Melodie przestrzeni [muzyka] - Nasze fantastyczne gusta muzyczne
Witchma - 20 Września 2008, 16:49
Agi, jakby wstręciuchy chciały same głosować, to bym nie musiała naganiać...
Chal-Chenet napisał/a | płyta straciła w tej wersji na agresywności |
Te kawałki, które słyszałam są wystarczająco agresywne jak na moje potrzeby.
A w ogóle to podoba mi się najnowsze AC/DC (co aż mnie samą dziwi )
Agi - 20 Września 2008, 16:51
Witchma napisał/a | Agi, jakby wstręciuchy chciały same głosować, to bym nie musiała naganiać... |
Nie możesz biegać po wszystkich wątkach i agitować do głosowania, bo to zakrawa na spam i nękanie! Piszę poważnie.
Hubert - 20 Września 2008, 17:37
Chal-Chenet napisał/a | Death Magnetic w wersji z Guitar Hero 3 brzmi chyba lepiej. Perka nie jest tak bardzo z przodu. A jak ktoś twierdzi, że płyta straciła w tej wersji na agresywności, to musi chyba tylko pogłośnić trochę! Tak jest chyba lepiej, w wersji CD trochę ta produkcja raziła, było za głośno. Najbardziej na tym cierpiał The Day that never comes. Wydaje mi się, że jest trochę lepiej.
Swoją drogą taki zespół, a nie mogą dopilnować produkcji? Hmmm. |
Bo to trzeba być Mustaine'm, żeby pogonić producentów ze studia i zrobić po swojemu.
Ach, dodam jeszcze, że jestem pełen nadziei, bo zmienili gitarzystę z Drovera na jakiegoś super-technicznego.
Chal-Chenet - 20 Września 2008, 17:48
Sosnechristo napisał/a | Ach, dodam jeszcze, że jestem pełen nadziei, bo zmienili gitarzystę z Drovera na jakiegoś super-technicznego. |
No ja też. United Abominations mi niespecjalnie podeszło. Ta płyta ma dobre tylko momenty. Za to tytuł pierwsza klasa.
Sosnechristo a czytałeś coś może czy Rudy mówił coś kiedy nowa płyta ma wyjść?
Hubert - 20 Września 2008, 17:50
Lada moment wchodzą do studia
Swoją drogą, ciekaw jestem, jak na tempo pracy i ambicje Rudego wpłynęło Death Magnetic...
JacAr - 20 Września 2008, 17:51
No dobrze, a lubi ktoś SKA?
Bo ja akurat i owszem, a się szykuje okazja.
23, we wtorek (akurat 35 numer SFFH z opowiadaniem Rostocki/Cichowlas, Armageddon 2012 sie ukazuje:) ) w CDQ w wawce jest koncert Aggrolites - w sumie roots SKA prawie http://pl.youtube.com/watch?v=zqR9rrrubls
Ja idę
JacQ
Stargazer - 20 Września 2008, 19:38
pytal ktos o nowy queen z rodgersem. hmm co by tu napisac. plyta wzbudza skrajne emocje wsrod fanow na pewno nie nalezy spodziewac sie czegokolwiek w stylu queen. owszem, sa jakies drobne nawiazania, ale generalnie plyta bardziej w stylu rodgersa niz queen. sporo spokojnych kawalkow, kilka balladek naprawde swietnych (through the night, some things that glitter), kilka niezlych (small, ktore jest spoko doczasu wejscia chorku, kiedy zaczyna brzmiec jak kelly familly), swietne call me, ktore chyba najbardziej przypomina cokolwiek z queen, a konkretnie ich puszczanie oka do sluchacza przez krotkie pastiszowo-wodewilowe kawalki jesli komus podobalo sie lazing on a sunday afternoon albo dreamer's ball, to call me bedzie uwielbial. poza tym kilka fajnych rockowych kawalkow jak warboys, cosmos rockin' utrzymane w stylizacji klasycznego rock n' rolla spod znaku status quo, czy niezle c-lebrity - pierwszy singiel. oprocz tego niezly bluesik w postaci voodoo. rozczarowuja pozostale, czyli time to shine, ktore brzmi jak u2, surf's up, ktore zaczyna sie ciekawie, ale panowie po 2 minutach stracili chyba pomysl no i 2 koszmarki plytowe, czyli we believe, ktore brzmi jak 'we are the world' i 'say it's not true', ktore generalnie jest beznadziejne i nie znajduje nawet porownania do niczego
generalnie plytka calkiem sympatyczna, ale cudow nie ma z queen z lat 70tych wiele wspolnego nie maja, od najslabszych plyt z lat 80tych moze i troche lepsze. moglo byc duzo gorzej, moglo byc lepiej. na moim podium tegorocznych plyt na pewno nie wskoczy
ale jak chcesz miec opinii skrajnych od cholery, to polecam forum polskiego fanclubu queen - www.forum.queen.pl jak juz przebijesz sie przez kilka stron wzajemnego wyzywania sie, to dotrzesz do recenzji
ps: recenzje wspomnianą w teraz rocku pisal chyba kirmuc. no coz, mowiac delikatnie nie jest on zbyt lubiany przez fanow queen w polsce, bo wychwala ponad wszystko plyty z lat 80tych, ktore sa pop-rockowe, a niezbyt dobre zdanie ma o pierwszych plytach, ktore wiekszosc fanow uznaje za najlepsze tu tez jako wzor ballady queenowej podaje kawalek, ktory w opinii wielu fanow jest najgorszym kawalkiem jaki nagrali wiec na jego opinii jednak bym nie polegal
Owca.von.Kozic - 22 Września 2008, 01:40
hmmm, jako uzależniony od muzyki, to moża i ja swoje trzy grosiki wrzucę...
klasyka klasyki
Myślę, że to nagranie i wykonawca/wcy są kwintesencją moich gustów
Hubert - 22 Września 2008, 13:52
Dinozaury wiecznie żywe. Byłeś na koncercie?
Dziś sobie odświeżyłem Rust In Peace Megadethu (przypomnę - prezent od mamy ). Cóż, płyta nie jest łatwa w odbiorze i nie zawsze jest dobry moment na jej słuchanie. Strasznie przygnębia. Niemniej, to jednak Megadeth w szczytowej formie. Wściekłe, ostre jak żyleta, rozpędzone. Mam nadzieję, że zmalują coś podobnego. Niech to się nazywa nawet RIP 2, byleby ciut weselsze było. Rudemu wybaczę.
Szkoda, że w kapeli nie gra Junior, trochę mi brakuje jego basu. No i zdaje się, że jako jedyny miał wpływ na Mustaine'a za najwredniejszych czasów.
Choć teraz ponoć Rudy dopuszcza pomysły innych.
Chal-Chenet - 22 Września 2008, 13:56
Ja z kolei posłuchałem dzisiaj w drodze do pracy The System has Failed. Pierwsze 4 kawałki wymiatają! Potem jest niestety nieco gorzej, ale momentami i reszty da się słuchać. Na pewno płytka w moim odczuciu jest lepsza niż United Abominations.
Ciekawy jestem nowej.
Owca.von.Kozic - 22 Września 2008, 23:52
Sosnechristo napisał/a | Dinozaury wiecznie żywe. Byłeś na koncercie?
|
Pewnie, pod samą sceną. Gdyby to było wykonalne, mógłbym im liczyć zmarszczki
Stargazer - 23 Września 2008, 02:18
nie musiales sie przepychac do przodu, ja ich zmarszczki widzialem dokladnie z drugiego konca stadionu w londynie
Owca.von.Kozic - 23 Września 2008, 21:58
et, sie nie pchałem, ale co innego oglądać żywych bogów z pierwszego rzędu a nie z telebimu.
Tak czy owak - było przezacnie. Następnego dnia doładowałem sie jeszcze Johnem Mayallem.
Chal-Chenet - 23 Września 2008, 22:04
Po wsłuchaniu się w nowy album Soulfly Conquer stwierdzam jednak, że jest bardzo dobry. Zdecydowanie na plus wyszło obcięcie wszelkiej maści ozdobników. Wyszła płyta mocniejsza, bardziej agresywna, z utworami może nie wchodzącymi od razu, ale za to zapadającymi w pamięć. Chce się wracać do tej płyty. Max jest w dobrej formie. Mam tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś Sepultura znowu zagra w starym składzie. A'propos: Sepka nagrywa album A-Lex na podstawie Mechanicznej Pomarańczy. Ma się ukazać w listopadzie. Ostatni, czyli Dante XXI był całkiem niezły, mam więc nadzieję, że i nowy utrzyma poziom. Chociaż wiadomo, mimo że dobre, to jednak nie jest to stara Sepka.
Adanedhel - 24 Września 2008, 12:08
Dragonforce - Ultra Beatdown. Power metal żyje. Goście grają jak najlepsze zespoły z lat '80, gitarzyści (w tym mój nowy ulubieniec, Herman Li, Chińczyk z niemieckim imieniem ) zasuwają jak w czasach, gdy metal był niczym wyścig zbrojeń. Właśnie gitary są najlepsze na tj płycie. Zarówno Li, jak i drugi gitarzysta, Totman, doskonale wiedzą, co z nimi zrobić, są świetni, gdy grają razem, a jeszcze lepsi w szalonych solówkach. Dawno nie słyszałem równie dobrej płyty z tego gatunku.
Chal-Chenet - 25 Września 2008, 19:14
Nowy kawałek Sepultury? (Szkoda, że nie ma solówki...)
Jeśli cała płyta będzie podobna, to będzie dobrze!
Easy - 25 Września 2008, 20:14
U nas w Kolporterze non stop leci David Gilmour Live in Gdańsk. Szok co za płyta. Gdyby nie cena 62 zł i daleki termin wypłaty to chyba bym się skusił...
Hubert - 26 Września 2008, 16:22
Post przekleiłem z innego forum, co by i do szerszej publiczności trafił
Jak w czymś nie mam racji, to naprostujcie.
Tak mnie naszło na ogólne refleksje związane z Metallicą...
Załóżmy, że Metallika się wypaliła i powinna zejść ze sceny. Załóżmy, że DM mogli już sobie odpuścić. Tylko - co by nam wtedy pozostało? Czy pozostałby jakiś band tak popularyzujący ciężkie granie? Zobaczmy, jak się przedstawia zestawienie metalowych tuzów na dzień dzisiejszy:
Slayer - to nie następca, to konkurencja. Grają swoje, a próby eksperymentowania (God Hates Us All) nie przyjęły się, więc chłopaki wrócili do grania tego, co potrafią najlepiej - rozpędzonego, diabelskiego thrashu. Slayer ma swoją niszę, gra dla swoich fanów. Wbrew pozorom i technicznemu dopracowaniu - to dosyć nieskomplikowana muzyka. Owszem, każdy 'kojarzy' kapelę, ale pokaż jakiejś lasce nieobytej z tego typu muzyką - marne szanse, że nie ucieknie w popłochu. Poza tym Arraya myśli nad rozwiązaniem kapeli po nagraniu następnego krążka.
Megadeth - Mustaine zawsze gonił za Metalliką. Ma świetne pomysły i techniką przebija Metallikę. Gra inaczej, choć w teorii M&M's są do siebie zbliżone stylistycznie. Tylko że Rudy jest nieprzewidywalny - nigdy nie wiesz, czy następny album nagra jako thrash/speed-metal a'la RIP, czy też pop-rock w rodzaju Risk. Gonił, gonił i raz niemal ekipę Hetfielda przegonił, dzięki sukcesom RIPa i następcy - CTE. Ale potem coraz bardziej łagodził brzmienie. I niestety, o ile rockowe dokonania Metalliki miały jakiś rozmach, to tego w M-deth zabrakło. No i Śmierć ma to do siebie, że przez jej muzykę nie przebija się tyle pozytywnych emocji, co przez wielkiego konkurenta. Aaa jakże, ma na koncie wielkie nagrania, które można by wymieniać i wymieniać. Peace sells, chociażby.
Anthrax - jako młodziki z ikrą byli fajni, ale kto teraz o nich pamięta - poza fanami?
Testament - już pisałem, że to perfekcyjni kopiści. Lubię ich słuchać, zwłaszcza wczesne dokonania, bo to kwintesencja Bay Arena, czad i fajne melodie w jednym. Ostatnia płyta też mi się bardzo podoba. Ale Skolnic i spółka zawsze będą stać w cieniu Mety i Slayera. Poza tym nie są tak uniwersalni, jak by się mogło wydawać. O ile Loady brzmią tak, jak sobie M. zamierzyła, o tyle The Ritual to eksperyment, który brzmi jak płyta thrasherów, którzy chcą a nie mogą. A jak nie przesadzają z melodyjnością, to brną w death-metal
Exodus - kolejny band, który poniewczasie goni za Slayerem. Świetni technicznie. mroczni, ale nie tak charakterystyczni jak dowolny przedstawiciel WC.
Następcą Metalliki mogła być Pantera. Zespół miał wszystko. Świeże podejście, świetnych instrumentalistów, charakterystycznego wokalistę i dobre brzmienie. W dodatku - w tym też był duch Rock'n'rolla, a nie szatana, Buddy czy innego Thora. Z równym powodzeniem tworzyli ostre (nawet barrrrdzo) kawałki, jak ballady. Ale Pantera już nie zagra, bo Dimmebag spoczywa w pokoju.
O Annihilatorach, Exciterach mało kto dziś wspomina
Machine Head - jest przegięty. Brnie w jakieś groove'y, wokalista drze ryja jak black-metalowiec, a 'epickie' brzmienie mija się z garażowym charakterem thrashu.
Sepultura - panowie bawią się folkiem i są zbyt ciężcy, aby ich muzyka zatoczyła takie kręgi jak WC.
No i wszystkie te zespoły łączy jedno - mają już własną publikę i dla niej będą grać.
Europejski thrash tej roli nie przejmie, bo tautonic mija się z tym, co jest esencją łomotu. Z radością grania, czadem i młodzieńczą werwą. Za to otrzymujemy ciężar, zło i szatana. I death/black-metalowe zagrywki. :-/
No to może odkrycia ostatnich 10 lat?
Trivium - są bardziej Metallikowi niż sama Metallica. Ich pierwsze dwie-trzy płty, to praktycznie covery wczesnej Mety skrzyżowane z Iron Maiden. No i kolejny wokalista, który skacze od wycia pseudo-maidenowego do growlingu, który jest potrzebny w thrash-metalu, jak psu buty.
Mastodon - grają z pomysłem, jest to świetne, ale znowu - trafia w niszę za sprawą ciężaru i darcia mordy. Na pewno dawno nie było tak odważnej kapeli, tylko że brakuje im przebojowości i siły przebicia (siła brzmienia to co innego).
Skandynawski heavy metal? To lokalna sensacja, może i obserwowana z zainteresowaniem przez cały metalowy światek, ale nie ma tego magnetyzmu co NWOBHM czy thrash. Poza tym ta teatralność i sztucznie wypolerowane brzmienia - mnie odrzucają.
Nowa fala amerykańskiego thrashu z Warbringerem na czele. Chłopaki nawet nie ukrywają, że nie chcą wnosić niczego nowego. Grają to, co ich wielcy idole z Bay Areny i West Coast, a jedyne co dorzucają od siebie to przesadzone wrzaski przechodzące w growl.
***
Dopóki nie pojawi się ktoś równie popularny i zacięty, co Metallika, mający tę samą radochę z grania i nie szukający od razu rozwiązań najbardziej technicznych - Meta nie powinna schodzić ze sceny. Poza tym - King, Mustaine, Hetfield, Skolic (czy jak to tam się pisze) wreszcie - to w pewnym sensie bohaterowie. Każda z tych starych kapel miała swój charakter, coś co ją wyróżniało, a co tkwiło nie tylko w muzyce. Anthrax to jajcarze, Megadeth był dowodzony przez wiecznego buntownika, Slayer epatował arogancją, a Metallica dawała czadu i niosła w sobie sporo pozytywnej energii.
I kto by ich zastąpił? Smutasy z My Dying Bridge? Popaprańcy pokroju Varga z Burzum? A może metroseksualni metalowcy z Hammerfalla (te płaszczyki i dramatyczne gesty...)?
Dunadan - 26 Września 2008, 23:18
Sosnechristo, ja nie jestem fanem Anthrax a jednak o nich wiem i ich cenię... fajna muzyka. W sumie dawno ich nei słuchałem... mają sporo odniesień do fantastyki
Hubert - 27 Września 2008, 13:51
No dooobra no, ludzie słuchający ciężkiego grania kojarzą Anthraxa. Ale nie mogę ciągle wszystkiego precyzować, bo się zagubię w dookreśleniach.
Grahf - 28 Września 2008, 15:29
Sosnechristo napisał/a | No to może odkrycia ostatnich 10 lat? |
Ale to wcale nie wyczerpuje tematu
Znasz może tak przykładowo szwedzki wynalazek post-thrashowy jak Meshuggah
U mnie po chwili oddechu od metalu, spod znaku legend Ambient/Noise/Industrial: Coil czy Nurse With Wound (zna ktoś ) powracam do ciężkiego łupania .
Isis - Oceanic
Rewelacyjny Sludge/Post-Metal, ciężko, smutno i wolno... Jak ktoś lubi takich tuzów jak Neurosis czy Cult of Luna to pozycja obowiązkowa .
Hubert - 28 Września 2008, 16:55
Ale - czy te wymienione przez Ciebie kapele są charyzmatyczne jak Metallica?
Grahf - 28 Września 2008, 18:39
Charyzma się nie liczy. Jedyne co się liczy to muzyka, reszta to przypisy .
Hubert - 28 Września 2008, 21:35
Pardon, na koncertach się liczy. Chyba przyznasz, że lepiej prezentują się thrasherzy z ikrą (Anthrax, Metallica, Testament, Slayer) niż jakieś smutasy od DEAAAATHH metalu czy smutasy od dooma.
Slayer ma imidż i opętanego Arrayę. Metallica Hetfielda z zestawem min wodza rewolucji i władczymi gestami oraz Ulrich, skaczący po perkusji (zresztą,, reszta kapeli też fajnie wypada na koncertach). Anthrax swego czasu posiadał w arsenale wyjca Belladonnę, który łaził po całej scenie z tym swoim pudlem na głowie...
Grahf - 28 Września 2008, 21:50
Masz rację, te wymienione przez Ciebie popularne zespoły (grające mniej lub bardziej ale jednak popularną muzykę ) są świetnymi ambasadorami metalu poza gettem, no grają świetnie dodatkowo .
A co do smutasów - każdy preferuje co innego, lubię i tych wymienionych przez Ciebie popularnych wykonawców, jaki i "smutasów" spod znaku doom, death czy black metalu .
A nie zapomniałeś na przykład o Iron Maiden
Hehe, jak była mowa o Annihlatorze, to i o Kreatorze też już zapomniano
Chal-Chenet - 28 Września 2008, 21:59
Sosnechristo napisał/a | smutasy od DEAAAATHH metalu |
Jak to smutasy? Koncerty death metalowe bywają bardzo żywiołowe, przepełnione energią. Nie chodzę na wiele, z reguły na to co jest w Posen, ale np. Behemotha i Vadera widziałem i są świetni na żywo, na pewno nie nudzą.
Hubert - 28 Września 2008, 22:10
Eeee, tego, określenie mnie się merdło. Smutasy miały być do doomu.
Grahf napisał/a | to i o Kreatorze też już zapomniano |
Potraktuj ten punkt o europejskim metalu, jako wzmiankę także o europejskiej Wielkiej 3.
No dobra, są Maideni, ale oni też pójdą na emeryturę kiedyś. I nie grają tak żywiołowej muzy, jak thrasherzy. Z całym szacunkiem.
Adanedhel - 29 Września 2008, 08:56
Grahf napisał/a | (grające mniej lub bardziej ale jednak popularną muzykę ) |
Łojojoj! Pod Gawlińskiego się podczepiasz?
Grahf - 29 Września 2008, 20:38
Isis - "Panopticon"
Zjawiskowa muza...
Ktoś lubi Sludge (np Cult of Luna, wspomniane Isis, Neurosis)
JacAr - 29 Września 2008, 20:40
To ta od Eurovizji?
|
|
|