To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Słoneczna loteria - Coś na mole... książkowe

Iwan - 7 Grudnia 2010, 19:56

mBiko, ta jest, zadajesz
mBiko - 7 Grudnia 2010, 22:03

Cytat
Sześciu obecnych w gabinecie mężczyzn rozsiadło się półkolem naprzeciw biurka
L.M.
- Zamknąć drzwi na klucz i przeciąć kable telefoniczne - zarządził Greenspan.
- Jest trzecia nad ranem - zaprotestował Barney. - Podsłuch można wykluczyć.
- Jeśli banki zwąchają, co się tutaj dzieje, jestem zrujnowany do końca życia, albo i
na dłużej. Odciąć kable.
- Pozwoli pan, że się tym zajmę - Amory Blestead, szef departamentu
technicznego Climactic Studios wstał i wydobył z kieszeni na piersi kombinezonu
izolowany śrubokręt.
Tajemnica wreszcie się wyjaśniła. Od roku moi chłopcy naprawiają te cholerne
kable mniej więcej dwa razy na tydzień, pomyślał.
Pracował szybko, sprawnie wyciągając końcówki przewodów z gniazdek i
rozłączając kolejno siedem telefonów, interkom, monitor telewizji wewnętrznej i linie
specjalną. L.M. Greenspan obserwował go uważnie i nie odezwał się ani słowem,
dopóki nie stwierdził osobiście, że wszystkie dziesięć kabli zwisa luzem.
- Meldować - rzucił, dźgnąwszy palcem w stronę Barneya Hendricksona.

Ziemniak - 7 Grudnia 2010, 22:32

"Filmowy wehikuł czasu" Harrisona
mBiko - 7 Grudnia 2010, 22:55

Brawo Ziemniak.
Ziemniak - 7 Grudnia 2010, 23:04

Cytat
Ktoś rzucił trzymane w dłoni narzędzie i zaczął biec, inni od razu poszli w jego ślady.
Kobieta spojrzała za nimi. Nie wiedziała, kim jest Martinez ani gdzie go szukać. Powiodła wzrokiem w kierunku celu, do którego wszyscy biegli - na powstające wieże. Zacisnęła zęby. Z wnętrza powoli przesuwającego się automatu wystawały nogi. Nieruchome.
Ktoś wyłączył napęd. Terkot zwolnił i ustał. Wtedy pobiegła i ona.
Nie było maszyn kroczących ani Marsjan. Były tylko zacinający się mechanizm i nieostrożny, spieszący się mechanik.
Gdy z trudem łapiąc oddech, dotarła na miejsce, układali go na ziemi. Kombinezon był rozerwany w połowie klatki piersiowej, a wypływająca z niego krew od razu zamarzała. Górnej części ciała nie było - należała już do północnej wieży.

Iwan - 9 Grudnia 2010, 14:18

Ziemniak, rzuć następnym cycatem
Ziemniak - 9 Grudnia 2010, 21:56

Cytat
...Wnętrze hali wyglądało imponująco. Dopiero tutaj widać było, że budynki portu są ogromne - były zagłębione na kilka kondygnacji w ziemię.

Z dwudziestu stanowisk odprawy paszportowej pracowało tylko jedno. W pustej, przygotowującej się już do dłuższego przestoju hali uformowała się kolejka. W szczycie, kiedy Ziemia i Mars zbliżały się do siebie, przewijało się tędy kilka tysięcy osób dziennie.

Nie istniały prawne ograniczenia zabraniające swobodnego przemieszczania się po całej planecie. Mieszkańcy Marsa mieli takie same paszporty, posługiwali się, przynajmniej w teorii, jednym językiem i wybierali przedstawicieli do wspólnego parlamentu. Jedyną szansą na przystosowanie tej planety do potrzeb ludzi było prowadzenie jednolitej globalnej polityki. Formalnie wszyscy należeli więc do jednego społeczeństwa. Jednak oficer imigracyjny miał mundur brytyjski. Pewne siły obawiały się widocznie zbytniego poczucia jedności i dbały, by zachować przeniesione z Ziemi podziały. Trzy miliardy Marsjan stanowiły najliczniejsze państwo w Układzie Słonecznym. Nie mogło być oczywiście mowy o rebelii. Kolonia długo jeszcze nie będzie mogła funkcjonować bez dostaw z Ziemi.

Allen doczekał się na swoją kolej. Znudzony, myślący już o urlopie oficer zadał rutynowe pytanie o cel podróży i nie czekając na odpowiedź, przybił cyfrową pieczęć. Palmtop Allena piknął, potwierdzając otrzymanie stempla przez kartę ID. Obyło się bez wylewnych powitań. Dziewczyna w czapce z daszkiem i przylepionym do ust sztucznym uśmiechem przesłała każdemu broszurkę z podstawowymi informacjami dotyczącymi pierwszych dni w Nowym Londynie, rozdała dwulitrowe butelki wody i wskazała drogę do stacji kolejki podziemnej.

Utrzymanie naziemnych dróg poza miastami było nieopłacalne. Nawet przy ładnej pogodzie usuwanie z nich piasku kosztowałoby zbyt wiele, a metalowe szyny zużywałyby się szybko. Tak więc port z miastem łączył blisko trzydziestokilometrowy tunel z dwoma torami szybkiej kolejki elektrycznej podobnej do ziemskiego metra z połowy XXI wieku...

mBiko - 9 Grudnia 2010, 22:12

Przychodzą mi do głowy tylko Robinson i Kosik, stawiam na "Marsa" tego drugiego.
Ziemniak - 9 Grudnia 2010, 22:33

Strzał w dziesiątkę :bravo :bravo Zadawaj.
mBiko - 9 Grudnia 2010, 22:40

Poproszę o przerwę techniczną do jutra.
lucek - 10 Grudnia 2010, 00:47

Udzielam.
mBiko - 10 Grudnia 2010, 10:13

Dziękuję Lucjanie.


Cytat
I przydarzyło się młodemu juhasowi, że usnął. W pełnym słońcu, z kolejnym źdźbłem
między zębami. Rytm go ukołysał, południe uśpiło, brzęczenie utuliło. Ile Koreda spał, tego
nikt nie wiedział, on sam też. I nie pamiętał nawet, co mu przyniósł sen, lecz na pewno były
to męczące, parne sny, które każą biednemu człowiekowi ciągle uciekać i gonić, tak że budzi
się bardziej zmęczony niż przed zaśnięciem.
A obudził się nagle, jakby przyduszony upałem. Leniwie otwarł oczy i zobaczył, że na
piersi siedzi mu kudłate stworzenie. Siedzi w kucki, uważnie przyglądając się twarzy juhasa.

Adon - 10 Grudnia 2010, 10:17

Szostak - Poszarpane granie
mBiko - 10 Grudnia 2010, 10:18

No to grasz dalej Adon.
Adon - 10 Grudnia 2010, 11:37

Nie wiem, czy już nie było, ale:

Cytat
Tuż obok zanurkowała mewa. Przez chwilę wydawało się, że zawisła nieruchomo w powietrzu na szeroko rozpostartych skrzydłach.
X cisnął w nią niedopałkiem cygara i zaliczył celne trafienie. Ptak wydał ochrypły krzyk, wzbił się gwałtownie w górę i czy wrzasnął ponownie, tego X nigdy już się nie dowiedział.
Ptak odleciał.
Na tle fioletowego nieba kołysało się jedno jedyne siwe piórko. Spychane wiatrem poza krawędź urwiska, opadało na ocean, wirując wokół własnej osi. Do jednostajnego wycia wichru i grzmotu tłukących o brzeg fal dołączył się chichot zadowolonego z siebie X. Spuścił nogi z kierownicy motocykla, złożył kopniakiem podpórkę. Ryknął zapuszczany silnik.

mBiko - 10 Grudnia 2010, 13:28

Aleja potępienia - R. Zelazny

X = Czart Tanner.

Adon - 10 Grudnia 2010, 13:30

Tak jest. :bravo
Zadajesz, mBiko.

mBiko - 10 Grudnia 2010, 18:13

Cytat
Zmrok zastał go spacerującego po Tęczowym Bulwarze, w poszukiwaniu Miejsc, których
dotychczas nie odwiedzał. Bulwar, leżący w bezpośrednim sąsiedztwie portu kosmicznego,
obrzeżony był szeregami sklepów należących do firm importowych.
Wielkie magazyny wabiły długimi, imponującymi wystawami, z towarami spoczywającymi na
filcowych poduszkach na tle ciemnych, dodających tajemniczości wnętrzu zasłon. Pomiędzy nimi tłoczyły się kantorki ze starzyzna - wąskie, obskurne sklepiki, których okna wystawowe były zawalone wszelkiego rodzaju pozabaldurskimi rupieciami.

mBiko - 11 Grudnia 2010, 13:15

Cytat
- Czym mogę panu służyć?
Kobieta zdała się wyłonić prosto z mgły. Wysoka, chuda i blada, ubrana w praktyczny, szary kombinezon i dziwną, małą czapeczkę, przesuniętą mocno na tył głowy.
- Pani jest Wo czy Shade? - spytał Kress. - Czy może tylko ekspedientką?
- Jala Wo, do usług - odpowiedziała. - Shade nie widuje się z klientami. Nie zatrudniamy ekspedientów.
- Macie całkiem spory sklep. Dziwne, że nigdy przedtem o was nie słyszałem.
- Tutaj, na Baldurze, otworzyliśmy filię dopiero niedawno. Mamy jednak sklepy na innych planetach. Co mogę panu sprzedać? Może dzieło sztuki? Wygląda pan na kolekcjonera. Posiadamy wspaniałe rzeźby w krysztale z Nor T'alush.
- Nie - powiedział Simon Kress. - Mam już wszystkie rzeźby w krysztale, które chcę mieć. Przyszedłem tu rozejrzeć się za jakąś maskotką.
- Żywą?
- Tak.
- Obcą?
- Oczywiście.
- Mamy do sprzedania przedrzeźniacza. Ze światów Celii. Milutka mała małpka. Nie tylko nauczy się mówić, ale po pewnym czasie będzie naśladować pański głos, jego modulację, również pańskie gesty, nawet mimikę twarzy.
- Milutka - powiedział Kress. - I pospolita. Takie cechy nie są mi potrzebne. Ja chcę czegoś egzotycznego. Naprawdę niezwykłego. I nie milutkiego. Nie cierpię milutkich zwierząt. Mam w tej chwili pełzacza. Importowanego z Cotho za niemałe pieniądze. Od czasu do czasu karmię go zbędnym kocim pomiotem. Oto co myślę na temat stworzeń milutkich. Czy wyraziłem się dostatecznie jasno?

Iwan - 11 Grudnia 2010, 13:23

Piaseczniki?
mBiko - 11 Grudnia 2010, 13:28

tak
Iwan - 11 Grudnia 2010, 13:40

Cytat
Dla mnie wszystko zaczęło się od Roberta Paglino.
Kiedy miałem osiem lat, był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Dwóch pokrewnych wyrzutków, przywiązanych do siebie przez uzupełniające się nieszczęścia. Moja wada była rozwojowa, jego genetyczna: niekontrolowany genotyp, który dał mu skłonność do krótkowzroczności, trądziku oraz (jak się okazało później) podatność na narkotyki. Rodzice nigdy go nie zoptymalizowali. Należeli do garstki dwudziestowiecznych skamielin, które nadal wierzyły w Boga i uważały, że Jego dzieła nie należy poprawiać. Zatem naprawiono tylko jednego z nas, choć dałoby się obu.

Comar - 11 Grudnia 2010, 16:05

Ślepowidzenie
Iwan - 11 Grudnia 2010, 16:55

yes :D
Comar - 11 Grudnia 2010, 22:51

Cytat
Aragan zamrugał z wrażenia.
- Zanotuję to sobie - rzekł cicho. - Jak masz na imię, żołnierko?
- Żal. Nazywam się Żal.
Aragan zapisał imię na tabliczce.
- Możesz odejść, żołnierko. Kapral wskaże ci drogę. - Gdy była już blisko drzwi, uniósł wzrok. - I zmyj z nóg błoto.
Sierżant pisał jeszcze przez chwilę, po czym przerwał nagle. Deszcz nie padał od wielu tygodni, a błoto w tych okolicach było zielonoszare, nie ciemnoczerwone. Odrzucił rylec i zaczął masować skronie.
Dobrze, że chociaż ból głowy mnie puszcza.

gorbash - 11 Grudnia 2010, 23:12

Brzmi troche jak coś z Czarnej Kompanii Cooka.
Comar - 12 Grudnia 2010, 10:35

Dość blisko, ale to nie Cook
Matrim - 12 Grudnia 2010, 10:56

Jak Żal, to Ogrody Księżyca.
Comar - 13 Grudnia 2010, 14:17

Jak najbardziej :bravo
mBiko - 20 Grudnia 2010, 21:15

Matrim, blokujesz.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group