To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Polowanie na Wąpierza

Kai - 29 Maj 2012, 21:00

W sumie to tak jak ja z tłumaczeniami. Jak człowiek dojdzie do wprawy, to mu wstyd brać więcej za coś, co mu zajmuje... godzinę.
Kasiek - 29 Maj 2012, 21:26

Co do przyjęcia - alkohol jeśli już to tylko na zasadzie lampka wina do obiadu, żadnej wódki, piwa, picia dla picia po prostu. Chrzest to uroczystość religijna, nie widzę powodu by robić z tego imprezkę i popijawę. Co do menu to raczej jednak zasiadany ten obiad ma być, chciałabym połączyć tradycyjne jedzenie, do którego ludzie są przyzwyczajeni z lżejszą kuchnią. Nie chcę robić pięćdziesięciu dań, dwa dania ciepłe, może ze dwie sałatki, jakieś ciastka i tyle w sumie. Długo nie będzie to trwało przecież.

Co do wyceny rzeczy - literki robię około pół godziny, ozdóbki do nich kolejne pół. Stronę w książeczce też około pół godziny prostszy wzór, ale szachownicę już dłużej, tak samo kółka, bo kazde przyszywane jest osobno.

Napisałam koleżance z pracy że 5 zł za literki i stronę. Od razu padło pytanie, czy można się targować. Opuściłam jej 5 zł (czyli jedną literkę powiedzmy), jak poprosi o więcej, powiem, żeby sama spróbowała zrobić i żeby zobaczyła czy będzie chciała rabatów... :|

Godzilla - 29 Maj 2012, 21:50

Kasiek, słusznie. Ludzie nie rozumieją, co to jest ręczna robota, dokąd sami nie spróbują.
Kasiek - 30 Maj 2012, 11:00

Targowanie sie uwielbiam. Zwlaszcza jesli poprzedza je prosba o specjalna cene...
illianna - 30 Maj 2012, 13:47

Godzilla, Kasiek, ręczna robota daje satysfakcję, ale rzadko kiedy pieniądze, chyba że się coś sprzedaje jako dzieło sztuki, albo jak się to robi na przykład równolegle, takie panie co to mają stoisko z serwetami, siedzą, sprzedają i szydełkują, poza tym jak się nie kupuje materiału hurtowo, to też droga rzecz. ja ostatnio szyłam abażur na lampkę, 40 min dłubania, a i tak poszłam na skróty, bo zszywaczem zszyłam, materiału kupiłam za dużo, wiec został bezsensowny kawałek, owszem abażur ładny ale dużo taniej niż w sklepie to mi nie wyszło, plus stracony czas.
Takie książeczki z obrazkami zwierzaków, piszczałką i lusterkiem są w rossmanie po 15 zł, ale Twoje są bardzo oryginalne, mają ciekawy wzór, to na pewno jest duży atut. trzeba trafić do ekskluzywnego odbiorcy, taki zapłaci za oryginalność i ręczną robotę, ale to nie jest łatwe.

A tak trochę obok tematu, to widziałam na Kazimierzu biżu taką jak martva robi, z tych nici, tylko z kamieniami szlachetnymi, półszlachetnymi i srebrem, wisiorek bagatela 700 zł.

Kasiek - 30 Maj 2012, 16:12

Tylko że przy takich pojedynczych zleceniach trudno mówić o zarobku, raczej lekkim wynagrodzeniu za poświęcony czas. Wiadomo, że masowo produkowane rzeczy są tańsze, a i bardziej dostępne. Zawsze można wybrać właśnie taką rzecz zamiast ręcznie robionej.

Martva ceni się o wiele za nisko... Też czasem widzę coś podobnego i aż mnie ściska, kiedy słyszę cenę...

Martva - 30 Maj 2012, 22:15

Godzilla napisał/a
Cena zależy od wzoru, głównie od ilości słupków, plus czas na wykończenie roboty: powciąganie nici (grrr, moje ukochane zajęcie), oprawienie, czasem jakieś dodatkowe ozdóbki. W razie potrzeby dochodzi cena kamyczków czy innych elementów. Fakt, że mogłabym brać większą poprawkę na przygotowanie czółenek, kolorów, wzorów, gmeranie po sklepach, załatwianie papierkologii wszelakiej itd. To też trochę trwa.

Jest takie podsumowanie na wizażu ;)
Kasiek napisał/a
Martva ceni się o wiele za nisko...


Głupia sprawa, ale z jednej strony wszyscy mówią 'za nisko się cenisz' a z drugiej 'dostanę jakąś zniżkę?' ;) Ja bym się bardzo chętnie ceniła wyżej, ale nie znajdę nabywców. A zdarzają się osoby które wyceniają plecionki tak samo jak proste składaki, czyli materiały x3, nie licząc pracy, 'bo im to sprawia przyjemność'.
Inna rzecz że koleżanka mi ostatnio uświadomiła że zarobiłabym więcej rozdając ulotki na ulicy niż dłubiąc kolię, ale kolia wisiała w sklepie pół roku i nikt jej nie chciał. Du upy z tym wszystkim :)

illianna napisał/a
biżu taką jak martva robi, z tych nici, tylko z kamieniami szlachetnymi, półszlachetnymi i srebrem, wisiorek bagatela 700 zł.


Te 'nici' sugerują mi że chodzi o sutasz (nie robię, spróbowałam i już chyba nie chcę ;) ). Sutasz jest ekstramodny i się sprzedaje. Można kupić za kilka tysiaków z metką, można też za dwadzieścia złotych, ale okropny. Bardzo bym chciała żeby się zrobił taki boom na plecionki. Inna rzecz że na Kazimierzu moje kolczyki za 35zeta kosztują 75zeta, więc dziewczyna od sutaszu dostaje też połowę z tego (o ile się sprzeda, mnie nie poszło nic droższego niż 40zł, mówię o mojej cenie).

Ale zrobiłam teraz dwie takie kolie po kilkanaście godzin pracy, że jeśli je przywiozę do Polski to odetnę zapięcia, zamienię na srebrne i wystawię licząc więcej niż dychę za godzinę, a co. Albo będę nosić sama.

ilcattivo13 - 30 Maj 2012, 22:26

Martva napisał/a
Głupia sprawa, ale z jednej strony wszyscy mówią 'za nisko się cenisz' a z drugiej 'dostanę jakąś zniżkę?' ;) Ja bym się bardzo chętnie ceniła wyżej, ale nie znajdę nabywców.

Błąd. Dajesz duża cenę wyjściową, a potem z wielkim bólem na twarzy udzielasz "tajnego" i "po cichu" 15, 25 albo 35% rabatu. Ale musisz wtedy być z klientką sam na sam i mieć jakiś bajer wyjaśniający, że niby nie możesz oficjalnie sprzedawać tanio, bo masz taki układ z galeriami, albo coś w tym stylu. Ta metoda sprzedaży sprawdza się przy każdym rodzaju handlu i mogę się założyć, że by się sprawdziła też przy biżu ;P:

feralny por. - 30 Maj 2012, 22:28

ilcattivo13, Ty szczwany lisie :mrgreen:
ilcattivo13 - 30 Maj 2012, 22:33

Jaki "szczwany" i jaki "lisie" ;P: Ciocia z Francy dokładnie tej metody używała, jak zarabiając na Sorbonę dorabiała u Soni Dekiel (zresztą, to Francmani ją tego nauczyli). Ale teraz mamy kapitalizm i tak samo działają nasi handlowcy. W budowlance i pokrewnych handlach to standard. Tak samo jest wszędzie tam, gdzie firma handlowa nie jest zsieciowana/zfranczyzowana. No chyba, że szefostwo/kierownictwo jest niekumate i dąży do bankructwa :wink:
mesiash - 31 Maj 2012, 11:23

ilcattivo13, dokładnie to samo chciałem napisać

Martva, przyznaj, że chętniej kupisz sukienkę, która ma cenę obniżoną z 400 na 200 niż tą, która od początku chce iść za 199, choćby były takie same (no nie mówię że w tym samym sklepie, ale wiszące w sąsiednich sklepach)

Kasiek, też chyba troszkę za nisko wyceniasz te literki, ale proponowałbym cennik progresywny i zależny od ilości dodatków, jeśli już chcesz sprzedawać

Kasiek - 31 Maj 2012, 17:31

No wiadomo, że każdy woli promocję, ale co zrobić, nagle ogłosić promocję, że literki nie po 12 tylko po 6 zł? :P
Nie wiem, czy za mało. Materiały x 2 liczę, czyli połowa materiały, połowa czas poświęcony.

Dziś jest ciężki dzień. Skok rozwojowy chyba, a dodatkowo połaczony z podaną przedwczoraj szczepionką na gruźlicę. Mały spał może z półtorej godziny, w sumie. Trzysta razy po piętnaście sekund, dosłownie. Zapomniał nawet jak się je, więc jest ryk, pół minuty jedzenia, spanie dwie minuty i tak w kółko... Ech... Szkoda mi go, bo ani najedzony, ani wyspany, zmordowany jak nieboskie stworzenie...

Godzilla - 31 Maj 2012, 17:43

... a ty razem z nim.
Kasiek - 31 Maj 2012, 18:18

Ojtam ja. Ja nie aż tak bardzo.
Wreszcie się trochę więcej najadł i zasnął. Mam nadzieję, że odpocznie chwilę...

Kai - 31 Maj 2012, 19:24

Kasiek, zaciśnij zęby, jeszcze ze 2-3 miesiące i będziecie rozmawiać. Naprawdę. Po swojemu, ale bardzo blisko.
Skoki w tym wieku są naprawdę trudne. Ale pociecha, że trwają 2-3 dni i znowu jest ok, tylko dziecię jakby... duuuuużo cięższe :mrgreen:

Kasiek - 31 Maj 2012, 20:15

Ale my rozmawiamy! Aż czasem mam ochotę nagrać te nasze rozmowy, bo potrafią być długie i pełne uśmiechów i różnych głosek :D

Mam nadzieję, że minie mu szybko i będzie dalej takim pogodnym dzieckiem...
We wtorek byliśmy na szczepieniu, może i to się dołożyło. Miałam ochotę w ogóle go nie szczepić na tę gruźlicę, ta szczepionka ma prawie 100 lat i daje niewielką ochronę, za to sporo skutków ubocznych.

Za to Michaś na badaniu nawet nie pisnął, ani się nie skrzywił na panią doktor, za to sobie z nią pogadał :mrgreen: a na szczepionce zakwilił tylko przy wkłuciu. Zaraz potem tata pogłaskał, mama przytuliła i znów były uśmiechy. I lekarka i pielęgniarka dziwiły się, co to za dziecko, że nie płacze. Przed nami maluch wył jak opętany przez pół godziny - i w gabinecie lekarskim i przy szczepieniu i potem... A rodzice zamiast zabrać go to siedzieli "aż się uspokoi" - Michaś stwierdził, że jest głodny i jadł spokojnie mając resztę świata gdzieś, ale reszta dzieciaków zaczęła popłakiwać przy takim wyjcu.

Kurde, czemu mi Marcin nie powiedział wcześniej, ze dzieci są takie cudne?

Co do książeczek to jednak nie zrobię ani jednaj z trzech, które już były zamówione. Cena 5 zł za stronę jest za wysoka. To samo z literkami... Trudno.

Kai - 31 Maj 2012, 20:19

Kasiek napisał/a
Cena 5 zł za stronę jest za wysoka. To samo z literkami... Trudno.
znaczy ktoś leci za modą, ale chciałby za darmo. To niech sobie same robią.
Godzilla - 31 Maj 2012, 21:03

Kasiek, tak-tak-tak, nagrywaj!!!
Kasiek - 31 Maj 2012, 21:08

Kai napisał/a
Kasiek napisał/a:
Cena 5 zł za stronę jest za wysoka. To samo z literkami... Trudno.
znaczy ktoś leci za modą, ale chciałby za darmo. To niech sobie same robią.


Zawsze mogą kupić jeszcze drożej w sklepie. Ich broszka.

Cytat

Kasiek, tak-tak-tak, nagrywaj!!!

To musiałby ktoś trzeci z boku, bo jak widzi aparat to czasem przestaje gadać/uśmiechać się. I w ogóle, musi mi ktoś jakieś zdjęcia porobić z nim, bo mam może ze dwa... :(

Godzilla - 31 Maj 2012, 21:11

Nie mówię o kamerze, bo to rzeczywiście bardziej złożona sprawa. Ja nagrywałam dyktafonem. Oczywiście, że nie ma to jak wszystko razem, dźwięk i obraz, ale takie pogaduszki nawet bez obrazu są słodkie, a za parę dni on już będzie gadał co innego. Łap to gruchanie.

A mąż niech się z aparatem przeprosi, koniecznie!

Kasiek - 1 Czerwca 2012, 03:15

Kamere mam w aparacie. Nawet hd. I w zasadzie nigdy nie korzystam. Czas zaczac. Za to dyktafon mam tylko w telefonie. Juz sie balam ze mlody nie obudzi sie na jedzenie. Wstal dopiero o 2:40. Ale za yo poszedl spac pozniej bo o 22 wlaczyl mu sie tryb zabawy . A przeciez z tata mozna sie bawic dluugo.
illianna - 1 Czerwca 2012, 09:13

Kasiek napisał/a
To musiałby ktoś trzeci z boku, bo jak widzi aparat to czasem przestaje gadać/uśmiechać się.
to typowe, a jeszcze zabieranie sprzętu potem dojdzie :mrgreen:
cranberry - 1 Czerwca 2012, 10:09

Kasiek napisał/a
Miałam ochotę w ogóle go nie szczepić na tę gruźlicę, ta szczepionka ma prawie 100 lat i daje niewielką ochronę, za to sporo skutków ubocznych.

A masz jakąś alternatywę? Serio pytam - jest jakakolwiek lepsza szczepionka na gruźlicę? Bodajże DPT (błonica+tężec+krztusiec) płatne w skojarzonej 5 w 1 lub 6 w 1 jest lepsza niż w tej starej bezpłatnej, gdzie jest tylko DPT. Ale być może bredzę.

Natomiast co do zasadności samego szczepienia p. gruźlicy, no to nie ma o czym dyskutować. Sama znam 3 osoby, które się w ciągu ostatnich kilku lat leczyły - a ile osób się nie bada, prątkuje, zaraża?

Kai - 1 Czerwca 2012, 11:49

Kasiek napisał/a
daje niewielką ochronę


No nie przesadzaj, jednak w Europie była skuteczna, bo teraz niestety gruźlica wraca. Ja bym się ani chwili nie zastanawiała. Z nadzieją, że wymyślą coś nowego, ale zawsze lepsza słaba ochrona, niż żadna.

Kasiek - 1 Czerwca 2012, 17:03

"W świetle aktualnej wiedzy szczepionki BCG wykazują relatywnie niską skuteczność w zapobieganiu najczęstszej, płucnej postaci gruźlicy oraz wyższą skuteczność w zapobieganiu ostrym, ogólnoustrojowym postaciom gruźlicy, tj. gruźlicze zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych."

Zaszczepiłam, ale i tak w nią jakoś bardzo nie wierzę. Zwłaszcza, że:

"Nie ma jednolitej opinii na temat czasu ochronnego działania szczepionki (od 10-15 lat lub krócej). "
Dlatego ludzie i tak chorują, a jest jeszcze gruźlica kości itp. Amrykanie próbują nowe szczepionki na gruźlicę wynaleźć, ta ma niemal sto lat...

A resztę będziemy szczepić tymi 6w1, żeby małego jak najmniej kłuć, no i te szczepionki są bardziej nowoczesne, skuteczniejsze i podobno lepiej tolerowane.

Teraz się zastanawiamy nad rotawirusami i pneumokokami. To znaczy chcielibyśmy, ale nie damy rady tak na hurra przez pieniądze. Standardowe to 600 zł, rotawirusy kolejne 600, a pneumokoki 900 zł... Może najpierw rota (bo to można tylko do 6 miesiąca życia), a potem pneumo...

illianna - 1 Czerwca 2012, 22:27

Kasiek, ludzie chorują też dlatego, ze ostanie szczepienie jest w wieku szkolnym, a potem mało kto się doszczepia, zresztą to samo jest z tężcem,na który traci się odporność po 10 latach, a chorują głownie jednak osoby zaniedbane zdrowotnie i/ lub narażone na częsty kontakt z gruźlicą. Pneumo jak nie planujesz żłobka można zrobić po drugim roku życia, wtedy jest jedna dawka, czyli dużo taniej. A na rota warto, bo to wyjątkowe paskudztwo. Ja wiem że gruźlicy nie było, wróciła wraz nową nędzą i pomysłami by się nie szczepić, co jest trudne (bo to obowiązek), ale nie jest niewykonalne.

Nie ma co szczepić na hura nie tylko ze względu na pieniądze, ale na dziecko, to nie do końca super pomysł szczepić na wszystko na raz.

Kai - 1 Czerwca 2012, 23:01

Hm, akurat osoba chora na gruźlicę, którą znam, to całkiem dobrze sytuowana i uporządkowana pani redaktor. To może dopaść każdego, bo cranberry ma rację, niezdiagnozowane przypadki chodzą i zarażają.

Przy tym podobno nowa gruźlica jest zmutowana i dlatego szczepionka jest nieskuteczna. Mam jednak wrażenie, że tak jak szczepienie na grypę nie uodparnia na nowe szczepy, ale jednak zwiększa ogólną odporność na grypę, to samo jest z gruźlicą. Mogę się mylić, lekarzem nie jestem.

Ale szlag mnie trafia kiedy patrzę na te ceny szczepionek. Do licha, co innego kuracja Ribomunylem, a co innego szczepienie przeciwko naprawdę niebezpiecznym chorobom.

dareko - 2 Czerwca 2012, 00:58

Kasiek, co do szczepionek, to polecam te na ospe. Ja dopytywalem lekarzy o wszystkie mozliwe szczepionki, ale o tej jednej jakos im sie zapomnialo.. konowalom. Efekt byl taki, ze corka przechodzila ospe wczesnie i baaaardzo ciezko. Wiele by, dal, zeby cofnac czas i jej tego oszczedzic.
illianna - 2 Czerwca 2012, 09:19

Kai, kiedyś wykonywano też częściej obowiązkowo rtg i wyłapywano osoby chore. Ale z tym chodzeniem i zarażaniem to nie do końca tak, jak organizm nie wyczerpany inna chorobą, albo uzależnieniem i nie ma silnej ekspozycji, typu chory nacharał ci w zupę, to przez samo przebywanie obok w tramwaju się nie zarazisz. Ja też miałam koleżankę, która się zaraziła, ale ona była pielęgniarką na izbie przyjęć w szpitalu przyjmującym czasem naprawdę zaniedbanych zdrowotnie ludzi, a tylko ona jedna się zaraziła, inne nie przez te wszystkie lata które tam pracuję.

W Polsce szczepienia na podstawowe rzeczy są bezpłatne, tylko że trzeba kłóć sześć razy zamiast raz, płatne są ospa wietrzna, meningokoki, pneumokoki, odkleszczowe zapalenie opon, rota wirus, a w innych krajach europejskich jest różnie, na przykład w Beneluksie ospa, pneumo i meningo są bezpłatne.

O powrocie gruźlicy

Kai - 2 Czerwca 2012, 10:04

illianna, obowiązkowy rtg to niestety było to, mimo napromieniowania. Takie choroby wychwytywało się w zarodku. Może mój Tato żyłby do dzisiaj, bo rak płuc nie boli do stanu terminalnego :( Trudno mi coś mówić o drodze zakażenia, skoro ta osoba, którą znam, nie odpowiadała zupełnie tym kryteriom, o których mówisz. Chyba że osłabiona odporność, tak dokładnie się nie dopytywałam, ale skoro w ogóle istnieje jakakolwiek szansa zarażenia się, to ja bym szczepiła.

Swoją drogą, jeśli chodzi o higienę osobistą i ogólną jestem pedantyczna chyba na skraju obsesji, a i tak udało mi się kiedyś złapać świerzb :oops: a to podobno choroba brudnych rąk.

Kiedy ja szczepiłam Młodego, o rota w ogóle się nie mówiło, dostał wszystkie podstawowe szczepienia i tyle. Teraz myślę, czy go jednak nie odświnkować, bo nie chorował.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group