To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Planeta małp - Co nas śmieszy?

feralny por. - 2 Marca 2015, 20:55

nureczka napisał/a
ostatnio czytałam coś Sebastiana Uznańskiego i dlatego wszędzie widzę penisy
:omg:
Godzilla - 2 Marca 2015, 21:06

nureczka napisał/a

Pozwolę sobie zauważyć, że grafomptoryka i nauka pisania to dwie różne czynności.

Mądra przedszkolanka, zwłaszcza starszej daty, będzie wiedziała co z tym zrobić. Słyszałam, że nieraz nauka i tak się odbywa, bo przedszkolankom żal marnować inteligentnych dzieci.

nureczka - 2 Marca 2015, 22:03

Godzilla, masz, oczywiście, rację. O to mi w sumie chodziło - że sama grafomotoryka nie jest nic złego. Dobrze poprowadzona może być nawet zabawna. Wszystko zależy od pedagoga.
dalambert - 2 Marca 2015, 23:14

nureczka napisał/a
ale ostatnio czytałam coś Sebastiana Uznańskiego i dlatego wszędzie widzę penisy :)
Tak Sebastian ma skoncentrowaną wyobraźnię :|
mBiko - 5 Marca 2015, 12:19

Zażartowałem, koleżanka była łaskawa się roześmiać. Co w tym zabawnego? Potrzebowała pół minuty, żeby zajarzyć.
ihan - 7 Marca 2015, 22:47

Z cyklu zachwycania się otaczającym światem i zadziwiania własną niewiedzą. Jakoś tak słyszę o tych włosach ombre i słyszę. Że nie wiem cóż to, wrzucam w google'a. No, rozśmieszyło mnie. Nie że nieładne, bo fajne, ale to po prostu wystarczająco długo nie dofarbowywane odrosty :mrgreen:
ihan - 14 Marca 2015, 20:09

Nie wiem czy powinno mnie niepokoić, że coś ostatnio tylko ja wpisuje się w tym wątku, czy bardziej zaniepokoić się, że głównie śmieszy mnie własna głupota.
Ot, podróżowaliśmy samolotami, współtowarzysz podroży nawet wspominał, że marzy mu się żeby go wzywali przez głośniki do bramki. No i ihan wracała sobie do Polski, jedna przesiadka. Dojechałam na lotnisko, Hannover, luz kupa czasu, wypiłam cappucino, powłóczyłam się po sklepach wywąchałam każdą możliwą Elisabeth Arden (no, niestety klasyczna zielona herbata wygrywa ze wszystkim, a cherry blossoms okazały się strasznie gorzkie i słodkawe), polazłam nadac bagaż, zrozumiałam panią, która powiedziała do nie gate dreiundzwanzig, zgadzało mi się z tym co na bilecie. Potem coś się Niemcom nie podobało w moim laptopie, zebrali kurz z jego opakowania i puścili na jakiś analizator, ale facet nie gadał po angielsku, wiec nie wiem o co chodziło. Narkotyki? Promieniowanie? Może jakiś Czernobyl bis napromieniował laptop z Polski? Bo chyba zwykły kurz ich nie zaskoczył, acz to Niemcy, to nie wiadomo. Ale luz, dalej sporo czasu, no przecież nie będę siedzieć pod bramką. Więc przeszukałam czy przez ten moment Arden nie wypuściła nowego zapachu (wcześniej jakiś jaśminowy też wywąchałam, ale na papierku nie pachniał dobrze, nie wiem jak na mnie by było). 30 minut przed odlotem udałam się spacerowym krokiem do bramki 23, no ale nie odprawiali. Taak, nie podobało mi się, że odprawiali obok jakieś wyspy kanaryjskie odlatujące w odstępie 5 minut i jako żywo nie było szans żeby mogli odprawić coś obok tak, żeby ludzie się nie pomieszali przy wsiadaniu do autobusu. Zerknęłam na bilet, no jako żywo odprawa powinna być od 10 minut przynajmniej. Spanikowałam, dorwałam jakąś kobietę z bramki obok. Taaak, rozwiązanie oczywiście było proste. To miała być bramka 32, a nie 23. Tysiąc razy zerkałam na ten bilet. Tysiąc razy i tam było 23, no naprawdę. I tu już w panice przemieściłam się do 32, mając wizje, że odlatuje, więc nie złapię przesiadki, nie mam kasy, koszmar, będę musiała wrócić do Kilonii, koczować na kolegę, żeby mi pożyczył kase na autobus, a potem spędzę 16 godzin w autobusie do Krakowa. OK, wywoływali mnie tylko 2 razy i zdążyłam z zapasem jakichś może 2 minut. I tak spełniłam cudze marzenia.

Lowenna - 14 Marca 2015, 20:13

:bravo , ihan
Agi - 14 Marca 2015, 20:23

ihan, jesteś dzielna! :bravo
ihan - 14 Marca 2015, 20:34

No, prawda? Dumna jestem z siebie.
Dunadan - 15 Marca 2015, 11:24

ihan, no nieźle ;) Na pocieszenie mogę dodać ze ludzie robią dużo gorsze rzeczy. Jest u nas w pracy taki Włoch który potrafi zadzwonić z kolejki do checkinu który ma być zamknięty za 10 minut, że on to tak w ogóle to chyba nie ma nawet biletu na ten lot i żebyśmy to sprawdzili bo nie pamięta a jak nie ma to żebyśmy mu kupili :mrgreen:
ihan - 15 Marca 2015, 12:15

Żeby było jeszcze śmieszniej:
W nocy mnie męczyło, oczywiście Pani mi powiedziała: zweiunddreißig, a nie dreiundzwanzig, ale mój mózg nie ogarnia tego przestawienia cyfr. I to nie był Hannower, tylko Hamburg, jak napisałam koledze który został popracować dłużej (temu co marzył by go wywoływali), wyraził zaskoczenie: "a cóż ty robiłaś w Hannowerze"???. Siedzę i się z siebie chichram.

edit: Dunadan, u nas by nie przeszło, bo możemy kupować bilety lotnicze tylko przez jakąś firmę, która wygrała przetarg. Bynajmniej ceny nie są niższe niż on-ilne'owe.

Dunadan - 15 Marca 2015, 13:18

ihan napisał/a
bo możemy kupować bilety lotnicze tylko przez jakąś firmę, która wygrała przetarg

No ja właśnie pracuję w tego typu firmie - ale chyba największej na świecie :roll: ceny też nie zawsze mamy niższe - tak to już bywa w tym przemyśle :roll:

I faktycznie, nie załapałem że przez Hannover to byś chyba nigdzie nie poleciała za bardzo ;)

merula - 15 Marca 2015, 16:35

ihan, prawie powinnaś zapisać sie do fundacji Spełnianie marzeń. :mrgreen:

ujęła mnie Twoja historia :D

a mnie ontopicznie śmieszy, że idę na szkolenie z radzenia sobie ze stresem, angażuję się głupio, jak to zwykle ja i wychodzę stamtąd wypluta totalnie.

Luc du Lac - 16 Marca 2015, 09:20

Dunadan napisał/a
ihan napisał/a
bo możemy kupować bilety lotnicze tylko przez jakąś firmę, która wygrała przetarg

No ja właśnie pracuję w tego typu firmie - ale chyba największej na świecie :roll: ceny też nie zawsze mamy niższe - tak to już bywa w tym przemyśle :roll:


właśnie, Dundan - o co chodzi z tymi firmami ? przecież cen nie macie niższych
a obecnie w dobie internetu, średnio ogarnięty człek sam sobie może wyszukać połączenia (nawet na ostatnią chwilę)

hrabek - 16 Marca 2015, 09:55

Wydaje mi się, że nie chodzi o niższe ceny, tylko o stopień skomplikowania obsługi. Normalnie musiałbyś zatrudnić co najmniej dwie osoby tylko do obsługi biletów, jeśli w firmie jest dużo służbowych przelotów, a tak masz firmę, która to robi za ciebie.
Luc du Lac - 16 Marca 2015, 11:00

hrabek napisał/a
Wydaje mi się, że nie chodzi o niższe ceny, tylko o stopień skomplikowania obsługi. Normalnie musiałbyś zatrudnić co najmniej dwie osoby tylko do obsługi biletów, jeśli w firmie jest dużo służbowych przelotów, a tak masz firmę, która to robi za ciebie.


no niby tak - ale robi to stosunkowo drogo, wydaje się że łatwiej byłoby przydzielić takie zadanie zatrudnionym już osobom - w przypadku uczelni.

outsourcing usług też ma swoje granice logiki

hrabek - 16 Marca 2015, 11:08

Wszystko zależy ile takich wylotów jest. Jeśli kilka miesięcznie, to nie problem, spokojnie do ogarnięcia, ale jeśli kilka-kilkanaście tygodniowo, to już nie jest takie łatwe, tak naprawdę potrzebujesz osoby na pełnym etacie praktycznie tylko do tego (i np. rozliczania delegacji po powrocie, zajmowania się wypłacaniem zaliczek, pilnowaniem posiadania odpowiedniego zapasu pieniędzy w kilku walutach w zależności od najczęstszych kierunków podróży, itp.). A w praktyce dwóch, bo jedna może zachorować, być na urlopie, itd. Dlatego o czymś takim pisałem.
Nie wiem dokładnie jak wygląda sytuacja u ihan, stąd oczywiście dużo ogólników, ale sam pracuję w takiej firmie, w której są osoby bardzo dużo latające i zatrudnione do ich obsługi są cztery osoby. Dwie co prawda na urlopach macierzyńskich, ale takie rzeczy też oczywiście trzeba brać pod uwagę. I w tej sytuacji może być tak jak piszę - że jednak wygodniej (niekoniecznie taniej, ale po prostu: wygodniej) jest zatrudnić firmę, która chorobą, urlopem czy innym zdarzeniem się wymówić nie może.

Dunadan - 16 Marca 2015, 11:27

Luc du Lac napisał/a
właśnie, Dundan - o co chodzi z tymi firmami ? przecież cen nie macie niższych
a obecnie w dobie internetu, średnio ogarnięty człek sam sobie może wyszukać połączenia (nawet na ostatnią chwilę)

Nie w przypadku kilkuset tysięcy biletów rocznie ;] obsługujemy DUŻYCH klientów. Żadne tam uczelnie... ceny NIE ZAWSZE sa niższe. Dochodzą negocjowane taryfy i niejednokrotnie bardzo skomplikowane podróże gdzie trzeba pogłówkowac i znać realia podróży lotniczych (spróbuj sobie samemu ogarnąć Loty np: Bużumbura-Libreville-Abudża-Bużumbura - samolotem który nie rozbije się po drodze :P i tak serio - takie loty to jest chleb powszedni np. w ONZ, to nie jestakaś wymyślona skrajnie trudna rezerwacja). I zaufaj mi że z tym "średnim ogarnięciem" bywa BARDZO różnie :roll: nawet jeśli mówimy o prostych podróżach po europie.
Dorzuć jeszcze obsługę zmieniania i zwracania biletów - w przypadku podróży biznesowych to standard. Wszędzie jesteśmy w stanie ograniczyć koszty - a jak pomnożysz nawet marne kilkadziesiąt euro przez ilość wystawionych biletów (wliczając w to zmiany biletów) to wyjdzie niezła sumka ;]
Noooo i nie zapominaj że to są ludzie którzy niejednokrtonie nie wiedzą w co ręce włożyć nie mówiąc o ogarnianiu jakiś głupich lotów - przecież kto inny może to za nich zrobić.

Luc du Lac - 16 Marca 2015, 11:43

zgadza się - ale ja pisałem o przypadku Ihan, czyli uczelni która zamawia sporo biletów (ale na pewno nie kilkaset tys. rocznie) - ma potężny aparat administracyjny który robi wszystko o czym pisał hrabek - poza zamawianiem biletów. Z tego co widziałem jak to funkcjonuje na UWr - to nie widzę żadnych korzyści z tego modelu.
Dunadan - 16 Marca 2015, 11:45

Luc du Lac, hm, w przypadku uczelnie to też nie kumam jak to działa - chyba zę jest to sposób na to żeby ludzie nie kombinowali na własną rękę, p. jak tu polecieć klasą biznesową na koszt uczelni :roll:
Luc du Lac - 16 Marca 2015, 11:54

Dunadan napisał/a
Luc du Lac, hm, w przypadku uczelnie to też nie kumam jak to działa - chyba zę jest to sposób na to żeby ludzie nie kombinowali na własną rękę, p. jak tu polecieć klasą biznesową na koszt uczelni :roll:


no też nie - jak ubiegasz się o zwrot kosztów podróży - to musisz przedstawić wszystkie kwity.

nureczka - 16 Marca 2015, 12:00

Luc du Lac napisał/a
jak ubiegasz się o zwrot kosztów podróży - to musisz przedstawić wszystkie kwity.

Niekoniecznie. Możesz np. zadeklarować podróż samochodem i wziąć kilometrówkę, a pojechać polskim busem w cenie promocyjnej. W przypadku podróży Warszawa-Kraków-Warszawa naprawdę spore pieniądze można na tym skręcić.

Dunadan - 16 Marca 2015, 12:07

Dokładnie, ludzie lubią kombinować i nie tylko w Polsce ;) tak sobie kiedyś z kumplami w pracy myśleliśmy ze gdybyśmy obsługiwali naszych kochanych polityków to było nie było takich akcji jak podróż samochodem do Hiszpanii ;)
Luc du Lac - 16 Marca 2015, 12:08

nureczka napisał/a
Luc du Lac napisał/a
jak ubiegasz się o zwrot kosztów podróży - to musisz przedstawić wszystkie kwity.

Niekoniecznie. Możesz np. zadeklarować podróż samochodem i wziąć kilometrówkę, a pojechać polskim busem w cenie promocyjnej. W przypadku podróży Warszawa-Kraków-Warszawa naprawdę spore pieniądze można na tym skręcić.


ok. ale tu mówimy o lotach

zresztą - zapytam dzisiaj M. jak dokładnie to działa (czyli podróż samochodem)

nureczka - 16 Marca 2015, 18:22

Luc du Lac napisał/a
ok. ale tu mówimy o lotach
zresztą - zapytam dzisiaj M. jak dokładnie to działa (czyli podróż samochodem)


Działa analogicznie. Bierzesz kilometrówkę Warszawa-Rzym-Warszawa a lecisz tanimi liniami. Kilometrówka jest na oświadczenie - nie potrzeba żadnych dokumentów.
Historia notuje takie przypadki (o kilku europarlamentarzystach nawet było dość głośno).

Martva - 16 Marca 2015, 21:43

Cytat
Anonimowy14 grudnia 2014 23:40
Dokladnie,chyba maly blad sie wkradl. A skad aromat orzechow,bo w opisie wspominasz,a w skladnikach brak


Marta15 grudnia 2014 00:24
Myślałam o niebieskich migdałach, chodziło oczywiście o aromat ziół!


Anonimowy2 stycznia 2015 21:49
Gdzie mozna dostac te niebieskie migdaly?

nureczka - 16 Marca 2015, 22:02

:mrgreen:
Lowenna - 16 Marca 2015, 22:03

Śliczne :bravo
ihan - 17 Marca 2015, 21:19

Jeszcze z tym lataniem. Możesz wypisać kilometrówkę, ale... Ale potem może się okazać, że musisz zadeklarować czemu jechałeś samochodem, no bo próbki biologiczne wieziesz, niby OK. Tylko, że akurat praca moja uczy, że pieniądze nie biorą się z bankomatu na przykład. Jeśli wypisze kilometrówkę i pojadę samochodem, nie starczy mi kasy z grantu czy z DSu na inną ciekawą konferencję albo wyjazd w ramach współpracy. Bywa, nie bierze się diet za całość wyjazdu, albo wszystkich ekwiwalentów hotelowych choćby, żeby starczyło na przyszłość. Jasne, dobrze, że jest firma obsługująca, bo przy czarach jakie są na uczelni żeby skorzystać z karty kredytowej jakoś bilety lotnicze trzeba kupić, a nie każdego stać żeby założyć z własnych albo nie każdy ma ochotę kredytować "ukochaną uczelnię" bo dziwnym trafem zwracają potem po innym kursie niż ten, który obciążył kartę. Oficjalnie nie wolno nam kupić inaczej, niż przez firmę, która wygrała przetarg, ale czasem się da. Firma z przetargu ma problem z kupnem biletów tanich linii, bo tam się nie rezerwuje i problem ze zwrotami. Na razie jeśli wyrazi się znajomość tych zasad kupują te bilety, a nie rezerwują. Rezerwacja hotelu przez booking.com przez firmę jest też droższa. Ale nie ma co narzekać, bo na niektórych uczelniach również biletów kolejowych i autobusowych (w tym krajowych) inaczej niż przez firmę nie da się kupić, co zaczyna być zabawne gdy człowiek na przykład wracając z konferencji wsiada w najbliższy pociąg. Reasumując, w zdrowych warunkach powinna być dowolność kupowania, albo jeśli idziemy linią oszczędnościową jeśli uda się kupić taniej niż proponuje firma przetargowa nie powinno być z tym trudności.

EDIT: i nie ma rozpusty jeżdżenia I klasą. Zwrócą tylko za II klasę, nawet jeśli pierwsza w taniej linii jest tańsza, niż II klasa, gdybyście wybrali inną spółkę na tej samej trasie. A o klasie biznes w lotach naprawdę zapomnijcie.



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group