To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Dzieci - wychowanie

gorbash - 5 Grudnia 2008, 12:49

Przecież matka siedzi z tyłu.
ihan - 5 Grudnia 2008, 13:54

Sprecyzujmy sytuację: matka pozostawiła dzieci bez właściwej opieki. Przypuszczalnie nie opuściła męża dlatego, że był cudownym i opiekuńczym człowiekiem, prawda? Mogła poprosić o sprawdzenie co się dzieje chociażby rodzinę, sasiadów, jeśli im nie ufała ostatecznie opiekę społeczną. Czym się różni od ojca, ojciec przecież też nie zostawił dzieci sam. Jeśli ma byc fair ukarany powinien byc tylko i wyłącznie sąsiad, albo oboje rodzice.
hrabek - 5 Grudnia 2008, 14:11

Odeszla, bo tamten drugi jej zawrocil w glowie i kupowal jej kwiaty co tydzien. A jej dotychczasowy maz raz w roku. To ze odeszla wcale nie znaczy, ze rodzina byla patologiczna. Moze to ona wlasnie miala problemy sama ze soba i chciala wszystko sobie poukladac, zeby nie wyzywac sie na dzieciach?
Zostawila dzieci pod opieka ojca. Nie jest powiedziane, czy pierwszy raz je zostawila, czy wczesniej je zostawiala. Nie jest tez powiedziane, czy ojciec zostawil dzieci z kolega po raz pierwszy czy dzialo sie to czesciej. Moze pierwszy raz je zostawil pod opieka obcej osoby, do tej pory zawsze wywiazywal sie ze swoich ojcowskich obowiazkow, tylko wyjatkowa sytuacja go zmusila do podjecia desperackich krokow? Moze zostawil dzieci pod opieka kolegi nie wiedzac, ze jest pijany? Bo nie wiadomo, ile kolega wypil. Pijany to jest powyzej 0,2 promila. A w tekscie nie ma informacji, czy kolega mial 0,3 po jednym piwie, czy 2 promile. A przyznasz, ze to kolosalna roznica.

Piszesz "sprecyzujmy sytuacje", ale w zasadzie nic nie precyzujesz, bo nie masz zadnych informacji ponad te, ktore pojawily sie w jednoakapitowej notce. Ja dostrzegam zbyt wiele niewiadomych, zeby jednoznacznie sie okreslic. Widze duzo wiecej mozliwosci na obrone tezy o winie ojca i niewinie matki, niz obopolnej winie, badz niczyjej.

I jeszcze jedna rzecz, to juz bardziej odnosnie wypowiedzi Lynx. Napisalas, ze zadna normalna kobieta nie zostawilaby dzieci. Tez tak mysle, ale mimo to uwazalbym z uzywaniem slowka "zadna". Nie wiadomo, jak to bylo. Moze to bylo tak, ze ona rano zostawila dzieci z ojcem i poszla do pracy, a plan ucieczki powstal dopiero pozniej. Ten gosciu ja zaczarowal i przestala myslec. Moze nawet na chwile. A ojciec spanikowal i zostawil dzieci z kolega, z ktorym byc moze wczesniej wypili bo browarze. Nie wiadomo.

Wlasnie o to mi chodzi, ze nie znamy zadnych szczegolow sytuacji, tymczasem niektorym wystarczy to juz do postawienia ostatecznej diagnozy.

ihan - 5 Grudnia 2008, 14:20

Jeszcze raz:
Cytat
Natomiast matce, która je opuściła - jak twierdzi policja - nie można postawić żadnych zarzutów.

Sorki, ale dla mnie takie prawo to absurd, i nieważne jakie były okoliczności. Bo hrabku na nieznane okoliczności się powołujesz. A prawo mówi: a kij z okolicznościami. Z ojcem nieodpowiedzialnym wolno zostawiać, z nieodpowiedzialnym sąsiadem nie. Uważasz, że to jest OK? I uważam, że powinno byc symetrycznie, ojciec, który by zostawił z matką nieodpowiedzialną tak samo powinien odpowiadać. I sąd powinien się zająć oceną okoliczności.

hrabek - 5 Grudnia 2008, 14:28

Teraz mi przykro, ze tyle napisalem, a mimo to wciaz mam wrazenie, ze mnie nie rozumiesz.

Mi wlasnie chodzi o to, ze nie wiadomo jaki ten ojciec jest. Chodzi mi o to, ze moze to najlepszy ojciec dla dzieci, ktory przez te lata po ich urodzeniu ani razu nie zawiodl. Sytuacja stresowa (przyznasz, ze stres w takiej sytuacji jest raczej duzy) sprawil, ze facet nie pomyslal i polecial za swoja ukochana zona. Nie mozna tego wykluczyc, wiec gdzie tu wina matki?
Kij z okolicznosciami w takim sensie, ze jak ja zostawilem mojego synka z matka i poszedlem do pracy to automatycznie powinienem za to odpowiadac przed sadem? Ale dlaczego? Przeciez matka jest odpowiedzialna i ja jej ufam. Moze tu sytuacja jest taka sama (pomijajac fakt, ze matka uciekla, ale znowu: nie mamy zadnych wskazowek dlaczego to sie stalo i co bylo impulsem ostatecznym). Ojciec do tej pory nigdy nie zawiodl, wiec matka mu ufala, bo niby czemu nie mialaby ufac?
Wina ojca nie jest udowodniona. Jak pisalem, kolega mogl byc po trzeciej flaszce, ale mogl byc takze po jednym piwie. Dzieciom (chyba) na szczescie nic sie nie stalo. Sąd zdecyduje.

ihan - 5 Grudnia 2008, 14:34

Przykro mi, że ci sprawiłam przykrość.
Cały czas mówimy o tym samym, tylko inaczej. Ale właściwie nie mamy o czym dalej dyskutować, bo brak winy matki z punktu widzenia prawa tak czy siak jest bezsporny. I prawa w ogóle nie interesuje, zauważ, czy ojciec był odpowiedzialny czy nie. I to mnie złości.

hrabek - 5 Grudnia 2008, 15:11

ihan: rozumiem Twoj punkt widzenia. Tylko to jest to, co pisalem wczesniej. Gdyby automatycznie sprawdzac, czy ojciec jest odpowiedzialny, czy nie, gdy matka zostawi z nim dzieci, to trzeba by sprawdzic wszystkich ojcow. Bo zawsze bedzie tak, ze kiedys matka zostawi dzieci z ojcem i wyskoczy do fryzjera, przyjaciolki, czy sluzbowo wyjedzie. Wydaje mi sie, ze prawo musi zakladac pewne zaufanie do spoleczenstwa, inaczej nasze juz teraz niewydolne sady praktycznie nie wykopalyby sie z natloku spraw o sprawdzenie odpowiedzialnosci rodzica.
Anonymous - 5 Grudnia 2008, 15:20

Dokładnie, dodam tylko, że kwestia odpowiedzialności może być oceniona bardzo subiektywnie. Cała odpowiedzialność spadałaby więc na rodzica, który pozostawił dzieci pod opieką drugiego, zawsze, gdyby w tym czasie dzieciom coś złego się stało. A przecież obydwoje rodzice posiadają takie sama prawa rodzicielskie. Fakt, przy obecnym stanie rzeczy może dochodzić do sytuacji "podrzucam kukułcze jajo (dzieci), uwalniam się od odpowiedzialności, przegrałeś". Ale jak temu prawnie zapobiec?
merula - 5 Grudnia 2008, 15:31

ihan, jeśli oboje maja władzę rodzicielską, i jedno z rodziców zostawia dziecko drugiemu , to wszystko jest OK. Mają oboje prawa i obowiązki w tym zakresie. I skoro nikt nie wymaga specjalnych certyfikatów do zostania rodzicem, to domniemywa sie, ze oboje są "rozsądni". Dopiero ten z rodziców, który pozostawia je poza opieką rodzicielską odpowiada za wybór osoby do sprawowania opieki i ewentualne konsekwencje. I juz, takie to "proste".
Lynx - 5 Grudnia 2008, 16:29

hrabek, dokładnie: żadna normalna- na długo, bez opieki, na pastwę losu.

Z innej beczki: merula, jak można rozpuścić(nieco) Twoje potomstwo? :twisted: Chipsy? czekolada? MIĘSO? czy Tasaczek? a może okarynę? Wybór nalezy do Ciebie i móóóóów mi szybko... zanim wyjadę.

merula - 5 Grudnia 2008, 19:33

chipsy absolutnie nie, słodkie może byc, wolałabym aby pozostali w jednym kawałku, a chcesz okaryną?, generalnie one wdzięczne, niewybredne i niemuszące byc rozpuszczanymi chłopaki :mrgreen:
Rafał - 6 Grudnia 2008, 08:44

A jak tam Mikołaj się spisał? Jedno moje dziecko dostało lego technic - aż pozazdrościłem, drugie taką matę do tańczenia w rytm muzyki i strzałek na TV, trzecie dostało cycka :D
Godzilla - 6 Grudnia 2008, 15:15

Synek dostał atlas autobusów - mały, ale mnóstwo uciechy, bo jest tam od metra marek i typów miejskich autobusów, czyli to co baardzo lubimy. Córeczka dostała "Bajki z mchu i paproci". Jakie wrażenia to się zobaczy, bo jeszcze nie oglądała.
merula - 7 Grudnia 2008, 12:30

a moi są zachwyceni kartami Pokemon cośtamcośtam

ja też sobie fajnego mikołaja sprawiłam

Fidel-F2 - 7 Grudnia 2008, 13:56

zestaw hot weels, już mnie głowa boli od hałasy
hrabek - 8 Grudnia 2008, 11:01

Moj szwagier chyba kupil podobny zestaw co Ty, Fidelu, rok temu swojemu synkowi i tez wstawil go na najwyzsza polke, bo nie mogl halasu zniesc :)

Moj dostal laptopa z Kubusiem Puchatkiem i bardzo mu sie podoba, poki co, do tego jakies drobiazgi, w tym maly zestaw Lego Creator. Pod choinke czeka duzy zestaw, wiec ten byl, zeby go zainteresowac. Ale poki co zainteresowanie jest umiarkowane :/

Godzilla - 8 Grudnia 2008, 11:04

Mojemu brzdącowi (starszemu) Mikołaj przyniósł kieszonkowy album miejskich autobusów. Dziecko się z nim teraz nie rozstaje. Każdy egzemplarz na ulicy zostaje z mety zidentyfikowany.
dzejes - 2 Marca 2009, 16:32

Odświeżam temat, artykuł ciekawy przeczytałem w temacie.

Link

Gwynhwar - 2 Marca 2009, 18:08

Ja się wypowiem, choć pewnie poleca głosy, że dzieci nie mam, więc co ja tam wiem. Ale! Mam rodziców, dwoje rodzeństwa i trochę wspomnień.
Moja mam wychowywała nas trójkę praktycznie sama (tata w tamtym okresie pracował 12 godzin dziennie), a wszyscy byliśmy niezwykle żywiołowi o.O' Dostałam klapsa kilka razy w życiu, i to naprawdę od wielkiego dzwonu (raz wylałam mamie perfumy z Londynu do umywalki, bo mi się buteleczka podobała...), i za każdym razem rodzice do mnie przychodzili i przepraszali za to. To znaczy, znając życie oboje pewnie byli w ten sposób wychowani, że jak dziecko jest niegrzeczne to trzeba je ukarać. Tylko potem mieli wyrzuty sumienia i od samego początku traktowali nas jak drugiego człowieka. Ja uważam, że nie można popadać w skrajności. Klaps to nie jest katowanie dziecka, często bardziej boli duma niż pośladek. Aktualnie wydaje mi się, że nigdy nie mogłabym uderzyć dziecka, czy to swojego czy czyjegoś, ale czas pewnie pokaże jak to będzie wyglądało w praktyce. Na pewno nikomu nie pozwolę bić dzieci pasem czy innymi "akcesoriami".
I wydaje mi się, że faktycznie jest to kwestia wychowania. Moja mama strasznie dużo z nami rozmawiała. Wtedy wydawało mi się to nudne, ale teraz widzę, że przynajmniej mam wpojone to co trzeba. I to nie pasem!

Lynx - 3 Marca 2009, 09:56

dzejes, artykuł ciekawy, rzeczywiście.
Klaps, czy też "lanie" jest często wyrazem naszej, dorosłych, bezradności, czy bezsilności w danej sytuacji. Czasami trudno jest dwu, trzylatkowi wytłumaczyć pewne rzeczy, które sa dla niego niezrozumiałą abstrakcja, np. takie jak ewentualne konsekwencje wejścia na ruchliwą jezdnię. Nie popieram przemocy jako środka wychowawczego. Więcej można uzyskać miłością, spokojem, akceptacją. Im starsze dziecko, tym łatweiej z nim rozmawiać, ale trzeba zaczynać naprawdę wcześnie. Samemu nauczyć się komunikować. Bo dziecko to człowiek. Młody, nieukształtowany w pełni, pełen ciekawości, zapału, próbujący zdobywać własne doświadczenie. Obowiązkiem rodziców jest przygotować je do dorosłego życia. Nauczyć podejmowania decyzji i liczenia się z ich konsekwencjami.
Bicie tego nie uczy. Uczy tylko strachu i krótkotrwałości kary. Jak to mawiał Jasiu po odebraniu świadectwa: "Jeszcze tylko wp@#$*&^l i wakacje." A przecież nie o to biega.

Martva - 17 Października 2009, 10:27

Pełen szacun
Wyobrażacie sobie coś takiego w polskiej szkole?

Fidel-F2 - 17 Października 2009, 10:30

ja nawet byłbym przeciwny by gej lub lesbijka byli nauczycielami, niechby w liceum ale nie wcześniej
merula - 17 Października 2009, 10:52

Fidel a co Ci do tego, jakie ktoś ma upodobania w tej sferze?
Powiedz jeszcze, że do poziomu liceum muszą być to koniecznie osoby po ślubie, bo samotni dają zły przykład? Co za kołtuństwo, przecież nauczyciel nie rozmawia z dziećmi o swoim pożyciu i zwiazkach, on im przekazuje wiedzę.

Właśnie dlatego, że niektórzy mają takie spojrzenie na sprawy mocno prywatne uważam, że toleracji i otwartości powinno sie uczyc od małego, tego , że ludzie są różni, mają różne wartości i priorytety, ale ich różnice nie są problemem, dopóki wszyscy szanują swoją godność i człowieczeństwo.

hardgirl123 - 17 Października 2009, 10:56

bardzo mądry artykuł, popieram
Fidel-F2 - 17 Października 2009, 10:57

żartowałem

serka?

merula - 17 Października 2009, 11:01

tylko dobrego ;P:
hardgirl123 - 17 Października 2009, 11:14

Fidel-F2, może kakałka :>????
Fidel-F2 - 17 Października 2009, 11:16

a z chęcią, do serka w sam raz
hardgirl123 - 17 Października 2009, 11:17

perwers :mrgreen:
Ambioryks - 17 Października 2009, 13:40

Cytat
Taką postawę przyjął Donald Tusk. Nie tylko popiera pomysł całkowitego zakazu bicia dzieci, ale też publicznie przyznaje się do popełnionych błędów.

Tylko pytanie, czy ten pomysł całkowitego zakazu bicia dzieci ma dotyczyć również klapsów. Bo np. moim zdaniem klapsy należy odróżnić od bicia. Zgadzam się tutaj z Gwynhwar, że rodzice czasem mogą chwilami nie mieć cierpliwości i uderzyć dziecko czy dac mu klapsa. Ale co innego chwilowa utrata cierpliwości, a co innego maltretowanie, które świadczy o sadyzmie i zwyrodnieniu.
Tim Lubic napisał/a
Dlatego jako gej i wasz nauczyciel proszę, byście nie używali poniżających i ośmieszających słów w stosunku do osób LGBT.

Czy on naprawdę wyobrażał sobie, że ośmioletnie dzieci wiedzą, co to znaczy "gej" i co to znaczy "LGBT"?
Ja po raz pierwszy usłyszałem słowo "gej" w wieku 12 lat - od swoich kolegów z klasy. I na początku nie wiedziałem, co to znaczy. Dopiero jak potem zapytałem rodziców, to się dowiedziałem. Dwa-trzy lata później dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak kwestia 'praw homoseksualistów', a o tym, że istnieje coś takiego jak 'dyskryminacja' homoseksualistów, dowiedziałem się bodaj w 2004 roku. A ze skrótem "LGBT" zetknąłem się jakieś dwa lata temu.
Naprawdę nie wiem, po co dzieciom z podstawówki wiedzieć o takich rzeczach.
Cytat
It's so gay znaczy dla nich tyle co Ale obciach

Bo po angielsku "gay" znaczy "wesoły".



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group