Mistrzowie i Małgorzaty - Tomasz Bochiński
Kruk Siwy - 14 Sierpnia 2010, 19:25
Ozzborn, dobrze kombinujesz Watsonie. W Śnie mamy wiek - mniej więcej - jedenasty, dwunasty. W Moncku to czasy "wojen w koronkach" Dumas, muszkieterowie te rzeczy. Ale jest tam sporo anachronizmów bo to świat po zagładzie, ludzie odkrywają na nowo różne rzeczy, części jednak nie zapomnieli.
gorat, jakiej publikacji?
gorat - 14 Sierpnia 2010, 20:04
Jakiejkolwiek. Wiesz, kolejne pozycje do CV, takie pieroły...
Kruk Siwy - 14 Sierpnia 2010, 20:20
Nie mam nic gotowego, to skąd niby daty publikacji? Żeby nie było - mam cztery nowiutkie opowiadanka do cyklu praskiego w tym jedno na granicy mikropowieści, ale muszę skrobnąć jeszcze trzy. Jest w zasadzie gotowa druga część Pufcia, ale też ciułam na książkę. Najprędzej to jakieś opowiadanie pójdzie w którymś z pism - takie poza cyklowe. Ale też się piszą. Wszystko to raczej muzyka przyszłości, przyszłego roku znaczy. Jakby się coś zmieniło niewątpliwie zapodam zdumionej publice.
gorat - 14 Sierpnia 2010, 21:03
Przyszły rok? To jak najbardziej jest konkret.
Ozzborn - 15 Sierpnia 2010, 13:18
Kruk Siwy napisał/a | W Śnie mamy wiek - mniej więcej - jedenasty, dwunasty. W Moncku to czasy wojen w koronkach Dumas, muszkieterowie te rzeczy. |
To też wykombinowałem sam
Dzięki za potwierdzenie.
Nina Wum - 15 Sierpnia 2010, 16:21
Przeczytałam wywiad.
Oczogałki mi załzawiło, przeto pewnie nieprędko na tę stronę powrócę
(swoją drogą, ta lateksowa damencja wieńcząca stronę ma być
uosobieniem żaru literatury?.. )
Lecz mniejsza o dyskomfort. Zostałam zbudowana treścią.
Powiadasz Kruku:
Cytat | aby zostać dobrym pisarzem (bez żadnej etykietki) trzeba znać maksymalnie szeroki przekrój literatury światowej. |
Oczywistość, a jednak tak mnie cieszy, że to powiedziałeś. Mam wrażenie (bo pewności mieć nie mogę) iż osobnik wyekwipowany w Dostojewskiego, Conrada, Nabokova, Gombrowicza i bo ja wiem, Bellowa - tu każdy może podstawić własną listę - zassał quorum wiedzy o literaturze, o władających nią prawach i możliwych w niej machlojkach, wystarczające, żeby coś niezłego zacząć pisać. W fantastyce albo i nie. Natomiast osobnik, który pożarł wszystkie te dwudziestotomowe serie o tytułach z dopełniaczem, LECZ głównego nurtu starannie unikał - Aj waj.
Zwracam się ze ździebko offtopicznym pytaniem: jak to jest?
Czy obrycie w kanonie sf i fantasy otwiera u kandydata na pisarza jakieś klapki, dotąd zatrzaśnięte?
Innymi słowy: czy warto w to brnąć?
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 17:56
Ninoczko, że się tak do ciebie zwrócę familiarnie, jeśli czytanie dokonań literatury fantastycznej jest dla cię „brnięciem” a znajomość dzieł takowych nazywasz obryciem tedy mówię ci wielkim głosem: Daj sobie spokój z czytaniem fantastyki, na wiek wieków ament!
Tyle jest książek w księgarniach, omijaj po prostu szerokim łukiem półki z fantastyką!
Żeby zostać pisarzem głównego nurtu nie trzeba czytywać fantastyki, choć bez znajomości realizmu magicznego, opowieści niesamowitych, czy Orwella widzę literata z jedną nóżką bardziej. Kulawą. Jeśli jednak rzeczywistość łamie ci się w staromózgowiu tak jak mnie – fantastycznie to znajomość kanonu, szczytów dokonań fantastyki jest bardzo ale to bardzo przydatna. Po to by nie popełnić nieświadomego plagiatu i nie wyważać otwartych drzwi. Choćby po to… Nie wspominam tu już o literackiej i intelektualnej przygodzie.
Fantastyka jako taka zdawała mi się zawsze czymś lepszym dla twórcy od innych gatunków gdyż jest n – wymiarowa, gdy reszta tylko w trójwymiarze się kisi. Czyli bycie fantastą daje więcej swobody, ale i trudność jest większa. A ponieważ jesteśmy karłami stojącymi na ramionach gigantów warto znać co mieli do powiedzenia, albowiem książki rozmawiają ze sobą, a idee i pomysły jednak nie leżą na ulicy.
Oczywiście czytelnik, który czyta wyłącznie fantastykę ma obie nóżki bardziej. To jasne, oczywiste, niepodważalne.
Ozzborn - 15 Sierpnia 2010, 18:00
Nina Wum napisał/a | Oczywiście czytelnik, który czyta wyłącznie fantastykę ma obie nóżki bardziej. To jasne, oczywiste, niepodważalne. |
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 18:00
A co tu wesołego, Ozzborn, ? Są tacy.
Ozzborn - 15 Sierpnia 2010, 18:11
Założyłem, że to żarcik, bo jednakowoż śmiem twierdzić, że czytanie samej fantastyki jest jak... jak... kurde no aż mi metafory zabrakło... bez sensu no.
edit: o wiem! jak kupowanie lodów włoskich i zjadanie tylko wafelka
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 18:22
Istnieje podzbiór łakomczuchów wyłącznie wafelkożernych. Raczej mam na myśli młodych pożeraczy.
nureczka - 15 Sierpnia 2010, 18:52
E tam, a może Nina lubi tylko wampiry? albo tylko cyberpunk? albo tylko fantasy?
Za jakie grzechy ma w takiej sytuacji czytać hard SF? Albo na odwrót?
Droga Ninio, czytaj to, co Ci się podoba, co do Ciebie przemawia, co cię "kręci". Poszerzysz sobie zasób leksykalny, zauważysz pewne sztuczki warsztatowe i, doprawdy, nie jest ważne, czy powieść będzie o statkach kosmicznych czy o miłości.
IMHO, znacznie więcej dowiesz się o budowaniu postaci czytając "Annę Kareninę" niż niewątpliwie klasyczne "Przygody Żelaznego Szczura" (czy jakoś tak to się nazywało).
Czytać wszystko musi tłumacz - bo ma obowiązek znać pewne kanony popkultury, wychwytywać aluzje, itd. Pisarz powinien czytać to, co chce.
Nina Wum - 15 Sierpnia 2010, 19:26
Kruku,
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.
Ale się wkopałam.
Już widzę, że masz mnie za kwadratową nudziarę, co przy ziemi twardo pełza.
Nie jest tak (źle).
Po pierwsze - co ja bym tu robiła w takim razie?
Po drugie: z fantastyką mam jak z piwem - niekonsekwentnie.
Uwielbiam i czczę założenie, że wszystko można - natomiast co poniektóre wykonania odrzucają mnie z siłą wodospadu.
Żeby nie być gołosłownym: Tolkien (też pożarłam trylogię w jeden dzień), "Nie kończąca się historia", dzieła rozmaite Pana Lema, Pratchett (ale i Marquez na przykład) niedawno "Lód" Dukaja - to były dla mnie olśnienia. Takie, że wstawałam od lektury naszprycowana podniosłym przekonaniem: "Umysł ludzki jest wielki. No, kurde, wielki jest i w swojej inwencji nieskończony, chwała mu!"
No to zaczęłam szukać dalej na tej półce. I natknęłam się na wielotomowe opowieści o Zaginionych Królestwach i Pradawnych Przepowiedniach, względnie Magicznych Mieczach.
Pisane to było niemożebnie drętwym, krzty uroku pozbawionym językiem.
Co gorsza, rozmaite osoby twierdziły autorytatywnie, że to jest właśnie samo ono i śmietanka fantastyki ("Diuny nie znasz?!")
To mnie, przyznaję, trochę przystopowało.
Z drugiej strony, mniej więcej w tym samym czasie zawarłam satysfakcjonujące znajomości z prozą Sapkowskiego, Gibsona, Grabińskiego, Lovecrafta (czytam bez żadnego klucza, co w ręce wpadnie) a na przykład w Grzędowiczu to się po prostu zakochałam.
Więc można. Ja tylko chciałam wiedzieć, czy to, że nie zmęczyłam Diuny, zaś Marion Zimmer Bradley, Guy Gavriel Kay, Tad Williams i Andrew Norton pokonali mnie po kilku(dziesięciu/nastu) stronach brnięcia, oznacza, że jakieś istotne przeżycie czytelnicze utraciłam.
Powiadasz Kruku:
Cytat | znajomość kanonu, szczytów dokonań fantastyki jest bardzo ale to bardzo przydatna. Po to by nie popełnić nieświadomego plagiatu i nie wyważać otwartych drzwi. |
Feliks Kres powiedział, że dogłębna znajomość kanonu jest dla pisarza niebezpieczna - ponieważ istnieje możliwość, że zacznie się dusić, sparaliżowany myślą, iż wszystko zostało już napisane. Jak Ty się do tego odnosisz?
Pytam, bo jakoś trudno trudno mi uwierzyć, żeby możliwa była autentyczna świeżość pomysłu - no, chyba, że się jest Dukajem.
Kruku, żeby było śmieszniej - ja przecież fantastykę właśnie próbuję pisać.
nureczka - 15 Sierpnia 2010, 19:32
Nina Wum napisał/a | Pytam, bo jakoś trudno trudno mi uwierzyć, żeby możliwa była autentyczna świeżość pomysłu |
Jest możliwa. Trzeba być mistrzem. Mozart trafia się raz na całą wieczność, ale to nie znaczy, że nie może narodzić się Bach, Bethoveen czy Gershiwn.
A poza tym świat jest pełen rzemieślników - w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Rzecz w tym, by pisać kiedy ma się coś do powiedzenia. To, że ktoś umie i chce, to dopiero połowa sukcesu.
PS. Marion Zimmer Bradley zachwyca się Andrzej Sapkowski (i ja - znając oczywiście proporcję, bynajmniej nie porównuję się do Mistrza), a Kres i Kruk jej nie przyswajają.
Na Boga, nie czytaj wszystkiego!
Nina Wum - 15 Sierpnia 2010, 20:08
Nureczko,
Anna Karenina - wspaniała książka.
Ani tylko cyberpunk, ani tylko wampiry. (Taki "Niezwycięzony" - niewątpliwie hard SF - to jedna z moich ulubionych książek.) To nie tematyka jest dla mnie ewentualnym antyseksem, ale styl. Dzieła, nazywane przez wielu wybitnymi, przy bliższym poznaniu okazują się być drętwe, bombastyczne i ciągiste niczym szpachla z tubki.
Powiadasz:
Cytat | Pisarz powinien czytać to, co chce. | Tylko co to byłby za pisarz, okopany w wygodnym grajdołku z dala od pulsujących nurtów, pisarz, który wie mniej od czytelników?..
Cytat | Jest możliwa. Trzeba być mistrzem | - no właśnie, trzeba Dukajem być.
Jestem całym sercem za rzemieślnikami - tymi obdarzonymi wdziękiem. Bywają tacy, którzy czarują nawet najprostszą fabułką - do dziś pamiętam, jak zaśmiewałam się przy książeczce Poula Andersona The war of the Wing-men. Takoż do dziś pamiętam Powrót do Edenu niejakiego Harry'ego Harrisona - i jak mnie brzuch od tej lektury rozbolał. A poziom literacki obu dzieł był podobny.
-___-
Nureczko, czytać wszystkiego nie dam rady, choćbym miała po temu wolę i najwścieklejszą chęć. Coś mi się zdaje, że jedynym rozsądnym (choć wcale nie najlepszym) wyjściem jest czynić tak, jak dotychczas. Oglądać i obwąchiwać książek wiele, jak najwięcej. Do domu zabierać te tylko, od których dusza zaśpiewa.
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 20:13
Zeszło na gusta i biusta. A to już zupełnie inna sprawa. Uwielbiam Harrisona cykl o Edenie, nie trawię Dukaja, Diunę tom pierwszy uważam za objawienie.
I nie mówię nikomu że ma mu się to samo podobać co mnie. Ale wiedzieć co i jak, warto.
Nina Wum - 15 Sierpnia 2010, 20:21
Kruku,
ale ja zaprawdę chciałam zapytać Cię o to, przez Kresa wspominane, "przyduszenie" znajomością kanonu.
Przepraszam, że zanudzam.
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 20:27
Przydusić może kogoś hm... małego. Czym może mnie przydusić kanon? Że tylu ludzi napisało tak znakomite książki? Wiedziałem o tym nim zacząłem pisać. Może napiszę rzecz, która wejdzie do takiego kanonu?
Cenię sobie Kresa, jednakowoż wiedziemy spory na różne tematy już lat dwadzieścia pięć i nie widzę ich końca.
Jest inna sprawa. Obecnie czytam bardzo mało nowych rzeczy. Po prostu jestem nieustannie "w ciąży" i obawiam się że czytając coś naprawdę dobrego nie upilnuję niechcianych cytatów. Kiedyś pisałem mniej i byłem chyba odporniejszy niż dzisiaj. Ale to co innego niż "przyduszenie", niedługo będę gadał z Kresem to się wypytam co go tak przydusiło malucha jednego...
Nina Wum - 15 Sierpnia 2010, 20:42
Powiadasz Kruku:
Cytat | Po prostu jestem nieustannie w ciąży i obawiam się że czytając coś naprawdę dobrego nie upilnuję niechcianych cytatów. |
A więc jest pewna obawa przed zainfekowaniem cudzymi pomysłami.
A myślałam, że to dotyczy tylko początkujących, jak ja.
Co się duszenia tyczy: przywołałam baardzo starą wypowiedź Kresa, pochodzącą z zebranych w tom tekstów z "Kącika złamanych piór." Na pytanie czytelniczki - Czy warto czytać kanon? - Kres odpowiedział mniej więcej tak: "Prawdopodobna jest możliwość, że początkujący twórca zacznie się dusić, sparaliżowany myślą, iż wszystko już zostało napisane". W innym miejscu powiada: "Czytania fantastyki unikam jak tylko mogę".
Pewnie nie będzie już tego pamiętał.
nureczka - 15 Sierpnia 2010, 21:07
Co pisarz, to opinia. Myślę, że musisz znaleźć własną drogę.
Z moich prywatnych obserwacji powiem tak: Kres nie czyta, pisarka Kozak nie czyta. Tzn. fantastyki. Co innego czytają. Ale być może już swoją normę czytania wyrobili
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 21:13
Prawdopodobna jest możliwość, że pociąg którym pojadę do miasta Uć wypadnie z torów, czy to znaczy że mam iść pieszo?
Kres co gorsza unika także ostatnio pisania. A co do czytania to we wczesnej młodości przerobił lektur fantastycznych i innych za dwóch albo i trzech.
Infekcja cudzymi pomysłami może być w porządku, jeśli da to iskrę do twojego własnego pomysłu.
Tu nie ma recepty, każdy odbiera rzecz inaczej, dobrze mówi nureczka w poście powyżej.
Witchma - 15 Sierpnia 2010, 21:13
Kruk Siwy napisał/a | pociąg którym pojadę do miasta Uć |
A konkretnie to kiedy?
Kruk Siwy - 15 Sierpnia 2010, 21:14
Tajemniczka. Przybywam in koguto, inaczej fanki nie dały by mi żyć.
Zgaga - 17 Sierpnia 2010, 12:53
Kruku Siwy, a od kiedy ukazują się Twoje polecanki w SFFiH?
dalambert - 17 Sierpnia 2010, 13:03
Zgaga, od Grunwaldu
Kruk Siwy - 17 Sierpnia 2010, 14:20
Zgaga, nr 22 SFFiH z 2007 roku
baranek - 18 Sierpnia 2010, 10:13
'kurierzy galaktycznych szlaków' za mną.
warszawa 1986 - i wszystko jasne.
co mi się podobało - oczywistość. kiedy bohater używa jakiegoś nieznanego współcześnie przedmiotu, Autor nie uznaje za konieczne umieszczać pięciostronicowego opisu tegoż przedmiotu i zasad jego działania. i bardzo dobrze. jeśli statek kosmiczny wykonuje skok podprzestrzenny, to po prostu to robi. bez nudnego opisu podprzestrzeni jako takiej i bez technicznych dywagacji, które mnie osobiście strasznie wkurzają. pewnie dlatego, że nie bardzo je rozumiem.
co mi się nie podobało? chyba tylko zamienne używanie słowa 'rakieta'. raz jako określenie środka transportu, raz w rozumieniu 'pocisk'. ale to zrzucam na karb czasów [odległych dość, w końcu], w których książka powstawała.
generalnie - czytało się fajnie. tak jak nie przepadam za kosmiczną s-f, tak 'kurierzy' weszli mi całkiem gładko.
a umieszczenie na okładce jedynej w miarę erotycznej sceny występującej w książce, to chyba charakterystyczny dla tamtych czasów chwyt marketingowy?
Kruk Siwy - 18 Sierpnia 2010, 12:02
Zaraz zaraz na okładce umieszczono czerwonego adidasa na tle zielonej przestrzeni kosmicznej... autorstwa mojego niedawno zmarłego kumpla Grzegorza Komorowskiego. A... mówisz o notce na IV stronie okładki. Już nie pamiętam okoliczności, ale to był rok 90 ty. Pani redaktor uznała pewnie, że przemoc (statki na okładce się ostrzeliwują) i seks znacząco podniosą sprzedaż.
Chyba miała rację...
A sprawa podniesiona przez ciebie - oczywistość - świadomie nawiązywałem do Złotego Wieku fantastyki amerykańskiej. Nie przypominam sobie by jego autorzy opisywali lasery, blastery i elemelki. Akcja, panie akcja!
Co zaś do rakiet/rakiet to gdybyż tylko takie byki tekst zawierał natychmiast bym go wznowił.
Ale sza! Mówienie krytyczne pozostawiam innym - zrobią to z ogromną satysfakcją.
Miło że ci się spodobało, kto wie może jeszcze popełnię jakąś space-operkę.
Zgaga - 18 Sierpnia 2010, 13:55
Kruk Siwy napisał/a | Zgaga, nr 22 SFFiH z 2007 roku |
Dzięki.
merula - 19 Sierpnia 2010, 12:34
przeczytałam w końcu ten wywiad. bardzo sympatyczny i zgadzam sie z przedpiścami co do oceny merytorycznej. zważywszy na sporo przeprowadzonych rozmów raczej mnie nie zaskoczył, ale kilku nowych rzeczy się o Tobie,Tomku, dowiedziałam.
Natomiast rozczarowała mnie strona "techniczna" tej publikacji. Wydawało mi się, że nie powinna być tak niechlujna pod względem niedoróbek pisarskich - literówki, braki literek, interpunkcja... jak na pismo literackie i z ambicją na poważną pozycję, wstyd.
|
|
|