Ludzie z tamtej strony świata - Darek Domagalski
mawete - 19 Marca 2008, 20:34
Last Viking napisał/a | A wyobrażacie sobie podróż w przedziale sypialnym, z kadrą oficerską ORP „Dzik” z Gdyni do Tręczyna na Słowacji? |
Tak
Fidel-F2 - 19 Marca 2008, 20:54
Last Viking napisał/a | A wyobrażacie sobie podróż w przedziale sypialnym, z kadrą oficerską ORP „Dzik” z Gdyni do Tręczyna na Słowacji? | podaj termin i rezerwuj miejscówkę
mawete - 19 Marca 2008, 21:06
Fidel-F2: lepiej niech On cały wagon zarezerwuje
Fidel-F2 - 19 Marca 2008, 21:19
towarowy najlepiej
gorat - 20 Marca 2008, 13:51
Tak, najlepiej bydlęcy, bo Kózki będą
Last Viking - 2 Czerwca 2008, 11:51
OKIEM VIKINGA – „GRUNWALD 2008”
Za niecały tydzień zaczynają się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, na której Polska reprezentacja zagra po raz pierwszy w historii i miejmy nadzieję, że nie po raz ostatni. Krąży dowcip, że nasi piłkarze w Austrii zagrają trzy ważne mecze: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Nie wiem, czy taki wniosek został wysnuty na podstawie prekognicji, czy też rzetelnej analizy umiejętności naszych zawodników? Mniejsza z tym. Ja chciałbym poruszyć wątek, meczu otwarcia właśnie, który gramy z... NIEMCAMI.
Niemcy – sąsiad nasz i permanentny wróg w ujęciu historycznym. Nie zliczymy ile batalii i wojen z nimi stoczyliśmy. Czasami ponosiliśmy dotkliwe porażki, czasami zwycięstwa, które na wieki rozsławiły siłę polskiego oręża. Zwycięstwa, które w ostatnich latach są podważane. Ale to osobny temat do dyskusji.
Pamiętam jak przed dwoma laty, przy okazji meczu z Niemcami na Mistrzostwach Świata, w mediach, w internecie, w rozmowach na ulicy, odwoływano się do Grunwaldu. 15 lipca roku 1410 roznieśliśmy w pył potęgę Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny domu Niemieckiego w Jerozolimie, w którym służyli najbardziej dumni, najbardziej pyszni i uważających siebie za ówczesną elitę militarną, rycerze z Rzeszy.
Osobiście uważam, że tego typu analogie, nawoływanie do odśpiewania Bogurodzicy na stadionie, reklamy dotykające narodowych wad (gwoli sprawiedliwości po obu stronach), są w sporcie zbędne i nawet niesmaczne. Jednak dla zabawy uczynię pewne porównanie, na zasadzie raczej żartu, taką sportowo-historyczną analizę z przymrużeniem oka.
Zacznijmy nasze rozważania od wodzów naczelnych.
Po stronie Krzyżaków w okresie wielkiej wojny mamy Ulryka von Jungingena, dowódcę znakomitego, który opracował plan ataku na Polskę w 1409, zakładający podział armii na trzy grupy uderzeniowe, oskrzydlając przeciwnika i wbijając się w głąb jego obszaru. Można powiedzieć, że to on był twórcą Blitzkriegu. Na pewno przerastał swoją epokę, gdyż w ówczesnej Europie wojny prowadzono na zasadzie: idziemy na wroga całą kupą i jakoś to będzie.
Oczywiście w piłce nożnej, bez strategii, opracowanych schematów, można co najwyżej grać w A klasie, z zawodnikami, którzy przed meczem kozy z pastwiska (boiska) spędzają. Niemiecka drużyna od zawsze słynęła z żelaznej taktyki, z dyscypliny gry, z twardych i bezkompromisowych rozwiązań. Myśl szkoleniowa zapoczątkowana przez Klinsmana a kontynuowana przez Lowa, zakłada dodatkowo odpowiednie przygotowane mentalne, świeżość w grze i może dzięki temu Niemcy jako pierwsi zakwalifikowali się do Euro?
Ale to Polacy w XV wieku mieli najgenialniejszego z wodzów, króla Władysława Jagiełłę, który nie dość, że całą rozprawę z Zakonem planował przez lata, to jeszcze wykorzystywał niekonwencjonalne jak na tamte czasy rozwiązania taktyczne. Pod Grunwaldem ustawił wojsko w trzy szeregi w szyku kolumnowo-klinowym pozwalającym na stosowanie manewrów, odpowiednio podzielił odwody, zastosował manewr pozorowanego odwrotu (hmm... co prawda przerodził się w bezwładną ucieczkę chorągwi litewskich, ale to już inna historia )
Naszą reprezentację prowadzi Leo Beenhakker, Holender a nie Litwin. Ceniony w całym świecie trener, który osiągał sukcesy z takimi drużynami jak Ajax, Feyenoordem i Realem Madryt. „Wódz” o tyle genialny, że udało mu się awansować na Euro 2008, z drużyną w której... nie ma gwiazd. Ba! Na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy prezentują klasę Europejską. Pierwszym z nich jest niewątpliwie Artur Boruc, jeden z najlepszych bramkarzy na świecie, gwiazda Celticu Glasgow. Kilka szczebli niżej Smolarek, Żurawski, Krzynówek, mający pewne miejsce w swoich drużynach, które jednak do tuzów europejskiego futbolu nie należą. Później długo, długo nic i gracze rezerwowi w przeciętnych klubach na zachodzie lub grający w lidze polskiej lub... cypryjskiej.
Dawno w polskiej reprezentacji nie było takiej „posuchy”. Za Englela w pierwszej 11 nie grali zawodnicy z ligi polskiej, która jest skorumpowana jak nie przymierzając Luksemburczycy (Zygmunt – król Węgier i Wacław – król Czech) przez Krzyżaków w przeddzień wielkiej wojny. Nie grali również ci co nie mieli pewnego miejsca w składzie w swoim klubie. Dlatego uważam, że Leo sprawił „cud”.
Natomiast niemieccy zawodnicy choć z wyższej półki, to największych gwiazd światowego format nie należą.
A jak to było prawie 600 lat temu?
Okazuje się, że słynni w całym świecie mnisi-rycerze krzyżaccy, Polakom do pięt nie dorastali. Chorągwie do walki ruszały w szyku, a na których czele tworzono tak zwaną „szpicę” lub „klin”. Miejsce w nich zajmowali najwaleczniejsi i najsławniejsi z rycerzy. Zwano ich przedchorągiewnymi. A byli wśród nich:
Zawisza Czarny, to rycerz którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Niepokonany uczestnik dziesiątków turniejów, z którym mierzyli się najmocniejsi mężowie i musieli uznać jego wyższość. Brat jego, Jan Farurej z Garbowa, choć w cieniu, nie ustępował mu siłą oraz walecznością.
Dobiesław z Oleśnicy, który w roku 1404 pokazał Krzyżakom, gdzie ich miejsce. Z okazji spotkania Jagiełły z Ulrykiem von Jungingenem, ten drugi zorganizował turniej rycerski. Tam rycerze z czarnymi krzyżami na płaszczach wygrywali wszystkie swoje pojedynki... do czasu. Na przyzwalające skinięcie króla Władysława, w szrankach pojawił się Dobiesław, który po kolei zrzucał z koni pysznych zakonników i spokojnie czekał na kolejnego przeciwnika. Coraz bardziej poirytowany wielki mistrz, posyłał do zamku po coraz to nowych rycerzy, których pan z Oleśnicy powalał. Turniej trwał do drugiej w nocy, aż skończył się przy blasku pochodni, gdy już nie było na całym zamku nikogo, kto polskiemu mocarzowi dałby radę.
Pod Grunwaldem stawali bracia Kobylańscy, Damarat i Jakub. Jakub niegdyś niesłusznie oskarżony o romans z królowa Anną, czego dowodem miała być zapadnięcie łoża, od gwałtownych uciech miłosnych , spędził dwa lata zamknięty we Lwowskim lochu. Po ułaskawieniu przez Jagiełłę, zaprzysiągł że teraz zamiast dworskim rozrywkom, poświęci się tylko walce. Wsławił się pod Grunwaldem, ale równie słynna jest jego szarża podczas oblężenia Malborka, gdy we dwójkę z Dobiesławem przedarli się przez wyłom i zdobyliby zamek, gdyby tylko mieli jakieś wsparcie. Niestety nikt z sojuszników za nimi nie poszedł i musieli się wycofać. Hmm... sądzę, że nawet sami daliby radę, ale pewnie nie chcieli żeby cała sława tylko na nich spłynęła. Także dzięki skromności owych dwóch rycerzy, możemy zawdzięczać, że Malbork w roku 1410 się obronił.
Na polach Grunwaldu walczył również, oznaczający się niepospolitą siłą - Powała z Taczewa, stojący w pierwszym szeregu elitarnej chorągwi krakowskiej - Paszko Złodziej, pogromca wielkiego mistrza - Mszczuj ze Skrzyńska, a także słynny z wojen husyckich, czeski rycerz - Jan Zizka. O wyższości naszego oręża świadczy fakt, że w bitwie nie poległ nikt z naszych słynnych rycerzy, za to krzyżaccy bracia-rycerze, których w bitwie uczestniczyło około 250, zginęli prawie wszyscy.
Niestety, w przeciwieństwie do swoich przodków, którzy stanowili "ekstraklasę" ówczesnego rycerstwa, nasi piłkarze nie stanowią elity dzisiejszych boisk, nie są gwiazdami piłkarskich spektakli. I raczej o sukcesie na miarę bitwy pod Grunwaldem, nie ma co liczyć.
Na pokrzepienie serc przed Euro 2008 napiszę jeszcze o jednym wydarzeniu.
W roku 1412 w Budzie, odbył się wielki turniej, na którym potykali się najznamienitsi rycerze z Węgier, Polski, Litwy, Austrii, Miśni, Nadrenii, Francji, Włoch i niewielkich państewek bałkańskich. Przez dwa dni walczyli zespołowo w szrankach podzieleni na narodowości (czyżby ówczesne Mistrzostwa Europy? ), ale w pył wszystkich rozniosła ich wszystkich, drużyna 14 polskich rycerzy. A byli wśród nich uczestnicy bitwy pod Grunwaldem: Dobiesław z Oleśnicy, Mszczuj ze Skrzyńska, Zawisz Czarny i Jan Fururej z Grabowa, Domarat i Jakub z Kobylan i kilku innych. Polacy ponoć pierwsi rzucali się do ataku, ostatni schodzili z pola walki, a kiedy inni odpoczywali, oni sami ze sobą podejmowali zapasy i walkę.
Takiej postawy życzę naszym piłkarzom, a nam, kibicom wielu emocji, pozytywnych, bez narodowościowych antypatii.
Gustaw G.Garuga - 2 Czerwca 2008, 14:13
Nie przesadzałbym z tą "permanentnością" wrogości Niemiec i Polski (zresztą "w ujęciu historycznym" Niemcy są jednym krajem od stosunkowo niedawna). Nie chcę wchodzić w dysputy historyczne, ale gdybym już miał wskazywać na "permanentnego wroga", wskazałbym raczej na Rosję/Moskwę, bo to z nią w ostatecznym rozrachunku Polska przegrała walkę o dominującą rolę w regionie. Ale to do nijakiej analogii piłkarskiej się obecnie nie nadaje
Last Viking - 13 Czerwca 2008, 13:00 Temat postu: SILENTIUM UNIVERSI Patrząc na każdy przedmiot, przedstawiaj go sobie
jako ulegający rozkładowi, zmianie,
jakby zgniliźnie i rozpadnięciu się w pył,
albo jak na rzecz przeznaczoną z urodzenia na śmierć.
Marek Aureliusz, Rozmyślania
Siudmak
Czy często zdarza wam się zadzierać wysoko w górę głowę i spoglądać w nocne niebo? Podziwiać konstelacje układające się w najróżniejsze obrazy i wzory? Zachwycać się bladym blaskiem gwiazd, ich majestatycznym pięknem, szepcząc z nabożna czcią ich nazwy, typy widmowe, odległości od Układu Słonecznego? Zastanawialiście się kiedyś, jak tam musi być? W pobliżu kwazarów, cefeid, białych karłów, czerwonych olbrzymów, błękitnych nadolbrzymów i gwiazd takich jak nasza, ciągu głównego. Na hipotetycznych planetach krążących wokół najróżniejszych słońc, w centrum innych galaktyk, na samych krańcach poznanego wszechświata.
I w takich chwilach zawsze nasuwają się refleksje.
Kto to wszystko ułożył, w tak doskonałej harmonii?
Czy jesteśmy sami, czy życie jest wyjątkiem?
A jeśli normą, to czemu wszechświat milczy?
SILENTIUM UNIVERSI, tekst który pojawi się w 32 numerze „SFFiH” powstał dzięki pasji. Mojej pasji do kosmosu, nauki, tajemnic wszechświata i jest utrzymany w starym stylu hard s.f.
Jest to opowieść o sięganiu gwiazd, o potędze ludzkiego umysłu, o globalnych problemach nam zagrażających i nadziei, którą upatrujemy wysoko ponad naszymi głowami.
Historia pierwszego załogowego lotu do najbliższego nam układu gwiezdnego jest przyczynkiem do zadania pytań o istotę Boga, o istotę wszechświata, a także o naturę ludzką i kondycje całej ludzkości.
Czy gwiazdy są naprawdę niedosiężne? Czy jesteśmy na nie gotowi? Jaka uśpiona siła tam drzemie? Jakie jest przeznaczenie naszego gatunku?
Bardzo serdecznie zapraszam do przeczytania opowiadania.
Jeszcze na koniec mała dygresja.
Opowiadanie napisałem w 2003 roku i odłożyłem. Na długo.
Po latach mogłem na nie spojrzeć na „chłodno”, bez emocji i już bez tej pasji, która trawiła jak ogień. Zmieniły się moje zainteresowania, już wiem że pewnych rzeczy nie da się wyjaśnić przez „szkiełko i oko”. Wiem też, że to człowiek jest ważny, a nie idee i każdy z nas jest centrum wszechświata. Mimo to nie zmieniałem głównego wydźwięku opowiadania, pozostawiłem go takim jakim jest, oddając tym samym hołd tym którzy mnie miłością do kosmosu, nauki, s.f. zarazili: Stanisława Lema, ks. Michała Hellera, Arthura C. Clarka, Andrzeja Marksa, Zbigniewa Dworaka, Carla Sagana i wielu innych…
Kiedy w 2006 roku odszedł od nas Lem i Marks (na którego artykułach w „NF” się opierałem) zastanawiałem się czy nie odkurzyć „Silentium Universi”. Nie zrobiłem tego.
Dopiero w tym roku, gdy praktycznie z dnia na dzień otrzymaliśmy dwie wiadomości, jedną o śmierci Clarka, a drugą o nagrodzie Templetona dla ks. Hellera, stwierdziłem, że może wreszcie nadszedł czas, odkurzyć tego typu teksty?
Pozd
Darek Domagalski
mawete - 18 Czerwca 2008, 18:21
Pewnie, że przeczytamy może to wyrwie mnie z pracoholizmu
Hubert - 1 Lipca 2008, 12:41
UWAGA MOŻLIWY SPOILER-GIGANT.
Zanim przejdę do rzeczy - nie przepadam za SF. Nie jest to takie typowe "nie bo nie" - po prostu ten gatunek cały, jak jeden mąż mnie przygnębia. Nawet Gamedeca, bardzo przyjemnego w odbiorze, odłożyłem po jednym tomie. Nie lubię się zastanawiać nad tym, co będzie, bo - patrząc na teraźniejszość - odnoszę dziwne wrażenie, że niezbyt różowo. Literatura SF utwierdza mnie w tym. Wizje świata skomputeryzowanego - przerażają mnie. Ziemia rządzona przez kormporacje/spiski nie-do-ugryzienia takoż. Rozmyślania o bezmiarze wszechświata - przytłaczają...
No, ale dość o moich lękach, fobiach i antypatiach, chciałem tylko uzmysłowić, że do SF mam specyficzne podejście. W związku z tym, nie wiem, czy moja opinia na coś Ci się przyda.
Powiem od razu - Silentium Universi zrobiło na mnie spore wrażenie, zwłaszcza druga połowa. Cały tekst jest bardzo sugestywny, trzymający w niepewności. Wrażenie to potęguje się po mniej-więcej dwudziestu-dwudziestu pięciu stronach, kiedy członkowie zaczynają odczuwać przygnębienie, popadają w konflikty, doświadczają niepokojących wizji. Umiesz podkręcić dramatyzm akcji, nie ma co. Jednak w pewnym momencie staje się to przewidywalny, wiadomo, że nastąpi koniec świata. Wszystko na to wskazuje, sam klimat opowieści daje takie przesłanki. Trochę za wcześnie czytelnik do tego dochodzi, IMO. No, ale tu nie o samą akcję chodzi, więc Cię to rozgrzesza w znacznej mierze.
W pierwszym momencie przeraziłem się, bo to 'hard' postawione przed sf nie wzięło się w przypadku SU z kosmosu. Sporo tu wykładania teorii naukowych, teologicznych. Bałem się, że nie zrozumiem tekstu, ale - albo potrafisz wyłożyć fizykę/chemię/biologię w bardzo łatwo przyswajalny sposób, albo też ja coś jednak wyniosłem z przytoczonych przedmiotów, nawet jeśli oceny mam w sporym rozstrzale (prawie że 1-4 ). Z gracją posplatałeś przy tym nauki ścisłe i teologię w jedno.
Zrobiłeś zgrabne przejście od SF do horroru albo czegoś na modłę horroru (nie wiem, jak to rozróżnić, nie jestem specjalistą od takiego rozgraniczania - asekuruję się tylko na wypadek linczu ze strony specjalistów ). Rozwalił mnie opis katedry pod koniec, cholernie plastyczny, przygnębiający. Mocny. Studium okropieństw, nie ma co. Związany z tym pomysł - hulaj dusza, Nieba nie ma. To dopiero może przerazić, udupić.
Tylko co to za zboczenie, żeście się Wy, literaci, wysługujecie malarzami? Grzędowicz, teraz Ty... Kto następny?
Za przesadzoną uważam końcówkę. Myślisz (myślałeś), że naprawdę zasłużyliśmy na taki los? Z wypowiedzi Demiurga można wywnioskować, że sam jest sobie winien, bo to od niego (albo nawet od Stwórcy - to rozgraniczenie też zmusza do myślenia) pochodzi zarzewie Zła. I zamierza posprzątać to, co nabroił naszym kosztem, a przy okazji stara się rozgrzeszyć siebie za mego w obecności Huberta*. Trochę jakby odwracał kota ogonem. "Pokazałem Wam, jak się czyni zło, przykład idzie z góry, ale to Wy jesteście winni, to przez Was cierpię). Niemniej, można Demiurgowi współczuć, fajnie w tym momencie zagrałeś na emocjach czytelnika.
Odniosłem takie wrażenie, że pisząc SU, byłeś na etapie totalnego niemal sprzeciwu wobec tego, co ludzie wyczyniają. Miłość nie wystarcza, przyjaźń jest na chwilę, a i to przeważnie złudzenie...
SU to tekst o nieprzyjemnym wydźwięku, nie ma co. Nasuwa mi się określenie - literacki łomot spuszczony ludzkości.
*Wielki plus masz za to, że tak doniosłą rolę przeznaczyłeś memu imiennikowi.
Podsumowując - rzecz to świetna, tyle że ja nieprędko do niej wrócę, bowiem za dużo ostatnio wziąłem na siebie literatury pesymistycznej.
PS. Kiedy Dzik wychynie z lasu?
Last Viking - 2 Lipca 2008, 21:47
Sorry, że tak późno odpowiadam, ale nawał pracy i sezon urlopowy
Dzięki za opinię.
Największą chyba radość sprawia autorowi (przynajmniej mi) świadomość, że tekst który napisał spowodował zadumę u czytelnika, wywołał emocje, był przyczynkiem do pewnych własnych przemyśleń, którymi się ze mną podzieliłeś.
Ja bardzo lubię dyskusje o tekście na poziomie samych idei (a tych na forach niewiele ), a Ty uczyniłeś mi tą przyjemność i o nie zahaczyłeś. Dlatego chętnie podejmę temat.
Ale po kolei
Cytat | Jednak w pewnym momencie staje się to przewidywalny, wiadomo, że nastąpi koniec świata. Wszystko na to wskazuje, sam klimat opowieści daje takie przesłanki. |
Cóż, gdyby było inaczej pisałbym sensacje i kryminały.
Co prawda w swoich tekstach staram się stosować tzw. suspens, ale co do samej końcówki to wychodzę z założenia, że literatura s.f. nie ma na celu zaskakiwać w finale, od tego są inne gatunki literackie.
Kto wie, może kiedyś po nie sięgnę?
Wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
Chodzi mi po głowie... harlequin
Cytat | Sporo tu wykładania teorii naukowych, teologicznych. Bałem się, że nie zrozumiem tekstu, ale - albo potrafisz wyłożyć fizykę/chemię/biologię w bardzo łatwo przyswajalny sposób, albo też ja coś jednak wyniosłem z przytoczonych przedmiotów |
Uznajmy, że jedno i drugie.
W ten sposób Olaf będzie syty i owieczka cała.
Cytat | Rozwalił mnie opis katedry pod koniec, cholernie plastyczny, przygnębiający. Mocny. Studium okropieństw, nie ma co. Związany z tym pomysł - hulaj dusza, Nieba nie ma. To dopiero może przerazić, udupić. |
Hmm... to jest pewna moja wizja życia po życiu, którą również zasygnalizowałem w Utraconym Dzieciństwie (SFFiH 27). Koszmar człowieka po śmierci się nie kończy i przeżywa wszystko ze wzmocnioną siłą. Nie ma dobra i zła, rozgraniczenia na piekło i niebo, jest tylko i wyłącznie trwanie. Trwanie w tym co sami sobie stworzyliśmy, albo... ktoś nam stworzył (i to jest dopiero okrutne – bo okazuje się, że nic nie zależy od nas samych)
Cytat | Za przesadzoną uważam końcówkę. Myślisz (myślałeś), że naprawdę zasłużyliśmy na taki los? Z wypowiedzi Demiurga można wywnioskować, że sam jest sobie winien, bo to od niego (albo nawet od Stwórcy - to rozgraniczenie też zmusza do myślenia) pochodzi zarzewie Zła. |
Nie wiem.
Uważam, że zadaniem pisarza nie jest udzielanie odpowiedzi (taki który tak myśli musi być niezłym bufonem, albo zgoła nic nie rozumie) a zadawanie, lub zasygnalizowanie samych pytań.
Silentium Universi jest pytaniem o kondycję ludzkości, o istotę Boga, o nas samych. W powieści (czy też minipowieści – sam nie wiem od ilu znaków jest co? ) odpowiedzi nie znajdziesz. Ona znajduje się w każdym z nas, i każdy z nas sam sobie w duchu odpowie.
Gdzie jest źródło zła? Jest wewnątrz nas, czy pochodzi z zewnątrz?
Możemy z nim się zmierzyć, czy jest na zawsze wpisane w nasze przeznaczenie?
Obawiam się, że na tym świecie odpowiedzi nie uzyskamy.
Cytat | Tylko co to za zboczenie, żeście się Wy, literaci, wysługujecie malarzami? Grzędowicz, teraz Ty... Kto następny? |
Taaa... zdawałem sobie sprawę z tego, że tak będzie.
W roku 2003 kiedy pisałem tekst, nie znałem jeszcze Jarka Grzędowicza i nic mi nie było wiadomo o PLO. Niestety po latach dokonując poprawek nie mogłem tego zmienić, gdyż obrazy Goi są podstawą tej powieści.
Hehe... myślałem wtedy, że wpadłem na nowatorski pomysł.
Zauważ, że w tym samym czasie podobny zabieg co Grzędowicz, zastosował również Huberath w swoich „Miastach pod Skałą”.
Cytat | Odniosłem takie wrażenie, że pisząc SU, byłeś na etapie totalnego niemal sprzeciwu wobec tego, co ludzie wyczyniają. |
W swoim życiu człowiek przechodzi różne etapy emocjonalne, inaczej patrzy na świat i ludzi. Dzisiaj takiego tekstu bym nie napisał. Tak mrocznego, ponurego, pesymistycznego. Nie odnalazłbym w sobie tego wszystkiego.
Czasem wydaje mi się, że człowiek pisze, żeby pewne rzeczy z siebie wyrzygać.
W moim sercu nie ma już Świątyni.
W moim sercu zakon śpi - jak śpiewa Abraxas.
Cytat | SU to tekst o nieprzyjemnym wydźwięku, nie ma co. Nasuwa mi się określenie –literacki łomot spuszczony ludzkości |
Podoba mi się to określenie.
Pozwolisz, że sobie pożyczę?
Swoją drogą masz niezwykły dar obserwacji i postrzegania pewnych rzeczy, oraz "czucie słowa". To niezwykle cenny dar, który na pewno zaprocentuje. Ze swojej strony wypada mi wyrazić tylko swoją radość, że mam takich czytelników.
Cytat | Kiedy Dzik wychynie z lasu? |
Na wszystko przyjdzie czas.
PS.
Poniżej, znalezione w necie (jak pisałem powieść to korzystałem z albumów) obrazy Goi, które opisuję w Silentium Universi. Zapraszam do zapoznania się z pełną twórczością tego malarza.
„Saturn Pożerający własne dzieci”
Czyż nie jest żałosny? Czy nie warto mu współczuć? Pożera tak wypasionego, dumnego z siebie człowieka!
„Trzy Mojry” – taki jest właśnie tytuł obrazu.
Co robi czwarta, odwrócona do nas tyłem?
Hubert - 2 Lipca 2008, 23:05
To będą odpowiedzi zdawkowe, bo chyba ze swoją przenikliwością nie mam już za wiele do dodania. Albo za mocno eksploatował mnie dziś basen i komputer.
Last Viking napisał/a | Sorry, że tak późno odpowiadam, ale nawał pracy i sezon urlopowy |
Przypomnij mi, żebym nie wchodził na etap dorosłości.
Last Viking napisał/a | Co prawda w swoich tekstach staram się stosować tzw. suspens, ale co do samej końcówki to wychodzę z założenia, że literatura s.f. nie ma na celu zaskakiwać w finale, od tego są inne gatunki literackie.
Kto wie, może kiedyś po nie sięgnę? |
No, akurat w SU daje się wyodrębnić elementy różnych gatunków, nawet kryminału
Last Viking napisał/a | Hmm... to jest pewna moja wizja życia po życiu, którą również zasygnalizowałem w Utraconym Dzieciństwie (SFFiH 27). Koszmar człowieka po śmierci się nie kończy i przeżywa wszystko ze wzmocnioną siłą. Nie ma dobra i zła, rozgraniczenia na piekło i niebo, jest tylko i wyłącznie trwanie. Trwanie w tym co sami sobie stworzyliśmy, albo... ktoś nam stworzył (i to jest dopiero okrutne – bo okazuje się, że nic nie zależy od nas samych) |
I to jest dopiero przygnębiające w Twoim tekście - że praktycznie nie dałeś ludzkości możliwości obrony. Ani słownej, ani żadnej innej. O miłości i przyjaźni już wspomniałem.
W ogóle, to trochę przerażające (choć odnosi się bardziej do literatury czysto rozrywkowej), że ostatnio nie zostawia się suchej nitki na stosunkach w rodzinie i tych uczuciach. Albo to ja tak sobie dobieram literaturę, że trafiam na cynicznych autorów, gdzie przyjaźń nie ma sensu, względnie jest udawana, kocha się w jakimś celu albo na niby, ufać nie można. To w wielu wypadkach służy tylko do rozkręcenia akcji, wiem, ale wiedza nt. pewnych spraw pozostaje potem taka a nie inna.
Last Viking napisał/a | Ona znajduje się w każdym z nas, i każdy z nas sam sobie w duchu odpowie. |
Hm, tu powołam na własne doświadczenia/refleksje, albo raczej - ich brak. Mi czasem brakuje jakiejś jednoznacznej odpowiedzi (poza: kto zabił? ). Takie teksty są trudniejsze, bo wymagają nie tyle wiedzy nabytej z ksiązek, co doświadczenia, wielu przeżyć - żeby móc się ustosunkować indywidualnie, nie zaś przez pryzmat innej literatury. Uważam, że ta druga opcja daje dużo mniej.
Last Viking napisał/a | Czasem wydaje mi się, że człowiek pisze, żeby pewne rzeczy z siebie wyrzygać. |
Niekoniecznie, ale takie rzeczy są chyba najlepsze, najmocniej działają na czytelnika. Silentium Universi, Księga Jesiennych Demonów Grzędowicza, Przenajświętsza Rzeczpospolita Piekary (sporo osób mówi, że ta ostatnia oddziaływała na czytelnika przede wszystkim wódą, krwią i spermą, ale to nieprawda - bez większego wysiłku można się w niej doszukać wielu problemów). Można się kłócić z przemyśleniami tam zawartymi, ale obojętnymi nie pozostawiają.
Last Viking napisał/a | Podoba mi się to określenie.
Pozwolisz, że sobie pożyczę? |
Oczywiście. Ale ja też go niedługo chyba użyję, tyle że w nieco zmienionej formie, odnosić się zaś będzie do sam-wiesz-czego
Last Viking napisał/a | „Saturn Pożerający własne dzieci”
Czyż nie jest żałosny? Czy nie warto mu współczuć? Pożera tak wypasionego, dumnego z siebie człowieka! |
A wiesz, że samego Saturna dosłownie tak sobie wyobrażałem? Co prawda, nie zdziwiłbym się, gdyby miał puste oczy (jak Spawn, tylko że czarnej barwy), no ale to już wybitnie podpada pod ciąg indywidualnych skojarzeń.
Last Viking napisał/a | Swoją drogą masz niezwykły dar obserwacji i postrzegania pewnych rzeczy, oraz czucie słowa. To niezwykle cenny dar, który na pewno zaprocentuje. Ze swojej strony wypada mi wyrazić tylko swoją radość, że mam takich czytelników. |
Zawstydzasz mnie
Poza tym, wysnucie pewnych wniosków nie było trudne - pozostawiłeś pewien trop w swoim anonsie Silentium Uniwersi
Squonk - 13 Lipca 2008, 01:10
Zmachany już jestem - zara idę w kimę, bo z rana do roboty - więc niestety nie przeczytam postów powyżej, odnoszących się do tekstu "Silentium Uniwersi"
Skrobnę za to na szybkiego i na gorąco parę swoich uwag - jakie naszły mnie po jego lekturze.
1) Nursowa zapowiedź we wstępniaku trochę mnie odrzuciła, ze względu na użycie słowa "oldskulowy" Jako, że nie jestem staroczaszkowym fanem to musiałem polegać na magii nazwiska autora. Zadziałała
2) Kościół jako wielka siła pociągająca za sznurki w przyszłości? Hmm... No kto wie...
3) Czytając tekst DD cały czas nachodziły mnei skojarzenia z kosmiczną sagą Borunia i Trepki, także z filmem "Ukryty wymiar" czy z opowiadaniem Ł. Orbitowskiego "Zatoka tęczy". Ale zaznaczam - nie były to jakieś zrzynania czy skopiowane wtręty
Viking rozwinął te wątki, które w powyższych pozycjach zostały pominięte lub nie ruszone.
4) W trakcie lektury, czy jakoś tak po - przypomniałem sobie jak to - już będzie teraz - 12 lat temu, często spoglądałem w nocne niebo, łaziłem nocą podmiejskie łąki by "łowić" gwiazdy czy inne obiekty.
Wtedy wydawało mi się, że w gwiazdach, w kosmosie jest jakaś nadzieja, jakieś rozwiązanie wielu problemów z którymi boryka się świat. Może to były tylko młodzieńcze wizje (każdy chyba je w pewnym wieku miał ), a może tylko wytłumaczenie czemu nie bajeruję na takie klimaty czyli na astronomię panienek (wiem, że to działa choć niestety samemu nie stosowałem ).
No ale w tamtym okresie kosmos wydawał mi się, taki "dobry", zdolny do pogodzenia ze sobą narodółw czy państw - w imię wyższych celów z nim związanych. Czyli z jego głębszym badaniem czy kto wie - może i odkryciem innej cywilizacji.
Lata minęły - pojawiły się inne, bardziej "przyziemne" zainteresowania. No i właśnie teraz, "Silentium Uniwersi" przypomniało mi tamte klimaty
I tak szczerze mówiąc to się trochę boję spogladać w gwiazdy. Wtedy - te paręnaście już lat temu - udało mi się nawet wypatrzyć na niebie Galaktykę Andormedy. Wówczas - a do dziś to dobrze pamiętam - pomyślałem sobie, że to tak jakby udało mi się "spojrzeć w twarz Boga". Inna galaktyka, miliony gwiazd, może i inne rozumne cywilizacje i ktoś taki jak ja - patrzący w tej chwili w swoje niebo - na jednej z takich planet. Teraz nie byłbym taki pewien, jaką "to twarz Boga bym zobaczył".
Nie widzę podboju kosmosu jako analogicznej bajki w stylu zdobywania dzikiego zachodu. Takie klimaty - choć miłe i przyjmne - nie przekazują tego czym jest prawdziwy kosmos. Namiastką piekła - zimnym, pustym i pełnym samotności miejscem. A tekst Vikinga - według mnie - idealnie oddaje te klimaty.
I dlatego - dziś już będzie trzeci dzień - ciagle o nim gdzieś tam w tle myślę
Dunadan - 13 Lipca 2008, 19:20
Last Viking, hmm... powiem tak.
Cytat | Last Viking napisał/a |
SILENTIUM UNIVERSI, tekst który pojawi się w 32 numerze „SFFiH” powstał dzięki pasji. Mojej pasji do kosmosu, nauki, tajemnic wszechświata i jest utrzymany w starym stylu hard s.f. |
|
Podzielam twoją pasję... bardzo. Pamiętam momenty kiedy w LO czytałem Hawkinga, o strunach, czarnych, białych dziurach, horyzontach zdarzeń, osobliwościach, i innych dziwnych kwarkach Dlatego twoje opko cholernie mi się spodobało. Nie będę się rozpisywał bo powatzrałbym słowa poprzedników a to nie ma sensu.
Mam dwa ale jednak.
1) Mam nadzieję ze się nie obrazisz ale... tekst bardzo mi się skojarzył z "Event horison" - filmem z końca lat 90' Polecam, jeśli nie oglądałeś. Fabuła niemal identyczna w ogólnym zarysie kompletnie im to nie przeszkadza! w sumie to żadne "ale"...
2) tłumaczysz w prosty i fajny sposób wiele porąbanych teorii i pojęć. Niemniej niektóre z nich z pewnością znane byłyby członkom wyprawy a mimo wszystko oni je sobie tłumaczą - ja wiem że to sposób na wytłumaczenie czytelnikowi o co chodzi ale to trochę śmiesznie wyglądało. Podobnie było w "Event horison" kiedy pewien naukowiec tłumaczył załodze międzyplanetarnego statku podstawy fizyki... ekhem...
Na koniec - dzięki za miły tekst... brakowało mi takiego hard sci-fi, rzadko się zdarza, zwłaszcza w kinie ( ostatnio to chyba tylko "Sunshine. W stronę słońca" )
Last Viking - 27 Lipca 2008, 23:41
Chciałbym podziękować, tak zbiorowo, za wszystkie docierające do mnie pochlebne opinie dotyczące „Silentium Universi”. To miłe wiedzieć, że mój tekst zmusił do myślenia, zaintrygował, zapadł w pamięć, poruszył nuty nostalgii.
Takie właśnie miało być jego przeznaczenie.
Sosnechristo
Cytat | I to jest dopiero przygnębiające w Twoim tekście - że praktycznie nie dałeś ludzkości możliwości obrony. Ani słownej, ani żadnej innej. |
Hmm... a IV generacja? Klon.
Może ten kamyk nadziei był za mały, żeby przeciwstawić się przeznaczeniu?
Ale to tylko na amerykańskich filmach, serialach i pulpowych czytadłach bohaterowie potrafią przezwyciężyć swój los. Ja wychowałem się na klasykach.
Massa musi się wypełnić.
Cytat | Albo to ja tak sobie dobieram literaturę, że trafiam na cynicznych autorów, gdzie przyjaźń nie ma sensu, względnie jest udawana, kocha się w jakimś celu albo na niby, ufać nie można. |
To nie do końca tak.
Każdy człowiek w swoim życiu przechodzi różne etapy. Zmienia swój sposób bycia, ludzi którymi się otacza, sposób postępowania, poglądy, religie, a nawet tak bywa, że niektórzy przestają pić alkohol i przechodzą na wegetarianizm (bosman z ORP „Dzik” nigdy w to nie uwierzy).
Również autorzy pod wpływem chwili, emocji, sytuacji w której się aktualnie znajdują piszą taką a nie inną prozę. Piszą o tym co ich otacza i przenoszą własne obserwacje, odczucia na papier.
Dzisiaj miłość i przyjaźń są tylko pustym słowem, jutro stanie się czymś ważnym, czymś co wypełni ich życie. Dzisiaj piszą o niedosiężnych gwiazdach, o zapomnianych królestwach w Nibylandzie, o magicznych mieczach. Jutro zaś odkryją, że prawdziwy, realny świat jest tu, na Ziemi, a nie w zimnej pustce kosmosu, że nie trzeba szukać w krainach fantasy niesamowitych opowieści, bo barwniejsze jeszcze, można znaleźć w historii naszego kraju i stwierdzą ponadto, że nie należy szukać magii w przedmiotach, bo ona tkwi w ludziach.
A może to kwestia opisywanej epoki?
Może w przyszłości i w wykreowanych z głowy autorów fantastycznych światach trudno to znaleźć.
Mi na ten przykład, łatwiej się pisze o przyjaźni i miłości na tle XV wieku. Może dlatego, że w tamtych czasach słowo honor coś znaczyło, a dzisiaj jest li tylko pustym frazesem. Przynajmniej w pojęciu społecznym, bo z własnego doświadczenia wiem, że na ludzi można liczyć i w nich wierzyć.
Squonk
Cytat | W trakcie lektury, czy jakoś tak po - przypomniałem sobie jak to - już będzie teraz - 12 lat temu, często spoglądałem w nocne niebo, łaziłem nocą podmiejskie łąki by łowić gwiazdy czy inne obiekty.
Wtedy wydawało mi się, że w gwiazdach, w kosmosie jest jakaś nadzieja, jakieś rozwiązanie wielu problemów z którymi boryka się świat. Może to były tylko młodzieńcze wizje (każdy chyba je w pewnym wieku miał)... |
Dokładnie, miałem tak samo.
Szukaliśmy w gwiazdach przyszłości, powiem więcej, to był jedyny akceptowalny kierunek rozwoju ludzkości, nieuchronny kolejny krok, który musiał nastąpić. Większość literatury sf lat 60 i 70 była oparta o taką właśnie wizję.
Ale tak się niestety nie stało...
Nie sięgnęliśmy gwiazd, a nawet planet w naszym Układzie Słonecznym, mimo że jesteśmy technologicznie gotowi do postawienia stopy na Marsie. Nie uczyniliśmy tego kroku. Dlaczego? Bo nieekonomiczny. Ale za to jak ważny mentalnie.
Ba! Z tego co pamiętam ostatni załogowy lot na Księżyc odbył się w latach 70’. Większość czytelników SFFiH jeszcze na świecie nie było.
A i literatura sf się zmieniła.
Nie ma już sięgania gwiazd, zdobywania obcych światów, pytań o przyszłość naszego gatunku, a jest zamknięcie się we wnętrzu człowieka, w jego emocjach. Nie twierdzę, że to źle, po prostu ten typ literatury przekształcił się i ciekaw jestem w co ewoluuje...
Cytat | ...a może tylko wytłumaczenie czemu nie bajeruję na takie klimaty czyli na astronomię panienek (wiem, że to działa choć niestety samemu nie stosowałem) |
A ja właśnie dla tego zainteresowałem się astronomią, hmm... a raczej zmusiło mnie do tego pewne wydarzenie. Pamiętam jak dziś...
Sierpniowa ciepła noc, na niebie mrowie gwiazd, z ogniska lecą iskry. Romantyczny wieczór. Jej bliskość, zapach włosów, oczy utkwione wysoko, w czarnym aksamicie kosmosu.
- Spójrz tam – wskazuję dziewczynie trzy jasne gwiazdy na niebie. – Altair w Orle, Wega w Lutni i Deneb w Łabędziu, tworzą tak zwany Trójkąt Letni....
- A daleko one od nas? – spytała dziewczyna mrugając zalotnie powiekami.
- Daleko, bardzo daleko.
- Ale jak daleko? Ile lat świetlnych?
- Hmm... – zaczynam się pocić. Na szczęście z zakamarków swojego umysłu udało mi się
wygrzebać potrzebne informacje – Altair jakieś 16, Wega 25, a Deneb jakieś 3000 lat.
- Oj, to faktycznie daleko – pokiwała swoją śliczną główką.
Oczy mi dumnie zabłysły, położyłem rękę na jej ramieniu.
- Jakie są ich typy widmowe? – zapytała nagle, a ja zrozumiałem, że muszę poważniej zabrać się za astronomię.
Dunadan
Cytat | Mam nadzieję ze się nie obrazisz ale... tekst bardzo mi się skojarzył z Event horison - filmem z końca lat 90' Polecam, jeśli nie oglądałeś. |
Nie obrażam się.
Co prawda pisząc Silentium Universi bardziej myślałem o „Obłoku Magellana” Lema, „Kontakcie” Sagana, "Arsenale" Oramusa, „Odysei 2001” Clarka i Kubricka, ale muszę przyznać, że pewnie w podświadomości i „Event Horizont” mi siedział.
Film uważam za znakomity do połowy, ale niestety klimaty gore mi nie pasowały.
Cytat | tłumaczysz w prosty i fajny sposób wiele porąbanych teorii i pojęć. Niemniej niektóre z nich z pewnością znane byłyby członkom wyprawy a mimo wszystko oni je sobie tłumaczą - ja wiem że to sposób na wytłumaczenie czytelnikowi o co chodzi ale to trochę śmiesznie wyglądało. |
Zdaję sobie sprawę jak to wygląda, niemniej:
1. Tak się kiedyś pisało sf, na której się wychowałem.
2. Miał to być tekst typowo hard s.f, ale włożenie w „usta” narratora wszystkich teorii byłoby po prostu nudne. Lepiej to uczynić w formie dialogów. Bardziej przyswajalne.
3. Wyszedłem z założenia, że każdy z członków załogi jest specjalistą tylko i wyłącznie w swoim fachu a w niedalekiej przyszłości specjalizacja zawodów posunie się jeszcze bardziej niż ma to miejsce obecnie.
Już na początku lat 90’ w pismach nie tylko naukowych (a przede wszystkich ekonomicznych) poruszany był problem specjalizacji społeczeństwa, szczególnie dotyczyło to krajów wysoko rozwiniętych (USA, Kanady, Wielkiej Brytanii). Okazało się, że do projektów które w Polsce można było zatrudnić inżyniera po Polibudzie, tam potrzeba kilku ludzi wyspecjalizowanych w różnych dziedzinach. Menagerowie narzekali, że do odbioru zlecenia muszą zatrudniać 2 osoby, pierwsza odbiera fax (pewnie wie jaki guzik nacisnąć), druga czyta zamówienie. I jak to się ma do ergonomii, której nota bene twórcami są Polacy?
Kiedyś czytałem książkę jakiegoś rosyjskiego autora, w którym społeczeństwo przyszłości było podzielone na klany: matematyków, fizyków, biologów itp. Niestety mówili tak specyficznym językiem, charakterystycznym dla swojego zawodu, że musieli zatrudniać tłumaczy żeby się ze sobą porozumieć.
I obecnie, znam humanistów którzy bez kalkulatora nie zdołają wykonać najprostszego mnożenia, a liczby pierwsze, całki, przestrzenie Banacha wrzucają do jednego kotła: „matematyka wyższa”, znam tzw. „umysły ścisłe”, ludzi nie potrafiących znaleźć się w alegoriach, przenośniach, a nawet retrospekcjach literackich, jak również ekonomistów dla których chemia to nauka magiczna a DNA to najpotężniejsze z zaklęć.
gorat - 28 Lipca 2008, 16:15
Last Viking napisał/a | I jak to się ma do ergonomii, której nota bene twórcami są Polacy? | Możesz rozwinąć? MY mielibyśmy mieć coś z tym wspólnego?!
Anegdotka z dziewczyną wyśmienita Gdzie taką wytrzasnąłeś? <pytanie retoryczne>
Last Viking - 29 Lipca 2008, 08:59
gorat
Cytat | Możesz rozwinąć? MY mielibyśmy mieć coś z tym wspólnego?! |
A no, mieliśmy i to całkiem sporo
Twórcą pojęcia ergonomii jest przyrodnik polski Wojciech Jastrzębowski, który ją zdefiniował w XIX wieku. Ale bardziej praktycznie podeszli do niej polscy ekonomiści na początku XX wieku z bodajże Adamskim na czele (mogłem nazwisko przekręcić – miałem to na studiach ponad 10 lat temu ).
Ciekawostką jest, że na pracach naszych rodaków opierał się w tworzeniu potęgi Forda, Lee Iacocca późniejszy prezes koncernu. Polecam jego książkę autobiograficzną (moja obowiązkowa lektura na studiach ) w której opisuje nie tylko swoją karierę, ale również bezpardonową walkę między koncernami samochodowymi, o zmianach jakie musiały nastąpić w budowie samochodów po zakręceniu kurków z ropą i rywalizacji z Japończykami.
Można powiedzieć, że jest to bardziej thiller menagerski niż autobiografia.
Last Viking - 26 Marca 2009, 11:09 Temat postu: Od Grunwaldu po Koronowo - prezentacja multimedialna Serdecznie zapraszam na prezentację multimedialną:
OD GRUNWALDU PO KORONOWO, CZYLI POGROM ZAKONU KRZYŻACKIEGO,
którą przeprowadzę na poznańskim PYRKONIE w sobotę (28 marca 2009) o godzinie 10.00 w sali literackiej nr 2.
Prezentacja obejmować będzie wielką wojnę z Zakonem 1409-1411, genezę konfliktu, sylwetki przywódców, uzbrojenie i rodzaje wojsk biorących udział w wojnie, strategię, taktykę na grunwaldzkim polu i koronowskim wzgórzu. Nie zabraknie ciekawostek o wywiadzie i kontrwywiadzie tamtych czasów, obalę kilka mitów, potwierdzę pewne legendy .
Prezentacja okraszona grafikami, obrazami, mapami powinna przypaść do gustu nie tylko miłośnikom historii i wojen, ale również tym wszystkim, którzy chcieliby się dowiedzieć jak to naprawdę było z tymi Krzyżakami.
Ponadto zapraszam do lektury kwietniowego, 42 numeru SFFiH, w którym znajdziecie Ognie na wzgórzach, opowiadanie historyczne z elementami mistycyzmu, będące niejako prologiem do cyklu powieściowego o wielkiej wojnie polsko-krzyżackiej, który powinien ukazać się w trzech odsłonach na przestrzeni roku.
Fidel-F2 - 26 Marca 2009, 11:16
wszelki duch, de profundis clamavi
Hubert - 4 Kwietnia 2009, 20:01
Przeczytałem Ognie na wzgórzach. Bardzo jestem kontent z tego opowiadania. Mocne sceny podkreślają ponury nastrój tekstu, mrok, jaki czai się w każdym z bohaterów.
W pewnym momencie zgrzytnęła mi narracja, tzn, ciężko było się zorientować się, z czyjego punktu widzenia opowiadasz, ale to jedyne techniczne zastrzeżenia, a może też i moja nieuwaga. Ciekawie skonfrontowałeś wierzenia pogańskie i chrześcijańskie.
Podobał mi się ponury klimat tej opowieści, zaś jej rytm sprawił, że dałem się porwać historii, natomiast po ostatnim zdaniu ciary przeszły mi po plecach
Czekam na powieść.
mawete - 4 Kwietnia 2009, 21:03
Podobał mi się klimat. Na książkę też czekam (na nadmorską popijawę z Vikingiem też - odspiewamy marynarzy floty wojennej )
Last Viking - 5 Kwietnia 2009, 07:39
Sosnechristo i mawete dzięki
Opowiadanie rzeczywiście ma ponury klimat, prawdopodobnie przez to, że głównymi bohaterami uczyniłem rycerzy zakonnych. Z dzisiejszego punktu widzenia nazwalibyśmy ich zbrodniarzami wojennych (zresztą po wielkiej wojnie w Grudziądzu Jagiełło przygotował oskarżenie pod adresem Zakonu i nie różniło ono się wiele od tego jakie postawiono hitlerowcom po II wojnie światowej). Wysiedlenia, eksterminacja całych plemion pruskich, gwałty, rabunki, morderstwa oto obraz prawdziwych rycerzy-mnichów.
Jeśli chodzi o wierzenia to oprócz mitologii słowian, opierałem się o judaistyczną kabałę i model neoplatoński, a wszystko to doprawiłem szamanizmem
Co do powieści. Najnowsze wieści z wydawnictwa jakie mam mówią jeszcze o tym półroczu, więc I tom cyklu krzyżackiego Delikatne Uderzenie Pioruna spodziewać się można czerwiec/lipiec. Pierwotny termin wydania był maj/czerwiec i szkoda, że nie pozostał, bo powieść zaczyna się od maja 1409 roku i pięknie terminowo by się wpisała w tę porę roku. Ostatni tom, gdzie opisana zostaje bitwa pod Grunwaldem i Koronowem powinna ukazać się w 600 – lecie tych wydarzeń.
Pragnę z tego miejsca podziękować wszystkim, którzy tak licznie przybyli na moja prelekcję podczas poznańskiego PYRKONU. Mimo wczesnej pory (dla niektórych godzina 10 rano to środek nocy, szczególnie po konwentowych integracjach ) zapełniliście salę po brzegi i stworzyliście świetną atmosferę.
Dla takich ludzi warto jeździć z prelekcjami i pisać.
Dziękuję.
xan4 - 5 Kwietnia 2009, 09:41
"Z pewną nieśmiałością" podchodziłem do czytania opowiadania (wiedziałem, że nie jest o ORP ), ale jest bardzo dobrze, mocno zachęciłeś mnie do kupienia ksiażek. Świetnie się czytało, klimat - rewelacja, myślałem, że nie będziesz miał u mnie szans w tym numerze SFFiH, a tu taka niespodzianka - najlepsze opowiadanie
Agi - 5 Kwietnia 2009, 11:43
Przeczytałam "Ognie na wzgórzach", bardzo mi się podobało, tylko skąd na Żmudzi w XV wieku bawełna?
Last Viking - 5 Kwietnia 2009, 19:10
Dzięki xan4 i Agi
Agi jeśli chodzi o bawełnę, podejrzewam, że to miała być wełna (z Brücknera czerpałem, a on pisząc swoje dzieło czerpał z kronik Hieronima z Pragi, nawiasem mówiąc wspomnianego przeze mnie w opowiadaniu, a postać mnicha rozwinąłem w I tomie cyklu krzyżackiego).
Musisz mi wybaczyć, gdyż jak to mężczyzna większą wagę przywiązuję do rynsztunku bojowego niźli do tkanin.
Aczkolwiek w tomie II o tytule Aksamitny Dotyk Nocy w którym opisuję wydarzenia jesień 1409 – wiosna 1410, wiele poświęciłem ubiorom dworskim średniowiecza, opisując królowe, damy dworu, kładąc nacisk na intrygi, miłość dworską i działania szpiegowskie
Agi - 5 Kwietnia 2009, 19:29
Last Viking napisał/a | Musisz mi wybaczyć, gdyż jak to mężczyzna większą wagę przywiązuję do rynsztunku bojowego niźli do tkanin. |
Oczywiście wybaczam
Opowiadanie jest bardzo klimatyczne, fabularnie dobrze skonstruowane, zakończenie troszkę pospieszne, aż prosi o uzupełnienie w dłuższej formie.
Domyślam się, że chciałeś pozostawić czytelnika z niedosytem i aurą tajemnicy.
Last Viking - 6 Kwietnia 2009, 08:28
Agi napisał/a | Domyślam się, że chciałeś pozostawić czytelnika z niedosytem i aurą tajemnicy. |
Zatem zapraszam do cyklu krzyżackiego
Tam głównym bohaterem (ale nie jedynym) jest Dagobert z Saint-Amand.
Opowiadanie miało być zachętą dla potencjalnego czytelnika, do sięgnięcia po powieści. Ognie na wzgórzach ukazują tylko wycinek historii tamtych czasów, wydarzeń ówcześnie się rozgrywających i przedstawia tylko kilku z wielu bohaterów.
Agi napisał/a | Ostatni fragment, między spotkaniem Arnolda von Baden z Aldoną, a jego hipotetycznym powrotem na Żmudź, mógłby stanowić kanwę do oddzielnego opowiadania |
Hmm... Aldona to fajna postać i nawet chciałem ją wprowadzić do tomu trzeciego Kto wie czy na polach Grunwaldu nie było szamanek (można to nazwać wsparciem magicznym)? Według źródeł archeologicznych we wspólnych grobach rycerskich znaleziono trzy szkielety kobiet. Prawdopodobnie w wyniku przenoszenia szczątków i połączenia ich z pobliskim cmentarzem, tak twierdzą archeolodzy (czemuż zatem nie ma wśród nich szczątków dzieci, których na każdym średniowiecznym cmentarzu można wiele spotkać?). Tak więc, wyobraźnia nasuwa niewiasty przyzywające mistyczne moce (nie fireballe, ogniste podmuchy, ale niewidoczne energie, które nas zewsząd otaczają i wpływają na nasze zachowania). Może to jest wytłumaczenie dla dezercji Mikołaja z Ryńska i jego chorągwi chełmińskiej, tudzież dla niezrozumiałego powrotu na pole bitwy wojsk litewskich, które wydawały się pogrążone w totalnej panice
Co do opowiadań... hmm... nad cyklem pracuję już 2 lata, za 1/2 roku mam termin zdania ostatniego tomu. W tym czasie powstały już 2 opowiadania (drugie ukaże się prawdopodobnie w antologii i opowiada o polskich rycerzach, w tym Zawiszy Czarnym, walczących w Bośni w roku 1408). Będę chciał jeszcze coś napisać w klimacie rycerskim dla czytelników SFFiH w ciągu najbliższego czasu, ale czuję, że później będzę musiał zrobić sobie przerwę, albo zabrać się za zupełnie coś nowego
Agi - 6 Kwietnia 2009, 08:53
Last Viking napisał/a | Zatem zapraszam do cyklu krzyżackiego
Tam głównym bohaterem (ale nie jedynym) jest Dagobert z Saint-Amand.
|
A chętnie, chętnie jak tylko się ukaże.
khamenei - 20 Kwietnia 2009, 12:05
A czy te nadchodzące powieści będą również miały subtelny dodatek fantastyki?
Ognie na wzgórzach to wg mnie najlepsze opowiadanie z kwietniowego nru SFFiH. Świetnie mi się je czytało, byłem zachwycony barwnym językiem i ambitnymi zdaniami. Przy okazji poznałem parę nowych słów haha. Jednakże proszę o wytłumaczenie: cóż to było "ciwustwo"? O ile taka jest liczba pojedyncza. W dostępnych mi słownikach nie znalazłem niczego w tym guście. Tzn. domyślam się, że chodzi o wioskę, osadę lub inne terytorialne oznaczenie, ale coś bardziej precyzyjnego miło by było usłyszeć.
Chciałbym się jednak czepnąć dwóch błędów, jakie miałem okazję dojrzeć w tekście. W momencie gdy jednooki stoi na drodze i widzi zbliżającą się tajemniczą postać, użyłeś (tak to rozumiem) słowa "tudzież" w znaczeniu "lub", "albo", co jest niepoprawne. Także pod koniec tekstu, gdy bohater uskakuje w zarośla i biegnie w kierunku lasu, przytrafiła się literówka, która z "leśnych ostępów" zrobiła "leśne oDstępy", co - w przytoczonym kontekście (użyto bodajże słowa "gęste" czy coś takiego) - jest rzecz jasna bez sensu.
Rafał - 20 Kwietnia 2009, 12:25
Opko kapitalne, mam tylko maciupkie ale.
Brakło mi choćby kawałeczka słówka na temat skąd u licha u kapłanki kabała? Mogłeś jakiś trop zostawić dla zaspokojenia mojej ciekawości. A tak to wychodzi mi na to, że Żyd Wieczny Tułasz ją wychędożył, albo inne sprośności
Bardzo, bardzo dobry kawał czytadła. Jeszcze, proszę o jeszcze.
|
|
|