wirus. Pewnego razu u weterynarza, powiedział mi, że kot nie ma szans przeżycia, że zdechnie. Choć była to dla mnie katastrofalna wiadomość, musiałem podjąć decyzję czy uśpić kota. Niestety. Nie chciałem żeby cierpiał, by tak długo trwały jego męki, bo i tak zdechnie. Przykro mi było bardzo. Musiałem się pożegnać z kotem. Szans dla niego nie było. Albo może i były, ale weterynarz nie wiedział jak go wyleczyć. A skoro on tego nie wiedział, to znaczy, że to był koniec żywota zwierzaka na tym świecie. Zadecydowałem i kot dostał zastrzyk z jakąś trucizną, cy czymś co go uśpi. O ile dobrze pamiętam, nie miał nawet czuć bólu. Mama nadzieję, że to go nie bolało. Że było jak zaśnięcie. Kot umarł, jego serce przestało bić. Zabrałem go martwego, skulonego i całkiem luźnego w mięśniach do siebie, na ogród. Tam zakopałem go z tatą. Jego szczątki są zakopane w ziemi na ogrodzie po dziś. Nigdy nie zapomnę tego kociaka. Był bardzo miłym, ciekawym świata łagodnym kotem. Szkoda, że ta historia się tak skończyła.

Fidel-F2 - 3 Grudnia 2010, 00:10

pożycz stówę


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group