Zadomowienie - powitania na forum - Luźne rozmowy bez tematu
Iwan - 1 Marca 2008, 12:10
taki wegetarianizm to rozumiem, z reszta też miałem taki okres w życiu (około roku) że nie jadłem mięsa, ale przerażają mnie ludzie którzy nie jedza nic co pochodzi od zwierząt ( nie pamietam jaki to rodzaj wegetarianizmu) nie jedza jajek bo od kury (biedne kurki kradna im nienarodzone dzieci) nie pija mleka i nie jedza serów bo od krowy ( wez nie wydój krowy ciekawe jak długo wytrzyma zanim jej wymiona rozerwie)
teraz juz chyba nie dałbym rady przejść na wegetarianizm
edit: wichura i ulewa właśnie mnie nawiedza
Anonymous - 1 Marca 2008, 12:44
ihan, myślę dokładnie tak samo. Przymierzam się do niejedzenia mięsa od jakiegoś czasu, ale zawsze jest powód, żeby to odłożyć. Mimo o sądzę, że jednak w końcu się przestawię. Zależy mi, zeby być w porządku wobec siebie.
ihan - 1 Marca 2008, 12:54
Iwan napisał/a | ale przerażają mnie ludzie którzy nie jedza nic co pochodzi od zwierząt ( nie pamietam jaki to rodzaj wegetarianizmu) nie jedza jajek bo od kury (biedne kurki kradna im nienarodzone dzieci) nie pija mleka i nie jedza serów bo od krowy ( wez nie wydój krowy ciekawe jak długo wytrzyma zanim jej wymiona rozerwie) |
Ok, ale czemu ironizujesz? Nie chcą jeść rzeczy pochodzenia zwierzęcego, ich wybór. Co innego gdyby nawracali wszystkich wokół. Są osoby, które nie jedzą wołowiny, są tacy, którzy nie jadają surowych ryb albo ślimaków.
Martva - 1 Marca 2008, 13:00
Iwan, to jest weganizm. Kury sie trzyma w fatalnych warunkach, krowy niezacielone , tak same z siebie nie dają mleka, jak ktoś przestaje jeść mięso z powodów humanitarnych głównie, to trudno się dziwić.
Jem jajka ale zarzut 'a dlaczego, jeśli...?' słyszałam od mięsożerców miliony razy. Gdybym nie jadła, to słyszałabym ze jestem oszołomem. W sumie zwisa mi to i powiewa, co sobie myślą.
GrapeVine - 1 Marca 2008, 13:15
Lubię zwierzęta, ale nie dlatego ich nie jem (bo jeśli nie ja to kto inny) nie twierdzę też że człowiek jako ssak jest zaprogramowany biologicznie jako mięsożerca, posunę się dalej - coraz większa ilość wegetarian zwiastuje zmiany ewolucyjne i być może w dalekiej przyszłości organizm ludzki nie będzie już trawił białka pochodzeia zwierzęcego fajnie by było
ihan - 1 Marca 2008, 13:23
Raczej jest problem w odwrotnym kierunku, ludzie mają problem z trawieniem białka pochodzenia roślinnego, bo jest problem z rozkładem ściany komórkowej, nie mamy celulaz i innych fajnych enzymów, jakie produkują bakterie z żołądków przeżuwaczy. I obawiam się że ludzkość będzie historią zanim nastąpi ta daleka przyszłość
GrapeVine - 1 Marca 2008, 13:26
Ja mam jednak nadzieję, fakt że żyję i mam się dobrze świadczy, że niektóre organizmy są silniejsze, może te się przebiją, kto wie od razu zaznaczę, że kompletnie nie znam się na fizjologii, a moje teorie są czysto obserwacyjno-filozoficzne
Dunadan - 1 Marca 2008, 13:56
A ja czegoś nie jarzę... są tacy co pałaszują mięso... i są tacy co tego nie robią bo "cośtam". W czym problem?
Problem pojawia się wtedy kiedy ci drudzy zaczynają wpływać na tych pierwszych. Mam znajomą zapaloną wegetariankę. Jej młode dziecko NIE MA PRAWA ZOBACZYĆ MIĘSA. Nie można przy nich jeść mięsa, mówić czy nawet wspominać. Dziecko chodzi do WEGETARIAŃSKIEJ szkoły i nie jest świadome że mięso istnieje to IMHO jest chore. Współczuję temu dziecku...
Ja jem to co chcę i niech inni tez tak robią nie zabijam wyżej rozwiniętych zwierząt świadomie ( nie mógłbym... ) ale nie widzę problemu żeby je pałaszować. To kwestia własnego sumienia i podejścia do sprawy - dla kogoś będzie to w porządku, dla kogoś innego oszukiwanie samego siebie - ale ja żądnych sprzeczności nie widzę.
A warzywna dieta potrafi być smaczna a na pewno jest zdrowa, parę razy juz próbowałem i było OK - gdyby moja druga połowa którą może kiedyś znajdę była wegetarianką to nie miałbym problemów z przestawieniem się chyba.
GrapeVine - 1 Marca 2008, 14:07
True, true Dunadan - sama nie jem, ale innym nie zabraniam nie lubię kawy, ale gości nią częstuję jeśli proszą
Fidel-F2 - 1 Marca 2008, 21:23
a ja jem mięso na wszelkie sposoby (nawet mam na koncie rosół z wiewiórki) i moje sumienie nie widzi tu, żadnych nierozwiazanych problemów
i nie widze tez zadego problemu w tym, że ktoś nie je mięsa 9co nie przeszkadza mi podsmichihujkiwać się z tego czasami)
ale kogos kto zabrania własnemu dziecku jeść mięsa mam za takiego samego durnia co ten który zmusza latorośl do pałaszowania golonki
niedawno poznałem taka wegetariankę co to mięsa nie je, ale kurczaka owszem
ihan - 1 Marca 2008, 21:34
Hmmm, z tym zmuszaniem i nie zmuszaniem dzieci do różnych rzeczy, to śliska sprawa jest. Tak się kiedyś zastanawiałam, i problem ze światopoglądem religijnym jest jednym z problemów związanym z moim stosunkiem do nieposiadania potomstwa. Mój stosunek do Kościoła katolickiego jest raczej znany. Ale gdybym miała dziecko, to co? Zmuszać go do chodzenia do kościoła, I komunia itd., żeby nie odstawało od reszty? A jeśli nie będzie chciało, jak mogę zmuszać do czegoś czego sama nie robię? Czy nie zmuszać, ale narażać na to, że będzie inne od rówieśników? Jeśli wegetarianizm osób o których pisze Dunadan jest związany z ich przekonaniami, ich modelem funkcjonowania świata, dla ludzi z zewnątrz niejedzenie mięsa może być równie ważne jak dla innego to, by nie spożywać mięsa w piątek. Absurdalne porównanie pomyślicie, ale inni ludzie mają prawo do przekonań, które uważają za dobre i nie szkodzące innym.
Fidel-F2 - 1 Marca 2008, 21:46
zpomnialem dodać,ihan, że powody, które skłaniają Cię do niejedzenia mięsa mam za troche żartobiwe
ihan - 1 Marca 2008, 21:50
Wspaniale, udało mi się ciebie rozbawić w ten wietrzny, sobotni wieczór. Odnalazłam sens swojego istnienia
Aha, jak na razie jeszcze mięso jem.
banshee - 1 Marca 2008, 21:51
Fidel-F2 napisał/a | niedawno poznałem taka wegetariankę co to mięsa nie je, ale kurczaka owszem |
to tak jak ja poza drobiem nie tknę żadnego mięsa, cuchnie mi obrzydliwie
Fidel-F2 - 1 Marca 2008, 21:59
ihan, wyjaśnię
biorac na poważnie takie 'problemy' sumienia pojawiają się zaraz rzeczy istotniejsze, np.
a) tyle ludzi żyje w strasznych warunkach, cierpiąc często głód (i nie trzeba szukać po afrykach) a ja wlasnie wydałem kasę na nowego laptopa, czy nie powinienam się podzielić tym co mam? (pojawia sie tu też radośc z dumy tych co to się dzielą tym co już i tak do nich nie należy (1%))
b) nie oddaję krwi, czy przez to kogoś zabiłem?
c) wybieram leniuchowanie a przecież mógłbym poswięcić ten czas na wolontariat pracując w hospicjum
d) i kolejne litery, co kto tam chce
rozterki dotyczące jedzenia/niejedzeniem mięsa mam w tym swietle za mocno wesołe
ihan - 1 Marca 2008, 22:07
Fidelu, ale czy ja kogoś nawracam? To jest moje sumienie, i dla niego to akurat jest ważne. Można dojść do etapu, że nie ma sensu w ogóle nic robić, bo i tak nie pomoże się wszystkim. Dylematy wesołe czy nie, rozterki zabawne czy nie, są moimi rozterkami. Na początku napisałam, że jest to: według mnie, a ty zaczynasz nawracać i uświadamiać hierarchię ważności.
A tak zupełnie obok, biorąc na poważnie podane przez ciebie nie tak śmieszne rozterki, w świecie, gdzie wszyscy zajmą się wyłącznie wolontariatem i pomaganiem innym może się okazać, że nie ma żywności, leków, wykształconych lekarzy chociażby.
mBiko - 1 Marca 2008, 22:20
Fidel-F2 napisał/a |
c) wybieram leniuchowanie a przecież mógłbym poświęcić ten czas na wolontariat pracując w hospicjum
|
ihan lekarzem zostaje się w wolnym czasie?
A z innej beczki. Ja jestem zdecydowanie mięsożerny, a moja żona ostatnio raczej warzywno-owocowa, ale nie dorabiamy do tego żadnej ideologii i nie nawracamy się wzajemnie.
Fidel-F2 - 1 Marca 2008, 22:42
ihan, nie nawracam i nie uświadamiam hierarchii jeno wypowiadam zdanie w temacie, ujawniłaś swoje rozterki po to by nikt się do nich nie odnosił? czy jeno zachwycał jakoscią sumienia?
mBiko napisał/a | A z innej beczki. Ja jestem zdecydowanie mięsożerny, a moja żona ostatnio raczej warzywno-owocowa, ale nie dorabiamy do tego żadnej ideologii i nie nawracamy się wzajemnie. | i to jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe
ihan - 1 Marca 2008, 22:52
Fidel, marudzisz. To mniej więcej tak jak wypowiadanie zdania w tematach oscylujących wokół tematów "co mnie smuci i dlaczego mam depresję i nic mi się nie chce" pojawiające się okresowo posty w rodzaju: ale czymże są wasze problemiki wobec śmierci, kalectwa, nieuleczalnych chorób lub cierpienia. Gdy przeskalowujemy, to owszem. Czymże jest cokolwiek wobec wieczności. Czy to powoduje, że wszyscy chodzą radośni i uśmiechnięci po ulicach?
A przy okazji, myślałam, że skoro jestem zachwycająca w całokształcie, to jakość sumienia jest w pakiecie. Po cóż zachwycać się oczywistością?
Fidel-F2 - 1 Marca 2008, 23:01
i to jest stosowny finał dyskusji
Tequilla - 2 Marca 2008, 08:47
Fidel-F2 napisał/a |
niedawno poznałem taka wegetariankę co to mięsa nie je, ale kurczaka owszem |
...Co to za wegetarianin co wp...dala schabowe....
Martva - 2 Marca 2008, 10:07
Cytat | niedawno poznałem taka wegetariankę co to mięsa nie je, ale kurczaka owszem |
Taka z niej wegetarianka jak ze mnie wysoka kobieta jeśli zacznę o sobie mówić 'aniołek' to nie wyrosną mi skrzydełka...
ihan - 2 Marca 2008, 13:37
I znów przeprowadzka z blogu Martvej
Fidel-F2 napisał/a | ihan napisał/a | Z takiej nieprzebadanej świni, z tasiemcami i włośniami. Mmmmm, pychota | czy te złe zyjatka nie giną w obróbce cieplnej? smażeniu, gotowaniu?
a jak to jest z wędzeniem?
|
Z tego co znalazłam tutaj
Cytat | Człowiek zaraża się po spożyciu potraw mięsnych surowych (tatar, metka) lub półsurowych wędlin. Cysty zabija dopiero około 2 godzinne gotowanie mięsa oraz dokładne smażenie. Zwapniałe cysty odporne są na sól, wędzenie i marynowanie. Koniecznością jest więc profilaktyczne badanie mięsa przed sprzedażą. Niebezpieczne jest spożywanie dziczyzny, zwłaszcza z grilla, które na ogół jest niedopieczone i zakażone włośniem. W Polsce około 1 mln ludzi jest zakażona włośniem. |
Dlatego z wędlinami typu kiełbasa może być problem. Podobnie z tasiemcem, mięso niedogotowane lub niedowędzone (na przykład w przypadku ryb) może być źródłem zakażenia.
ilcattivo13 napisał/a | Powiem tylko, że wiem czego się używa jako pomocniczego środka spulchniającego. Biedni wegetarianie |
Ja też już wiem. I nie tylko wegetarianie biedni.
Tequilla - 2 Marca 2008, 13:50
ihan napisał/a |
ilcattivo13 napisał/a | Powiem tylko, że wiem czego się używa jako pomocniczego środka spulchniającego. Biedni wegetarianie |
Ja też już wiem. I nie tylko wegetarianie biedni. |
A ja dalej nie wiem. Napiszcie coś, jeśli możecie.
ihan - 2 Marca 2008, 13:53
Krążą miejskie legendy, nie do końca udowodnione, że dodawany jest hydrolizat kazeiny z włosia świń.
Tequilla - 2 Marca 2008, 14:30
w takim razie ciekaw jestem ile w tym prawdy. Swego czasu słyszałem podobną legendę (?) odnośnie dodawania żółci cięlęcej do piwa ( co miało dodawać goryczki do smaku). Z drugiej strony z pewnością w lekach bywa żelatyna i nie wiem czy istnieją jakieś zastępniki.
May - 2 Marca 2008, 14:56
ihan napisał/a | To ten sam problem jak z hodowla na skalę przemysłową, z kurami nioskami trzymanymi w klatkach, w których nie mogą się obrócić i nie widzą słońca. |
Dlatego staram sie kupowac produkty zwierzece pochodzace z hodowli "free range" (na wolnosci?), jajka od kur wolno biegajacych sa co prawda drozsze, ale nie mam wyrzutow sumienia, ze "producentka" cale swoje nedzne zycie przestala w klatce. I unikam kupowania w supermarketach, wole dla rodziny kupic mieso (ktorego i tak nie jem) u lokalnego rzeznika, niz moze i ladniej wygladajace kotlety z "innych krajow unii", w ktorych dozwolona jest hodowla przemyslowa.
ihan - 2 Marca 2008, 15:03
No dobrze, przesadziłam z tymi miejskimi legendami, Tutaj są ciekawe informacje. Wynikałoby z nich, że sierść może być źródłem aminokwasów bogatych w siarkę jak cysteina i jej dimer - cystyna, a one z kolei są dopuszczone do produkcji żywności. Więc może być to prawdą.
Żelatyna na pewno może być zastąpiona agarem z glonów morskich lub innymi substancjami pochodzenia roślinnego.
Edit: May, tylko w Polsce w zasadzie brak jest na żywności informacji z jakich hodowli pochodzą. A zakup na lokalnych bazarkach też tego nie gwarantuje.
Tequilla - 2 Marca 2008, 15:25
W Polsce trudno znaleźć jajka inne niż klatkowe ( tzn. poza sklepami ze zdrową żywnością) Z tego co pamiętam w Anglii nie było z tym problemu w każdym markecie były jaja z hodowli "wolnej" - droższe, ale dostępne. tu trafiłem tylko w Carrefourze na jajka od kur "ściółkowych" ( staram się je kupować).
Co do żelatyny to fakt da się ją zastąpić, ale zdaje mi się, że wiąże się to z kosztami, któych np. przemysł farmaceutyczny nie zechce ponosić.
GrapeVine - 2 Marca 2008, 17:07
Co do żelatyny, zapewne wśród was są osoby lubiące popularne żelki ja wszelkie takie gluty uwielbiam, wiem że zazwyczaj są produkowane na bazie żelatyny wieprzowej (tak jak galaretki), jednak całe szczęście w smaku nie jest wyczuwalny element 'zwierzęcy' tak czy siak, czytając skład można się z lekka zniesmaczyć, tak jakby do shake'a truskawkowego ktoś wrzucił hamburgera
|
|
|